Autor: Roch Brada

  • Pogoda sprzyja zakupom

    Od rana pogoda zachęcała do spędzania wolnego czasu poza domem. Początkowo Roch pojechał kupić łożysko do samochodu bo w tylnym kole \”cuś\” buczało i świstało. Po zakupie Roch udał się do zaprzyjaźnionego mechanika samochodowego ze zgrzewką Warki Strong i pytaniem, czy zechciałby wymienić. Oczywiście nie było sprzeciwu, być może dlatego, że Roch serwisuje komputer mechanika i odmowa mogłaby się spotkać z daleko idącymi konsekwencjami.

    Po wymianie łożyska nastała cisza, jedynie koniki mechaniczne szumią rączo ciągnąc do przodu. Rochowi zostało skromne dziesięć złotych. W normalnych warunkach kupiłby za to jakieś piwko i skonsumował je na rowerze, na przykład. Jednak jego nowa pasa skutecznie pochłania wszystkie, z trudem uciułane, złotówki. Będąc na rowerze Roch podjechał do Zaprzyjaźnionego Sklepu Elektronicznego i kupił części potrzebne do złożenia jego super tajnego projektu.

    Złotówek wystarczyło tylko na wyświetlacz numeryczny i sterownik do niego (ICL7107), ale to już coś. W planach jeszcze zakup obudowy i kilku pomniejszych gratów. Najważniejsze już stoi pod Rocha biurkiem.

    ****

    Po udanych, choć częściowych, zakupach Roch udał się na przejażdżkę. Pojechał na Pniowiec i wrócił przez Repty i Dolomity, na których spotkał dwie sarny, ale aparat był wolniejszy i nim się rozgrzał to sarny uciekły.

    Mając w pamięci wczorajszy brak czasu dziś, Roch, wybrał się wcześniej na rower przez co zyskał sporo czasu co przełożyło się na ilość kilometrów. Wyszło ich 40, a więc nie ma tak źle jak na listopad. Póki śnieg nie spadnie to Roch będzie się starał kręcić jak najwięcej kilometrów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszystko zaplanowane

    Od rana Roch siedział w zaprzyjaźnionym PWiK, gdzie konsultował swój przyszły projekt ze swoim Guru, Mentorem i Przewodnikiem w świecie elektroniki. Okazało się, że pomysł skonstruowania zasilacza laboratoryjnego tak się spodobał, że Roch wytrawi dwie płytki zamiast jednej.

    W nagrodę za pomysł dostał zepsuty zasilacz awaryjny, z którego wykręcił transformator potrzebny do zasilenia swojego projektu. Obudowa również została znaleziona i zamówiona więc można śmiało napisać, że Roch startuje ze swoim projektem. Ale mniejsza z elektroniką, pora na rower.

    W związku z ochłodzeniem się powietrza Roch przeprosił się z kurtką, którą pierw musiał znaleźć. Nie było to wcale takie łatwe, ale po przewróceniu przepastnej szafy, w której są koła, jakiś stary widelec i kilka kluczy Roch znalazł upragnioną kurtkę. Przy okazji znalazł dawno poszukiwany przedmiot, co bardzo go ucieszyło.

    Uzbrojony w kurtkę Roch wybył z domu. Jak zawsze wybył za późno, jakoś jeszcze jego wewnętrzny zegar nie potrafi się przestawić, i zdążył zaatakować tylko Repty, a i to nie całe. Powrót do domu w okolicach 1600 był konieczny ponieważ mgła Rocha zastała, a i dzień zbliżał się do końca.

    Na zakończenie Roch informuje, że zanabył, drogą kupna, zestaw nowych akumulatorków przez co jego aparat ożył i zaczął pstrykać fotki. Dzięki temu już niedługo pojawią się nowe albumy i ogólnie blog jakby ożyje nie tylko za sprawą napięcia i natężenia, ale także w aspekcie duchowym. Wyszło, niechcący, filozoficznie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny projekt zaplanowany

    Wczoraj Roch pisał, że wszedł w posiadanie wyświetlacza alfanumerycznego umożliwiającego wyświetlanie różnych informacji. Podczas dzisiejszego wypadu Roch obmyślał jak to wykorzystać fakt, że wyświetlacz dostał za darmo. Pedałując tak wpadł na pomysł, żeby spróbować wyświetlać różne informacje pochodzące z komputera, takie jak temperatura procesora, wielkość dysków, etc.

    Gdy przestał już obmyślać co i jak zrobi skupił się na jeździe. Pojechał na Repty i Dolomity, ale czasu zaczęło brakować bo Roch późno wybył z domu przez co musiał mocniej naciskać na pedały, a przez to było Rochowi trochę zimniej niż zazwyczaj. Pora chyba przeprosić się z kurtką tylko najpierw trzeba ją znaleźć.

    Kończąc Roch z góry przeprasza za to, że w najbliższym tygodniu znowu zacznie Was, Czcigodni, męczyć płytkami, żelazkami i innymi bziumami. Chyba, że powstanie nowy blog, nad czym Roch intensywnie myśli, ale żadna klamka jeszcze nie zapadła. Blogowa \”Alma Mater\” jest na Operze, tu Roch zaczynał i tu Roch skończy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Miła odmiana

    Od kilku ładnych tygodni Roch jeździł na Repty i Dolomity. Dziś jednak zapragnął odmiany i pojechał do Świerklańca. Po części było to spowodowane tym, że w Piekarach Śląskich na Rocha czekał wyświetlacz, który Roch miał sobie odebrać jak będzie w pobliżu.

    Była więc motywacja do dalszego wypadu. Ze Świerklańca Roch pojechał, przez Wymysłów i Dobieszowice, do Piekar Śląskich. Na miejscu Roch dostał do łapek wyświetlacz i zadowolony wrócił ścieżką rowerową do Świerklańca.

    Ze Świerklańca pozostało pojechać na Nowe Chechło i do domu. Jako, że godzina robiła się późna nie było czasu dokręcić do pełnej pięćdziesiątki i Roch został za 40km na liczniku. Czasem taka odmiana jest potrzeba szczególnie, że na asfalcie nie można zrobić OTB (a przynajmniej jest to trudniejsze).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dywersyfikacja pogody

    Jak zawsze rano Roch sprawdził pogodę. Żeby być pewnym prognoz zdywersyfikował źródła pogodowe tak, aby mieć jakiś pogląd na temat tego, czy będzie padać, czy nie. Większość prognoz sugerowała, że popołudniu będzie padać. W związku z tym Roch przygotował się do spędzenia popołudnia w domu. Wyjął lutownicę i zaczął lutować.

    Jednak deszcz nie zaczął padać i można śmiało iść na rower, ale po godzinie 1500 nie było już sensu ubierać się, schodzić na dół z rowerem tylko po to żeby pojeździć godzinkę na rowerze i uciekać przed zmrokiem.

    Roch pozostał w domu i nic specjalnego nie robił – jutrzejsza prognoza jest bardziej obiecująca więc może uda się pojeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Szerokim łukiem

    Wczoraj Roch napisał, że nie było ofiar OTB. Jednak dziś, tuż po tym jak zwlókł się z łóżka zauważył, że noga trochę ucierpiała bo powstał ładny siniak przypominający pedał, ale nie warto się nad tym rozwodzić. Szybko zniknie i nie będzie po nim śladu.

    Dziś Roch ponownie pojechał na Repty, ale pechowe miejsce, jak większość ścieżek pokrytych liśćmi, omijał szerokim łukiem tak, aby nie wpaść znowu w jakąś nowo powstałą dziurę. Z Rept Roch pojechał na Dolomity i Pniowec bo w ostatnim czasie jakoś Roch pofolgował sobie i kilka kilometrów przeciekło mu przez palce, a może przez szprychy.

    Koniec miesiąca nadszedł wielkimi krokami, gdyby nie kalendarz i statystyki to Roch nadal by tkwił w październiku. Skoro już jesteśmy przy końcu miesiąca i statystykach to warto opublikować kolejną porcję statystyk za październik.

    Jak było wiadomo w tym miesiącu Roch znalazł się pod kreską, ale to wina krótszego dnia, gorszej pogody i kilku innych czynników, a także lenistwa. W liczbach miesiąc prezentuje się następująco: 719km (23,20km dziennie) w czasie 31 godz. 26 min ze średnią prędkością 16,88km/h.

    Jak zawsze można sobie pobrać plik: [ATTACH=http://files.myopera.com/Gusioo/blog/pazdziernik_2008.pdf][B]pazdziernik_2008.pdf[/B][/ATTACH]

    Na zakończenie Roch pragnie poinformować, że wszystkie pliki dostępne są tutaj: [URL=http://cid-00fe7a41121c71d2.skydrive.live.com/browse.aspx/Statystyki][b]Statystyki[/b][/URL]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • OTB, czyli o tym jak Roch fiknął

    W życiu przeżywamy kilka pierwszych razów. Pierwsze wypowiedziane słowo, pierwsze kroki, pierwsza miłość, pierwszy pocałunek. Wśród tych pierwszych razów jest także pierwszy fikołek na rowerze. Osoby, które cokolwiek siedzą w tematyce rowerowej wiedzą, że OTB to over the bar, czyli po naszemu zrobienie fikołka przez kierownicę.

    I Roch dziś pierwszy raz w tym sezonie fiknął sobie przez kierownicę, wykonując piękny przewrót w przód wraz z rowerem. Wszystkiemu winna jest dziura przykryta liśćmi, w którą Roch nieumyślnie wjechał. Kiedy już leżał na ziemi myślał, czy aby Bomberek jest cały i zdrowy. Prędkość była minimalna, ale jednak mogło coś się stać.

    Szybkie oględziny wykazały, że Bomberek i reszta roweru przeżyła upadek i nic się nie połamało. Później Roch rzucił okiem na siebie, czy czasem noga lub ręka nie złamały się, ale pod tym względem też było dobrze. Roch otrzepał się z piachu i liści i ruszył dalej.

    W domu ponowne, dokładniejsze, oględziny roweru potwierdziły brak usterek co Rocha niezwykle ucieszyło. Poza tym fikołek z rowerem jest bardzo efektowny tylko szkoda, że nikt tego nie widział.

    Cały i zdrowy Roch pozdrawia Czytelników

  • Zakup kontrolowany

    Od kilku dni Roch zapowiada, że zagospodaruje w jakiś sposób podwójną trójkę, którą udało mu się trafić. Wsiadł więc na rower i, wprowadzając w życie zasadę łączenia przyjemnego z pożytecznym, udał się do sklepu z elektroniką, w którym się stale zaopatruje, na rekonesans co w tej chwili jest dostępne. Okazało się, że na półce leży taki sam miernik jaki Roch sobie zapragnął, ale pieniędzy oczywiście Roch nie zabrał. Zakup został odłożony na jutro rano.

    Po pożytecznym przyszła pora na przyjemne. I tutaj następuje zgrzyt bo jazda w deszczu, nawet tym przelotnym, nie jest przyjemna. Roch z nadzieją spoglądał w niebo, które co rusz polewało deszczem. Zapadła decyzja o powrocie do domu i spędzeniu reszty dnia w czterech ścianach myśląc jak to sobie uprzyjemnić przymusową wegetację.

    Po sprawdzeniu pogody Roch doszedł do wniosku, że jutro będzie znośnie i dziś można sobie całkowicie odpuścić. Jedynie co się udało to machnąć pięć kilometrów tak żeby wczorajszą wpadkę jakoś zrekompensować.

    Jutro jednak Roch się nie podda i pójdzie śmigać na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pięć kilometrów w plecy

    Roch nie wie kogo lub co obwiniać z dzisiejsze wydarzenia. Nic nie zapowiadało katastrofy, powietrze było spokojne, chmur jak na lekarstwo, nawet Internet jakby szybciej płynął po skrętce. Roch rozluźniony zasiadł przed komputerem i, jak to ma w porannym zwyczaju, zaczął edytować plik ze statystykami.

    Licznik leżał w okolicach komputera, żeby Roch nie zapomniał dodać dystansu. Chwycił więc go w prawą dłoń (cały czas piszemy o liczniku) i zaczął naciskać, mocniej i mocniej, aż po chwili Roch był w pełni usatysfakcjonowany widząc nowy wiersz w statystykach. Odłożył licznik na bok i poszedł po kawę.

    Dzień, a właściwie przedpołudnie, minęło na czytaniu grup o tematyce elektronicznej i poszukiwaniu jakiegoś fajnego miernika. Nastała pora obiadowa, Roch wyłączył komputer i skupił się na walorach smakowych obiadu.

    Nastała godzina 1400 i Roch miał zamiar pójść na rower. Wziął więc licznik i zszedł na dół. Wsiadł na rower i ruszył na Pniowiec. Po chwili (na oko pięć kilometrów upłynęło) Roch zorientował się, że licznik nie został skasowany i kilometry liczą się na dzień poprzedni. Roch szybko wyzerował licznik, ale owe pięć kilometrów poszło w powietrze tak jakby Roch siedział w domu.

    Brzydko to wygląda, ale cóż poradzić na Rochową sklerozę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Skutki czasowego wydłużenia

    Roch myślał, że jest odporny na czasowe zawirowania, które w ostatnim czasie stały się głównym bohaterem jego notek. Jednak dziś okazało się, że wcale tak nie jest. Z rana Roch musiał odbyć daleką podróż bo aż do Sosnowca, a popołudniu był plan żeby iść na rower.

    Jednak po powrocie Roch zapadł w jaką dziwną śpiączkę, i wcale nie była to choroba filipińska, która trwała strasznie długo. Roch wstał to już było szaro i rower musiał dziś odpoczywać. Za to Roch wybrał się do Marketu żeby zrealizować swoje dwie trójki, które trafił w Totka. Z pomocą przyszedł program, który Roch własnoręcznie napisał na jakieś zaliczenie programowania. Okazuje się, że na własnej twórczości można nieźle zarobić.

    Za dwa złote Roch puścił kolejnego zakłada, a za resztę zaszaleje i kupi sobie jakiś sensowny miernik do jego, powstającej powoli, pracowni Młodocianego Elektronika. Znając jednak życie Roch dołoży kilka złociszy i kupi sobie jakiś wypasiony miernik, którego i tak nie wykorzysta w pełni, ale będzie lans. A może Roch dołoży do słoika z napisem \”zbieram na większy dysk twardy\” i spokojnie poczeka, aż mu tam królowie się rozmnożą. Czas pokaże.

    No i to na tyle – Roch nie był na rowerze, statystyczna kreska coraz mocniej go przygniata, ale jak tu jeździć jak co rusz jakieś machlojki z czasem robią.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower zbliża

    Nie od dziś wiadomo, że rower zbliża ludzi, co prawda nie ma na to badań, ale Roch to wie i już. Potwierdzeniem tego niech będzie dzisiejsze wydarzenie, którego Roch był uczestnikiem. Początkowo nic nie zapowiadało takiego zwrotu akcji, wypad jak wypad najpierw Repty potem Dolomity i powrót miastem do domu.

    Na światłach do Rocha dojechał kolarz, który zwyczajowo powiedział \”siema\”, a Roch odpowiedział. Na pytanie dokąd to Roch pomyka odpowiedział, że do domu bo samemu to nudno jest, a mp3grajek ducha wyzionął. Owy kolarz zaproponował wspólny wypad na Świerklaniec bo jemu też nudno samemu. Roch nie mógł odmówić i wybrał się na Świerklaniec.

    Tempo, o dziwo, w sam raz dla Rocha. Prędkość w okolicach 30km/h, częste zmiany, zero zmęczenia. Na Świerklańcu oczywiście rundka lanserska i na koniec wymiana telefonami. Bo okazuje się, że Roch znalazł idealnego, prawie bo to nie kolarka, towarzysza codziennych wypadów. Prawdopodobnie koniec samotnych wypadów.

    W drodze powrotnej Roch przebrnął przez dwanaście funkcji swojego licznika i spojrzał na zegarek, który wskazał 1630. Roch przestraszył bo za chwile zastanie go zmrok, a do domu jeszcze kawałek. Kontrolnie wyjął telefon i spojrzał na zegarek, który wskazywał 1530.

    Okazało się, że Roch nie przestawił zegarka w liczniku pomimo tego, że od kilku dni trąbi o zmianie czasu. Dobrze, że telefon sam się przestawia.

    I tak zakończyła się rowerowa niedziela.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Godzina dłużej na rowerze?

    Trąbią o tym wszędzie, że śpimy godzinę dłużej. Roch zaczął się zastanawiać, czy można by tą ekstra godzinę wykorzystać na rowerze? Bo po co komu dodatkowa godzina snu gdy można zażyć trochę ruchu na świeżym i zimnym powietrzu.

    Ale zostawmy na boku rozmyślania Rocha na temat ekstra godziny. Roch, ciepło ubrany, wyruszył na rower, aby trochę przybliżyć się do magicznej granicy. W comiesięcznych statystykach już wie, że będzie pod kreską bo pogoda nie sprzyjała generowaniu dużej liczby kilometrów.

    Roch standardowo pojechał na Repty i Dolomity bo na dalsze wypady nie ma czasu, a przecież od jutra będzie niby ekstra godzina. Później postanowił, że trochę polutuje bo innej perspektywy na długie zimowe wieczory chyba nie ma.

    Coraz lepiej to wychodzi Rochowi i zastanawia się, czy czasem nie założyć bloga o losach początkującego elektronika, który zaczyna naukę od podstaw. Mogłoby być ciekawie, ale czy Roch poradzi sobie z prowadzeniem dwóch blogów?

    Kończąc dzisiejszą nudną, za co przeprasza, notkę Roch pozdrawia Czytelników.