Autor: Roch Brada

  • A dalej to już kicha

    Zgodnie z zapowiedziami, Roch udał się na coroczne Gwarki. Poszedł tylko dla Łowców.B, którzy mieli występować o 1800. Na początku konkurs i pytanie \”wymień przynajmniej jeden skecz Łowców\”, na które dziewczyna, z żółtą piłeczką, odpowiedziała energicznie i zdecydowanie \”Mariolka!\”.

    Nastała przeszywająca cisza, konsternacja wśród publiczności i Łowców, w końcu prowadzący postanowił uświadomić dziewczynę, że to nie tędy droga. Zresztą nikt spośród trójki zbytnio nie znał odpowiedzi. Tylko Roch przygnieciony napierającym tłumem krzyczał \”autooobbbussss, seeeeeejm, the klaszczers…. kuuuur*aaaaa młotki..\”, ale nikt go nie słyszał.

    Po występie Łowców nadeszła pora na występ jakiegoś niemieckiego zespołu. Roch poszedł na kolację do pobliskiej budki z fastfudem i wrócił, wraz z Nosiem, gdy na scenie był już Dżem. Nie są to Rocha klimaty dlatego nie wsłuchiwał się w słowa, a raczej starał się skoncentrować na wyszukiwaniu znajomych.

    I tak znalazł (prawie bez pomocy) Dobrawę z Michałem, a na koniec Agatę, z którą chwilę porozmawiał jednak ryk Dżemu skutecznie zagłuszał komunikację. Na zakończenie miał być pokaz laserów, który prowadzący zachwalał: \”robi to Philips więc nie będzie to kicha..\”. Roch, jak większość zebranych, nie zdążył zobaczyć tego pokazu bo laserki pojawiły się na 5 minut, pomrugały na zielono i się skończyły. Pan prowadzący kłamał – kicha totalna.

    I na tym zakończył się drugi dzień Gwarków, trzeci będzie jeszcze gorszy dlatego Roch nie będzie brał udziału w tej kiszce. Wszystko skończyło się na Łowcach.B.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Można sobie zobaczyć kilka zdjęć zanim Roch został zaatakowany tłumem od tyłu: Łowcy.B

  • Przymrozki

    Jesień rozszalała się na dobre. Zrobiło się strasznie zimno, pochmurno, przygnębiająco i ogólnie do czterech liter. Roch zasiadł za kierownicą roweru, ale dalek nie pojechał. W koszulce było strasznie zimno. W dodatku złowrogo zachmurzone niebo nie zachęcało do dalszego pedałowania.

    Psy, nawet te kulawe, siedziały w budach i Roch postanowił, że nie wychyli się z domu nawet na metr, nawet gdyby jakaś fanka chciała zobaczyć łydki Rocha w akcji. Za zimno, za pochmurno, za ciemno.

    ****
    Jednak koniec dnia zaskoczył Rocha. Napisał do niego zetorres, który poinformował Rocha, że został awansowany na moderatora grupy 365 project! Dla Rocha to zaszczyt!

    Zetorres, my friend! I would like to thank you for this nomination. It is a honour for me to be in a group moderators.

    Best greetings to all the readers and zetorres 😉

  • Nowy konik

    I to wcale nie taki żywy, parskający i wydający inne odgłosy paszczowe. Konikiem też nie jest mechaniczny. Roch znalazł sobie nowe zajęcie pomiędzy wypadami na rower. Otóż zainteresował się elektroniką, a dokładnie konstruowaniem własnych układów. Na pierwszy ogień idzie lampka rowerowa, która przy szybko zapadającym zmroku jest przydatna.

    Gdy tylko Roch skompletuje potrzebny materiał to zamieści przewodnik jak skonstruować sobie tylną lampkę.

    ****
    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch pojechał na Pniowiec, a później – między opadami desczu – Roch pomykał po Dolomitach wraz z Michałem. Z Dolomitów pojechali na Repty i tam już zostali, a dokładnie w leśniczówce pobliskiej.

    Krótka notka bo i nic ciekawego u Roch się nie działo. Za to sobota i niedziela upływają pod znakiem Gwarków i wtedy będzie się działo :cheers: :beer: :drunk: :drunk:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ku przestrodze – uważaj na drodze!

    Ryk silnika, niepewność co się dzieję, chwile strachu, syreny, niebieskie światła, pędząca karetka. Tak minęło popołudnie Rocha. Nagle nad Rocha blokiem pojawił się śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, co zwiastowało tragedię. Wylądował na pobliskim parkingu co było znakiem, że stało się coś poważnego.

    I tak było – na przejściu dla pieszych rozpędzony samochód \”zgarnął\” dwoje dzieci (8 i 9 lat). Droga hamowania skończyła się około metra za oznakowanym przejściem dla pieszych. To było do przewidzenia jak tylko została oddana do użytku nowa nawierzchnia, równa, szeroka, czarna i szybka. Można wdepnąć gaz w podłogę, od tego są drogi przecież, a im równiej tym szybciej.

    Po dziesięciu minutach śmigłowiec LPR był w powietrzu, a Roch poszedł na rower. Jednak lądujący śmigłowiec pozostał w pamięci Rocha. Przecież to on mógł być na tym przejściu albo jechać rowerem tą ulicą.

    Szkoda dzieciaków, bo one nie są winne temu, że debil zasiadł za kierownicę. O rowerze nie będzie. Nie dziś.

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=0b_Qvd124SM&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

  • Na rowerze zachowaj ostrożność!

    Ogólnie rzecz ujmując Roch (prawie) zawsze ma jakiś ogólny zarys wycieczki. Zazwyczaj modyfikacje są wprowadzane na bieżąco, ale dziś było inaczej. Roch wiedział tylko, że pojedzie do Świerklańca, a nóż znowu jakaś panna zapyta Rocha o lokalizację budki z lodami lub inną atrakcję typu Pałac Kawalera.

    Jednak wskazania Rochowego licznika zaniepokoiły go ponieważ dumne dwanaście kilometrów było tylko grą wstępną do jakiegoś dłuższego dystansu. Roch zaczął wybierać jakiś dalszy cel, ale wybitnie mu nie szło. Skończyło się na leśnych ścieżkach prowadzących na Chechło. Z nadzieją na zgubienie się gdzieś w leśnych czeluściach Roch ruszył przed siebie.

    Jednak Automatyczny Pilot Rocha (TM) nie pozwolił mu się zgubić, nie licząc wjechania w krzaki przez dziewczyny paradujące w bikini. Kto to widział chodzić po lesie w bikini! Jeszcze je jakiś Roch prze.. jedzie. Po wyjściu z krzaków i otrzepaniu się z flory krzakowej ruszył dalej przed siebie.

    Gdy był na Chechle zaczął zastanawiać się gdzie tu jeszcze pojechać. Minąwszy posterunek Policji Roch ruszył do Miasteczka Śląskiego. Lasem, a jakże, patrząc przed siebie i uważając na wyrastające nagle krzaki. W Miasteczku Śląskim na twarzy Rocha pojawił się uśmiech. Licznik wskazał akceptowalny dystans, a doliczając powrót można było uznać, że wycieczka się udała.

    Powrót odbył się Drogą Wewnętrzną PKP (TM), którą Roch dojechał do samych Tarnowskich Gór.

    Warto nadmienić, abstrahując od tematyki krzakowo-rowerowej, że ujawniła się kolejna Czytelniczka, która nawet pochwaliła Rocha, że posty płodzone przez niego są nawet ciekawe.

    Roch dziękuje za miłe słowa i pozdrawia Czytelniczkę, jak również wszystkich pozostałych Czcigodnych.

    P.S: Trochę prywaty jeszcze nikogo nie zabiło.

  • Roch w swoim żywiole

    W końcu Roch przypomniał sobie o tym, że gdzieś na jego biurku leżą rozładowane akumulatorki. Postanowił, że ubierze się świątecznie i weźmie w podróż aparat. Pojechał więc na Suchą Górę i tam zaczął szukać jakiegoś widoczku.

    W końcu z braku sensownych widoczków postanowił, że z siebie zrobi widoczek. A nóż Roch zaliczy dzwona lub glebę i będzie wartościowe zdjęcie.

    Wyszło, zdaniem Rocha, całkiem miłe dla oka (pomijając obecność Rocha na pierwszym planie) zdjęcie, które ocieka dynamiką ruchu i ekspresją przekazu.

    Można kliknąć to Roch się powiększy, ale czy warto to już Wasza sprawa.

    Później Roch pojechał na Dolomity gdzie ponownie spróbował znaleźć jakiś miły dla oka widoczek i nawet się udało ustrzelić kwiatka bo tylko on nie uciekał przed Rochem. Po owocnym polowaniu Roch udał się do domu i nigdzie więcej nie jechał.


    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Hibernacja Rocha

    Od rana zapowiadał się senny dzień. Niby ciśnienie było w normie, niby pogoda była znośna, a Rochowi i tak ziewało się na każdym kroku. Rano trzeba było jechać do miasta, ale to nie postawiło Rocha na nogi. Sennie jakoś tak było za kierownicą, czasami nawet nudno.

    Po powrocie Roch położył się, ale obiad nie pozwolił mu zasnąć. W końcu przysypiał na nudnie zieloną brukselką. Po obiedzie Roch w końcu poszedł spać. Obudził się jak było już grubo po 1700 i w związku z tym nie poszedł na rower.

    Tyle pisania żeby napisać \”Roch nie jeździł na rowerze\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jest lans

    Co tu dużo pisać – pogoda wraca do normy, robi się cieplej, aż chce się jeździć. Od kilku dni Roch nie schodzi z prędkością poniżej 25km/h i czuje się jak nowo narodzony. Rower smakuje inaczej, lepiej, Roch czuje, że – pomimo podeszłego już wieku – może jeszcze coś osiągnąć, coś pobić albo po prostu dobrze się bawić.

    Dzisiaj Roch pojechał na Pniowiec i Repty. Tam testował w warunkach terenowych nową geometrię roweru. Testy wypadły pomyślnie, pozycja za kierownicą jest dosyć komfortowa. Podjazdy, zjazdy, Roch próbował wszystkiego.

    W końcu wrócił do domu. Zadzwonił Michał i zapytał, czy Roch przejdzie się z nim do Adventure. Roch ubrał się i zszedł na dół. Wizyta w Adventure jak zawsze była owocna. I tak zakończył się kolejny dzień Rocha.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przelotne opady deszczu

    Wszystkie prognozy pogody grzmiały, że możliwe są przelotne opady deszczu. Roch wziął te słowa za pewnik i nie oddalał się zbytnio od domu. Wiaterek powiewał, chmury się zbierały, ale nie padało. Roch zaczynał oddalać się od domu, aż w końcu pogoda pokazała Rochowi żółtą kartkę.

    Roch uciekł do domu, a chmury zaczęły odsłaniać słońce. Delikatne promienie oświetliły matrycę Rocha i ten szybko wyłączył komputer i poszedł jeździć. W tym momencie ponownie chmury szczelnie zasłoniły słońce. Jednak Roch nie poddawał się i jeździł dalej.

    W końcu po przekroczeniu 30km i osiągnięciu średniej prędkości na poziomie 25km/h Roch wrócił do domu.

    Pogoda jak zawsze popsuła ostatni dzień weekendu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przejadło się

    Najgorsze co może być to ulubiony obiad i później wypad na rower. Bo jak obiad jest ulubiony to musi być pochłonięty w całości wraz z dokładką, a to jest zabójcze dla późniejszej chęci pedałowania. Roch pochłonął obiad z dokładką, a potem miał iść na rower z Michałem, ale tak jakoś ciężko się jechało.

    Cel był jasno określony – festyn w Wilkowicach, choć początkowo Roch z Michałem zajechali do Zbrosławic. Na festynie jak to na festynie, dużo okolicznego kolorytu, piwo \”Rybnickie\” no i szlagiery. Do tego wóz straży pożarnej, strzelnica i kilka skuterów.

    W drodze powrotnej Roch zauważył na parkingu Wartburga, piękne cacko na zabytkowych numerach:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Faaaajnie

    Roch wpadł w monotonię. Podobną do tej małżeńskiej, w której małżonkowie pewne czynności wykonują mechanicznie, nie mając z tego żadnej przyjemności. Ot, odfajkowane i można zająć się czymś innym. Z Rochem jest tak samo, a uświadomił mu to Koyocik, który pokazał Rochowi, że jazda na rowerze może być znowu przyjemna i fajna.

    Wspólnie pędzili lasem z prędkością przekraczającą 30km/h w kierunku pączkodajni, ale to nie był ich cel. Celem była szybka jazda przez las, maksymalne zmęczenie, ból nóg, pot lejący się wiadrami i oddech jakby zaraz płuca miały wyskoczć przez gardło. To właśnie osiągnęli na miejscu. Roch nie miał siły nawet zauważyć, że Pani Od Pączków (TM) ma rude włosy, co dla Rocha jest najwspanialszym widokiem pod słońcem. Wspanialszym nawet od widoku lśniącego XTRa wkręconego w ramę.

    Roch mechanicznie połknął pączka, popchnął go Oranżadą O Smaku Coli (TM) i pognał z Koyocikiem dalej w las. Licznik wskazywał średnią prędkość nie mniejszą niż 27km/h co było czymś wspaniałym. Roch odkrył na nowo rower, dowiedział się co stracił pedałując mechaniczne przed siebie. Okazało się, że nie ważne ile kilometrów się zrobi, ale jak bardzo bolą nogi i ile potu zostało wylanego po drodze.

    Dziś, dzięki Koyocikowi, Roch odkrył rower na nowo. I oto chodziło.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Chyba zbyt osobiste.

  • Wyhaczanie Rocha

    Roch z góry przeprasza za wczorajszą ciszę, ale coś mu odebrało chęć i pisania i jeżdżenia. Za to dziś się działo.

    Rankiem Roch udał się do Adventure i zakupił nową kierownicę, prostą jak drut, czarną i wypasioną (co może być wypasionego w kawałku aluminium 6061?). Wrócił do domu i rozpoczął montaż. Wykręcił starą, odkręcił małego Rocha, który zadomowił się na starej kierownicy i zaczął montaż.

    Korzystając z okazji wymienił także mostek na nowy, dłuższy i.. srebrny. Ni jak to nie pasuje do siebie, ale co tam. W pewnym momencie Roch zobaczył Pierwszą Ofiarę Montażu (TM). Obcięty został kabelek, i to przy samej podstawce, który łączy podstawkę licznika z czujnikiem, który odbiera impulsy. Mogło urwać się wszystko, a urwał się najważniejszy element, bo bez licznika jak bez ręki.

    Początkowo Roch sięgnął do portfela, ale postanowił, że sam naprawi usterkę. Sięgnął więc po swoją lutownicę i cynę. Rozpoczął się demontaż podstawki. Chińczycy, składający podstawki, chyba nie przewidzieli, że trafi się taki Roch, który rozbierze nierozbieralne i naprawi nienaprawialne.

    Po udanym zalutowaniu kabelków okazało się, że licznik jest jak nowy. Działa i to jest najważniejsze. Już z ciekawości Roch zajrzał do Internetu po ile są podstawki – 23-y złote zaoszczędzone. To będzie jakieś osiem Strogów.

    ****
    Po montażu przyszła pora na testy. Roch, z Nosiem, pojechał do Świerklańca gdzie posiedział chwilę i postanowił, że wróci do domu. Wyjeżdżając ze Świerklańca Roch został zaczepiony przez zagubioną, młodą i głodną wiedzy niewiastę.

    Przepraszam, czy są tu jakieś atrakcje? – Zapytała z uśmiechem.
    Noooo, ja jestem – Odpowiedział Roch.
    A są jakieś budki z lodami? – Zapytała Pani z jeszcze większym uśmiechem.
    No tam dalej Pani ma – Odpowiedział Roch wskazując azymut.
    A jakieś inne atrakcje? – Zapytała.
    No jest Pałac Kawalera – Odpowiedział Roch.
    A Pan stamtąd wraca? – Zapytała Rocha.
    Oczywiście, jako kawaler mam tam wstęp – Odpowiedział Roch w mig załapując aluzję.

    Chwilę jeszcze pogadali i Pani poszła do budki z lodami, a Roch pojechał przed siebie. Jednak Pani narobiła mu smaka na lodzika. Zatrzymał się w Nowym Chechle i kupił lodzika. Gdy go tak lizał podeszła do niego druga kobieta i zapytała, czy świecą jej stopy. Rochowi stopy od Świerklańca świeciły, ale jej chodziło o tylne światła w jej samochodzie.

    Ehh Roch był dziś rozrywany przez fanki, a to wszystko dzięki nowej kierownicy, którą Roch założył do swojego roweru. Taka mała rzecz, a tyle radości.

    A rower wygląda tak:

    Roch pozdrawia Czytelników.