No i zdarzyło się. Po raz pierwszy w nowym sezonie rowerowym Roch zaliczył glebę. Co gorsza Roch spotkał się z asfaltem na rondzie w Orzechu. Wszystko odbyło się błyskawicznie. Najpierw wejście w zakręt, potem uświadomienie sobie, że asfalt pokryty jest olejem, a na końcu efektowny wślizg. Jedyną ofiarą okazał się pedał, który zgiął się, ale przy pomocy młotka został wyprostowany. Do tego należy doliczyć ubrudzoną olejem cooltową koszulkę i spodenki.
Kolano Rocha również ucierpiało, ale mniej niż łokieć. Łydka jest otarta, ale tego już nie widać. Było gorąco szczególnie, że Roch zaliczył glebę w \”godzinach szczytu\”. Jest to chyba znak żeby nie opuszczać krzaków, w których jest znacznie bezpieczniej. Nawet upadek nie grozi otarciami bo liście i trawa wszystko zamortyzuje. Dodatkowo w krzakach rzadko można natrafić na rozlany olej, a i ruch jest mniejszy. W takich momentach Roch ubolewa bo nie ma żadnej Fanki w pobliżu, która pogłaskałaby obolałego Roch po głowie i powiedziała \”Rochu! Sheet happens\”. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Od jutra Roch nie wyjeżdża z krzaków – tak jest bezpieczniej. Obolały Roch pozdrawia Czytelników.
Autor: Roch Brada
-
Ałałała
-
Dać w mordę – bezcenne
W życiu każdego mężczyzny są takie chwile, w których musi stanąć w obronie ukochanej i dać, pisząc kolokwialnie, po mordzie. Niestety, dziś trafiło na Rocha, który zmuszony był stanąć w obronie swojej ukochanej, a właściwie ukochanego bo notka będzie traktowała o rowerze. Było tak: Wracając z miasta Roch postanowił pojechać parkiem, a nóż kogoś tam spotka. Będąc w okolicy górki, na której zbierają się lokalni lanserzy rowerowi Roch spojrzał w lewo i zobaczył jak leci \”ziomal\” na \”wypasionym\” rowerku, który kosztuje tyle co Rocha Bomber. Już wtedy Roch wiedział, że zaraz zrobi się nieciekawie, a kiedy \”ziomal\” wpakował w rower Rocha to już było za późno. Słusznej wagi Roch utrzymał się na nogach, ale na rowerze powstało otarcie spowodowane rowerem \”ziomala\”. Owy \”ziomal\” zarył koncertowo o asfalt. – Nic ci nie jest? – Zapytał uprzejmie Roch. – Spier*alaj, naucz się jeździć – Krzyknął \”ziomal\”. Roch rozejrzał się dookoła, czy aby ktoś za nim nie stoi bo w to co usłyszał ciężko było uwierzyć, ale w pobliżu nie było nikogo do kogo można by powiedzieć \”spier*alaj\”. – Do mnie ty rozmawiasz? – Zapytał nieśmiało Roch. – No a do kogo? Naucz się jeździć palancie – \”Ziom\” używał sobie. – Kolego to ty we mnie wjechałeś i teraz drzesz na mnie ryja – Powiedział stanowczo Roch. W tym momencie \”ziom\” podbiegł do Rocha i zaczął wyrzucać swoje żale. Roch nie wytrzymał i wyprowadził prawy prosty centralnie w nos pyskującego zioma, który w momencie zalał się krwią, niczym kobieta w \”te\” dni. Jednak \”ziom\” nie dał za wygraną i nadal pyskował. Roch chwycił jego rowerek i, niczym kulomiot, teleportował go kilka metrów dalej. Dopiero wtedy \”ziom\” zrozumiał swój błąd, podwinął ogon i pobiegł szukać roweru. I teraz uprzedzając komentarze typu: \”jesteś zły bo bijesz bliźnich\” Roch pragnie poinformować, że słowo \”przepraszam\” całkowicie załatwiło by sprawę. Bo otarcie na ramie nie jest jakoś ekstra widoczne, a i Rochowi nic się nie stało, ale nie – lepiej cwaniakować i udawać kogoś ważnego. Otarty Roch pozdrawia Czytelników.
-
Koniec majówki, początek deszczów
Z jednej strony prośby Rocha zostały wysłuchane bo przez te kilka dni pogoda wytrzymywała bez opadów, z drugiej jednak wstrzymywanie się z opadami przez tak długi okres musiało skutkować tym, że kiedyś zaległy deszcz lunie z nieba. Tak się stało dziś. Od rana chmurzyło się, ale dopiero popołudniu pojawiły się pierwsze opady deszczu. Początkowo były one niewielkie i Roch postanowił, że wyjdzie na rower. Z upływem kilometrów deszcz padał coraz mocnej. Nawet Nosiu, z którym to Roch pedałował, zauważył, że pada. Po wizycie w odległym Markecie Roch, wraz z Nosiem, wrócił do domu i zaległ na klatce. Siedzieli tak na schodach i zajadali wafelki. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca, ładnej pogody, suchego asfaltu i czegoś bardziej wyborowego. Ale takie numery to nie z Nosiem.
-
Bo raz można bez roweru
Długo oczekiwane majowe spotkanie doszło do skutku. W dzisiejszej notce roweru będzie jak na lekarstwo, ale za to Roch podzieli się swoimi przemyśleniami, które snuł jadąc do Lublińca. Zastanawiał się bowiem jakby to było gdyby Roch miał inną miłość, a nie tylko rower. Załóżmy, że Roch jest żonaty. Pierwszym obowiązkiem żonatego Rocha byłoby podawania żonie śniadania do łóżka przynajmniej raz w tygodniu. Niby nic strasznego, ale Roch nie potrafi gotować, a Vifon na śniadanie jest trochę nie stosowny. Sprawa kolejna – zakupy z małżonką. Konieczna konieczność, którą dostaje się wraz z aktem ślubu. Nie ma nic gorszego jak niezdecydowana żona w sklepie z ubraniami. Pół biedy jak tylko nie wie, czy kupić różową, czy turkusową, ale pytanie typu \”jak wyglądam\” skierowane do znudzonego Roch mogłoby się odbić cichymi dniami ponieważ odpowiedź \”chu*owo\” może rozwścieczyć każdego. Nawet żonę. Kolejna konieczność to staranie się o powiększenie rodziny. Niby najprzyjemniejszy obowiązek, ale perspektywa pieluch, wózków, spacerów jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym. Dlaczego dzieci nie mogą od razu jeździć na rowerze? To znacznie ułatwiłoby życie. I gdzie tu miejsce na rower? W tym momencie Roch doszedł do wniosku, że jeśli szukać żony to tylko takiej co to ma jedną parę spodni, parę butów i wypasiony rower na XTR. Zastanawiacie się, Czcigodni, gdzie opis przygód Rocha? To zostanie słodką tajemnicą Rocha i \”Starej znajomej\”, z którą się spotkał. Zadeklarowany jako singiel Roch pozdrawia Czytelników. P.S: Oczywiście post dzisiejszy należy traktować jako jeden wielki żart.
-
Z wyjazda nici
Początkowo Roch planował spędzić majowy weekend w Gorlicach gdzie mieszka jego najbliższa rodzina, ale wraz ze zbliżaniem się godziny zero wyjazd stał pod coraz większym znakiem zapytania. Teoretycznie Roch miał ruszyć dziś wczesnym ranem i około godziny 1000 byłby już w okolicach Krakowa, a kilka godzin później miał widzieć napis Olkusz. Najpóźniej po pięciu godzinach jazdy miał być w Gorlicach. Jednak okazało się, że z wyjazdu wyszło okrągłe zero i Roch definitywnie siedzi w domu. W związku z tym potwierdził jutrzejszy kocyk, a nawet dokonał pewnych zakupów, ale to nie jest temat na tą godzinę. Roch, ponownie z Nosiem, pojechał na Repty, aby pokazać Nosiowi nową trasę. Trochę tam pojeździli, a trochę postali pod drzewem bo zaskoczył ich majowy deszcz. Z Rept pojechali na Pniowiec i tam spożyli batona i wypili normalny napój, bo z Nosiem nie da się pić nic innego, bardziej wyborowego i czystego. Na Pniowcu również postali pod drzewem bo złapał ich drugi deszcze majowy, który towarzyszył im, aż do samego domu. Roch wrócił do domu lekko mokry i trochę brudny. Dobrze, że ubrał białą koszulkę to nic nie było widać. Poza tym Roch tęskni za Michałem. Zmoknięty Roch pozdrawia Czytelników.
-
No to się porobiło
I mamy pierwszy dzień majówki. Wraz z majówką przyszły chmury, lekkie opady deszczu, chłodek i wiaterek. Jednak warunki pogodowe nie powstrzymały Rocha przed wyjściem na rower. Wraz z Nosiem udali się na Suchą Górę żeby Roch mógł przeprowadzić rekonesans przed planowaną majówką. Na Suchej Górze zaczęło padać, do tego Roch miał krzywo ustawiony mostek i ściągało go w lewo. Po krótkiej chwili wszystko wróciło do normy, deszcz przestał padać, mostek został ustawiony prosto z lekką tendencją ku prawej stronie i można było czerpać przyjemność z jazdy po Suchej Górze. Znalazło się kilka nowych tras, kilka zjazdów i podjazdów. Wypad można zaliczyć do tych udanych gdyby nie przelotny deszcz i chłodek. Po intensywnej jeździe przyszła pora na odpoczynek. Ławka w parku zdawała się być idealnym miejscem na zalegnięcie i obserwowanie \”podskakiwaczy\” na swoich małych rowerkach. Dwóch takich podskakiwaczy zderzyło się czołowo. Jednemu z nich koło zgięło się jakby było z plasteliny. Po kilku próbach wyprostowania koła nadal solidnie biło na boki, ale przynajmniej nie blokowało się między goleniami (chodzi o przedni sztuciec). Na tym koniec 1-szo majowych wojaży. Roch siedzi w domu i popija kawkę – bo nic innego nie ma do roboty. Kawkowy Roch pozdrawia Czytelników.
-
Przed długim weekendem
Długi weekend za pasem. Jeszcze kilka godzin i oficjalnie można ogłosić, że długi weekend został rozpoczęty. Wszyscy wylegną na leśne ścieżki, grille zaczną dymić, a niedzielni rowerzyści będą stawiać rowery na środku ścieżek. Roch również będzie świętował. Zacznie od piątku rana i skończy w niedzielę popołudniu.
Co będzie robił? A to słodka tajemnica Rocha i \”Starej znajomej\”, która przyjeżdża do Rocha i razem, bardzo miło, spędzą kilka dni wspólnie. Roch tak myśli, że zaczęło mu się układać w życiu i w końcu jest ktoś na kogo można liczyć, ale to jeszcze przyszłość i Roch – póki co – boi się, że podzieli los swojego brata ś.p Pafnucego, który został zabity mieczem miłości, który to miecz wbiła, w serce Pafnucego, Alina.
Niemniej jednak Roch jest dobrej myśli, a po weekendzie może ogłosi radosne nowiny, a może nie. Czas i życie pokaże. Z biegiem czasu okazuje się, że Lubliniec nie jest tak daleko jak mogłoby się wydawać i coraz częściej Roch spędza tam każdą wolną chwilę.
Koniec żalenia się i opisywania swojego prywatnego życia. Dziś Roch pedałował, jak zawsze, z Michałem. W tym miejscu Roch pragnie zdementować plotki o tym jakoby nie chciał jeździć z Michałem. Chce i to bardzo. Po tym dementi Roch, wraz z Michałem, pojechali na Dolomity, a stamtąd do Księżego Lasu.
Na Księżym Lesie odbyło się prawdziwe cross country ponieważ trzeba było przebić się przez pola do jedynej ścieżki, po której dało się jeździć. Roch kilka razy wdepnął w mrowisko, ale przytomność umysłu uchroniła jego stopy przed mrówczą penetracją.
Z Księżego Lasu udali się, Roch z Michałem, do Lidla celem zakupienia jakiegoś napoju musująco-energetyzującego. Okazało się, że był tylko jeden rodzaj napoju, ale to akurat nie przeszkadzało bo owy napój był strasznie energetyzujący. Wręcz piorunujący.
I na tym zakończył się ostatni, przed długim weekendem, wypad rowerowy Rocha i Michała. Na długi weekend każdy rozjeżdża się w swoją stronę.
Pozostaje życzyć Dobrawie i Michałowi słonecznej pogody, udanego wypoczynku i sił, aby zapanować nad przedszkolem, a pozostałym Czytelnikom Roch życzy mnóstwa słońca, gigantycznych temperatur i udanego grillowania.
Roch też miło spędzi czas, na kocyku gdzieś głęboko w krzakach wraz ze \”starą znajomą\”.
Długoweekendowy Roch pozdrawia Czcigodnych i, jeszcze raz, życzy udanego wypoczynku.
P.S: aaaa na koniec statystyki za kwiecień:
kwiecień_2008.pdf
W telegraficznym skrócie: w kwietniu zrobionych zostało 731 kilometrów w czasie 40 godzin 8 minut ze średnią 14 km/h. -
Roch ciągnie kabla
Nawiązując do notki reed\’a, który swego czasu nawiązał do ciągnięcia kabli Roch postanowił pochwalić się również swoimi zdolnościami oralnymi, które doskonalił dziś walcząc z mnóstwem plączących się kabli.
Może kabelki nie są tak efektowne jak te, które ciągnął reed, ale za to było ich więcej i trudniej się wkładało do dziurki.
Zadaniem Rocha było znalezienie trzech kabelków, które odpowiadały za dwie podsieci i zewnętrzny DSL. Sprytny Roch wypinał kolejno każdy kabelek i czekał, aż zadzwoni telefon. Dzwoniący telefon to znak, że trafił w kabelek i pani z biura nie ma Internetu bo GG przestało działać. Ostatecznie udało się zlokalizować wszystkie kabelki.
Później Roch poszedł na rower. Początkowo jeździł sam po Reptach, ale ciśnienie jakoś szalało i Rochowi nie chciało się. Podobnie było z Michałem, z którym jeździł pod wieczór. Dzisiejszy dzień jakoś senny był i Roch z Michałem zalegli w leśniczówce przy Strongu, ale on też nie pomógł.
Leniwy Roch pozdrawia Czytelników.
-
Solidna porcja wysiłku
Roch wsiadł na rower i pojechał zapłacić rachunek za telefon. Znany z tego, że roweru nie spuszcza z oczu Roch wszedł wraz z swoim towarzyszem do salonu Plusa. Nikt nie protestował, jedynie panie podśmiewały się z Rocha, który paradował w obcisłych spodenkach, kasku i cooltowej koszulce.
Po zapłaceniu rachunku Roch dokonał lansu po mieście. Do czasu gdy napisał Michał, czy dziś jeżdżą. Roch odpisał, że oczywiście wspólny wypad jest możliwy, a nawet konieczny. Do wypadu pozostało pół godziny. Owe pół godziny można zagospodarować na różne sposoby. Roch przyssał się do ciasta z rabarbarem, które uśmiechało się do niego od samego rana.
W końcu Michał zadzwonił i Roch musiał zostawić ciasto na później. Początkowo pojechali na Dolomity, a stamtąd na Księżą Górę, na której usilnie wyhaczali wszystkie rowerzystki, które napotkali na swojej drodze. Niestety bez większych efektów.
Z Księżej Góry, po krótkiej przerwie na Stronga, wrócili do domu. Na ławce pod klatką kolejna przerwa, tym razem dłuższa i w towarzystwie Nadii. Chyba Roch już może przedstawić nową bohaterkę, która od czasu do czasu będzie gościć w Rochowych notkach, dziewczę pozytywnie zakręcone jak jej szanowna Mama.
Gdyby nie stan Rocha to pewnie stanąłby w szranki z Nadią, która chciała się ścigać dookoła bloku. Jednak stan równowagi Rocha było poważnie zachwiany i mogłoby się skończyć na tym, że Roch obiegłby całe osiedle, a nie tylko jeden blok.
Ale co sie odwlecze to nie uciecze i Roch jeszcze zmierzy się z Nadią.
I to chyba na tyle, zważywszy na to, że niniejsza notka była tworzona w wielkich bólach, a klawisz backspace był używany bardzo często.
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Zapiski z dnia poprzedniego
Na wstępie wczorajszej notki, ale dziś pisanej, Roch pragnie przeprosić za kilkunastogodzinne opóźnienie w relacjonowaniu tego co się wydarzyło, ale obowiązki nie pozwoliły Rochowi włączyć komputera, a tym bardziej podpiąć się do Internetu, ale już to nadrabia.
Roch z Michałem pojechali na Repty. Całkiem rano gdyż popołudniu Rocha porwały inne obowiązki, o których póki co nie nie będzie pisał. Wracając do wyjazdu; Roch miał ograniczony czas ponieważ niedzielny obiad czekał na niego w okolicach 1200. (ten to ma się dobrze)
Na Reptach powstał plan pokazania się od tej ładniejszej strony, ale brakowało pomysłu, która strona jest ładniejsza i bardziej zasługuje na pokazanie.
Wszystko wyjaśniło się gdy Michał z Rochem znaleźli powalone drzewo. Miejsce do pokazania się było gotowe. Pozostało jeszcze uzgodnić, z której strony się pokazać. Efekty uzgodnień widać na zdjęciu obok.
Roch nie mógł być gorszy i też powalił się na drzewo pokazując tym samym swoją ładniejszą stronę swojej nieładnej osobowości (ależ poetycko).Teraz, ewentualne, Fanki mogą ocenić wygląd Rocha i Michała od drugiej strony. Jednak może się tak zdarzyć, że odezwą się Fani i wtedy może zrobić się gorąco, ale tego jak na razie ani Michał, ani Roch nie doświadczyli.
Z Rept udali się na Dolomity, gdzie od rana było mnóstwo ludzi i nie dało się jeździć, a więc szybko wrócili do domu. Na tym zakończyła się rowerowa niedziela Michała i Rocha.
Opóźniony Roch pozdrawia wszystkich Czytelników.
-
Wrażenia z jazdy
Dzień pierwszy z nowym starym Bomberem. Roch postanowił przejechać się w teren i uskutecznić jakieś Prawdziwe Cross Country (TM). Początkowo chciał pojechać na Pniowiec lasem, ale pogoda spowodowała, że ludzie rozpoczęli okupacje ścieżek.
Po modyfikacji planu Roch pojechał na Repty, tam wjechał w krzaki i już z nich nie wyjechał. Wrażenia są bardzo dobre. Nic nie tłucze, nie syczy i nie telepie. Roch płynie po korzeniach i nierównościach niczym po gładkiej autostradzie.
Pogoda dopisała co przełożyło się na ilość kilometrów. Wyszło ich 35 w samym terenie.
Roch kończy pisanie i idzie na balkon – oczywiście z laptopem. Bezprzewodowość rulezuje.
Bezprzewodowy Roch pozdrawia Czytelników.