Autor: Roch Brada

  • Kolejne plany w planach

    Nastała pogoda umożliwiająca wyjście na rower. Rano jednak Roch pojechał opłacić kilka rachunków, ale ten najcenniejszy zostawił sobie na później. Po obiedzie zadzwonił Koyocik, który uskuteczniał rower i zaproponował, żeby razem pojeździć.

    Roch wskoczył w kalesonki i ruszył w umówione miejsce. Z nim jechał rachunek za telefon, który jako ostatni pozostał do zapłacenia. Wraz z Koyotem udali się w kierunku jakiegoś lasu. Jednak w pewnym momencie w Koyocikowym rowerze zepsuł się, za przeproszeniem, pedał.

    Wizyta w Adventure, a przy okazji w salonie Plusa. W salonie oczywiście była Pani z Plusa, ale zajęta, a i Rochowi się śpieszyło ponieważ mając wybór między Panią z Plusa, a Koyocikiem zawsze wybierze tego drugiego.

    Po załatwieniu wszystkich formalności można było uderzyć w las. Lasem dojechali do Miasteczka Śląskiego i dalej na Chechło. Tam zażyli kondycji i rozjechali się w swoją stronę. Roch udał się jeszcze do Świerklańca i na Repty. Dzięki temu wyszło szalone 50 kilometrów z czego Roch bardzo się cieszy.

    Jurajskie plany pozostają bez zmian, a w planach są kolejne rowerowe plany, ale o tym Roch napisze jak faza planowania planów zostanie zakończona.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Rękawiczki są wypasione.

  • Jak kobiety

    Roch rano poszedł do zaprzyjaźnionego PWiK dokończyć walkę z SAPem. Niestety, w przypływie ułańskiej fantazji wykasował połowę plików i musiał zaczynać prawie od początku, a kopii bezpieczeństwa oczywiście nie zrobił bo twardziele backupów nie robią.

    Na szczęście zadzwonił Koyocik, który wysunął propozycję wspólnego wypadu to Twomarku na zakupy rowerowe. Kobiety chodzą po galeriach i wybieraj pantofelki, sukienki, spódniczki, żakiety i inne ciuszki, a Roch z Koyocikiem odwiedzają sklep rowerowy i również poprawiają sobie humor i samopoczucie.

    W Twomarku Roch upatrzył sobie rękawiczki Specialized XC Lite, które chciał kupić, ale budżet miał ograniczony. Po drugiej stronie stała urocza dziewczyna w koszulce podkreślającej jej cudowne kształty. Początkowo Roch nie wiedział na czym skupić wzrok, ale i tak jedno oko podążało za oszałamiającymi kształtami owej pani.

    Po przymierzeniu rękawiczek Roch postanowił, że zaryzykuje eksmisje z domu i kupi je. Zapłacił całe 140zł, ale Koyot też nie chciał wyjść z pustymi rękoma z Twomarku. Pani w koszulce zachwalała wszystko co Koyot miał w ręce, a im większa cyfra na początku to bardziej zachwalała.

    I tak przy siodle Specializeda za 400 zł Pani puściła wodzę fantazji jednak Koyot powstrzymał się przed zakupem. Jednak nie powstrzymał się od zważenia kilku części. Cykloza w pełni rozwinięta i nie ma już ratunku.

    W trakcie powrotu Roch z Koyotem poczynili plany dotyczące wypadu na Jurę, które uwzględniają reeda i to bezdyskusyjnie. Powstał nawet pomysł popsucia swoich samochodów tak, aby tylko reed miał sprawnego pojazda.

    Jura odbędzie się na początku kwietnia, o czym Roch poinformuje Czcigodnych w relacji słowno-obrazkowej.

    Uzbrojony w wypasione rękawiczki Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Obowiązkowo zdjęcie:

  • Walka z samym sobą

    Rano Roch udał się do zaprzyjaźnionego PWiK, gdzie swego czasu odbywał praktykę. Okazało się, że na tapecie jest SAP NetWeaver, czyli po naszemu system relacji z klientami (CRM, Customer Relationship Management). Roch, znany ze swojego zamiłowania do systemów Linux, zasiadł przed komputerem i zaczął wpisywać magiczne znaczki, które miały na celu przygotowanie systemu do zainstalowania całego tego ustrojstwa.

    Początkowo szło opornie, ale potem już było z górki. Do momentu właściwej instalacji SAP\’a. Okazało się, że pliki należy połączyć w całość za pomocą magicznego oprogramowania dostępnego na Jedynie Słuszny System Operacyjny (TM). Po chwili zamiast pliku ISO ukazał się plik OUT. Po kolejnej chwili namysłu Roch udał się do domu na obiad. Jutro drugie, i ostatnie, starcie z SAPem. Relacja oczywiście na blogu.

    ****

    Po obiedzie do Rocha zajechał Koyot. W końcu dil został w pełni dokonany, czyli Roch spłacił manetki wzięte w leasing od Koyocika. Później, jak na wiosnę przystało, spadł śnieg i o rowerze można było zapomnieć. Dopiero w okolicach 1700 Roch zaczęły targać wątpliwości.

    Pogoda się poprawiła, asfalt wysechł pozostał tylko wiatr, ale on nie robi na Rochu wrażenia. Z jednej strony trochę późno na rower, ale z drugiej jeszcze trochę jasności jest dostępne. Po krótkiej burzy w Rochowej głowie zapadła decyzja: szybki rower.

    I był szybki. Kilometrów zaledwie 10, ale dobre i to.

    Szybki Roch pozdrawia Czytelników.

  • NOWOŚĆ!!! LAMPKA TYLNA SOLARYCZNA !!!

    Wieczór, Roch wraz z Reedem prowadzą zacięte dysputy, czas mija w zacnym towarzystwie, aż do momentu kiedy to Reed podsyła link do lampki z Allegro. Niby zwykła tylna lampka, jednak coś ją wyróżnia z tłumu lampek. Nie jest to kosmiczna cena, ani design by Pininfarina.

    Źródłem zasilania tejże lampki jest światło słoneczne, który jak wiadomo w nocy – kiedy korzystamy z lampek – występuje.

    Cytat z opisu aukcji:

    JEŚLI CHCESZ ZAPOMNIEĆ O BATERIACH TO TA LAMPKA JEST WŁASNIE DLA CIEBIE,WYSTARCZ TYLKO SŁOŃCE

    Fajnie – tylko w nocy słońce jest po drugiej stronie równika.

    Zdjęcie hłitu maketingowego i link do aukcji:

    ROTFL.

  • Bałwan

    I koniec świąt. Po świętach pozostała tabliczka czekolady, wspomnienie po serniczku i trochę kasy, którą Roch przeznaczy na zakup wypasionych i kultowych rękawiczek SPECIALIZED XC LITTLE, po które uda się w najbliższym czasie do Chorzowa.

    Dziś jednak Roch pragnął tylko jednego. Pogody umożliwiającej wyjście na rower i uskutecznienie jakiegoś skromnego wypadu. Pogoda, początkowo, wysłuchała próśb Roch i umożliwiła wyjście na rower, ale w połowie zmieniła zdanie i zaczęła prószyć śniegiem.

    Roch jednak zignorował te opady i pedałował dalej. Po chwili śnieg przestał padać i wyszło słońce. Po kolejnej chwili ponownie zaczął sypać śnieg, a potem wyszło słońce. Taka huśtawka powili wkurzała Roch ponieważ raz zakładał kaptur żeby po chwili go zdjąć. W końcu zaczął kierować się ku domowi, kiedy to z nieba zaczęły lecieć płaty śniegu wielkości wiosennych liści, które powinny pojawiać się drzewach.

    Pod domem Roch był szczelnie pokryty śniegiem, rower był biały, okulary były zaparowane.

    Piękną zimę mamy tej wiosny.

    Śnieżny Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jest ktoś do oblania?

    Roch, znany ze swej męskości, doznał dziś traumy. Trauma owa polegała na tym, że został pomylony z kobietą, a właściwie dziewczyną. Zacznijmy jednak po kolei, czyli od poranka kiedy to Roch wyjrzał za okno i rzucił klasyczne: \”kur*a, ja pier*ole\” po czym poszedł na poranną toaletę.

    Po czynnościach mających na celu upiększenie Rocha zasiadł on do konsumpcji serniczka. Przy okazji włączył komputer i zaczął odbierać pocztę. Do drzwi zadzwonili ludzie wyposażeni w sikawki różnego kalibru.

    Jest ktoś do oblania? – Zapytali.
    Ja jestem – Odpowiedział Roch licząc, że zaoszczędzi na prysznicu.
    A poza tobą? – Zapytali.
    Nie, tylko ja jestem chętny – Odpowiedział Roch.
    Ee to nie, przepraszamy – Odpowiedzieli i poszli.

    Roch myśląc, że to już koniec zasiadł przed komputerem i zaczął czytać wiadomości. Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Roch looknął w lookacz i stwierdził, że kolejni amatorzy oprysku czekają.

    Sie ma, jest jakaś laska do oblania – Zapytali po ziomalsku.
    Ja jestem – Odpowiedział wyraźnie znudzony Roch.
    Ale ty nie jesteś laska – Sprytnie zauważyli.
    A to jakaś różnica? – Roch walczył z dyskryminacją.
    Dla nas nie.. – Odpowiedzieli i …

    Hllllllllluuuuuust małe wiaderko wody znalazło się na Rochu. Zadowolony Roch napełnił ziomalom, w nagrodę, wiaderko świeżą wodą i skierował ich dwa piętra niżej do Marzenki. Zaznaczył, że Marzenka lubi być opryskiwana i żeby lali bez pytania bo Roch już u niej był i Ona to lubi.

    Ziomale chwycili za wiaderko, na oko, 10-o litrowe i zeszli do Marzenki. Roch wyszedł na klatkę i zaczął słuchać.

    Dzyn dzyn – Usłyszał dzwonek.
    Chyba nie chce otworzyć – Usłyszał dumających ziomali.
    Spróbujcie jeszcze raz, może włosy suszy – Podpuszczał Roch.
    Dzyn dzyn – Próba druga i…

    Hlllllllllllllllllluuuuuuuuuuuust

    KU*WA, PIER***ONE GÓWNIARZE, NOGI Z DUPY WAM POWYRYWAM!!!!!! – Darł się tata Marzenki, który otworzył drzwi.

    Jak to dobrze mieć sąsiadów.

    Dyngusowy Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wielkanocne poszukiwania

    Świętowanie rozpoczęło się od śniadania. Roch z dużą dozą nieśmiałości nałożył sobie na talerz frykasy, mając przed oczami perspektywę zrzucania zbędnych kilogramów, które mogłyby pojawić się gdyby tak spróbować wszystkiego. Po zjedzonym śniadaniu Roch obowiązkowo wybył na rower.

    Nie może przecież być tak, że ładny, słoneczny i w miarę ciepły dzień spędzi się przy serniczku. Roch pojechał na Repty. Tam zrobił około 10 kilometrów zacięcie jeżdżąc po okolicznych krzakach. Z Rept udał się na Pniowiec i wrócił do domu gdzie czekał na niego obiad, którego jednak Roch nie tknął.

    Po nietkniętym obiedzie Roch postanowił, że pojeździ na rowerze. Do Rocha dołączył Nosiu, który chciał jechać na Pniowiec. Roch nie miał nic przeciwko temu szczególnie, że w plecaku Nosia jechał Strong, którego Roch kupił sobie na poprawę kondycji.

    Na Pniowcu Roch z Nosiem stworzyli film, który można znaleźć w Internecie. Bardziej dociekliwi Czytelnicy nie powinni mieć z tym problemu. Po odpoczynku Nosiu zechciał odwiedzić pewną osobę, pochwalić się tym co sobie zrobił na nodze.

    Znieczulony Roch nie protestował, ale też nie miał ochoty na jakieś bliższe kontakty, a więc jeździł sobie dookoła parkingu podczas gdy Nosiu odwiedzał ową osobę. Nagle okazało się, że Nosiu wraz z pewną osobą przyszli do Rocha, który w dalszym ciągu nie miał ochoty na jakikolwiek kontakt z ową osobą spowodowany tym, że nie lubi pchać się między wódkę, a zakąskę.

    Wybaczcie, że tak enigmatycznie, ale nie warto o tym wspominać. Po próbie nawiązania kontaktu z Rochem przyszła pora na powrót do domu. Pod domem okazało się, że sezon siatkówkowy został otwarty i Roch załapał się na pierwszy mecz.

    Gdyby ktoś pytał to mecz zakończył się wynikiem 14:8.

    I na tym zakończył się Wielkanocny wypad rowerowo-siatkówkowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Na koniec zdjęcie interesującego pojazdu:

  • Poranna aktywność

    Tak się jakoś złożyło, że Roch pozwolił sobie spać do późnej godziny. Obudził go dopiero aromat serniczka, który właśnie skończył się piec i rumienił się do Rocha, któremu ślina ciekła na sam widok tego cudu kulinarnego. Później, z serniczkiem, zasiadł przed komputerem i tradycyjnie zaczął odbierać tysiące listów od Fanek, sprawdzał wiadomości na grupach dyskusyjnych i forach, włączył swój wypasiony Komunikator i oczekiwał propozycji spędzenia soboty.

    I otrzymał taką od reed\’a. Otóż tenże reed zdalnie połechtał ego Rocha pisząc, że właśnie skończył jeździć i popija Stronga. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyż reed, podobnie jak Roch, jest wytrawnym Bikerem (przez duże B) i normalnym jest, że poranne wypady są uskuteczniane. Jednak gdy napisał, że jeździ od godziny 400 rano(!) to w Rochu coś pękło.

    Trudno było cofnąć czas i zacząć pedałować późną nocą, ale można było zacząć o godzinie 1130 i przynajmniej udawać, że jest się wytrawnym bikerem, a nie jakimś leniem, który czeka na popołudnie bo serniczek jeszcze bardziej pachnie i kusi.

    No więc Roch wybył na rower i pojechał, rekreacyjnie, na Pniowiec. Tam zobaczył jak tłumy stoją pod kościołem z jajami w koszyku i czekają, aż ktoś im te jaja poświęci. Wtedy Roch przypomniał, że jego jaja nadal w koszyku czekają żeby i je pokropić. Cóż, tak wyszło, że rower był pierwszy, a jaja muszą poczekać.

    Po powrocie zmęczony Roch oczekiwał jakiegoś sytego obiadu zawierającego porządny kawał mięsa i jakieś dodatki. Niestety. Zamiast obiadu dostał nóż i musiał obierać marchewkę.

    Ale Rochu cieniej bo z tej marchewki nic nie zostało – Krzyczała mama Rocha.
    Masz tu obieraczkę bo jeszcze palce sobie amputujesz – Stwierdziła widząc jak Roch \”skrobie\” marchewkę.

    Okazało się, że Roch jest kompletnym inwalidą jeśli chodzi o prace kuchenne. Stał się persona non grata w kuchni i mógł zagospodarować swój wolny czas jak tylko chciał. Wziął rower i postanowił poszukać zająca z prezentami.

    Poszukiwania rozpoczęły się na Reptach i tam też się zakończyły. Zająca nie było, ale byli inni znajomi rowerzyści, którzy również dostali zakaz wstępu do kuchni gdyż wykazują cechy daleko posuniętej ułomności kuchennej. Roch miał już zagospodarowane popołudnie. Wraz z kolegami jeździł po Reptach świetnie się bawiąc.

    Zastanowiła go jedna rzecz: czy wszyscy rowerzyści nie potrafią obrać marchewki?

    I tak zakończył się kolejny rowerowy dzień Rocha, w którym uskutecznił około 50 kilometrów.

    Serniczkowy Roch pozdrawia wszystkich Czytelników.

  • Dobre i bez pisania


    Leniwy Roch pozdrawia Czcigodnych.

  • Pierwszy dzień wiosny

    Z okazji pierwszego dnia wiosny Roch życzy wszystkim Czytelnikom pierwszej wiosennej miłości (lub odświeżenia starej), radości, słońca, opalenizny, najdłuższych wakacji, rozpoczęcia przygody z rowerem i spełnienia wszystkich pozostałych marzeń.

    A co? Każda okazja na życzenia jest dobra.

    Poza tym pierwszego dnia wiosny leży śnieg. Cóż, kolejny wybryk wiosny.

    Wiosenny Roch pozdrawia Czytelników 🙂

  • Żarówka

    Udało się pojeździć na rowerze. Była to nagroda za poranną pomoc w porządkach przedświątecznych, w których Roch brał czynny udział. Dostał bojowe zadanie umycia kloszy w żyrandolu. Do zadania podszedł bardzo poważnie, przywdział żółte rękawice lateksowe, zaopatrzył się w wiaderko wody, ręczniki papierowe i mały stołeczek żeby nie nadwyrężyć się przy odkręcaniu kloszy.

    Gdy już klosze lśniły Roch postanowił zrobić niespodziankę i zabrał się za czyszczenie żarówek. Bo klosze lśnią, a żarówki zarośnięte kurzem. Pierwsza poszła gładko, druga również, a przy trzeciej zaczęły się schody.

    Noooo wyyyyyyłaaaaaźźźźźź – Krzyczał na oporną żarówkę.

    No i wylazła. Do tego stopnia, że wylądowała na podłodze.

    Nosz ku*a! – Krzyknął.
    Co się stało? – Zapytała mama Rocha.
    No widzisz kurka, robią taki badziew to się psuje – Ewidentnie Roch obwiniał głodnego Chińczyka za błędy technologiczne.
    Pójdziesz do Marketu to kupisz nowe – Powiedziała mama.
    Pójdę, ale dopiero jak wrócę z roweru – Odpowiedział Roch i zamiótł zwłoki żarówki.

    Na rowerze Roch długo nie jeździł. To za sprawą śniegu, który spadł. Widać teraz będzie Boże Narodzenie, ale to i dobrze. U Rocha zawsze gwiazdka była bardziej obfita niż zajączek.

    ****

    Masz tu chłopcze 20 zł i idź kupić żarówkę – Powiedziała mama wręczając banknot Rochowi.
    Tylko taką energooszczędną kup – Po chwili dodała.

    Fakt – trzeba oszczędzać środowisko. Roch udał się do Marketu, na dział żarówkowy żeby kupić jakąś super oszczędną żarówkę. Wybór ogromny, kształty, wielkości, moce, gwinty. Nawet najbardziej wymagający osobnik znajdzie żarówkę dla siebie.

    Oooo a to co? – Stanął jak wryty.
    Promocja żarówek – Przetarł oczy i spojrzał na cenę.
    Mama będzie ze mnie dumna – Pomyślał Roch i pognał do kasy.

    Pognał przez dział z alkoholami chcąc kupić puszkę Stronga, ale co za dużo to nie zdrowo. Poza tym wkręcanie żarówki pod wpływem może skończyć się zwarciem i wybiciem korków. Po 15-u minutach stania w kolejce do kolejki Roch zapłacił za dwie żarówki energooszczędne całe 6 złotych.

    Tutaj są żaróweczki, a tu 14-e złotych reszty – Powiedział wręczając zakupy mamie.
    No widzę, że Twój zmysł ekonomiczny (w domyśle zamiłowanie do piwa) zadziałał – Zażartowała mama.
    No a jak – Odpowiedział Roch i zasiadł do pisania notki na blogu.

    Kończąc ten przydługi wpis Roch poleca się nie tylko do zlotów i rowerów, ale także do doradztwa w sprawie oświetlenia i doboru energooszczędnych żarówek.

    Jaśnie oświecony Roch pozdrawia Czcigodnych Czytelników.

    P.S: Jak na 2.99PLN to nawet się jarzy.

  • Przypowieść o siódmym dniu

    Dnia siódmego Roch rzekł: odpoczywam dziś albowiem przez dni ostatnie tworzyłem intensywnie i tworzeniem tym zmęczony jestem. Zaprawdę powiadam Wam, że rozłożenie i złożenie roweru to bardzo męczące zajęcie. Powziął więc, Roch, decyzję męską i od rana w łożu swym, baldachimem osnutym, leżał i nic nie robił.

    Dlaczegóż to Rochu, synu mój pierworodny, nic nie robisz? – Zapytała Mama.
    Azaliż powiadam Ci kobieto, że zmęczony jestem i dziś jak ta dętka pusty jestem – Odpowiedział Roch.

    Przeto każdy żak wie, że Bóg tworząc Świat też siódmy dzień na odpoczynek przeznaczył i oddawał się podziwianiu dzieła swego, które stworzył. I Roch tak postąpił.

    Zbliżało się popołudnie, pora ta zarezerwowana dla jadła sytego. Roch zasiadł do stołu i począł konsumpcje, ale i ona zbyt męcząca była. Roch porzucił te doczesne sprawy i oddał się kontenplacji dzieła swojego, które przed Jego obliczem w pełnej krasie stało.

    I tak mija Rochowi dzień siódmy, w którym to cieszy wzrok tym, co w pocie czoła stworzył, a co nazywa się rowerem.

    Morał tej przypowieści jest prosty: Każdy ma swój siódmy dzień, albowiem człowiek to nie wielbłąd i odpoczywać musi (zgrabna trawestacja?).

    Słowo od Redakcji Bloga: Wczorajszy post wykazał się lekką rozbieżnością treści z obrazem, co zostało uchwycone przez Stały by\’WALEC. Otóż rama owszem była oblana wodą, aby Chłopaki z Adventure nie złapali jakieś egzotycznej choroby odkręcając korbę. Zdjęcie zostało wykonane po powrocie do domu, ale przed dokładnym umyciem ramy. Z tego podniecenia Roch wszystko pokręcił