Wszelkie pytania, uwagi, sugestie i propozycje współpracy proszę kierować pod adres:
- E-mail: jacek@pedalydwa.pl
- Messenger: m.me/pedalydwa
- Fanpage: https://www.facebook.com/pedalydwa/
Wszelkie pytania, uwagi, sugestie i propozycje współpracy proszę kierować pod adres:
Im bliżej było weekendu tym Roch bardziej myślał o tym, żeby tak poukładać swoje obowiązki żeby choć jeden dzień był rowerowy. Kiedy nadeszła sobota Roch wiedział już, że rano pojedzie z dzieciorami na basen, później z nimi do babci, bo dzień babci już tuż tuż, po powrocie do domu Roch pomógł teściowi odstawić samochód do mechanika i na koniec została jeszcze wizyta u dobrych znajomych. Po powrocie Roch padł ze zmęczenia, nie tylko tego fizycznego, ale to co dzieje się w sodomie to zostaje w sodomie. W każdym razie po 12 godzinach snu Roch wstał bez bólu głowy i już wiedział, że to będzie rowerowa niedziela.
I nadszedł ten dzień, w którym Roch może podnieść kurtynę i ogłosić wszystkie szczegóły \”tej bomby i petardy\”, o której pisał od kilku tygodni na blogu i jego fanpage’u. Zaczęło się od niewinnego maila od jednego z przedstawicieli sklepu z propozycją współpracy. Od zawsze Roch był przeciwny tego typu inicjatywom, ale z biegiem lat i pod wpływem zeszłorocznych wydarzeń Roch doszedł do wniosku, że te rowery to jednak jest coś co Roch chciałby robić. Zaczął od grzebania przy swoim, kupił sobie kilka narzędzi, zrobił miejsce w garażu i pracowni i powoli zaczyna robić swój kącik domowego mechanika, w którym coraz więcej spędza czasu.
I dlatego Roch odpisał, że bardzo chętnie nawiąże współpracę i będzie testował, co w zasadzie sprowadza się do jeżdżenia na rowerze, różne części. I tak oto Roch nawiązał współpracę z internetowym sklepem rowerowym rowertour.com. Oni przysyłają Rochowi fajne rzeczy, a Roch na nich jeździ. Gwoli ścisłości, przesyłają Rochowi tylko fajne części, reszta zależy od Rocha i ma tutaj swobodę działania, więc to nie jest tak, że w paczce są części i gotowy tekst.
I tak słowem wstępu przechodzimy do pierwszej, testowanej przez Rocha, części, a mianowicie amortyzowana sztyca XLC o oznaczeniu XLC SP-S05.
Na początek ciężko było Rochowi cokolwiek powiedzieć o jakości, wszak to kawałek rurki, z dwoma śrubami, która – ta rurka – ma za zadanie utrzymanie siodełka na odpowiedniej wysokości. Jednak po bliższym przyjrzeniu się Roch zaczął dostrzegać pewne szczegóły, które na pierwszy rzut oka mogły mu umknąć. Na pewno na plus należy zaliczyć \”podziałkę\”, która pokazuje na jakiej wysokości jest siodełko. Na podziałce jest 10 kresek, co oznacza że mamy możliwość regulacji w zakresie od ok 10 cm do 0 cm, gdzie 0 jest minimalnym poziomem, na który można wyciągnąć sztycę.
Drugim plusem jest \”medium amortyzacyjne\”, czyli to co odpowiada za to, że sztyca pracuje i spełnia swoją rolę. W przypadku tej sztycy jest to sprężyna i elastomer, a więc zestaw często spotykany w amortyzatorach. Wróży to na pewno lepszy komfort niż sam elastomer, który też czasem można spotkać w podobnych produktach.
Kolejnym plusem, są nakrętki, które przytrzymywane są blaszką tak żeby ułatwić montaż siodełka. Nie musimy trzymać ich palcem żeby trafić w nie śrubą. Wystarczy, że złożymy jarzmo i wkręcimy śruby w swoje miejsce. I w zasadzie na tym kończy montaż siodełka. Później wystarczy włożyć sztycę w ramę i można jeździć. Chociaż nie, skoro jest to sztyca amortyzowana to powinna mieć regulację. I ma.
I w ten płynny sposób przechodzimy do regulacji sztycy. Okazuje się bowiem, że sztyca ma możliwość regulacji. Sama regulacja jest banalna i dość dobrze opisana w instrukcji obsługi. Całość sprowadza się do wkręcenia śruby regulacyjnej na głębokość odpowiadającą naszej wadze. I tak mamy cztery poziomy regulacji:
Najprościej i najszybciej regulacji można dokonać za pomocą suwmiarki, na której ustawiamy pożądaną głębokość i kręcimy śrubą aż do momentu osiągnięcia ustawionej głębokości. Oczywiście można to zrobić \”na oko\” ale to nie gwarantuje że ustawimy ją dobrze, a przecież o to nam chodzi. Na zdjęciu obok widać śrubę wkręconą na głębokość 3.8 mm.
W tym miejscu należy się jeszcze bardzo ważna uwaga: należy uważać żeby śruby regulacyjnej nie wykręcić. Jak pewnie się domyślacie, może ona wyskoczyć, a za nią pójdzie sprężyna. Tak więc podczas regulacji korzystamy z załączonej instrukcji, tam jest wszystko jasno opisane.
Po zakończonej regulacji nie pozostaje nam nic innego jak włożyć sztycę w ramę, ustawić wysokość i można siadać i jeździć.
Skoro już udało nam się wyregulować i zainstalować sztyce to pora też na niej pojeździć. Jeśli ktoś myśli, że nagle z hardtaila zrobi się full, którym będzie można jeździć na trasach Enduro Trials to – niestety – jest w błędzie. Tak to nie działa. A jak to działa? Bardzo prosto i skutecznie.
Jeśli chodzi o amortyzację, to jest ona wyczuwalna i działa kiedy ma działać. Najczęściej na poprzecznych nierównościach np.: na krawężnikach, na korzeniach, na nierównej kostce. I właśnie w takim terenie sprawdza się ta sztyca. Jej żywiołem są szutrowe drogi, leśne ścieżki i kostka brukowa. Tam daje o sobie znać. Jeśli jest dobrze wyregulowana to zareaguje w momencie, w którym spodziewalibyśmy że zadziała.
Kolejnym ważnym atutem jest to, że podczas zwykłej jazdy nic się nie buja, nic się nie ugina więc nie przeszkadza w jeździe. Nawet na podjazdach nie traci się rytmu pedałowania. Jak już Roch na wstępie napisał, sztyca magicznie nie przemieni nam roweru na full’a, ale też komfort jazdy znacząco wzrośnie. Nawet jak wpadniemy na krawężnik, korzeń, czy kostkę brukową to nie odczujemy tego tak bardzo jak ze sztywną sztycą.
Amortyzowana sztyca XLC SP-S05 sprawuje się całkiem dobrze, jej największymi zaletami jest jakość wykonania, regulacja, sposób pracy. Skala ułatwia ustawienie wysokości, a sprytne rozwiązanie z blaszką przytrzymującą nakrętki jest strzałem w dziesiątkę. Sztyca jest uniwersalna, odnajdzie się w każdym terenie i przede wszystkim kiedy ma zadziałać to działa.
Jeśli chcecie poczuć trochę amortyzacji pod siodełkiem to amortyzowana sztyca XLC jest doskonałym wyborem, który na pewno spełni swoje zadanie.
Roch pozdrawia Czytelników.
Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts
Długo Roch zastanawiał się co by chciał pod choinkę dostać. Co prawda cieszyłby się z każdego prezentu, jaki by dostał, bo prezent jest prezentem, ale w tym roku splot wydarzeń doprowadził do tego, że Roch mógł sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa, nie narażając przy tym budżetu na uszczerbek. I tak doszedł do wniosku, że kupi sobie w końcu czujniki prędkości i kadencji od Garmina. Zagwarantuje to, że zegarek i czujniki połączą się bez żadnego problemu.
Paczka szybko zamówiona, dostawa jeszcze szybsza i już we wtorek u Rocha były upragnione czujniki. Cala relacja była na blogowej stronie Pedałydwa (można też obserwować). Po powrocie z pracy Roch zabrał się za montaż, co było banalnie proste. Kilka gumek i wszystko na swoim miejscu. Czujnik prędkości na piaście, a kadencji na ramieniu korby. Jeszcze tylko sparowanie z zegarkiem i telefonem i już wszystko gotowe. A nie, jeszcze tylko aktualizacja oprogramowania w czujnikach (sic!).
Okazało się, że czujnik prędkości może działać autonomicznie, czyli bez żadnego licznika, zegarka, czy smartfona. O tym pisał Roch na fanpejdżu:
Mamy drugi dzień Nowego Roku, a Roch już siedzi przed ekranem i \”generuje\” statystyki, a tych jest teraz podwójna ilość. Grudniowe i te najważniejsze, całoroczne, są skrzętnie zapisane w Garmin Connect, jak i dodatkowo w Sigma Data Center. Wpisywanie tych cyferek zawsze sprawiało Rochowi przyjemność, a że z natury jest skrybą to przychodziło mu to łatwo. O ile zegarek sam synchronizuje się z serwisem, o tyle wszystkie biegi Roch musiał ręcznie wpisywać do Sigmy, która z kolei synchronizuje się z Rocha licznikiem rowerowym. Jedno jest pewne, cyferki są wiarygodne bo wyniki z Garmina i Sigmy się pokryły, więc ten rok jest solidnie udokumentowany.
Jak już Roch, w poprzedniej, notce pisał ten rok był obfitujący w aktywności i był pierwszym tak aktywnym. I nic dziwnego, bo w 2019 roku Roch przebiegł 174.09 km, a to był jego pierwszy biegowy sezon i spalił przy tym 18700 kcal, tak więc chyba wszystkie Big Mac\’i – jakie zjadł w latach poprzednich – spalił z radością. Bieganie chyba weszło w krew, choć teraz przy tym smogu i tej temperaturze astma Rocha nie specjalnie chce żeby Roch biegał, ale od tego ma bieżnię.
Rower też prezentuje się całkiem ładnie. W 2019 roku Roch przejechał 1279.06 km i spalił przy tym 56848 kcal i jest to chyba najwięcej przejechanych i spalonych kalorii przez ostatnie 10 lat. Niech dobra passa trwa dalej, a są ku temu perspektywy bowiem Roch ma w planach kilka biegów i maratonów, ale nie tylko. Udało się też Rochowi zacząć współpracę z pewną firmą, ale o tym będzie w jednej z najbliższych notek.
Jedno jest pewne – ilość wpisów w tym roku na pewno wzrośnie, choćby przez to, że już za 10 dni Roch startuje w pierwszym biegu, a później to już będzie z górki, zacznie się wiosna, zaczną się Bike Atelier Maratony.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Grudniowe statystyki:
I te z całego roku:
\”No i to był dobry rok\” – tak można by zacząć i podsumować ten już mijający rok, a podsumowywać jest co. Od początku roku coś się działo, wpierw nie za dobrze; oczy, alergia i kilka innych spraw się nałożyło na siebie, ale koniec końców Roch wyszedł na prostą i w końcu wyciągnął z tego wnioski. Zaczął się więcej ruszać, w końcu wystartował w swoim pierwszym Maratonie MTB, który przejechał cały i od tego się zaczęło, a w zasadzie od przygotowań do tego Maratonu. Najprostszym i najszybszym sposobem było zacząć biegać. No i Roch zaczął i tak mu się zostało. Potem pierwsze zawody, drugie i tak się potoczyło. W styczniu Rocha czekają kolejne zawody w bieganiu.
No i stało się. Długo wyczekiwany moment nadszedł, a chodzi oczywiście o kolejny bieg, w którym Roch wziął udział. Jednak tym razem nie sam, bo udało mu się namówić Żonkę do tego żeby pobiegła razem z nim. Bieg był Mikołajkowy, z charytatywnym celem w tle, bowiem zbierano kasę na Hospicjum w Częstochowie, a na taki cel warto wpłacić i trochę się pomęczyć. Tak więc na starcie zameldowało się sporo osób, pod koniec stawki ustawił się Roch z Żonką.
Początkowo trasa była opisywana jako płaska i malownicza, później okazało się, że była tylko malownicza, bo według Garmina i Stravy nachylenie wzrastało. Nieznacznie bo nieznacznie, ale wzrastało. Jednak żeby nie narzekać to biegło się fajnie, choć na początku Roch prawie zgubił swoją energetyczną tubkę radości, ale udało się ją podnieść i można było ją wciągnąć. Jednak tubki z Decathlonu są znacznie smaczniejsze i nie powodują słodkości w ustach. Mimo, że Roch przepił to sporą ilością wody to i tak \”glut\” Rocha nie odpuszczał.
Podsumowując to bieg był całkiem fajny, z Żonką biegło się raźniej, a i poczucie że ma się swoją małą cegiełkę w szczytnym celu powoduje to, że chce się dalej biegać. Najbliższy planowany bieg to \”VIII Bieg Policz Się Z Cukrzycą\” w Częstochowie w ramach WOŚPu. W międzyczasie może jeszcze trafi się \”Charytatywny Bieg Karnawałowy 2020\” ale to trzeba przegadać z Żonką.
Tak więc początek roku zapowiada się całkiem aktywnie, a w planach jeszcze są starty w Bike Atelier Maratonach. Teraz nie pozostaje nic innego jak tylko przygotować się do biegów lepiej niż do ostatniego, ale i tak udało się przebiec, choć pewnie byłoby łatwiej będąc lepiej przygotowanym.
Na zakończenie zapis śladu:
Roch pozdrawia Czytelników.
Znowu, znowu, znowu.. Roch nie odzywał się długo, ale trochę ma zajęć obocznych, trochę nie ma czasu, a trochę sobie odpuścił. Ten splot wydarzeń doprowadził do tego, że Roch ponownie zaniedbał blogaska, ale teraz postara się to naprawić. Reperację zacząć by wypadało od tego, że za 4 dni Roch startuje w kolejnym biegu, tym razem mikołajkowym. Dystans to 6.6 km po – według organizatorów – płaskim terenie, ale pogoda wskazuje na to, że będzie co najmniej zimno, jak nie śnieżno, ale dla Mikołaja i dzieciaków z częstochowskiego Hospicjum warto się trochę przemrozić. W końcu Mikołaj jest raz w roku.
Jednak na tym Roch nie poprzestaje. W styczniu już planuje biegać dla WOŚP i znowu dla dzieciaków. Więc koniec starego roku i początek nowego zapowiada się aktywnie, w butach i z chęcią pomocy innym, co u Rocha bywa rzadkością. Rowerowo też źle nie jest, co prawda na zewnątrz Roch nie pedałuje bo zimno i smog i oddychać się nie da, a astma wcale nie pomaga. W domu jednak Roch pedałuje całkiem sporo. Pomaga mu w tym Zwift i dobrze, bo bez tego pedałowanie jest nudne.
Poza tymi aktywnościami fizycznymi Roch też wykazał się aktywnością intelektualną i ma w planach – raczej odległych – przenieść Bloga na własny kod, własną platformę i zintegrować go z własnymi statystykami. Pierwsze kroki już zostały podjęte i jakiś zarys już się rodzi, jednak do końca prac jeszcze daleka droga. Na chwilę obecną jedynie blog i fanpejdż pozostały Rochowi. Może kiedyś się uda odpalić wszystko swoje, a wtedy wystrzelą korki od szampana i będzie pompa, albo i nie.
Tak czy inaczej Roch nie zamierza przestać blogować, nawet na nie swojej platformie. I obiecuje, że postara się częściej pisać. Na prawdę.
Roch pozdrawia Czytelników.
Tak, tytuł posta to nie pomyłka. Znajduje się tam słowo \”bieg\”, ale Ci co obserwują bloga wiedzą, że Roch zaczął przygotowywać się do Bike Atelier Maratonu właśnie biegowo. I to się Rochowi na tyle spodobało, że truchtał sobie raz dłuższe dystanse, a raz krótsze. Idąc za ciosem postanowił, że oprócz maratonu MTB zaliczy sobie jakiś bieg. Wiadomo było, że nie będzie to maraton, pół maraton, czy nawet ćwierć maraton, ale takie 5 kilometrów to by przebiegł.
I tak od myśli do myśli Roch znalazł idealny bieg. Bo miał dystans 5 kilometrów, był w Częstochowie, był niedaleko i dawali w pakiecie medal i koszulkę. Jak się później okazało to koszulka jest ekstra, a medal bombowy, ale od początku. Roch zapłacił opłatę startową no i czekał. Przejechał maraton MTB, trochę sobie odpuścił bieganie, ale cały czas miał z tyłu głowy, że w tym roku zostały jeszcze jedne zawody. Im było bliżej do 11 listopada tym jemu się bardziej nie chciało.
Doszło do tego, że Roch zaczął myśleć nad odsprzedaniem pakietu startowego, a chętnych nie brakowało, bo medal jest bombowy. Jednak nie mógłby założyć koszulki gdyby nie zaliczył biegu. Inaczej mógłby iść do sklepu i kupić sobie koszulkę. Tak więc był w moralnym rozkroku. Z jednej strony nie był przekonany co do swojej formy, z drugiej nie chciał zrobić z gęby cholewy. No i ten bombowy medal.
Koniec końców, w dniu biegu, pojechał do biura zawodów i odebrał pakiet. Do ekstra koszulki było dołożone piwo bezalkoholowe od jednego ze sponsorów, ale tego bombowego medalu nie było. I dobrze, bo to miała być nagroda za przebiegnięty dystans, a nie za stawienie się w biurze zawodów. Jednak Roch dalej miał moralną zagwózdkę. Jednak Żonka, na swój sposób, zmotywowała go no i Roch wbił się w obcisłe.
Sam wyścig był całkiem w porządku. Roch nauczony swoim pierwszym startem nie popełnił wszystkich błędów, jakie można było popełnić, tylko zaczął spokojnie, wybadał grupki biegaczy. Szukał takiej, do której mógł się podłączyć i wytrzymałby ich tempo. I tak się stało. Jednak lektura portali biegowych nie poszła na marne. Mocny start, to słaby finisz; no chyba, że ktoś biega tempem poniżej 5 min/km to jemu zanim start się skończy to meta się zacznie, ale to inna kategoria. Dla Rocha ważne było żeby nie wystrzelić jak z procy i utrzymywać stałe tempo.
Wynik się nie liczył. Tylko ten bombowy medal i sam fakt udowodnienia sobie, że da się to zrobić, bo Roch nie pierwszy raz pokonał 5 km. I tak się stało, na mecie stawił się po 30 minutach od startu co dla Rocha jest życiówką. Poprawił się o 6 minut, a tempo miał 6:36 min/km i tutaj też się poprawiło. I w końcu miał pełne prawo nosić ekstra koszulkę i bombowy medal.
Zapis śladu z 2. Częstochowskiego Biegu Niepodległości:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. No przecież, że będzie fotka z bombowym medalem:
Kolejny miesiąc za Rochem i kolejne spóźnienie zaliczone, ale tak już bywa i chyba trzeba nauczyć się z tym żyć. Tak więc skoro Roch już zaczął pisał, to podsumuje to co działo się w październiku, a działo się sporo. Szczególnie na początku miesiąca, czyli podczas startu w swoim pierwszym Maratonie MTB. Roch stanął na linii startu, potem na linii mety, czyli plan został zrealizowany. Wynik chyba też całkiem niezły mu wyszedł jak na pierwszy start, ale więcej o tym można przeczytać w notce podsumowującej start w Bike Atelier Maraton. Potem pogoda nie odpuszczała to i Roch korzystał ze sprzyjających warunków i pedałował. Bieganie, trzeba przyznać, Roch trochę zaniedbał, ale w ostatnim czasie wrócił do starych nawyków.
Końcówka miesiąca trochę się popsuła pod względem aury i Roch zmuszony był przenieść się do domu z rowerem. Jednak pedałowanie ze Zwift też ma swoje zalety i do przyjemnych należy. Tak więc październik znowu był owocny pod względem ruchowym, co będzie można zobaczyć na załączonych zdjęciach, a już niedługo – ma Roch taką nadzieję – na dedykowanej statystykom stronie, którą Roch tworzy w wolnym czasie. Jakby ktoś chciał zobaczyć menu to może kliknąć: statystyki.pedalydwa.pl i zobaczyć. Pewnie z biegiem czasu będzie się pojawiało coraz więcej ciekawych rzeczy.
Na zakończenie krótkiego wpisu wspomniane zdjęcia:
Roch pozdrawia Czytelników.