Długo Roch zastanawiał się i kombinował, jak dojechać do kolejnego rowerowego celu, jakim jest Folwark Kamyk, w miejscowości — no przecież — Kamyk. Normalnie dojechać tam można dość ruchliwą drogą, można też częściowo dojechać bocznymi drogami, ale i tak wszystkie boczne drogi łączą się z tą najbardziej ruchliwą, którą ciężko jest pokonać rowerem. Szczególnie że Roch planował zabrać dzieciory na lody, które w Kamyku są najlepsze, ale perspektywa jechania ruchliwą drogą raczej nie była tym, co Roch chciałby robić z dzieciorami. W zeszłym roku znalazł ślad GPX na jakimś turystycznym portalu, ale okazało się, że to właśnie jeden z tych kursów, które prowadziły do tej niechcianej drogi. Później zarzucił pomysł znalezienia alternatywy, aż do momentu, w którym odkrył, że przecież Komoot może taką trasę znaleźć.
(więcej…)Autor: Roch Brada
-
Hałding, czyli Panie! Hałdy to mi z ręki jadły!
Długo się Roch zabierał do przejechania tej trasy, ale w końcu się udało. Dużo też o niej pisał, bo najwcześniejsze są jeszcze z zeszłego roku, ale dopiero teraz Rochowi udało się temat wziąć na tapet i go zrealizować. Po części wynika to z tego, że w tym roku ma inne podejście do roweru. Jeśli jest czas, to trzeba jeździć na rowerze, a jeśli tego czasu nie ma, to trzeba zrobić tak, żeby się on znalazł. I wtedy też jeździć na rowerze. I właśnie tak zrobił w tym przypadku. Do tego pogoda się udała bardzo, bo po kolejnych deszczowych dniach w końcu wyszło słońce, a tego słońca Roch potrzebuje jak „kania dżdżu”. Bo ma już dość szarości za oknem. I wiecznych kropel deszczu na szybie. Tym sposobem Roch odbył swoją pierwszą epicką wyprawę w 2024 roku. Choć bardziej niż wyprawę można napisać wyrypę, bo było grubo. Nie tylko pod butami.
(więcej…) -
Pierwszy plan na dłuższy wypad
Pogoda jest taka, że do końca nie wiadomo czy to jeszcze zima, czy już nadchodzi wiosna, ale jedno jest pewne. Już raz Roch chodził w krótkim rękawku, więc coś jest na rzeczy z tą wiosną. A skoro zmiana pory roku jest coraz bliższa, to trzeba pomyśleć o jakimś wypadzie inaugurującym sezon rowerowe 2024. Długo Roch myślał i wybierał, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że póki pogoda się ustabilizuje, a dzień nie będzie odpowiednio długi, to wypady nie będą dalekie. Co nie znaczy, że będą to kolejne okrążenia komina.
(więcej…) -
Ferie, ferie i nowa zajawka
Początek każdego roku to kilka obowiązkowych spraw. Podatki, podwyżki i ferie. I te ostatnie są najbardziej oczekiwane przez dzieciory, bo dwa pierwsze wydarzenia nie dotyczą ich bezpośrednio. Jednak i z tymi feriami są problemy. Bo „przerwa zimowa” jak nazwa wskazuje to przerwa w zimie, a zima powinna kojarzyć się ze śniegiem, a tego w ostatnich latach jest mało, a nawet bardzo mało. Jednak narty rzecz święta i trzeba jechać w góry, żeby dzieciory poślizgały się na śniegu. I nawet Roch skorzystał na feriach, bo odkrył nową rzecz, na której można jeździć zimą. Oczywiście poza rowerem, bo na tym można jeździć cały rok.
(więcej…) -
Podsumowanie pierwszego tygodnia stycznia
Początek każdego roku dla Rocha oznacza kilka rzeczy. Pierwsza z nich to oczywiście noworoczne postanowienia, do których Roch — tym razem — podszedł na luzie. Druga z nich to urlop, który stał się już tradycją. Zawsze Roch bierze urlop pomiędzy świętami i przedłuża do go Sześciu Króli (dlaczego Sześciu Króli?). I w tym roku wydarzyło się coś ciekawego. Roch od początku roku miał taką potrzebę jeżdżenia, że wykorzystując fakt urlopu i tego, że dzieciory poszły do szkoły, jeździł niezależnie od pogody. Deszcz, nie deszcz to wsiadał na rower i pedałował. Wpierw przygotował wszystko do powrotu bąbelków, zsynchronizował plan z planem jazdy i jeździł na rowerze. Jeździł dużo i długo. Padał deszcz? Trzeba wziąć kurtkę przeciwdeszczową, a jak było zimno, to wpadała cieplejsza kurtka + rękawiczki. I tak się pedałowało cały urlop.
(więcej…) -
Projekt na zimę: dirtówka na wiosnę
Zima, okres trochę taki nijaki; niby można jeździć na rowerze, ale tak nie bardzo się chce, a z drugiej strony chciałoby się zaszyć w norze, wypić piwko, zapaść w sen zimowy i tak jak niedźwiedzie obudzić się dopiero na wiosnę. W szufladzie zwanej „projekty Rocha” zalega kilka rzeczy, które Roch chce zrobić zimą, ale jakoś ciągle brakuje czasu albo chęci. Najbardziej znanym i rozdmuchanym projektem jest oczywiście miejsce na „Garażowy Serwis Domowy”, czyli pomieszczenie, które w domu nie jest zagospodarowane i pełni rolę przechowalni kartonów po jakimś AGD/RTV. Zasadniczo Roch ma to w planach, ale najgorzej jest się za to zabrać, a sprzątania jest tam na dobry tydzień. Może kiedyś się za to zabierze, ale na rok 2023 i 2024 wymyślił sobie inna rzecz. A dokładnie tę rzecz wymyślił Młody, a Roch podłapał temat i dostrzegł w tym siebie z dawnych lat.
(więcej…) -
Czego Roch na pewno nie zrealizuje w 2024 roku
Postanowienia noworoczne mają to do siebie, że nie zawsze udaje się ich dotrzymać, a w przypadku Rocha ich dotrzymanie graniczy z cudem. Powodów jest wiele, aż za wiele, a Roch za każdym razem analizuje, dlaczego się nie udało. Główną przyczyną jest – oczywiście – brak czasu, bo Roch musi robić wszystko i jeszcze więcej. Tak więc czasu na rower jest bardzo mało, a końcówka roku pokazała, że idzie to w bardzo złym kierunku. Listopad i grudzień to porażka pod względem jeżdżenia na rowerze. W latach poprzednich Roch starał się jeździć niezależnie od tego, czy padał śnieg, czy był mróz albo było słonecznie i wiosennie. Zawsze wpadało kilkanaście wypadów; niektóre krótkie, niektóre długie, ale zawsze było coś. Ten mijający rok, czyli 2023, był najgorszym od kilku lat. I właśnie teraz, w 2024 roku, Roch to zmieni. Napisze czego nie zrealizuje w ciągu roku i dotrzyma tego, tak żeby na koniec kolejnego sezonu móc napisać, że udało się nie dotrzymać postanowień noworocznych.
(więcej…) -
Zima, zima i po zimie
Sezon rowerowy, a tym samym aktywność Rocha, stał się trochę mniej aktywny. To normalne u Rocha, szczególnie że w ostatnim czasie spadł śnieg i zrobiło się niefajnie. Choć w tym roku było nieco inaczej, bo śniegu było na tyle dużo, że dało się po nim jeździć. Nie było chlapy, błota pośniegowego i kilka razy Roch poszedł na rower. Z dwojga złego, jeśli zima ma w ogóle istnieć to właśnie w takiej formie. Dużo śniegu, który jest ubity, lekki mróz, żeby śnieg się nie stopił i w sumie tyle. Tyle wystarczy dla Rocha, żeby móc choć trochę wyjść na rower. Młodemu też taka pogoda się spodobała, więc razem pedałowali, choć łatwo nie było.
(więcej…) -
Wieczorne rowery
Idąc z ciosem, Roch postanowił, że będzie jeździł na rowerze wieczorami. Po mocno kijowym październiku postanowił on, że listopad będzie lepszy, a nawet dużo lepszy. Jednak dzień jest już bardzo krótki, więc pozostaje mu jeździć po zmroku. Na szczęście lampki Roch posiada, choć przednią musi trochę „stuningować”, bo ciągle mu opada. Obejma na gumkę nie koniecznie dobrze trzyma lampkę na swoim miejscu, ale dociśnięcie jej zgrzytem powinno załatwić sprawę. W planach ma wydłużanie dystansów, ale na razie kręci się „dookoła komina”. I tak chce polepszyć swoje jeżdżenie na rowerze, żeby wiosną wejść w sezon jakkolwiek przygotowanym. Jak do tej pory dobrze mu idzie, ale trzeba mieć na uwadze, że śnieg może spaść, a tym samym motywacja do pedałowania.
(więcej…) -
Październiku, ach ty październiku
Rok ma dwanaście miesięcy, w których zawsze znajdzie się czas na rower. Choćby na krótki, takie dookoła komina, albo nawet mniejszy — do paczkomatu i z powrotem. To chyba najkrótszy dystans, jaki Roch przejeżdża rowerem, bo w sumie do najbliższego automatu ma jakieś 450 metrów. Jednak każdy miesiąc miał swoje dłuższe lub krótsze wypady, było ich zależnie od pory roku dużo albo mało. Zresztą widać to po statystykach, które przypominają fale — jest ciepło, są całkiem wysokie, jest zima, to bywają niskie, ale jak nie ma śniegu, to Rochowi raczej nie rzutuje, czy wieje, czy nie. Z reguły pedałowanie Rocha to taka sinusoida, z tym że w październiku pojawił się jakiś błąd i coś nie zażarło. To znaczy, wiadomo co i dlaczego i Roch stara się to naprawić.
(więcej…) -
Centrownica, czyli rozbudowa domowego serwisu
W życiu rowerowym przychodzi taka sytuacja, że coś się zepsuje. Normalna sprawa, się jeździ, to się zużywa i psuje, a dopóki ma się odpowiednie narzędzia, to można się bawić w naprawę. Roch od pewnego czasu, który można już liczyć w latach, sam ogarnia swoje rowery i wraz z kolejnymi naprawami kompletuje swój domowy warsztat rowerowy. Podstawowy zestaw narzędzi skompletował już dawno, teraz przyszła pora na „gadżety” warsztatowe, które jednak umożliwiają bardziej skomplikowane naprawy. Pierwszym takim elementem, który pozwolił Rochowi wejść na kolejny stopień, jest centrownica. Od dawna chodziła za Rochem, ale blokowały go finanse — nie chciał wydawać „fury kasy” na coś, co może mu się nie przydać, ale w końcu — dzięki swoim zleceniom — szarpnął się na jej zakup.
(więcej…) -
Paprocany – Pszczyna – Paprocany
Odkąd Roch skompletował „Rowerowy Zestaw Wypadowy”, czyli pisząc po ludzku, kupił bagażnik rowerowy, świat tras rowerowych stanął przed nim otworem. Do tej pory jak pomyślał o tym, że musi pakować rowery do bagażnika, to dostawał białej gorączki. Inna sprawa, że zapakowanie czterech rowerów jest niemożliwe i nawet kombi nie daje rady. Trzeba by jakiegoś VAN-a mieć na boku, który jeździłby tylko z rowerami, ale taniej wyszło kupić bagażnik i wozić wszystko (no prawie, bo jeszcze jednego brakuje) na dachu. W ten sposób Roch zjeździł już Żelazny Szlak Rowerowy i kilka pomniejszych tras. I tak pedałując, wpadł na pomysł — co prawda nie jest to żadna nowość, bo takich miejsc w Internetach jest od groma — żeby stworzyć jedno miejsce dla wszystkich tras, jakie Roch przejedzie. Ze śladami, danymi i opisem. Taki prywatny „logbook” albo po naszemu „dzienniczek tras”. I to właśnie jest pierwsza trasa, która do niego trafi.
(więcej…)