Autor: Roch Brada

  • Jesienny rower

    Można już zacząć pisać, że jesień nadeszła, albo jeszcze nadchodzi; liście zaczynają żółknąć, kasztany spadają, a rano jest mgła i rosa na samochodzie. To wszystko zwiastuje rychłe nadejście jesieni, ale póki co jeszcze Roch korzysta za okazji do pojeżdżenia na rowerze bo niedługo zostanie mu tylko trenażer i ewentualnie jakiś film albo serial w telewizji. Jednak póki co Roch nie narzeka, a stara się pedałować ile tylko się da.

    I tak dziś, po powrocie z pracy, Roch poszedł do sklepu z Żonką, a w drodze powrotnej wymyślili, że przecież skoro dzieci wybrały się do babci to można iść na rower. I tak też się stało. Chwila wolnego wykorzystana na pedałowanie. Kilometrów wyszło standardowo, czyli około 10, ale dzień też jest sporo krótszy, a i pod koniec przejażdżki Staś zadzwonił, że on już chce iść spać, więc trzeba było zbierać się do domu. Jednak każdy przejechany kilometr jest na wagę złota i może uda się we wrześniu przekroczyć 100 kilometrów. Jeśli nie, to pozostaje trenażer i wtedy na pewno się uda.
    Krótka notka, ale lepsza taka niż żadna.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Podsumowanie sierpnia i plany na wrzesień

    Kolejny miesiąc minął i kolejny raz, po okresie ciszy Roch śpieszy z podsumowaniem. A jest co podsumowywać bowiem sierpień był całkiem rowerowy. Do tego stopnia był rowerowy, że aż udało się wybrać na rower zamiejscowy, czyli przejechać się do Tychów i Pszczyny. Tak więc pedałowania było całkiem sporo, choć plan Roch nie spełnił się w stu procentach. Zakładał on, ten plan i Roch, że uda się dopedałować do stu kilometrów w miesiącu co byłoby najlepszym wynikiem w tym roku, ale wydarzenia nie sprzyjały pedałowaniu, a i w sierpniu Roch trochę częściej się odczulał, ale nie ma co się nad tym rozczulać.

    We wrześniu Roch już powoli myśli o trenażerze, ale jeszcze czeka na pogodę, która zazwyczaj we wrześniu dopisuje. Trenażer w tym roku będzie używany (nie tylko do trzymania roweru) bo bezprzewodowy licznik umożliwia zamocowanie czujnika na tylnym kole, więc odpadają bluetoothy i te inne gadżety. Roch nawet zhakował oprogramowanie Sigmy tak, żeby mógł do istniejących dystansów dodawać zewnętrzne dane, na przykład puls, czy kalorie. Jednak póki co rower stoi w garażu i czeka na weekend i pogodę. Wrzesień pod względem odczulania będzie mniej intensywny więc będzie czas na pedałowanie.

    Na zakończenie oczywiście obrazki statystyk za sierpień:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny raz w Tychach i powód nieobecności

    Po raz kolejny, czyli rok później, Roch umówił się z Koyocikiem na rowerowanie po Tychach, czyli punktem zbiórki były tradycyjnie Paprocany i kierunek na Pszczynę. Co prawda samo rowerowanie było już 3 dni temu, ale Roch przez ten czas miał inne zajęcia, o których napisze za chwilę. Teraz jednak wypada pochwalić się tym, że Roch jadąc do Pszczyny nie zszedł na zawał, kondycyjnie dotrzymywał kroku kompanowi albo to on czekał na Rocha, niemniej jednak tempo było podobne.

    Na rynku w Pszczynie odpoczynek i powrót do Tychów tą samą trasą. Potem jeszcze tylko powrót do domu i można było dalej malować pokój dziecięcy. Bo to właśnie Roch robił przez ostatni tydzień. W końcu nadeszła ta motywacja żeby ruszyć się z miejsca i zacząć coś robić. Dzieciory miały ciemno w pokoju, poza tym podłoga się już rozpadała. Teraz mają jasno i nową podłogę. Rowerowo Roch nie ustaje w bojach i co chwilę gdzieś pedałuje. Na razie najdłużej jeździł w Tychach, ale może niedługo znowu coś się przepedałuje.

    Na zakończenie zapis tyskiego pedałowania:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stare śmieci to już tylko śmieci

    Niedawno temu Roch postanowił, ze zabierze rower do samochodu i po pracy pojeździ trochę po starych śmieciach. Długo się nie składało, ale w końcu Roch zapakował rower i poszedł pojeździć. Tym razem chciał pojechać w drugą stronę, czyli w stronę Pniowca. Kierunek Rept, czy Dolomitów miał już rozpoznany, a ten nadal od lat tkwił w zapomnieniu.

    Gorąco niemożebnie, ale w lesie przecież jest cień więc Rochowi nie będzie przesadnie gorąco. Dojechał więc on do Puferek, skręcił w las i pomknął przed siebie. Jednak jego radość długo nie trwała. Po kilkuset metrach zobaczył, zamiast ścieżki leśnej, szeroką i lśniącą trasę wyłożoną tłuczniem. Maskara dla Rocha i jego kół. W dodatku tłuczeń nie był ubity i nie dało się jechać. No nie dało.

    I tak właśnie stare śmieci zostały już tylko śmieciami. Dla Rocha na chwilę obecną bardziej liczy się eksploracja Częstochowy niż zwiedzanie starych śmieci. No cóż, postępu Roch nie zatrzyma. Trzeba szukać innych miejsc, ale już na miejscu, czyli w Częstochowie. Na pewno są fajne tereny do jazdy takie jakby choć Las Aniołowski.

    Co do samej jazdy to źle nie było, poza upałem, Roch pedałował bez większego wysiłku, kondycja znikoma bo znikoma, ale jest. Następna jazda rowerowa już po Częstochowie. Chyba, że Rocha coś tknie i pojedzie przez las na Chechło, ale to dopiero jak Roch odpocznie trochę od wożenia roweru. Na miejscu też da się jeździć. Trzeba dostosować sytuację do oczekiwań, a nie oczekiwania do sytuacji.

    Na zakończenie podsumowanie pierwszego wyjazdu w sierpniu:

    I podsumowanie lipca, czyli porcja statystyk:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowy weekend

    W końcu, w końcu i jeszcze raz w końcu nie pada. Ostatnie tygodnie to był jakiś kosmos z tymi opadami. Roch wyjeżdżał do pracy, padało. Wracał z pracy to znowu padało. Nie dało się nic zrobić, bo padało. Dzieciory w domu robiły Sajgon, Wietnam i Afganistan. Do tego stopnia, że aż Roch nie wytrzymywał. W końcu jednak pogoda się uspokoiła i temperatura poszybowała do dobrych 30°C. To też jest niezła ciekawostka, że w ciągu jednego popołudnia temperatura poszła w górę o dobre 15 stopni.

    Tak czy inaczej jest ciepło i niech tak będzie jak najdłużej. Teraz można pedałować z dziećmi, można z nimi wyjść na dwór i w końcu mają co robić. Co prawda dalej robią Sajgon, ale Wietnam już ciut mniejszy jest. Pustynna Burza chwilowo wyhamowała. Skoro więc pogoda się polepszyła to Roch w końcu mógł pójść na rower. Z rodzinką pojechali standardową trasą. Oczywiście pod drodze lody i atrakcja w postaci triathlonistów w Częstochowie. Aleje przywitały rowery szosowe wysokimi krawężnikami. Jeden nawet z uczestników złamał koło \”wskakując\” na taki krawężnik.

    Po zjedzeniu porcji lodów dzieciory były na tyle ochłodzone, że mogły wracać do domu. Później drzemka Stasia, wizyta u babci i tak minął dzień. Niestety na koniec dnia pojawiła się Pustynna Burza, więc było szybkie kąpanie i jeszcze szybsze zasypianie, ale nic dziwnego, dziesięć kilometrów na rowerze robi swoje.
    Na zakończenie oczywiście obrazek z nowych statystyk i licznika urodzinowego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Na koniec amatorski filmik.

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=BtwdkUp8XAU]
  • Coraz więcej na rowerze

    Owszem, nie są to jakieś długie dystanse, ale przecież liczy się to, że jeździ się na rowerze a ilość kilometrów już jest drugorzędną sprawą. Z takiego właśnie założenia wychodzi Roch i pedałuje sobie a to 2 km z dziećmi do sklepu, a to 7 z Miśką do apteki, a to 5 na wycieczce rowerowej z Rodzinką, a czasem i nawet 20 z Żonką jak dzieci wybiorą babcię.

    I tak ilość kilometrów przyrasta, ale w podsumowaniu rocznym trzeba będzie trochę się nakombinować, bowiem część z kilometrów jest na starym liczniku, część na Stravie, a reszta już tylko na nowym liczniku, który ma nawet własne statystyki, więc Roch już nie potrzebuje zupełnie serwisów rowerowych. Poza Endomondo, ale to dlatego, że dawno temu dostał konto PRO w jakiejś promocji i musi zachować ciągłość posiadania konta.

    Co do rowerów to w tym tygodniu raczej ciężko będzie coś wymyślić ciekawego. Poza oczywiście przejażdżkami z dzieciorami zapowiada się intensywny środek tygodnia. Może pod koniec Roch weźmie rower z sobą, ale to jak już załatwi mechanika, okulistę i weterynarza bo to właśnie w tym tygodniu Roch będzie robił. W Lipcu Roch już przejechał 37 kilometrów. W większości z dziećmi, ale odkąd Roch ma zapięcie rowerowe to coraz częściej zapuszcza się do centrum rowerem.

    Jest mniejszy problem z parkowaniem. Wystarczy bowiem kawałek słupa, czy stojaka rowerowego i można zapinać rower, a z dołączoną linką to i trzy rowery można zapiąć. Gdyby ktoś pytał co kupić, to można kupić na przykład takie: MAGNUM Zapięcie rowerowe 3003 U-LOCK. Może ciut drogie, ale można zapiąć kilka rowerów. No i ten podświetlany kluczyk.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Jeden z ostatnich wypadów:

  • Prezent urodzinowy – rowerowy oczywiście

    Jak powszechnie wiadomo, albo i nie, Roch obchodzi urodziny dopiero w sierpniu, ale tradycyjnie o prezent urodzinowy zaczyna marudzić kilka miesięcy wcześniej. Nie inaczej było i tego roku. Roch zapragnął mieć lepszy licznik, taki który pokazywałby godzinę i kadencję bez udziału telefonu. Wszelkiego rodzaju GPSy to dla Rocha ostateczność bowiem jak ma coś działać dokładnie to musi być czujnik na kole, który wysyła impulsy do licznika. Tak było, tak jest i tak będzie. Więc Roch wszelkimi znanymi sposobami udowadniał Żonce, że ten nowy licznik jest mu niezbędny, a stary jest dobry, ale nie pokazuje godziny.

    W końcu Żonka ugięła się, bo miała zwyczajnie dość marudzenia Rocha, i sprawiła Rochowi prezent na dwa miesiące wcześnie. Od tej pory Roch ma licznik nie tylko z zegarkiem, ale ma nawet NFC żeby zgrywać dane do telefonu. Do tego ile oszczędził paliwa jeżdżąc rowerem i kilka innych bajerów, jak na przykład statystyki w samym liczniku. I oczywiście zegarek, a w gratisie podświetlenie i czujnik kadencji. Wypas normalnie, a w dodatku wypas bezprzewodowy. I tak Roch sprawił sobie urodziny dwa miesiące wcześniej, ale za to ma więcej czasu na testowanie licznika, który jest przefajny. Teraz już zupełnie może powiedzieć Stravie \”do widzenia\” bo ma gdzie i jak gromadzić statystyki.

    Poza tym, że Roch sprawił sobie kolejny (nie)potrzebny gadżet rowerowy to rowerowo jest dobrze. Może nie tak jak w zeszłym miesiącu, ale jest dobrze. Powrót do życia po wakacjach był dla Rocha bardzo ciężki, ale w końcu udało mu się wrócić na właściwe tory. Tak więc rowery są z dziećmi oczywiście, ale są. Roch pedałuje coraz dalej i coraz dłużej. W planach ma wyprawę na stare śmieci, czyli do Tarnowskich Gór, ale jeszcze nie wie kiedy.

    Niestety, ale pogoda nie sprzyja planowaniu takich wypadów, więc trzeba czekać na jakieś zdecydowane ocieplenie, ale tego co było w Gracji i tak nic nie przebije. Tak więc Roch jeździ, gromadzi statystyki w nowym liczniku i może nawet robić takie zgrabne raporciki:

    Tak więc na blogu znowu pojawią się nowe obrazki, ale już do tego powinniście się przyzwyczaić.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Statystyki miesięczne też można generować. Na koniec lipca planowana jest ich premiera.

  • Tydzień minął, pora wrócić na rower

    Jak już pewnie wiadomo Roch miał tydzień wakacji z dala od elektroniki (nie licząc aparatu) i tego całego zgiełku. Stała temperatura w okolicach 27°C, słońce, inny klimat i morze. To egejskie oczywiście, czyli – nie bójmy się tego słowa – ukochane miejsce Rocha. Tak, Roch razem z dzieciorami i Żonką pojechali do Grecji. Po raz kolejny Hellada pozytywnie zaskoczyła Rocha i utwierdziła w przekonaniu, że kolejne wakacje będą równie udane co te poprzednie, a Grecja jeszcze nie raz pokaże swoje piękno.

    W tym roku Roch zwiedzał Kassandrę, to pierwszy \”palec\” z trzech na półwyspie chalcydyckim. Pozostałe to Sithonia i Athos. Co prawda na drugim palcu, czyli Sithonii też Roch był, ale tylko przejazdem, a w zasadzie przepływem w drodze na Toroneos. W tym roku Roch odwiedził sporo miast greckich, m.in Pefkochori, Neos Marmaras. Wakacje bombowe, do tego jeszcze dzieciom bunt wyjazdowy osłabł, ale jeszcze nie przeszedł. Jednak po kilku dniach i Staś przekonał się do morza. Michasia szalała w wodzie, Staś budował zamki z piasku i zakopywał samochodziki tak skutecznie, że pewnie coś w piachu zostało.

    Ogólnie było superowo, aż nie chciało się wracać. A po powrocie aż chce się jechać znowu do Grecji. Tak czy inaczej Roch już wie gdzie za rok (a może i wcześniej) pojedzie.

    Αντίο Grecjo!

    * * * *

    Kiedy już Roch otrząsną się z szoku temperaturowego i pogodowego postanowił, że pojeździ trochę na rowerze. Oczywiście z dzieciorami bo i im tego brakowało. Więc jak tylko deszcz nie pada to Roch pedałuje. Kilometrów przybywa coraz więcej, może w czwartek uda się pojeździć po starych śmieciach, czyli rower pojedzie z Rochem do pracy.

    Ogólnie Roch rozkręca się i wraca do życia. Rower w tym bardzo pomaga.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Widoczek na zakończenie:

  • Tydzień przerwy

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower w mieście nabrał sensu

    Od dawien dawna Roch powtarzał, że roweru nie spuści z oka więc wszystko co miał załatwić w centrum czy to Tarnowskich Gór, czy Częstochowy załatwiał jadąc tam samochodem. Szukał miejsca do zaparkowania, potem szedł, wracał, stał w korkach i tak dalej. Odkąd jednak kupił zapięcie to coraz częściej zapuszcza się do miasta rowerem. Jedynie musi znaleźć solidny kawał czegoś do czego może przypiąć rower. Odpada stanie w korkach, płatne strefy a plusem jest zdrowie, kondycja i ruch.

    W weekend też musiał podskoczyć do sklepu, więc zamiast samochodu zabrał rower, zapięcie i plecak na zakupy. Samo zdrowie, no może poza tym co kupił i w plecaku wiózł, ale różnica w kaloriach powinna wyjść na zero. Od ostatniej notki nie minęło dużo czasu, a zguba już się znalazła. Staś położył go w swoim sklepie i zapomniał o nim, ale Żonka go znalazła. Zatem nagroda należy się Żonce.
    Na zakończenie zdjęcie cudownie odnalezionego:
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Najlepszy okres rowerowy Rocha

    Ale też nie najlepszy okres blogaskowy, ale tak to już jest, że jak Roch pojeździ na rowerze to później jeszcze musi pogolać trochę, pogrzebać w piachu, iść na spacer, potem jeszcze na rowerek z Stasiem i jak już może siąść i napisać notkę to zasypia w pokoju dzieci albo na łóżku z głową podpartą poduszką. A miałby o czym pisać, bo maj pod względem pedałowania był jednym z lepszych w ostatnich latach. Wszystko to zasługa tego, że dzieciory i Żonka są rowerowi i nie ma problemu z tym, żeby iść na rower.

    Rower na plaży. Brakuje tylko parawanu.

    Zmiana godzin pracy wyszła na plus, Roch teraz wraca i jeszcze ma okazję popedałować. Dodatkowo odkąd zainwestował w porządne zapięcie rowerowe nie ma już oporów żeby pojechać do miasta rowerem zamiast samochodem. Co prawda Roch pod namową (no bo twój rower jest drogi) W. kupił zapięcie pancerne i teraz przypina rower do czegoś stałego, Nie ma problemu żeby iść do sklepu czy do apteki. Zapięcie ma jeszcze fajną linkę, którą można opleść resztę rowerów więc na placu zabaw wszystko jest solidnie zabezpieczone.

    Dziś na przykład Roch pojechał rowerem do apteki, przypiął go do słupa, kupił lekarstwa i wrócił do domu. Samo zdrowie, poza lekarstwami, ale leczyć się trzeba. Poza tym, że pojechał do apteki, to jeszcze poszedł na rower z Rodzinką i to dwukrotnie, bo rano i wieczorem. Cały dzień pedałowania zamknął się dla Rocha w 30 kilometrach. Pewnie byłoby ich trochę więcej, ale licznik Rocha zgubił się w niewyjaśnionych okolicznościach, więc musi posiłkować się GPSem, a to jak wiadomo dokładne nie jest. Jednak za znalezienie licznika Roch wyznaczył nagrodę, więc pewnie się znajdzie za łóżkiem, albo w zabawkach dzieci.

    Na zakończenie szybki podgląd rowerowego maja, bo to, że Roch nie wrzuca tutaj śladów nie znaczy, że nie spisuje kilometrów z licznika, który się zgubił. Jak się nie znajdzie, to Roch zapowiedział, że kupi nowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy rower po pracy

    Blogowe zaniedbania Roch są godne potępienia, ale na swoje usprawiedliwnie ma to, że na rowerze jeździ, czego dowodem są wpisy z licznika, które Roch gramodzi w popularnym serwisie, a które z racji tego, że Roch najczęściej jeździć z dziećmi są prywatne. Tak czy inaczej Roch może pochwalić się tym, że przejechał w maju już 115 kilometrów, a dziś dołożył do tego kolejną cegiełkę.

    Jak już pewnie wiadomo Roch skorzystał z możliwości zamiany godzin pracy i teraz jeździ godzinę wcześniej do pracy, ale i wraca godzinę wcześniej. Ten sprytny zabieg miał na celu umożliwienie Rochowi zabrania roweru do pracy i pojeżdżenia po starych śmieciach. Jednak do tej pory Roch albo wracał prosto do domu bo dzieci chciały się bawić, albo trzeba było jechać do sklepu, czasami też trzeba było pojechać do Mamy do Tarnowskich Gór albo pogoda nie dospisywała. Jednak dziś w końcu wszystko udało się tak poukładać, że Roch miał godzinkę na pedałowanie.

    Żeby nie tracić czasu to po wyjściu z pracy od razu wypakował rower z bagażnika, założył buty i plecak i pojechał. Plan miał prosty: dojechać do Sportowej Doliny, ale nie chciał jechać zwykłymi drogami. Zainstalował on zatem nawigację rowerową, która miała prowadzić do celu, ale po dłuższej chwili okazało się, że to nie jest zbyt dobry pomysł. Koniec końców pojechał ścieżakmi rowerowymi i dojechał. Jednak te wszystkie gadżety nawigacyjne są do bani. W telefonie tylko Spotify, a reszta to już jazda na pamięć.

    Ogólnie wyszło 15 kilometrów po pracy. Godzinka na siodełku choć następnym razem Roch spożytkuje ją lepiej. Nie będzie się grzebał w nawigacjach. Właczy jedynie muzykę i pojedzie przed siebie. Jedynie Google Maps działało, ale z włączonym ekranem, a Roch tak nie chce. Koniec końców udało się pojeździć i o to chodzi w tym wszystkim. Niedługo weekend więc pewnie też jakieś wycieczki rowerowe Roch odbędzie. I kilometry lecą.

    Chyba Roch rozjeździł się na dobre. Co prawda nie ma tego tyle co kiedyś, ale też warunki są inne. Jednak ile Roch da radę to będzie pedałował bo co by nie mówić to Roch bez kręcenia długo nie wytrzymuje. Tak więc może w przyszłym tygodniu Roch znowu po pracy pojeździ na rowerze. W weekend to już na pewno będzie pedałowanie. Trzeba przejechać się nową ścieżką wzdłuż Częstochowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Dowód pedałowania:

    PS2:
    Ten wpis jest 1300 wpisem na blogasku.

    from celebrate GIFs via Gfycat