Autor: Roch Brada

  • Nowy rok, nowy rower

    To już chyba stało się tradycją, że w okolicy maja / czerwca Roch dzwoni do zaprzyjaźnionego W. i umawia się z nim na biznesy. Nie inaczej było i w tym roku. Roch zobaczył, że Michalina już za często wstaje z siodełka i stwierdził, że to dobry czas na podniesienie go o kolejny centymetr albo i dwa. Jednak tym razem Roch zdziwił się bowiem rurka vel. sztyca odkryła przed Rochem napis \”minimum\”. Niczym system TAWS w samolocie Roch  poczuł, że zbliża się niebezpiecznie do terenu zwanego kontem.

    I tak się stało. Kolejny rower stoi w garażu, a Miśka zachwycona bo w końcu ma rower z przerzutkami i w ogóle jest on kochany (pomimo, że nie jest różowy). Codziennie chce jeździć na nim. Dziś nawet chciała zrezygnować z basenu żeby tylko na nim pojeździć. W końcu udało się pojechać rano na basen, a popołudnie należało do roweru. A skoro ma przerzutki, a w zasadzie przerzutkę, bo tylko z tyłu ma biegi to odpadło Rochowi holowanie jej pod górkę.

    Staś dostał na zachętę licznik rowerowy, ale zrobił z niego telefon komórkowy i dzwoni do babci i dziadka. Jednak i on ma żyłkę rowerową mimo, że jeszcze nie przekonał się do swojego pedałkowego rowerku. Jednak Roch jest cierpliwy i w końcu Staś też będzie pedałował. Równowagę już doskonale utrzymuje na swoim odpychanym rowerku. I tak cała dwójka dzieci załapała bakcyla rowerowego od Rocha. To muszą być geny. Te dobre geny oczywiście.

    I dziś na przykład Michalina ze Stasiem przejechali 7 kilometrów, postój na lody i z powrotem do domu. Wieczorem jeszcze mała przejażdżka i wszyscy grzecznie poszli spać. Jutro może też się uda popedałować, ale to jedna wielka niewiadoma jest. Jeśli się uda to Roch oczywiście o tym napisze.

    Na zakończenie zdjęcie nowego roweru:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie majówki, a działo się, oj działo

    Majówka ma się ku końcowi, dziś ostatni dzień wolnego (kto ma ten ma) i zostaje już tylko weekend na pedałowanie. Tak czy inaczej do dziś działo się sporo pod względem rowerowym u Rocha. W zasadzie każdy wolny dzień (Roch w tym roku pracował pomiędzy dniami wolnymi) spędzał lub spędzali na rowerach. I tak z samej majówki wyszło 40 kilometrów. Większość z nich przejechane z dziećmi, a najdłuższy wypad to 10 kilometrów, które Miśka przejechała sama. No ale wypad na lody motywuje bardzo mocno.

    Jednak najdłuższy z najdłuższych wypadów Roch zaliczył wczoraj z Żonką, z którą pojechał zobaczyć jak tam idą prace przy budowie autostrady. I \”przecinka\”, bo tak Roch nazywa wjazd na autostradę już jest gotowa do tego ścieżki, chodniki i pasy zieleni. Wszystko wygląda doskonale, a po ścieżce jedzie się idealnie. Równa, asfaltowa i szybka. Jednak powrót do domu był szybki bo zaczęły się zbierać burzowe chmury. I pod wieczór lunęło deszczem, ale wypad zaliczony do bardzo udanych mimo, że burza i deszcz. W dodatku Roch znalazł sklep, w którym usłyszał, że nie zapłaci 2.50 PLN kartą bo płatności kartą od 10 PLN. Tak, jeszcze takie sklepy są.

    Majówka, mimo, że pracująca dla Rocha, okazała się całkiem rowerowa. Najważniejsze, że dzieci są rowerowe, choć Staś jeszcze nie przekonał się do rowerka z pedałkami, ale na odpychanym daje sobie doskonale radę. Z górki już nawet nogi podnosi i \”buja się\” więc pewność i równowagę ma obcykaną. Teraz tylko wygrać z upartością i oporem. Pierwsze dwa dni zmiany czasu pracy dla Rocha są obiecujące, bo po powrocie z pracy ma godzinę ekstra, a więc wycieczki rowerowe będą częstsze, a nawet po pracy wypad w stare okolice będzie bardziej możliwy. Samochód zostanie na parkingu, a Roch przepedałuje się po okolicy i wróci po samochód.

    Na zakończenie zdjęcie rowerów. Z wypadu na lody.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower z Miśką

    Oczywiście kolejny raz jak Roch zapomniał o notce. Po tym jak zmobilizował się do w miarę regularnego pedałowania (w zasadzie został zmobilizowany przez Żonkę) teraz musi zająć się harmonogramem notek. Niemniej jednak Roch pedałował w niedzielę, ale tym razem tylko z Miśką. Staś postanowił, że pójdzie spać i nic go nie odciągnęło od tego zamiaru.

    Nic dziwnego ponieważ rano pojechali na wycieczkę. Co prawda do celu nie dojechali, ale zamek też był fajny. Na miejscu dzieciory zjadły obiad i wrócili do domu. Staś już nie dał rady i zasnął, a Michalina chciała jeszcze iść na wycieczkę rowerową. No więc Roch wsiadł na rower i pojechał wraz z nią na przejażdżkę.

    Przejechali razem nieco ponad 4 kilometry, ale za to Miśka pod każdą górkę wjeżdżała sama, nawet nie chciała Rocha pomocy. Stwierdziła, że chce trenować nogi, więc sama pedałowala pod wszystkie górki. Po powrocie do domu zaległa na łóżku. I nic dziwnego, Roch też poczuł te podjazdy.

    Na zakończenie zdjęcie zamku:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zaległości w pisaniu, ale nie w pedałowaniu

    Tym razem Roch jest usprawiedliwiony w połowie albowiem zapomniał tylko napisać notkę, ale materiał do wpisu jak najbardziej jest zebrany, czyli jednym słowem Roch jeździł na rowerze. Co prawda w weekend, ale przecież wtorkowa notka nic nie psuje w sobotnim i niedzielnym pedałowaniu. I tak w sobotę Roch z Żonką i dzieciorami pojechali do chorzowskiego ZOO żeby spędzić czas na świeżym powietrzu. Celem dla Miśki były pingwinki, ale musiała się zadowolić sówkami. Staś zadowolił się Rochem i tym, że go nosił i w ogóle, że mógł z Rochem robić co chce.

    W niedzielę był dzień regeneracji, czyli na rowerach Roch z dziećmi i Żonką jeździł trochę, raczej w ramach relaksu niż wycieczki rowerowej. Jednak był to pierwszy raz kiedy Staś pojechał na własnym rowerku razem z Rochem. Zaufanie to podstawa, ale Roch trochę bał się, że poniesie go ułańska fantazja i wyjdzie mu na ulicę. Jednak nic takiego się nie stało. Wspólna przejażdżka była bardzo udana i Staś pokazał, że jednak nie zawsze wychodzi z niego szogun.

    I tak, według tego co różne statystyki podają, Roch w kwietniu, a w zasadzie jego połowie, przejechał już 50 kilometrów, a to jeszcze nie jest ostanie słowo Rocha w tym miesiącu. Może uda się przejechać w jednym miesiącu 100 kilometrów, a to już byłoby dla Rocha niezłym wyczynem (patrząc na ostatnie lata). Żeby zwiększyć swoje szanse Roch nawet przesunął godziny pracy na wcześniejsze żeby mieć więcej czasu na pedałowanie.

    Na zakończenie zdjęcie z ZOO. Roch w ciąży spożywczej, ale pracuje nad rozwiązaniem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowy weekend z Żonką

    Cały poprzedni tydzień, nie licząc świątecznego poniedziałku, Roch spędził w pracy. Za oknem miał widok zbliżającej się wiosny, czyli słońce i zieleń, a on musiał siedzieć w pracy. Odliczał więc dni i godziny do weekendu bo wiedział, że będą przejażdżki rowerowe a może nawet coś dłuższego. Samotnie albo jeszcze lepiej z Żonką. Kiedy nastał weekend Roch z Żonką wrócił do tradycji sobotnich basenów z dzieciorami bo im już było tęskno za wodą.

    Po powrocie dzieci zapragnęły babci i dziadziusia, więc poszły \”na górę\”, a Roch z Żonką wykorzystali ten czas na pedałowanie. Co prawda czasu nie było za dużo albowiem babcia miała umówione spotkanie, ale zawsze to 45 minut na rowerze. I dzieci zdążyły w tym czasie zjeść babciny rosołek i popchnąć to paczką Rafaello. Po powrocie Roch rozpalił im ognisko i tak zakończyła się sobota.
    W niedzielę, czyli dziś, było jeszcze lepiej; rano pojechali zobaczyć motocykle, które zjechały się na inaugurację sezonu motocyklowego, a popołudniu babcia zobowiązała się do tego, że weźmie dzieci na lody, więc kolejne chwile z możliwością pedałowania. Tym razem dłuższego, ale z Żonką oczywiście. Korzystając z kolejnej okazji na pedałowanie Roch z Żonką pojechali do Lasku Aniołowskiego, później do centrum i w końcu do domu. Dzieciory leżały wymęczone, ale zadowolone bo babcia zabrała ich na lody, potem na ogródku siedzieli, a na koniec włączyła im bajki. Jeszcze tylko szybkie mycie i lulu bo już same wołały, że chcą spać.
    Ogólnie takie pedałowanie jest korzystne dla wszystkich. Roch spędza czas z Żonką, dzieci nasycają się babcią, a babcia nie narzeka. Dla ścisłości – Roch z Żonką również zapewniają dzieciom ogrom rozrywki, ale że blog koncentruje się wokół (powrotu do) roweru to wychodzi tak, że dzieci idą do babci w sobotę i wracają w niedzielę. A to nie do końca tak jest, ale nie o tym Roch ma zamiar pisać. Dobrze, że Żonka organizuje czas tak, że każdy ma coś dla siebie. Na zakończenie zdjęcie roweru:
    Ostatnio jest mocno wykorzystywany.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Rowerowy drugi dzień Świąt

    Pogoda jak na okres wiosenny średnio zachęcała, szczególnie że dziś do południa padał w Częstochowie śnieg, a później deszcze. Jednak od południa zrobiło się pięknie i aż chciało się iść na rower. Po tym jak Roch położył Stasia na drzemkę zasiadł w fotelu i już miał nie robić nic, ale przyszła Michalina i zapytała czy pójdą na rower. Rochowi nie trzeba mówić dwa razy. Ubrał się, założył buty i poszedł z Miśką na rower.

    Michalina prowadziła i wyszło całkiem sporo kilometrów i przede wszystkim Michalina zaczęła zjeżdżać z górek. Kilka zjazdów i kilka podjazdów i pojechali w kierunku domu. Na miejscu okazało się, że po tym jak Roch wyszedł z domu to Staś obudził się i też chciał iść na rower. I tak spotkali się wszyscy w jednym miejscu, czyli pod bramą. Szybkie ustalanie gdzie jadą i już można było pedałować. Jeszcze tylko Roch musiał opanować focha Michaliny, ale udało się i dała się przekonać, że jeszcze da radę pojechać. Michalina miała w nogach już dwa kilometry i całkiem niezłą ilość podjazdów.

    Na wspólną wycieczkę udali się pooglądać nowe stacje rowerów Częstochowskich, które można wypożyczyć, ale o nich Roch napisze w swoim czasie. Pod koniec wycieczki Michalina już była zmęczona i Roch musiał doholować ją do domu. Pod bramą miała już siedem kilometrów. Jednak po zejściu z roweru odzyskała siły i sprawność. Na ogródku szalała, a Żonka wymyśliła że fajnie byłoby zrobić ognisko i upiec kiełbaski nad ogniem. Roch rozpalił ognisko, co wcale nie było takie proste bowiem wiatr skutecznie gasił Rochowe ognisko. W końcu udało się odpalić wszystko i dzieciory były zachwycone ogniskiem do tego stopnia, że na najbliższą sobotę Roch musi ponownie odpalić ognisko.

    Pod wieczór wróciła Babcia z Dziadkiem i dzieciory poszły z wizytą i na pierwszą kolację. Korzystając z tego Roch z Żonką poszli na rower. Początkowo mieli jechać tylko na stację po przekąski, ale okazało się, że z tego wyszło całkiem dobre pedałowanie. Kilometrów przybyło i Rochowi stuknęło całe 14. Takie rowery to Roch rozumie bo i dzieci zadowolone i Roch syty bo pojeździł szybciej i dalej. Sezon się zaczyna, Roch ma zalecone minimum dwa rowery w ciągu tygodnia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I po awarii. Z wiosną w tle

    Długo Roch nic nie pisał, ale też nie było o czym pisać. Rower u W. został celem naprawy hamulca. Co prawda początkowo Roch nie myślał, że aż tak bardzo się skomplikuje, ale diagnoza W. nie pozostawiła cienia nadziei; to jest ostatni sezon hamulców. Co prawda W. stanął na rzęsach żeby go uruchomić i dokonał niemożliwego, ale kolejna awaria skończy się śmiercią pacjenta. I tak Roch ma nowy cel, czyli kupić nowe hamulce, ale póki te działają to Roch spokojnie gromadzi fundusz hamulcowy na poczet przyszłych inwestycji.

    Rower Michaliny też przeszedł serwis u W. I od tego momentu Michalina nie schodzi z roweru. W poprzednim sezonie Młoda pod koniec lata już nie chciała jeździć na wycieczki, tylko wkoło domu i nigdzie dalej. Okazało się, że tylne koło było głównym winowajcą. Po serwisie u W. Michalina nie schodzi z roweru, a przez weekend były już dwie wycieczki i to bynajmniej nie dookoła domu. I sama wjeżdżała pod górki. Ogólnie mówi, że teraz lubi jeździć na rowerze. A wszystko dzięki zaprzyjaźnionemu W.

    Skoro już Roch wspomniał o weekendzie to pogoda iście wiosenna. Do tego stopnia, że dziś i wczoraj aktywnie pedałowali na przejażdżkach. Michalina razem ze Stasiem i Żonką przejechali jakieś 8 kilometrów. Poza tym Staś intensywnie trenuje na swoim rowerze utrzymywanie równowagi. Idzie mu doskonale. Weekend należy uznać za doskonale spędzony. Co więcej na koniec dnia dzieci poszły do babci i Roch mógł popedałować wspólnie z Żonką. Przejechali razem 10 kilometrów, a z poranną wycieczką wyszło łącznie 14 kilometrów.

    Oby tak dalej. Pogoda dopisuje, sprzęt naprawiony więc można pedałować. A najważniejsze jest to, że wszystkim się to podoba. Więc nie ma zmuszania kogokolwiek do wsiadania na rower. Na zakończenie prawie grupowe zdjęcie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Inauguracja sezonu z awarią w tle

    Co prawda to nie jest pierwsza inauguracja sezonu, bo pierwsza była wraz ze Stasiem kilka dni temu, ale ta miała być tą długą, wręcz epicką i po części tak się stało. Historia ta ma początek po obiedzie i po tym jak Staś poszedł na swoją popołudniową drzemkę. Roch, za namową Żonki, poszedł na rower. Michalina nawet nie zauważyła, że Roch się wybiera na rower i jedyne co od niego chciała to to żeby zrobił jej samolot z papieru. Kiedy Roch już złożył samolot (a Roch robi nie byle jakie samoloty z papieru) mógł iść na rower.

    Wsiadł na rower od razu (odpadły czujniki, a słuchawki same się z telefonem łączą) i pojechał na zaplanowaną wyprawę, czyli na inaugurację sezonu. Chciał przejechać jakieś 30 kilometrów i tyle liczyła trasą którą chciał pojechać, ale wtedy sytuacja się skomplikowała. Po jakichś 10 kilometrach, które Roch pokonał w iście mistrzowskim tempie i bez większego wysiłku nagle coś odłączyło nogi od reszty Rocha.

    Pedałowało się tak ciężko, że Roch musiał stać na pedałach. Jednak coś się nie zgadzało, bo droga w tym miejscu była płaska jak stół, nie było nawet krztyny górki, a pedałowało się coraz ciężej. W końcu Roch zaczął wątpić w swoją kondycję i już miał wieszać rower na haku kiedy coś go olśniło. To przecież może być awaria; ale awaria czego? Zszedł więc Roch z roweru i zaczął kręcić tylnym kołem, które ani drgnęło. Załapał więc Roch za hamulec, który był twardy jak mięśnie Schwarzeneggera. Okazało się, że hamulec zapowietrzył się i to było przyczyną nagłego spadku prędkości.

    Początkowo Roch chciał upuścić trochę płynu hamulcowego, ale koreczek tak bardzo nie chciał wyjść, że Roch chyba go uszkodził. Koła nie wyjmował bo pewnie już by go nie włożył. Jedyna deska ratunku to telefon do Żonki z pytaniem, czy przyjedzie. Sytuacja się dodatkowo skomplikowała bo dzieciory chore i nie za bardzo Roch chciał je angażować w całą akcję ratunkową, ale z drugiej strony nie ma z kim ich zostawić bo zarażają, więc babcia odpada.

    Koniec końców dzieciory wzięły udział w akcji ratunkowej; Stasiowi się podobało bardzo, a Michalina poszła spać, więc jej pewnie było obojętne czy i jak Roch wróci do domu bo przecież już jej zrobił samolot z papieru. Kolejną komplikacją było to, że Staś spał, więc Roch musiał poczekać aż wstanie. Jako, że to pierwsza niedziela z zakazem handlu Roch nie miał żadnego problemu żeby znaleźć otwarty sklep i kupić coś na ochłodę. Nawet udało mu się zapłacić kartą, bo gotówki oczywiście nie miał. A bankomat było znaleźć trudniej niż otwarty sklep. Po parunastu minutach zjawiła się Żonka i nastąpiła kolejna komplikacja. Klocki tak mocno trzymały koło, że Roch nie mógł go wyjąć bez używania siły, ale w końcu udało się je wyjąć i można było wkładać rower do bagażnika. Staś oczywiście zadowolony, Michalina dalej spała.

    To drugi raz w całej historii rowerowej kiedy po Rocha przyjeżdżał wóz techniczny. Wracając do domu Roch popadł w refleksję nad tymi inauguracjami sezonu. Każda kończy się jakąś awarią. Nawet Żonka powiedziała, że jak szła z Rochem na rower po raz pierwszy to zawsze wracali na piechotę. W tym roku akurat wracali wozem technicznym. Kiedy dojechali do domu Roch przepakował rower z jednego bagażnika do drugiego i jutro przed pracą podjedzie do W. żeby naprawił Rochowi rower, a przy okazji zrobił przegląd rowerku Michaliny żeby nie musiała wzywać wozu technicznego podczas swojej inauguracji.

    Tak więc historia okazała się całkiem ciekawa i z leniwego popołudnia zrobiła się całkiem ekscytująca akcja ratunkowa. Żeby pokazać powagę sytuacji Roch złamię zasadę i pokaże ślad GPS, bo coś go podkusiło żeby dziś go zapisać:

    Drogi powrotnej Roch nie zapisywał. Na zakończenie pozostaje pokazać zdjęcie dwóch bagażników. Jutro rowery jadą do W. i pod koniec tygodnia Roch ma nadzieję, że przejedzie jeszcze raz tą samą trasę już tym razem bez niespodzianek.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Miesiąc minął na chorobach. I jednym rowerze.

    Roch zaczyna bić rekordy w milczeniu, ale ostatnio nie miał głowy do pisania. Od stycznia ciągle coś się działo. A to Michalina się rozchorowała, a to Roch zaniemógł na jakąś tajemniczą infekcje, aż w końcu dzieciory zapadły na ospę. Oboje i równocześnie zostały obsypane plamkami, choć na ten czas mają ich niewiele.
    I tak się u Rocha kręci. Od poniedziałku Roch zaczyna jeździć do pracy po L4, które było najdłuższe ze wszystkich, które Roch miał, a było ich całe dwa. Kiedy już mógł oficjalnie jeździć na rowerze to nie mógł nie skorzystać z pogody jaka ostatnio rozgościła się nad Rochem. Piękne słońce, ciepło i w końcu można mówić że idzie wiosna.
    Pierwszy rower był ze Stasiem; Michalina poszła do przedszkola, a Roch z Żonką i Stasiem poszli na rower. Jednak Staś szybko odleciał i trzeba było im wracać do domu. Korzystając z okazji Roch pojechał umyć auto z zimowej soli.

    Udało mu się uwinąć zanim Staś wstał. Może jeszcze uda się iść na rower, choć podczas choroby dzieci wymagają 200% uwagi, więc nie wiadomo czy Roch będzie mógł wyjść bez nich na rower. Jednak pogoda ma być już dobra, więc może uda się wyjść na rower po pracy. Dzień już jest na tyle długi, że tę godzinkę można spokojnie pojeździć.

    W planach jest też, jak co roku oczywiście, Jura, ale to dalekie plany są. Na początek trzeba wrócić do pedałowania, nabrać kondycji i odporności żeby nie kończyć z katarem każdego miesiąca. 

    Jak widać na załączonym zdjęciu Roch ze Stasiem przejechał prawie dwa kilometry, po których Staś zdecydował że pojedzie spać. Później jeszcze pojechał rowerem do przedszkola po Michalinę i razem wrócili do domu, a jakże, na rowerach
    Na zakończenie przygotowania do sezonu, czyli rower stoi w garażu.

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Kolejny rower, plac zabaw z Michasią i zapomniana notka

    Pogoda w sobotę dalej rozpieszczała, więc Roch postanowił po raz kolejny iść na rower. Wydarzenia poranka sprawiły, że Staś wolał iść na drzemkę, choć i on jeździł na rowerze. Jednak kiedy Roch był już gotowy do jazdy to Staś dawno spał. Skoro jednak Michalina nie poszła spać to Roch zaproponował wspólny rower. Michasia chciała jechać na plac zabaw, bo dawno nie była, a dzień wcześniej Roch obiecał jej, że jak będzie pogoda to w sobotę właśnie pojadą na wspinaczki.

    Skoro pogoda dopisała to Roch musiał dotrzymać słowa i pojechać na plac zabaw. A dokładnie na place zabaw, bo docelowo Michasia była na dwóch placach i z powrotem do domu Roch ją holował bo nie miała już siły. Jednak styczniowa zabawa na placu zabaw dla Michasi była całkiem fajna, mimo że przechodzący ludzie dziwnie się patrzyli, ale cóż takiej pogody nie można zmarnować. Nie wiadomo kiedy będzie taka następna okazja.

    Po powrocie Staś jeszcze spał, Michalina była zmęczona, a Żonka szkoliła się więc Roch czuł, że może spokojnie iść dalej pojeździć. Więc wrócił na rower i pojeździł jeszcze trochę. Dociągnął do prawie 10 kilometrów bo marzły mu stopy (dalej nie znalazł ochraniaczy na buty) i  rozładowały mu się słuchawki. Co prawda głównym powodem były zimne nóżki, ale bez słuchawek też ciężko się pedałowało, choć nie tak bardzo jak ze zmarzniętymi stopami.

    * * * *

    Dziś już nie jest tak kolorowo. Pogoda się załamała, zaczął padać deszcz więc jedynie co Roch zrobi to pewnie pójdzie do sklepu po jakieś zakupy i do wieczora będzie się bawił z dzieciorami. Na razie co prawda jedno śpi, a drugie gapi się w bajki, ale niedługo Roch skończy pisać notkę i wyłączy komputer, a wtedy i dzieciory zajmą się klockami, autkami i generowaniem bałaganu.

    Według prognoz pogoda będzie jeszcze rowerowa. A na teraz zdjęcie z placu zabaw.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny rower i powrót po Stasia

    Zgodnie z noworocznym postanowieniem Roch próbuje zintensyfikować swoje wypady na rower. Dziś nadarzyła się ku temu całkiem dobra okazja ponieważ Roch odbierał dzień wolnego za jutrzejszych Trzech Króli. Pogoda dopisała jak na styczeń. Wiosna w pełni, ciepło, temperatura podchodziła pod 10°C więc po tym jak Roch odwiózł Michasie do przedszkola wsiadł na rower i poszedł pojeździć. Oczywiście nie sam, a z Żonką i Stasiem. Plan był początkowo prosty – dojechać na Aleje, ale po drodze Staś zaczął przysypiać więc trzeba było wrócić do domu.

    Jednak Roch nie chciał odpuścić takiej pogodzie i poszedł jeszcze trochę popedałować. Staś i tak spał, a Roch miał przy sobie bezprzewodowe słuchawki, które dostał pod choinkę od Gwiazdki. No więc odwiózł Żonkę i Stasia do domu i pojechał dalej, chcąc dokręcić do 10 kilometrów. Po parunastu minutach zadzwoniła Żonka, że Staś wstał i chce iść na rower bo w końcu miał obiecane Aleje.

    Roch zawrócił i podjechał do domu. Na miejscu okazało się, że Staś wcale nie chce iść na rower tylko woli pojeździć koparką pod domem. No i Roch dostawił rower i poszedł się przebrać. Kilometrów wyszło dziesięć więc mógł spokojnie zdjąć buty i przebrać się w normalne ubranie. Chwilę później Staś wziął swój rowerek i poszedł na przejażdżkę. Przejażdżka skończyła się na placu zabaw, gdzie bąblował na wszystkim na czym się dało. W końcu był tak zmęczony, że przysypiał na Rocha rękach, a w domu zdążył wypić kakao, zjeść trochę słodkiej buły i padł. Spał tyle, że nie zdążył wstać na obiad. Roch w tym czasie pojechał po Michasię do przedszkola a Staś dalej spał. Kiedy już wstał to był dalej zmęczony, więc siłą rozpędu oboje dociągnęli do 1900 i poszli spać. Zasypianie poszło ekspresowo. Prognoza na jutro jest jeszcze bardziej obiecująca więc pewnie i jutro Roch pojedzie na rower. Wpierw z dzieciorami i Żonką, a później może uda mu się samemu.

    Tak czy inaczej Roch zaczął jeździć, a czynność powtarzana przez 14 dni wchodzi w nawyk. Więc jeszcze przez 14 dni nie może spaść śnieg, bo wtedy Roch będzie musiał od nowa próbować powrócić do nawyku pedałowania. Na szczęście trenażer jest w piwnicy.

    Roch pozdrawia Czytelników.