Autor: Roch Brada

  • Raj istnieje – całkiem blisko

    Od dawna Roch nie był tak podekscytowany jak w tej chwili pisząc nową notkę na Blogasku. Otóż, po czterech latach poszukiwań i męczenia się na asfalcie, Roch odnalazł raj na ziemi; takie rowerowe 72 dziewice zapisane w rowerowym Koranie (RoRanie?). Znalazł w końcu miejsce, w którym można się ubrudzić i wpaść w poślizg, w którym asfalt nie zagościł na dobre, a bruk tylko chciałbym tam się rozłożyć.

    Miejsce czyste, surowe i kamieniste choć ławki i huśtawki można tam znaleźć, ale to nic; na Reptach też były ławki i nawet asfalt, ale było też mnóstwo zabawy i błota po deszczu. Okazuje się, że w Częstochowie też jest takie miejsce. Nazywa się Las Aniołowski i jest całkiem niedaleko. Co prawda trzeba tam dojechać ścieżkami rowerowymi, ale jak dobrze pokręcić to można do samego lasku dokręcić 10 kilometrów, później sporo podjazdów i zjazdów.

    Roch nie odkrył jeszcze całego lasku, ale jutro może się uda wyskoczyć na rower i w dalszym ciągu eksplorować nieznany lasek. Już teraz Roch jest pod wrażeniem. Co prawda nie są to Dolomity, czy Segiet, ale one już pewnie nie istnieją. Któregoś razu Roch ma śmiały plan przejechania się do Tarnowskich Gór i zrobienia objazdu po starych śmieciach. Na pewno będzie inaczej, a może już nie ma Dolomitów, a na Reptach wprowadzono zakaz jazdy na rowerze? No cóż, Roch odnalazł właśnie dziś całkiem podobne miejsce na Ziemi. Było błoto, były kamienie i ostre zjazdy, a także męczące podjazdy. Lata zaniedbywania siebie odcisnęły spore piętno na Rochu.

    Entuzjazm sięga zenitu, a uśmiech nie schodzi z twarzy Rocha. Jutro o ile pogoda pozwoli Roch też chciałby się przejechać do lasku i sprawdzić kilka nowych dróg. Jednak to nie rower Rochowi przestał się podobać, a nizinny charakter miasta, w którym Roch obecnie mieszka. Ale od dziś, od tej chwili, Roch zmienia zdanie; w tej nizinnej nudzie jest cząstka całkiem fajnego terenu. O takiego:

    Tak więc do napisania jutro. Z Lasku Aniołowskiego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Miało nie być, ale jest:

  • Drugie pedałowanie Stasia

    Po kilku dniach przerwy Roch ponownie wsiadł na rower i razem z resztą ferajny, czyli z Żonką, Michasią i Stasiem poszli pojeździć na rowerach. Staś coraz mocniej się przekonuje do roweru, dziś nawet nie zasnął a patrzył co to się dzieje dookoła. Początkowo Roch zakładał, że ponownie będzie cyrk z kaskiem, ale Staś nawet nie protestował jak mu się go zakładało. No więc w drogę.

    Dobrze, że w Częstochowie jest coś takiego jak ścieżki rowerowe. To znacznie ułatwia poruszanie się z dzieciakami po mieście, a że Staś już jest zapalony w bojach rowerowych to postanowili, że wydłużą nieco Stasiowi czas przejażdżki. Pech chciał, że Michalina nie spała w dzień, więc pod koniec dnia była zmęczona, a przed nią był jeszcze podjazd pod górkę, który ją pokonał i Roch musiał ją holować.

    Zmęczenie Michasi było tak duże, że cała drogę powrotną Roch ją holował, aż w końcu tuż przy domu Michalina lekko się zawahała i pociągnęła Rocha w jedną stronę, a Roch trzymając ją za rękę pociągnął ją w drugą stronę, czego efektem było to, że Michalina straciła równowagę, a Roch chcąc ją ratować pociągnął w górę i zdjął z rowerka. Oboje się wywalili, ale finalnie nikt nie ucierpiał. Kaski na głowie to podstawa właśnie przy takich sytuacjach pokazują one swoją prawdziwą wartość.

    Do domu Roch doniósł Michasię, która była w szoku i nie widziała jak to się stało. Kolana obite, ale wypad należy zapisać na plus. Staś zadowolony, Michalina nie jest obita (za bardzo), Roch cały. Jutro Roch ma urlop więc na rowery będzie można spokojnie iść, a może jak się uda to Roch zapakuje rowery do Colta, a dzieciaki do Galanta i pojadą gdzieś pojeździć.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

  • I jest! Pierwszy rower Stasia i pierwszy rower we czwórkę

    Tak, tak. Długo się nie pisało, ale czasu jest nie więcej niż przy ostatniej notce. Urodzinowej podajże. Tak czy owak poza \”blogowym\” życiem dzieje się. Stasiek zaczyna wstawać przy meblach i powoli ogarnia sposób chodzenia. W tym czasie Miśka – zdaje się – zapomina jak się chodzi. Wywraca się na prostej drodze, ale na rowerze jedzie jak po kresce (w sensie w prostej linii). Chyba w genach przejęła pedałowanie, bo chodzenie jest nudne.

    Odkąd zaczęła jeździć na poważnie to Roch stał się jej towarzyszem rowerowym i teraz już nie musi biegać za rowerkiem, ale może jeździć na swoim rowerze, który patrząc na Michalinę kiedyś będzie jej rowerem. Ale do tego czasu jeszcze troszkę obiadków musi zjeść. Niemniej już potrafi go podnieść, a i czasem podrywa nogę żeby na niego wsiąść. Więc za kilka lat Roch będzie musiał się pożegnać ze swoim rowerem, a może będzie to bodziec do kupna nowego? O ile Roch zacznie w końcu jeździć na nim. Trzeba przyznać, że jeżdżąc z Miśką Roch nie ma wiele roboty. Miśka słucha się Rocha choć rozgląda się na wszystkie strony i tak już prawie wjechała w drzewo, ale za to udało jej się wjechać w kosz na śmieci. Za każdym razem wychodzi bez szwanku, ale też nie wyciąga wniosków, więc dalej nie patrzy przed siebie.

    Wracając do poczwórnego pedałowania. Od kiedy Stasiu zaczął samodzielnie siedzieć, a później stać przy meblach to Żonka miała pomysł wsadzenia go do fotelika i przejechania się paru metrów z nim. Jednak wpierw trzeba było zasięgnąć opinii naszej nieocenionej \”Złotej Pani Pediatrki\”, która dała zielone światło do jazdy na rowerze, bo skoro sam siedzi i stoi to jest gotowy. Z jednym zastrzeżeniem – nie dłużej niż 15 minut na początek.

    Tak więc Roch zszedł do garażu, schował (tymczasowo ma nadzieję) trenażer i zajął się przygotowywaniem roweru Żonki do sezonu. Przerzutki, powietrze w oponach, smarowanie i – co najważniejsze – sprawdzenie, czy mocowanie fotelika jest dobrze dokręcone. Po regulacjach, poprawkach i zmianie opony na zwykłą Roch odbył jazdę testową. Wszystko wypadło pomyślnie, a więc można było próbować włożyć Młodego do fotelika.

    O ile z fotelikiem poszło gładko, o tyle kask stał się przeszkodą, ale w końcu – po kilku prośbach – Staś dał
    się przekonać do tego, że ten element jest konieczny i bez niego nie ma mowy żeby ruszyć rowerem. Na koniec jeszcze okulary przeciwsłoneczne i można było startować. Jak tylko rower ruszył Stasiu się uspokoił i zaczął podziwiać widoki. W końcu zasnął. Fotelik sprawdził przy drugim dziecku równie dobrze co przy pierwszym. Szybkie położenie go i Stasiu wygodnie śpi, a pozostała trójka mogła swobodnie pedałować.

    Wyjęcie z fotelika Stasia też nie było proste – tak mu się to jeżdżenie spodobało, że nie chciał wysiąść, a kiedy już to zrobił to poszedł dalej spać. Ewidentnie spodobał mu się rower; to było widać po jego reakcji kiedy rower ruszył. Spokój i podziwianie tego co się zmienia dookoła. Jeśli pogoda dopisze to takie wypady będą częstsze, a i Michalina polubiła jeżdżenie ze Stasiem, choć zdarzyło się jej podjechać pod koło Żonki i było blisko upadku, ale udało się utrzymać rower w ryzach. Jednak fotelik i pod tym względem był testowany, ale wiadomo, że lepiej nie wywracać się kiedy w foteliku jest pasażer.

    I tak sobie Roch pomyślał, że jak już Staś zacznie samodzielnie pedałować na rowerze to Roch będzie miał drużynę na przyszłe Igrzyska Olimpijskie. Maja Włoszczowska i Michał Kwiatkowski już mogą się bać konkurencji.

  • To nie tak, że nic się nie dzieje

    Długa przerwa nastąpiła w blogowaniu. Po części była ona spowodowana tym, że Roch jeździ do pracy i wraca z niej dosyć późno więc każdą wolną minutę chce spędzić z dzieciorami i Żonką, a po drugie czasem zapomina kiedy ostatnio włączał komputer, a więc ten służy za narzędzie do przechowania zdjęć. Nie mniej jednak Roch wcale nie postawił krzyżyka na blogu. Po prostu nie potrafi się zorganizować, a nawet jak już chce i ma możliwość włączenia komputera to nagle zasypia w fotelu.

    Długo by pisać co i jak u Rocha. Na początek warto wspomnieć, że Michalina niedługo skończy 3 latka. Z tej okazji trochę wcześniej pojawił się tort. Prezentów nie było końca, ale i tak najfajniejsze było dmuchanie świeczek na torcie no i jedzenie tortu. Do kolekcji rowerków dołączyła hulajnoga i rolki. Ta pierwsza była już testowana, a rolki czekają aż Roch będzie miał wolne i wtedy cała czwórka zapakuje się do samochodu i pojedzie gdzieś pojeździć na rolkach. Błysk w oku Michaliny świadczy o tym, że prezenty były trafione. I dobrze, bo mają jej sprawić wiele przyjemności i rozrywki. Poza tym wraz z Rochem Michalina już pedałuje na swoim rowerku.

    Początkowo Roch bał się trochę o to czy da radę ją powstrzymać przed wyjechaniem na ulicę albo wwaleniem się, ale po pierwszej próbie okazało się, że Michalina dojrzała do wspólnych wypadów i nie było problemu ze wspólnym jeżdżeniem. Film na końcu notki doskonale pokazuje jak dobrze Michalina sobie radzi na rowerze.

    A Staś? A Staś to mega fajny gość. Ma sześć miesięcy, już siedzi i uwielbia Rochowi zjadać nos. Dodatkowo nie lubi – podobnie jak Michalina – jak Roch wraca późno. Ma zwyczaj wybudzać się i domagać się noszenia przez Rocha. Dopiero jak stwierdzi, że Rochem już się nacieszył to grzecznie idzie spać. Oczywiście trzymając Rocha za palec. No co poradzić; Roch ma dwójkę dzieciaków, które jak tylko Roch wraca to się budzą i chcą na ręce albo pić albo żeby tylko przytulić.

    Jednak żeby nie umniejszać zasług Żonki to jak tylko coś się dzieje złego to mama jest niezastąpiona. Więc rozkłada się to po równo mimo, że to Żonka robi tą najczarniejszą robotę. I Michasia tylko mamie daje buziaki, Roch musi się starać i zabiegać o buziaka. Staś jeszcze nie jest świadomy, że może wybierać więc Roch korzysta póki może, bo później pewnie zostanie mu zabieganie i staranie się o buziaka, ale cóż tak musi być.

    Niedługo specjalny dzień dla Rocha i nie tylko, czyli dzień taty (ojcem każdy może zostać). Czego by sobie Roch życzył? W zasadzie tylko jednego – żeby być jeszcze lepszym tatą (i mężem przy okazji też) niż jest i żeby mieć więcej czasu. O ile doby nie da się wydłużyć to Roch może zrezygnować z kilku rzeczy i tego czasu będzie miał więcej a z drugiej strony – jak to mówi Miśka: \”tata daleko pracuje bo musi na buciki zarobić\”. I coś w tym jest.

    Jednak notka z okazji dnia taty (kto ten dzień nazwał dniem ojca?!) jest w planach. O ile czasu i sił wystarczy.

    I obiecany film:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=fnvkw2zzkjQ]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie majówki

    No i po majówce i Rochowym urlopie, który przedłużał majówkę o jeden dzień. Sam długi weekend Roch spędził intensywnie. A to wizyta na aeroklubowym lotnisku w Rudnikach, a to basen w Tarnowskich Górach lub rybka w Złotym Potoku. Ogólnie jak Roch wsiadł do samochodu rano to wysiadał dopiero popołudniu, ale dzieciaki wybawione, zadowolone i najedzone pysznym pstrągiem ze Złotego Potoku. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i Roch dziś musiał wrócić do pracy, ale to co zostało zarejestrowane pozostanie na długo w pamięci (nie tylko tej masowej).

    Jak zapewne wiecie Roch przygotowuje sobie kadrę kolarzy na Igrzyska Olimpijskie. W tym calu zaczął uczyć Michasię jazdy na dwóch kółkach. Choć mówienie o nauce to stwierdzenie na wyrost. Roch posadził Michasię na siodełku i powiedział \”Jedź\”. I Michalina pojechała. Nie trzeba było żadnych kijów w ramie, chust po pachą dziecka czy innych ułatwień. Po prostu Michalina wsiadła na rower i pojechała. I tak jej zostało. Co prawda czasem rozkojarzy się i zapomni, że nie ma bocznych kółek, ale wtedy Roch szybko ją łapie i przypomina, że na rowerze patrzymy tam gdzie chcemy jechać.

    Na końcu notki będzie można zobaczyć film jak Michalina pedałuje sobie na rowerku.

    Jeśli natomiast chodzi o pedałowanie Rocha to sprawa wygląda mizernie. Po ostatniej kontuzji Roch długo wracał do pełni sił, ale w końcu udało się. Jednak bieganie bez butów do biegania odpada, a jeżdżenie na rowerze musiało poczekać aż pięta achill.. Rocha wróci do normy. Kiedy tak się stało to spadł deszcz i tak już zostało. Roch liczy, że w weekend pogoda się poprawi i Roch znajdzie chwilę czasu żeby pojeździć za dnia, a nie jak ostatnio \”na nietoperza\” z echolokacją.

    O dalszych postępach Roch będzie informował, a na zakończenie obiecany film:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=-fTU688VWx4]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A jednak kontuzja

    W ostatnim poście Roch chwalił się tym, że zaczął biegać i jeździć na rowerze i w ogóle zaczął zażywać ruchu; jednak po ostatnim bieganiu okazało się, że jednak Roch uszkodził nogę, a w zasadzie piętę, ale to nie przez sport tylko przez kamień na który wbiegł (uprawiając sport). Na drugi dzień próbował jeździć na rowerze, ale stopa bolała. O bieganiu nie było mowy, nawet z chodzeniem był problem.

    Po całym dniu chodzenia na palcach Rocha bolała już cała noga, więc wysmarował się maściami i czekał na efekty, ale efektów nie było. Dopiero dziś Roch przestaje czuć nogę i może normalnie chodzić, ale jeszcze dzień albo dwa i Roch zacznie ponownie biegać. Tym razem będzie uważał na kamienie. Roweru tez nie było, ale powoli wszystko wraca do normy.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • A może by tak triathlon?

    Tytuł dzisiejszej notki jest utrzymany raczej w formie żartu, ale kto wie, może ów niewinny żart jest początkiem czegoś całkiem nowego? Niemniej jednak po wczorajszym rowerze dziś Roch poszedł pobiegać. Wspomagany Googlowym planowaniem wiedział kiedy ma iść, ale nie wiedział gdzie ma biec. W końcu stwierdził, że chce zacząć od 3 kilometrów i wybrał w miarę oświetloną pętlę, która miała prawie założony dystans, a końcówkę, czyli 200 m dobiegał w około domu.

    Szczerze mówiąc Roch myślał, że będzie większa tragedia; co prawda były miejsca w których Roch szedł, ale większość zaplanowanej trasy Roch przebiegł. Są jeszcze problemy z regulacją tempa biegu, ale powinno się to wszystko wyklarować jak Roch powtórzy i jeszcze raz powtórzy bieganie i wejdzie mu to w nawyk. Czyli po jakiś dwóch tygodniach. Na koniec biegania Roch stanął (stąpnął?) na niewidzialny kamień i stopa trochę niedomaga, ale do jutra wszystko powinno się wyklarować.

    Idąc za ciosem Roch jutro powinien iść na basen; był już rower, dziś bieganie i do pełni szczęścia zostaje basen, ale jutro chyba się to nie uda. Rytmika czeka Rocha po pracy i pląsanie z Michaliną lub zabawianie Stasia, ale to też forma ruchu. Więc może basen w piątek? Roch musi sprawdzić zajętość basenu i kto wie, może właśnie zrodził się w nim przyszły triathlonista? Na zakończenie zapis śladu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rozgrzewka, bo zimno było

    Dziś kolejny dzień kiedy Dzieciory poszły spać z kurami, a więc Roch – za namową Żonki – wybrał się na rower. Długo nie jeździł bo okazało się, że wieczorem jest zimniej niż w dzień i trochę Rochowi wiało. W głowę szczególnie. Ale skoro już Roch poszedł na rower to nie chciało mu się wracać po jakąś tam czapkę. Przez to, że było mu zimno w głowę to długo nie jeździł, ale jak na kolejny powrót po kolejnej przerwie i tak całkiem fajnie mu się pedałowało.

    Może w weekend uda się przejechać coś dalszego za dnia, a nie nocą jak nietoperz jakiś. Celem, a może nawet marzeniem, Rocha jest przejechanie z Częstochowy do Tarnowskich Gór, tak żeby móc przejechać się czasem do pracy na rowerze, ale to jeszcze trochę kondycji upłynąć musi. Póki co Roch rozplanował sobie zajęcia z nową funkcją Kalendarza Google. Można ustalić co się chce robić, ile czasu chcemy na to poświęcić i kiedy byśmy to chcieli robić, a Google samo rozplanuje co, gdzie i kiedy i dodatkowo przypilnuje żeby się nie obijać.

    Na razie Roch jest skutecznie motywowany.

    Na zakończenie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Michalina samodzielnie pedałuje

    Dawno Roch nic nie pisał, ale ostatnie tygodnie były bardzo zajęte, a Roch rzadko miał okazję położyć się spać wcześniej niż o północy. Do wszystkiego dołożyło się ogólno-rodzinne chorowanie. Zaczęło się od Stasia, który zaraził Mamę, która to zaraziła Rocha, a Roch zaraził Michasię, która zmutowała katar i ponownie zaraziła Stasia. Jednak z pomocą \”Złotej Pani Pediatrki\” obyło się bez antybiotyku i udało się przerwać błędne koło zarażania się nawzajemnego.

    Po chorobie przyszedł czas na zajęcia z oswajania z wodą, czyli Staś nurkował, a Michasia w drugiej grupie uczyła się już pływać. I tak mijały tygodnie aż w końcu nastał 17 kwietnia 2016 roku. Jednak aby mieć całościowe spojrzenie na pewne sprawy należałoby się cofnąć o kilka dni. Michasia kazała sobie odkręcić boczne koła od swojego Authora Jet. I czekała aż Roch przyjedzie z pracy żeby wręczyć mu klucz i powiedzieć \”tata odkręć\”.

    Roch odkręcił i rowerek poszedł do kąta na kilka dni, bo… nie miał bocznych kółek. Michasia podchodziła do niego kilka razy, ale za każdym razem wybierała biegowego Kellys\’a. Jednak dziś Roch posadził ją na rowerku z pedałkami i rzekł: \”Jedź, dasz radę\”.

    I pojechała. Od dziś Michalina dołączyła do grona dzieci umiejących jeździć na dwóch kołkach. W dodatku Michalina nie ma jeszcze skończonych 3 lat co czyni to osiągnięcie jeszcze ciekawszym. I od tego momentu Roch zaczyna planować kolejny krok, czyli wspólne jeżdżenie na rowerkach. Staś w foteliku a reszta na swoich rowerach. Roch wierzył w Michalinę i wiedział, że obędzie się bez jeżdżenia \”na kiju\”. Michalina wsiadła na rower i po chwili wiedziała jak skoordynować pedałowanie z kierowaniem.

    Pęknięcie z dumy to mało przy Michaliny wyczynie.

    * * * *

    Na marginesie Rochowi z Żonką też udało się pojeździć. Dzieciory poszły wcześniej spać, babcia zorganizowała dyżur przy dzieciach i można było wyskoczyć na krótkie wspólne pedałowanie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie weekendu, całkiem rowerowego

    Pierwszy słoneczny weekend przeszedł już do historii. Wspomnienia pozostały jedynie na zdjęciach, które Roch z Żonką zrobili podczas dwudniowego wolnego. W ostatnim czasie Roch przerzucił oponę trenażerową na oponę letnią. I chciał zacząć jeździć ale spadł deszcz. Dopiero weekend okazał się nadzwyczaj ładny i ciepły. I tak w sobotę i w niedzielę Roch z Miśką pedałowali na rowerach. Michalina już wie, że jak jedzie z Rochem na rowerze to ma go słuchać i kropka. A Roch nie boi się wcale wypuścić Miśki przed siebie bo wie, że jak trzeba będzie się zatrzymać to Michasia to zrobi. Jedyny – mało edukacyjny – przykład to brak kasku na Rocha głowie, ale na swoje usprawiedliwienie ma to, że wyjazd był spontaniczny do tego stopnia, że Roch nie zmienił nawet butów. Nie zmienia to jednak faktu, że przykład idzie z góry i następnym razem Roch założy kask. Po pedałowaniu był odpoczynek, a po odpoczynku pora na plac zabaw.

    Wiosna pełną parą uderzyła i można było w końcu korzystać z pełni możliwości, czyli z roweru, placu zabaw i wielu innych rzeczy, o których przy okazji zimy Roch mógł tylko pomarzyć. Na zdjęciu obok kolejny anty przykład zachowania na placu zabaw. Niby nie ma górnego limitu wieku, a jednak Roch na zjeżdżalni wygląda niesmacznie. Nie mniej jednak wagowo konstrukcja dała radę, a i na szerokość Roch wszedł w koryto zjazdowe. I na placu zabaw zastał ich wieczór, czyli pora do domu, kolacja, wanna i spać. Roch razem z dzieciorami padł. Po zimie kondycja jeszcze nie wróciła do żenującego poziomu, a więc zmęczenie dało o sobie znać.

    Od jakiegoś czasu Roch zamierza wrócić do biegania, może jutro uda się zainaugurować tę doniosłą chwilę. Obecnie weekendy w znacznej części ma wyjęte z życiorysu z powodu odczulania się, a po każdym wstrzyknięciu ma zakaz wysiłku, czyli pozostaje mu statyczna rozrywka i wołanie \”tata nie może biegać bo zapaści może doznać!\”. Zachciało się nie kichać w okresie pylenia to trzeba się męczyć. A w zasadzie nie męczyć, bo można mieć zapaść.

    W niedzielę rano Roch pojechał z Dzieciorami i Żonką do lasu. Żeby trochę pooddychać leśnym powietrzem, posłuchać stukania dzięcioła i dać Dzieciorom chwilę zabawy. Oczywiście Miśka kazała zapakować rower do bagażnika bo przecież Jura to doskonałe miejsce na jeżdżenie na rowerze. Poza jeżdżeniem można oczywiście pograć w piłkę. Staś patrzył i aż piszczał z zachwytu, ale niestety jeszcze trochę laktacji musi upłynąć zanim będzie mógł biegać z Michaliną. Jednak gra z nią w piłkę na pozycji rozgrywającego w pełni go zadowala.

    Po wyczerpującym poranku czas na odpoczynek i po trzech godzinach spania można znowu coś porobić. Na przykład zainaugurować sezon grillowy na ogródku. Przy okazji można zamalować całe podwórko przed domem kredą i narysować gigantyczny uśmiech. O taki:

    Tak więc weekend upłynął bardzo aktywnie, powstał nawet jeden ślad GPS. Miało nie być, ale to wyjątkowy ślad, więc jest:

    Z rowerowym pozdrowieniem.

  • Północne dywagacje

    Zbliża się północ. W momencie pisania tego zdania jest dokładnie 2346, czyli prawie północ. Roch miał już dawno spać, ale jeden mail obudził w nim chęć słuchania tzw. pościelówy. Zaczęło się od tego, że Roch sprawdził pocztę przed spaniem i znalazł tam link do tego utworu: Foreigner – I Want to know what love is i fala wspomnień się potoczyła. Pościelówa zawładnęła Rochem. Wrócił do czasów, kiedy jedynie taka muzyka gościła w jego mp3playerze. Do czasów, kiedy to ze swoją przyszłą Żonką – o czym wtedy jeszcze nie wiedział – wymieniał się muzyką za pomocą Gadu-Gadu. Taką właśnie pościelówą.

    Wtedy też Roch powtarzał, że szkoda, że nie urodził się w latach 80-ych. W sensie okresu dojrzewania, a nie okresu niemowlęcego. Muzyka z tamtych lat to jest coś – współczesna tego nie ma, czegoś jej brakuje, a tego czegoś Roch doświadcza włączając na przykład Metallicę, którą ma w prawie komplecie dzięki Żonce, która swego czasu wykupiła wszystkie płyty jakie były dostępne. Od tego czasu chęć posiadania tego srebrnego krążka wzmogła się u Rocha do tego stopnia, że jak ma tylko jakąś okazję do \”zażyczenia sobie prezentu\” to wybiera płytę.

    To wszystko o czym Roch napisał wywołało u niego refleksję na temat tego co w życiu już ma. Ma Żonkę, która jest wspaniałą, ma dwójkę dzieciorów, które są równie wspaniałe. I ma na półce niemalże kompletną dyskografię Metallica\’i – dzięki Żonce, która mimo, że nie koniecznie lubi to kupiła Rochowi, bo wiem że on lubi. Gdyby chcieć zdefiniować pojęcie miłości to chyba ta niemalże kompletna dyskografia byłaby idealną definicją tego słowa. Bo coś jest, ale nie do końca jest to kompletne i dobrze, bo gdyby był komplet to nie trzeba by już walczyć o resztę.

    Trochę osobiste, trochę pod wpływem jednego utworu, który zaowocował tym, że Roch zrobił przegląd całej pościelówy na Youtube, ale czasem tak jest. A dla Żonki, na dzień dobry – bo notkę przeczyta dopiero rano – coś specjalnego, ona już zna historię tego:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=_EdZbopNeS8]

    Roch bynajmniej nie jest ideałem, ale też nie miał nim być i nigdy nim nie będzie. Cały ten wpis zrodził się z jednego maila, w którym był jeden link, który wywołał lawinę.

    Z rowerowym pozdrowieniem,
    Roch.