Jest późny wieczór. Roch siedzi w fotelu i o dziwo nie zasypia. Wręcz przeciwnie, po krótkiej przejażdżce na trenażerze czuje, że mógłby jeszcze iść pobiegać, ale nie chce mu się. Bo jest zimno i wieje wiatr. A tak naprawdę to Roch już jest wykąpany i gotowy do spania, ale nie mógłby zasnąć nie pisząc o tym, że w końcu znalazł w sobie pokłady chęci ażeby napompować koła i pojeździć na rowerze w miejscu.
Autor: Roch Brada
-
Zapiski rowerowe, dzień 2: o sprzęgle, o barberze i rowerze
Całkiem fajnie tak wsiąść na rower i popedałować w miejscu, pod warunkiem, że akurat nie chce się spać. Poza tym dziś pasmo awarii i dzień zwany dniem świra. Najpierw w Colcie padło sprzęgło, na szczęście padło prawie pod warsztatem, w którym Roch ma zwyczaj naprawiać samochody. Obyło się bez lawety, ale trochę Roch musiał się nagimnastykować żeby wrzucić jakikolwiek bieg i ruszyć samochód z miejsca.W drogę powrotną Roch wybrał się z Żonką, która rozpoczęła akcję ratunkową Rocha po tym jak dowiózł do mechanika. Po powrocie do domu, Roch – po raz pierwszy w swym życiu – udał się do fryzjera męskiego celem uregulowania brody, czyli dzika który wyrósł był na twarzy Rocha. Po zabiegach Roch zaczął wyglądać jak człowiek, ale żeby się pokazać na blogu musi jeszcze trochę czasu upłynąć.I tak mniej więcej minął Rochowy dzień, w którym udało się w końcu pojeździć na rowerze.Z rowerowymi pozdrowieniami,Roch. -
Zapiski rowerowe, dzień 1: O tym jak frytki zaprzepaściły rowerowanie
Jest późny wieczór. Roch po kolacji; stoi, chodzi. Byle nie usiąść na fotelu i nie zasnąć. Dziecka śpią, kolektywnie jak mało kiedy. Roch w głębi duszy powtarza sobie:
– \”Znaleźć 20 minut, znaleźć 20 minut\”
Powtarzanie jednak przerwał głos z kuchni.
– \”Dziś na kolacje masz frytki. 2 kg frytek\” – Powiedziała Żonka.
– \”Jadłem kolację\” – Odpowiedział Roch.
– \”Nie interesuje mnie to\” – Zawołała – \”Nie mam gdzie mięsa włożyć. Twoje frytki przeszkadzają\”.Jako, że Żonce i frytkom się nie odmawia, rozgrzał piekarnik, wywalił 2 kg ziemniaka na dwie blachy i poczuł się jak Master Chef. Po dwudziestu minutach wszystko było gotowe.
– \”Jedna blacha teraz\” – Mówił – \”A druga jutro w pracy\”
Skończyło się, na tym, że w pracy miał około 1.5 kg frytek, czego oczywiście nie przejadł, a więc po powrocie do domu znowu zrobi sobie frytki.
* * * *Cały ten zbieg okoliczności spowodował to, że Roch znalazł 20 minut na umycie się i zaśniecie. Frytki pokonały Rocha na całej linii. Oby dziś owe 20 minut było przeznaczone na rower, a nie na frytki. W sumie już nie ma frytek.
Z rowerowym pozdrowieniem,
Roch. -
Zapiski rowerowe, dzień 0: o planach i pomysłach
Jest późny wieczór, Roch gdzieś samotnie przemyka przez kolejne lasy i wsie dążąc do celu. Celem owym jest dom. Na mostu kapitańskim, w okręcie zwanym Colt jest tylko Roch. Dzierży on koło sterowe pilnując aby U.S.S Colt nie zszedł z kursu. Wtem rozlega się donośny dzwonek kapitańskiego telefonu.; Roch podnosi słuchawkę i widzi na ekranie \”incoming call\”.
– \”Hello, captain Roch speaking\” – Odpowiada.
Wtem w słuchawce rozbrzmiewa znajomy głos. To Koyot dzwoni. Sądząc po odgłosach w tle przebywa on na lądzie, gdzieś w spokojnej przystani. Rozmowa trwała kilka chwil, w końcu pojawiła się propozycja wypłynięcia na szerokie wody rowerowe w postaci wyjazdy na Jurę. Okazuje się bowiem, że Koyot powraca do korzeni, z których wyrósł, a więc składa kolejny rower. A że tradycji musi stać się zadość to rower trzeba ochrzcić, czyli pojechać nim na Jurę, jak to dawniej mieli w zwyczaju.
Problem jest tylko jeden. Roch zaniedbał się to i kondycji nie ma na pedałowanie, ale to nic. Trenażer w domu stoi i się nudzi, podobnie jak wpięty weń rower. A skoro Jura, to kondycję trzeba wyrobić. Trzeba więc wziąć się w garść i zacząć trenować. Niechże ten zerowy post będzie przyczynkiem do codziennego blogowania pod szyldem zapisków rowerowych. Pora się zmotywować i znaleźć te 20 minut. Może na przykład zamiast komputera.
Z kapitańskim pozdrowieniem,
Roch. -
Marzec miesiącem zmian?
Trzeba coś robić; kto nic nie robi to zatrzymuje się w miejscu. Taka myśl ostatnio ogarnęła Rocha, który ma wrażenie, że jego wewnętrzne \”nie chce mi się\” pochłonęło go od stóp do głów. Z drugiej strony usiąść w fotelu i w nim umrzeć to nie jest to co Roch chciałby osiągnąć w najbliższym czasie. Do takich myśli skłoniła Rocha wieczorna rozmowa z Żonką.
– \”Kurna, już mam 31 lat\” – powiedział Roch.
– \”32 masz bejbe\” – sprostowała go Żonka – \”31 to mam ja\”.No i się zaczęło. Po drugim Porterze Roch zaczął myśleć o tym co się podziało, że mając 32 lata siedzi w fotelu. Fakt, dwójka Dzieciorów i dojazdy do pracy skutecznie wymęczają Rocha, ale przecież po powrocie z pracy Miśka klei się do Rocha, bo cały dzień, przez cały tydzień, Rocha nie widzi. Stasiek to samo; jak ma się beknąć to tylko na rękach u Rocha, jak ma iść spać to czasem uda mu się na Rochu albo gdzieś w jego okolicy.
Jednym słowem: Roch jest niezbędny. No i tego trzeba się trzymać. Roch – taką ma nadzieję – poczynił pierwszy krok do samoodnowienia się, udoskonalenia, czy też zmartwychwstania lub zfotelowstania. Trzeba się w końcu wziąć w garść, zacisnąć dupę i powiedzieć: \”mam 32 lata, przede mną kolejne 32 w zdrowiu, szczęściu, z Dzieciorami i Żonką\”.
Internet, wiadomo, przyjmie wszystko, ale teraz jakoś Rocha zaczyna odklejać się od fotela. Może nie dziś bo po dwóch Porterach to ciężko wsiąść na rower, ale w niedzielę Roch chciałby wsiąść na rower. Zapytacie: \”a sobota?\”. A sobota to odczulanie się, więc zastrzyk i zakaz wysiłku aż do niedzieli. Bo Roch też jest AA, czyli Anonimowym Alergeekiem.
Zatem do kolejnego napisania. Oby po udanej przejażdżce trenażerowej, A może bieganie do tego?
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Adax, może jakiś rower? -
Kolejna przerwa w pedałowaniu
U Rocha się dzieje w każdym aspekcie życia tylko nie w rowerowym. Tutaj raczej zastój, ale chwilowy. Trzeba dojść do ładu i składu z pewnymi sprawami. Roch odnosi wrażenie, że po wyleczeniu bioderek Stasia on sam stał się spokojniejszy, a po dołożeniu kropelek odgazowujących stał się jeszcze spokojniejszy. To wszystko skutkuje tym, że wieczorem idzie grzecznie spać w swoim łóżeczku. Przynajmniej tak Roch uważa.
Kiedy już Roch pokona śpiączkę fotelową to ponownie wsiądzie na rower. Na chwilę obecną jest tak, że Roch zajmuje miejsce w fotelu, wyciąga nogi (niedosłownie, oczywiście) i zasypia. Jednak jest już lepiej, bo wstaje po chwili, a czytanie książki dzieciakom nie kończy się z czołem między kartkami. Więc wszystko idzie ku dobremu. Jeszcze miesiąc i wszystko przejdzie. Uroki wieku niemowlęcego. A później już tylko rower, trenażer i Blog i weekendowe wypady we czwórkę. Oby.
* * * *W końcu też udało się zaszczepić Stasia. Jednak nie obyło się bez nerwów, telefonów i w końcu… zmiany przychodni. W poprzedniej okazało się, że Staś ma rzekomo anemię i problem neurologiczny. Dostał antybiotyk na anemię i witaminy, których dziecko w wieku dwóch miesięcy dostać nie powinno. Jednak tatusiowy i mamusiowy instynkt podpowiedział, żeby nie iść do apteki a skonsultować się ze \”Złotą Panią Padiatrką\”, która opiekuję się Michasią i Stasiem. Okazało się, że nie ma żadnej anemii, wyniki są bardzo dobre, a recepta ma iść bezwarunkowo w kosz. Nie ma też żadnego \”deficytu neurologicznego\”. Amen. Słowa \”Złotej Pani Pediatrki\” wzięli za pewnik.
Koniec końców nastąpiła zmiana przychodni i szok. W nowej wizyty są umawiane na godzinę, cały pakiet szczepień 260 zł tańszy niż w poprzedniej, a lekarz potwierdził, że ze Stasiem jest okej. 2:1 dla normalnych przychodni.
Tak więc macie obraz jak może wygląda dzień u Rocha i dlaczego dopadają go śpiączki fotelowe.
Na zakończenie tatuaże:
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Trenażer jako nowy mebel
No i stało się. Brak czasu powiązany ze śpiączkami Rocha spowodował to, że trenażer awansował na miano nowego mebla, stojaka na rower i świetnej zabawki dla Michaliny.
Tak się niefortunnie złożyło, że skumulowały się problemy i pożeracze czasu; a to dysplazja, a to jeżdżenie po lekarzach, a to próby zaszczepienia Stasia i związane z tym rewizyty w przychodni aż w końcu zmiana przychodni. W międzyczasie jeszcze było załatwianie becikowego, czyli wizyty w MOPSie i tony papierów. Choć trzeba uczciwie powiedzieć, że w przypadku Stasia poszło gładko. Skończyło się na dwóch wizytach.To wszystko spowodowało to, że Roch wieczorami zasypiał na fotelu, a często ze Stasiem na sobie. I tak spali sobie, a kiedy Roch się w końcu odkładał śpiącego syna do łóżeczka lub na Żonkę i kładł się spać żeby wstać na 600 i zrobić śniadanie Michalinie, a później pojechać do pracy. Koniec końców trenażer siłą rzeczy musiał iść w odstawkę, ale nie na długo. Dziś Roch miał spokojniejszy wieczór. Michalina poszła grzecznie spać, Staś również nie sprawiał problemów (dziecko bez Poduszki Frejki to zupełnie inne dziecko) i Żonka również zasnęła. Całodzienne i całonocne czuwanie przy dzieciach w pełni ją usprawiedliwia.
Zatem Roch grzecznie wsiadł na rower i popedałował w miejscu. Tak długo nie jeździł, że zapomniał włączyć stoper / pulsometr, ale w sumie to miała być rozgrzewka, więc przepedałował jakieś 20 minut i znowu poczuł bakcyla pedałowania w miejscu, ale na jak długo tego nie może napisać. Nie wiadomo kiedy znowu zacznie mu brakować doby. Póki co jest dobrze, oby wszystko się wyprostowało.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
W sumie dla takich chwil jak na zdjęciu to warto nie mieć czasu, czyż nie prawda? -
To nie tak; trenażer nie zaczął zbierać kurzu
Wbrew temu co można by pomyśleć Roch nie spoczął na laurach i nie przestał pedałować w miejscu. Owszem było kilka chwil bez pedałowania, ale spowodowane było to zmęczeniem i zasypianiem na fotelu tudzież w innym miejscu, w którym akurat znajdował się Roch. No więc Roch wybierał łóżko.Jednak koniec końców Roch jakoś przestawił się na tryb nocnego siedzenia przy komputerze i przed posiedzeniem trochę pedałuje. Dodatkowo robi przysiady z Młodym na rękach i dzięki temu nogi Rocha przyjemnie bolą i widać już pierwsze efekty pedałowania i przysiadania. Zaczyna pojawiać się rzeźba. Na łydkach co prawda, ale Roch żyje nadzieją, że dłuto treningowe pójdzie w górę i wyrzeźbi Rocha nie tylko na łydkach .Źródła Rocha donoszą, że w Decathlonie mają pojawić się czujniki bluetooth smart pokazujące prędkość i kadencję. Jak tylko Roch zaopatrzy się w owe czujniki to będzie można podawać zarówno tętno jak i prędkość i kadencję. Trening Rocha wejdzie na wyższy poziom. Na chwilę obecną standardowe zeznanie:- Czas jazdy: 00:20:07
- Średni puls: 133
- Maks. puls: 153
- Spalone kalorie: 272
Roch pozdrawia Czytelników. -
Powrót na siodełko po krótkiej przerwie
Po jednodniowej przerwie Roch ponownie wsiadł na rower, włączył BBC Brit i pedałował przy Top Gear. Tym razem jeździł gdzieś we Włoszech oglądając \”wyprawę marzeń 2\”. O kondycji na razie nic nie może powiedzieć ale najlepsze jest to, że się pedałuje. Z oporem i przełożeniami sobie Roch zaczyna radzić i pedałuje się coraz lepiej.W końcu dojdzie do tego, że Roch przejedzie jedną godzinę na trenażerze. Póki co to wypady 20 – 30 minut i odpoczynek, ale też trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w ostatnich trzech latach Roch raczej mało jeździł.- Czas jazdy: 00:22:08
- Średni puls: 135
- Maks. puls: 149
- Spalone kalorie: 328
Roch pozdrawia Czytelników. -
Trenażer, na poważnie. Dzień drugi.
O ile można mówić, że coś wciągnęło po dwóch dniach używania to Roch może śmiało powiedzieć, że pedałowanie w miejscu zaczyna Rocha wciągać. I o ile jest to w pewnym sensie lizanie cukierka przez papierek to Roch godzi się na to. Mowa oczywiście o trenażerze. W Rocha wstąpiły drugie siły i codziennie pedałuje zwiększając czas jazdy. Wczoraj było to 20 minut, dziś już 30 i póki co Roch daje radę.Co prawda zalewa go pot bo w domu jest ciepło, a nie ma żadnego chłodzenia, ale i na to jest sposób. O ile koszulka już nie daje rady wchłaniać o tyle ręcznik jest zawsze pod ręką. W barku przy rowerze – czyli na parapecie – znajduje się wszystko co potrzeba do jazdy na rowerze. Czyli szklanka wody, tablet, dziś była latarka i oczywiście pilot żeby móc sobie zmienić krajobraz w telewizorze.Jednak pedałowanie przed telewizorem nie jest do końca tym co Roch chciałby robić. Wieczne reklamy przeszkadzają w czerpaniu przyjemności z pedałowania w miejscu. Jutro Roch podłączy komputer do telewizora i spróbuje przejechać jakiś etap Tour de France, który znajdzie się na pewno na Youtube.W każdym razie Roch dociera się i zaczyna wyrabiać sobie nawyki pedałowania w miejscu. Dzisiejsze statystyki przedstawiają się następująco:- Czas jazdy: 00:30:40
- Średni puls: 148
- Maks. puls: 165
- Spalone kalorie: 538
I są dostępne tylko na blogu. Zgodnie z noworocznym postanowieniem.Roch pozdrawia Czytelników. -
Trochę plan, trochę marzenie, ale się spełniło
Trenażer i stopa Żonki. Dawno Roch nic nie pisał, ale przy dwójce bąbli trochę ciężko zasiąść do komputera. Ostatnio siedział przy komputerze jakiś tydzień temu i dziś. Bo młodzieży śpi, choć Michalina ma zrywy \”taaaaaata\” bo Roch nie śpi w sypialni ale… pedałuje na trenażerze. Tak! W końcu Roch zanabył drogą kupna maszynę tortur na zimowe wieczory. Z tym wiąże się całkiem ciekawa historia, którą Roch postara się streścić. O ile nie wstanie któreś z dzieci lub Roch nie zaśnie przed komputerem.
A więc wszystko zaczęło się od tego, że Żonka zaczyna dochodzić do siebie po okresie ciążowo-porodowym i wzbudził się w niej duch cyklistki, który musiał na jakiś czas zostać uśpiony.
– \”Znalazłem promocję na trenażer\” – Zagaił po raz kolejny Roch.
Bo wiedzieć trzeba Wam, że temat trenażera u Rocha powraca co jakiś czas, ale zawsze są inne – ważniejsze – wydatki, więc ten temat spadał na plan dalszy. W zeszłym roku Roch już się witał z gąską, ale kasa która mogła iść na trenażer poszła na wspomaganie kierownicy, hamulce, łożyska kolumny McPhersona, czyli na naprawę Colta.
– \”A fajny?\” – Zapytała Żonka.
– \”No czerwony, z regulacją oporu\” – Odpowiedział nieśmiało Roch.
– \”To kupmy\” – Powiedziała – \”w końcu też coś nam się należy\”.I tak od słowa do słowa Roch pojechał do pobliskiego Decathlonu i kupił inny niż miał być, bo jednak ten z Decathlonu bardziej przekonał Rocha niż jakiś no-name z \”szwedzkiego marketu budowlanego\”. Nie jest to Tacx, ale też nie miał być. Ma służyć do pedałowania i nie ma być PRO.
Dodatkowym atutem tego, że w rodzinie pojawił się trenażer jest to, że Roch może trzymać w domu rower. Przez ostatnie trzy lata słyszał, że miejsce roweru jest w garażu, a jak Żonka usłyszała, że Roch schował rower na zimę do piwnicy bo jest mu zimno w garażu to uśmiechnęła się z politowaniem.
Teraz rower stoi w pokoju, wpięty do maszyny tortur i codziennie jest używany. Przez Rocha i przez Żonkę. Jednak Żonka zaczęła dostrzegać pewne minusy roweru Rocha.
– \”Siodełko za wysoko\” – Mówiła.
– \”Wymienię Ci oponę i wepnę Twój rower\” – Odpowiadał Roch.
– \”I jakieś twarde to siodełko\” – Wtórowała.
– \”Wymienię Ci oponę i wepnę Twój rower\” – Powtarzał Roch.
– \”Kierownicę masz nisko\” – Wyliczała dalej.
– \”Wymienię Ci oponę…\” – Mówił Roch.
– \”Mostek* masz krótki\” – Nie odpuszczała.
– \”Wymienię Ci oponę…\” – Powtarzał Roch.
– \”Ciężko w pedały się wpiąć\” – Wyliczała.
– \”Wymienię Ci oponę…\” – Powtarzał Roch.
– \”Lewy pedał trudniej się wpina\” – Zauważyła.
– \”Wymienię Ci oponę…\” – Mówił Roch.I tak mijał czas kiedy Żonka pedałowała, a Roch siedział ze Stasiem, który spał. Potem przyszła zmiana; w międzyczasie wstała Michasia, żeby się napić i zobaczyła rower więc oszalała z radości, ale w końcu dała się przekonać do tego, że w środku nocy najlepiej się śpi (nie licząc Rocha, który pedałował).
Tak więc od dwóch dni Roch testował trenażer, a dziś (notka zaczęła się pisać w niedzielę, a zapewne skończy się pisać w poniedziałek) Roch po raz pierwszy założył pulsometr i przejechał się tak na poważnie. Fajna sprawa, można się nieźle zmęczyć a jednocześnie oglądać Top Gear\’a. Sport dla leniwych, ale w końcu trzeba coś z sobą zrobić. A maszyna tortur to całkiem fajny pomysł.
Jednak – jak Roch postanowił – nie będzie żadnych śladów GPS, zapisów i całych tych fit społeczności. Na końcu każdej notki, będzie tabelka z parametrami spisanymi z pulsometru i/lub licznika i to wszystko.
- Czas jazdy: 00:20:12
- Średni puls: 141
- Maks. puls: 166
- Spalone kalorie: 322
Tak więc Roch dołączył do tych co to w domu trzymają rower i na nim jeżdżą. Czyżby cykloza powoli wracała?Roch pozdrawia Czytelników.
*Kolarskie słownictwo nie jest obce Żonce.
PS.
Roch, testujący maszynę śmierci. -
Każda pora jest dobra na rower
Było nie było nadeszła zima. W styczniu to całkiem możliwe, a bardziej niż śnieg zaskakujący był jego brak. Skoro już spadł biały puch to dlaczego by nie iść z dzieciakami trochę na dwór. W przypadku starszej Michasi nie ma mowy o jeżdżeniu w wózku. Jak nie biega to jest chora. W przypadku młodszego Stasia mówimy o werandowaniu. Teoretycznie. W praktyce jest to zwykły spacer bez kombinowania z oknami, czy wystawianiem na balkon wózka.
Tak więc Staś jechał w swoich 4 kółkach, a Michasia zabrała na spacer swoje cztery kółka, czy rowerek. W styczniu da się jeździć, o czym na zdjęciu poniżej. U Rocha rowerowy przestój, ale to nie świadczy o tym, że Roch zasiadł na laurach. Otóż ostatnio kupił baterię do licznika i opaski. Następnie zamontował ją w liczniku i już miał go instalować na rowerze, ale okazało się, że nie ma gumki mocującej. Trzeba będzie się w wolnej chwili udać do zaprzyjaźnionego Sklepu Rowerowego Adventure żeby kupić taką gumeczkę.
Statystyki przygotowane, Stravy coraz mniej. Mniej też wszystkich fit-społeczności, które zabierają czas. Zamiast tego – pedałowanie. Roch podzwonił też po \”siłkach\” w Częstochowie i już wie gdzie można popedałować na stacjonarnym rowerku. Tak, żeby kondycję wyrobić na lato. A poniżej zdjęcie Michasi na rowerze.
Roch pozdrawia Czytelników.
-
Podsumowanie 2015 roku i postanowienia na ten całkiem Nowy.
No i nadszedł, a nawet minął, ten czas kiedy to Roch popada w zadumę nad tym co właśnie mija, czyli nad kończącym się rokiem. Teraz nawet trochę przespał ten czas, ale na taką zadumę zawsze jest pora, więc już w całkiem nowym, 2016, roku Roch napisze kilka słów podsumowania. Rok zaczął się tradycyjnie, w styczniu, i trwał 365 dni. W tym czasie Roch próbował jeździć na rowerze, ale większą część swoich sił kładł na spędzanie czasu z Michasią i Żonką.
Tak więc jeśli jeździł na rowerze to tylko w towarzystwie córki, a jeśli się wygłupiał to też z Michaliną. I tak czas mijał. Aż do czasu kiedy Roch dowiedział się (jakby nie brał w tym udziału), że na świat przyjdzie drugie dziecko. Radość, radość i jeszcze raz radość. Choć Roch podszedł do tematu na spokojnie, bo już wiedział jak się rodzi dziecko. Trzeba tylko dowieźć Żonkę do szpitala. Po drodze trochę się pokomplikowało, ale nieoceniony Doktor dał radę, czego dowodem jest śpiący w łóżeczku Staś.
Poza tym kolejna rocznica ślubu (jak Żonka z Rochem wytrzymuje?), urodziny Żonki, Michasi i Rocha, a pomiędzy tym wszystkim gdzieś w tle rower. No właśnie w tle. Ostatnia rozmowa z Adaxem skłoniła Rocha do głębokiej refleksji i zastanowienia się nad tym co tak naprawdę Rocha cieszy. Czy są to komputery? Są. Ale już od dawna nie ma wow. Fajnie jest coś napisać, zaprogramować, czy też zepsuć. Komputery dają też Rochowi stały dochód.
Jednak tym co tak serio Rocha kręci to są rowery. W zasadzie jeden rower, ten Rocha. Ten którego kiedyś poskładał, za swoją pierwszą wypłatę. To komputery dały Rochowi nowy rower i tak powinno chyba zostać. Że to siedzenie przed monitorem, przyjemne i lubiane przez Rocha, powinno być narzędziem do sprawiania sobie jeszcze większej przyjemności jaką jest siedzenie na czarnym, sztywnym.. siodełku rowerowym. W tym Roku czas to zmienić, a telefon od Adaxa był chyba takim motywatorem do tego. I On sam też zgłosił potrzebę jeżdżenia, więc raz w tygodniu Roch będzie musiał zapakować Galanta i wrócić na stare śmieci żeby pojeździć. Tylko czy te \”stare śmieci\” jeszcze istnieją? Część z nich na pewno, a resztę Roch ma nadzieję zwiedzić i sprawdzić za pomocą roweru.
A zatem jaki był ten miniony już rok 2015?
Ciekawy i szczęśliwy bo Staś już śpi sobie w łóżeczku, a obok Michasia. Ta dwójka daje Rochowi niezłego kopa i to chyba też dla nich Roch chce wrócić na rower. Żeby za kilka lat mógł nadążyć za biegającymi dziećmi a nie musieć ich hamować bo sam nie daje rady. Poza narodzinami Stasia osiągnięcia Michaliny też spowodowały wielokrotne pękanie Rocha z dumy no i przede wszystkim Żonka, która ciągle wytrzymuje zrzędzenie i narzekanie Rocha, a kiedy już nie wytrzymuje to wygania go na rower bo sama też wie, że z Rochem to jak z rzucającym palenie. Jak długo nie jeździ na rowerze to zaczyna być nie do wytrzymania. Za co oczywiście dostaje Złoty Medal dla Złotej Żonki.
* * * *A teraz pora wrócić do dnia dzisiejszego albowiem w pierwszy dzień Nowego Roku Roch poszedł na rower i miał plan przejechać 16 kilometrów aby uczcić to doniosłe wydarzenie, ale ostatecznie przejechał tylko 14. Wszystkie końce Roch były już zamarznięte i już po prostu nie chciało mu się tych ostatnich kilometrów jeździć. Rok 2016 został godnie przywitany i oby taka dobra passa trwała nadal. Jutro, o ile pogoda pozwoli, zaplanowany został kolejny wypad rowerowy. Oby tylko śnieg / deszcz nie padał. Bo jak mówi stare przysłowie rowerowe: \”nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie\”.
I zgodnie z ostatnimi postanowieniami nie ma żadnego śladu GPS. Choć Roch używa jeszcze Stravy bo licznik wciąż nie jest uruchomiony, ale jutro kupi się baterię i będzie hulał.
Na zakończenie zdjęcie Michaliny jeżdżącej na rowerze. Zimno jej nie było.