Autor: Roch Brada

  • Dłuższy i zimniejszy wypad

    Jak na weekend przystało Roch był koniem, zjeżdżalnią, gryzakiem i tysiącem innych rzeczy dla Michasi. W sobotę rozpoczęli dzień od wypadu do katowickiego Spodka na Disney On Ice. Sama gala była niezła choć Roch niekoniecznie znał wszystkie postaci z prezentowanych tam bajek. Później już standardowo, czyli obiad u babci i powrót do domu. A tam spanie i znowu zabawa. Pogoda była typowo domowa więc Rocha nie ciągnęło na rower. Co innego w niedzielę.

    Drugi dzień weekendu zapowiadał się owocnie, szczególnie, że nie padało i nic nie wskazywało na to, że ma ten stan rzeczy ma się zmienić. Z rana Roch z Michasią pojechali na pociągi bo po serii przeziębień i chorób trochę zaniedbali dworzec główny w Częstochowie. Zanim Michasia się ubrała to Roch sprawdził rozkład pociągów i akurat wtedy kiedy mieli tam jechać okazało się, że na stacji będzie ruch. Więc zapakowali się do samochodu i pojechali oglądać pociągi.

    Po powrocie czekało na Michasię ciepłe mleczko z miodem i obiad. A później łóżeczko i popołudniowa drzemka, a w tym czasie Roch mógł choć odrobinę zaspokoić swoją cyklozę. Jeździł nie za długo bo ciut było zimno, ale chyba w połowie listopada już tak może być. Oby tylko zima nie zaskoczyła drogowców jak co roku. Koniec końców Roch przejechał 10 kilometrów i zrobił kilka zdjęć pociągów.

    Oczywiście Roch pedałował z pulsometrem, bo spodobał mu się ten gadżet. Teraz Rocha telefon jest centrum fitness, mierzy nie tylko długość i prędkość, ale też puls Rocha. W ostatniej notce Roch wspominał o tym, że być może kiedyś napisze kilka słów więcej na temat tego pulsometru. Teraz zrodził mu się w głowie kolejny pomysł, ale o tym jeszcze za wcześnie pisać.

    Na chwilę obecną Roch przejechał taką trasę…

    …i takie zdjęcie

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiór krótszych wypadów

    Pogoda coraz gorsza, a czasu nic nie przybywa. Jednak Roch za każdym razem szuka okazji do krótkiego przepedałowania nawet kilkuset metrów. I tak zrodziła się w głowie świecka idea żeby podsumowywać takie wypady, bo na opisywanie każdego szkoda czasu, a pomijać je też nie wypada. Wszak rower był w ruchu, więc kilometry a raczej metry przejechał.

    Tak więc wszystko zaczęło się od tego, że Roch przed pracą musiał iść pilnie po pieczywo bowiem w domu zostały tylko okruchy, a Michasia zaczynała wołać \”buła, buła\”.

    \”Samochodem utknę w korkach\” – Pomyślał Roch
    \”Na nogach trochę to potrwa\” – Analizował dalej Roch.

    W końcu padło na rower; Roch wskoczył w jeansach na rower i pojechał do piekarni. W każdych innych – niż te rowerowe – spodniach jeździ mu się ciężko, a już w jeansach to w ogóle lepiej nie mówić, Jednak zanim Roch przebrałby się, pojechał, wrócił i ponownie się przebrał to minęłoby pewnie z 30 minut i do pracy Roch przyjechałby mocno spóźniony.

    No więc na pierwszy ogień idą wypady z ostatniego tygodnia.

    Jak widać na jednym z załączonych śladów pojawił się wypad z pulsometrem. Tak, Roch kupił sobie pulsometr korzystając z okazji, o której poinformował go jeden z zaprzyjaźnionych rowerzystów. Wiadomo, że najlepsze rzeczy rowerowe są w Biedronce i Lidlu, więc Roch nie wahał się podjechać do Biedronki i skorzystać z promocji.

    Być może szerszy opis pojawi się za jakiś czas. Jak Roch nabierze sił i przestanie zasypiać tam gdzie się położy lub usiądzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekend w 50% rowerowy

    Wszystkie prognozy pogody, które Roch sprawdzał od początku tygodnia pokazywały, że weekend ma być pogodny. Jednak im bliżej wolnego tym pogoda bardziej się psuła, aż w końcu w sobotę spadł deszcz i zaczął się wiatr. Rocha to jednak nie zraziło bo miał zajęcia. Co prawda basenu nie było bo Michasia ma (miała) zapalenie ucha i o wyjściu z domu nie było mowy. Więc Roch był koniem, układał klocki lego, robił akuku i tysiąc innych rzeczy.

    W niedzielę pogoda była zupełnie inna niż w sobotę. Słonecznie, ciepło i tylko ten wiatr. Wiał jak oszalały, ale Roch postanowił, że pójdzie pojeździć. Rano jednak musiał wywiercić kilka dziurek, przenieść kilka szafek i zagipsować kilka innych dziurek, na szczęście cała akcja zakończyła się sukcesem. Po obiedzie Roch wskoczył w obcisłe i poszedł pojeździć.

    Wszystko ładnie i pięknie, ale wiatr wiał niemiłosiernie mocno. Co prawda Roch miał chwile z wiatrem w plecy, ale większość czasu wiało mu w twarz. Ale przejechał całe 16 kilometrów więc nie było źle. Jeździł po okolicy, nie wypuszczał się nigdzie daleko, bo wiatr go męczył, a dodatkowo nie chciało mu się bić rekordów kilometrów, choć wystarczyłoby dodatkowe 20 i można by mówić o rekordzie.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak produkuje się karbonowe ramy Merida

    Bardzo ciekawy materiał na temat produkcji ram karbonowych:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=eMzeeiET-p8]
    Roch pozdrawia Czytelników.
    PS. Do rowerowego napisania w sobotę!
  • Prawie dwa razy na rowerze

    Weekend prawie zakończony więc czas najwyższy aby Roch napisał co nieco o tym, jak próbował jeździć na rowerze. A próby – wierzcie albo nie – były szczere, ale od początku.

    Wszystko zaczęło się już w czwartek kiedy to Roch miał jeden dzień wolnego z okazji Pasowania na Przedszkolaka Michasi. Takiej uroczystości Roch nie mógł przegapić więc wziął urlop i o 1030 stawił się wraz z Żonką w przedszkolu na występie. Niestety już wtedy Michasia wykazywała początki przeziębienia (które rozwinęło się w piątek). W końcu chodzi do przedszkola, miejsca do którego chodzą też inne dzieci. Najczęściej są chore, a genialni rodzice pchają je za próg sali byle tylko nie siedziały w domu i nie marudziły. Tylko komu wystawić rachunek za lekarza i aptekę?

    Pomijając już fakt, że niektórzy to, delikatnie pisząc, niemądrzy ludzie Roch planował czwartkowy rower jak tylko Michasia pójdzie spać. Niestety, długość snu wystarczyła tylko na to aby Roch zdążył wyjąc rower z piwnicy i \”ukrył\” go za samochodem żeby nikt się do niego nie dobrał. Okazało się jednak, że Miśka wstała, więc Roch schował rower do garażu i poszedł bawić się z rozchorowującą się córką. W piątek oczywiście zamiast do przedszkola Miśka pojechała do \”Złotej Pani Doktor\” jednak okazało się, że to nic groźnego. Wirus, więc syrop, krople do nosa i przymusowe spędzanie wolnego czasu w domu. Mus to mus.

    W sobotę i niedzielę pogoda dopisała, ale choroba się rozwijała, pojawiła się gorączka więc rower musiał poczekać aż do momentu kiedy gorączka odpuści. Okazja nadarzyła się w niedzielę. Miśka już powoli, bardzo powoli dochodzi do siebie i dziś popołudniowa drzemka była dłuższa, ale za to Roch poczuł nieodpartą chęć zjedzenia czegoś, później jeszcze szukał spodenek, a na sam koniec jak już znalazł spodenki to doszedł do wniosku, że zbierał się na rower ponad godzinę, jest po obiedzie i w ogóle to zaraz dziecko wstanie.

    I tak własnie minął mu weekend i jeden dzień urlopu. Ale najważniejsze żeby Michaśka doszła do siebie, a wtedy można będzie wspólnie pojeździć na rowerze, o ile pogoda dopisze oczywiście.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zrzucanie pajęczyn z kół

    Weekend zapowiadał się całkiem przyjemnie, a w ostatniej notce Roch odgrażał się, że pójdzie na rower. W sobotę nie było czasu. A to dlatego, że po porannym basenie, na który pojechali około 1030 Michasia miała obiecaną wycieczkę autobusem. A dokładnie to wycieczkę autobusowo-tramwajową na dworzec PKP. Na pociągach też trochę czasu spędzili, aż w końcu Żonka przyjechała po nich bo robiło się już ciemno i zimno.

    W niedzielę też nic nie wskazywało no to, że Roch zacznie myśleć o rowerze, ponieważ rano pojechali razem z dziewczynami do Filharmonii Częstochowskiej na koncert Filharmonii Malucha, na który Michasia bardzo lubi chodzić bo na scenie najlepiej się relaksuje na Rocha kolanach. Po powrocie do domu Michasia poszła spać a Roch zaczął unikać tematu roweru.

    \”No idź\” – Namawiała go Żonka – \”masz nawet spodenki wyprane\”
    \”Nie wiem, chyba nie\” – Bronił się Roch.

    W końcu jednak uległ, a w zasadzie jego \”Wewnętrzna Resztka Rowerowa®\” zmusiła go do pedałowania. Okazało się to słusznym krokiem, Roch trochę popedałował, a przede wszystkim zdjął pajęczyny z kół bo rower powoli nimi zarastał stojąc w piwnicy. Na chwilę obecną Roch przestawił rower do garażu, może w ten sposób zacznie częściej jeździć, a przynajmniej pająków będzie na nim mniej.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

    ****
    Kończąc rowerową część Roch doszedł do wniosku – żyjąc jeszcze niedawną ankietą – że może by tak oddzielić posty rowerowe od tych innych. W tym celu, jeśli ktoś używa czytnika RSS może sobie wrzucić ten kanał do obserwowanych: tag Rower. Pod tym tagiem (i tylko pod tym) Roch będzie publikował posty rowerowe.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Zapowiedź roweru? I naturalna kominiarka.

    Od ostatniej notki, podsumowującej ankietę, minęło już trochę czasu. I jak zawsze – zgodnie z tradycją – Roch napisze o tym, o czym zapomni w ciągu kilku następnych tygodni. Choć może nie będzie tak źle. Na początek awaria, która toczyła Colta Rocha. Toczyła go długie tygodnie i nie można było dojść co się mu zadziało, aż w końcu znalazła się osoba, która chyba ogarnęła temat. Chyba, bo Roch dopiero jutro odbiera samochód, ale powinno być dobrze.

    Później jakieś przesilenie dopadło Rocha, w zasadzie trzyma go dalej, ale jego zlecenia powróciły więc dodatkowa dawka promieniowania poprawia mu humor. Jednak nie o tym chciał Roch pisać. Dziś – w sumie za osiem minut będzie już jutro – Roch pląsał jak co tydzień z Michaliną na rytmice. Po zajęciach zamienił kilka słów z panią Ewą, która te zajęcia prowadzi, a z którą czasami mijali się na rowerach jak Roch biegł za Michaliną.

    Otóż p. Ewa powiedziała ciekawe zdanie:

    \”Zimno może być, byle nie padało\”

    I faktycznie – rowerować można nawet jak jest zimno, byle nie padało. To zdanie zrodziło w Rocha głowie pomysł coby w weekend pojeździć trochę na rowerze. Pogoda zapowiada się ciekawie, a przynajmniej ma nie padać, więc jeśli dobrze się złoży to Roch pójdzie pojeździć na rowerze. Pora zdjąć z niego piwniczne pajęczyny i trochę przewietrzyć golenie.

    Z innych ciekawostek to Roch zapuszcza naturalną kominiarkę na zimę:


    Zdjęcie pochodzi z kąpieli Michaśki, ale z racji golizny reszta została wycięta.

    Tak więc trzymajcie kciuki za Rocha i weekend.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie (nie)dawnej ankiety

    Nadszedł czas na podsumowanie ankiety, którą jakiś czas temu Roch ogłosił na blogu. Pytania były trzy, w tym jest w \”wustarczającym\” błędem, ale w trakcie gry zasad się nie zmienia, więc została opcja taką jak Roch wpisał. Ale do rzeczy.

    Ku ogólnemu zdziwieniu Rocha ankieta nawet ruszyła z miejsca. Okazuje się, że Roch jest lubiany, choć zdarzyły się osoby, które wstydziły się powiedzieć. Na blogu powinno pojawiać się więcej notek rowerowych, choć były osoby którym ilość notek rowerowych \”wustarcza\”. Natomiast na pytanie, czy na blogu mogą pojawiać się wpisy \”nie rowerowe\” jedna osoba odpowiedziała \”nie\” i to Roch również szanuje. W akcji \”ankieta\” wzięło udział 5 osób, co i tak jest wynikiem dobrym. Ogólnie wyniki można zobaczyć na wykresach:

    I co dalej z tym fantem Roch zrobi?

    Skoro powiedział się \”A\” to trzeba iść za ciosem i powiedzieć \”B\”. Roch ma plan A i B. Pierwszy z nich zakłada, że Roch zacznie jeździć na rowerze ewentualnie powróci do życia rowerowego. Zbliża się zima. W długie zimowe wieczory można zrobić kilka fajnych rzeczy. Roch ma masę pomysłów i mało czasu na ich realizację. Być może zacznie pisać jakieś krótkie testy tego co do tej pory używał, może uda mu się nawiązać jakąś współpracę. Teraz zarabianie na blogu robi się modne, ale jest pewne: reklam na blogu nie będzie.
    W planach ma też kręcenie, ale to jest właśnie plan \”B\”, o którym na razie nie będzie pisał bo musi sobie przemyśleć parę spraw. Ale te zimowe wieczory sprzyjają myśleniu i kręceniu. W planach też jest zakup trenażera – jak tylko Roch będzie miał wolną gotówkę.
    W końcu – o ile z planu A i B nic nie wyjdzie to jest plan \”C\”, który zakłada stworzenie alternatywnego Rocha i ów \”alt-Roch\” pisałby o wszystkim tylko nie o rowerze. Kto chce czyta, kto nie chce nie czyta. Na chwilę obecną Roch zastanawia się co dalej, a koniec tygodnia być może przyniesie wycieczkę na rowerze do pracy, bo samochód musi jechać do mechanika, więc będzie doskonały powód żeby przejechać się rowerem do pracy.
    Na zakończenie Roch dziękuje tym co kliknęli w link. Chcąc być transparentnym Roch udostępnia arkusz z odpowiedziami.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Są pierwsze efekty ankiety

    W ostatniej notce, która aby tradycji stało się zadość, podsumowywała ostatnie tygodnie czy nawet miesiące Roch zamieścił ankietę, która miała dać mu ogólny pogląd na to w którą stronę ma iść blog i on sam. Wszak vox populi, vox Dei. Zatem Roch przygotował sobie pytania, odpowiedzi i wrzucił to w Internety. W jednej z możliwych odpowiedzi wkradła się literówka, ale mniejsza z tym – świadczy ona tylko o niechlujności Rocha, ale w trakcie gry zasad nie należy zmieniać tak i ankieta zostanie nie tknięta.

    Początkowo Roch myślał, że pies z kulawą nogą jej nie dotknie i okazało się, że Roch chyba słabej wiary jest. Pojawiło się kilka odpowiedzi, więc będzie można zrobić fajny wykres, ale niech ona jeszcze potrwa. Jednak tym co już kliknęli Roch dziękuje i zapewnia, że poza odpowiedziami nie zbiera żadnych danych, zresztą na zakończenie wszystko będzie jawne, więc każdy zobaczy dokładnie to co Roch widzi.

    ****

    Abstrahując od formalności i ankiet to zbliża się jesień. W zasadzie już zbliżyła się. Chęć pedałowania w Roch wcale nie wzrosła, może w ten weekend Roch wygrzebie rower z piwnicy i postara się przejechać kawałek, ale też ma plan żeby zrobić porządek z wyświetlaczem, który doprowadza Rocha do szewskiej pasji. Tak czy inaczej Roch musi sobie znaleźć jakieś zajęcie ma \”długie jesienne wieczory\”.

    Jednym z pomysłów byłby trenażer. Mógłby wtedy spokojnie pedałować wieczorami w ciepłym pokoju albo trochę zimniejszym garażu i może forma na przyszły sezon byłaby lepsza niż tak, która jest obecnie. Jednak do tego potrzeba się zmotywować, tym czasem u Rocha zagościło permanentne \”nie chce mi się\” i jakoś nie potrafi sobie zorganizować czasu wolnego. Być może dlatego, że ma go tyle, że nawet czasem nie ma co organizować.

    Innym z pomysłów mogłoby być jakieś lutowanie, dokończenie słynnego robota, którego kiedyś Roch zaczął, ale też nie bardzo wie gdzie mógł zagrzebać stare schematy, więc pozostaje mu włącznie komputera, otwarcie piwa i zajęcie się czymkolwiek. Oczywiście Michaśka zawsze gdzieś jest obok Rocha i skutecznie zajmuje mu czas jeżdżąc na Rochu, gryząc go albo zwyczajnie przytulając się do niego i to skutecznie wypełni to jesienne wieczory, ale można by też coś porzeźbić później, jak już Miśka pójdzie spać.

    A może to wszystko przez muzykę? Sami sprawdźcie:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=wTyrYfjJq8U]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zaległości, zaległości

    Znów pojawiły się spore zaległości, ale szczerze pisząc nie ma kiedy usiąść do komputera żeby na spokojnie napisać co się zadziało i dlaczego nic o tym się nie napisało. A zadziało się wiele.

    Po pierwsze Michaśka odnalazła się w roli przedszkolaka; początkowo był okres fascynacji, później był spadek formy i na końcu wszystko się ustabilizowało i Michasia zaczęła odnajdować się w nowym środowisku. Jednak chwilę później załapała pierwszy katar, gorączka, czyli typowe objawy przedszkolnej infekcji. Nie pierwszej i nie ostatniej.

    W międzyczasie pojawił się temat drugiego samochodu ponieważ Żonka zaczęła zawozić Michasię do przedszkola i tym samym dzielny Colt nie był wstanie się rozdwoić. No więc Roch uruchomił kontakty i szybko znalazło się coś co chyba jest bardzo dobrym wyborem. Są jeszcze drobne rzeczy do zrobienia ale ogólnie samochód jest w porządku, a co najważniejsze podoba się wszystkim. Przede wszystkim Michasi, która lubi jeździć z tyłu i czuć się jak mała prezeska. No i jakby nie patrzeć kolejne Mitsubishi.

    U Rocha standard. Praca, dojazdy i brak czasu. Choć ostatnio tego czasu jakby więcej to przeziębienie zabrane od Michasi też dało o sobie znać i Roch zaraz po 2200 grzecznie kładł się do łóżka. Jeśli chodzi o rowerowe sprawy to spokój i cisza. Rower stoi w piwnicy i czeka, że może Roch jeszcze na niego wsiądzie. Jakby pogoda dopisała to czemu nie, przecież dzień nie jest jeszcze aż tak krótki.

    I na zakończenie drobna prośba: jest krótka ankieta, w wolnej chwili można kliknąć. To Rochowi pomoże.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze modyfikacje w drugim rowerku

    I stało się to co było do przewidzenia. W rowerowym portfolio Michasi nastąpiły pierwsze zmiany. Ponieważ czas spędzany na siodełku wydłużył się to i pupa zapragnęła wygodniejszego siodełka. Poprzednie było ładne, ale nie było wygodne. Za krótkie, za wąskie i za twarde. W dodatku było złożone z dwóch \”warstw\”, które tworzyły piramidkę i to było powodem zmiany siodełka.

    Jednak na początku – jak to w sobotę – wszyscy pojechali na basen, bo w sobotę basen jest obowiązkowym punktem dnia. Michasia załapała ponownie bakcyla wodnego i już w basenach czuje się jak w swoim naturalnym środowisku. Dziś nawet weszła do jacuzzi i trochę się wybąbelkowała. Po basenie oczywiście obiad u babci i cel dzisiejszego wypadu, czyli sklep rowerowy i siodełko dla Michasi. Ma być przeciwieństwem tego, które było zamontowane na rowerku, czyli dłuższe, szersze i miększe, ale nie za bardzo żeby nie pupa się nie zapadała.

    I takie się znalazło. Po powrocie do domu trzeba było je zamontować w rowerku, a że rowerek był Michasi to ona sama – osobiście – chciała przykręcać śrubki i nic dziwnego bo Roch też lubi przykręcać śrubki w swoim rowerze. Tak więc Michasia wzięła do reki imbusową piątkę i nasadową trzynastkę zaczęła kombinować przy siodełku.

    Ktoś może pomyśli, że \”dziewczynce nie wypada\”, ale skoro bardziej od lalek woli samochodziki i klucze imbusowe no cóż. Teraz najbardziej chłonie wiedzę i skoro chce wiedzieć jak się przykręca siodełko to niech sama spróbuje to zrobić. Kto wie, może za kilkanaście lat, gdzieś na trasie jakiegoś wyścigu UCI będzie potrzebowała dokręcić siodełko i wtedy przypomni sobie jak kiedyś, w w garażu razem z tatą przykręcała swoje pierwsze siodełko do swojego drugiego rowerka. Na zdjęciu obok widać w tle pierwszy rowerek, a na pierwszym planie drugi rowerek, w którym Miśka wymienia siodełko.

    Kiedy już wszystko było dokręcone i sprawdzone przyszła pora na sprawdzenie jak się jeździ na nowym nabytku. Już pierwsze metry pokazały, że pupa Michasi dogadała się z siodełkiem, a uśmiech na buzi sugerował że jest wygodne. I takie własnie miało być. Żeby kolejny minuty i kilometry były przyjemnością, a nie męką na niewygodnym siodełku. Na zakończenie zdjęcie nowego siodełka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przedszkolak

    No i stało się to czego każdy rodzić boi się najbardziej. Michaśka awansowała na przedszkolaka i wczoraj miała swój pierwszy dzień w przedszkolu.

    Oczywiście Roch i Żonka chodzili struci i zdenerwowani tym czy sobie tam poradzi, czy da radę się odnaleźć i w ogóle czy ten dzień nie skończy się jednym wielkim płaczem i powrotem do domu. Z okazji 1 września Roch wziął wolny dzień tak żeby wspierać Żonkę w tej ciężkiej chwili, ale jak się okazało później wcale nie było takiej potrzeby.

    Michasia bardzo chciała iść do przedszkola, od rana chodziła z workiem po domu i wołała \”dzidzi\” co znaczyło, że chce do dzieci. W końcu około godziny 800 wszyscy zapakowali się do auta i pojechali do przedszkola. Początkowo Michasia nie chciała puścić Rocha, ale po 15 minutach oswajania się doszła do siebie i poszła z Panią Martynką do dzieci.

    Nie było wyjścia i trzeba było ją zostawić. O godzinie 900 było śniadanie i po 30 minutach Roch dzwonił do przedszkola zapytać jak Michasia sobie radzi. Usłyszał:

    \”Dobrze, tańczy z dziećmi w kółeczku\”.

    Skoro radzi sobie dobrze to można coś porobić w domu. Ale co się robi w domu kiedy dziecko jest w przedszkolu?

    \”Co tak łazisz\” – Zapytała Żonka.
    \”Nudzi mi się\” – Odpowiedział.

    W końcu zabrali się i pojechali do sklepu żeby kupić dla Michasi prezent z okazji pierwszego dnia w przedszkolu i za to, że była taka dzielna. O godzinie 1200, zaraz po obiedzie pojechali odebrać ją z przedszkola. Michasia była zadowolona, ale zmęczona. W domu od razu poszła spać, a jak wstała to pomagała Rochowi składać prezent, który dostała.

    Dziś też nie było problemu z pójściem do przedszkola, nawet poszło łatwiej niż wczoraj. Chyba – bo czas pokaże – Michasia polubiła się z przedszkolem, ale to dobrze. Kontakt z dziećmi też musi mieć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Rower też był. Niech sam GPS się wypowie: