Autor: Roch Brada

  • Zaślepka zdobyta – hamulec zapowietrzony

    \”Jak nie jedno to drugie\” – Pomyślał Roch jadąc z Michaśką na rowerze.

    A wszystko zaczęło się od przedwczorajszej awarii, czyli wypadniętej zaślepki. Dziś Roch po pracy pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby kupić ostatnią sztukę zaślepki i móc jeszcze dziś pojeździć na rowerze z Michaśką. Kiedy włożył zaślepkę na swoje miejsce i nacisnął klamkę doznał spokoju. Okazało się, że klamka nie jest gąbczasta, czyli hamulec się nie zapowietrzył, ale \”trochę ocierał\”.

    \”W końcu nowe klocki to trochę muszą się dotrzeć\” – Pomyślał po raz kolejny Roch.

    Jednak kiedy tarcza zrobiła się gorąca Roch doszedł do wniosku, że za chwilę mogą się dotrzeć aż za bardzo, więc postanowił, że zmniejszy ciśnienie w przewodzie i upuści trochę płynu hamulcowego. Niczym znachor przykładający swojemu pacjentowi pijawki Roch po raz kolejny odchylił zaślepkę – tym razie wiedział, że łatwo wyskakuje, trudno się jej szuka i jeszcze trudniej się ją kupuje. Więc z ginekologiczną precyzją odchylił trochę i nacisnął klamkę.

    \”Jedna kropla, druga i trzecia\” – liczył.

    Po trzeciej kropli klamka wzięła głęboki oddech i wciągnęła powietrze. Hamulec puścił, tarcza ostygła, ale próba hamowania kończyła się ściskaniem gąbki. Więc do domu Roch wrócił na jednym hamulcu – droga prosta więc nie musiał zbytnio hamować. I tak oto Roch z pozornie prostej czynności jaką jest wymiana klocków w hamulcu zrobił tygodniową akcję serwisową.

    Na szczęście jutro rower jedzie w silne, dobre i fachowe ręce Wojciecha, który odpowietrzy hamulec, doleje płynu i sprawdzi co Roch jeszcze zepsuł, bo przecież jazda na rowerze to ma być prosta czynność, ale nie dla Rocha.

    Na zakończenie ślad GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Długi weekend – nawet rowerowy

    Od jakiegoś czasu Rocha ogarniało coś co można było nazwać wypaleniem, albo też ogólnym \”nie chce mi się\”. W końcu postanowił on wziąć dwa dni urlopu. Raz, że mogli spokojnie pojechać do lekarza z Żonką, a dwa że mógł posiedzieć sobie z Rodzinką w domu, wyskoczyć na lody, piknik, rower i na co tylko chcieli. Bo Roch miał urlop.

    Dzień pierwszy – czwartek

    Urlop Rocha zaczynał się we czwartek, akurat w pracy skończył się sprint i mógł spokojnie wziąć dwa dni urlopu. Tego dania była też umówiona wizyta lekarska, więc Roch nie musiał kombinować z wcześniejszym wychodzeniem z pracy, pośpiechem na drodze \”żeby tylko zdążyć\”. I swobodnie można po lekarzu zabrać Michalinkę na zajęcia z rytmiki ponieważ ostatniego maja Michasi grupa, czyli \”Szkraby i Muzyka\” mają zaplanowany występ kończący rok szkolny.

    Tego dnia też był pierwszy rower urlopowy z Michasią. Michalinie spodobały się jazdy na rowerze, więc Roch wydłużył jej przejażdżki do godziny i nawet więcej. Dzięki temu przejeżdżają około 10 kilometrów i to bez spania. Roch tylko sprawdza, czy Michalinie nie jest zimno. I po takiej wycieczce Michasia zawsze idzie spać – najczęściej na długie spanie. Czwartkowe było tak długie, że przespała zajęcia z rytmiki, ale wyspać się musiała. Zapis GPS z czwartkowego wypadu jest dostępny poniżej.

    Dzień drugi – piątek

    W piątek plan był prosty; jedziemy nad Jezioro Srebrne na piknik. Czyli grillowanie (i próba rozpalenia grilla jednorazowego), zabawa na świeżym powietrzu i ogólny odpoczynek. Na miejscu okazało się, że Michalinie spodobało się takie piknikowanie. Oczywiście miała ze sobą swój rowerek na którym śmigała że ciężko było ją dogonić, ale Roch jakoś zawsze stawał na wysokości zadania. Po jeździe na rowerze Michasia szła na kocyk i tam odpoczywała w towarzystwie piłek, zabawek i ciasteczek.

    Poza rowerem było też wiaderko, łopatka i grabki a także chodzenie w wodzie. Jak wiadomo Michasia jest wodniakiem, więc gdzieżby opuściła taką okazję jak chodzenie w wodzie. Jezioro Srebrne jest bardzo fajne; fakt, że daleko od Częstochowy, ale widoki i las rekompensują całą drogę, która i tak nie należy do męczących – większość trasy to obwodnica albo \”ekspresówka\”, więc nie stoi się w korkach. Po powrocie oczywiście Michasia poszła odpocząć bo tyle wrażeń miała że ho ho. Na koniec dnia jeszcze spacer i zabawa klockami, ale już bardziej jako wyciszenie przed snem.

    Weekend – czyli sobota i niedziela

    W sobotę, po porannej wizycie na basenie w Tarnowskich Górach i obiedzie u baby Roch wymienił klocki w rowerze i chciał zabrać Michasię na przejażdżkę, ale ciśnienie w przewodzie hamulcowym po wymianie klocków trochę gwałtownie wzrosło i korek przy klamce wystrzelił gdzieś w trawę i zaginął, a Rochowi wyciekł prawie cały płyn hamulcowy, więc Michasia wybrała mamę i piaskownicę, a Roch 1,5 godziny na kolanach szukał korka, ale w końcu poddał się.

    Jednak szybki telefon do Wojciecha i w poniedziałek będzie miał nowy korek, a może nawet naprawiony hamulec, więc będzie można ponownie jeździć z Michasią na rowerze. Kolana i plecy bolą Rocha niemiłosiernie, a korek nie znalazł się i pewnie już się nie znajdzie.

    Niedziela upływa pod znakiem placów zabaw i \”fabryk uśmiechu\”. Po objechaniu wszystkiego w okolicy Michasia poszła na obiad do drugiej baby (w weekendy Roch z Żonką i Michasią żywią się u babć). A po obiedzie obie dziewczyny poszły spać, tylko Roch został ten nieśpiący, ale jak tylko skończy pisać notkę to chyba też pójdzie spać, a może nie. To się okaże.

    Podsumowując weekend, ten przedłużony, był zajebiście udany. Akumulatory Rocha chcą niemalże eksplodować z naładowania a dziś jeszcze przed Rochem wizyta z Dziewczynami na lodach, bo trzeba jakoś fajnie pożegnać przedłużony weekend. Choć nie wiadomo czy za kilka tygodni Roch nie powtórzy tego i znowu nie weźmie urlopu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wspólny rower z Michasią

    Długo Roch musiał czekać aż będzie mógł pojeździć razem z Michasią na rowerze. Po serii przeziębień spowodowanych kontaktem z rzekomo \”zdrowymi\” dziećmi Michasia w końcu wyszła na prostą i jest całkiem zdrowa. A to pozwala na wspólne jeżdżenie na rowerze. W foteliku oczywiście, ale Michasia jazdę na rowerze odziedziczyła w genach od Rocha więc już teraz na swoim małym Kellys\’ie śmiga aż kurz z opon idzie.

    Zaraz po powrocie z pracy Roch wskoczył w SPD, Żonka zainstalowała Michaśkę w foteliku i można było iść na rower. Początkowo Roch myślał, że to będzie krótki wypad; godzina 1830 była zawsze godziną kolacji i przygotowań do kąpania a nie jeżdżenia na rowerze. Ale na pytanie:

    \”Michasiu jedziemy już do domu?\”

    Roch słyszał odpowiedź \”Nie\”. Więc pedałował dalej co chwilę sprawdzając czy Miśka jest ciepła i czy nie ma potrzeby wrócenia do domu. W końcu po godzinie jeżdżenia Roch – jako ten, który trzyma kierownicę – podjął decyzję o powrocie do domu. I słusznie albowiem Żonka już czekał na nich z kolacją. Michasia zjadła kiełbaskę z grilla, wypiła kubeczek kakao i grzecznie poszła się pluskać do wanny.

    Dzień był bardzo aktywny i dziecko na końcu już padło. No ale tyle atrakcji; i piaskownica,  i rowerek, i trampolina i w końcu rower z tatą. Mało kto to wytrzymuje a Michasia cały czas się cieszy. Na zakończenie zapis wspólnego pedałowania:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nocny rower – po urojonej awarii

    Dziś z samego rana, jeszcze przed przyjazdem do pracy, Roch pojechał do Wojciecha po odbiór koła, które rzekomo – według Rocha – uległo awarii, o czym pisał w poprzedniej notce. Okazało się, że Roch spanikował ponieważ koło było całkiem sprawne, a awarii uległ jedynie Roch, który nie sprawdził czy zacisk jest dobrze zaciśnięty, a to właśnie było prawdopodobną przyczyną \”luzu na kole\”.

    I faktycznie u Wojciecha nie było żadnego luzu. Przy okazji Roch prawie kupił Cannondale\’a, ale okazało się, że jest za duży na Rocha więc musiał się obejść smakiem i dobrze bo Roch nie ma pieniędzy na kolejny rower, ale już miał iskrę zakupową w oku. Z całej tej urojonej awarii Roch stracił rowerową niedzielę (choć zyskał czas z Dziewczynami).

    Jednak dziś – jak tylko zapiął koło do roweru – zszedł do pralni po swoje ciuchy rowerowe i poszedł pojeździć. Żonce i Córci było to obojętne ponieważ obie zasnęły kiedy Roch czytał bajki Michalince. Taki zwyczaj, że Roch czyta dziecku do snu – z niewielką przerwą – od urodzenia, a nawet jeszcze dłużej, bo do brzucha też czytał… i czyta nadal 😉

    Chyba lepiej było iść na rower niż siedzieć bezczynnie przed komputerem. I tak też Roch zrobił. Przejechał się po okolicy Częstochowy, ale trzymał się raczej blisko centrum – raz że latarnie dają jakieś światło, a dwa jest mniejsze ryzyko, że Roch spotkałby jakiegoś wygłodzonego psa. No więc popedałował trochę po centrum i wrócił do domu. Dziewczyny śpią aż chrapią, a Roch pisze tę właśnie notkę. Z czystą przyjemnością.

    Na zakończenie oczywiście zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Kwiecień zamyka się w 103 kilometrach.

  • Częstochowa – Blachownia. I kolejna awaria.

    I stało się. Kolejna awaria roweru, w zasadzie ta sama co trapiła rower Rocha niedawno. Ponownie rozkręciła się piasta i jutro koło jedzie do Wojciecha, który zajmie się tym problemem. Jednak nie jest tak, że wczoraj Roch nie jeździł na rowerze. Otóż jeździł i to całkiem sporo. Wcześniej zaplanował sobie trasę, którą chciałby pojechać i wyszło mu, że przejechałby około 30 kilometrów, co było dla niego satysfakcjonujące.

    Kiedy młodzież poszła na popołudniową drzemkę Roch wskoczył w buty i pojechał żeby pokonać zaplanowaną trasę. Co prawda trochę ją zmodyfikował tak żeby nie wjeżdżać na kordeckiego-rondo bo jak chciał przejechać całą trasę to nie mógł się zmęczyć na jej początku. Wjeżdżanie pod górkę miał zaplanowane na dziś, ale awaria się stała i rower ma odpoczynek.

    Okazuje się, że do dojechanie do Blachowni od \”drugiej strony\” jest banalnie proste szczególnie, że droga jest mało ruchliwa i prowadzi przez las, więc było chłodno i mało wietrzenie (biorąc pod że przez całą Częstochowę Rochowi wiało pod koło). Droga powrotna to bajka; wiatr w plecy, prędkość porównywalna z tą samochodową i równy asfalt. Tak więc 30 kilometrów jest przejechane, co zostało zapisane na GPSie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsza nocna jazda, z lampkami oczywiście

    Po wczorajszej regeneracji Roch z powrotem wsiadł na rower (w buty wskoczy jutro, zamiennie z rowerem będzie biegał). Korzystając z okazji, że może sobie pozwolić na nocny wypad poszedł trochę popedałować po Częstochowie. Jeździł w okolicy centrum, ale i tak przejechał niemalże 10 kilometrów. W mieście cisza i spokój, w miejscach wzmożonej aktywności pojawia się policja, stoją radiowozy więc Roch musi się pilnować żeby czasem nie przelecieć na czerwonym, ale dziś akurat się udało.

    Do pełni szczęścia zabrakło czegoś na nosie, co ochroniłoby oczy przed zimnym wiatrem. Oczywiście w szufladzie leżą okulary z żółtymi szkłami, ale Rochowi nie chce się po nie sięgnąć wiec leżą dalej, a Roch zalewa się łzami, ale jutro / pojutrze zabierze je na nocny wypad. Oczy ważna sprawa, szczególnie jeśli w pracy używa się ich jako \”narzędzia\” pracy. Jeśli chodzi o lampki to Roch jest zachwycony, Żona zresztą też bo może z okna oślepiać wracającego do domu Rocha.

    Bliżej o samych lampkach Roch może napisze w okolicach weekendu – trzeba się do tego przygotować, zrobić zdjęcia, napisać ciut więcej, a poza tym najważniejsze – trzeba pojeździć z nimi i sprawdzić ich plusy i minusy, choć tych drugich Roch póki co nie widzi.

    Na zakończenie zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze nocne jeżdżenie

    Wczoraj, kiedy zapadł już zmrok, a Michasia poszła spać Roch zszedł do garażu i zamontował nowo kupione lampki do swojego roweru. Tak się złożyło, że była to już godzina daleko po 2200. Roch wsiadł na rower i pojechał w najciemniejsze miejsce w okolicy żeby sprawdzić jak lampka świeci w kompletnym mroku.

    Z pierwszej jazdy wynika, że jak na 30 PLN to lampka się spisuje bardzo dobrze, ale o tym Roch napisze za jakiś czas, jak już pojeździ z nią i porobi zdjęcia tego jak świeci. Na chwilę obecną tylko szybka notka i szybki ślad GPS:

     Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podwójny rower, ale bez biegania.. i coś jeszcze

    Od tygodnia Roch biegał, o czym napisał w poprzedniej notce. Tam też pisał o tym, że jak już znajdzie czas to zacznie jeździć na rowerze też w tygodniu. No i znalazł czas, a właściwie w znalezieniu tego czasu pomógł mu \”Lidl – sklepy rowerowe\” w których to sklepach dziś można kupić lampki rowerowe. Komplet, czyli przód i tył. Długo Roch się nie zastanawiał i przed pracą wjechał do jednego ze sklepów i kupił dwa komplety – Żonka również chciała lampkę, to dlaczego ma nie dostać.

    Po powrocie z pracy Roch zamontuje lampki na rowerach i przejedzie się gdzieś żeby przetestować jak one święcą. Ale już teraz wie, że do wieczornego biegania dołoży też wieczorny rower – zamiennie oczywiście. Noc przecież jest od spania,a nie od trenowania.

    Wracając jednak do minionego już niestety weekendu to niedziela była bardzo rowerowa. Wszystko zaczęło się od tego, że Roch podjechał na kordeckiego-rondo żeby sprawdzić jak jego bieganie wpłynęło na rowerowanie. I wpłynęło bardzo dobrze. Trzeci czas to niezłe osiągnięcie biorąc pod uwagę, że wiało mocno, a Roch pedałował pod wiatr. Zapis z pierwszego wypadu można zobaczyć tutaj:

    Drugi wypad zaś był już w komplecie, że z Rodzinką. Pogoda nie sprzyjała, ale były takie przebłyski wiosny, że aż było nie iść, szczególnie że Michasia dawno nie jeździła na rowerze i jej też się chciało trochę popedałować choć to nie ona naciskała na pedały. Tak czy inaczej Roch wraz z rodzinką przejechali więcej niż sam Roch. I oto chodzi.

    A zapis Rodzinkowego wyjazdu można zobaczyć tutaj:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Czyżby szykował się kolejny test konsumencki?

  • Wyjście z szafy

    Hmmm tata musi chyba umyć rower.

    Tytuł wpisu może dość przewrotny, ale to o czym Roch dziś napisze może być swoistym \”comming out\”. Wiadomo nie od dziś, że Roch ma pociąg do roweru. Ogromny nawet. Jednak od jakiegoś czasu brakuje mu… czasu na rower. Znaczy się, ma czas, ale nie na tyle żeby nacieszyć się rowerem w wyuzdany sposób. Wiadomo też, że w życiu Rocha pojawiły się dwie kobiety które zawładnęły nim na dobre.

    Ta starsza, Żonka i ta młodsza, Miśka powodują u Rocha wyrzut endorfin porównywalny z jazdą na dwóch rowerach równocześnie i to im Roch oddaje się cały i bezgranicznie. Ale młodzież dorasta i Roch musi dotrzymać kroku Miśce. To wymogło na Rochu podjęcie decyzji: oprócz roweru będzie też bieganie. Tak, od trzech dni Roch regularnie biega. Wybrał sobie trasę, 2 km i ją stara się przebiec.

    Wraz z Rochem biega Żonka; motywują się wzajemnie do dalszego biegania, wymieniają się informacjami o bolących mięśniach i prowadzą statystyki. Na koniec miesiąca na wygranego czeka nagroda. I szczerze pisząc fajna to sprawa. Nie tak fajna jak pedałowanie, ale fajna jak na bieganie. Jednak Roch bynajmniej nie porzuca roweru. Czeka tylko, aż do Lidla rzucą lampki rowerowe i wtedy zaczyna pedałować po nocy (na zmianę z bieganiem po nocy, oczywiście).

    Bieganie jest fajne i skuteczne, ale tylko rower wywołuje u Rocha prawdziwy uśmiech. A zatem do zobaczenia na ścieżkach rowerowych (gość biegający na ścieżce rowerowej to może być Roch).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Nie bójcie się, nie będzie statystyk z biegania.

  • Ponownie na kordeckiego-rondo

    Kwiecień zaczął się zimową pogodą. Padał śnieg i deszcz, a kiedy akurat nie padało to strasznie wiało. Roch zastanawiał się, czy w ogóle w kwietniu pójdzie na rower, a kordeckiego-rondo bardzo go ciągnęło. Takie przejeżdżanie jednego odcinka jest fajne bo pokazuje jak rośnie kondycja. W ostatnim czasie Roch nie miał zbyt dużo ruchu, a już na pewno nie hamował się w jedzeniu i piciu. Święta w końcu były i trzeba było się nażreć. Koniec końców Roch zasiadł na laurach i czekał aż pogoda się poprawi.

    Dziś w końcu pojawiły dwa elementy, które pozwoliły Rochowi iść na rower. Wolny dzień i świetna pogoda. Rano wraz z Rodzinką Roch pojechał na inaugurację sezonu motocyklowego, który co roku odbywa się na Jasnej Górze. Zdjęcia będą dostępne, jak tylko Roch za nie się zabierze. Później jeszcze tylko plac zabaw i huśtawki z Michasią i można było wracać na obiad. Po obiedzie Michasia poszła na odpoczynek, a Roch wykorzystał moment i poszedł na rower.

    Zapis pierwszego wypadu jest poniżej:

    Po przejechaniu 23 kilometrów zadzwoniła Michasia – tak potrafi już zadzwonić do taty – i wezwała go do domu. Tak się złożyło, że Roch właśnie tam jechał, więc Miśka akurat zjadał podwieczorek i tata zjawił się w domu. Młoda była gotowa na rower, więc Roch wsiadł ponownie na rower i pojechał z Michaliną i Żonką na popołudniową przejażdżkę po okolicy.

    Początkowo pojechali pojeździć trochę po bezdrożach, ale ostatecznie wrócili na asfalt po tym jak Michasia zaliczyła swój pierwszy – nie groźny – upadek na rowerze. W tym momencie solidny fotelik i porządny kask zwróciły się podwójnie. Na bezpieczeństwie dziecka nie ma co oszczędzać. Każdy się dziwił jak Roch kupił fotelik nie za 100 zł tylko za wielokrotność tej kwoty. Dziś ta decyzja została potwierdzona, a Michaśka tylko się zdziwiła że rower zrobił baaah. Zero płaczu, zero urazów. Kask i fotelik to podstawa jeśli chce się mieć pewność, że dziecku nie się nie stanie.

    Później już tylko uśmiech gościł na buzi Michasi i chciała jeździć i jeździć, ale też chciało się jej sisi więc szybko zawinęli się do domu. Wyjazd był udany, a Michaśka zadowolona. Takiego weekendu Roch zawsze sobie życzy.

    Na zakończenie zapis GPS z drugiego wypadu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zdrowych i rowerowych Świąt

    No i nastał czas Świąt, kiedy to powinniśmy być razem i razem przeżywać ten czas. Roch życzy Wam Czcigodni zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt. Aby ten czas był dla Was czasem spędzonym z bliskimi i ukochanymi.

    Niezapominajcie o Waszych rowerach! Dla Rocha rower jest częścią rodziny a zatem z jajeczkiem idzicie do garażu / piwnicy / pokoju i przutulcie Wasz rower. Należy mu się.

    Do napisania przy okazji kolejnego wyjazdu.