Autor: Roch Brada

  • Ciepło dla rowerków

    Powoli nadchodzi czas kiedy trzeba powiedzieć sobie \”dość\” i podjąć jedyną słuszną decyzję, czyli odłożyć rower na bok, bo sezon rowerowy się kończy, a w zasadzie się nawet nie rozpoczął dla Rocha, ale kilka razy Roch jeździł więc można ogłosić zakończenie. W zasadzie to nie całkowite zakończenie bowiem pogoda ma dopisywać jeszcze jakiś czas, więc Roch postara się jeszcze parę razy wyskoczyć na rowerze gdzieś dalej, ale to chyba raczej ostatki sezonu są.

    Skoro rowery będą używane rzadziej to Roch zniósł je do piwnicy – w zimnym garażu Rochowy rower bardzo źle się czuje. Ostatniej zimy zapowietrzył sobie hamulce i zagęścił olej w amortyzatorze, więc Roch musiał zawieźć go do nieocenionego Wojciecha, który tchnął w rower nowego ducha cyklistycznego.

    Zatem obydwa rower są już zaparkowane w ciepłej piwnicy, ale może od czasu do czasu jeszcze pojeżdżą, kto wie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedzielny rower z Rodzinką

    W końcu udało się wyskoczyć na rower. W niedzielę pogoda była wręcz letnia i żal było marnować ją na siedzenie w domu, czy leżenie w łóżku. Tak więc Roch ubrał się, Żonka ubrała się i Miśkę i wszyscy razem poszli na rower. Michaśka lubi coraz dłuższe wypady, ale zdarza się jej jeszcze zasnąć na rowerze. Tak tez było w niedzielę, kiedy to pod koniec jazdy dziecko usnęło w foteliku. I nie pomagało udawanie przez Rocha foczki, rajdowca, a nawet zabawa w ciuchcię.

    \”Uuuuu uu uuuuuu\” – Trąbił Roch udając ciuchcię .

    Ale nic nie przynosiło skutku i Michaśka poszła spać. Na szczęście do domu było nie daleko i udało się dowieźć Małą bez kombinowania. Jak tylko została wyjęta z fotelika doznała reaktywacji i przestała chcieć spać, ale już po rowerze to poszła na huśtawkę, trampolinę i w końcu na podwieczorek, bo głodna jak wilk była.

    Zapis trasy dostępny jest online, a jakże:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wiadro czasu Roch kupi

    Gdyby ktoś wiedział lub słyszał o miejscu, w którym można kupić wiadro czasu to Roch chętnie kupi sobie wiaderko lub nawet dwa. Cały czas obiecuje sobie, że zacznie jeździć na rowerze, ale zawsze coś wyskakuje i kończy się na chęci jeżdżenia. Basen też średnio wychodzi, ale takie już życie. Ostateczną kropkę na \”i\” postawiła pogoda i od początku tygodnia pada deszcz, ale w sumie Rochowi to i tak obojętne bo do pracy rowerem też nie potrafi się wybrać.

    Tak więc pozostaje Rochowi ciągłe wmawianie sobie, że się pojeździ na rowerze, albo że się pojedzie na rowerze do pracy, ale koniec końców Roch i tak jest przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Za dużo obowiązków, a za mało czasu. Takie życie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ostrożne podsumowanie rowerowania. Albo wszystkiego.

    Sezon, niechybnie i nieubłaganie, zbliża się ku końcowi. Ten rowerowy oczywiście. Chyba pora zacząć myśleć o jakimś małym podsumowaniu, ale oczywiście nie o zakończeniu pedałowania. Otóż Roch na nowo odkrył magie roweru; działa jak lek przepisany przez lekarza na wszelkie zło tego świata. Od dawna Roch nie chciał jeździć, bo zawsze było coś do zrobienia, załatwienia albo po prostu nie chciało mu się. Dzięki temu dziwnemu splotowi wydarzeń z ostatnich lat Roch zaniedbał siebie, rower i Bloga.

    Bloga prowadzi od jakiegoś 2007 albo nawet 2006 roku, dokładnie już nie pamięta, a różne przekazy różnie podają datę powstania / założenia / zainicjowania. Poważne pisanie zaczęło się od tryptyku rowerowego (trzech długich postów, w których Pafnucy opisuje swoje przygody z Aliną). Starzy Czytelnicy widzą o co chodzi, a dla pozostałych Czcigodnych Roch postara się wygrzebać go skądś, choć jeszcze nie wie gdzie go szukać. Tak czy inaczej Roch w jednej z kolejnych notek załączy tryptyk tak żeby każdy mógł się z nim zapoznać.

    Wracając jednak do ostrożnego podsumowania pedałowania, to Roch wraca do korzeni – może i nawet dosłownie, bo chciałby odwiedzić stare, tarnogórskie, śmieci – czyli Dolomity, Suchą Górę, Repty, Lotnisko, etc. Nie wiedzieć dlaczego tęskni mu się do tych pagórków, Częstochowa jest jaka jest, płaska i niewykształcona rowerowo. Co prawda istnieje pojęcie Masy Krytycznej (sic!) ale mijający rowerzyści nie pozdrawiają się, co jest dziwnym zachowaniem, ale duże miasto rządzi się swoimi prawami, których Roch widocznie nie potrafi zrozumieć. Jak większości.

    Jak tylko Misia ma włączoną drzemkę to Roch próbuje iść na rower, swoje lata ma i kondycja jest bardzo zaniedbana, ale silne postanowienie poprawy zagościło w sercu i dup*e Rocha więc niech wiatr zawsze wieje w plecy, albowiem Roch chce wrócić do intensywnego pedałowania. Szkoda, że jego Przyjaciel, Koyocik, nie może już pedałować, wspólne Jury były zajebiste, ale zdrowie jest ważniejsze, więc Roch został sam na placu boju, tkwi wiernie na reducie zwanej rowerowanie.

    Oby wytrwał jak najdłużej i oby sezon skończył się jak najpóźniej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Jutro – to znaczy już dziś, patrząc na zegarek – Roch planuje jechać do pracy rowerem. Ślad oczywiście zostanie zapisany.

    PSS. 1111 post na blogu.

  • Częstochowa – Blachownia – Konopiska

    Od kilku dni oba rowery, ten mały i ten duży stały nie ruszone. Miśka załapała jakiegoś echowirusa i wykropkowało ją, co skutecznie uniemożliwiło pedałowanie, ale wrzesień i październik pod względem pogodowym zaliczały się do Złotej Polskiej Jesieni. Ale w końcu Miśka wyzdrowiała, kropki zeszły. Szybko znalazła Rocha buty i wskoczyła w nie żeby pokazać, że jest gotowa na to żeby przejechać się na rowerze. Pogoda dopisywała, dziecię zdrowe, więc szybko.

    Żonka ubrała ją w ciepłe spodenki, kurteczkę i z czystą przyjemnością wsiadła do fotelika żeby pojeździć trochę na rowerze. Po tak długiej przerwie musieli się najeździć do syta, a więc kilometrów wyszło – jak do tej pory – najwięcej, bo aż 11, więc dystans zaczyna się wydłużać, aż w końcu Roch zabierze Michaśkę na Jurę, żeby poznała co to fajna zabawa na rowerze, ale to już w przyszłym roku, teraz pogoda i czas powoli się kończą, więc pozostaje tylko lokalne pedałowanie, co i tak jest fajne. Powstał oczywiście ślad z tego wypadu, na Stravie.

    * * * * 

    Następnie Roch wybrał się na rower sam, ponieważ zachciało mu się pojeździć trochę dalej i szybciej, a z dzieckiem – wiadomo – nie można pojeździć szybko żeby nie zawiało małej. Więc, korzystając z tego, że Michaśka poszła spać Roch wskoczył w buty i poszedł pojeździć. Coraz częściej wymyśla sobie trasy wyjeżdżające poza Częstochowę (w samym centrum no nie ma gdzie jeździć).

    Teraz pojechał z Częstochowy do Blachowni, a stamtąd przez Konopiska do Częstochowy. Kilometrów wyszło 35, więc w ciągu weekendu Roch przejechał ponad 40 kilometrów – szkoda, że sezon się kończy, Roch właśnie zaczynał się rozkręcać. Ale przyszły rok już niedługo. Na zakończenie kolejny ślad:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Z powrotem na dużym rowerze

    Od czasu zakupu rowerka dla Michasi nie jeździła ona z Rochem na dużym rowerze. Była tak zajęta swoim pojazdem, że zapomniała, że czasem Roch też chciałby się z nią przejechać, ale koniec końców Rochowi udało się wyciągnąć Michaśkę na duży rower. Tras raczej szybka ponieważ późnym popołudniem dziecię lubi zasnąć na rowerze, ale udało się, że nie poszła spać, więc cała trasa była atrakcją, a nie niewygodnym spaniem.

    Na zakończenie zapis trasy, na stravie ponieważ Endomondo ostatnio coś szwankuje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy test konsumencki

    fot. http://www.kellysbike.com/pl

    Jak wiecie z bloga niedawno Roch kupił dla Michasi pierwszy rowerek, tzw. odpychacz lub biegacz. Nie posiada on pedałów, a napędzany jest poprzez odpychanie się dziecka (takie chodzenie z rowerem między nogami). Po paru dniach obserwacji Roch wyrobił sobie zdanie (mniej lub bardziej obiektywne) na temat tegoż pojazdu. Ale od początku.

    Omawianym rowerekiem jest Kellys Kite 12, który Michasia ma od niecałego tygodnia. Pierwsze wrażenie, jakie Roch odniósł patrząc na rowerek w sklepie, było \”wow!\”. Kolory, \”geometria\”, napisy. To wszystko pasowało do siebie idealnie. Po krótkiej konsultacji w zaprzyjaźnionym sklepie rowerowym Roch – za namową Żonki – kupił go dla Michasi. Po przyjeździe do domu Michalinka od razu dobrała się do rowerka i bez problemu wsiadła na siodełko. Nie dała się zdjąć z niego, żeby się ubrać i wyjść na zewnątrz pojeździć, wśród płaczu i ryku udało się Żonce ubrać dziecko i szybko poszliśmy na dwór.

    Po opuszczeniu siodełka Michaśka bezproblemowo wsiadła i jeździła na nim, mimo, że brakowało jej paru milimetrów do ziemi. Ale wspólnymi siłami pchającymi spowodowaliśmy uśmiech u dziecka (i ból pleców u nas). Roch myślał, że fascynacja rowerem przejdzie, ale od momentu pojawienia się rowerka w domu obowiązkowo musimy powozić Michalinkę na podwórku.

    Jeśli chodzi o jakość wykonania to jest super – spawy położone są bardzo ładnie, nie ma żadnych ubytków, lakier wydaje się odporny na zarysowania. Całości smaczku dodają małe podnóżki w miejscu gdzie w normalnym rowerze znajdowały się pedały. Mają one służyć temu, aby dziecko mogło sobie oprzeć nogi i działa znakomicie, a jednocześnie nie przeszkadza w odpychaniu się. Wybór Kellysa okazał się strzałem w dziesiątkę.

    Na plusy możemy zaliczyć:
    + Waga (rower jest bardzo lekki)
    + Wygląd
    + Pompowane koła i bieżnikowane opony
    + Spory zakres regulacji wysokości siodełka (350mm do 400mm)* i kierownicy (490mm do 540mm)*

    + Łatwość wsiadania i zsiadania

    Na minus, ale mały minusik, możemy zaliczyć:
    – Twarde siodełko (ale przy pampersie to nie ma znaczenia).
    * Dane producenta.
  • Nadeszła ta chwila

    W ostatniej notce Roch w dość tajemniczy sposób wkleił dość tajemnicze zdjęcie bez żadnego opisu. Teraz pora na wyjaśnienia. Otóż dziś Michalina dostała swój pierwszy prawdziwy rower. Odpychacz ale to już rower; ma gumowe opony, aluminiową ramę i siodełko, czyli wszystko to co powinien mieć fajny rowerek.

    Jak widać na załączonym obrazku tatuś cieszy się bardziej niż córka, ale możecie wierzyć Rochowi, że jak tylko zobaczyła rowerek to od razu wsiadła na niego i kazała się pchać po mieszkaniu. A jak Żonka próbowała ubrać Michasię i wyjść z nią na podwórko to było rykowisko jakiego jeszcze Roch nie słyszał, bo Michasia musiała zsiąść z rowerka.

    Ogólnie dziecko zadowolone, uśmiechnięte i pewnie dużo będzie na nim jeździła. A Roch jest szczęśliwy bo w końcu w mieszkaniu stoi jakiś rower, a jak wiadomo rower w mieszkaniu to radość, a więc niech stoi ów rower długo i szczęśliwie (w przerwie od jazdy na nim, oczywiście).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Dwie uśmiechnięte dziewczyny, czego można chcieć więcej?

  • Rower prawie służbowy

    Jak Czytelnikom bloga wiadomo Roch ma przyjemność pracowania w Bytomiu, a mieszkania w Częstochowie; takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Wadą jest to, że w samochodzie spędza więcej czasu niż przeciętna osoba w wieku produkcyjnym. Zaletą jest to, że może odbić do Tarnowskich Gór, zostawić samochód u Mamy i przepedałować się rowerem do Bytomia. I z tego ostatniego Roch korzysta coraz częściej.

    Dziś również zostawił samochód u Mamy i popedałował do pracy. W pracy ma ten komfort, że atmosfera jest na tyle luźna, że może sobie zostawić rower w pokoju, a przepoconą koszulkę powiesić na kaloryferze w łazience. Nawet trasę opracował taką, żeby uniknąć zbędnych podjazdów, a przy okazji zahacza o Suchą Górę i uprawia lekką jazdę terenową. Tak czy inaczej nie zamierza rezygnować z tych wypadów do pracy.

    Na zakończenie dwa ślady GPS, z których pierwszy jest \”do pracy\”, a drugi \”z pracy\”.

  • Jak prezent imieninowy to tylko…

    No właśnie, wiele osób ma spory problem co kupić swojej drugiej połówce na urodziny/imieniny/święta. Z Roch jest inaczej. Doskonale wie, co Żonka by chciała, ale tego nie chce z różnych powodów. W najbliższym czasie Żonka obchodzi imieniny, a Roch dostał ekstra kasę więc część z niej przeznaczył na imieninowy prezent. Zapytacie co ma to wspólnego z rowerami. Otóż ma i to wiele.

    Roch od dawna widział, że Żonka ma problemy z wpinaniem się w swoje pół-SPD, które z jednej strony były platformami. Widząc jak Żonka się męczy Roch pojechał wczoraj po pracy do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego Adventure gdzie kupił dla Żonki rasowe pedały SPD. Co prawda tylko Shimano M520, ale to już rasowe SPD.

    Żonka od razu poszła je przetestować i wróciła uśmiechnięta, więc raczej prezent spełnił swoją rolę i spowodował uśmiech na twarzy drugiej połówki. I oto chodziło.

  • Pierwsza długa trasa zdobyta

    Jakiś czas temu Roch pisał, że zamierza wrócić do dalszego pedałowania.W ostatnią sobotę udało mu się dopiąć swego i przejechać pierwsze od wielu, wielu miesięcy trzydzieści kilometrów. Córka, co prawda była bardzo niepocieszona, że Roch pojechał na rower sam, a ona została w domu, ale na takie wojaże Michaśka jest jeszcze za mała. W związku z tym Roch obiecał Michasi, że jak wróci do całą trójką pojadą pojeździć na rowerze.

    Trasa obejmowała Częstochowę – Rększowice – Częstochowę. I zajęła całe 35 kilometrów. Zapis jest na Endomondo. Po powrocie Roch chwilę odpoczął, poszedł z Rodzinką na spacer i znowu wsiadł na obiecany rower z Michaśką. Ogólnie kilometrów wyszło dużo, z czego Roch bardzo się cieszy. Wypad można sobie zobaczyć na Endomondo: tutaj.

    Roch pozdrawia Czytelników.