Autor: Roch Brada

  • Kolejna nieobecność w planach, ale usprawiedliwiona

    Przed Rochem i Czytelnikami kolejny weekend. Pogoda zapowiada się ładnie, chciałoby się napisać, że rowerowo jednak Roch z dziką przyjemnością zostawi rower w domu. Weekend ma już zaplanowany wraz ze swoją drugą połówką jabłka. Można już zdradzić, że celem jest Ustroń i jego atrakcje. Na pewno Czantoria, na pewno prywatne muzeum motocykli i masa innych atrakcji.

    W związku z tym, Czcigodni, Roch już teraz informuje, że blog przez weekend milczy, powrót i relacja dopiero w poniedziałek. Do Ustronia jedzie z Rochem tylko aparat i telefon, wszelkie komputery, PDA i inne \”pożeracze czasu\” zostają w domu. Jak odpoczywać to odpoczywać.

    W takim razie udanego weekendu wszystkim Czytelnikom i do poniedziałku.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejne zaległości

    I znowu Rochowi zapomniało się, że ma blog, ma swoich Czytelników, o których powinien dbać. Jest mu trochę głupio, ale śpieszy nadrobić zaległości, a tych jest sporo. Co prawda na rowerze jest już całkiem pokaźna warstwa kurzu sugerująca, że Roch w ogóle nie jeździ na nim. Pogoda jest nawet znośna, zimno co prawda, ale bez deszczu i śniegu. Jednak, o zgrozo, teraz rower nie jest już najważniejszy. Nadal jest ważny, ale nie ma już przedrostka \”naj\”.

    Ta deklaracja bynajmniej nie oznacza, że Roch porzuca wszelką aktywność rowerową. Po prostu będzie go trochę mniej, w sumie tylko weekendowe przejażdżki w miłym gronie. Na pewno będzie rowerowa Jura, ale też – tutaj nowość – planowane są Mazury na rowerach. W ramach urlopu i relaksu. Coraz lepiej się dzieje, kiedyś Roch wcale by nie pomyślał o jeżdżeniu po Mazurach, a teraz i owszem.

    To tyle, krótko, ale też sezon taki.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimy nie widać

    Pora przełamać kolejną porcje ciszy; od ostatniej notki trochę czasu już minęło, odzew póki co na pograniczu błędu statystycznego (nie licząc dwóch zaznajomionych blogerów: Janka i Pawła, którzy zostali sprowadzeni przez Roch do roli błędu statystycznego), ale Roch to rozumie — zimowy okres nie nastraja na myślenie o rowerowaniu, ale jak tylko sezon ruszy pełną parą to Roch zabierze się za jakąś zbiórkę ludzi z okolicy. Integracja rowerowa jest dobra, w końcu to nowe kontakty i jakaś promocja roweru.

    Poza tym Roch sobie pracuje, od dziś ma całkiem nową umowę i całkiem ciekawą przyszłość. Się zaczyna mu klarować to co do tej pory było zamglone. Roweru Roch nie może się doczekać, ale naszła go ochota na wymianę kół. Niebieskie piasty obowiązkowo zostają, ale Roch chyba wymieni obręcze. Na wersje disc żeby to jakoś wyglądało. Do tego wymiany domaga się napęd, w zasadzie tylko kaseta i łańcuch. Jednak \”zima\” dopiero w połowie i Roch podchodzi do tego na spokojnie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Poniedziałkowa luźna myśl

    Blog się rozwinął, pojawiają się komentarze, blog jest linkowany w innych blogach, a Roch linkuje inne Blogi u siebie. Luźna myśl jest taka: przyszłoroczna wspólna przejażdżka, wszystkich blogujących. Miejsce i trasa do ustalenia. Tak samo jak inne szczegóły. Na chwilę obecną jest to sondowanie rynku, ale może coś z tej inicjatywy wypali.

    Póki co tyle.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowo nic się nie dzieje

    Od ostatniego wpisu minęło kilka dni, a Roch nawet nie pomyślał żeby wyjść na rower. Pogoda nawet znośna, termometr dziś pokazywał 7°C, ale wiatr wieje okropny i rower odpada. Szczególnie, że w kurtce Roch robiłby za żagiel i jadąc z wiatrem miałby się fajnie, ale już pod wiatr byłby spory problem. Zatem Roch siedzi w domu i patrzy przez okno, bo gdyby nie ten wiatr to Roch pojeździłby na rowerze.

    Poza tym szara rzeczywistość, ale Roch odlicza już czas do nowego sezonu. Jak dobrze pójdzie to Roch zacznie go jeszcze w styczniu, bo zimy na horyzoncie nie widać, a zimno nie robi na nim wrażenia. Jednak jakieś prognozy zapowiadają pojawienie się śniegu, ale to tylko na święta, po Nowym Roku może go nie być.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Sezonowość bloga powoduje to, że najbliższe notki będą właśnie w takim stylu.

  • Dużo pracy, mało roweru

    No i tak prawie zleciał nam cały rok; starego zostało jeszcze 31 dni i trzeba będzie zrobić rowerowy rachunek sumienia. Jednak zanim do tego dojdzie to Roch jeszcze kilka notek napisze. Na rower nie ma czasu, pogoda — o zgrozo — coraz bardziej jesienna. I dobrze, bo nie trzeba skrobać samochodu, ani wkładać łopaty do bagażnika, choć do Kropka łopata nie wejdzie. Chyba, że saperka. Samochodzikiem jeździ się świetnie, a przede wszystkim oszczędnie, a o to Rochowi chodziło.

    W pracy Rochowi idzie całkiem dobrze, załapał się na podwyżkę, uruchamia system do lokalizowania ludzi, czyli na nudę nie może narzekać. Jedynie na co może narzekać to brak czasu. Na rowerze by się pojeździło, śniegu nie ma, a temperatura w weekend ma osiągnąć 7°C. Ale nic to, za niedługo inauguracja nowego sezonu rowerowego i Roch jeszcze zdąży się najeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nie całkiem normalny koniec tygodnia

    Długo Roch nie dawał znaku życia, ale koniec tygodnia należał do tych spod znaku szalonych. Jak już wiadomo, Roch utracił Megi, a właściwie tylko jej tył, ale to nie zmienia faktu, że nie mógł jej zarejestrować, a tym samym nie mógł nią jeździć. Komunikacja miejsca wywoływała u niego gorączkę, a więc wbrew wszystkim zakazom jeździł Megi i szukał jakiegoś nowego samochodu.

    W końcu znalazł i nawet kupił, stoi sobie cacuszko na parkingu i czeka na poniedziałek, aż Roch pojedzie nim do pracy. Jednak dziś już nie wytrzymał i pojechał na stację, którą ma pod nosem, przez centrum i zrobił dużo więcej kilometrów niż musiał. Póki co nie ma pomysłu co zrobić ze starym samochodem; zostaje albo złom albo sprzedaż na części.

    Dziś Roch wyrwał się na rower, wyskoczył z Koyotem na Świerklaniec, tam szybka kawa i powrót do domu. Wieje strasznie, prawie nie da się jeździć, ale chęć przepedałowania kilku kilometrów była silniejsza i Roch walczył z wiatrem. Gdyby nie wiało to byłoby całkiem przyjemnie, temperatura oscylowała w okolicach szóstej kreski nad zerem, a więc było w miarę ciepło. Kilometrów Roch przejechał 25, więc wynik całkiem niezły jak na koniec listopada.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ostatni wypad na Dolomity. Lub przedostatni

    Początkowo nie chciało się Rochowi wychodzić z domu; termometr pokazywał temperaturę bliską zeru, a w takich warunkach nawet Roch odmawia pedałowania, ale im słońce wyżej wędrowało tym robiło się cieplej. Na ambicję Rochowi wszedł również Koyot, który mimo zimna poszedł na rower, Roch nie chciał wpisać kolejnego zera do swoich nowych statystyk, które cały czas doskonali. Nie wymyślił jeszcze w jaki sposób będzie je publikował, ale to kwestia czasu, poza tym oficjalny start liczenia kilometrów zacznie zaraz po tym jak Roch podsumuje rok 2011.

    Początkowo Roch chciał jechać do Świerklańca, ale ostatnio boi się trochę jeździć ulicami, bo przyciąga do siebie samochody. Meganka już strzelona, a jakby strzelili Rochowy rower to on — Roch — chyba by się załamał. Bo jeszcze nie przestał pachnieć nowością, a już Roch musiałby napisać na nim R.I.P. Z tego wszystkiego Roch pojechał na Dolomity. Tam nic nie jeździ, choć spotkał kilka osób na MTB, więc społeczeństwo jeszcze jeździ. Fajnie jest pojeździć po górkach, ale nie fajnie jest wpadać w poślizg, bo pod warstwą spadniętych liści z drzew czai się zły lód. Roch raz zobaczył jak wyprzedza go tył, ale ustał.

    Z powrotem pojechał przez Sportową Dolinę, zjechał z wieeeeelkiej górki i pojechał do domu. Tydzień Roch nie pedałował i na pierwszym podjeździe złapał zadyszkę, w dodatku jeździł w kominiarce to ciężej mu się oddychało. Potem było trochę lepiej, ale do ideału jeszcze mu brakuje. Przyszły sezon Roch zabiera się ostro za siebie, być może zacznie jeździć rowerem do pracy, wtedy przez miesiąc ma 1280 kilometrów. O ile dałby radę codzienni jeździć rowerem.

    Z wypadu powstał ślad GPS, a w zasadzie 1/10 śladu, bo urwał się jakoś 2 km od domu. Roch ma pewne podejrzenia, co powoduje takie anomalie, ale musi to jeszcze dokładnie zbadać. W zamian za ślad GPS Roch oferuje autoportret:

    Rocha cień

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zakręcony tydzień, bardzo.

    Nie nie wskazywało na to, że koniec tygodnia będzie taki, a nie inny. Jeździł sobie Roch do pracy, w pracy pracował, później wracał z pracy i w domu odpoczywał. Jednak w końcu monotonny tydzień zmienił się w zakręcony tydzień. Otóż kiedy Roch wracał z pracy i stał na czerwonym świetle w tył wjechał mu Fiacik, który źle obliczył odległość i prędkość. Strzał był na tyle silny, że Roch wyjechał na skrzyżowanie i tam się zatrzymał. I od tego momentu nie było już nudno.

    Papierki, oświadczenia, telefony, zgłoszenia, potwierdzenia; w końcu rzeczoznawca umówiony, będzie można samochód okleić taśmą i jeździć dalej. Miał Roch kupić nowy samochód w marcu, bo tak sobie obliczył, ale będzie musiał kupić w grudniu. Będzie to samochód pod choinkę, jako prezent i pocieszenie po odchodzącej już w niepamięć Megance. A szkoda, komfortowa bestia była.

    Jeśli o rower chodzi to wszystko jest w porządku; choć nie do końca bo dziś sobota, a Roch jeździł tyle co do miasta kupić bilet na poniedziałek i z powrotem. Poza tym zrobiło się zimno i wietrznie i Rochowi odechciało się jeździć, bo normę na nowym rowerze ma wyrobioną, a wszystko ponad to to już jego kaprys jest. Może jutro uda się pojeździć, choć po mieście. Na koniec zdjęcie, w sumie już pamiątkowe:

    Strzał z tyłu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dzień regeneracji

    Oficjalnie, na potrzeby bloga, dziś Roch ma dzień regeneracji, ale w zaufaniu zdradzi Wam, że było za zimno na jeżdżenie. Termometr ledwo osiągnął poziom 5°C i Rochowi nie chciało się wychodzić. Wyszedł jedynie na balkon i to mu wystarczyło. Gdyby dołożyć do tego pedałowanie i napierający na Rocha wiatr to byłby naprawdę zimno. Poza tym Roch zrealizował założenie, czyli ma przejechane tysiąc kilometrów na nowym rowerze. Teraz Roch może od czasu do czasu przejechać się do zaprzyjaźnionego Adventure na jakieś zakupy.

    Skoro Roch poruszył temat zakupów rowerowych to zostało mu do kupienia: kaseta, łańcuch i zębatka do korby. Ta ostatnia będzie obowiązkowo w kolorze niebieskim żeby dodać rowerowi smaczku. Każdy lubi biżuterię, a Rochowy rower na nią zasługuje. Jeśli zostaną jakieś fundusze to może i niebieskie miski supportu Roch kupi. Najbliższa okazja do zakupów to 6 grudnia, czyli Mikołaj.

    Zregenerowany Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sobotnie lenistwo

    Pierwszy raz zdarzyło się, że Roch nie dokręcił do 30 kilometrów. Nie wiadomo dlaczego tak się stało, ale ma to coś wspólnego z ochłodzeniem, które od wczoraj zawisło nad Rochowymi okolicami. Temperatura spadła drastycznie bowiem z 15°C zrobiło się góra 5°C. Rochowi po prostu nie chce się marznąć zbytnio, ale na rowerze jeździ dopóki nie spadnie śnieg. Potem szkoda sprzętu, sól potrafi zjeść wszystko, a Roch w końcu ma nową ramę.

    Dzisiaj na tapecie Świerklaniec i relaks w knajpce. Zimno i krótki dzień powodują, że zaplanowany wypad, który miał być tajemnicą, pozostanie nią do przyszłego sezonu. Dziś powstały kolejne ustalenia odnośnie pedałowania w nowym sezonie. Nie będzie Świerklańca, będzie za to różnorodność. Roch zapragnął zaliczyć wszystkie okoliczne wioski, miasteczka i miasta. Więc, jeśli uda mu się to spełnić, każdy weekend będzie stał pod znakiem innego kierunku. Na początek jednak zaplanowany jeszcze w tym roku wypad, który nie dojdzie do skutku.

    Kilometrów Roch przejechał 28, za to z Koyotem, który dziś był rozgrzany i chętny do jeżdżenia, czyli do spokojnego, jesiennego posiedzenia w knajpce. Zapisu śladu GPS nie ma, bo też nie było co zapisywać. Jutro ostatni dzień wolnego, oczywiście na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy tysiąc kilometrów

    Jak Roch zapowiedział dziś przekroczył tysiąc kilometrów. Łatwo nie było, bo zimny wiatr odstraszył nawet Koyota, ale Roch nie mógł wrócić na tarczy i podjechał do Piekar Śląskich i wrócił do domu. Jak dmuchnął wiatr to robiło się zimno, jak nie dmuchał to było nawet znośnie. Roch ubrał się ciepło i ruszył w stronę Świerklańca i Piekar Śląskich. Najpierw jednak musiał zrobić sobie dobrze i ustawić odpowiednio nowe siodełko. Na początku miał je za bardzo cofnięte do tyłu i siedział na samym jego końcu.

    Po drobnej regulacji Roch doszedł do odpowiedniego ustawienia i mógł bez przeszkód kontynuować pedałowanie. Nowe siodełko jest trochę wyższe od starego, a może jest proste podczas gdy stare było trochę wygięte po tym jak Roch przeleciał przez kierownicę. Po przejechaniu 36 kilometrów Roch nie czuł zmęczenia, tyłek go nie bolał więc zakup opłacił się. Poza tym to Fi`zi:k, czyli kultowość roweru znowu wzrosła. Do końca wolnego zostały jeszcze dwa dni, oby były cieplejsze niż piątek.

    Na zakończenie tysięczny kilometr:

    Pierwszy tysiąc

    Roch pozdrawia Czytelników.