Autor: Roch Brada

  • Drobne nieporozumienie

    I mamy weekend, pogoda nawet nie była zła, ale było chłodno. Jednak Rochowi nie robi już to różnicy, bo jedyny element jego ciała, który do tej pory marzł teraz jest owinięty ciepłym pokrowcem i Roch może swobodnie kręcić kolejne kilometry, bo w końcu ciepło mu w… stopy. Dzisiaj rano odbyła się pierwsza jazda testowa i Roch musi powiedzieć, że jest bardzo zadowolony. Na spotkanie z Koyotem Roch był umówiony w Miasteczku Śląskim, ale wkradł mu się jakiś złośliwy chochlik i Roch czekał na towarzysza w zaprzyjaźnionym Adventure.

    W końcu Koyot przyjechał i wyszło szydło z worka; Roch zwyczajnie pomylił miejsca i zamiast przyjechać do Miasteczka Ślaskiego to pojechał do Adventure. Nieścisłość szybko została wyjaśniona, Roch wykazał skruchę i przeprosił za pomyłkę. Potem już można było pedałować. Wpierw do Świerklańca, na rozgrzewającą kawę, a potem z powrotem do Tarnowskich Gór. Po 30 kilometrach Roch może powiedzieć, że ocieplacze to jedna z lepszych inwestycji. Całą drogę było Rochowi ciepło.

    Jutro niedziela, jeśli pogoda dopisze (czyt. nie będzie padał deszcz) to Roch nie zamierza siedzieć w domu. Bierze rower, Koyocika i ocieplacze i jedzie gdzieś przed siebie. Nie ma co siedzieć w domu i utyskiwać jak to jest zimno, kwestia odpowiedniego ubioru i rower może sprawiać przyjemność nawet przy 5°C.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Cieplej w stopy

    Nadeszły zimne czasy i letnie buty SPD zaczęły przesadnie podchodzić do pojęcia wentylacji. O ile latem pożądany jest wiaterek w bucie, o tyle jesienią ów wiaterek nie jest zalecany. Wczoraj Rochowi stopy zmarzły i dziś, w zaprzyjaźnionym Adevnture, Roch kupił pokrowce na buty, żeby nie było mu zimno. Na szczęście w sklepie była jedna jedyna para ocieplaczy i w dodatku pasowały one na Rochowe buty.

    Roch szybko otworzył linię kredytową i już mógł owijać buty ciepłą \”skarpetą\”. W końcu zrobiło się Rochowi ciepło i mógł pojechać do Miasteczka Śląskiego. Jednak czasu było już mało i Roch dojechał do końca i szybko wrócił. Ocieplacze sprawdzają się i jutro z przyjemnością Roch ponownie wyjdzie na rower.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mokry i zimny rower

    Kolejny dzień spędzony na rowerze, tym razem wspólnie z Koyotem, który dał się wyciągnąć krótką przejażdżkę. Oczywiście trasa już sprawdzona, czyli Miasteczko Śląskie. Cały kłopot polegał na tym, że było zimno, a chwilę przed wyjazdem z domu przestał padać deszcz, czyli było też mokro. Jednak powoli Roch toczył się w kierunku stacji. Woda spod kół pryskała na nowiutką ramę, ale kiedyś w końcu musi się ubrudzić.

    Z powrotem Roch wracał już sam, zrobiło się jeszcze zimniej i w dodatku trochę się ściemniło. Jednak Roch wyposażył się w lampkę która oświetla mu tyłek żeby nikt w niego nie wjechał, w końcu Roch jest w pewien sposób przyzwyczajony do tej części swojego ciała. Jak dojeżdżał do domu to jeszcze było (w miarę) jasno, ale słońce już chowało się za horyzontem.

    Jutro, o ile pogoda pozwoli, Roch znowu wybywa na rower. Trzeba korzystać póki jeszcze można.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ponownie w siodle

    Od wczoraj zmieniło się trochę; dzień dużo bardziej udany, co prawda pogoda nadal pod psem, ale popołudnia są jeszcze jako tako znośne. Roch z Katowic wraca tuż po 1600, zjada szybki obiad i wskakuje na rower. Trzeba umieć wykorzystać każdą chwilę żeby pojeździć na rowerze. Trasa już tradycyjna, czyli Miasteczko Śląskie i z powrotem. Tym razem bez pauzy na ławeczce.

    Wiatr wiał niemiłosiernie, ale jakoś jechało się. Gdyby nie wiatr i chmury to byłaby całkiem ładna pogoda, termometr wskazywał 16°C, a więc tak zimno nie było. Roch pedałował w cieplejszej bluzie i kamizelce. Było w sam raz. Oby i jutro było podobnie, a nawet lepiej. Pedałowanie po pracy to fajna sprawa, można się odrobinę zrelaksować.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Długo wyczekiwany rower

    Poniedziałek nie należał do udanych; awaria radia i jazda samochodem w kompletnej ciszy (nie licząc podśpiewywania pod nosem), potem kompletna pustka, która dopadła Rocha w pracy. Było jeszcze kilka epizodów, o których Roch nie będzie pisał, bo zwyczajnie nie warto. Czekał tylko do 1500 aż wyjdzie z pracy i pojedzie do domu. Na szczęście na drogach było luźno i Roch w miarę szybko pokonał trasę. W domu szybki obiad i rower.

    Po czterech dniach wygłodniały Roch wskoczył na siodełko i pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby dopompować Bomberka, bo już nie chciało mu się grzać po schodach na czwarte piętro. W zaprzyjaźnionym Advenutre Roch dostał pompkę, która była dziwna. Im szybciej Roch pompował, tym powietrze szybciej uchodziło. W końcu zapytał co to za fenomen i dowiedział się, że trzeba umieć to obsłużyć. Po chwili, w wykwalifikowanych rękach, pompka pompowała aż miło było patrzeć na manometr.

    W końcu Roch mógł wyruszyć przed siebie, czyli do Miasteczka Śląskiego. To już będzie standardowa trasa, którą Roch będzie uskuteczniał. Dnia ubyło już całkiem dużo i dalsze wyjazdy są możliwe w weekend i w dodatku rano, co nie zawsze jest możliwe. W drodze powrotnej złapał go deszcz. Niewielki, raczej taka mżawka, ale upierdliwa, bo zimna. Na szczęście Roch wziął kurtkę i wrócił w miarę suchy.

    Rower przeszedł podwójny chrzest; po pierwsze został zmoczony przez deszcz, a po drugie Roch jeździł z \”wyserwisowanym\” Bomberkiem. A na koniec dojrzał do tego, żeby obciąć rurę sterową żeby mieć bardziej rajdową pozycję. Teraz tylko znaleźć chwilę, żeby zaprzyjaźniony Adventure ją skrócił.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower już w domu, pogoda nie sprzyja testom

    Rower stoi już w domu, z nowym olejem, napompowany i gotowy do jazdy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że pogoda na weekend dała ciała. Jest zimno, słupek rtęci ledwo wzbija się na poziom 10°C, ale nie to jest najgorsze. Deszcz. I to nie taki ciągły, który zaczyna padać, pada i przestaje padać. Ten deszcz jest inny, on zaczyna padać, pada i przestaje padać, później wychodzi słońce, niebo robi się błękitne i znowu pada i tak cały dzień. Nawet jakby Roch chciał wstrzelić się w \”okienko\” pogodowe to zdąży się ubrać i znowu pada. Weekend, pod względem rowerowym, należy zaliczyć do nieudanych.

    Jedyne co Roch zrobił to wytarł ramę, napompował Bomberka, zamocował kabelek z licznika i wytarł go, Bomberka, z resztek oleju. Nic nie jeździł, nie wie, czy ohydny luz nadal jest, czy już go nie ma. Poza tym Roch musi znowu dobrać odpowiednią ilość powietrza żeby amortyzator wybierał mu liście, ale nie ma kiedy, bo pada deszcz. Jesień mogła nadejść dużo później, po co ona nam teraz? Jeszcze październik nie zaczął się na dobre, a już plucha i zimno. Według prognoz deszcz jest przejściowy, ale niska temperatura może zagościć na dłużej. I niech sobie jest, najważniejsze żeby nie padało.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Operacja się udała, pacjent żyje

    \”Cześć, gusioo z tej strony, zajrzałeś do Bomberka?\” — Zapytał Roch podczas przerwy śniadaniowej.
    \”No, wszystko jest ok, ma lekki luz, ale to normalne\” — Odpowiedział W.

    W tym momencie Rochowi spadł kamień z serca i wszystko wróciło do normy. Amortyzator jest sprawny i konto nie zostanie opróżnione, poza tym Roch związał się emocjonalnie z Bomberkiem. Żaden inny amortyzator nie byłby w stanie zastąpić mu Bomberka, z żadnym innym Roch nie przeżył tyle co z Bomberkiem. Na całe szczęście jutro już rower będzie poskładany i można będzie jeździć, o ile pogoda na to pozwoli.

    Co prawda lekki luz jest, ale po sześciu latach mały luz ma prawo się pojawić. Według zaprzyjaźnionego Adventure nie ma co tego naprawiać, luz jest minimalny, a wymiana ślizgów wiąże się z wymianą uszczelek. Roch posłucha rady Fachowców i będzie jeździł. Luz będzie monitorowany, jeśli zacznie toczyć Bomberka wtedy Roch wymieni ślizgi i uszczelki. Póki co pacjent żyje, operacja się udała.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rokowania są dobre

    Wczoraj Roch oddał rower w troskliwe ręce zaprzyjaźnionego Adventure żeby przywrócili Bomberka do stanu używalności. Jednak nie mógł się doczekać diagnozy i już w sobotę napisał do przedstawiciela Marzocchiego na Polskę, czyli do F.H. \”GREGORIO\” z pytaniem \”czy są części zamienne\”. Dziś nadeszła odpowiedź:

    \”Witam
    Kpl. tulei ślizgowych to koszt 80zł – towar jest dostępny.
    Generalnie materiały eksploatacyjne (uszczelki, olej) są dostępne w ciągłej sprzedaży.
    Pozdrawiam
    F.H.Gregorio\”

    Wynika z tego, że rokowania są dobre, pacjent powinien przeżyć niewielkim kosztem. Zabrzmiało jakby Roch pracował w NFZ, ale ten miesiąc miał być miesiącem oszczędzania i może uda się jeszcze odłożyć trochę środków na czarną godzinę. Od rana Roch dzwoni do chłopaków z nadzieją, że rower jest już naprawiony i dane mu będzie pojeździć przez weekend ponieważ ubiegłotygodniowy plan rowerowy jest nadal aktualny.

    Być może jutro będzie wiadomo co mu dolega i oby były to tuleje ślizgowe. Potem jeszcze poczekać aż towar przyjedzie i można śmigać jakiś dłuższy dystans. Teraz pozostaje trzymać kciuki za sprawną logistykę, niby do Ustronia nie jest daleko, ale różne rzeczy mogą się wydarzyć.

    Na chwilę obecną nic więcej nie wiadomo. Jeśli pojawią się jakieś aktualizacje Roch natychmiast napisze notkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Delikatnie i ostrożnie

    Niedziela, po pochmurnym poranku, była bardzo przyjemna. Pogoda wręcz letnia, a Roch musiał powstrzymać się od rowerowania. Długo jednak nie wytrzymał i popołudniu postanowił, że trochę pojeździ. Pojechał na stację PKP i z powrotem. Omijał każdą dziurę, starał się odciążyć przód i nie hamować przednim hamulcem. Nic nie stukało, ale to nie był znak, że Bomberek cudowanie naprawił się przez noc. Na miejscu Roch posiedział, poplotkował z towarzyszem wypadu.

    Na wycieczkę Roch zabrał aparat, żeby po raz drugi złapać TLK, ale tym razem na każdym zdjęciu jest słup trakcyjny i żadne z nich nie nadaje się do pokazania. Poza tym trafił się jeden samolot i to zdjęcie akurat nadaje się na pokazanie na Flickr. Po powrocie do domu Roch zasiadł przed komputerem i tak już zostanie aż do wieczora. Jutro poniedziałek, a więc pierwszy dzień kolejnego tygodnia pracy i pierwszy dzień bez roweru, który popołudniu jedzie do zaprzyjaźnionego Adventure.

    WizzAir

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stukanie i pukanie

    \”No masz ci los\” — mruknął Roch.

    Tymi słowami zaczął sobotni poranek, kiedy o 800 wyjeżdżał z domu na spotkanie z Koyotem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że awaria dopadła Bomberka, a dokładnie — tak orzekli spece z zaprzyjaźnionego Adventure — ślizg. Pękł był lub jakiś inny numer wykręcił, co objawia się tym, że prawa goleń ma luz większy niż roboczy, a skutkiem tego są stuki. Stuka i puka i nie pozwala jeździć. Weekend więc zapowiada się stacjonarnie, na łóżku lub z aparatem gdzieś, ale na pewno nie na lotnisku, bo nie ma jak dojechać.

    Co więcej Roch musiał odwołać jutrzejszy wypad z Koyotem, bo boi się o pogorszenie stanu pacjenta. Co prawda można jeździć, ale świadomość, że coś niedomaga w jego rowerze blokuje go. Tak już ma zakodowane, że wszystko może mieć awarię, ale rower musi działać jak najlepszy szwajcarski zegarek. Nic nie może skrzypieć, nie mówiąc już o stukaniu, czy pukaniu. Trasa do Świerklańca jest dobrze znana, ale dziś dodatkowy smaczek, GPS również doznał awarii i zarejestrował ślad cokolwiek dziwny: Świerklaniec.

    Ewidentnie GPS chciał na lotnisko, ale z awarią Bomberka to nie jest możliwe, Nigdy!

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowy czwartek

    Druga notka tego dnia, ale Roch postanowił nie zaburzać więcej czasoprzestrzeni i spróbować uzupełniać blog tego samego dnia. Tak będzie mniej zamieszania, a i więcej czasu na pracę w pracy. Powrót z Katowic odbył się sprawnie i już o 1600 ciało Rocha siedziało nad talerzem, a umysł był ho ho daleko na rowerze. Szybko zjadł i poszedł jeździć, bo pogoda wciąż przypomina polską złotą jesień. Dnia nie starcza na dłuższe pedałowanie, ale do Miasteczka Śląskiego popatrzeć na pociągi Roch jeszcze dojeżdża za dnia.

    Jutro jeszcze Roch posiedzi nad delegatami i od 1500 myśli tylko o rowerze i wypadzie na lotnisko. Być może uda się zrobić więcej zdjęć niż ostatnio. Poza tym z mgły wyłaniają się kolejne plany na dłuższe pedałowanie. Na pewno będzie to niedziela, bo wtedy Koyot jest osiągalny, ale jak zsynchronizować się? Tego jeszcze Roch nie wymyślił, ale do niedzieli długa droga, a jak wiadomo \”myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli\”.

    Według pogodowych szamanów ma być ładnie. Nawet bardzo ładnie. Nie pozostaje nic innego jak nasmarować łańcuch, nalać wody do plecaka i można ruszać. Nowy rower ma przejechane już 400 kilometrów, a dziś Roch zauważył że Bomberek złapał jakiś dziwny luz. Jutro trzeba jechać do zaprzyjaźnionego Adventure, żeby fachowcy zobaczyli co mu dolega.

    Śladu GPS nie ma, kierunek Miasteczko Śląskie jest również oklepany.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowa środa

    Po wtorkowej regeneracji Roch ponownie usiadł na siodełku. Chce do maksimum wykorzystać świetną pogodę, której będzie, niestety, coraz mniej. Póki co jest doskonale; nie za ciepło, nie za zimno (chyba, że wraca się po zmroku), nie ma deszczu (nie licząc nocnych ulew), słoneczko przyświeca i chce się jeździć. Rower sprawuje się doskonale, nic nie zgrzyta, nic nie puka. Jedynie smarować łańcuch i jeździć. Wczorajszy wypad zakończył się w Świerklańcu, bo na dalsze trasy dnia brakuje, ale są weekendy.

    Jeden z nich zbliża się wielkimi krokami i Roch już snuje plany gdzie pojedzie. Na pewno jeden dzień zostawi sobie na lotnisko, może będzie więcej okazji do zrobienia zdjęć niż ostatnio, a może znowu pojedzie na stację żeby mieć kolejnego TLK. W sobotę klaruje się wypad na wioski, masa podjazdów, zabójczy Kamieniec, ale trzeba sprawdzić rower w każdych warunkach. Drugie śniadanie powoli Roch kończy, pora wracać do delegatów choć tydzień ma się ku końcowi i wydajność Rocha lekko spada. Śladu GPS nie ma, Świerklaniec to oklepany kierunek.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Notka oczywiście za środę, teraz Roch siedzi na wygodnym fotelu, choć wolałby niewygodne i twarde siodełko swojego ulubionego pojazdu.