Autor: Roch Brada

  • Finał prawie na lotnisku

    Ostatnio finałów było sporo, ale Roch nigdy nie dojeżdżał. Lizał cukierek przez szybę. Dziś chciał pojechać na lotnisko, ale dzień tak mu się ułożył, że wolny było dopiero o 1500 i zanim zebrał się, zanim dojechał to już trzy samoloty wystartowały i znając życie to już nic nie startowałoby, a na lądowanie trzeba by dołożyć ekstra dwadzieścia kilometrów. Roch podjął męską decyzję i zawrócił, bo nie było sensu jechać i siedzieć pod płotem jak kołek.

    Tak się złożyło, że Roch lasem dojechał do Chechła i chciał strzelić kilka fotek \”candid\” lachonów w bikini, ale doszedł do wniosku, że lubi swój aparat, a starcie z jakimś opalonym \”karkiem\” nie należy do tego, co Roch lubi robić. Pojechał więc do domu i tam zajął się swoim własnoręcznie zrobionym Arduino. Mikrokontrolery są fajne, szczególnie jak wszystko działa.

    Na koniec Roch pragnie poinformować, że na dziś ma dosyć jakiejkolwiek aktywności i wszystko ma tam, gdzie ten wróbelek:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Jutro Roch dojedzie na lotnisko. Choćby miał na rzęsach stanąć.

  • Rocha ulubiony monopolista

    Roch, który od jakiegoś czasu ma za kolegów \”geeków\” postanowił, że nauczy się tego, co oni już potrafią, czyli programowania mikrokontrolerów w C. W tym celu złożył dawno temu programator, żeby móc ożywić te mikrokontrolery, ale programator nie chciał działać i Roch postanowił kupić wypasionego gotowca, taki jaki jest wykorzystywany przez Firmę.

    \”Z Gliwic to nawet Poczta sobie poradzi\” — pomyślał Roch wybierając Pocztę jako dostarczyciela paczki.

    Dziś okazało się, że Poczta ma gdzieś klienta, a koszty przesyłki, które są wysokie — jak na wątpliwą jakoś usługi — obejmują jedynie transport do najbliższego oddziału, a nie do samych drzwi. Dzięki temu Roch zamiast programatora ma awizo, które jutro musi zamienić na paczkę, a przy okazji odstać swoje w kolejce.

    Roch ma nadzieję, że w roku 2013, kiedy zostanie uwolniony rynek pocztowy, pierwszą firmą, która zbankrutuje będzie właśnie Poczta Polska, a na jej miejsce wjedzie choćby Deutsche Post, która będzie realizowała swoją pracę rzetelnie.

    Z okazji tej notki powstało hasło dnia: \”Polak czego się nie dotknie to wszystko spieprzy\” (stadiony, autostrady i przewiezienie paczki na odcinku 23 kilometrów).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Na poprawę humorów:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=QYlFn5q_UQk]
  • Finał prawie w Katowicach

    Pierwszy niedzielny plan zakładał, że Roch wraz z Koyocikiem i jeszcze jedną osobą pojadą na Jurę, ale wymiękł był Roch stwierdzając, że z jego kondycją dojedzie najwyżej do połowy drogi i padnie na zawał serca. Druga wersja niedzielnego planu zakładała wypad do Katowic, celem odwiedzenia dawno nieodwiedzonego znajomego z pewnego forum komputerowego, dzięki któremu Roch poznał Koyocika. To był bardziej realistyczny plan ponieważ do Katowic (i z powrotem) jest tyle ile wynosi połowa drogi na Jurę, czyli w zasięgu Rochowej kondycji.

    Do wypadu Roch się przygotował; nalał wody do worka, nasmarował łańcuch i uzupełnił powietrze w oponach. Jednak kiedy było już tuż tuż nadeszły chmury i było \”czuć zapach deszczu\”. Szybki telefon do Katowic, informacja, że w Katowicach jest gorzej, a nad Tychami to już całkiem źle spowodował, że Roch z Koyocikiem ani myśleli o wypadzie do Katowic. Za to powstał nowy plan, żeby za tydzień zapakować się w samochód, a z Katowic, na rowerach, atakować Pszczynę.

    Niedzielne plany zostały zupełnie pokrzyżowane, a w ramach rekompensaty pojechali nad wodę pooglądać \”lachony\” w bikini. O szczegółach Roch nie będzie pisał, nie chce wyjść na seksistę. Koniec pedałowania nastąpił w \”Szwejkowej Gospodzie\” gdzie Roch zachwycał się browarniczym kunsztem naszych południowych Przyjaciół. Na koniec niedzielny ślad gdzie Roch był.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sobotnie jeżdżenie

    Ponownie blog zaszedł pajęczyną, ale u Rocha coraz więcej się dzieje, a poza tym popołudniami Roch woli poleżeć na łóżku, niż siedzieć przed komputerem. Z zaległości należy wspomnieć o tym, że Roch po okresie próbnym związał się z Firmą na dłużej, a przy okazji dostał podwyżkę, bo Roch sprawdził się, był koleżeński i Firma ma z niego pożytek. Tak więc na polu zawodowym sukcesy, sukcesy i jeszcze więcej obowiązków. W niedługim czasie Rocha czeka bój z pisaniem kodeka VoIP, który będzie obsługiwał komunikację z urządzeniami.

    Jeśli o rower chodzi to nic nie jest lepiej, ale też nie jest gorzej; weekendami Roch pedałuje, w tygodniu rower odpoczywa, kondycja leży i kwiczy, ale Roch nie odpuszcza i jeździ, a przynajmniej stara się jeździć. I tak dzisiaj Roch pojechał do Świerklańca, a stamtąd w kierunku Chechła i chciał jeszcze podjechać do Miasteczka Śląskiego, ale jakoś zaczęło się dziwnie chmurzyć i Roch wolał uniknąć ewentualnej burzy, które w ostatnim czasie szaleją nad Katowicami i Tarnowskimi Górami.

    Jutro kolejny dzień w siodle, oby z kimś, bo samemu niefajnie się jeździ.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerem na lotnisku

    Niedziela okazała się dużo ładniejsza niż sobota więc Roch nie czekając na to, aż ktoś się odezwie w sprawie rowerowania wskoczył na rower i pojechał na lotnisko. W niedzielę nie ma wielkiego ruchu, ale sam fakt posiedzenia pod płotem jest już wystarczająco relaksujący. Wystartowały zaledwie dwa samoloty, a w dodatku nie było CargoJeta, ale i tak opłaciło się przejechać 40 kilometrów.

    Co tu dużo pisać: na Flickr pojawiły się dwa zdjęcia, dużo to nie jest, ale też Roch nie wrócił z pustymi rękoma. Jutro zaczyna się nowy tydzień i znowu rower będzie stał, a i blog będzie rzadziej aktualizowany, ale za to przyszły weekend będzie stał pod znakiem wypadu w Jurę (o ile pogoda się nie zepsuje) więc będzie o czym pisać.
    Roch pozdrawia Czytelników.
    PS.
    Niektórzy mieli ciężki powrót do domu:
  • Victor(ek)

    Od czwartku szamani od pogody straszyli, że nad południe nadciąga straszny Victor, który sieje chaos i spustoszenie, ale na szczęście nie gwałcił. Miał być deszcz, wiatr i grad. Jednym słowem miał być armagedon. Z całego Victora ostał się jeno deszcz, ale za to mocny. Na tyle mocny, że pozatykane odpływy w Megi nie podołały i trochę wilgoci przedostało się do wnętrza. Podszybie nadaje się do czyszczenia, co Roch zrobi w poniedziałek, czyli będzie druga wycieczka autobusem do pracy gdyż samochód pojedzie do mechanika.

    W sobotę Roch robi zamiennie dwie rzeczy: jeździ na rowerze albo śpi; dziś robił to drugie, bo ślady po Victor(ku) nie wyschły i Rochowi nie chciało się brnąć przez kałuże. Jutro jednak pogoda ma być dużo ładniejsza, a asfalt dużo suchszy więc Roch nie odpuści okazji i trochę pojeździ na rowerze. Może nawet podjedzie na lotnisko z aparatem, bo dawno już tam nie był. Wszystko to uzależnione jest od pogody i od tego, czy Victor(ek) przestanie \”straszyć\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Deadline

    Jak wszystko na świecie tak i projekty nad którymi Roch pracuje mają swój ostateczny termin; jednak Roch stara się zrobić wcześniej i mieć czas na spokojne testowanie, a także na oglądanie zdjęć samolotów na dwóch 22 calowych monitorach, które doskonale sprawdzają się przy dużych zdjęciach. Tydzień zbliża się ku końcowi i Roch musiał zameldować się w \”Centrum Sterowania Wszechświatem\” jak zwykł nazywać \”centralę\”.

    \”Skończyłem poprawki, ale nie wiem czy jeszcze mam czas na dopieszczenie\” — Zawiadomił Roch Szefa.
    \”Do poniedziałku masz spokój, chłopaki jeszcze kończą swoją część\” — Odpowiedział Szef.
    \”Na poniedziałek będzie na serwerze\” — Odpowiedział Roch.

    Czyli Roch ma całe dwa dni na sprawdzenie, czy nowe ramki dobrze są skonstruowane, czy CRC-16 jest dobrze liczone i kilka innych rzeczy, które odpowiadają za poprawną komunikację między kartą, a oprogramowaniem. Kolejnym, najważniejszym, impulsem do ciężkiej pracy jest kończąca się na dniach umowa, którą \”Szef wszystkich Szefów\” mu przedłuży (oby).

    Na koniec najlepsze życzenia dla wszystkich mam, tych obecnych i tych przyszłych, z okazji Waszego święta. Pociechy z dzieci i wnuków, skoro Roch nie stara się to może Wasze pociechy się przyłożą.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedziela bardziej rowerowa

    Niedziela okazała się dużo bardziej rowerowa niż sobota, ale nie ma co się dziwić skoro na niebie nie było prawie żadnej chmurki. Roch chciał powtórzyć nieudany wypad na lotnisko, ale ostatecznie pojechał do Świerklańca, stamtąd do Piekar Śląskich, później do Radzionkowa i tam zadzwonił Koyocik z informacją, że właśnie pedałuje do Świerklańca. Roch zawrócił i ponownie pojechał do Świerklańca i tam odbył rekreacyjne spotkanie z Koyotem i nowo poznanym Utkiem.

    Ze Świerklańca pojechali na Chechło i tam rozjechali się każdy w swoim kierunku. Roch, korzystając z tego, że był nad wodą pooglądał sobie co nieco i wrócił do domu. Trasa całkiem niezła, a końcówka spontaniczna, bo Roch planował zaliczyć jeszcze Dolomity, ale spotkanie okazało się bardziej kuszące. Tradycyjnie kilometrów Roch nie poda, bo nie wie ile przejechał; ślad GPS też jest oszukany, bo podczas drugiego pobytu w Świerklańcu Roch wyłączył zapis śladu.

    Ogólnie rowerowanie było udane, choć trudów wycieczki nie wytrzymał pedał, który prawdopodobnie uległ awarii, która objawia się skrzypieniem. Albo zmieliły się kulki albo zrobił się słynny wżer. Trzeba będzie go, tego pedała, rozkręcić i sprawdzić, ale jak dobrze pójdzie to Roch kupi całkiem nowe i lanserskie \”ubijaki do jaj\” oczywiście w kolorze niebieskim żeby rower nabrał większego smaczku. Tylko skąd wziąć 120€?

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przerwa burzowa

    Wolna sobota więc Roch chciał wyjść na rower, ale od początku było mu pod górkę. Raz, że nikt nie chciał jeździć, a dwa, że trochę zachodziło chmurami, ale Roch planował pojechać na lotnisko. Kiedy wyszedł i spojrzał na drugą połówkę nieba odechciało mu się jazdy na lotnisko, bo pewnie nie dojechałby. Granat nieba zapowiadał burzę, ale skoro już Roch był ubrany, zniósł rower to wypadało przejechać choć parę kilometrów coby nie wyjść na totalnego lenia.

    Żeby być blisko domu Roch kręcił się po okolicach Tarnowskich Gór, aż stwierdził, że takie jeżdżenie nie ma sensu i wrócił do domu. Nie minęło więcej niż dwie godzinki i już grzmi. Ktoś powie, że w dwie godzinki Roch mógł pojechać na lotnisko i wrócić, ale Roch temu komuś odpowie, że gdyby pojechał na lotnisko to pewnie teraz towarzyszyły by mu gromy, deszcz i wiatr, bo taki już Rochowy pech.

    Zapis dzisiejszej \”wycieczki\”Burzowa przerwa

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszystkim kierowcom dedykuję

    Nowelizacja kodeksu drogowego jeszcze nie ostygła, a więc warto \”kuć kodeks póki gorący\”; być może nie wszyscy kierowcy — co Roch też pisze, na pewno nikt z kierowców tego nie zrobił — zapoznali się z nowym kodeksem drogowym, który jest ukłonem w kierunków rowerów i ich jeźdźców. Zatem drodzy kierowcy, a szczególnie Wy – wiecznie spóźnienie przedstawiciele handlowi od jogurtów, TIRowcy i kierowcy autobusów, którym wydaje się, że większy może więcej – od teraz rowerzysta może wyprzedzać Was z prawej strony co zobowiązuje Was do używania prawego lusterka i lusterek w ogóle, a także sygnalizowania zamiaru skrętu w prawo poprzez włączenie prawego kierunkowskazu (drążek z lewej strony kolumny kierownicy należy przesunąć do góry).

    Dla wszystkich, którym czytanie i rozumienie tego co się czyta nie jest obce kilka linków: Nowe przepisy od dziś – uwaga na rowerzystów (Onet.pl) i Zmiany w Prawie o Ruchu Drogowym – bardzo ważne dla polskich rowerzystów (Rowerowemiasto). Dla pozostałych, czyli dla tych którym czytanie jest obce i jedynie ruchomy obraz do nich przemawia film, jeden z wielu jakie można znaleźć na profilu użytkownika pitagorpl):

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=h8O2HZle_qg]

    Do ideału jeszcze daleko, ale to dobry krok w słusznym kierunku. Jednak Roch nie byłby sobą gdyby nie napisał, że jeszcze dużo paliwa w baku upłynie zanim nasi \”dzielni kierowcy\” zaczną nas, rowerzystów, traktować inaczej niż zło konieczne, które w każdy sposób należy tępić i uczyć kto jest \”panem i królem na drodze\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Sprawa jest na tyle ważka, że zasłużyła na osobną notkę, a może nawet osobną stronę.

  • „Na kiedy to zrobisz?”

    Od wczoraj rana Roch zastanawia się nad słowami \”na kiedy to zrobisz\”, jeszcze bardziej interesująca jest reakcja kiedy Roch podaje termin. Wszystko zaczęło się od tego, że jeden — już skończony — projekt trzeba poprawić, bo w sterownikach się pozmieniało i poprawki trzeba wprowadzić w oprogramowaniu. Roch spojrzał na dokumentację i stwierdził, że dużo roboty nie ma i zrobi to na przyszły tydzień, choć lepiej jakby zrobił to \”na już\”. Poza poprawkami czeka go nowy projekt i jeszcze jedne poprawki, czyli pracy po łokcie albo i wyżej.

    Poza tym Roch nie jeździ na rowerze, bo jak przyjeżdża to najczęściej idzie spać albo przynajmniej włącza tryb \”standby\”. W weekend obowiązkowo Roch będzie pedałował, może nawet z kimś, bo pogoda zapowiada się całkiem znośnie. Notki z roweru oczywiście będą obszerniejsze bo i będzie o czym pisać.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Ładnej pogodzie już dziękujemy

    Wczoraj było jako tako, ale dało się jeździć, co Roch intensywnie udowadniał. Dzisiaj już nie jest tak kolorowo, bo od rana pada deszcz i końca, tego opadu, nie widać. Do tego jest zimno, czyli z rowerowania nici. W zamian Roch funduje sobie solidną dawkę odpoczynku, bo przed nim cały tydzień wstawania rano i próbuje \”wyspać się na zapas\”.

    Długiej notki nie będzie, bo w zasadzie nie ma o czym pisać, a jak wygląda leniwa niedziela to każdy chyba wie. Pewnie zła pogoda to wynik planowanego przylotu, o którym Roch pisał i jak zawsze nic z tego nie wyszło. Informacja jest taka, że miał lądować o 1515 i do tej pory jest cisza. Pewnie jak zdjęcia wyjdą spod Photoshopów to wypłyną gdzieś na forach.

    Roch pozdrawia Czytelników.