Autor: Roch Brada

  • Co by było gdyby…

    Historia powtarza się zdecydowanie za często i znowu Roch przez tydzień nie odzywał się, ale po części jest usprawiedliwiony tym, że Blogger też przez jakiś dzień był \”tylko do odczytu\”. W różnych serwisach dla geeków można było przeczytać, że to problemy z wdrażaniem nowego panelu administracyjnego, ale dla prostego użytkownika, a takim jest Roch, oznaczało to, że nie działa i tyle, ale nie ma co pastwić się nad Bloggerem, bo nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Pora nadrobić zaległości i napisać kilka zdań o tym, co Roch robił w sobotnie popołudnie, a robił sporo.

    Na początek Roch nadrabiał zaległości z całego tygodnia, czyli tankował samochód, załatwiał jakieś dziwne sprawy i inne pomniejsze i nieważne rzeczy, aż w końcu nastała godzina około 1300 i Roch był gotowy iść na rower. Koyocik dojeżdżał do Tarnowskich Gór i mogli spotkać się rekreacyjnie w \”Szwejkowej Gospodzie\” gdzie posiedzieli i nadrobili dwutygodniowe zaległości w ploteczkach bowiem i stuprocentowe samce, które zamiast miodu żują pszczoły, potrzebują poplotkować. Roch miał jeszcze jeden powód, którym jest \”Pani zza baru\”, która bardzo Rochowi przypadła do gustu. Dziś był już progres bowiem Roch odważył się odezwać i nawet nie wyszedł na totalnego ignoranta. W takim tempie w okolicach roku 2012 Roch będzie znał imię owej Pani.

    Po ploteczkach, rekreacyjnie, pojechali do Świerklańca, gdzie Roch patrzył w dekolt następnej \”Pani zza baru\”, która przygotowywała kawę dla Koyocika i Rocha, ale ta nie nie była nawet w 1% taka jak Pani ze \”Szwejkowej\” więc Roch wyobraził sobie tylko \”co by się działo gdyby…\”, wziął dwie kawy i poszedł. Po dawce kofeiny pojechali w kierunku Chechła i tam się rozjechali, każdy w swoim kierunku.

    Na przyszłą niedzielę planowana jest Jura, o ile Roch da radę dojechać, bo z jego kondycją jest tragicznie i są szanse na to, że Roch ustanie gdzieś w połowie drogi i nic go nie zmotywuje do dalszej jazdy. Co będzie to jeszcze się okaże, a wszystko i tak zweryfikuje pogoda, bo Rocha już nic nie zaskoczy. Nawet śnieg w lipcu. Na zakończenie zapis śladu GPS z dzisiejszej przejażdżki, trzeba kliknąć:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czyżby trzeci prawdziwy spotting?

    Seria \”prawdziwych spottnigów\” trwa w najlepsze. Po tym jak Roch ogłosił drugi prawdziwy spotting pojawia się trzecia okazja do tego aby zobaczyć Ił-96. Pierwszy raz pogoda pokrzyżowała Rochowi plany, teraz jest nadzieja na to, że się uda szczególnie, że będzie to najbliższa niedziela, w godzinach popołudniowych, a dokładnie napisali wszechwiedzący pracownicy lotniska:

    \”Czeka nas piękny dzień. Poniedziałek będzie słoneczny, bez opadów deszczu i ze znakomitą widzialnością powyżej 10 km. Temperatura powietrza osiągnie 19°C, wiać będzie ze wschodu z prędkością do 10 km/h, ciśnienie na poziomie 1031 hPa, wieczorem zacznie powoli spadać.

    Na zdjęciu Ił 96-400T rosyjskiej linii lotniczej Polet Flight. Fotografia wykonana w lutym tego roku. Maszyna ta ponownie odwiedzi Katowice Airport w najbliższy weekend.\”

    Wynika z tego, że najbliższy weekend ponownie Roch spędzi na podkładach czekając na samolot. Informacja o przylocie poszła już \”wewnętrznymi kanałami\” i może ktoś z Rochem wybierze się na lotnisko. W pracy Roch nie ma dostępu do bloga toteż jest on ostatnim, ale najważniejszym, kanałem komunikacyjnym.

    O szczegółach będzie na bieżąco.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dookoła Dolomitów

    Po wczorajszych wojażach Roch chciał ponownie zaliczyć lotnisko i zobaczyć lądującego (lub startującego) CargoJet’a, ale doszedł do wniosku, że dziś pojeździ po krzakach tak aby zmienić kierunek wypraw. Wybór padł oczywiście na Dolomity i oczywiście Roch jeździł sam, nawet mp3grajka nie brał bo chciał żeby i słuch miał odpoczynek. Zabrał za to telefon z włączonym GPSem dlatego dziś będzie można kliknąć w link do zapisanego śladu i zobaczyć, gdzie Roch był.

    Na początek Roch wybrał się we wcześniej wspomniane Dolomity, potem chciał zaatakować Świerklaniec, ale wiało niemiłosiernie i Roch postanowił, że jak nie będzie trzeba, to nie wyjedzie z krzaków. Lasem dojechał do Rept i pierwszy raz w tym “roku rowerowym” Roch pojeździł po Reptach. Niedziela to i ludzi było pełno, ale Rochowi to nie przeszkadzało i szybko wyjechał z lasów w teren bardziej otwarty. Wiatr nie przestawał wiać i Rochowi przestało chcieć się jeździć. Wrócił do domu i zajął się swoimi sprawami, czyli leżeniem i jedzeniem ciasta z rabarbarem.

    Poniżej znajduje się obiecany link do dzisiejszej trasy. Gdyby ktoś chciał pojechać śladami Rocha to można ją chyba zapisać, a jeśli nie to Roch chętnie udostępni plik źródłowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ruch jak w ulu

    Znowu upłynęło trochę czasu od ostatniej notki, ale Rochowi nie chce siedzieć się przed komputerem po pracy, a w pracy zaliczył już \”kontrolę\” dyrektora i urodziny Prezesa (wielka litera nie jest przypadkowa), poza tym wszystko po staremu, a skoro nastał weekend to Roch wsiadł na rower hołdując zasadzie \”My bike is my office\”, którą wprowadził w życie Tom Ritchey. Koniec końców sam pedałował, a skoro tak już się stało to Roch pojechał na lotnisko, bo dawno nie oglądał samolotów, a pogoda dopisała i \”coś\” mu mówiło, że zostanie wynagrodzony.

    Ledwo przyjechał już było lądowanie, chwilę później pierwszy start, potem przerwa, aż w końcu spod terminala wytoczyły się wszystkie cztery samoloty; Roch poczuł się jak na jakimś ZURICH AIRPORT, zrobiła się kolejka, a samoloty potulnie, jeden za drugim, toczyły się na koniec pasa. W tym momencie Roch poczuł, że to co robi sprawia mu ogromną przyjemność. Ruszył się z miejsca i czekał na rozwój sytuacji. Wpierw poszły dwa WizzAir, z czego jeden zrobił niespodziankę i leciał z otwartym podwoziem, przez co Roch miał całkiem niezłe zdjęcie Airbus\’a z wysuniętym podwoziem. Potem jeszcze TravelService (wyjątkowo na Airbus A320) i Eurowings, którego lądowanie Roch widział.

    W międzyczasie startował EnterAir i trafiła się prywatna Cessna 172. Wizyta opłacała się, tyle startów Roch dawno nie oglądał, pogoda również dopisała ponieważ wiało z dobrej strony. Jutro Roch planuje wizytę na CargoJet\’a, o ile pojawi się o jakiejś rozsądnej godzinie Może uda popedałować się w jakimś towarzystwie, a jeśli nie to Roch zabiera mp3grajka i pedałuje sam. Na koniec slajdy z samolotami, a całą galerię można oglądać na znanym już Flickr.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Majówka pod znakiem deszczu

    Tak coś Rochowi podpowiadało, że dziś będzie dzień pod znakiem deszczu i spania i już wczoraj popołudniu pojeździł na rowerze za wczoraj i za dziś. Od razu po pracy wskoczył w ciuszki rowerowe i poszedł pojeździć. Pogoda słoneczna, ale zimno, a miejscami bardzo zimno szczególnie, że dzień miał się ku końcowi. Ale nie przeszkadzało to Rochowi żeby popedałować z Michałem gdzieś w chechelskie lasy. Czasami wydawało mu się, że już się zgubili lub zaraz się zgubią, ale z każdym razem wyjeżdżali przy jakiejś asfaltowej drodze.

    Raz udało się wyjechać przy Świerklańcu to i pojechali do parku posiedzieć chwilę po czym ponownie wjechali w las i znowu wyjechali gdzieś w okolicach Nowego Chechła. Niestety robiło się późno, a tym samym zimno i Roch w koszulce zaczynał marznąć. Do domu przyjechał gdzieś w okolicach godziny 2000 i nawet nie chciało mu się włączać komputera, który przez dwa dni stał nie włączony, o czym przypomniał Rochowi Microsoft Security Essentials.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Deszczowa przejażdżka

    Pogoda w dalszym ciągu nie rozpieszcza, ale Roch powiedział \”dość\” i poszedł na rower ryzykując to, że zostanie zmoczony. Chcąc zminimalizować to ryzyko kręcił się w bezpiecznej odległości od domu, tak żeby móc wrócić w miarę suchym. Takie jeżdżenie to sztuka dla sztuki, ale przecież nie będzie Roch siedział w domu i odsypiał, bo już wszystko co miał odespać to odespał wczoraj.

    Zapakował do plecaka telefon z włączonym GPSem i poszedł przewieźć się po okolicy; nagle niebo zaszło chmurami i zaczęło kropić, ale Rochowi nie chciało się wracać do domu i parę kilometrów przejechał w mżawce. Nie ma zbytnio o czym pisać, bo to tylko \”parę metrów\”, ale zawsze jakaś odskocznia od siedzenia w domu i oglądania sufitu.

    Dla zobrazowania tych \”kilku metrów\” ślad GPS, który trzeba kliknąć, bo osadzony w poście spowalnia wczytywanie bloga więc trzeba obejść się smakiem i — niestety — klikać: Przejażdżka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Oberwanie chmury. Wielokrotne.

    Po raz pierwszy Roch musi skrytykować serwis pogodowy YR.no, bo dał ciała na całej izobarze. Po pierwsze od rana były słoneczka, nawet po \”next update around 10:00\” były słoneczka, a więc Roch był przekonany, że dziś będzie rowerował. Jednak po obiedzie zaczął padać grad (lub krupy lansowane przez jednego z Czytelników). Później był deszcz, a jeszcze później oberwanie chmury. Wielokrotne i dopiero teraz, w momencie kiedy Roch stuka w klawisze, zrobiło się jako tako, ale asfalt mokry więc rower odpada albowiem Roch byłby cały mokry.

    Siedzi więc przed komputerem i myśli co ze sobą począć; jak tak dalej pójdzie to Roch pójdzie spać i odeśpi cały tydzień (bez jednego dnia) wstawiania z kurami. Według wcześniej linkowanego YR jutro ma być ładnie, ale czy to się sprawdzi to okaże się dopiero w momencie kiedy spadnie deszcz (lub nie). Okazuje się, że nawet najlepszym zdarzają się wpadki, choć na dużo mniejszą skalę niż naszym lokalnym szamanom od pogody.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Popołudniowe lotnisko

    Kiedy Roch kończył pracę myślał już tylko o jednym, żeby pojeździć na rowerze, bo na rowerze najlepiej mu się myśli, a dziś miał wiele do myślenia i bynajmniej nie chodzi o troski w pracy, a raczej o jego prywatne sprawy, ale nie o tym będzie. Szczęście mu sprzyjało, przez Katowice przeleciał na \”zielonej fali\”, tak samo było z resztą trasy i w domu był o 1550. Szybko coś zjadł i wskoczył na rower. Nie zastanawiał się zbytnio nad tym dokąd pojechać, ale rower sam poniósł go na lotnisko to też Roch nie protestował.

    Oczywiście GPS w telefonie rejestrował każdy metr Rocha i dzięki temu dziś też będzie mapka. Tym razem dla tych osób, które chciałyby się wybrać na lotnisko i nie wiedzą jak, a z Rochem nie chcą jechać. Można dojechać \”w punkt\”, a więc problemów nie powinno być. O kilometrach Roch nie będzie się rozpisywał, a GPS oszukuje, bo na lotnisko jest równe 40 kilometrów (sprawdzone rowerem i samochodem). Roch skutecznie przemyślał swoje sprawy, bo na rowerze najlepiej mu to idzie; serce szybciej pompuje krew, ta lepiej dotlenia mózg i neurony szybciej krążą, a tym samym na wiele spraw można spojrzeć z innego, przedzawałowego, punktu widzenia, ale na te problemy nie ma rozwiązania.

    Tak jak Roch obiecał, mapka z trasą na lotnisko:

    It seems that your Browser is not able to show embedded Frames:
    You can see the embeded Page under the following Link:
    GPS Track Tarnowskie Góry – Pyrzowice (09)on crossingways.com

  • Powoli do przodu

    Znowu zapadła cisza na łączach, bo Roch wyjeżdża rano, a wraca popołudniu, ale narzekał nie będzie bo nie ma powodu do narzekania. Choć przepisy o ruchu drogowym mogłyby pozwalać na wjazd rowerem na autostradę (wystarczyłoby na odcinek kilometra), ale nie można mieć wszystkiego. Po powrocie Rochowi nie chce się i trzeba czekać do weekendu, bo tylko wtedy jest luźniej i można trochę popedałować.

    Najbliższy weekend zapowiada się w sposób przerywany; sobota i niedziela wolna (oby pogoda była), poniedziałek pracujący (może padać) i wtorek wolny (oby pogoda była). Tak więc plany rowerowe są raczej standardowe. Może uda się podjechać na lotnisko, trochę pojeździć i odespać cały tydzień porannego wstawania. Nic więcej Rochowi nie potrzeba do szczęścia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bez licznika, ale z GPSem

    Od jakiegoś czasu Roch podróżuje bez licznika, ale nie mówił, że nie będzie zapisywał przejechanej trasy. Trochę zeszło zanim znalazł coś sensownego (czyt.: bezpłatnego) do zapisywania śladu GPS działającego z Androidem. W końcu Roch trafił na GPS Essentials, który nie dość, że zapisuje ślad do pliku KML to jeszcze bez problemu można go eksportować z poziomu programu. Gdyby ktoś potrzebował zapisywać ślad za pomocą telefonu to GPS Essentials jest strzałem w dziesiątkę.

    A skoro już Roch jeździł to wypada napisać gdzie i z kim jeździł. A jeździł z Koyocikiem. Plan był taki, żeby pojechać na lotnisko, ale w międzyczasie Roch się rozleniwił jak kluski i pojechali tylko do Świerklańca i lasem do Chechła gdzie każdy rozjechał się w swoją stronę. Roch zapomniał o działającym GPS w telefonie, ale baterii ubyło tyle, że można to uznać za błąd statystyczny. Gdyby ktoś chciał zobaczyć trasę to jest ona poniżej na mapce:

    It seems that your Browser is not able to show embedded Frames:
    You can see the embeded Page under the following Link:
    GPS Track Świerklaniec – Chechłoon crossingways.com

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wielkanocne rowerowanie

    ChechłoOd rana pogoda wcale nie zachęcała do jeżdżenia na rowerze; było pochmurno i deszczowo, ale wraz z upływem dnia robiło się coraz pogodniej i popołudniu dało się trochę pojeździć. Niestety nie było z kim, więc Roch zaliczył na szybko Chechło i wrócił do domu. Pokręcił się jeszcze trochę po mieście, ale jakoś nie chciało mu się dalej odjeżdżać, a na lotnisko nie chciał jechać, bo nie wiadomo było, czy w połowie drogi nie będzie się wracał. Być może jutro uda się podjechać i zrobić parę zdjęć, a jeśli nie to Roch zabiera mp3grajka i jedzie gdzieś w las żeby trochę poruszać się.

    Po powrocie do domu wyszło słońce, ale Rochowi już nie chce się znosić roweru; zajmie się okupacją lodówki, bo są święta i można trochę podjeść. Potem będzie przerywana majówka to nadmiar kalorii spali się na rowerze. Według forów internetowych załoga Cargojet\’a świętuje i nie planuje przylecieć do Katowic, co Rocha w sumie cieszy, bo i on świętuje i nie planuje przyjechać do Katowic.

    Roch pozdrawia Czytelników.