Autor: Roch Brada

  • Samowyzwalacz

    Roch wszedł w drugi miesiąc pracy programisty; wciąż się wdraża, poznaje elektronikę, coś już większego pisze. Głowi się i poci, bo problemy mnożą się jak króliki w klatce, ale ma nadzieję, że w końcu ogarnie wszystko i jakoś nad tym chaosem zapanuje. Dzisiaj doszło mu pisanie triggerów, czyli procedur, które automagicznie reagują na zdarzenia. Ostatni raz z SQLem Roch miał do czynienia na studiach i miał prawo zapomnieć.

    Niedługo już weekend i Roch odpocznie trochę od wyzwalaczy siedząc na siodełku rowerowym. Pogoda ma być w miarę ładna, deszczu ma nie być więc rower jest całkiem możliwy. Obowiązkowym punktem, o ile pogoda pozwoli, będzie wyjazd na lotnisko, chociażby \”tam i z powrotem\”. Wszyscy chętni mogą się wpisywać na listę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Po weekendzie zepsuła się pogoda

    Weekend był w pełni wiosenny, o czym Roch z dokładnością Gala Anonima informował Czytelników; dziś od rana zapowiadało się, że będzie powtórka z rowerowania, ale gdy tylko Roch wyszedł z budynku zaczął padać deszcz. I padał całą drogę powrotną, a przy końcu już nie tylko lało, ale i wiało. Z wiosny zrobiło się tylko wspomnienie, ale lepiej żeby padało w tygodniu niż w weekend, kiedy to Roch ma wolne.

    Poniedziałek już się kończy, jutro wtorek i z górki, do weekendu i kolejnego rowerowania. W międzyczasie Roch zaopatrzył się w nowe akumulatorki do mp3grajka gdyby trzeba było jeździć samemu. Na lotnisko z mp3grajkiem też można jechać lecz Roch żywi nadzieję, że ktoś chętny się znajdzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedziela w siodle

    Niedzielny wypadWeekend w pełni wiosenny; ludzie wybyli na rowery, kijki bez nart, w ostateczności na spacery. Na ramieniu każdego z nich wisiała lustrzanka, zdjęcia robił każdy, nawet telefonami komórkowymi, czyli wiosna w pełni. Roch też chciał wybrać się z aparatem na lotnisko, ale znalazł się towarzysz, z którym Roch mógł spędził miło czas. Lotnisko więc musi poczekać pięć dni na Rocha bowiem przyszły weekend należy właśnie do samolotów i zdjęć, a dziś Roch zrobił tylko jedno zdjęcie na potwierdzenie tego, że rower jest w użyciu, a nie stoi i zbiera kurz.

    Jest to też pierwszy dzień bez licznika; instynktownie Roch spoglądał w miejsce, w którym do wczoraj jeszcze był licznik, ale nic tam nie znalazł. I bardzo dobrze, bo mógł się skupić na filozoficznych rozważaniach, które prowadził z niezastąpionym towarzyszem wycieczki. Za cel obrali sobie Świerklaniec, ale tak ich poniosło, że skończyli w Piekarach Śląskich, z których wrócili do Świerklańca i dalej do Tarnowskich Gór. Gdy ktoś zapyta Rocha \”ile przejechałeś kilometrów\” on odpowie \”nie wiem, a konkretnie to nie interesuje mnie to, bo liczy się przyjemność i towarzystwo ulubionych Przyjaciół, a nie suche cyfry, które nic nie mówią\”. I tak oto zrodziła się nowa, świecka, tradycja nieliczenia kilometrów.

    Pogoda dopisała, weekend należy do bardzo udanych, bo Roch nie jeździł sam, a każdego dnia znalazła się osoba, która wraz z nim dźwigała trudy braku kondycji, co bardzo go cieszy. Teraz pozostaje poczekać pięć dni na kolejny weekend i ponowne spotkanie z towarzyszami rowerowymi, a może poznanie nowych, dotąd nie odkrytych talentów rowerowych. W tygodniu Roch postara się wyskoczyć na szybki wypad; na odwiedzenie czekają Repty i Dolomity, a także zaprzyjaźniony sklep Adventure. Oby tylko wiosna stanęła na wysokości zadania, a Roch nie zmarnuje dobrej pogody. Nawet bez licznika.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bez licznika jest lepiej

    Roch powoli zaczął się przepraszać z różnymi serwisami zbierającymi statystyki rowerowe, aż tu dziś bateria w Rochowym liczniku padła.

    \”To jest znak\” — Pomyślał Roch.

    I postanowił, że dzień padniętej baterii będzie pierwszym dniem bez licznika rowerowego, który i tak już Rochowi nie było potrzebny od dłuższego czasu. Pomiar kilometrów jest fajny, ale też nie ma co popadać w paranoje, a Roch zrozumiał to pedałując z Koyocikiem i nie patrząc ile aktualnie jest kilometrów. Pedałowało się długo i w miarę szybko i od dziś to będzie wyznacznik tego, czy Roch jest wyjeżdżony, czy nie. Z elektronicznych gadżetów Roch zostawi pulsometr; raz, że trochę na niego wydał, a dwa, że serducho trzeba monitorować.

    Zgodnie z obietnicą weekend jest rowerowy; początkowo YR.no straszyło deszczem, ale w końcu pokazało tylko chmurkę i Roch poszedł jeździć. O kilometrach pisać nie ma co, bo zwyczajnie Roch nie wie ile ich było, ale zaliczył Świerklaniec, Chechło i Miasteczko Śląskie. Na zakończenie przejechał się \”Wewnętrzną drogą PKP\” i wrócił z powrotem do Tarnowskich Gór. Nogi bolą, zadyszka była, czyli Roch wyjeździł się, a jutro ostatni dzień laby i też wypadałoby iść na rower szczególnie, że pogoda ma być jeszcze lepsza niż dziś. Być może jakieś lotnisko się zaliczy, ale o tym dopiero jutro.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny weekend

    Dzień jest już na tyle długi, że po pracy można trochę pojeździć i tak też zrobił Roch wczoraj. Po pracy wskoczył w rowerowe ciuszki i pojechał do Miasteczka Śląskiego i z powrotem. Z tego wszystkiego Rochowi nie chciało się już uruchamiać komputera żeby pochwalić się tym faktem. Dwadzieścia kilometrów to niezły wynik, a dzięki temu w tym roku już jest 200 kilometrów. Nie ma co, kilometrów nie będzie dużo, chyba, że Roch zacznie jeździć do pracy rowerem, ale póki nie wolno wjechać rowerem na autostradę, póty Roch tego nie zrobi.

    Oficjalnie nastał weekend, pogoda dopisuje i jutro na pewno Roch będzie jeździł, bo już umówił się z Koyocikiem na 1300, bo rano pewnie Roch będzie nadrabiał zaległości, jakaś faktura jeszcze leży, trzeba zatankować Megi i odrobinę pobyczyć się. Jutro — i w niedzielę — pojawią się dłuższe notki, pewnie ze zdjęciami, bo może w niedzielę znowu lotnisko zostanie odwiedzone (gdyby ktoś chciał się zabrać z Rochem).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Statystyki za marzec: Google Docs.

  • Z MD-11F nic nie wyszło

    Boeing 767-223(SF)Tradycją stało się już, że samoloty, na które Roch czeka przylatują z opóźnieniem; tak też stało się z opisywanym wczoraj MD-11F, który miał być o 1700 na lotnisku, a dopiero startował z Maastricht. Teraz, gdy Roch pisze tę notkę MD-11F wleciał nad Polskę, a w okolicach godziny 1900 pojawi się nad lotniskiem, ale Rocha już tam nie będzie, bo był wcześniej i z dwóch ptaszków złapał tylko jednego, czyli CargoJet\’a. Wiatr dopisał i lądowania były z ulubionego kierunku Rocha, ale za to na Cargo trzeba było jechać pod bramę. Z rowerem to żaden problem.

    I na Cargo się skończyło, bo była późna godzina i trzeba było jechać do domu. Przed CargoJet\’em pojawiło się jeszcze kilka fajnych maszynek i — oczywiście — Airbus A320, czyli WizzAir, ale w ramach rozgrzewki i jego Roch złapał. Wszystkie zdjęcia oczywiście można zobaczyć na Flickr. Pewnym rarytasem jest Diamond DA 42 Twin Star, którego Roch nie ma jeszcze w swojej kolekcji.

    Powrót do domu odbył się wraz z Koyocikiem i nawet wiatr wiał w plecy, czyli Rochowi było łatwiej pedałować. Trochę było chłodno, ale nie aż tak żeby nie jeździć na rowerze. Dzisiaj przybyło 44 kilometry i Roch zbliża się do magicznej granicy 200 kilometrów, do której brakuje mu 6km. Jeśli jutro pogoda dopisze, a Rochowi będzie się chciało to dokręci je gdzieś na Dolomitach.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ogłoszenie – dwa patszki w jednym czasie

    Roch ograniczy się tylko do ogłoszenia, bo pogoda wybitnie nie wiosenna, były momenty, w których padał nawet śnieg, a więc rower stał w domu, chociaż Roch ma wolne i chętnie by pojeździł. Ogłoszenie tyczy się kolejnego spottingu, a Roch z komentarzy wie, że jedna Anonimowa osoba chciała jechać na lotnisko. Jutro ku temu jest doskonała okazja bowiem jednego dnia, na jednym lotnisku i nawet z jednego kierunku nadlecą dwa rarytasy.

    Pierwszy z nich to dobrze już znany CargoJet (Boeing 767), a drugi to McDonnell Douglas MD-11(F) linii lotniczej World Airways Cargo. Czas przylotu jest w miarę dobrze określony, nawet osoby \”blisko związane z lotniskiem\” go potwierdziły i jest to godzina 1700, a odlot tego samego dnia o godzinie 1900. Więc jeśli ktoś chciałby się zabrać to można się wpisywać w komentarze. Roch planuje wyjechać w okolicach godziny 1500, czyli będą dwie godziny na spokojne toczenie się na podejście 27.

    Czas już będzie letni, więc dzień będzie dłuższy i powrót będzie jeszcze za dnia. Co z tych planów wyjdzie to się okaże, ale jeśli pogoda dopisze to Roch spróbuje się wybrać na lotnisko, choćby na podejście 09 zobaczyć tego ptaszka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Się jedzie

    Koniec miesiąca się zbliża, a w pracy Rochowi jest coraz lepiej; pierwszy projekt już na ukończeniu, dziś Roch zamęczał sterownik, aż go zawiesił, wykrył kilka błędów, poprawił, udoskonalił, czyli proces tworzenia oprogramowania w pełni. Być może od poniedziałku dostanie własne biurko, bo komputer już został do Rocha przypisany, a więc migracja tuż tuż.

    Dojazdy nie są taką ciężką sprawą jak Roch myślał, paliwo spala się umiarkowanie, korków wielkich nie ma, a jeśli są to parę chwil i się znowu jedzie, czego dowód Roch prezentuje poniżej. Notki pisane są rzadziej, ale Roch wraca do domu, to chce odpocząć od komputera i albo go nie włącza, albo sprawdza pocztę i wyłącza, ale weekend za pasem więc może pojeździ się na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mamy wiosnę – w teorii i w praktyce

    Klucz żurawiPo weekendowych opadach śniegu Roch stracił nadzieję na to, że wiosna nadejdzie jeszcze w marcu, ale od połowy niedzieli, czyli od dziś, odzyskał on nadzieję, bo pogoda w drugiej połowie dnia zrobiła się wybitnie wiosenna i nie ma czemu się dziwić skoro dziś mamy pierwszy dzień wiosny. Roch śmie twierdzić, że sprowadziły ją lecące żurawie zarejestrowane na Rochowym fotoradarze kiedy przelatywały przed oknem, za pomocą którego Roch ogląda przelatujące samoloty. Można powiedzieć, że wiosna została oficjalnie przyprowadzona przez żurawie.

    Jednak z racji wcześniejszego ochłodzenia Roch nie jeździł na rowerze, bo nie było z kim, a poza tym trzeba było trochę nadrobić zaległości, których w tygodniu nie można zrobić z wiadomych już powodów. W międzyczasie nastąpił malutki zgrzyt, który Roch szybko wyjaśnił i ma nadzieję, że rowerowy (i nie tylko) Przyjaciel nie żywi do niego urazy, czasem źle złożone zdanie bywa powodem nieporozumień.

    Przyszły weekend należy do roweru i nie ma takiej siły, która by Rocha odwiodła od tego pomysłu (nie licząc śniegu z deszczem) i ma on nadzieję, że będzie miał z kim pedałować.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Cisza na łączach

    Odkąd Roch rozpoczął przygodę z pracą to nie ma zbytnio czasu, a może nie ma siły, na to, żeby przed komputerem siedzieć. Wejdzie tylko na chwilę, sprawdzi, czy to co w pracy napisał działa na innym komputerze i wyłącza maszynę. Stąd też taka przerwa w blogowaniu, ale to wcale nie oznacza, że Roch zaczął się nudzić blogiem. Po prostu trzeba odpocząć od komputera, ale weekend będzie rowerowy to i grubsze notki się pojawią.

    Jeśli chodzi o to, co Roch pisze w pracy, to dziś przekroczył dumne 1000 linii kodu, a tym samym zaczął komunikować się ze sterownikiem, a nawet coś już zapisuje do niego. Być może jutro uda się dobrać do sterownika na dłużej i Roch będzie mógł sprawdzić, czy faktycznie wszystko działa. W przyszłym tygodniu przeprowadzka do docelowej lokalizacji i Roch będzie mógł przyrosnąć do krzesła, bo póki co podsiaduje inną osobę, która ma urlop.

    Na jutro jest zapowiedziany audyt więc poruszenie wśród konstruktorów, sprzątanie biurek, chowanie niepotrzebnych rzeczy, wycieranie kurzu i poprawianie dokumentacji. Roch ma nadzieję, że jego ten audyt nie obejmie, bo przecież nie siedzi na swoim stanowisku. W każdym razie jest poruszenie i \”świąteczna\” atmosfera.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotniskowo-rowerowa oficjalna inauguracja sezonu

    Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami Roch dokonał dłuższego wyjazdu, bo aż na lotnisko. Wraz z Rochem pedałował jego serdeczny Przyjaciel Koyocik, z którym umówił się w Tarnowskich Górach i to był punkt startowy do niniejszego wypadu. Na początek uderzyli do Świerklańca, tam chwilkę posiedzieli i zapuścili się na lotnisko, bo z lotniska Koyot ma blisko do domu, a Roch chciał popatrzeć na samoloty, bo trochę mu się ckni za nimi. Po drodze spotkali kolejnego towarzysza rowerowego, który jechał samochodem do pracy na lotnisko (ehhh, szczęściarz) i przez chwilę zablokowali jeden pas ruchu.

    Na lotnisku było kilku spotterów, pojawiła się nawet drabina, ale niedzielnego CargoJet\’a jeszcze lub już nie było, a szkoda bowiem Boeing 767 to całkiem niezłe cacko i można patrzeć na niego cały czas. Pod terminalem stał WizzAir i Enter Air, a wypychał się Antonov AN-26B co było donośnie sygnalizowane hukiem silników. Jako, że Roch nie miał aparatu pod ręką złapał za telefon i skręcił film(ik) więc można posłuchać jak cacko ryczy. Przyszła pora na powrót do domu; wraz z Koyocikiem dojechali do Brynicy i tam pojechał każdy w swoją stronę.

    Wbrew pozorom z kondycją nie jest źle, powrót zajął niecałe 40 minut, średnia prędkość wyniosła 23 km/h, a kilometrów Roch przejechał całe 47 co jest całkiem dobrym wynikiem jak na pierwszy raz. Sezon rowerowy i lotniskowy można uznać za otwarty, wraz z przypieczętowaniem małym piwkiem żeby łańcuch był cały rok nasmarowany, a sezon udany. Oczywiście Roch nie pochwala pijaństwa, ale jedno małe piwko jeszcze nikogo nie zabiło, a więcej złego na drodze robi bezmyślność i chamstwo niedzielnych kierowców.

    Na zakończenie wpisu film ze startu Antonova, nie to samo co zdjęcie, ale jest ruch, dźwięk i dynamizm. Oskara nie będzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rozruch rowerowy

    Nastała sobota, pogoda zrobiła się iście wiosenna, Roch zostawił czapkę w domu, założył lżejsze buty, cieńszy polar i poszedł w miasto, aby odebrać przesyłkę, której w tygodniu nie mógł odebrać, bo listonoszowi nie chciało się zadzwonić i zostawić u rodziców szczególnie, że to ten sam adres. Popołudniami Rochowi nie chce się, a więc została sobota jako ten dzień, w którym można załatwić sprawy urzędowe. Paczka już rozpakowana, koszulka schowana i w poniedziałek można będzie lansować się z Boeingiem 747 na plecach.

    Jeśli natomiast chodzi o rower to Roch był, ale na krótko, bo musiał też odespać tydzień (a także sobotę, bo zegar biologiczny ustawił się i Roch wstaje o 515 nawet w sobotę). Dziś tylko skromna przejażdżka po mieście i okolicach, ale jutro będzie dzień lotniskowy — Roch planuje wybrać się na lotnisko, choć jeszcze bez aparatu (ten w telefonie będzie dostępny) i popatrzy co się zmieniło w jednym z ulubionych miejsc Rocha. Szamani od pogody przewidują na jutro 14°C tak więc można śmiało wypuścić się na dalszy wypad. O szczegółach będzie jutro.

    Roch pozdrawia Czytelników.