Autor: Roch Brada

  • Jedna z ostatnich wizyt na lotnisku

    Póki nie spadnie śnieg to Roch będzie czynił starania, aby co jakiś czas pojawić się na lotnisku, lecz co z tych starań wyjdzie to nikt nie wie. Dziś było w miarę ładnie, ciepło i Roch wybrał się na lotnisko. Poza jednym startem ruch był minimalny więc Roch siedział w samochodzie i plotkował z towarzyszem, z którym odbył wycieczkę. Efektem dzisiejszej wizyty jest Antonov An-26B.

    Jeśli chodzi o sprawy rowerowe to Roch ma niezły orzech do zgryzienia. Oczywiście chodzi o przednią piastę, którą Roch musi wymienić. W międzyczasie pojawiła się propozycja odkupienia hamulców tarczowych więc Roch musiałby kupić przednią piastę w wersji \”disc\”, czyli z mocowaniem na tarczę hamulcową, i wymienić tylne koło. Koszta drastycznie rosną, ale odpada częsta wymiana klocków, starta obręcz, a Roch zyskuje większą siłę hamowania, działanie w każdych warunkach i lans.

    I teraz jest problem, bo trzeba wyważyć wszystkie wady i zalety i podjąć decyzję, czy iść w tarcze i hydraulikę, czy zostać przy tradycji i zaoszczędzić na wymianie kół. Dobrze chociaż, że Roch ma czas na myślenie, bo nie musi martwić się, że ktoś mu hamulce podkupi. Trzeba usiąść do cennika i policzyć ile będzie kosztowała taka przyjemność. Wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure też nie zaszkodzi.

    Na zakończenie zdjęcie Antonov`a:

    Antonov An-26B

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Roch na śmierć zapomniał o statystykach. Październik można zobaczyć tutaj: Październik 2010. Nie ma o czym pisać, bo Roch nie jeździł.

  • Zegar biologiczny i inne takie

    Od ostatniej notki minął jeden, a może więcej, dzień kiedy to Roch miał: gorączkę, ból gardła i ponowny katar. Na stare lata Roch zrobił się wrażliwy i każda większa zmiana temperatury wywołuje u niego opłakane skutki. Po pierwszym katarze Roch myślał, że już nic go nie zaskoczy, a okazało się, że może jeszcze być gorzej. Dziś jest dużo lepiej, Roch potrafi zachować pion, głowa nie boli, gorączki też już nie ma. Tylko wredny katar został.

    Drugim minusem ostatniego czasu jest… zmiana czasu. Być może \”za słusznie minionych czasów\” takie machinacje przy czasie miały sens, ale w dobie systemów informatycznych czasowe kombinacje nie mają większego sensu, bo to tylko dodatkowy kłopot w postaci \”restartów\” i wyłączeń owych systemów. Rochowi osobiście też to nie odpowiada, niby spał godzinę dłużej, ale wcale tego nie odczuł. Nie dość, że wstał o 630 to jeszcze spał w ciągu dnia żeby wyrównać swój zegar biologiczny.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Błoga nieświadomość

    Roch już zapomniał jak to jest jeździć bez licznika, a po ostatnich wydarzeniach jest zmuszony do jeżdżenia bez pomiaru prędkości. Początkowo Roch czuł się nieswojo, ale po paru chwilach było całkiem nieźle. W końcu Roch mógł skupić się na szumie wiatru i opon, a nie na kontroli tego, co to diabelskie urządzenie wskazuje. Jedyne co przypominało Rochowi o tym, że jedzie na rowerze to pulsometr, który od czasu do czasu pikał, ale to można wytrzymać.

    Roch zrobił rundkę dookoła Tarnowskich Gór i wrócił do domu, nie wie ile kilometrów przejechał i wcale nie chce wiedzieć. W środku Rocha dojrzewa decyzja porzucenia planów zakupu licznika, bo bez niego jeździ się lepiej i wcale nie jest koniecznym wyposażeniem roweru. Ilość kilometrów wcale nie jest najważniejsza, a statystyki od przyszłego roku będą obejmowały tylko puls. O ile decyzja w Rochu całkiem dojrzeje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Awaryjny dzień

    Do popołudnia wszystko miało się dobrze; Roch jeździł to tu, to tam, załatwiał co miał załatwić, ale w końcu wrócił do domu i postanowił, że pójdzie pojeździć na rowerze. Pogoda ładna, lekki wiaterek, ale da się wytrzymać i można jeździć. Jednak — i tak już mocno sfatygowany — licznik nie wytrzymał próby i rozpadł się kompletnie. Dokładnie to oderwał się kabelek od podstawki w taki sposób, że naprawa, o ile w ogóle możliwa, jest nieopłacalna ponieważ nowy licznik to koszt około 100 zł, a poparzone palce są bezcenne.

    A skoro Roch poruszył temat poparzonych palców to wypada napisać o postępach w budowaniu \”Rowerowego Robota Rocha\”. Otóż temat wcale nie umarł, ale z powodu kryzysu jego priorytet nieco zmalał, ale wciąż jest rozwijany. Przez chwilę Roch poddał się, bo nie dało się przylutować mikroskopijnego układu, ale dziś zrobił z tym porządek. Układ co prawda był uszkodzony (przegrzany lutownicą) i trzeba było go jakoś usunąć z płytki, a jednocześnie nie spowodować jej uszkodzenia.

    Po wielu kontaktach palców z grotem lutownicy Roch sięgnął po ostateczne rozwiązanie, czyli odcięcie \”nóżek\” od \”korpusu\”. I tak 18 PLN przeszło do historii i wylądowało w szufladzie oznaczonej jako \”eksperymenty\”. Kolejnych osiemnastu złotych Roch nie przeżyje dlatego będzie musiał poszukać kogoś, kto mu to wlutuje. Na początek Roch uderzy do swojego Guru Elektronicznego, może będzie miał chwile czasu na pomoc młodszemu koledze. Na zakończenie pamiątkowe zdjęcie beznogiego układu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Świąteczne porządki?

    Roch nie może być gorszy od super i hipermarketów i już rozpoczął przygotowania do Świąt. Po części wynikało to z nudów jakie męczyły Rocha, a po części z faktu dokonania przez Rocha zakupu paru narzędzi do jego elektronicznego warsztatu. Musiał w końcu zrobić porządek z burdelem, który panował w szafce, a że Święta za pasem to można było podciągnąć to pod świąteczne porządki. Okazało się, że miał 3 kg zbędnego złomu, który poszedł w kosz i znalazło się miejsce na nowe narzędzia. To było wczoraj.

    Dziś Roch walczył z oporną materią w postaci dętki, którą trzeba było skleić, potem jeszcze założyć koło i można było siadać do elektronicznych spraw, które Roch chce załatwić. Okazało się, że nie ma wytrawiacza i jutro trzeba jechać na zakupy, więc dziś Roch dociął laminat miedziany i na tym zakończył. Potem tradycyjnie: najpierw książka, potem trochę komputera i dzień się kończy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nuuuuudy

    Weekend upłynął pod znakiem permanentnego nudzenia się. Gdyby nie książka to Roch w ogóle nie włączałby komputera, a tak przynajmniej przerobił kilka przykładów, potrenował i znowu się nudził. O ile sobota jeszcze ładna była, ale wietrzna strasznie bowiem w górach halny grasował, o tyle niedziela to już kompletna jesień; wiatr, deszcz, szaro i nic poza tym. Jak tak dalej pójdzie to Roch skończy książkę jeszcze w tym tygodniu i co dalej? Trzeba będzie rozejrzeć się za kolejną pozycją, póki \”Najpopularniejszy i najfajniejszy rząd po \’89r.\” nie podniesie VATu na książki.

    Oby pogoda ciut się poprawiła, bo inaczej Roch zanudzi się w domu, a w planach jest jeszcze przestawienie czasu, czyli dłużący dzień będzie się jeszcze bardziej dłużył. No cóż, jesień idzie dużymi krokami i trzeba jakoś przezimować ten ciężki czas. Niedźwiedziom to jest dobrze, idą spać i wstają na wiosnę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nawet na lotnisku panuje jesień

    Nie mając nic lepszego do roboty, Roch wybrał się na lotnisko. Jechał z nadzieją, że coś wyląduje z dobrego kierunku, bo ostatnio u Rocha wiatry straszne panują i mogłyby być całkiem przyjemne zdjęcia. Na miejscu okazało się, że wiatr wieje w złym kierunku, przez to wszystko ląduje \”na drugim końcu\” lotniska i ze zdjęć nic nie wyszło. Roch trochę paliwka spalił i nic poza tym. Na szczęście w lokalnym kiosku kupił gazetę i miał co robić w domu.

    Z tego lenistwa ponownie zaatakowała Rocha chęć zakupu skanera nasłuchowego, żeby w zimowe wieczory \”podsłuchiwać\” pilotów i nie tylko. Jednak jest jeden problem, jak Roch kupi jedno, to nie kupi drugiego, a piasta i licznik też czekają na swoją kolej, więc trzeba będzie się mocno nagimnastykować żeby owca była cała i wilk syty. Porywisty wiatr ma ustąpić już od jutra, to może Roch pójdzie na rower i przestanie myśleć skanerach, piastach i licznikach.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I znowu przestój

    Drugi dzień ładnej pogody i Roch szczerze chciał iść na rower, ale okazało się, że trzeba pomóc w domu, a potem jeszcze trzeba zejść do sąsiadki bowiem \”komputer niedomaga\”. Owo niedomaganie objawiało się tym, że jakieś Skype nie chciało się zainstalować. Rochowi jakoś udało się, potem jeszcze tylko znaleźć login i hasło i mógł już kasować za \”usługę\”. Przed chwilą Roch dobrał się do swojego komputera i tak już pewnie zostanie, bo na zewnątrz powoli robi się ciemno, a poza tym Rochowi już nie chce się.

    Jutro znowu zabiegany dzień, w dodatku Roch znowu będzie trawił płytki więc rower ponownie będzie odpoczywał. W końcu to prawie koniec sezonu i Roch będzie powoli żegnał się z rowerowaniem. Podczas przerwy w pedałowaniu Roch będzie się modernizował i wydawał pieniądze na rower, żeby móc w przyszłym roku ponownie atakować 10 tyś km.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowo

    W końcu udało się, a ściślej pisząc zachciało się, Rochowi wyjść na rower; pogoda z biegiem dnia zrobiła się znośna, a Roch znalazł w szafie cieplejsze spodenki więc nic nie stało na przeszkodzie, aby wyjść na rower. Licznik oczywiście szwankował, czasem liczył, czasem nie i dystans jest mocno orientacyjny, ale Roch podpiera się statystykami i na tej podstawie określił dystans na około 26 km. Okulary parowały więc Roch, żeby zachować jako taką widzialność, jechał bez nich, a tym samym miał naturalny ogranicznik prędkości. Powyżej 30 km/h oczy zamykały się same.

    Od razu Roch lepiej się czuje, nogi ciut bolą, ale boleć muszą, poza tym mózg dotleniony, aorty przetkane, kalorie spalone, czyli same plusy. O ile pogoda się utrzyma, lub nawet poprawi, to Roch dalej będzie pedałował. Może nawet uda się podjechać na lotnisko, ale to okaże się i nie warto planować niczego bowiem jutro pogoda się załamie i Roch zostanie uziemiony.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nie ma nic do roboty

    Weekend upływa pod znakiem nicnierobienia; zaletą tego jest to, że Roch ma dużo czasu na czytanie książki, a dzięki temu czas szybko mu płynie z dala od komputera. Rower również stoi i odpoczywa, ale trzeba go będzie jeszcze uruchomić i pojeździć przed definitywnym końcem sezonu. Na pewno Roch pojedzie na rowerze do zaprzyjaźnionego Adventure żeby sfinalizować akcję \”Piasta 2010\” i rozejrzeć się za jakimś licznikiem, bo i ten element niedomaga.

    Jutro nowy tydzień, może i u Rocha zacznie się coś dziać, bo weekend upłynął pod znakiem wyjątkowego nieróbstwa, ale tak to już jest. Sezon się kończy, Rochowi się nie chce, a na zewnątrz jest coraz zimniej, więc Roch zaczyna siedzieć w domu i pisać \”głupoty\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A dziś oddali książkę

    Kolejny dzień walki o książkę, która zalegała na Poczcie Polskiej. Po wczorajszym \”starciu\” Roch nie miał żadnych wątpliwości, że nie można się uginać i trzeba być twardym. Przy okienku dał awizo i czekał, aż pani przewali się przez tony papieru, choć komputer stoi obok. W końcu padło pytanie:

    \”Jak wygląda paczka?\” — Zapytała pani z okienka.
    \”Nie wiem\” — Odpowiedział Roch.
    \”A kto jest nadawcą?\” — Zadała kolejne pytanie.
    \”Nie wiem\” — Znowu odpowiedział Roch.

    W końcu nikt mu łaski nie robi, że dostarczy paczkę, bo Roch równie dobrze mógł jechać do Gliwic i ją przywieźć. Następnym razem Roch dopłaci i poczeka na kuriera, im — w przeciwieństwie do Poczty — zależy na kliencie (a przynajmniej na zarobku za usługę).

    W końcu Roch może rozłożyć się na łóżku i poczytać o tym, co interesuje go najbardziej, czyli tworzenie aplikacji, ale na tym koniec pisania o bojach z Pocztą. Najważniejsze, że książka leży na półce i nikt jej nie zgubił. Pogoda wybitnie nie-rowerowa. Zimno, pojawiły się opady więc Roch siedzi w domu, ale wszystko wskazuje no to, że weekend ma być znośny więc może uda się jakiś wypad uskutecznić, ale o tym Roch napisze później.

    Na zakończenie, oczywiście, zdjęcie książki:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Książki nie oddamy (dziś)

    Cała historia zaczęła się rano, kiedy listonosz ma w zwyczaju chodzić i donosić różne listy i paczki. Roch czekał na swoją książkę, która miała niedaleką drogę do pokonania, bo jechała z Gliwic i dwa dni to aż nadto czasu. Dzwonek, Roch odbiera, listonosz mówi, że paczka była za ciężka, a on dziś ma dużo do rozniesienia i wypisze Rochowi awizo, a ten odbierze paczkę popołudniu. Roch, nie mając zbytnio wyjścia, przystał na tę propozycję, choć paczka powinna zostać Rochowi dostarczona, ale duży więcej może i w dobie kryzysu to klient przyjeżdża po paczki.

    Popołudniu na Poczcie Roch spędził dobre 30 min, w końcu nadeszła jego kolej i okazało się, że paczka nie może być wydana, bo listonosz nie rozliczył się z niej, cokolwiek to znaczy, i dopiero jutro Roch może sobie odebrać, bo przecież Poczta Polska nie ma w zwyczaju przywozić paczek. Takie są efekty skąpstwa; Roch pożałował 12,99 na kuriera i teraz będzie chodził za swoją własnością, stał w kolejce i użerał się z niedopieszczonym babskiem w okienku. To był ostatni raz.

    Na zakończenie początek sezonu:

    Sikorka Bogatka

    Roch pozdrawia Czytelników.