Autor: Roch Brada

  • Lincoln Continental i spory ruch

    Ma Roch szczęście do amerykańskiej myśli motoryzacyjnej; wpierw trafił mu się rasowy Sheriff, a teraz ustrzelił Lincolna Continentala (1970 – 1979), klasycznego krążownika szos, który buja się na wszystkie strony. Cacko stało w Ożarowicach, a to już wskazuje kierunek, w którym Roch pedałował. A na lotnisku ruch jak w ulu; startowały 2x Ryanair, LOT Charters, Koral Blue i AN-26 Exin, lądowało zaś 2x WizzAir, Lufthansa i jakiś szkoleniowy samolocik. Roch musiał szybko wracać do domu, bo zaczynał żałować, że nie zabrał aparatu.

    Jednak nie ma nic straconego, jutro Roch planuje powtórzyć wypad, tym razem z aparatem na plecach i liczy, że ruch będzie zbliżony do dzisiejszego, a i wiatr powinien wiać z jedynie słusznego kierunku, co pozwoli na zdjęcia \”z profilu\”. Dziś był dzień motoryzacyjny, więc dla zachowania równowagi jutro będzie dzień lotniskowy, a później może będzie dzień kolejowy i tak w kółko.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Reanimacja trupa

    Czasem bywa tak, że wartość sentymentalna jest tak duża, że koszty nie grają większej roli. Jednak w przypadku komputerów wcale tak nie jest i czasem jest lepiej kupić płytę główną niż reanimować ją na siłę. Pal lich koszt kondensatorów, ale czas, nerwy i kolejny dzień bez roweru też ma swoją cenę. A dziś Roch siedział i wymieniał stare kondensatory na nowe. Zanim jednak to zrobił musiał wyjąć płytę główną, rozłączyć setki kabelków, przy okazji wyjąć zasilacz, bo oczywiście obudowa jest mikroskopijnych rozmiarów.

    Kiedy już płyta była na zewnątrz trzeba było wylutować kondensatory, wlutować nowe. Zabawa głupiego, w dodatku Roch ma tylko dwie ręce i nie mógł się ogarnąć, bo w jednej lutownica, w drugiej kondensator, a płyta latała na wszystkie strony. W końcu, po wlutowaniu ósmego kondensatora, Roch odetchnął z ulgą, bo to był ostatni. Teraz tylko włożyć płytę, dopasować ją do otworów w obudowie, połączyć setki kabelków, na koniec jeszcze Roch musiał sprawdzać w instrukcji obsługi rozkład pinów ponieważ mamy takich, a nie innych fachowców.

    W końcu Roch uporał się diabelską materią, ale stwierdził, że nigdy więcej, bo czas i nerwy są ważniejsze niż zapłata, która notabene nie wystarczy na Flickr PRO, ale to już ryzyko zawodowe. Rower też stał i wczoraj i dziś, ale jutro Roch nie robi nic, tylko jeździ i fotografuje, bo w planach jest kolejny wypad na jakąś stację. Może do Radzionkowa?

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na stacji w Miasteczku Śląskim

    Zgodnie z tym, co wczoraj Roch pisał, dziś był dzień regeneracyjny, bo nogi bolały, mięśnie były twarde, a cały Roch jakiś taki sztywny był, ale nie chcąc siedzieć w domu i sztywnieć jeszcze bardziej wybrał się do Miasteczka Śląskiego i na ławeczce patrzył, co tam się po stacji kręci. Trochę ruchu było i Roch przywiózł jakieś zdjęcia, które potem ładnie \”wywołał\” i wrzucił na Flickr. Jedno ze zdjęć, według Rocha najlepsze, można zobaczyć po lewej stronie, a na nim tarcza karzełkowa Tm668: jazda manewrowa zabroniona (Sygnał M1), ale to taka ciekawostka.

    W drodze powrotnej Rocha złapał lekki deszcz, ale dało się jechać i w końcu przestało padać. Później jeszcze Rochowi trafił się zarobek ponieważ sąsiadom znowu padł komputer i trzeba go kolejny raz reanimować, ale tym razem nie będzie zmiłuj się, bo trzeba wymienić kondensatory, a to zajmie trochę czasu. O tym dopiero w poniedziałek, bo Roch nie ma \”na stanie\” żadnych kondensatorów.

    Wszystkie zdjęcia, które Roch przywiózł z Miasteczka Śląskiego można zobaczyć na Flickr (niedługo już PRO):

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Raz na lotnisku, raz na stacji

    EPKT. Podejście 27

    Powoli nadchodzi pora na ostatnie odwiedzenie ulubionych miejsc bowiem dzień robi się coraz krótszy, jest coraz zimniej i Rochowi przestaje się chcieć uskuteczniać długie przejażdżki. Na początek Roch pojechał dookoła lotniska, najprawdopodobniej ostatni raz w tym roku. Na drugiej stronie, czyli na podejściu 27, Roch pstryknął zdjęcie błyskających lamp, choć jakość pozostawia sporo do życzenia, ale mały aparacik to małe zdjęcie. Później podjechał jeszcze pod terminal, pojeździł po parkingu i skierował się ku domowi. Od Zadnia (Zadzienia?) Roch jechał pod wiatr, ale to przecież nic nowego.

    SM-42 w Miasteczku Śląskim.

    W drodze powrotnej Roch zahaczył o Miasteczko Śląskie i tam \”złapał\” stojącą na stacji lokomotywę SM42. I w tym momencie w Rochowej głowie zrodził się pomysł żeby jutro, w dniu regeneracji, podjechać tylko do Miasteczka Śląskiego, posiedzieć na ławeczce i poobserwować co tam jeździ. Co prawda jutro rozpoczyna się legendarna akcja przekierowań lotów z Warszawy do Katowic, ale Roch był dziś na lotnisku i jutro pewnie nie będzie mu się chciało jechać szczególnie, że przylot jest o godzinie 950, czyli dla Rocha jeszcze wcześnie rano.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciut deszczowo, ale i rowerowo

    Niespodziewanie nadszedł wrzesień, czyli najbardziej znienawidzony — spośród całej dwunastki — miesiąc w kalendarzu. Nie lubi go jakieś pięćset tysięcy młodych ludzi, którym przyszło założyć tornistry i pomaszerować do szkoły. Jednak dla Rocha wrzesień wcale taki zły nie jest; normalne obowiązki, przyjemności i szara codzienność przed którą Roch broni się rękami i nogami.

    O ile wczoraj jeszcze padało, o tyle dziś już zrobiło się ładnie i Roch musiał iść na rower, bo tydzień w domu potrafi z największego mózgu zrobić papkę. Trzeba było przewietrzyć się, zrelaksować i odpocząć w miłym towarzystwie swojego rowerowego druha. Na początek Roch pojechał do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd do Brynicy, ale na lotnisko już nie dojechał, bo zaczynał padać deszcz.

    Na szczęście jednak był on krótki, fachowcy nazwaliby go konwekcyjnym, ale Roch do nich się nie zalicza, więc deszcz był krótki i nawet przyjemny. Drugi opad, ciut większy, złapał go w Nowym Chechle lecz i tym razem Roch nie poddał się i dalej pedałował. W końcu to już wrzesień i trzeba się przyzwyczajać do niespodziewanych opadów. Drogowcy mogliby wziąć przykład z Rocha i przyzwyczajać się do tego, że grudniu zazwyczaj śnieg już leży.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Koniec miesiąca, pora na podsumowanie

    Koniec miesiąca zaskoczył Rocha, jak śnieg drogowców, ale cóż poradzić, stało się i już. Nie pozostaje Rochowi nic innego jak tylko podsumować się, ale nie będzie cyferek, bo zabijają one przyjemność pedałowania. Niech za podsumowanie posłuży tylko to, że jak zawsze było fajnie, choć znowu Roch ma dziury w Excelu spowodowane deszczem i ogólnym \”nie chce mi się\”. Jak zawsze można je zobaczyć online w Dokumenty Google.

    Pogoda nadal jest pod psem, a ma być jeszcze gorzej; według pogodynek dopiero trzeciego września ma powrócić temperatura w okolicach 20°C. Może więc Roch jeszcze coś pojeździ przed tym jak spadnie śnieg i rower trafi do serwisu na wymianę piasty.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kursie Euro, spadaj!

    Idąc za ciosem, Roch kontynuuje radosną twórczość pod tytułem \”pisząc o wszystkim, byle nie o rowerze\”; dziś będzie o podwójnym przewalutowaniu, zakupach i o wszystkim, co nie jest związane z rowerem, ale tak to już jest, gdy na zewnątrz robi się chłodno i Roch nie potrafi zmusić się do wyjścia na rower. Kiedy tak siedzi przed komputerem, popijając zbożową kawę, różne myśli przychodzą to Rochowej głowy, na przykład taka, aby wykupić konto PRO w serwisie Flickr, w którym Roch gromadzi swoje zdjęcia. Dzięki temu pozbędzie się reklam, zwiększy limity, a niektóre usunie i w końcu będą dostępne wszystkie zdjęcia, a nie tylko dwieście najnowszych.

    Szkopuł w tym misternym planie jest tylko jeden — inna waluta, a więc i ograniczona paleta płatności i pojawia się zgrzyt; o ile Roch ma kawałek plastiku, o tyle już bank przeliczy mu należność na dolary i to jeszcze po kursie niezbyt korzystnym (dla Rocha oczywiście). I tu dochodzimy do clou dzisiejszego wpisu: podwójnego przewalutowania, które dotknie Rocha za transakcję w amerykańskiej walucie. Po długich poszukiwaniach i Roch sobie przewalutował. Niby prosty inżynier, a zdolności ma nie mniejsze niż prezes Banku Centralnego.

    Rekapitulując: trzeba czekać, aż spadnie kurs Euro, wtedy niekorzystny przelicznik banku będzie mniej niekorzystny i Roch na tym mniej straci.

    I tak całkiem na koniec już: wybaczcie Rochowi te ostatnie wpisy, ale rower coraz częściej odpoczywa, a Roch siedząc w domu za dużo myśli i czasem zdarza mu się ten ogrom myśli przelać na blog, czego dowodem jest niniejsza notka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czas rozpogodzeń, czas jeżdżenia

    Wczoraj było jeszcze deszczowo, dlatego Roch spędzał rowerowy czas na stacji PKP, gdzie obserwował przejeżdżające pociągi, a dziś w końcu nadeszła ładna pogoda, choć było zimno co zmusiło Rocha do wskoczenia w długie spodenki lecz dzięki temu kultowość jeszcze mu podskoczyła. Na początek Roch podskoczył na wiadukt, z którego widać całą stację, ale to nie był jego cel. Celem było Miasteczko Śląskie.

    Ma miejscu Roch podjechał do Huty Cynku Miasteczko Śląskie, gdzie pooglądał sobie jakieś silosy, kominy i inne budowle, na których Roch wcale się nie zna, ale i taka technika go fascynuje, a im coś jest większe tym Rocha bardziej cieszy. Roch nie ustalił jeszcze, czy można zrobić zdjęcie czterem 120-o metrowym kominom, ale kiedyś zaryzykuje i zrobi im zdjęcie, bo widok jest całkiem przaśny.

    W drodze powrotnej Roch podskoczył jeszcze na kolejowy wiadukt i wrócił do domu, bo robiło się coraz zimniej, choć Roch uzbroił się w kamizelkę, która nie przepuszcza wiatru (nie licząc \”otworów\” na ręce, które nie są szczelne). Blog coraz szerzej traktuje o technice niekoniecznie rowerowej; samoloty, kolej, a teraz jeszcze Huta Cynku, ale tak już jest, że Roch — umysł bądź co bądź ścisły — interesuje się techniką wszelaką, a im większa, ta technika, tym lepiej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na stacji PKP

    W końcu, po dwóch dniach, przestało padać; najwidoczniej przez circa półtorej dnia wypadało się i dzięki temu można było pojechać na jakąś rowerową przejażdżkę. Co prawda przejażdżka skończyła się na stacji PKP, ale w końcu nie można było się oddalać zbytnio ponieważ co rusz padał przelotny deszcz. Na stacji lokomotywy sobie jeździły w te i wewte i tak czas mijał.

    Wreszcie wyszło słońce, bo ostatnie dwa dni były mokre, wietrzne i zachmurzone i pewnie tak będzie coraz częściej, bo w końcu jesień już tuż tuż i trzeba będzie się powoli przestawiać na tryb jesienny, czyli lutownica pójdzie w ruch. Póki co jednak, Roch wykorzystuje każdą chwilę żeby móc pojeździć na rowerze zanim piasta kompletnie wyzionie ducha.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejne „nie chce mi się”

    To już ewidentnie jesień, a na pewno schyłek sezonu rowerowego ponieważ Roch coraz częściej mówi \”nie chce mi się\” i nie wsiada na rower. Żeby jednak nie wyjść na permanentnego malkontenta Roch zacznie usprawiedliwiać się deszczem, który przez chwilę popadał, a to skutecznie go zniechęciło do wychodzenia na rower. Szczególnie, że wcześniej pokazywał i chwalił się lotniskiem i jak przystało na prezentację, akurat w tym czasie nic nie startowało. Tak jakby wieża kontroli lotów wiedziała o tym, że Roch komuś pokazuje lotnisko i wstrzymała jakikolwiek ruch.

    Po powrocie znowu spadło ciśnienie, ale Roch nie dopuścił do zamknięcia powiek, dzięki czemu teraz przysypia, ale w nocy będzie mu się lepiej spało, choć jutro pewnie zostanie wyciągnięty z łóżka wcześnie, bo dzień targowy i trzeba robić za taksówkę. Może jutro uda się uskutecznić jakiś rower, ale według wszelkich prognoz ma być deszczowo, więc wszystko stoi pod wielkim znakiem zapytania.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotniskowo i zdjęciowo

    Zgodnie z wczorajszą obietnicą Roch odważył się pokazać kilka zdjęć, które \”wywołał\” przy pomocy niedawno zdobytego PSE. Trochę mu się zapomniało jak to zrobić, ale w końcu prawie miesiąc nic koło zdjęć nie grzebał. W końcu jednak w czym pracować więc i na lotnisko można jeździć i nie tylko, ponieważ Roch myśli nad jakimś kolejowym wypadem, bo sezon się kończy, a na stacji można spotkać stojący InterCity z lokomotywą EP07, czyli cacko, które mknie 160 km/h po CMK, ale póki co Roch zabiera się za samoloty, na pociągi będzie czas.

    ****

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad rowerowy to Roch pojechał w kierunku lotniska, ale nie po kolejną porcję zdjęć lecz ot tak sobie, żeby się przejechać. Większą ilość kilometrów zapewnił objazd przez Miasteczko Śląskie i Brynicę. Po drodze Roch spotkał kierowniczkę, która właśnie wracała z pracy i serdecznie Jej pomachał, po czym zaczął walczyć w wiatrem, który nie chciał wiać w plecy. Nawet gdy, teoretycznie, jedzie się w kierunku wiejącego wiatru to on i tak wieje w twarz.

    W drodze powrotnej wcale nie było lepiej, prędkość średnia spadła z 26 km/h na 25 km/h, a nogi bolały i bolą nadal. Trzeba przyznać, że Rochowi coraz ciężej się jeździ, ale tak to jest jak przez dwa dni regenerował się, bo nie chciało mu się wsiadać na rower. Teraz trzeba trochę powalczyć i nogi przestaną boleć (o ile Roch ponownie nie zacznie regenerować się).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W końcu jest długo wyczekiwany prezent

    Długo Roch marudził, że nie ma narzędzia do \”pracy\”, aż w końcu dziś zadzwonił telefon, choć Roch go nie słyszał, bo ciśnienie drastycznie spadło i ścięło go z nóg. Tuż po tym jak Roch zerwał się z łóżka i zobaczył, że ma jedno połączenie nieodebrane. Numer jakiś taki znajomy, 32 wskazywało na Śląsk, więc Roch oddzwonił i usłyszał, że to zaprzyjaźniony foto-sklep i Roch może przyjechać po długo wyczekiwanego PSE.

    Po przyjeździe do domu, Roch był tak — nie bójmy się tego słowa — podniecony, że zapomniał pójść na rower, choć jego Towarzysz ciągnął go i nęcił czterdziestoma kilometrami. Jednak Roch, wyjątkowo, odmówił, bo białe pudełko przesłoniło mu oczy. Dziś jeszcze nie będzie zdjęć, bo \”trwa aktualizacja miniaturek\”, ale jutro już Flickr powinien puchnąć od zdjęć.

    Roch wraca do miniaturek, jutro pewnie będzie notka rowerowa.

    Roch pozdrawia Czytelników.