Autor: Roch Brada

  • Byle do tysiąca

    Złej pogody ciąg dalszy i nic nie wskazuje na to, że w najbliższym czasie ten stan rzeczy ulegnie zmianie. Roch, trochę z przymusu, zaczął się już do tego przyzwyczajać i pochmurne niebo przestało na nim robić wrażenie. Do pierwszego tysiąca brakuje Rochowi jeszcze 100 km, a to można nawet w jeden weekend przejechać, a więc dziś Roch odpuścił sobie dalekie pedałowanie.

    Aby jeszcze bardziej zmniejszyć ilość potrzebnych kilometrów Roch pojechał na Pniowiec, bo jakoś dalej nie chciało mu się jechać, a i pogoda nie była aż taka pewna. W dodatku padły baterie w mp3grajku i zrobiło się cicho, nie licząc szumu opon i wiatru, która czasem stawiał opór. Oby weekend był znośny, bo w końcu trzeba osiągnąć ten tysiąc.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimny powrót do normalności

    Można oficjalnie ogłosić, że pochmurna i deszczowa majówka dobiegła końca. Z planów, które Roch snuł zostało zrealizowane nie więcej niż 1%, bo tylko raz był na rowerze i tylko 20 km zrobił, a planował szalone 100 – 150. Pogoda po raz kolejny zagrała na Rochowym nosie, ale na szczęście majówka już jest historią lecz brzydka pogoda wręcz przeciwnie. Nad Rochem zagościł jakiś złośliwy front atmosferyczny, który sprowadził pochmurne niebo i temperaturę w okolicach 10°C.

    Początkowo Roch nie planował wsiadać na rower, ale ostatecznie wybrał się i to nie byle gdzie, bo dojechał aż do Księżego Lasu, do którego jechał przez Ptakowice, Zbrosławice i Kamieniec, a w drodze powrotnej zahaczył jeszcze o Wilkowice i ponownie skończył w Ptakowicach. Trasa była zaprzeczeniem praw fizyki, bo gdzie Roch nie jechał tam miał pod górkę i pod wiatr, ale od czasu do czasu należy się zmęczyć i poczuć, że nogi jednak pracują.

    Po powrocie Roch stwierdził, że trasę powtórzy, ale z GPS żeby było widać przewyższenia jakie trzeba pokonać i mieć kolejny unikalny ślad jakieś dalszej wycieczki. Jeszcze tylko dane dzisiejszego wypadu:

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak to na majówkę przystało

    Plany na majówkę Roch miał śmiałe, bo i do Pyskowic chciał jechać i na lotnisko wyskoczyć, ale jak zawsze pogoda szybko je zweryfikowała. Wczoraj Roch siedział w domu, bo deszcz go skutecznie uziemił, choć pod koniec dnia zrobiło się całkiem pogodnie, ale Rochowi już nie było dane wyjść na rower. Liczył, że dziś będzie inaczej, ale się przeliczył. Od rana lało, choć wszelkie wykresy pogodowe usilnie twierdziły, że nie pada.

    W końcu, bliżej popołudnia przestało padać i Roch w akcie desperacji, nie czekając na wyschnięcie asfaltu, poszedł na rower. Planu nie było żadnego, bo Roch nie wiedział ile taki bezdeszczowy stan się utrzyma. Chcąc być blisko domu pojechał do… Miasteczka Śląskiego i z powrotem. Pogoda na szczęście wytrzymała i Roch wrócił do domu suchy, nie licząc tylko tego, co spod kół okazjonalnie prysnęło na Rocha.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotnisko, a jednak się udało

    Po długich dyskusjach i ustaleniach ze swoim Guru Lotniczym zostało ustalone, że piątek jest dniem regeneracji i jedziemy na lotnisko. Roch chciał zabrać aparat z sobą, ale ostatecznie wybrał się bez niego lecz z planem, że jeden dzień majówki \”poświęci\” na lotniskowy foto wypad. Pod bramą lotniska Roch zaobserwował dwa lądowania i jeden start, a więc wizyta była udana.

    W drodze powrotnej Roch miał cały czas pod wiatr, a w okolicach mostu na Brynicy minął go znajomy samochód, Roch machał, ale jeszcze jest wolniejszy od samochodu. Pozostało pedałować dalej i walczyć z wiatrem, który nie chciał zmienić kierunku i utrudniał mu pedałowanie.

    Majówka zapowiada się ciekawie i są szansę, że Roch ponownie wsiądzie do pociągu (nie)byle jakiego i będzie ściskał w dłoni siodełko, ale to się okaże, bo póki co jest dziura budżetowa, w której dna nie widać, a Roch zamówił kolejny rowerowy bajer.

    Koniec miesiąca, a więc pora się chwalić, bo już jest czym. W kwietniu udało się wypedałować całkiem okrągłą liczbę 555 km, co Rocha niezmiernie cieszy, a to dopiero początek. Więcej można zobaczyć po kliknięciu na link:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Powrót do starej trasy

    Po kilku dniach jeżdżenia na innej trasie Roch postanowił, że przejdzie się starą i sprawdzoną drogą, która zaczyna się w Tarnowskich Górach i prowadzi przez Świerklaniec, Piekary Śląskie i Radzionków. Kilometrów trochę brakowało i Roch stwierdził, że nie będzie kombinował tylko pojedzie sprawdzoną trasą, która ma około 40 km. Na koniec licznik wskazał 39.15 km, czyli prawie tyle ile Roch planował zrobić.

    Jutro może uda się wyskoczyć w innym kierunku, może nawet na lotnisko, bo i tam jest 40 km, więc kilometrów będzie dość ponieważ na majowy weekend Roch planuje dobić do pierwszego tysiąca, który jest już całkiem blisko. Byłoby to niezłym rozpoczęciem nowego miesiąca, a i kwiecień byłby solidnie podsumowany, a co z tego wyjdzie to się okaże.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Całkiem nowy kierunek

    Pogoda nie oszczędza Rocha; dziś niebo pokryte było ciemnymi chmurami i choć nic nie wskazywało na to, że spadnie deszcz to Roch miał pewne obawy, ale przełamał się i poszedł na rower. Plan był prosty, bo Roch chciał skoczyć do Miasteczka Śląskiego żeby pooglądać pociągi, ale jakoś nic nie chciało jechać i Roch zabrał się stamtąd.

    Jako, że kilometrów do  jest mało Roch postanowił, że lasem pojedzie do Pniowca i tam się okaże, czy licznik wskazuje już godziwą ilość kilometrów, czy trzeba jeszcze pedałować. Na miejscu Roch był zadowolony z wyniku i skierował ku domowi, bo trzeba oszczędzać nogi, wszak trzydniowa majówka przed Rochem.

    Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Popołudniowa przejażdżka

    Cały dzień zapowiadało się na to, że Roch nie pójdzie pojeździć, bo wiało i chmurzyło się, a Roch zrobił się strachliwy i wolał nie ryzykować powrotu w deszczu. Jednak im bliżej końca dnia, tym Rochowi bardziej chciało się jeździć, aż w końcu – w okolicach godziny 1700 postanowił, że jednak pójdzie na rower, ale szybki rower, choć tylna lampka nie była jeszcze używana.

    Postanowił był Roch, że pojedzie na Dolomity i wróci przez Repty do domu, bo robiło się zimno. Jutro, o ile pogoda dopisze, Roch wybierze się do Miasteczka Śląskiego na pociągi, ale to jeszcze może się zmienić, bo Roch do końca nie wie gdzie pojedzie, a decyzję podejmie po wyjściu z domu i spojrzeniu w niebo.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Regeneracja sił

    Bite trzy dni w siodle dla Rocha to było zbyt dużo, ale ostatkami sił wytoczył się on z domu i wsiadł na rower. Jednak jazda nie dawała przyjemności, a nogi były zmuszane do pracy, bo same nie wykazywały chęci. Do pełni szczęścia doszła jeszcze wczesna pobudka bowiem \”promocja w markecie\” była i nie można było nie być tam.

    Po przejechaniu 10 km Roch wrócił do domu i walnął się na łóżko. Potem jeszcze zaliczył wizytę na stacji kolejowej i wrócił do domu. Może jutro Rochowi zachce się jeździć dłużej niż 30 minut i może kilometrów będzie więcej niż dziesięć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ponownie bardziej asfaltowo

    Z wczorajszych planów Rocha nic nie wyszło, a wszystko przez jeden telefon. Otóż Roch został zachęcony, telefonicznie, perspektywą wypadu na Lotnisko, na którym dawno go nie było. Plan trasy jednak trochę go przeraził i nie zabrał z sobą aparatu, a szkoda bo startowały dwa Wizzy i jedna Lufthansa. Na lotnisku nastąpił odpoczynek i powrót do domu.

    Jednak z wiatrem jedzie się dużo łatwiej niż pod wiatr, a tak właśnie przyszło pedałować Rochowi w drodze na lotnisko. Z lotniska wiało cały czas w plecy i od razu łatwiej mu się jechało. Na koniec jeszcze wpadł do wody i resztę dystansu pokonał w mokrych butach, które schły na Rochowych stopach, co nie było przyjemne.

    Wczorajsze plany Roch przekłada na jutro, być może uda się je zrealizować.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bardziej asfaltowo

    Nastąpił długo wyczekiwany początek weekendu, a w dodatku pogoda dała czadu i temperatura wskoczyła na 20°C. Tuż po obiedzie Roch zapragnął towarzysza, ale koniec końców Roch jeździł sam, a właściwie z mp3grajkiem. Trasa była identyczna jak wczoraj i przedwczoraj, bo jakoś nie chce się Rochowi nic nowego wymyślać, a jako że jest ona i długa i asfaltowo-terenowa to w ostateczności może być. Jak Roch stwierdzi, że mu się znudziła to poszuka czegoś nowego.

    Na jutro plan jednak jest inny; skoro dziś był odcinek bardziej asfaltowy, to jutro Roch z krzaków nie wyjdzie, a asfaltem będzie tylko dojeżdżał do krzaków. W ciągu dwóch dni Roch uskutecznił już 100km, nie jest to szczyt jego możliwości, ale jest lepiej niż było, a będzie jeszcze lepiej. Może uda się trzydniowy weekend zamknąć w liczbie 150km. To byłoby coś. Na zakończenie szczegóły:

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bo przyjemność trzeba powtarzać

    Po kilkudniowej przerwie Roch ponownie wskoczył na siodełko, ale zanim to uczynił musiał zakleić dziurkę, która zrobiła się w dętce choć Roch nie ma pojęcia gdzie, kiedy i jak ją zrobił. Kiedy łatka była już przyklejona Roch napompował koło i zszedł na dół. Plan był prosty, bo Roch chciał powtórzyć ostatni wypad i spróbować go podwoić, aby kilometrów wyszło około 70. Jednak potem doszedł do wniosku, że takie szarpnięcie może źle się skończyć, a słoneczny, ciepły i rowerowy weekend dopiero przed Rochem.

    Trzeba było znaleźć medianę, tak aby powyżej i poniżej wartości środkowej była taka sama ilość elementów (\”matematyka – możesz na nią liczyć\”). W końcu Roch postanowił, że dokręci 20 km i te 20 km opuści, czyli zamiast 70 km będzie 50 km, czyli o 20 km więcej i 20 km mniej, czyli mediana jak ta lala. Tak jak zaplanował tak też zrobił, zamiast powtarzać całą pętle powtórzył tylko środek i wyszło prawie równe 50 km. Pozostałą ilość Roch zostawi sobie na weekend, bo plany są śmiałe i z pewnością jeszcze nie jedna pięćdziesiątka się pojawi.

    Roch nie zdziwiłby się, gdyby dostał zaproszenie do reklamówek matematyki, tak jakby Królową Nauk trzeba było reklamować. Nie mnie jednak na rowerze też matematyka się przydaje, choćby do tego, żeby się nie zapedałować na śmierć.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.