Autor: Roch Brada

  • Idzie wiosna – podejście pierwsze

    I jest, w końcu stało się to, o czym Roch marzy od momentu kiedy spadł pierwszy śnieg. Nadeszła odwilż i to od razu z przytupem, bo temperatura wskoczyła od razu na 6°C i słupek rtęci ani myślał opaść, jakby był pod wpływem niebieskiej tabletki. W końcu można było zrzucić z siebie kilka warstw kurtek, a i łatwiej zaczęło się chodzić. Same plusy, choć jak gwałtownie zacznie topnieć to może się okazać, że kartografowie będą musieli zweryfikować dotychczasowe mapy, bo powstanie kolejny ocean.

    Jutro, według wszelkich prognoz, ma być kolejny dzień z dodatnią temperaturą, a to oznacza, że idzie wiosna i trzeba dokończyć składanie roweru. Pozostało już niewiele do założenia więc trzeba się spiąć i dokończyć montaż, bo wiosna już tuż tuż. Poza rowerem, Roch ma w głowie kompletowanie części do robota, szukanie “gdzie taniej”, a potem jeszcze lutowanie. Pośród tego wszystkiego musi znaleźć się miejsce dla Pythona, w którego Roch wsiąka coraz mocniej i z każdą nowo poznaną biblioteką zastanawia się jak mógł bez niego żyć.

    Roch kończy, bo jeszcze jakieś kody zacznie wklejać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I są piękne dwie

    Roch już dawno zapomniał, że zamówił płytki dla swojego robota, który powstaje w wielkich bólach, ale dziś listonosz przypomniał mu o tym, bo z samego rana był już u Rocha z kopertą. Początkowo Roch myślał, że to jakieś zaległe zamówienie z zeszłego roku, bo każdy wie jak działa Poczta Polska. Okazało się, że w kopercie są piękne i lśniące płytki, które Roch zamówił, bo jego proces technologiczny, czyli żelazko, poległo już w fazie planowania.

    Płytki wyglądają profesjonalnie, nie to co te, które wychodzą spod Rochowego żelazka. Teraz tylko zamówić resztę części i można zająć się lutowaniem i uruchamianiem robota, który w końcu powstanie będąc żywym i – Roch ma taką nadzieję – jeżdżącym dowodem na to, że dotrzymuje słowa, nawet tego pisanego. W końcu przestanie mu się nudzić, a zacznie się cięcie, gięcie i wiercenie, czyli to czego najbardziej nie lubią sąsiedzi, ale to ich problem, a nie Rocha. Prawdziwa sztuka musi nieść z sobą ofiary.

    Przed Rochem jeszcze wypad do Katowic po w\\w części do robota, bo tam taniej jest. Jednak trzyliterowa hurtownia z Łodzi liczy się, a katowicki Nikomp trzyma rozsądny poziomom cenowy nawet doliczając koszt benzyny lub bilet kolejowy, bo Rocha ciągnie aby “wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet” i pojechać do Katowic. Na zakończenie zdjęcie dwóch, lśniących:

     Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower kusiciel

    Pojawiły się pierwsze oznaki odwilży choć do pojawienia się przebiśniegów jeszcze daleko. Korzystając z okazji Roch wyszedł trochę ogarnąć dookoła Megi, bo już jest problem żeby wyjechać z parkingu. Wyjął łopatę z bagażnika i zaczął energicznie odkopywać samochód i kiedy był już w połowie złamała się łopata. W pierwszej chwili Roch pomyślał, że ma “power” w rękach, ale po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to złośliwość rzeczy martwych, a nie moc Rocha.

    Jako, że narzędzie pracy uległo zepsuciu Roch nie ma zajęcia i siedział w domu. Chciał co prawda zająć się rowerem, ale tam już nie ma zbytnio co robić, bo zostały manetki i chwyty do założenia i można nawiedzać zaprzyjaźniony Adventure aby przyciąć pancerze, założyć linki i dokręcić to, czego Roch nie jest w stanie ruszyć z przyczyn technicznych. Jednak Roch czeka na pierwsze, prawdziwe, oznaki nadejścia wiosny, bo skończony rower będzie stał i kusił Rocha, a na zewnątrz jeszcze “tony” śniegu i chlapa.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszystko na swoim miejscu

    W końcu Roch wybrał się do marketu budowlanego po taśmę dwustronną. Nie obyło się jednak bez drobnych problemów; na początku okazało się, że jest problem z wyjechaniem z parkingu. Weekendowe opady spowodowały to, że samochód zakopał się i tylko solidna łopata była w stanie go odkopać. Po dziesięciu minutach walki z łopatą i śniegiem udało się wyjechać. Cel: Market Budowlany.

    Jednak znalezienie taśmy to jak szukanie igły w stogu siana, a więc trzeba było zasięgnąć języka.

    – “Przepraszam, gdzie znajdę taśmę dwustronną?” – Zapytał Roch uroczą panią z informacji.
    – “Alejka 29 i w prawo” – Odpowiedziała pani Rochowi uśmiechając się do Rocha, który lekko się ślinił.

    Poszedł był więc Roch do alejki 29 i w prawo, ale tam były tylko taśmy malarskie, które z założenia nie są dwustronnymi. Znalazł więc Roch fachowca, koniecznie faceta, który będzie bardziej kompetentny.

    – “Przepraszam, gdzie znajdę taśmę dwustronną?” – Ponownie zapytał Roch samca, ewidentnie, alfa.
    – “Dział techniczny, alejka 16” – Odpowiedział ów fachowiec.

    Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę i po chwili Roch był kasowany za taśmę. Później jeszcze formalności, jak to na początku tygodnia, i można jechać do domu zakładać licznik. Nawet szerokość taśmy pasowała, jakby była “dedicated for Sigma”. Po chwili ustawiania, poziomowania, grymaszenia i dumania Roch przycisnął podstawkę i doznał ulgi, bo nic się nie odkleiło i nic nie odpadło. Jednak jest lans:

    Teraz można zakładać resztę, czyli klamki, manetki i chwyty. O tym będzie na bieżąco.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niech moc Pythona będzie z Wami

    Roch myślał, że widział już (prawie) wszystko. Zdawało mu się, że z niejednego pieca chleb jadł, a jednak dziś doznał kolejnego oświecenia. Dostał był Roch plik, który trzeba było trochę “przerobić”, czyli coś wyciąć i coś dodać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że plik miał tysiąc linii, a więc ręczna edycja – nawet w weekend – odpada, bo Rochowi się nie chce. Pozostało napisane jakiegoś automatu, który wytnie z pliku kilka znaków i wstawi kilka innych.

    Kiedy Roch stwierdził, że pisanie programu odpada, bo już jest 15 linijek, a wciąż końca pliku nie widać wpadł na pomysł napisania skryptu. Jako, że lubi uczyć się nowych rzeczy sięgnął po Pythona. Wszyscy się nim zachwycają jako on jest prosty i fajny. Roch lubi proste i fajne rzeczy, więc był on w sam raz dla niego. Okazało się, że zapisanie tysiąca linijek bez dwóch pierwszych znaków mieści się w sześciu linijkach:

    def writeFile():
        write_file = open(\"plik.txt\", \"w\")
        for binary in range(1000): 

            write_file.write(bin(binary)[2:])
        write_file.close()
        return

    Później okazało się, że odczyt jest jeszcze prostszy, bo mieści się w jednej linijce. Roch zakochał się bez pamięci w prostocie i fajności. Pewnie znajdzie się osoba, która to jeszcze bardziej zoptymalizuje, ale Roch i tak jest z siebie dumny, bo 6 linijek to 15.

    Z braku tematów rowerowych Roch rzucił się na tematy informatyczne. To był ostatni raz, bo i tak już Roch przegina z elektroniką i robotami. Wybaczcie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny przestój

    Tak już się przyjęło, że im bliżej weekendu tym Roch jest bardziej leniwy, a to lenistwo przekłada się na zajęcia, które Roch zaniedbuje. Od dwóch notek Roch pisze o montażu licznika na mostku, gumkach i taśmach piankowych. Dziś da sobie z tym spokój, chociaż nie kupił taśmy, bo nie było, a market budowlany był Rochowi wybitnie nie po drodze, ale jutro powinien być już na trasie przejazdu to może uda się o niego zahaczyć.

    W przyszłym tygodniu rysuje się śmiały wypad do chorzowskiego Twomarku żeby sprawdzić co słychać w szerokim świecie rowerów. Oczywiście Roch ani myśli zdradzać zaprzyjaźniony Adventure, ale dlaczego nie rozejrzeć się w okolicy, może Roch upatrzy coś, co kupi u konkurencji. Wypad oczywiście z Koyocikiem, bo to kolejna okazja do zlotu bezrowerowego. O szczegółach Roch będzie informował na bieżąco.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jest gumka, jeszcze taśma piankowa

    Ktoś by pomyślał, że mając gumkę Roch będzie w siódmym niebie, ale do kompletu zabrakło taśmy dwustronnej piankowej, bo bez niej podstawka ślizga się i żadna gumka nie pomoże. Z gumką też były problemy, bo okazuje się, że to towar wielce deficytowy i nawet zaprzyjaźniony Adventure miał problem ze znalezieniem takiej gumki. W końcu jednak się udało i Roch włożył “gift” do woreczka, szczelnie zamknął i schował w najgłębszej kieszeni kurtki tak żeby nie zgubiła się. W domu Roch założył podstawkę na mostek i bez przyklejenia jej nic z tego. Już Roch wie po co była tam fabrycznie nowa taśma.

    Tyle zachodu tylko po to żeby mieć lansersko założony licznik na mostku, a nie na kierownicy jak ma większość. Poza tym nie ma w tym żadnej głębszej filozofii, czy ergonomii. Roch ma kaprys i go zrealizuje takim lub innym sposobem. Na finał akcji “Rower 2010” już jest Roch umówiony i w przyszłym tygodniu będzie koniec. Orkiestra już jest zamówiona, pompa będzie ogromna, szampan będzie lał się strumieniami, a może nawet Roch będzie nim czyścił łańcuch, w końcu alkohol to alkohol, a przy okazji bąbelkowy masaż.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Tak, dziś tłusty czwartek, ale Roch nie może patrzeć na pączki, a co dopiero o nich pisać.

  • Bo z gumką jest bezpieczniej

    Od rana Roch myślał skąd wziąć gumkę; gumka bowiem była potrzebna Rochowi do zabezpieczenia licznika przed przypadkowym opuszczeniem kierownicy, bo sama taśma dwustronna miała małe szanse żeby utrzymać licznik na miejscu dla niego przeznaczonym. Oprócz bezpieczeństwa gumka musi jeszcze ładnie wyglądać, bo przecież kto by chciał mieć brzydką gumkę na kierownicy? No właśnie nikt, a na pewno nie Roch.

    Pośród różnych gumek, jakie Roch ma w szufladzie nie było takiej jakiej potrzebował. Trochę to krzyżuje plany Rocha, bo chciał założyć sobie licznik, a tak musi czekać do jutra, bo trzeba będzie się uśmiechnąć do zaprzyjaźnionego Adventure i może Roch dostanie taką gumkę, jaką potrzebuje. Wszystkie części są (chyba) skompletowane, pozostało tylko założyć wszystko, ale na to jeszcze jest czas, bo śnieg nie topnieje, a ma go jeszcze przybyć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czarny mosteczek ugina się

    Po długich namysłach i obliczeniach, do których Roch zaangażował Excela zapadła decyzja, że mosteczek można kupić, bo funduszy powinno wystarczyć, a jeśli nie to Roch przejdzie na dietę i zaciśnie mocniej pasa. Do momentu przekroczenia progu zaprzyjaźnionego Adventure wszystko szło dobrze. Roch znał długość i kąt wzniosu jaki potrzebuje, ale nie wiedział, że cykloza wagowa go zaatakuje.

    Casting zaczął się od przeglądnięcia wagi poszczególnych kandydatów. W przedbiegach odpadł Ritchey WCS, bo cena oscylująca w okolicach 200 zł była dla Rocha i jego Excela zbyt duża, poza tym po takim wydatku zaciśniecie pasa równałoby się zaciśnięciu pętli na szyi. W związku z tym do dwóch parametrów doszedł trzeci: cena, która nie spowoduje nadmiernego zaciskania pasa. Do ścisłego finału przeszedł, rzutem na taśmę, jeden kandydat, który ukrył się w ciemnym rogu. Nie mając innego kontrkandydata, Roch dokonał jedynego i słusznego wyboru.

    W domu pozostało już tylko złożyć go i cieszyć się nowym nabytkiem, który w końcu komponuje się z kolorystycznie z resztą roweru.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Koniec postojowego

    W końcu Roch przełamał się i postanowił, że zabierze się za dokończenie składania roweru. W ostatnim czasie trochę się rozleniwił, ale jak rower się rozebrało to trzeba go poskładać, bo co Roch będzie robił w letnie popołudnia? A tak wsiądzie na rower i pojedzie popedałować trochę. Zaczął Roch od założenia korby, ale najpierw nałożył solidną porcję smaru żeby nie zapiekła się przypadkiem. Później doszły obie przerzutki i tylny hamulec. Na tym Roch zakończył, bo przód wymaga głębszego zastanowienia się. Roch myśli nad zmianą mostka, więc nie ma sensu składanie jak później trzeba będzie rozbierać.

    Później Roch gapił się na rower, który coraz bardziej przypomina ten, na którym Roch spędził najlepsze chwile, czasem w deszczu i błocie. Do zrobienia jest coraz mniej, a końca zimy wcale nie widać. Nadal śnieg i mróz rządzą w pogodzie i szybko to się nie zmieni. Jutro Roch planuje wybrać się do zaprzyjaźnionego Adventure i zrobić mostkowe rozeznanie, a może nawet coś kupić, o ile cena go nie przytłoczy swoją długością.

    Zbliża się też czas, w którym Roch znowu zasiądzie przy lutownicy, a tym samym notki na Blogu będą bardziej lutownicze. Być może niedługo firma, w której Roch zamówił wypasione płytki do swojego robota da znać, że już jest gotowe i wtedy rozpocznie testowanie, uruchamianie i zastanawianie się dlaczego nie chce działać. To jednak, nieodległa, przyszłość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przestój przestojem popychany

    Przestój przestojem popychany ponieważ, Rochowi, próżniakowi przestało się chcieć, a przecież zostało już tak niewiele do założenia. Hamulce, korba, przerzutki i koniec. Ze dwadzieścia minut powolnej pracy przerywanej popijaniem ulubionej kawy zbożowej. Sobota znowu upłynęła Rochowi pod znakiem lenistwa i nic nierobienia, choć bardzo się starał żeby zakończyć przestój. Tak bardzo się starał, że w końcu zasnął, a jak wstał to nie chciało mu się jeszcze bardziej.

    Roch dochodzi do wniosku, że się starzeje. Kiedyś śrubki to była jego pasja, cały czas miał jakieś palmy ze smaru, bo to tu, to tam dokręcał, regulował i smarował. Teraz też ma na to ochotę, ale jakoś jego wewnętrzne “rochostwo” mówi mu nie i koniec. Roch śpi, je i myśli. Być może to zimowe przygnębienie spowodowane tym, że trzeba siedzieć w domu, a jak już się wyjdzie to z czterema kilogramami ubrań na sobie. Pozostaje czekać na moment, w którym Roch będzie mógł założyć coś luźniejszego, niezobowiązującego i bardzo niemodnego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny dzień przestoju

    Roch powziął decyzję o kolejny postojowym, bo przyjemność trzeba umieć sobie dawkować i nie można tak wszystkiego od razu zrobić i mieć z głowy. Roch hołduje zasadzie “jestem leniwy, ale się staram” i dlatego u niego czas jakby zwolnił, a niektóre czynności są wykonywane w ślimaczym tempie, które nawet nie jest znane naszym dzielnym Pocztowcom. Na stacji też Roch nie był, a nie miał powodu żeby tam iść. Wczoraj taki powód był, ale zgodnie z tym co Roch sobie przysiągł nie będzie przelewał swoich sercowych rozterek na blog, który w bardzo szerokim założeniu jest tylko rowerowy (u Rocha to szerokie pojęcie, co systematycznie udowadnia).

    Odżyły za to inne wspomnienia i pragnienia; mityczne już lądowanie CARGO w Pyrzowicach, na które Roch wybierał się co tydzień, ale nigdy tam nie dojeżdżał. W tę niedzielę są szanse na pomyśle zrealizowanie planu, o ile pogoda nie da popalić gigantycznym mrozem lub jakimś opadem śniegu, który zasypie drogi i zaskoczy drogowców. Roch wyrwa kolejne strony ze swojego kultowego kalendarza i odlicza dni do wiosny, bo wiosna to pora roku, w której wszystko może się zdarzyć, nawet Roch może się (ponownie) zakochać.

    Roch pozdrawia Czytelników.