Autor: Roch Brada

  • Na peronach

    Roch ogłosił przestój w składaniu roweru, bo nie można wszystkiego tak od razu złożyć i później nudzić się. Korzystając z planowanego przestoju Roch wybrał się na stację kolejową żeby pooglądać pociągi, a dziś wyjątkowo obrodziły. Nie dość, że na peronach stały trzy EN57 to jeszcze pojawił się cymes w postaci dwuczłonowej lokomotywy ET41. Roch żałował, że nie wziął aparatu, ale jeszcze mrozy są i mógłby zmarznąć, a Roch nie dorobił się jeszcze futerka dla aparatu.

    Pomiędzy jedną lokomotywą, a drugą Roch spoglądał w bezchmurne niebo, bo i tam spory ruch. Tutaj z pomocą przyszedł Lotniczy Guru, który tłumaczył Rochowi, że to leci Ryanair, a tam LOT. Roch patrzył w niebo i dziwił się jak można rozpoznać, który jest który, ale jak widać można. Później jeszcze wypad w miasto i można było kierować się ku domowi.

    Oby rychło nadeszła wiosna; pociągi i samoloty kuszą.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lekki wżer

    Wżer” – słowo, które u wielu osób nie wywołuje gorączki, nie powoduje wystąpienia stanu bliskiego omdlenia. Słowo jak słowo, można się pomylić, ale nic poza tym. Jednak “Wżer” zaatakował Rocha. Wżarł mu się w miski przedniej pasty i tak żarł i żarł. W końcu Wżer spowodował ubytki przez co kulki tocząc wpadały w wyżarte przez wżer żerowisko, które zeżarte było doszczętnie. Na szczęście w zaprzyjaźnionym Adventure nie takie wżery widzieli i szybko z dużego wżera zrobił się malutki wżerek, który nadal powoduje opór, ale dużo mniejszy.

    Prędzej, czy później jednak czeka Rocha kupno nowej piasty. Dostał niezłą propozycję, aby zanabyć drogą kupna najbardziej wypasioną, najbardziej kultową, przewspaniałą piastę XTR, czyli kultowość przedniego koła wystrzeli w górę, ale to znowu wydatek, który będzie konieczny jak wżer ponownie zaatakuje i zeżre bieżnie tak, że każdy rozłoży ręce i stwierdzi, że na wżera nie ma rady. Roch musi zasiąść nad Excelem, otworzyć arkusz wydatki i sprawdzić, czy ma gotówkę na taki zastrzyk kultowości.

    Oba koła są w domu, rama stoi na kołach, Bomberek jest założony, pozostaje tylko zdecydować się, czy wymieniać mostek i można dokręcać śrubki. Pogoda chyba widzi, że Roch kończy akcję “Rower 2010” i już powoli nadchodzi odwilż. Dziś okrągłe zero, ale śnieg więc to co stopniało zostało szybko zastąpione tym co spadło.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Los kołem się toczy

    A właściwie kołami. Dwoma kołami. Zgodnie z zapowiedziami Roch zjawił się ponownie w zaprzyjaźnionym Adventure z kołami, do których trzeba zajrzeć, czy kulki są jeszcze okrągłe, a bieżnie płaskie. Roch idzie na całość, z małego remonciku, który miał obejmować wyłącznie napęd zrobiło się przedsięwzięcie na skalę akcji serwisowej jednego z producentów samochodów, w których zacina się pedał gazu. Logistycznie Roch jeszcze to ogrania, ale tylko i wyłącznie dzięki kalendarzowi, który Rochowi przypomina co ma odebrać, a co zanieść.

    Jutro koła będą gotowe i rozpocznie się składanie roweru. W planach – o ile Roch finansowo podoła – jest zakup mostka, ale bardziej jako realizacja fanaberii niż realna potrzeba. Na zakończenie Roch założy linki, pancerze i ogłosi sukces, bo akcja “Rower 2010” zostanie oficjalnie zakończona i będzie można wyczekiwać wiosny, aby wbić się w koszulkę, spodenki i zaliczyć pierwszy, wiosenny ból części ciała, która styka się z siodełkiem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prawie niespodziewany wydatek

    Czasem jest tak, że wiemy o czymś, ale nie chcemy w to uwierzyć. Roch też wiedział, że stery prawdopodobnie osiągnęły kres żywota, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Jednak w zaprzyjaźnionym Adventure szybko dowiedział się, że nie ma dla nich ratunku i trzeba myśleć o nowych. Skoro już Roch przytargał ramę to nie było sensu wracać z pustymi rękoma i szarpnął się na całkiem nowe i błyszczące stery FSA, bo jak szaleć to szaleć na całego.

    Jutro ponowna wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure; tym razem koła idą na serwis, bo trzeba piasty sprawdzić, tryb odkręcić i modlić się do Rowerowego Boga żeby przednia piasta nie podzieliła losu sterów, bo i tam opór jest większy niż zazwyczaj, a i oś pracuje “krokowo”, a nie płynnie jak to jest w tylnej piaście. Jednak zbytnia oszczędność nie popłaca i niekupienie Shimano XT było błędem, a wszyscy mówili, że co XT to XT, choć trochę droższe.

    Na zakończenie trochę cyferek, a właściwie zer, bo tak wyglądają statystyki Rocha za styczeń. Nie ma jednak w tym nic dziwnego, nawet najtwardsi, przy -15°C, nie wychodzą z domu. Roch z niecierpliwością czeka na odwilż, bo kilometry rosną, a jazda na tak wycacanym i wychuchanym rowerze to sama przyjemność i ponowne 10 tyś. km nie powinno być problemem. Właściwie to samo powinno się zrobić.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stłukło się

    I jest pierwsza – w dodatku śmiertelna – ofiara zimy. Jest nią kierunkowskaz, który stłukł się był, gdy Roch zaliczył kawałek lodu pod kołami. Potem poszło z górki, dopiero zaspa zatrzymała Rocha, a przy okazji pomogła rozbić się migaczowi, z czego Roch był bardzo niepocieszony. Na szczęście poza pechowym kierunkowskazem inne elementy Megi są nienaruszone, ale i tak trzeba było jechać do zaprzyjaźnionego pana Adama, żeby coś poradził, bo nie dość, że tak głupio bez kierunkowskazu to jeszcze buźka Megi wygląda mocno niesymetrycznie. Na szczęście wszystko już naprawione.

    Poza tym jest i dobra wiadomość; dziś termometr wskazał temperaturę powyżej zera, czyli trochę topniało. Są pierwsze oznaki końca zimy, choć jeszcze nie do końca pewne, ale ważne, że Roch zrzucił z siebie kilka warstw swetrów, kurtek i koszulek. Nastrój jakoś się poprawił, od razu chciało się rower składać, ale jeszcze nie można. Przygoda z zaspą spowodowała, że Roch nie zdążył przed 1300 zjawić się w zaprzyjaźnionym Adventure. Wizyta zostaje przesunięta na poniedziałek z nadzieją, że temperatura zrobi Rochowi dobrze i będzie powyżej zera.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Półmetek akcji “Rower 2010”

    Stało się to, co Roch zapowiadał od dłuższego czasu, ale po kolei. Piątek, jak reszta dni tygodnia zalatywała nudą. Chcąc to zmienić Roch postanowił, że założy nowe opony na obręcze, bo wszystko leży i przeszkadza. Skoro już Roch zdjął opony to wypadało umyć obręcze, bo te porosły trzyletnim błotem. Po dłuższej chwili moczenia kół w wodzie, Roch wyszedł trzymając tryumfalnie czyste obręcze w górze. Potem wystarczyło je wysuszyć i można było zakładać opony.

    Później Roch stwierdził, że skoro już moczy się w wodze to trzeba w końcu umyć ramę. Najpierw jednak trzeba było zmiękczyć błoto żeby nie porysować lakieru. Po dziesięciu minutach można było ją namydlić i wyszorować. Po wielu latach Roch był w stanie przeczytać numer seryjny ramy, a także napis “Author”, który znajduje się na dolnej rurze. Ukazały się także zadrapania, obicia i odpryski, ale pęknięć na szczęście nie ma. Później tylko suszenie i wcieranie wosku żeby się ładnie błyszczało. Jak szaleć to na całego.

    Jednak w tej beczce Roch dostrzegł łyżkę, a właściwie dwie, dziegciu. Po pierwsze to niepokojący opór sterów, który może sugerować ich kres, ale to okaże się jutro (lub w poniedziałek) jak Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure. Druga łyżka dziegciu to cykloza wagowa, której Roch się nie spodziewał. Korzystając z tego, że rower jest rozłożony na czynniki pierwsze Roch zważył każdą część, po czym uwzględnił wszystkie wyniki w swoich statystykach.

    Na zakończenie zdjęcie ramy, czystej ramy:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Więcej śniegu, czy większy mróz?

    Takie oto filozoficzne pytanie Roch sobie zadał i cały dzień szukał na nie odpowiedzi. Pytanie nasunęło się samo, a właściwie było efektem tego, co stało się za oknem. Przez noc napadało sporo śniegu, ale za to temperatura wskoczyła na bardzo rozsądny poziom, czyli w okolice -3°C. Koniec martwienia się o akumulator, koniec z cebulką, rękawicami i czerwonym nosem.

    Rama nadal stoi brudna, co Rocha zaczyna irytować, ale nie ma ochotnika, który zajmie się tym za Rocha, bo jemu jakoś nie chce się, szczególnie, że zima nie daje za wygraną to i rower będzie jeszcze stał, a czy na własnych kołach to już żadna różnica.

    Krótko, ale zima atakuje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zegarmistrzowska robota

    Zabrał się w końcu Roch za to, co wcześniej skutecznie udało mu się zepsuć. Zepsuciu uległa kostka od radia, w której urwał się kabelek i nie grał jeden głośnik, co Rocha denerwowało, bo jak są cztery to mają grać cztery. Nie chcąc siać zbędnego defetyzmu Roch mówił, że trzy są dobre, tak jak swego czasu Zenon Laskowik sugerował w skeczu “Traktor”.

    Okazało się, że pozostałe kabelki, w ilości ośmiu sztuk, też wisiały na włosku i trzeba było wszystko na nowo lutować. Zajęcie męczące, bo strasznie monotonne. Algorytm banalny: odegnij ząbek, wyjmij kabelek, oczyść, zalutuj, wygnij ząbek, włóż kabelek. Po zalutowaniu ósmego kabelka Roch miał szczerze dość. Plecy go bolały, palce też odmówiły posłuszeństwa po tym, jak złapał za rozgrzaną cynę. Ogólnie męczarnia, ale trzeba było to zrobić, bo bez radia to jakoś tak pusto.

    Później Roch gapił się na ramę. Na tą samą ramę, która miała być już dawno umyta, a nie jest. Ale Roch musi dojrzeć do tego, a sama rama musi nabrać mocy urzędowej. Tak już jest Roch skonstruowany, że do wszystkiego musi dojść sam i “żadne krzyki i płacze..”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimno, zimno i zimno

    Sądząc po ostatnich temperaturach zamiast globalnego ocieplenia mamy lokalne oziębienie. Niby osoby “nienachalnie młode” pamiętają większe mrozy, o czym rodzice Rocha są uprzejmi przypominać mu o tym na każdym kroku, o tyle Roch nie pamięta takich mrozów. Może poza jednym wczesnym porankiem, kiedy Roch czekał na autobus 820, który woził go na uczelnię. Od lat Roch przywykł do tego, że temperatura raczej nie schodziła poniżej -10°C i wszyscy byli zadowoleni.

    Przez te mrozy Rochowi nie chce się nic; siedzi w domu i coś psuje. Wczoraj zepsuł radio, dziś miał je naprawić, ale mu się nie chciało. Myciem ramy straszy już dobry tydzień, a ona jak leżała brudna tak leży dalej, a Roch wciąż o nią się potyka. Nic nie wskazuje na to, żeby jutro się ociepliło, lecz według “zaklinaczy pogody” ma być lepiej, ale czy to “lepiej” oznacza, że będzie ciepło – czy tylko mniej zimno – nikt nie mówi.

    W końcu Roch weźmie się do roboty, bo nie można tak nic nie robić. Najpierw jednak trzeba skończyć lutowy numer “Elektroniki dla Wszystkich”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dla dobra ogółu

    Kolejna cisza była spowodowana pojedynkiem naszych dzielnych i wspaniałych szczypiornistów, którzy pną się po turniejowych stopniach i są coraz bliżej pudła, a dokładnie najwyższego schodka oznaczonego numerem 1. Dzięki temu Roch w końcu przykleił się do telewizora i zapomniał o tym, że blog stoi pusty i straszy. Przez weekend Roch obserwował termometr, na którym kończyła się dolna skala. Przez ten mróz i śnieg Rochowi nie chce się grzebać przy rowerze, bo przecież zima nie odpuści z dnia na dzień więc można do tego podejść bez zbędnych szaleństw.

    W międzyczasie Roch zamówił płytki do Rowerowego Robota Rocha, o którym wszyscy już zapomnieli poza Rochem, który w końcu go skonstruuje. Zajął się także legendarnym już termometrem dla Koyocika, który niedługo będzie świętował roczek. Czas jednak szybko leci, albo to Roch rusza się jak mucha w smole. Jednak wszystko, co sobie zaplanował zrealizuje. To tylko kwestia czasu.

    Dlaczego taki tytuł notki? Bo w ostatnim czasie wszyscy wiedzą, co dla Rocha jest dobre. Pani w banku wie, że Roch potrzebuje tej promocji, choć wcale Roch tego nie chce, Pani ze stacji benzynowej wie, że Roch potrzebuje nowy program lojalnościowy, choć wcale mu nie jest to potrzebne. Wszyscy wiedzą co jest dla Rocha dobre, tylko dlaczego nikt go nie pyta, czy faktycznie on tego chce? No właśnie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Epidemia, czy co?

    Wraz z siarczystymi mrozami Rocha dopadł leniwiec, choroba znana z tego, że atakuje nagle, powoduje nagłą utratę ochoty, a w dodatku jest mocno przewlekła. Miał dziś Roch umyć ramę, ale zobaczył na termometr, który wskazał -10°C i stwierdził, że zima nie odpuści. Przynajmniej przez weekend. Zajął się więc Roch sobą, a właściwie to zajął swoje łóżko i tak mu już zostało. Zima wywołuje u Roch permanentne “nie chce mi się”, co przekłada się na bezsenność, bo ileż można spać.

    Jednak nadzieja na poprawę pogody nie umiera choć wszystkie prognozy mówią coś zupełnie innego. Kiedyś w końcu musi przyjść odwilż i cieplejsze dni, bo nie można tak cały czas wychodzić z domu i myśleć o tym, co przymarznie do czego i kiedy Roch się pośliźnie. Tak być nie może.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bomberek już w domu

    Z okazji kilkudniowego byczenia się Roch zaprzestał relacji z tego, na którym boku leżał, co ma w lodówce i czego nie robił. Wczesnym rankiem Roch – korzystając z tego, że jest w mieście – wybrał się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby sprawdzić, co tam słychać w szerokim świecie rowerowym, a przy okazji zapytać jak ma się Bomberek.

    Ku zdziwieniu Rocha amortyzator był gotowy; lśniący, pachnący olejem i śliski Bomberek był po przeglądzie, a stwierdzenie, że “twój amor to żyleta” spowodowało u Rocha gwałtowny rozrost ego połączony z zachwytem, bo Roch dba o rower jak może, a teraz rower zrewanżował się Rochowi tym, że jest jak żyleta. I tak też ma być, bo rower to jest to.

    Po powrocie do domu Roch położył widelec obok innych części i rozpoczął planowanie jak to wszystko poskładać, bo jest na półmetku remontu. Jutro rama zostanie wrzucona do wanny i dokładnie wymyta, a później będzie etap składania roweru, a po wszystkim pozostanie tylko wypatrywać pierwszych przebiśniegów.

    Bomberek w pełnej krasie:

    Roch pozdrawia Czytelników.