Kategoria: Bez kategorii

  • No i gdzie ten listopad!?

    Można by napisać, że trochę się w listopadzie pokiełbasiło. Nic dziwnego, że Roch nie miał czasu na pisanie na blogu, nie mówiąc już o tym żeby wsiąść na rower. Wszystko zaczęło się od tego, że dzieiciory się pochorowały. Pochorowały się permamentnie bo skończyło się na antybiotyku, a z racji tego, że Żonka spełnia się już zawodowo to Roch podjął się opieki nad chorą gromadką i przez dwa tygodnie siedzieli sobie w domu.

    Dzięki temu później rozłożyło Rocha, ale nie tak jak dzieciory. Ból gardła, kaszel i takie tam inne przypadłości. I nim się Roch obejrzał to listopad zleciał. Z rowerowych spraw to jest jedna warta odnotowania, a mianowicie Roch schował rower do piwnicy. Bo tam jest cieplej i większe szanse na to, że hamulce przeżyją kolejny sezon bez serwisu lub wymiany. Powoli wszystko wraca do normy, ale miesiąca nie da się cofnąć, więc być może w grudniu coś uda się popedałować. Albo i dziś jeszcze, żeby zaliczyć jakiś dystans w ostatnim dniu listopada.

    Tak, czy inaczej pozostaje wrócić do zdrowia, wsiąść na rower i pracować nad kondycją na lato. Bo może w końcu uda się wsiąść na rower. Choć i 2018 rok nie należał do najgorszych, a wręcz niektóre miesiące były najlepsze od lat.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie kolejnego miesiąca i kolejny trenażer

    I kolejny miesiąc już się kończy, więc pora na podsumowanie i napisanie trochę o kolejnym trenażerze. O ile ostatnio Roch odpuścił sobie trochę pedałowanie to dziś postanowił, że jednak trochę popedałuje. Przyjemność sobie dawkuje, bo nie przesadza z odległością, ale z drugiej strony robi powolny rozruch. Następnym razem, oby to było jutro, Roch popedałuje trochę dalej, może przekroczy całe dziesięć kilometrów, a przynajmniej taki ma plan. Co z tego wyjdzie to okaże się jutro.

    Pogoda nawet dopisuje, co w listopadzie jest rzadkością, więc może jutro uda się również popedałować na świeżym powietrzu. Wystarczy tylko przełożyć oponę i nawet Żonka będzie mogła z Rochem pedałować i to będzie najlepsze rozwiązanie. Dzieciory i tak pewnie będą siedziały z babcią i dziadkiem.

    * * * *

    Korzystając z tego, że miesiąc się kończy, Roch podsumuje październik, bo o tej godzinie to raczej pójdzie spać niż wsiądzie na rower. Tak więc pogoda w październiku przez większą część miesiąca było okropna, więc Roch za namową Żonki rozstawił trenażer i zaczął pedałować, ale koniec miesiąca zapowiada się wręcz doskonale, a prognozy zapowiadają aż 20°C więc trzeba z tego korzystać ile się da.

    Na zakończenie oczywiście statystyki z całego miesiąc. Końcówkę Roch podciągnął trenażerem. Zresztą teraz chyba trenażer będzie przeważał.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bestia rozstawiona, czyli prawie przygotowania do zimy

    I stało się, z jednej strony nadeszła jesień, a z drugiej trenażer zaczął Rocha straszyć. No więc Roch patrząc za okno doszedł do wniosku, że już pedałował nie będzie bo zimno, deszczowo i ogólnie nie ciekawie na podwórku. Wziął zatem zrobił miejsce w pokoju, przyniósł trenażer i wpiął rower Żonki licząc na to, że rower Rocha odpocznie od pedałowania choć trochę. Poza tym Rocha siodełko jest wybitnie niewygodne dla Żonki, więc stwierdziła, że jeśli już ma i ona pedałować to rower ma być jej. Albo chociaż siodełko.

    I tak Roch przygotował wszystko do pedałowania w domu, ale pozostała jeszcze kwestia tego, czym rejestrować kilometry, bo o ile na zewnątrz nie ma z tym problemu to już w domu trzeba trochę pomyśleć nad sposobem gromadzenia danych. Z racji roweru Żonki, Roch nie mógł polegać na swoim liczniku, a też nie chciał przekręcać wszystkiego. Więc wymyślił, że wskrzesi czujniki bluetooth, które swego czasu kupił w promocji. I to był niezły pomysł pod warunkiem, że Roch nie używał swojego telefonu bo ten z tymi czujnikami jakoś działać nie chce. No więc odgrzebał stary telefon, który z czujnikami działał, ale w międzyczasie przełożył też sensor z licznika na tylne koło.

    Dodatkowo znalazł swój pulsometr, więc może też liczyć kalorie i puls, co jest przydatne w jego narzędziu do gromadzenia statystyk, które dostał razem z licznikiem. Tak więc teraz każdy trenażer będzie kończył się dwoma (dwiema?) rzeczami. Pierwsza to zapis dystansu, a druga to notka na blogu, bo skoro już Roch odpalił komputer to nie można nie napisać nic na blogu. Tak więc zimowy czas na trenażerze Roch uważa za otwarty. Oby w tym sezonie lepiej poszło mu pedałowanie i gubienie kilogramów, bo w ubiegłym roku Roch tylko patrzył jak pedałuje Żonka.

    Na zakończenie inauguracyjna statystyka:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerem miejskim. I własnym też

    Odkąd w Częstochowie pojawiły się rowery miejskie Roch miał chęć przejechać się takim wypożyczonym sprzętem, ale jakoś zawsze coś stawało mu na drodze. Czasem było lepiej podjechać samochodem, czasem jechał swoim rowerem, bo odkąd ma solidne zapięcie to częściej wypuszcza się w miasto na własnym rowerze. Jednak ostatnio pojawiła się okazja bowiem Żonka zapragnęła iść do kina na sławny i jakże przereklamowany Kler (lepiej 27 złotych zainwestować w klocki hamulcowe). Wiadomo, że po kinie jakieś piwo jest wskazane, więc z oczywistych przyczyn samochód zostaje w domu.

    Roch na miejskim rowerze.
    Ciąża spożywcza – 4 rok.

    I tak Roch w końcu dosiadł roweru miejskiego. Samo wypożyczenie jest banalnie proste. Wystarczy w aplikacji zeskanować QR kod i zamek się zwalnia. Można już jechać. Sama jazda też była niczego sobie. Na załączonym obrazku widać, że Rochowi całkiem się podoba jazda, mimo że siodełko miał z nisko, ale nie chciało mu się regulować bo wiedział, że jedzie od stacji do stacji.

    Żonka miała mniej szczęścia bo w jej rowerze przerzutki były nie całkiem dobrze wyregulowane więc ciągle jej przeskakiwało. Jednak największym minusem były hamulce, a raczej ich brak. Hamowanie przypominało wyjęcie z kieszeni zrywki z Biedronki i rozłożenie jej nad głową. Tak i po naciśnięciu klamki hamulce raczej spowalniały niż zatrzymywały rower. Jednak to rowery miejskie – mają służyć do przejechania od punktu A do punktu B. I oby gdzieś pomiędzy nie trzeba było hamować awaryjnie bo nic z tego nie będzie. A to wszystko dzięki zastosowaniu hamulca rolkowego. Nawet najtańsze V break\’i byłyby dużo lepsze i skuteczniejsze. Może to rower Rocha miał jakiś feler, ale Żonka też pytała czy te rowery w ogóle hamują.

    Niewątpliwym plusem jest to, że pierwsze 30 minut jest za darmo, więc jeśli po drodze nie zabijecie się z powodu braku hamulców to spokojnie można do centrum dojechać nie płacąc za to nic.

    * * * *

    Następnego dnia już na swoim rowerze Roch z Żonką poszli pojeździć po okolicy. Niedziela to taki dzień, że dzieciory raczej mają odpoczynek i wolne. Po całym tygodniu przedszkola i aktywnego wypoczynku im też należy się dzień bajek, babci, dziadka, kakao i innych frykasów, którymi rozpieszczają ich babcia z dziadziusiem.

    Korzystając z tego właśnie dnia Roch z Żonką poszli na krótką przejażdżkę po okolicy albowiem na dłuższy wypad nie było już czasu, a dzień już bardzo krótki jest. Wszystkie lampki wyparowały w dziwny sposób więc przed zmrokiem trzeba było zawinąć się do domu. Jednak pedałowanie na swoich rowerach ma jedną przewagę – ma się sprawne hamulce. Co prawda w rowerze Żonki trzeba parę elementów wymienić, ale na przyszły sezon będzie całkiem niezła maszyna. Może i Rochowi coś z tego skapnie.

    I na sam koniec najważniejsza informacja; Staś już całkiem przekonał się do pedałowania. Do tego stopnia, że dziś kazał sobie odkręcić bocznie kółka, jednak jeszcze nie jest gotów na takie wyzwanie. Po kilku próbach doszedł do wniosku, że jednak z bocznymi kółkami lepiej się jeździ, ale widać w nim ogromne samozaparcie. I w końcu już sam zaczął pedałować, teraz to już z górki ma. Oczywiście w jego rowerku też są sprawne hamulce.

    Na zakończenie zapis wypadu z Żonką:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciepło jest to się pedałuje

    A dokładnie pisząc pedałuje się z Żonką. Dzieci po tygodniu przedszkola, aktywnym weekendzie potrzebowały trochę spokoju i ciszy więc poszły sobie do babci, bo tam zawsze jakaś bajka się znajdzie do obejrzenia. Korzystając z tego wolnego czasu Roch z Żonką wybrał się na wspólne pedałowanie. Co prawda cel był jasno określony ale nic nie stało na przeszkodzie aby w drodze powrotnej nie zboczyć nieco z drogi i nie popedałować ciut dalej.

    Co prawda o celu wycieczki Roch jeszcze nic nie napisze, ale było to ważne dla Żonki żeby sprawdzić co i jak, bo przed nią kolejne otwarcie (bynajmniej nie rozwarcie) więc w takiej doniosłej chwili Roch musiał pedałować obok niej. I nie – wbrew temu co można pomyśleć – Roch nie naśmiewa się i nie drwi. Wręcz przeciwnie, dumny jest choć może okazuje to w dosyć szczególny sposób, ale taki to już ten Roch jest.

    W drodze powrotnej na niebo wkroczyły ciemne i ciężkie chmury, które zwiastowały rychły deszcz. Jednak po konsultacji i dojściu do wspólnych wniosków, że nie są z cukru, Roch z Żonką pojechali jeszcze usiąść przy mały browerku, tak żeby przyklepać wspólne pedałowanie i odnalezienie celu. Podczas odpoczynku chmury rozstąpiły się i pojawiło się piękne, błękitne niebo, które towarzyszyło im do samego domu. A na miejscu okazało się, że dzieciory wraz z dziadkami puszczali samoloty pod domem. Więc dla każdego coś miłego.

    Zapis z ostatniego wypadu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wrzesień w liczbach i jednym zdjęciu

    Wrzesień już za nami więc pora trochę podsumować. Jako, że ktoś winny musi być to padło na pogodę i długość dnia. Pogoda przestała dopisywać, a dzień zrobił się już na tyle krótki, że Roch po powrocie z pracy ma trochę czasu na zabawę z dzieciorami, ale już rower musi poczekać na weekend. Jednak to co udało się popedałować to Roch popedałował. I oczywiście najważniejsze to to, że Staś zaczął sam pedałować na rowerku. Poza tym były plany żeby popedałować ciut dalej, ale też plany i zajęcia Roch wszystko zweryfikowały.

    Tak więc wrzesień był owocny, ale nie tak jak sierpień, ale tak to już jest, że im bliżej końca roku tym statystyki maleją, ale za miesiąc albo i wcześniej Roch rozłoży trenażer i zacznie pedałować w miejscu. Kondycja na przyszły rok musi być lepsza, a trenażer daje nieźle w kość. Jednak w tym roku bez bajerów typu bluetooth. Jedynie czujnik z licznika przełoży na tylne koło żeby dystans się liczył i prędkość. Na zakończenie obowiązkowe statystki:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W końcu udało się! Pedałuje!

    Dużo musiało czasu upłynąć, a broda Rocha musiała posiwieć, ale w końcu udało się i Staś zaczął pedałować. Wszystko zaczęło się wczoraj od tego, że Staś nie chciał iść z dziewczynami na rower bo chciał jeździć na swoim rowerku, a nie w jakimś foteliku. Żonka wpadła zatem na pomysł żeby Staś spróbował popedałować na rowerku. Roch przygotował teren i poszli próbować. Pierwsze kroki polegały na tym, że Roch naciskał na stopy Stasia tak jakby on już pedałował.

    I po chwili Roch zaczął tylko pchać Stasia za siodełko a on sam już pedałował. Wiadomo, że do jeżdżenia trochę brakuje, ale najważniejsze już zostało opanowane. Idea pedałowania już weszła mu w krew i teraz będzie tylko lepiej. Trzeba ten ogień rowerowy podsycać tak żeby w przyszłym roku już cała czwórka jeździła na swoich rowerkach, a fotelik nie był już potrzebny. Może nawet komuś się go przekaże jako gwarancję tego, że użytkownik nauczy się jeździć na rowerze.

    I tym oto sposobem Roch, z ogromną pomocą Żonki, wychował przyszłą elitę kolarstwa. Oby za lat naście można było wrócić do tego wpisu i przeczytać jak to wszystko się zaczynało. W tajemnicy Roch zdradzi, że coraz częściej zaczynają pojawiać się u niego myśli o tym, że może by książkę wydać. Przecież teraz każdy może wydać książkę, więc dlaczego by nie Roch? Jednak to odległa i jeszcze cicha myśl, choć głośno wypowiedziana.

  • Rowerowanie z Żonką

    W powietrzu już czuć zapach jesieni, na samochodach już widać poranną rosę, a Roch stara się nie przestawać pedałować i wykorzystywać każdą wolną chwilę na jeżdżenie na rowerze. Do Rocha dołączyła ostatnio Żonka, która razem z nim poszła na rower. Dzieci i tak wybrały babcię i dziadka, więc aż grzech było nie skorzystać z takiej okazji i trochę popedałować.

    Na start Lasek Aniołowski, w którym Roch długo nie był i wyjazd w okolicach północnej części Częstochowy. Po drobnych uzgodnieniach trasy i przeciągnięciu Żonki przez krzaczory wyjechali już na długą i szeroką ścieżkę prowadzącą na koniec Lasku, pod wiadukt. Później już tylko pozostało przebić się przez miasto i można było zwijać się do domu. Staś jednak jeszcze potrafi zatęsknić pomimo, że ma babcię i dzidziusia tylko dla siebie.

    Koniec końców ostatni rower był udany i oby więcej takich było. Weekend się zbliża, więc może znowu uda się popedałować, a jeśli nie to może już czas pomyśleć o rozstawieniu trenażera? Jednak prognozy jeszcze dają cień nadziei na pedałowanie na świeżym powietrzu.

    Rocha pozdrawia Czytelników.

  • Jesienny rower

    Można już zacząć pisać, że jesień nadeszła, albo jeszcze nadchodzi; liście zaczynają żółknąć, kasztany spadają, a rano jest mgła i rosa na samochodzie. To wszystko zwiastuje rychłe nadejście jesieni, ale póki co jeszcze Roch korzysta za okazji do pojeżdżenia na rowerze bo niedługo zostanie mu tylko trenażer i ewentualnie jakiś film albo serial w telewizji. Jednak póki co Roch nie narzeka, a stara się pedałować ile tylko się da.

    I tak dziś, po powrocie z pracy, Roch poszedł do sklepu z Żonką, a w drodze powrotnej wymyślili, że przecież skoro dzieci wybrały się do babci to można iść na rower. I tak też się stało. Chwila wolnego wykorzystana na pedałowanie. Kilometrów wyszło standardowo, czyli około 10, ale dzień też jest sporo krótszy, a i pod koniec przejażdżki Staś zadzwonił, że on już chce iść spać, więc trzeba było zbierać się do domu. Jednak każdy przejechany kilometr jest na wagę złota i może uda się we wrześniu przekroczyć 100 kilometrów. Jeśli nie, to pozostaje trenażer i wtedy na pewno się uda.
    Krótka notka, ale lepsza taka niż żadna.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Podsumowanie sierpnia i plany na wrzesień

    Kolejny miesiąc minął i kolejny raz, po okresie ciszy Roch śpieszy z podsumowaniem. A jest co podsumowywać bowiem sierpień był całkiem rowerowy. Do tego stopnia był rowerowy, że aż udało się wybrać na rower zamiejscowy, czyli przejechać się do Tychów i Pszczyny. Tak więc pedałowania było całkiem sporo, choć plan Roch nie spełnił się w stu procentach. Zakładał on, ten plan i Roch, że uda się dopedałować do stu kilometrów w miesiącu co byłoby najlepszym wynikiem w tym roku, ale wydarzenia nie sprzyjały pedałowaniu, a i w sierpniu Roch trochę częściej się odczulał, ale nie ma co się nad tym rozczulać.

    We wrześniu Roch już powoli myśli o trenażerze, ale jeszcze czeka na pogodę, która zazwyczaj we wrześniu dopisuje. Trenażer w tym roku będzie używany (nie tylko do trzymania roweru) bo bezprzewodowy licznik umożliwia zamocowanie czujnika na tylnym kole, więc odpadają bluetoothy i te inne gadżety. Roch nawet zhakował oprogramowanie Sigmy tak, żeby mógł do istniejących dystansów dodawać zewnętrzne dane, na przykład puls, czy kalorie. Jednak póki co rower stoi w garażu i czeka na weekend i pogodę. Wrzesień pod względem odczulania będzie mniej intensywny więc będzie czas na pedałowanie.

    Na zakończenie oczywiście obrazki statystyk za sierpień:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny raz w Tychach i powód nieobecności

    Po raz kolejny, czyli rok później, Roch umówił się z Koyocikiem na rowerowanie po Tychach, czyli punktem zbiórki były tradycyjnie Paprocany i kierunek na Pszczynę. Co prawda samo rowerowanie było już 3 dni temu, ale Roch przez ten czas miał inne zajęcia, o których napisze za chwilę. Teraz jednak wypada pochwalić się tym, że Roch jadąc do Pszczyny nie zszedł na zawał, kondycyjnie dotrzymywał kroku kompanowi albo to on czekał na Rocha, niemniej jednak tempo było podobne.

    Na rynku w Pszczynie odpoczynek i powrót do Tychów tą samą trasą. Potem jeszcze tylko powrót do domu i można było dalej malować pokój dziecięcy. Bo to właśnie Roch robił przez ostatni tydzień. W końcu nadeszła ta motywacja żeby ruszyć się z miejsca i zacząć coś robić. Dzieciory miały ciemno w pokoju, poza tym podłoga się już rozpadała. Teraz mają jasno i nową podłogę. Rowerowo Roch nie ustaje w bojach i co chwilę gdzieś pedałuje. Na razie najdłużej jeździł w Tychach, ale może niedługo znowu coś się przepedałuje.

    Na zakończenie zapis tyskiego pedałowania:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stare śmieci to już tylko śmieci

    Niedawno temu Roch postanowił, ze zabierze rower do samochodu i po pracy pojeździ trochę po starych śmieciach. Długo się nie składało, ale w końcu Roch zapakował rower i poszedł pojeździć. Tym razem chciał pojechać w drugą stronę, czyli w stronę Pniowca. Kierunek Rept, czy Dolomitów miał już rozpoznany, a ten nadal od lat tkwił w zapomnieniu.

    Gorąco niemożebnie, ale w lesie przecież jest cień więc Rochowi nie będzie przesadnie gorąco. Dojechał więc on do Puferek, skręcił w las i pomknął przed siebie. Jednak jego radość długo nie trwała. Po kilkuset metrach zobaczył, zamiast ścieżki leśnej, szeroką i lśniącą trasę wyłożoną tłuczniem. Maskara dla Rocha i jego kół. W dodatku tłuczeń nie był ubity i nie dało się jechać. No nie dało.

    I tak właśnie stare śmieci zostały już tylko śmieciami. Dla Rocha na chwilę obecną bardziej liczy się eksploracja Częstochowy niż zwiedzanie starych śmieci. No cóż, postępu Roch nie zatrzyma. Trzeba szukać innych miejsc, ale już na miejscu, czyli w Częstochowie. Na pewno są fajne tereny do jazdy takie jakby choć Las Aniołowski.

    Co do samej jazdy to źle nie było, poza upałem, Roch pedałował bez większego wysiłku, kondycja znikoma bo znikoma, ale jest. Następna jazda rowerowa już po Częstochowie. Chyba, że Rocha coś tknie i pojedzie przez las na Chechło, ale to dopiero jak Roch odpocznie trochę od wożenia roweru. Na miejscu też da się jeździć. Trzeba dostosować sytuację do oczekiwań, a nie oczekiwania do sytuacji.

    Na zakończenie podsumowanie pierwszego wyjazdu w sierpniu:

    I podsumowanie lipca, czyli porcja statystyk:

    Roch pozdrawia Czytelników.