Kategoria: Bez kategorii

  • Niedziela w siodle

    Rano. Godzina 0800. Roch wstaje, je śniadanie i ubiera się. Na godzinę 0900 jest umówiony z Koyotem na Świerklańcu. Tak, mniej więcej, rozpoczęła się niedziela Rocha. Ludzie odświętnie ubrani szli do kościoła, a Roch pedałował do Świerklańca.

    Na miejscu Roch spotkał się z Koyotem i zaczęli planować trasę. Warunek był jeden: inna niż zawsze. Roch wymyślił trasę obejmującą Orzech, Radzionków, dwukrotnie Suchą Górę, Dolomity, Repty, Chechło. Plan ambitny, ale Koyot nie protestował, a wręcz przeciwnie był bardzo podekscytowany.

    Na pierwszy ogień, nie licząc dojazdu, poszła Sucha Góra, którą objechali dwukrotnie. Pojawiły się pierwsze skojarzenia z Beskidami, ale gdzie tam Suchej Górze do Beskidów. Później Roch zabrał, jako kierownik wycieczki, Koyota na Dolomity. Tam pokazał Koyotowi \”zagubioną\” kopalnię, a właściwie wejście do niej, które zabezpieczone zostało sprytnymi kłódkami.

    Do tej pory nie wiadomo co podkusiło Rocha, aby wybrać trudniejszy wariant trasy powrotnej, ale stało się. Rower na plecy i heja w górę. Stromo było jak cholera, ale nie można było dać za wygraną i trzeba było się zmusić do podejścia. Roch deptał po swoim języku, ale dał radę. Koyot zresztą też dał radę i nawet nie zauważył, że ma jakąś górkę przed sobą.

    Z Dolomitów udali się na Repty. Tam trasa była, w porównaniu do Dolomitów, rekreacyjna. Na końcu (lub na początku) znajduje się Leśniczówka. Knajpka ze specyficznym klimatem. W sam raz na odpoczynek przy jakimś Heinekenie. Problem w tym, że Leśniczówka działała od godziny 1200, a była godzina 1100.

    Idź i użyj swojego uroku. Może pani sprzeda nam dwa piwka – Powiedział Koyot.

    Roch zdjął kask, ogranął zmęczoną twarz i poszedł walczyć o dwa Heinekeny.

    Witam, dostaniemy dwa piwka? – Zapytał Roch z pokorą bijącą z oczu.
    No nie wiem.. Aniu można Cię prosić? – Powiedział Pan stojący przy barze.
    Słucham.. – Powiedziała Pani Ania.
    Możemy liczyć na dwa małe piwka? – Powtórzył Roch.
    Ale otwieramy za godzinę dopiero – Odpowiedziała Pani Ania.
    Bo wie Pani – Kolega na zewnątrz zaczyna smarować rower… – Zaczął straszyć Roch.

    W tym momencie pani Ania złapała za kufel i zaczęła nalewać dwa małe Heinekeny. Okazało się, że Roch nie ma uroku osobistego, ale za to ma dar przekonywania. Po spożyciu napoju energetyzującego Koyot z Rochem udali się w kierunku Chechła. Ostatniego punktu niedzielnej wycieczki.

    Na miejscu ponownie zakupili napój energetyzujący, z którym nie było problemu. Wszedł gładko. Chwilę jeszcze posiedzieli, aż zjawił się Ryba, czyli sławny Browerzysta. Kusił na wspólne spożywanie, ale bezskutecznie.

    Po 55 kilometrach czystego cross caunry Koyot z Rochem pożegnali się i rozjechali się w swoim kierunku.

    Myślicie, że to koniec? No to się mylicie.

    ****
    Po obiedzie zadzwonił Michał.

    Cześć, idziemy na rower? – Zapytał.

    Roch, mając w nogach owe 55 km odpowiedział, że owszem idzie na rower, ale po obiedzie. Po zjedzeniu obiadu i chwili odpoczynku Roch zszedł na dół i wyruszył na drugi etap wspólnej wycieczki rowerowej. Plan był prosty: na początek Repty, a potem się zobaczy.

    Jednak pogoda zaczęła się psuć, niebo zaszło granatowymi chmurami i nigdzie dalej nie udało się jechać. Repty jednak zostały zaliczone i licznik kilometrów drastycznie wzrósł. Podobnie jak zmęczenie Rocha.

    Gdy wracali z Rept zaczął padać deszcz. Szybka wizyta w sklepie i zakup luksusowego produktu, który został spożyty pod drzewem w towarzystwie padającego deszczu. Powrót do domu wydłużył się znacznie, ale co tam. Ważne, że w doborowym towarzystwie.

    I to dopiero jest koniec dnia. Na zakończenie trochę cyferek: 70 km w 5 godz. 10 min ze średnią 20,34 km/h mówi samo za siebie.

    Roch pozdrawia Przyjaciół swoich: Koyota, z którym spędził – jak zawsze – miło i owocnie czas i Michała, z którym równie owocnie spędził czas. Trza się Panowie spotkać całą paczką, a właściwie całą czwórką!

    Pozostali Czytelnicy też niech czują się pozdrowieni.

  • Nudno i smętnie

    Po wczorajszym odpoczynku na kłodzie, dzisiaj Roch wykazywał spory zapał do jazdy na rowerze. W ramach rozgrzewki pojechał na Pniowiec, a później udał się na Repty. Na Reptach Roch spędził trochę więcej czasu ponieważ jeździł po nieznanych mu ścieżkach.

    Podczas odpoczynku Roch zadzwonił do Koyota, żeby umówić jakąś rowerową masę dwu- lub trzyosobową. Koyot wyraził chęć pedałowania z Rochem i umówili się na jutrzejszy wypad. Niestety bez Reed\’a, który ma już zaplanowaną niedzielę.

    W związku z tym Roch wrócił do domu ponieważ nie chciał się forsować, aby jutro zbytnio nie odstawać od Koyota, który pewnie ma stalową kondycję. Poza tym Roch nie wywrócił się, nie dał nikomu po buzi, nie poznał nikogo nowego (na prawie) to i nie ma o czym pisać.

    Tak więc Roch kończy ten ewidentnie nudny wpis. Cóż, takie też muszą się pojawić od czasu do czasu.

    Nudzący Roch pozdrawia Czytelników.

  • Obserwacja

    Miast na rowerze Roch siedział w parku na powalonym drzewie i prowadził uczone dysputy z kolegami pedalarzami. Tak w telegraficznym skrócie można opisać dzisiejszy prawie rower. Jednak Roch dokona bardziej szczegółowego opisu zaistniałej sytuacji.

    Jak już wspomniał rower został oparty o drzewo, a sam Roch prowadził uczone rozmowy na tematy marynistyczne. Nagle na horyzoncie pojawił się pojazd z napisem Straż miejska. Było więcej niż pewne, że cała trójka została namierzona i zaraz zjawi się patrol ze standardowym zestawem pytań \”Czy te rowery są kradzione?\”.

    Mijała dłuższa chwila, a rzeczonego patrolu nie było. Jednak co się odwlecze to nie uciecze i, niczym partyzanci, wyskoczyli z krzaków z nadzieją, że kogokolwiek – oprócz siebie – zaskoczą. Nic z tego. Puszki po piwie dawno zostały wyrzucone to i nie mają się do czego przyczepić.

    Patrol chwile poobserwował zza krzaczka i poszedł dalej straszyć koniki polne bo tylko one mogą dać się zaskoczyć patrolowi Straży miejskiej.

    Roch wsiadł na rower i, wraz z towarzyszami, zrobił lans na rynku po czym wrócił do domu. Taki leniwy wypadzik się udał. Cóż – czasem i taki jest potrzebny.

    Rozleniwiony Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prawie u celu

    Cały dzień Roch siedział w domu. Nikt nie dzwonił co oznaczało, że Roch może oddać się czynności, która od jakiegoś czasu pochłania go całkowicie. Zawzięcie projektuje urządzenie, które ma być przepustką do świata ludzi z wykształceniem wyższym.

    Po wczorajszych konsultacjach z Promotorem Roch jest prawie u celu. Do poprawki poszła polaryzacja diod LED, które nie dość, że zostały podłączone odwrotnie to jeszcze do masy, a nie do wspólnego zasilania. Jednak to są niuanse, którymi Roch nie będzie zawracał głowy Czcigodnym Czytelnikom. Wszystko zostało poprawione, a schemat wysłany do oceny. Jeśli wszystko zostanie zaakceptowane to od jutra (góra pojutrza) Roch kompletuje części i chwyta za lutownicę.

    Abstrahując od tematów elektroniczno-informatycznych Roch pragnie donieść, że był – a jak! – na rowerze. Pojechał sobie na Repty celem zażycia jakiegokolwiek ruchu i odpocząć od ekranu komputera, przy którym spędza coraz więcej czasu.

    Wypad był czysto rekreacyjny, odbył się asfaltowymi deptakami. W drodze powrotnej Roch zahaczył o Pniowiec bo nagle zachciało mu się jeździć. Z Pniowca wrócił do domu, w którym popija kawkę i próbuje sklecić kilka sensownych zdań tak, aby dzisiejsza notka nie działała jak środek usypiający.

    Z jakim skutkiem to już Wy musicie ocenić.

    Pozdrowienia dla Czytelników.

  • Bez wypadkowo

    Na szczęście dzisiejszy post nie będzie ani trochę krwawy. Wręcz przeciwnie – będzie tryskał życzliwością dla bliźnich, dobrocią i wyrozumiałością dla bliźnich. Rano, mniej więcej o godzinie 0724 zadzwonił telefon. Jednak Roch nie miał zamiaru zwlec się z wyra i sprawdzić kto dzwoni. O godzinie 1030 Roch zwlekł się z wyra i sprawdził kto dzwonił. Okazało się, że był to Tomasz, który pracuje w zaprzyjaźnionym PWiK. Był to znak, że przyjechał nowy serwer i Roch jest mile widziany ponieważ, tutaj zaprzeczy swojej skromności, jest obyty z system operacyjnym Linux. Po porannej toalecie Roch udał się na miejsce gdzie jego oczom ukazała się cudnej urody jednostka, z czterema procesorami Intel Xeon 2,13 GHz każdy i 4 GB pamięci RAM (ECC oczywiście). W dodatku dwa dyski na pokładzie, po 300 GB każdy, aż prosiły się o spięcie ich w RAID 1. Po kilku godzinach tworzenia wyżej wspomnianego RAID 1 można było instalować Linuksa. W tym momencie Roch wykazał się zrzędliwością bo chciał wybrać Debiana, ale z góry narzucono mu Fedorę 8. \”Cóż, co robić\” pomyślał i zabrał się za tworzenie partycji. Po kolejnych kilkudziesięciu minutach system był gotowy do działania, a serwer można było zamknąć w klimatyzowanym pomieszczeniu zwanym serwerownią, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Póki co trzeba nacieszyć oko nowym nabytkiem i sprawdzić możliwości tego cacka.

    ****

    Po obiedzie Roch postanowił oddać się temu co kocha najbardziej, czyli jeździe na rowerze. Początkowo chciał jechać na Świerklaniec, ale po wczorajszych wydarzeniach skierował się na Repty. Tam jest zdecydowanie bezpieczniej. Jedynym towarzyszem jego wyprawy był mp3grajek, który co chwilę cieszył uszy Rocha nowym brzmieniem. Brakowało tylko kondycji ponieważ Roch utracił wczoraj zbiorniczek na płyn zwany kondycją, ale jutro to nadrobi bo planowany jest wypad do marketu. Po wizycie w domu przyszła pora na wypad z Michałem. Tradycyjnie na Dolomity, a potem na Suchą Górę. Na Suchej Górze można już spotkać kleszcze, które oblazły Michała, ale zostały skutecznie zdetronizowane. W drodze powrotnej pozostał do uskutecznienia lans na rynku. Przechodzące dziewczyny nie potrafiły oderwać oczu od umięśnionych nóg Michała i Rocha. I oto właśnie chodzi. Jak lans to pełną gembą, a nie jakieś tam metroseksualne koszulki. Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza za komputerowy \”bełkot\”.

  • Ałałała

    No i zdarzyło się. Po raz pierwszy w nowym sezonie rowerowym Roch zaliczył glebę. Co gorsza Roch spotkał się z asfaltem na rondzie w Orzechu. Wszystko odbyło się błyskawicznie. Najpierw wejście w zakręt, potem uświadomienie sobie, że asfalt pokryty jest olejem, a na końcu efektowny wślizg. Jedyną ofiarą okazał się pedał, który zgiął się, ale przy pomocy młotka został wyprostowany. Do tego należy doliczyć ubrudzoną olejem cooltową koszulkę i spodenki. Kolano Rocha również ucierpiało, ale mniej niż łokieć. Łydka jest otarta, ale tego już nie widać. Było gorąco szczególnie, że Roch zaliczył glebę w \”godzinach szczytu\”. Jest to chyba znak żeby nie opuszczać krzaków, w których jest znacznie bezpieczniej. Nawet upadek nie grozi otarciami bo liście i trawa wszystko zamortyzuje. Dodatkowo w krzakach rzadko można natrafić na rozlany olej, a i ruch jest mniejszy. W takich momentach Roch ubolewa bo nie ma żadnej Fanki w pobliżu, która pogłaskałaby obolałego Roch po głowie i powiedziała \”Rochu! Sheet happens\”. Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Od jutra Roch nie wyjeżdża z krzaków – tak jest bezpieczniej. Obolały Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dać w mordę – bezcenne

    W życiu każdego mężczyzny są takie chwile, w których musi stanąć w obronie ukochanej i dać, pisząc kolokwialnie, po mordzie. Niestety, dziś trafiło na Rocha, który zmuszony był stanąć w obronie swojej ukochanej, a właściwie ukochanego bo notka będzie traktowała o rowerze. Było tak: Wracając z miasta Roch postanowił pojechać parkiem, a nóż kogoś tam spotka. Będąc w okolicy górki, na której zbierają się lokalni lanserzy rowerowi Roch spojrzał w lewo i zobaczył jak leci \”ziomal\” na \”wypasionym\” rowerku, który kosztuje tyle co Rocha Bomber. Już wtedy Roch wiedział, że zaraz zrobi się nieciekawie, a kiedy \”ziomal\” wpakował w rower Rocha to już było za późno. Słusznej wagi Roch utrzymał się na nogach, ale na rowerze powstało otarcie spowodowane rowerem \”ziomala\”. Owy \”ziomal\” zarył koncertowo o asfalt. – Nic ci nie jest? – Zapytał uprzejmie Roch. – Spier*alaj, naucz się jeździć – Krzyknął \”ziomal\”. Roch rozejrzał się dookoła, czy aby ktoś za nim nie stoi bo w to co usłyszał ciężko było uwierzyć, ale w pobliżu nie było nikogo do kogo można by powiedzieć \”spier*alaj\”. – Do mnie ty rozmawiasz? – Zapytał nieśmiało Roch. – No a do kogo? Naucz się jeździć palancie – \”Ziom\” używał sobie. – Kolego to ty we mnie wjechałeś i teraz drzesz na mnie ryja – Powiedział stanowczo Roch. W tym momencie \”ziom\” podbiegł do Rocha i zaczął wyrzucać swoje żale. Roch nie wytrzymał i wyprowadził prawy prosty centralnie w nos pyskującego zioma, który w momencie zalał się krwią, niczym kobieta w \”te\” dni. Jednak \”ziom\” nie dał za wygraną i nadal pyskował. Roch chwycił jego rowerek i, niczym kulomiot, teleportował go kilka metrów dalej. Dopiero wtedy \”ziom\” zrozumiał swój błąd, podwinął ogon i pobiegł szukać roweru. I teraz uprzedzając komentarze typu: \”jesteś zły bo bijesz bliźnich\” Roch pragnie poinformować, że słowo \”przepraszam\” całkowicie załatwiło by sprawę. Bo otarcie na ramie nie jest jakoś ekstra widoczne, a i Rochowi nic się nie stało, ale nie – lepiej cwaniakować i udawać kogoś ważnego. Otarty Roch pozdrawia Czytelników.

  • Koniec majówki, początek deszczów

    Z jednej strony prośby Rocha zostały wysłuchane bo przez te kilka dni pogoda wytrzymywała bez opadów, z drugiej jednak wstrzymywanie się z opadami przez tak długi okres musiało skutkować tym, że kiedyś zaległy deszcz lunie z nieba. Tak się stało dziś. Od rana chmurzyło się, ale dopiero popołudniu pojawiły się pierwsze opady deszczu. Początkowo były one niewielkie i Roch postanowił, że wyjdzie na rower. Z upływem kilometrów deszcz padał coraz mocnej. Nawet Nosiu, z którym to Roch pedałował, zauważył, że pada. Po wizycie w odległym Markecie Roch, wraz z Nosiem, wrócił do domu i zaległ na klatce. Siedzieli tak na schodach i zajadali wafelki. Do pełni szczęścia brakowało tylko słońca, ładnej pogody, suchego asfaltu i czegoś bardziej wyborowego. Ale takie numery to nie z Nosiem.

  • Bo raz można bez roweru

    Długo oczekiwane majowe spotkanie doszło do skutku. W dzisiejszej notce roweru będzie jak na lekarstwo, ale za to Roch podzieli się swoimi przemyśleniami, które snuł jadąc do Lublińca. Zastanawiał się bowiem jakby to było gdyby Roch miał inną miłość, a nie tylko rower. Załóżmy, że Roch jest żonaty. Pierwszym obowiązkiem żonatego Rocha byłoby podawania żonie śniadania do łóżka przynajmniej raz w tygodniu. Niby nic strasznego, ale Roch nie potrafi gotować, a Vifon na śniadanie jest trochę nie stosowny. Sprawa kolejna – zakupy z małżonką. Konieczna konieczność, którą dostaje się wraz z aktem ślubu. Nie ma nic gorszego jak niezdecydowana żona w sklepie z ubraniami. Pół biedy jak tylko nie wie, czy kupić różową, czy turkusową, ale pytanie typu \”jak wyglądam\” skierowane do znudzonego Roch mogłoby się odbić cichymi dniami ponieważ odpowiedź \”chu*owo\” może rozwścieczyć każdego. Nawet żonę. Kolejna konieczność to staranie się o powiększenie rodziny. Niby najprzyjemniejszy obowiązek, ale perspektywa pieluch, wózków, spacerów jest najlepszym środkiem antykoncepcyjnym. Dlaczego dzieci nie mogą od razu jeździć na rowerze? To znacznie ułatwiłoby życie. I gdzie tu miejsce na rower? W tym momencie Roch doszedł do wniosku, że jeśli szukać żony to tylko takiej co to ma jedną parę spodni, parę butów i wypasiony rower na XTR. Zastanawiacie się, Czcigodni, gdzie opis przygód Rocha? To zostanie słodką tajemnicą Rocha i \”Starej znajomej\”, z którą się spotkał. Zadeklarowany jako singiel Roch pozdrawia Czytelników. P.S: Oczywiście post dzisiejszy należy traktować jako jeden wielki żart.

  • Z wyjazda nici

    Początkowo Roch planował spędzić majowy weekend w Gorlicach gdzie mieszka jego najbliższa rodzina, ale wraz ze zbliżaniem się godziny zero wyjazd stał pod coraz większym znakiem zapytania. Teoretycznie Roch miał ruszyć dziś wczesnym ranem i około godziny 1000 byłby już w okolicach Krakowa, a kilka godzin później miał widzieć napis Olkusz. Najpóźniej po pięciu godzinach jazdy miał być w Gorlicach. Jednak okazało się, że z wyjazdu wyszło okrągłe zero i Roch definitywnie siedzi w domu. W związku z tym potwierdził jutrzejszy kocyk, a nawet dokonał pewnych zakupów, ale to nie jest temat na tą godzinę. Roch, ponownie z Nosiem, pojechał na Repty, aby pokazać Nosiowi nową trasę. Trochę tam pojeździli, a trochę postali pod drzewem bo zaskoczył ich majowy deszcz. Z Rept pojechali na Pniowiec i tam spożyli batona i wypili normalny napój, bo z Nosiem nie da się pić nic innego, bardziej wyborowego i czystego. Na Pniowcu również postali pod drzewem bo złapał ich drugi deszcze majowy, który towarzyszył im, aż do samego domu. Roch wrócił do domu lekko mokry i trochę brudny. Dobrze, że ubrał białą koszulkę to nic nie było widać. Poza tym Roch tęskni za Michałem. Zmoknięty Roch pozdrawia Czytelników.

  • No to się porobiło

    I mamy pierwszy dzień majówki. Wraz z majówką przyszły chmury, lekkie opady deszczu, chłodek i wiaterek. Jednak warunki pogodowe nie powstrzymały Rocha przed wyjściem na rower. Wraz z Nosiem udali się na Suchą Górę żeby Roch mógł przeprowadzić rekonesans przed planowaną majówką. Na Suchej Górze zaczęło padać, do tego Roch miał krzywo ustawiony mostek i ściągało go w lewo. Po krótkiej chwili wszystko wróciło do normy, deszcz przestał padać, mostek został ustawiony prosto z lekką tendencją ku prawej stronie i można było czerpać przyjemność z jazdy po Suchej Górze. Znalazło się kilka nowych tras, kilka zjazdów i podjazdów. Wypad można zaliczyć do tych udanych gdyby nie przelotny deszcz i chłodek. Po intensywnej jeździe przyszła pora na odpoczynek. Ławka w parku zdawała się być idealnym miejscem na zalegnięcie i obserwowanie \”podskakiwaczy\” na swoich małych rowerkach. Dwóch takich podskakiwaczy zderzyło się czołowo. Jednemu z nich koło zgięło się jakby było z plasteliny. Po kilku próbach wyprostowania koła nadal solidnie biło na boki, ale przynajmniej nie blokowało się między goleniami (chodzi o przedni sztuciec). Na tym koniec 1-szo majowych wojaży. Roch siedzi w domu i popija kawkę – bo nic innego nie ma do roboty. Kawkowy Roch pozdrawia Czytelników.