Kategoria: Bez kategorii

  • Nocny rower – po urojonej awarii

    Dziś z samego rana, jeszcze przed przyjazdem do pracy, Roch pojechał do Wojciecha po odbiór koła, które rzekomo – według Rocha – uległo awarii, o czym pisał w poprzedniej notce. Okazało się, że Roch spanikował ponieważ koło było całkiem sprawne, a awarii uległ jedynie Roch, który nie sprawdził czy zacisk jest dobrze zaciśnięty, a to właśnie było prawdopodobną przyczyną \”luzu na kole\”.

    I faktycznie u Wojciecha nie było żadnego luzu. Przy okazji Roch prawie kupił Cannondale\’a, ale okazało się, że jest za duży na Rocha więc musiał się obejść smakiem i dobrze bo Roch nie ma pieniędzy na kolejny rower, ale już miał iskrę zakupową w oku. Z całej tej urojonej awarii Roch stracił rowerową niedzielę (choć zyskał czas z Dziewczynami).

    Jednak dziś – jak tylko zapiął koło do roweru – zszedł do pralni po swoje ciuchy rowerowe i poszedł pojeździć. Żonce i Córci było to obojętne ponieważ obie zasnęły kiedy Roch czytał bajki Michalince. Taki zwyczaj, że Roch czyta dziecku do snu – z niewielką przerwą – od urodzenia, a nawet jeszcze dłużej, bo do brzucha też czytał… i czyta nadal 😉

    Chyba lepiej było iść na rower niż siedzieć bezczynnie przed komputerem. I tak też Roch zrobił. Przejechał się po okolicy Częstochowy, ale trzymał się raczej blisko centrum – raz że latarnie dają jakieś światło, a dwa jest mniejsze ryzyko, że Roch spotkałby jakiegoś wygłodzonego psa. No więc popedałował trochę po centrum i wrócił do domu. Dziewczyny śpią aż chrapią, a Roch pisze tę właśnie notkę. Z czystą przyjemnością.

    Na zakończenie oczywiście zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Kwiecień zamyka się w 103 kilometrach.

  • Częstochowa – Blachownia. I kolejna awaria.

    I stało się. Kolejna awaria roweru, w zasadzie ta sama co trapiła rower Rocha niedawno. Ponownie rozkręciła się piasta i jutro koło jedzie do Wojciecha, który zajmie się tym problemem. Jednak nie jest tak, że wczoraj Roch nie jeździł na rowerze. Otóż jeździł i to całkiem sporo. Wcześniej zaplanował sobie trasę, którą chciałby pojechać i wyszło mu, że przejechałby około 30 kilometrów, co było dla niego satysfakcjonujące.

    Kiedy młodzież poszła na popołudniową drzemkę Roch wskoczył w buty i pojechał żeby pokonać zaplanowaną trasę. Co prawda trochę ją zmodyfikował tak żeby nie wjeżdżać na kordeckiego-rondo bo jak chciał przejechać całą trasę to nie mógł się zmęczyć na jej początku. Wjeżdżanie pod górkę miał zaplanowane na dziś, ale awaria się stała i rower ma odpoczynek.

    Okazuje się, że do dojechanie do Blachowni od \”drugiej strony\” jest banalnie proste szczególnie, że droga jest mało ruchliwa i prowadzi przez las, więc było chłodno i mało wietrzenie (biorąc pod że przez całą Częstochowę Rochowi wiało pod koło). Droga powrotna to bajka; wiatr w plecy, prędkość porównywalna z tą samochodową i równy asfalt. Tak więc 30 kilometrów jest przejechane, co zostało zapisane na GPSie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsza nocna jazda, z lampkami oczywiście

    Po wczorajszej regeneracji Roch z powrotem wsiadł na rower (w buty wskoczy jutro, zamiennie z rowerem będzie biegał). Korzystając z okazji, że może sobie pozwolić na nocny wypad poszedł trochę popedałować po Częstochowie. Jeździł w okolicy centrum, ale i tak przejechał niemalże 10 kilometrów. W mieście cisza i spokój, w miejscach wzmożonej aktywności pojawia się policja, stoją radiowozy więc Roch musi się pilnować żeby czasem nie przelecieć na czerwonym, ale dziś akurat się udało.

    Do pełni szczęścia zabrakło czegoś na nosie, co ochroniłoby oczy przed zimnym wiatrem. Oczywiście w szufladzie leżą okulary z żółtymi szkłami, ale Rochowi nie chce się po nie sięgnąć wiec leżą dalej, a Roch zalewa się łzami, ale jutro / pojutrze zabierze je na nocny wypad. Oczy ważna sprawa, szczególnie jeśli w pracy używa się ich jako \”narzędzia\” pracy. Jeśli chodzi o lampki to Roch jest zachwycony, Żona zresztą też bo może z okna oślepiać wracającego do domu Rocha.

    Bliżej o samych lampkach Roch może napisze w okolicach weekendu – trzeba się do tego przygotować, zrobić zdjęcia, napisać ciut więcej, a poza tym najważniejsze – trzeba pojeździć z nimi i sprawdzić ich plusy i minusy, choć tych drugich Roch póki co nie widzi.

    Na zakończenie zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze nocne jeżdżenie

    Wczoraj, kiedy zapadł już zmrok, a Michasia poszła spać Roch zszedł do garażu i zamontował nowo kupione lampki do swojego roweru. Tak się złożyło, że była to już godzina daleko po 2200. Roch wsiadł na rower i pojechał w najciemniejsze miejsce w okolicy żeby sprawdzić jak lampka świeci w kompletnym mroku.

    Z pierwszej jazdy wynika, że jak na 30 PLN to lampka się spisuje bardzo dobrze, ale o tym Roch napisze za jakiś czas, jak już pojeździ z nią i porobi zdjęcia tego jak świeci. Na chwilę obecną tylko szybka notka i szybki ślad GPS:

     Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podwójny rower, ale bez biegania.. i coś jeszcze

    Od tygodnia Roch biegał, o czym napisał w poprzedniej notce. Tam też pisał o tym, że jak już znajdzie czas to zacznie jeździć na rowerze też w tygodniu. No i znalazł czas, a właściwie w znalezieniu tego czasu pomógł mu \”Lidl – sklepy rowerowe\” w których to sklepach dziś można kupić lampki rowerowe. Komplet, czyli przód i tył. Długo Roch się nie zastanawiał i przed pracą wjechał do jednego ze sklepów i kupił dwa komplety – Żonka również chciała lampkę, to dlaczego ma nie dostać.

    Po powrocie z pracy Roch zamontuje lampki na rowerach i przejedzie się gdzieś żeby przetestować jak one święcą. Ale już teraz wie, że do wieczornego biegania dołoży też wieczorny rower – zamiennie oczywiście. Noc przecież jest od spania,a nie od trenowania.

    Wracając jednak do minionego już niestety weekendu to niedziela była bardzo rowerowa. Wszystko zaczęło się od tego, że Roch podjechał na kordeckiego-rondo żeby sprawdzić jak jego bieganie wpłynęło na rowerowanie. I wpłynęło bardzo dobrze. Trzeci czas to niezłe osiągnięcie biorąc pod uwagę, że wiało mocno, a Roch pedałował pod wiatr. Zapis z pierwszego wypadu można zobaczyć tutaj:

    Drugi wypad zaś był już w komplecie, że z Rodzinką. Pogoda nie sprzyjała, ale były takie przebłyski wiosny, że aż było nie iść, szczególnie że Michasia dawno nie jeździła na rowerze i jej też się chciało trochę popedałować choć to nie ona naciskała na pedały. Tak czy inaczej Roch wraz z rodzinką przejechali więcej niż sam Roch. I oto chodzi.

    A zapis Rodzinkowego wyjazdu można zobaczyć tutaj:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Czyżby szykował się kolejny test konsumencki?

  • Wyjście z szafy

    Hmmm tata musi chyba umyć rower.

    Tytuł wpisu może dość przewrotny, ale to o czym Roch dziś napisze może być swoistym \”comming out\”. Wiadomo nie od dziś, że Roch ma pociąg do roweru. Ogromny nawet. Jednak od jakiegoś czasu brakuje mu… czasu na rower. Znaczy się, ma czas, ale nie na tyle żeby nacieszyć się rowerem w wyuzdany sposób. Wiadomo też, że w życiu Rocha pojawiły się dwie kobiety które zawładnęły nim na dobre.

    Ta starsza, Żonka i ta młodsza, Miśka powodują u Rocha wyrzut endorfin porównywalny z jazdą na dwóch rowerach równocześnie i to im Roch oddaje się cały i bezgranicznie. Ale młodzież dorasta i Roch musi dotrzymać kroku Miśce. To wymogło na Rochu podjęcie decyzji: oprócz roweru będzie też bieganie. Tak, od trzech dni Roch regularnie biega. Wybrał sobie trasę, 2 km i ją stara się przebiec.

    Wraz z Rochem biega Żonka; motywują się wzajemnie do dalszego biegania, wymieniają się informacjami o bolących mięśniach i prowadzą statystyki. Na koniec miesiąca na wygranego czeka nagroda. I szczerze pisząc fajna to sprawa. Nie tak fajna jak pedałowanie, ale fajna jak na bieganie. Jednak Roch bynajmniej nie porzuca roweru. Czeka tylko, aż do Lidla rzucą lampki rowerowe i wtedy zaczyna pedałować po nocy (na zmianę z bieganiem po nocy, oczywiście).

    Bieganie jest fajne i skuteczne, ale tylko rower wywołuje u Rocha prawdziwy uśmiech. A zatem do zobaczenia na ścieżkach rowerowych (gość biegający na ścieżce rowerowej to może być Roch).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Nie bójcie się, nie będzie statystyk z biegania.

  • Ponownie na kordeckiego-rondo

    Kwiecień zaczął się zimową pogodą. Padał śnieg i deszcz, a kiedy akurat nie padało to strasznie wiało. Roch zastanawiał się, czy w ogóle w kwietniu pójdzie na rower, a kordeckiego-rondo bardzo go ciągnęło. Takie przejeżdżanie jednego odcinka jest fajne bo pokazuje jak rośnie kondycja. W ostatnim czasie Roch nie miał zbyt dużo ruchu, a już na pewno nie hamował się w jedzeniu i piciu. Święta w końcu były i trzeba było się nażreć. Koniec końców Roch zasiadł na laurach i czekał aż pogoda się poprawi.

    Dziś w końcu pojawiły dwa elementy, które pozwoliły Rochowi iść na rower. Wolny dzień i świetna pogoda. Rano wraz z Rodzinką Roch pojechał na inaugurację sezonu motocyklowego, który co roku odbywa się na Jasnej Górze. Zdjęcia będą dostępne, jak tylko Roch za nie się zabierze. Później jeszcze tylko plac zabaw i huśtawki z Michasią i można było wracać na obiad. Po obiedzie Michasia poszła na odpoczynek, a Roch wykorzystał moment i poszedł na rower.

    Zapis pierwszego wypadu jest poniżej:

    Po przejechaniu 23 kilometrów zadzwoniła Michasia – tak potrafi już zadzwonić do taty – i wezwała go do domu. Tak się złożyło, że Roch właśnie tam jechał, więc Miśka akurat zjadał podwieczorek i tata zjawił się w domu. Młoda była gotowa na rower, więc Roch wsiadł ponownie na rower i pojechał z Michaliną i Żonką na popołudniową przejażdżkę po okolicy.

    Początkowo pojechali pojeździć trochę po bezdrożach, ale ostatecznie wrócili na asfalt po tym jak Michasia zaliczyła swój pierwszy – nie groźny – upadek na rowerze. W tym momencie solidny fotelik i porządny kask zwróciły się podwójnie. Na bezpieczeństwie dziecka nie ma co oszczędzać. Każdy się dziwił jak Roch kupił fotelik nie za 100 zł tylko za wielokrotność tej kwoty. Dziś ta decyzja została potwierdzona, a Michaśka tylko się zdziwiła że rower zrobił baaah. Zero płaczu, zero urazów. Kask i fotelik to podstawa jeśli chce się mieć pewność, że dziecku nie się nie stanie.

    Później już tylko uśmiech gościł na buzi Michasi i chciała jeździć i jeździć, ale też chciało się jej sisi więc szybko zawinęli się do domu. Wyjazd był udany, a Michaśka zadowolona. Takiego weekendu Roch zawsze sobie życzy.

    Na zakończenie zapis GPS z drugiego wypadu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zdrowych i rowerowych Świąt

    No i nastał czas Świąt, kiedy to powinniśmy być razem i razem przeżywać ten czas. Roch życzy Wam Czcigodni zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt. Aby ten czas był dla Was czasem spędzonym z bliskimi i ukochanymi.

    Niezapominajcie o Waszych rowerach! Dla Rocha rower jest częścią rodziny a zatem z jajeczkiem idzicie do garażu / piwnicy / pokoju i przutulcie Wasz rower. Należy mu się.

    Do napisania przy okazji kolejnego wyjazdu.

  • Wiosno! Gdzie jesteś?

    Patrząc za okno Roch zaczął się zastanawiać czy to już wiosna, czy jeszcze zima. Do takich wniosków skłoniły go wydarzenia z ostatnich dni. W nocy i rano pada śnieg, w ciągu dnia pada deszcz i nie ma jak wyjść na rower. Z drugiej strony czas posunęliśmy godzinę do przodu, więc dzień mamy dłuższy, a rower jak stał w piwnicy tak stoi. Roch nawet go nie wyniósł do garażu bo jest zimno lepiej jak jest zaparkowany w piwnicy.

    Patrząc na prognozy to sytuacja taka utrzyma się aż do \”po świętach\”, więc najbliższy rower odrobinę się oddalił, a Strava czeka. Nie tylko ona z resztą; nogi Rocha też by popedałowały coś, ale nie ma szans na to, bo za oknem zima. Jedyna pozytywna sytuacja z takiej pogody to taka, że Roch nie musi jeszcze zmieniać opon w samochodzie. A najpierw trzeba je kupić.

    Zamiast śladu GPS, będzie film:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=DsB5fyJWZa4]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A w niedzielę pod górkę

    Po raz kolejny spóźniona notka, ale zmiana czasu odbiła się na Roch w taki sposób, że w niedzielę poszedł grzeczniutko spać już o 2000. Oczywiście wcześniej schował rower do piwnicy (w garażu jest mu jeszcze zimno). Wcześniej jednak poszedł trochę pojeździć. Jako, że sobota – całkiem przypadkiem – została dniem dłuższego dystansu to niedziela została ogłoszona dniem jazdy pod górkę.

    W Częstochowie Roch znalazł całkiem stromy podjazd kordeckiego-rondo i postanowił się z nim zmierzyć już po raz drugi. Strava ma fajne segmenty, czyli odcinki, na których można rywalizować. Najczęściej są to podjazdy i Roch z tego skorzystał. Więcej o segmentach i nie tylko może Roch napisze w najbliższym czasie, bo w głowie świta mu niezła myśl.

    Wracając jednak do podjazdu; Pierwszy raz segment zakończył na 10 pozycji przy okazji docierania kół. I tak mu się spodobała rywalizacja i pobijanie samego siebie, że jak jedzie w tamtym kierunku to od razu wjeżdża na górkę, a pod domem sprawdza, czy pobił samego siebie. Taka forma rywalizacji motywuje do większego wysiłku, wszak można pobić własny wynik, przy okazji wynik kogoś innego i w końcu pochwalić się tym na własnym blogu. Wczorajszy atak na rekord zakończył się na 6 pozycji.

    Skutkiem ubocznym takiego pobijania samego siebie jest fakt, że można obserwować swoją kondycję na konkretnym odcinku. Przy drugim podjeździe Roch mniej się zmęczył, więc progres jest widoczny. To też motywuje, ale i o tym może Roch w najbliższym czasie napisze. Wczorajszy wypad zakończył się wynikiem 14-u kilometrów i 6-ą pozycją na segmencie.

    A to zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekendowa pętelka

    Tak się złożyło w środku tygodnia Roch miał urlop, ale nie był to kolejny urlop rowerowy. Trzeba było trochę popracować w kotłowni. Po udanej operacji \”ciepło\” Roch uruchomił komputer i sprawdził pogodę na weekend. Okazało się, że ma być deszczowy, więc z roweru byłyby nici. Na szczęście okazało się, że jest inaczej.

    Dziś pogoda była znośna; trochę zimno, pochmurno i wietrzenie. W dodatku rano Michasię bolał brzuch, więc z sobotniego basenu nic nie wyszło. Roch spędzał czas na zabawie z Miśką, a Żonka na porządkach przedświątecznych. Kiedy Miśka położyła się spać Roch szybko wskoczył w spodenki i poszedł trochę popedałować.

    Jeździło się całkiem znośnie pomimo tego, że pogoda w każdej chwili mogła spłatać figla. Koniec końców Roch  przejechał swoją trasę, którą od dawna już planował. Było trochę z wiatrem i trochę pod wiatr, ale kondycja wraca, a chęć na pedałowanie ciągle się nasila. Ostatecznie Roch przejechał 26 kilometrów, więc nie jest źle. I są szanse na powtórzenie tego w niedzielę. Na zakończenie zapis śladu GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Jeszcze Roch musi schować rower do piwnicy. W garażu mu, rowerowi, jest zimno.

  • Spóźniona notka – ale pedałowanie było

    Poniedziałek, Roch już z pracy wrócił i czegoś mu brakowało. Weekend minął i jest pewien niedosyt. W końcu Roch doszedł do tego, czego mu brakowało. Otóż zapomniał napisać notkę z sobotniego wypadu. Ogólnie rzecz ujmując weekend był pracowity, w sobotę oczywiście basen z Michalinką, a później pomoc w wiosenno-przedświątecznych porządkach. Czyli mycie okien, ogólne sprzątanie.

    Korzystając z wolnej chwili Roch wyskoczył na rower, ale długo nie mógł jeździć ponieważ wieczorem czekała go impreza urodzinowa, więc musiał przyjechać żeby zająć się Michasią, tak żeby Żonka mogła przygotować wyżerkę dla solenizanta (nie był nim Roch). Koniec końców udało mu się przejechać zaledwie 13 kilometrów, ale to i tak nieźle. W niedzielę też nie było czasu, więc Roch nawet nie myślał o rowerze.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

     Roch pozdrawia Czytelników.