Kategoria: Bez kategorii

  • Po awarii ani śladu

    Ciasteczko jest własnością Michalinki.
    Zresztą cały tył samochodu jest jej królestwem.

    Roch, po dłuższej przerwie spowodowanej awarią kół w końcu wsiadł ponownie na rower. Jak zawsze niezastąpiony W. doprowadził koła do stanu używalności, choć awaria okazała się niewielka, to i tak przeszły przegląd łożysk i centrowanie. Dodatkowo na serwis załapał się rowerek Michalinki, w którym koła też się scentrowały. Kto by pomyślał, że 20-o miesięczne dziecko potrafi jakkolwiek zużyć rower. A jednak. Więc komplet pojechał do W. i wrócił w stanie idealnym. O ile rowery były gotowe do jazdy, o tyle pogoda nie sprzyjała; a to deszcz, a to wiatr albo coś jeszcze innego. Poza tym Roch musiał też jeździć do pracy, więc czasu nie było zbyt wiele, ale dziś udało się wziąć urlop i Roch mógł pojeździć na rowerze, a popołudnie spędzić z Michalinką.

    Rower udał się świetnie, nie wiało aż tak mocno żeby było to uciążliwe, a parę razy nawet Roch załapał się na wiatr w plecy i wtedy się jechało. Pod wiatr też się jechało, ale było ciężej. Koniec końców Roch przepedałował 13 kilometrów, co jak na ponowny powrót po niemalże miesiącu przerwy jest wynikiem niezłym, szczególnie że w środku tygodnia udało się znaleźć czas na rower.

    Niestety Michasię dopadła infekcja więc nie wychodzi na dwór, a już na pewno nie jeździ na rowerze. Jednak kiedy tylko przejdzie wirus to Roch przejedzie się z nią i Żonką na rowerach. W planach też jest jakiś dzień w tygodniu kiedy Roch zapakuje rower do Mitsu i pojedzie do Tarnowskich Gór, skąd pojedzie rowerem do pracy.

    Tak więc Roch ponownie wsiadł na rower. I nie planuje już z niego zsiadać.

    Na zakończenie ślad GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Awaria. Oby nie poważna

    No i stało się. Po wczorajszej jeździe Roch wstawił rower do garażu licząc na to, że pojeździ jeszcze z MIchasią i Żonką, ale okazało się, że Michalina ma katar więc wieczorem zszedł do garażu i chciał przenieść rower do piwnicy, w której jest cieplej. Kiedy wyprowadził rower z garażu odruchowo złapał z tylne koło i poruszał. Jakie było jego zdziwienie kiedy okazało się, że tylne koło ma dziwny luz. I tak o to Roch został uziemiony, przynajmniej na czas kiedy to niezastąpiony Wojciech nie spojrzy na koło fachowym okiem. Pozostaje czekać aż Firma przeleje wypłatę na konto i Roch będzie mógł naprawić rower.

    Jednak nie ma takiej awarii, która uziemiłaby Roch na tyle skutecznie żeby nie mógł sobie pojeździć z Michalinką na rowerze. Dziś załapała co to jest jest utrzymywanie równowagi na rowerze i zaczęła odpychać się sama. Roch wyjął rower z piwnicy i pojeździł trochę po okolicy z Miśką i oczywiście zarejestrował ślad GPS żeby miała pamiątkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sam na rowerze

    Kolejny weekend i kolejny rower; zaraz po tym jak wrócili z sobotniego basenu Roch poszedł na rower. Michalinka jak zawsze po basenie poszła spać, a że Żonka była też zmęczona to obie zamknęły się w sypialni, a Roch został sam z rowerowymi planami. W planach mieli też wspólne pedałowanie, ale wieczorem okazało się, że Michalinka ma katar i z roweru muszą zrezygnować.

    Roch pojechał swoją stałą trasą, choć nadal nie może przejechać jej całej. Tym razem na przeszkodzie stanął wiatr, który skutecznie zniechęcał Roch do pedałowania, kiedy jednak zawrócił to wiatr zaczął być sprzyjający, ale kierunek był przeciwny niż ten na początku zaplanowany. Tak więc rowerowo udało się połowicznie, bo Michalina nie jeździła, ale katar jest katar, nie można go lekceważyć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Drugie otwarcie sezonu rowerowego – z Żonką i Michasią

    Luty; powinna leżeć gruba warstwa śniegu zmrożona kilkunastostopniowym mrozem. Ów śnieg powinien skrzypieć pod zimowymi butami, a kurtki powinny być bardzo ciepłe. Ale nie u nas. Weekend był wiosenny, ale chłodny. Roch miał plany rowerowe, ale weekend to czas wspólny z Żonką i Michasią, a rower jest gdzieś z boku.

    W sobotę rano oczywiście basen w Tarnowskich Górach, tym razem z Kubą i Alą i z babcią oczywiście, czyli Michasia była w siódmym niebie. Po basenie obowiązkowy obiad u drugiej babci, czyli w jednym miejscu były dwie babcie, a to już szczyt szczytów. Po powrocie do domu Michalinka poszła spać, a Roch dostał wychodne na rower. Pomiędzy tym wszystkim były jeszcze walentynki i kolacja, na którą Roch zaprosił Żonkę, ale restauracja zaczęła kombinować z rezerwacją i koniec końców poszli napić się piwa.

    Na zakończenie walentynek Roch kupił Żonce kwiatek – co nie jest normalne ponieważ przez trzy lata Roch nie szarpnął się na taki gest, ale kiedyś pora się zmienić, a że Nowy Rok to i Nowy Roch. Ale wracając do roweru. Dystans to 17 kilometrów, tym razem Roch próbował celować w zjazdy bo nie chciał się męczyć na podjazdach. Było fajnie, jak to na rowerze.

    Zapis z sobotniego wypadu:

    * * * *
    W niedzielę rano cała trójka wybrała się na spacer połączony ze spaniem w wózku na świeżym powietrzu. Czyli powrót do tradycji spacerowej i do kilometrów pokonanych na nogach pchając wózek. Jednak najciekawiej zapowiadało się popołudnie. Pogoda była iście wiosenna i Roch z Żonką wpadli na pomysł żeby zabrać Michasię na rower. Żonka ubrała ją w ciepły kombinezon, który jest nadmuchiwany, więc izolację termiczną ma niezłą, a Roch poszedł po rowery. 
    Przetarł fotelik i rower Żonki, uzupełnił powietrze w oponach i można było pedałować. Na pytanie \”Michasiu wszystko w porządku?\” Michasia odpowiadała \”Łoooooooooooooooo\” co oznaczało, że jej się podoba. A skoro się podoba to cała trójka przejechała 6 kilometrów co zostało zarejestrowane na GPSie:

    Michasia uważa sezon rowerowy za otwarty:

    A Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak urlop wypoczynkowy to tylko z rodzinką i na rowerze

    Urlop wypoczynkowy to fajna instytucja, można sobie go wziąć kiedy się chce, o ile kierownik się zgodzi i robić na nic co się chce. Roch skorzystał dziś z jednego dnia owego urlopu i rano pojechał z Michalinką i Żonką na basen. Do Rochowej gromadki dołączyła jeszcze ciocia z synkiem i całą piątką pojechali do Tarnowskich Gór na basen. Jako, że ferie się kończą dzieci na basenie było mnóstwo. Po powrocie Michalinka zjadła zupkę i poszła spać.

    Roch, korzystając z okazji wyskoczył na rower. Pogoda był już prawie wiosenna, słoneczko świeciło, temperatura w okolicach 4°C i prawie bezwietrznie. Roch wykorzystał pogodę i chciał przejechać w końcu jakoś większy dystans, ale aplikacja Stravy się obraziła i trochę zgubiła śladu. Choć to nie do końca pewne, czy aplikacja, czy telefon, ale faktem jest to, że kilometrów jest mniej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niech się święci pierwszy luty

    Zbliżał się kolejny weekend i Roch już planował następny wyjazd na rowerze. Na uwadze miał to, że na Stravie brakowało mu 30 km do pełnych stu kilometrów w styczniu. A weekend zapowiadał się bardzo udanie, słońce, suche drogi, czyli wymarzona pogoda na wyjście na rower i przejechanie paru kilometrów. W sobotę tradycyjnie pojechali z Michasią na basen, potem tysiąc innych zajęć i w końcu zabrakło dnia na rower, ale od czego była niedziela?

    Jednak kiedy Roch spojrzał w kalendarz dowiedział się, że niedziela to już jest pierwszy luty i z jego planów na przejechanie stu kilometrów w styczniu nic nie wyszło, ale nie poddał się i na poczet lutowej setki przejechał niecałe 15 kilometrów, ale za to był suchy. Pogoda była świetna, lekki mróz, bez wiatru, sucho i słonecznie do tego stopnia, że Roch założył nawet okulary przeciw słoneczne. Chyba wiosna się zbliża wielkimi krokami. Oby, bo Roch ma wielką chęć do jazdy na rowerze.
    Na zakończenie zapis GPS.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przyszła zima, ale rower wciąż jest w użyciu

    Miał Roch wczoraj pisać, ale wieczorem dopadła go jakaś niemoc ogólna i zamiast zalogować się na Bloggerze to zalogował się w łóżku, ale nie ma tak, że Roch wczoraj nie jeździł. Otóż popołudniu zaczął padać śnieg, ale Roch miał taką silną potrzebę pedałowania że założył cieplejsze spodnie i wsiadł na rower. Obecny rower nie jest kompatybilny z błotnikiem jaki posiada Roch więc przyszło mu jeździć bez niego, a tym samym tyły miał całe mokre.

    Daleko też nie dało się jechać, bo padający śnieg skutecznie oślepiał Rocha, a on sam nie wie gdzie włożył okulary, w których mógł wymienić szkła na jasne. Pewnie gdzieś w aucie jeżdżą, a Roch nawet o tym nie wie. Koniec końców w tych dosyć trudnych warunkach udało się zrobić całe 6 kilometrów, nie jest to 30, ale też nie jest to 0, więc zimowy rower można uznać za doszły i zarejestrowany.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mokry rower

    Zgodnie z tym co Roch sobie postanowił weekend upłynął pod znakiem aktywności fizycznej, także tej związanej z rowerem, ale sobota była wodna. Roch z Rodzinką wybrali się do kolejnego aquaparku, tym razem do Kleszczowa, gdzie całkiem fajny kompleks basenów kusił Michaśkę. Koniec końców dziecko od 4-ego miesiąca życia regularnie moczy się w wodzie, więc byle jaki basen jej nie zadowoli. Wypad okazał się strzałem w dziesiątkę, a niemalże dwugodzinny pobyt był dla Michalinki ekstra sprawą. Standardowo później odsypiała wodne szaleństwa przez całą sobotę i niedzielę.

    Niedziela z kolei należała do Rocha i jego roweru; kiedy Michasia poszła na popołudniową drzemkę, a Żonka zabrała się za prasowanie, Roch zabrał się za jeżdżenie. Celem jego było 25 kilometrów, ale ostatecznie udało się przejechać tylko 21 km. A to dlatego, że jakiś buc w Passacie specjalnie wjechał w kałużę i ochlapał całego Rocha, a z mokrymi spodniami i kurtką ciężko się jeździ. Na szczęście Roch dojechał buca i wygarnął mu. Jednak siła roweru jest większa niż samochodu.

    Początkowo Roch chciał wrzucić zdjęcia buca i numer rejestracyjny, ale buc nie jest wart tego. Szkoda Rochowi czasu na roztrząsanie tego, było minęło, ale następnym razem może się zastanowi nad ewentualnymi konsekwencjami swoich czynów, bo rowerem jednak da się dogonić samochód (dla Rocha przepisy drogowe w tym momencie były płynne. Bardzo.) Niemniej jednak wypad, poza tym incydentem, był całkiem fajny, a i już powoli widać efekty jeżdżenia, kondycja wraca.

    Roch cały czas pisze o swoich postanowieniach Noworocznych, których się trzyma. Dziś rano udało się zrealizować kolejne. Być może więcej napisze Jacek na poczochranych, ale męczyła go jedna sprawa, która tkwiła w zawieszeniu, ale od jakiegoś czasu Roch chodził jakby nieobecny. Koniec końców dziś Roch zebrał się na odwagę i załatwił to co nie dawało mu spokoju osiągając przy tym stan spokoju. Czasem niektórych spraw nie wolno zostawiać samym sobie bo później ciążą nam.

    Nie mniej sorry Michał, że Cię obudziłem, ale musiałem.

  • Urlop rowerowy lub rower urlopowy

    Dziś był sądny dzień. Nie dla Rocha, ale dla Żonki, która miała dziś wizytę u zębologa; miał on za zadanie usunięcie ostatniej ósemki.  Dla Rocha oznaczało to tylko tyle, że dziś Michasia ma dzień tatusiowy, bo Żonka może być niedysponowana. Na szczęście twarda z niej sztuka i nie dała się tak łatwo, więc Roch miał 1,5 godziny dla siebie ponieważ Michalinka poszła spać. Jak wykorzystać wolny czas będąc na urlopie?

    Oczywiście! Można wsiąść na rower i przejechać się kawałek dla sportu, zdrowia i przyjemności. Roch zatem wsiadł na rower i postanowił, że utrzyma trend wzrostowy przejechanych kilometrów. W ostatniej notce było ich całe czternaście, więc nie mógł zejść poniżej tej liczby, ale przejechanie tylko piętnastu też nie wchodziło w grę ponieważ postęp to żaden. Wydłużył zatem trasę aż do dwudziestu kilometrów tak żeby co wyjazd robić o pięć kilometrów więcej.

    Pogoda super, aż chciało się jeździć. Kiedy Roch siedzi w pracy to czasem patrzy w okno kuchenne i mówi do siebie \”pojeździłoby się\”, a jedyne co zostaje to patrzenie w okno i widok parkingu. Teraz miał niepowtarzalną okazję wcielić w życie \”pojeździłoby się\”, ale co z tego, jak popołudniu wracając ze sklepu Roch z Rodzinką wjechali do \”Maka\” i Roch nażarł się. Ale to ostatni raz. Michaśka nie lubi hamburgerów. Na szczęście. Ale za to jest zabawka dla Rocha. A i pierwsza słit focia z lustrem też jest zrobiona. Ogólnie Happy Meal nie przypadł Michalince do gustu, poza soczkiem jabłkowym. Nawet z okularów więcej uciechy mieli Roch i Żonka.

    Tak czy inaczej Roch zapchał się fast foodem skutecznie i pewnie kalorie spalone na rowerze wróciły do niego podwójnie, ale dla tych okularów warto było. Słit, nieprawdaż? Na zakończenie, zapis śladu na Stravie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mroźny rower

    No i Roch ponownie odrodził się rowerowo. Korzystając z tego, że wczoraj był dzień ustawowo wolny od pracy Roch wskoczył na rower i pojeździł trochę. Michasia ucięła sobie popołudniową drzemkę po spacerze, a Roch miał wychodne za opróżnienie zmywarki. Na zewnątrz nie było zbyt ciepło, temperatura oscylowała w okolicach -5°C.

    Daleko też nie było sensu jeździć. A może inaczej, sens był, ale było na tyle zimno, że Roch odczuwał to na nogach. Jednak chciał dorównać do innego jeżdżącego w tym dniu, więc musiał zrobić co najmniej 15 kilometrów. Wyczyn ten prawie się udał. Zabrakło 0.3 km do pełni szczęścia albowiem Roch przejechał 14.7 kilometra. Koniec jazdy już było lekko męczący, ale Roch dał radę.

    Coraz bardziej wkręca się w rower; już sprawdza pogodę na weekend żeby zaplanować spacer z Rodzinką, a później rower. Z każdą jazdą Roch wydłuża sobie dystans, więc teraz celuje w 20 kilometrów, pogoda podobno ma temu sprzyjać. Na zakończenie zapis na Stravie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower zaczyna wchodzić w krew

    Po ostatnim wypadzie na rower Roch zapragnął pociągnąć temat, ale w międzyczasie spadł śnieg i Rochowi trochę szkoda zajeżdżać napęd, choć ma od Żonki pozwolenie na kupno całkiem nowego napędu, ale i tak szkoda. Trochę. Zatem na czas opadów śniegu odstawił on rower do piwnicy i czekał aż przestanie padać i to co zdążyło spaść stopnieje. Początkowo myślał, że na rower wsiądzie dopiero w okolicach marca, a tu dziś taka niespodzianka.

    Od przedwczoraj padał deszcz, który skutecznie rozpuścił śnieg, a temperatura powyżej zera gwarantowała, że nic nie zamarznie, ani nic nowego nie spadnie. Jako, że dziś jest sobota, to rano Roch z całą Rodzinką pojechali do Tarnowskich Gór na basen. Michalinka moczy się w wodzie od 4 miesiąca życia i teraz nie wyobrażamy sobie żeby w sobotę nie pojechać na basen. W piątek Michaśka już pakuje torbę i chodzi z wodnym pampersem przypominając, że jutro chce \”plusk plusk\”.

    Po basenie obowiązkowo jadą do Babci Krychy na obiadek i w odwiedziny. Po odpoczynku nie pozostaje nic innego jak wrócić do domu. I właśnie dziś, wracając z Tarnowskich Gór, Roch rozmarzył się na widok pedałującego kolarza.

    \”No idź sobie na rower\” – Zachęciła go Żonka.

    No i tak się udało, że Roch poszedł na rower, a Michasia z Żonką pojechały do (pra)babci złożyć imieninowe życzenia. Rowerowo Roch się rozkręca, ale powoli bo tak długa przerwa i zimno na zewnątrz może doprowadzić go do niekontrolowanej choroby, a w pracy wypadałoby się pokazać nie tylko żeby zanieść L4. Ostatnio jak pamiętacie było 5 km, teraz Roch podciągnął wynik do prawie 9 kilometrów. Wszystko jest na Stravie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie 2014 roku i plany na 2015

    \”Jak ten czas zapier*ala\” – Pomyślał sobie ostatnio Roch.

    Roch nie zdążył nacieszyć się urlopem, a ten już się kończy; kończy się też rok, a w zasadzie już się skończył. W takim razie pora go podsumować. Jeśli chodzi o rower to było słabo, wręcz bardzo słabo, ale jak tylko Michalina zyskała możliwość jeżdżenia w foteliku (po konsultacji z naszą Panią Doktor zaczęliśmy z nią jeździć dopiero jak skończyła rok) Roch rozruszał się rowerowo bo Michalinka polubiła jazdę na rowerze, a wręcz ją pokochała do tego stopnia, że jak tylko Roch wracał z pracy to musiał założyć buty na rower i iść pojeździć. I tak się rowerowało aż do nastania chłodniejszych dni, które wymusiły odłożenie roweru do piwnicy, zdjęcie fotelika i ogłoszenie zakończenia sezonu rowerowego. Niemniej jednak Roch nadal miał ochotę jeździć, ale zawsze brakowało mu czasu albo chęci. Każda wymówka była dobra żeby nie jeździć.

    Poza rowerem sporo się działo; roczek Michaliny, cotygodniowe wypady na basen żeby mogła sobie popływać. Pierwsze samodzielne kroki no i pierwsze \”tata\”, choć nie było to pierwsze wypowiedziane słowo. Pierwszym słowem było \”buła\”, później \”mama\”, a daleko za tym dopiero \”tata\”, ale w końcu Roch się doczekał.

    Był także pierwszy wyjazd za granicę i pierwszy lot samolotem. Wszystko po to żeby Michaśka fajnie spędzała czas. Do tej pory wszystko kręciło się wokół niej i pewnie tak zostanie, bo w końcu to \”córunia tatunia\”. I przede wszystkim pierwsze Święta, w których Michalina brała udział w sposób bardzo aktywny. Biegała i śmiała się, bawiła się z innymi dziećmi i rozpakowywała prezenty, a kupiona przez Rocha choinka zrobiła na niej ogromne wrażenie, Po początkowym strachu odkryła, że na choince wiszą słodkie ciasteczka i od tej pory zielone drzewko nie było już straszne.

    Ogólnie rok był udany, pełen atrakcji i w miarę aktywny. Rowerowo można sobie zobaczyć statystyki:

    ****
    Jeśli zaś chodzi o 2015 rok, to Roch sobie, i wszystkim Czytelnikom, życzy żeby nie był gorszy niż ten miniony już, a pod względem rowerowym żeby był jak legendarny rok 2008. Plan podstawowy to doprowadzenie się do względnej kondycji rowerowej, na pewno Roch chciałby trzaskać jakieś długie dystanse rowerowe. Finalna wersja postanowienia to dojechać rowerem do pracy i z pracy do domu w rozsądnym tempie, ale co z tego wyjdzie to już się okaże.
    Roch pozdrawia