Kategoria: Bez kategorii

  • Po długiej nieobecności

    Pewnie każdy już myślał, że blog umarł, że Rochowi się nie chce, a to wcale nie jest prawda. Przez półtora miesiąca nie miał on Internetu; poza tym Internet go już nie ciągnie. Przejadł się zwyczajnie. Teraz Roch jest szczęśliwym mężem i nie w głowie mu te Internety, ale skoro już się pojawił w routerze to Roch wyjaśni parę spraw. Z końcem lipca, o czym Roch donosił, wszedł w związek małżeński zawiązując tym samym podstawową komórkę zwaną rodziną, co zostało potwierdzone przed Urzędnikiem, Świadkami, Gośćmi, a przede wszystkim przed dwojgiem ludzi, którzy spędzą resztę życia razem.

    Później Rocha odcięło od tych Internetów, ale to dobrze – w pracy Roch miał co robić, a po powrocie chciał resztę czasu oddać Żonce, a nie komputerowi. Taki miesięczny odpoczynek dobrze mu zrobił – zrozumiał, że poza Siecią jest całkiem fajnie, że najwyższy czas stać się Rochem. Dziś kolejny sukces, Roch związał się z Open-E na dłużej, na kilka lat przynajmniej. Wszystko co sobie zaplanował, że zrobi przed trzydziestką mu się spełniło, ale nie chce spoczywać na laurach, teraz pora na kolejny etap. Rocha kusi bycie własnym szefem i nie wykluczone, że teraz pójdzie w tym kierunku.

    A jeśli chodzi o sprawy rowerowe to Żonka dostała rower i teraz razem jeżdżą, o czym Roch napisze w kolejnej notce. Teraz tylko taka wprawka co by Roch przypomniał sobie jak obsługuje się bloga. Na ten czas to wszystko.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Blog istnieje

    Od miesiąca Roch nie ma internetu. Dlatego nic nie pisze. Ale pisał będzie.

  • Mąż i Żon(k)a.

    Jak zawsze: zdjęcie mówi więcej niż tysiąc słów.

    akt

    Żonka i Roch pozdrawiają Czytelników.

    PS.
    Reszta zdjęć dostępna na Flickrze.

  • To nie tak, że blog umarł całkiem

    Wszystkim tym, którzy sieją defetyzm pod postacią obumarcia bloga Roch daje stanowczy odpór, pisząc, że Roch ma się dobrze, tylko nie ma za bardzo czasu. Wszystko przez zmianę pracy, która zbiegła się z wydaniem produktu, czyli zamieszaniem przed którym nawet Roch nie był w stanie uciec. Poza tym Roch musi wypełnić inne obowiązki i przyjemności wynikające z tego, że z małego Roszka stał się dorosłym Rochem. Więc na komputer nie ma czasu, a poza tym w pracy nasiedzi się dostatecznie dużo.

    Blog ma się całkiem dobrze, Roch też, ale jeszcze nie przestawił się na późniejsze przyjeżdżanie z pracy i czasem brakuje mu dnia żeby napisać notkę — ale to nie jest tak, że Roch całkiem zapomniał o blogu i Czytelnikach. Wręcz przeciwnie, jest mu głupio, że Was zaniedbuje, ale jeszcze chwila i Roch wskoczy na właściwe tory i zorganizuje sobie to, co pozostało mu z dnia po powrocie z pracy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze koty za płoty

    Można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty; w nowej pracy Roch odnalazł się całkiem sprawnie, choć firma większa, a tym samym ludzi do zapamiętania więcej i pomieszczeń biurowych do ogarnięcia też więcej. W każdym razie Roch dostał się do najlepszego zespołu, który ma najlepsze biuro bo dokładnie na przeciwko kuchni. Wystarczy zrobić dwa kroki i jest się w kuchni, gdzie można zrobić sobie herbatę lub coś tam podgrzać.

    Póki co Roch nie koduje nic, raczej wdraża się, ogarnia niezliczoną ilość kont, które musi pamiętać i stawia pierwsze kroki w produkcie Open-E. Pierwsze dni, czy nawet tygodnie, są zawsze trudne i nie ma co narzekać, że coś nie idzie — od tego są \”starsi\” koledzy żeby pomogli, czy podpowiedzieli co i jak zrobić lub gdzie kogoś znaleźć. Jak już Roch wdroży się całkowicie to pewnie będzie mu łatwiej, póki co jest za dużo informacji.
    Roch pozdrawia Czytelników.
    PS.
    Sigma Team @ work!
  • Ostatni tydzień w starej pracy

    W niecały tydzień po urlopie Roch może powiedzieć, że zmiana pracy wyjdzie mu na dobre. O ile do momentu powrotu z urlopu miał jeszcze jakieś wątpliwości co do tego, czy iść w nieznane tak teraz nie ma najmniejszego cienia wątpliwości, że obecna praca nie daje mu tego, czego on oczekuje po roku i czterech miesiącach pracy. O projektach, które przez ten czas zrobił nikt nawet nie pamięta, a obecny jest na tyle nieważny, że szefostwo nie zapytało co będzie z nim, jak Roch już pożegna się z pracą. Jednak Roch nie chce wyciągać tu wszystkich \”brudów\”, niech zostaną one tam gdzie są. Praca była, pieniądze również i to się liczy. A najważniejsze jest to, że Roch ma już jakieś zawodowe doświadczenie.

    Czego oczekuje po swojej nowej pracy? Przede wszystkim możliwości rozwoju, bo tylko po to Roch zmienił pracę. Nie chcę on siedzieć nad jednym kiedy technologiczny świat prze do przodu. W pewnym momencie Roch wypadłby z obiegu, a on tego nie chce. Szczególnie teraz, kiedy z Żonką mają wspólne plany budowy domu i potomstwa. Żonka miała rację — teraz był ostatni dzwonek żeby podjąć ryzyko zmiany pracy, później Roch nie odważyłby się na to — jednak dobro dzieci jest dla niego i Żonki najważniejsze.
    Ktoś powie, że korporacja to blichtr i zachłyśnięcie się wielkością firmy — dla Rocha nie ma to znaczenia, on idzie tam zrobić kawał dobrej roboty, co zostanie zauważone. Oczywiście na słupku wykresu wydajności, bo nie ma co się oszukiwać — Roch będzie trybikiem numer 1243532 w maszynie zwanej Open-E, ale jeśli ten słupek na wykresie przyczyni się do lepszej przyszłości jego rodziny to Roch będzie tym numerem i będzie wyciągał ten słupek coraz wyżej, ale nie zaniedbując przy tym rodziny. Do tej pory udawało mu się nie przynosić pracy do domu i dalej tak będzie.
    Dzisiejsza notka w pewnym sensie jest umową i wyjaśnieniem dlaczego Roch ma takie parcie na korporację. Po prostu duże firmy bardziej dbają o swoje numerki. Ta mroczna strona korporacji była, jest i będzie mu obca i nieznana.
    * * * *
    Jeszcze słowo na temat ostatnich wakacji i pobytu w Buczynowej Dolinie. Obiecane zdjęcia są już na Flickr.  A poniżej pokaz slajdów, było fajnie, aż miło się to wspomina. A dom w tamtej okolicy Roch wybuduje!

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Powrót do szarej rzeczywistości

    No i już po wakacjach i po urlopie. Przez całe dwa tygodnie Roch z Żonką relaksowali się i uskuteczniali leniwcowanie. Pierwszy tydzień to wyjazd do Gorlic i okolic. Zero jakiegokolwiek zasięgu, w dodatku droga  była otwierana tylko od godziny 6:00 do 8:00 i od 10:00 do 11:00, a później aż do 16:00 była zamknięta. Do najbliższego miasta mieli 12 kilometrów, za to widoki urzekły Żonkę. Wcale to Rocha nie dziwi, okolice Beskidu Niskiego są genialne.

    W poniedziałek, zaraz po przyjeździe Roch musiał załatwić sprawę urzędową związaną z wytyczeniem granic na ich działce, a później już tylko błogie lenistwo. Psica szalała, świeże powietrze udzieliło się i jej, zwiedzała okoliczne krzaki, biegała po polu. Była w swoim żywiole. Urlop jak najbardziej udany, szkoda, że się skończył, ale ferie zimowe ponownie spędzają u siebie, czyli w okolicach Beskidu Niskiego.

    Podczas pobytu powstał też plan wybudowania domu w tamtej okolicy. Start jest dobry, mają działkę budowlaną z genialnym widokiem na góry, pod samym lasem. Maksymalnie w ciągu trzech lat Roch chce tam mieszkać z Rodzinką; małe Roszki będą miały gdzie biegać, a poranna kawa z widokiem na góry to jest coś.

    Oczywiście są zdjęcia, ale jeszcze nie obrobione, Roch skończy dziś i da znać na blogu, facebook\’u i Google+, że już są.

    Na teraz to tyle — Roch żyje, blog istnieje, ale sami rozumiecie: urlop, rzecz święta.

  • Ostatnie chwile z zasięgiem

    Nadszedł w końcu czas urlopu; od piątku, od godziny 15:00 Roch jest szczęśliwym urlopowiczem. A tuż po dwutygodniowym urlopowaniu się, Roch zamierza złożyć wypowiedzenie umowy o pracę, co uczyni z nieukrywaną satysfakcją ponieważ atmosfera zaczyna robić się ciężka. Jednak nie o tym Roch będzie rozprawiał.

    Niedziela to ostatni dzień z jakimkolwiek zasięgiem, od jutra Roch nie ma zasięgu w telefonie, Internetu też nie ma i jedyne co ma to błogi spokój w Buczynowej Dolinie. Żonka z Rochem już są spakowani, a w chwili pisania tej notki Żonka śpi obok siedzącego Rocha. Wieczorem ostatnie przygotowania, czyli spakowanie sprzętu foto, zabranie Psicy i jedzenia dla niej. Jeszcze tylko wizyta w Tarnowskich Górach żeby zgarnąć trzecią urlopowiczkę i można ruszać w nieznane. Na cały tydzień.

    Później jeszcze tydzień lenistwa i w końcu dwa tygodnie lekkiego lenistwa, bo przecież Roch nie będzie się przemęczał w pracy, oby tylko do pierwszego lipca, a później już całkowita zmiana. Tak więc, kończąc notkę, wszystkim udanego odpoczynku, pogody, gorącego grilla i udanych wakacji. Po powrocie będą zdjęcia, nawet takie z analogowego aparatu (o ile będzie coś poza czernią), bo i takie zabierają z sobą.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zapowiedź dłuższej nieobecności

    W związku z tym, że Roch wraz z Żonką zaplanowali sobie długie wakacje, Roch informuje, że na blogu nastanie cisza. Nie będzie ona spowodowana lenistwem Rocha, a raczej brakiem jakiegokolwiek zasięgu w miejscu, do którego jadą. Poza tym Roch nie zamierza brać żadnych komputerów, czy telefonów. Tylko Żonka i Roch, bez elektronicznego nadbagażu.

    Jedyna elektronika jaka z nimi pojedzie to aparaty, ale też planowane jest zabranie analogowego sprzętu i kilku rolek filmu. Planowane też są rowery, ale póki co jeszcze nie wiadomo jak je upchnąć w Kropku, który bagażnik ma raczej symboliczny, a przecież pies też gdzieś musi jechać. A gdzie jadą? A to póki co jest tajemnica, w każdym razie jest to rejon Beskidu Niskiego, okolice Nowego Sącza, ale resztę zobaczycie na zdjęciach.

    Do końca tygodnia Roch, być może, wykaże jakąś aktywność blogową, a jak nie to przez kolejne dwa tygodnie nie planuje dotykać się do komputera, smartfona i telefona. Tak sobie założył — bo od lipca zaczyna nową pracę i będzie musiał pracować, a nie pisać kolejne notki w godzinach pracy, więc teraz chce sobie odpocząć u boku Żonki we wspaniałych okolicznościach przyrody, ładując akumulatory przed nowym w Open-E.

    Gdybyśmy się już nie przeczytali to udanych wakacji, urlopów, grillów i ognisk. Świetnej pogody i wysokich (w granicach rozsądku) temperatur.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    UUUUUUUUUUUUUUUUUUURRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRLLLLLLLLLLLLLLLLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPP!!!!!!1jeden. Hell Yeah!

  • Niech obraz przemówi

    Coś miłego
    Artystycznie?

    Roch pozdrawia Oglądaczy.

  • Rozwiązanie kolejnej tajemnicy

    Zdaje się, że Roch wspominał coś o zmianach w życiu zawodowym, ale do końca nie jest pewien, więc teraz, kiedy już jest wszystko jasne może napisać wprost co znowu u niego się zadziało. Otóż Roch dostał ofertę pracy, poszedł na rozmowę kwalifikacyjną, rozwiązał test techniczny i od lipca zaczyna pracę w nowej firmie. \”Trochę\” większej od obecnej, z centralą w USA, a więc Roch zaliczył kolejny level, czyli praca w korporacji. Jeśli o szczegóły chodzi to firma nazywa się Open-E i zajmuje się produkcją oprogramowania do zarządzania pamięciami masowymi.

    Torcik Open-EDlaczego Roch o tym pisze? Żeby zgrabnie przejść do tego, co wydarzyło się wczoraj, kiedy to przyjechał do swojej Żonki, która pracowała w pocie czoła i pod koniec dostał przecudny tort z okazji jego osobistego sukcesu, co też przełoży się na Rocha Rodzinę. Zamurowało go, bo pierwszy raz dostał tort. Co więcej na torcie był napis \”Gratulacje!!! Open-E\” co Rocha dodatkowo wzruszyło pomimo, że walczył z rowerem, który nie chciał zmieścić się w bagażniku, bo tradycją się już stało, że Roch przyjeżdża do Żonki, a Ona odwozi go do domu samochodem. Naprawdę miłe to uczucie, gdy ktoś bliski łączy się w naszym szczęściu.

    I na tym chyba pora zakończyć. W pracy Roch też ma torcik, więc jest co robić jeść.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Dla tych ciekawych co Roch będzie robił w nowej firmie: Młodszy programista Python.

  • Podsumowanie Jurajskiego pedałowania

    Dla tych, którym nie chce się czytać, przy poniedziałku, wersja krótka: wszystko boli i jeszcze pewnie długo będzie bolało.

    Dla tych, którzy wyrażają ochotę na przeczytanie czegoś dłuższego: oczywiście z zaplanowanej trasy nic nie wyszło bowiem Roch z Koyotem pojechali po swojemu, czyli tak żeby się zgubić, a nawet żeby zatoczyć koło i z Olsztyna wrócić się do Częstochowy i jeszcze raz do Olsztyna. Ogólnie wypad należy uznać za… męczący, bo Roch w zasadzie z marszu pojechał na Jurę bez jakiegoś wcześniejszego przygotowania.

    Oczywiście Roch uskutecznia przejażdżki z Żonką, ale są one bardziej dla przyjemności, niż dla treningu żeby nie umierać na Jurze, a kilka kryzysów Rochowi się zdarzyło. Głównie na gigantycznych podjazdach ciągnących się nieraz po kilka kilometrów. Nogi Rochowi nie wytrzymywały i łapały go skurcze, ale jechał dalej, no bo zawrócić to wstyd, a Żonka była poza domem więc nawet nie miał kto Rocha ściągnąć do domu.

    Celem oczywiście był Mirów i pierogi, ale Roch nie dokonał konsumpcji bo nie miał nawet siły pogryźć pieroga. Zjadł trochę frytek, wypił ze dwa \”niebieskie napoje w smaku nie podobne do niczego\” i powoli dogorywał. W końcu nadszedł ten czas, że trzeba było wracać, ale już normalnie, bez jeżdżenia po górkach. Prosto do Częstochowy, czyli jakieś 46 kilometrów dzieliło Rocha od szczęścia w ramionach Żonki. Nie ujechali więcej niż 500 metrów i Roch znowu zaliczył skurcz. Nogi ewidentnie nie dawały rady, ale w końcu przestało go kurczyć i jakoś dojechał do domu.

    Ogólnie wyszło 120 kilometrów, z czego większość to szukanie drogi i powrót na właściwą trasę. Jechało się dobrze, ale na następny raz (czyli nie wcześniej niż za pół roku albo i dłużej) Roch chyba będzie musiał odrobinę potrenować, bo takie jeżdżenie z marszu nie jest dobre, a przynajmniej nie tyle kilometrów.

    A wieczorem Roch poszedł z Żonką na spacer i było fajnie.

    Na koniec zapis śladu GPS: Jura (20-05-2012).

    Roch pozdrawia Czytelników.