Kategoria: Bez kategorii

  • Ponownie w siodle

    Rano padał śnieg i Roch tracił nadzieję na to, że dziś przejedzie się chociaż parę metrów. W dodatku musiał jechać o 800 na badanie krwi w związku z podjęciem \”Najlepszej pod słońcem pracy\” (lepszej niż reklamowanie luksusowej plaży, bo tam grasują meduzy). W poniedziałek dwa ostatnie badania i można kompletować dokumenty, ale miało być o rowerze. Po tym jak spadł śnieg, temperatura zaczęła rosnąć i o 1300 już nie było po nim śladu. Miejscami były kałuże, ale dało się je omijać. Temperatura +5°C zachęcała do wypadu.

    Dystans urósł do jedenastu kilometrów, ale fajnie się pedałowało, choć niektórych kałuży nie dało się jednak ominąć. Dobrze jakby wiosna już przyszła, bo trzeba jeździć na rowerze, a dzień jest już na tyle długi, że można wyskoczyć na jakiś wieczorny wypad, na lotnisko na przykład. Kondycja się wyrabia, m.in za pomocą  \”Wtorkowych Wieczorów\” i rowerowych wypadów, które z dnia na dzień będą dłuższe, a w weekendy to już w ogóle będą długie. Oby tylko ta wiosna przyszła.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze z noworocznych postanowień zrealizowane

    Powoli, acz konsekwentnie, Roch realizuje swoje noworoczne postanowienia. Na pierwszy ogień poszła praca, czyli bycie programistą i tak właśnie się stało. Wczoraj Roch odebrał telefon, usłyszał w słuchawce, że został wybrany, a dziś dostał namaszczenie dyrektora i zlecenie wykonania badań, a potem kariera stoi przed Rochem otworem niczym… Trasa Łazienkowska z kultowego Misia. Skąd takie skojarzenia u Rocha on sam nie wie, ale w końcu udało się i pierwsze z noworocznych postanowień można odfajkować.

    Co do innego postanowienia, czyli o ograniczeniu obżerania się, Roch również zrobił krok do przodu i zaczął intensywnie grać w siatkówkę, co objawiło się tym, że Roch nie może chodzić, bo zakwasy sparaliżowały mu nogi, ale Wtorkowe Wieczory, niczym Obiady czwartkowe Stanisława Augusta Poniatowskiego, wpisały się na dobre w Rochowe zajęcia. Dwie godzinki biegania za piłką zrobiły Rochowi bardzo dobrze.

    I kwestia ostatnia (ale nie nieważna), czyli rower; wczoraj Roch wymienił olej w amortyzatorze, ale obiecanej dokumentacji zdjęciowej nie ma, bo za szybko wszystko się działo. Jednak konstrukcja amortyzatora jest bardzo prosta, dwie rurki, sprężyna, masa oleju i dwa wentyle na powietrze. Okularów jeszcze nie ma, ale pewnie do końca tygodnia przyjadą i wtedy Roch będzie mógł ogłosić koniec zakupów i zacząć zaklinać wiosnę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimno, ale rower zaliczony

    Wczoraj Roch siedział i odpoczywał, ale dziś postanowił, że przejedzie się kawałek, bo waga nie kłamie i trzeba zacząć zrzucać zbędne kilogramy. Jednak Roch trochę przesadził, bo wcale tak ciepło nie było, a jak zawiał wiatr to i kamizelka z windstopperem nie dawała rady. Jednak jak już wyszedł to trzeba było przejechać chociaż kawałek.

    Standardowe sześć kilometrów Roch uskutecznił, ale było zimno, choć słońce świeciło. Jeśli jutro będzie tak jak dziś to Roch da spokój rowerowi, bo jeszcze złapie katar i znowu będzie narzekał, że go ten zły pech dopadł, a jeśli będzie cieplej to Roch się przejedzie kawałek żeby rozprostować mięśnie i zrzucić kurz z łańcucha.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sezon lotniczy uważa się za otwarty

    Na zewnątrz zimno, więc rower odpoczywał, ale Roch wcale nie chciał siedzieć w domu. Postanowił, że wykorzysta słoneczną pogodę i zainauguruje kolejny \”sezon lotniczy\”, czyli pojedzie na lotnisko. Jako, że rower stał i odpoczywał, Roch wybrał się samochodem licząc na to, że nie wróci z pustą kartą pamięci bowiem wypad był na tyle spontaniczny, że nie sprawdził, czy w ogóle jest jakiś ruch na lotnisku. Na miejscu okazało się, że pod terminalem stały: Enter Air, 3x WizzAir, Lufthansa i Travel Service. Szanse na start Enter Air były znikome i pozostało liczyć na to, że ruszy się Lufthansa. I ruszyła się.

    W międzyczasie Roch nawiązał znajomość z Michałem, który też stał pod płotem, a wiadomo, że we dwoje lepiej się patroluje teren przy płocie. Po starcie Lufthansy zapadła cisza więc Roch zabrał się i pojechał do domu, bo słońce nie dał rady i wciąż było w okolicach 0°C. Kolejny samolot trafił do Rochowej kolekcji i — oczywiście — nowo zawartą znajomość też należy zaliczyć do plusów marznięcia pod płotem.

    Bombardier CRJ-701


    Poza wizytą na lotnisku Roch zawarł kilka owocnych transakcji, oczywiście, rowerowych. Pierwsza to przegląd Bomberka, na który umówił się w przyszłym tygodniu, a przy okazji Roch odbierze zamówione okulary, bo stare już zsuwały się z głowy. Nowe, wypasione, okulary mają przyjechać w przyszłym tygodniu, więc wszystko zostanie załatwione za jednym zamachem i będzie można inaugurować \”Sezon Rowerowy 2011\”.

    Przy okazji Roch będzie mógł zobaczyć jak jego Bomberek wygląda w środku, a więc i zdjęcia na blogu pojawią się na pewno, bo takiego wydarzenia nie można nie udokumentować.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ostatnie podrygi ocieplenia?

    Szamani od pogody wieszczą kolejną zmianę pogody, ponownie opady śniegu, deszczu ze śniegiem i samego deszczu, czyli wszystko, czego Roch nie lubi i co przeszkadza mu w jeżdżeniu na rowerze. Nie ma w tym nic dziwnego, dopiero mamy luty, czyli śnieg to nic dziwnego, ale tydzień fajnej pogody rozbudził w Rochu rowerowe demony i chciałby już jeździć. Co będzie ze zmiany pogody to jeszcze się okaże, może wszyscy się mylą?

    Dziś, tak jak i wczoraj, Roch uprawiał czynne kolarstwo, choć jeszcze nie takie jakby chciał, ale kręci kilometry i to się liczy; być może w nowy sezon Roch wkroczy z częściowo wyrobioną kondycją i potem będzie krótszy rozruch, a tym samym ilość kilometrów będzie większa niż w ubiegłym roku. Kolejne sześć kilometrów Roch wpisuje w statystyki i gdyby tak się złożyło, że weekend będzie pogodny to Roch atakuje lotnisko, może nawet z aparatem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wiosennie

    W końcu jest ładnie i można myśleć o dłuższych wypadach; zahartowany Roch postanowił, że przejdzie się odrobinę dalej niż miał to w zwyczaju, ale też nie za daleko, bo jeszcze pogoda nie jest taka, żeby spocić się na rowerze i nie zapłacić za to katarem. Z sześciu kilometrów zrobiło się dwanaście, ale w rozsądnym tempie, żeby nie zagrzać się zbytnio. Łyżką dziegciu był wiatr, który wiał i wiał, ale Rochowi nie bardzo to przeszkadzało.

    Ideałem byłby taki weekend, można by zaatakować lotnisko i przejechać ze znajomymi do Świerklańca rozprostować nogi i zainaugurować sezon 2011 porcją soku z gumijagód. Prognozy są optymistyczne, a Roch jest dobrej myśli szczególnie, że niedługo Roch jedzie z rowerem do zaprzyjaźnionego Adventure żeby wymienić olej w Bomberku, a przy okazji zobaczyć jak ten cud techniki jest skonstruowany, bo zawsze to Rocha ciekawiło, a nie miał na tyle odwagi żeby go samodzielnie rozkręcić.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Taką temperaturę można lubić

    W końcu zrobiło się wiosennie; +10°C na termometrze zachęcało do jakiegoś rowerowego wypadu. Co prawda Roch nie chciał rzucać się na głęboką wodę, bo może się okazać, że wróci z gorączką, ale standardowe 6 km przejechał żeby się zahartować i rozjeździć. Jest coraz ładniej, choć jeszcze mokro, ale da się przeżyć.

    Hamulce hamują doskonale, czego skutkiem ubocznym jest to, że Roch będzie częściej wymieniał opony, bo przyzwyczajenie jest silniejsze i często zdarza się zablokować tylne koło. Trzeba pokonać przyzwyczajenia i naciskać klamkę delikatniej. Na ten sezon pozostał jeszcze Bomberek i akcja \”Rower 2011\” zostanie hucznie zakończona.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Odwilż… przez noc?

    Przez 12 godzin śnieg stopniał całkowicie, co Rocha bardzo ucieszyło, bo od poniedziałku będzie można jeździć na rowerze. Według jedynie słusznej prognozy pogody w poniedziałek ma być +9°C więc aż żal nie pojeździć trochę. Może i inne śpiochy zaczną wyrabiać kondycję. Poza tym zima mogłaby się już skończyć definitywnie, niech będzie te kilka stopni, ale żeby dało się jeździć i można było robić zdjęcia samolotom.

    A skoro już Roch poruszy temat samolotów, to trafił się taki jeden prekursor samolotu, siadł na balkonie i odpoczywał. Zdjęcie poniżej:

    I tak jestem ładny

    Dziś bardzo krótko, ale też nic u Rocha się nie działo.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ze spottingu nici, ale są nowe klocki

    Z ostatnich planów Rocha nic nie wyszło albowiem ustalenia na forach internetowych były na tyle nie precyzyjne, że nie było sensu jechać i liczyć na to, że nie będzie opóźnienia, a takie zdarzyło się i przylot, wpierw planowany na 1300, odbył się dopiero o 1530.Z odlotem też nic pewnego, na forach podawane były różne godziny, a na Facebook\’u lotniskowym zupełnie inne, co więcej przy każdym wpisie była informacja, że \”godzina może ulec zmianie\”. Do tego doszła kwestia kierunku, z którego będzie startował i to wszystko spowodowało, że Rochowi nie chciało się jechać ani na przylot, ani na odlot.

    W zamian pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure, bo przyszła informacja, że klocki są do odbioru. Roch wsiadł na rower i pojechał. Na miejscu okazało się, że jest jeden komplet tańszych i drugi droższych, albo Roch może poczekać, ale jemu nie chciało się czekać i skusił się na droższą wersję. Do tego doszło jeszcze odpowietrzenie hamulca, bo okazało się to konieczne. Całość zakończyła się sukcesem i od dziś Roch ma super działające hamulce, brzytwy i żylety w jednym, które nie mają problemu z wyhamowaniem rozpędzonego i ciężkiego (póki co) Rocha. Teraz tylko odwilż, ładniejsza pogoda i można jeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czyżby drugi prawdziwy spotting?

    Od rana na forach lotniczych panuje poruszenie; pojawiła się informacja, że jutro o godz. 1400 będzie lądował Ił-96-400. Roch od razu zarezerwował czas na wizytę na lotnisku żeby go zobaczyć i sfotografować, a tym samym będzie to już \”drugi prawdziwy spottnig\”. Pierwszy, dla przypomnienia, był podczas odlotu Boeinga 747. Oby tylko pogoda dopisała, bo Roch ma ambicję umieszczenia jednego zdjęcia na Airliners.net.

    Poza tym Roch nie wykazuje żadnej aktywności rowerowej, jeszcze jest za zimno, ale już niedługo nadejdzie odwilż i będzie można coś więcej napisać o rowerowaniu w Rochowym wykonaniu. Na teraz jest kolejna przerwa, a skoro już Roch wspomniał o rowerze, to pora na — pierwsze w nowym roku — statystyki. Ogólnie źle nie jest, bo w styczniu już Roch siedział na siodełku, kilometrów mało, ale zawsze to lepsze niż kolejne zero. Dla chętnych: Styczeń 2011.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Osiem pod kreską

    Do tej pory temperatura oscylowała trochę pod (lub nad) zerem i Roch mógł powoli pedałować, ale dziś słupek rtęci spadł w okolice ośmiu stopni i Roch nie planował wyjeżdżać z domu, choć odbył wycieczkę do zaprzyjaźnionego Adventure. Chciał zanabyć drogą kupna klocki do swoich wypasionych \”hamulcy\”, ale okazało się, że dostępny jest tylko jeden komplet i to tych droższych, a Rochowi wystarczy opcja podstawowa. Mają być w tym tygodniu, a więc przy okazji zrobi się dolewkę płynu.

    Poza tym zima i zima i końca białego nie widać; ciągle zapowiadają odwilż i jakoś trafić nie potrafią, ale według najtrafniejszej pogody w okolicach piątku słupek ma już wskoczyć nad zero, a w sobotę ma być już całkiem przyjemnie. O ile deszczu nie będzie to Roch wyskoczy na rower, może uda się kogoś jeszcze wyciągnąć na dwa kółka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ponowny niespodziewany rower

    Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami dzisiaj Roch ponownie wyszedł no rower; temperatura niższa niż wczoraj, ale nie za dużo więc można było podjąć to szaleństwo jeżdżenia w \”zimie\”. Ponownie pojechał w tym samym kierunku bowiem trasa znana i wiadomo, że nie będzie oblodzona. Tak jak wczoraj, tak i dzisiaj Roch nie przekraczał 20km/h, bo podmuch powietrza przedostawał się przez różne zakamarki kurtki.

    Trzeba powoli przyzwyczajać organizm do jazdy na rowerze, choć nie jest to jeszcze takie \”poważne\” jeżdżenie. Bardziej dla zabawy i dotlenienia się. Póki co pogoda na to pozwala, a więc Roch korzysta, jak zacznie padać śnieg to Roch znowu będzie siedział w domu i czytał książki.

    Roch pozdrawia Czytelników.