Kategoria: Bez kategorii

  • Weekend z nowymi hamulcami

    No i stało się to co Roch już kilka razy odłożył w czasie. Hamulce nie wytrzymały próby czasu i zaczęły cieknąć. Nie ma się co dziwić, sam Roch miał je już z 10 lat, a odkupił je jako używane, więc miały one około lat 15, jak nie więcej. W wieku geriatrycznym wycieki są dopuszczalne, a zaprzyjaźniony W. już w zeszłym roku mówił, że jak zaczną cieknąć to już nie będzie sensu ich ratować. Kiedyś trzeba wyłączyć respirator i przestać sztucznie podtrzymywać je przy życiu.

    I taka właśnie chwila nastąpiła. Roch nie chciał wydawać góry cebulionów na nowe hamulce, ale w końcu trzeba jakoś rower zatrzymać no i przecież to do roweru, a nie jakaś tam pierdoła. Koniec końców Roch się przekonał, Żonka dała zielone światło no i cały roczny rowerowy budżet, łącznie z prezentem urodzinowym, poszedł na hamulce. Zaprzyjaźniony W. miał akurat fajną opcję za pół darmo, więc żal było nie wziąć. I tak od kilku dni Roch ma całkiem nowe hamulce. Znowu to są Hayes ale tym razem model Prime Expert.

    Hamują idealnie, wyglądają obłędnie no i działają. I to jest najważniejsze, szczególnie że teraz Młodzież chętnie roweruje. Młody potrafi jeździć 2 – 3 razy dziennie, co prawda tą samą trasą, ale górki, zjazdy i podskoki są dla niego najważniejsze. Roch tym samym przejeżdża po 20 kilometrów dziennie. Trasa z dzieciorami ma 6.5 km, a do tego Roch dokłada swoją przejażdżkę w pojedynkę.

    Weekendowo Roch śmiga z Żonką, a dzieci chłoną babcie i dziadziusia. Wtedy pęka spokojnie 30 kilometrów, a w planach na ten sezon jest znacznie dłuższy wypad, ale to wymaga odpowiednich warunków. Tak więc rowerowo jest, a i dzieciory przekonały się, że w terenie jest fajnie.

    Duma Rocha rozsadza jak Młody ładuje się w błoto, wywala się, po czym wstaje, otrzepuje się i jedzie dalej. Nie ma płaczu, ryku. Siada i prze do przodu. Młoda tak samo, im więcej terenu i błota tym dla nich większa frajda. Czasem, po trzecim wypadzie w to samo miejsce Roch ma dość, ale przychodzi młodzież i znowu chce jechać, więc Roch w sandałach i w kasku (kask jest obowiązkowy!) siada na rower i znowu jedzie w błoto i górki. I tak właśnie powinno być, pomimo że czasem serio Roch wolałby już nie jechać, ale widok dzieciorów, które czerpią autentyczną radość z piachu, górek i zjazdów nie daje się niczym innym zastąpić.

    Zawsze znajdzie się jakaś studzienka, z której można wyskoczyć, dołek, który wybije w górę albo piach, w którym można się zakopać. I to jest czad. Takie odkrywanie różnych możliwości daje im od groma radości i zawsze jak wracają to uśmiech jest na twarzy bo znowu gdzieś udało się podskoczyć. Być może to efekt tego, że Roch czasem pokaże im Fabio Wibmera, Brandona Semenuka, Danny\’ego MacAskill, czy naszych rodzimych Braci Godziek.

    Tak czy inaczej trzeba to pielęgnować, bo czym za młodu skorupka nasiąknie.. i tak dalej. Nawet jak nie będą jeździli w Red Bull\’u to każda aktywność fizyczna zaprocentuje im w przyszłości.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. Statystyki się rozwijają, a klameczki wyglądają tak:

  • Pora podsumować maj, czyli statystyki na swoim

    Dwa ostatnie tygodnie maja Roch poświęcił na przygotowywanie statystyk i wsiąkł w to na całego. Jak już wcześniej pisał była to próba sprawdzenia się w nowej rzeczywistości, a może trochę też przez to cało szaleństwo z COVIDem i długie przesiadywanie w jako takim zamknięciu, choć to do końca prawdą – o tym zamknięciu – nie jest. Izolacja od roweru bardziej.

    Przechodząc już do szczegółów to adres do statystyk jest następujący:
    I od niego wszystko się zaczęło. Beta dlatego, że wszystko co nowe w Internetach musi przez pierwsze dziesięć lat być betą. Ewentualnie jeszcze Roch mógłby być startup\’em, ale to już chyba bałaby przesada. Tak więc nowe statystyki są już dostępne. Póki co jest to wersja początkowa, która będzie rozwijana. Na pewno pojawią się jakieś wykresy, na pewno będzie bardziej szczegółowe podsumowanie i na pewno będzie mapka ze śladem GPS. Być może będzie to jakiś OpenStreetMap albo w ostateczności wygenerowany obrazek ze śladem, ale będzie.
    Planów Roch ma sporo, nie wie ile z tego uda mu się zrealizować, ale w przyszłości chciałby też napisać swojego bloga. Nawet część już jest, ale wymaga jeszcze dopracowania, dopisania komentarzy, tagów, etc. Roboty jest sporo, ale przecież od czegoś trzeba zacząć. Po kliknięciu na wybierz miesiąc można zobaczyć statystyki miesięczne. Na razie jest maj, ale niedługo może uda się Rochowi dodać cały rok (podzielony na miesiące).
    I to tyle ze spraw organizacyjnych. Teraz pora na coś przyjemniejszego (jakby programowanie było nie przyjemne). Otóż dziś, jak na pewno każdy wie, jest Międzynarodowy Dzień Dziecka i z tej okazji Roch z Żonką starali się zorganizować dzieciom fajny dzień pełen atrakcji i słodkiego do porzygu (oby nie dosłownie). I przy okazji tych starań Roch odkrył coś dla siebie. Fajne miejsce rowerowe do zjazdów i podjazdów. Niedaleko Częstochowy. W weekend, o ile pogoda pozwoli, Roch zabiera tam rower i będzie zjeżdżał i podjeżdżał. Nawet weźmie kamerkę żeby to nagrać.
    Kto by pomyślał, że nawet Roch dostanie swój prezent na Dzień Dziecka.
    Tak więc dziś udało się dopiąć statystyki do szczęśliwego początku końca i znaleźć nowy rowerowy cel. A ten prezentuje się tak:
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Pedałowanie po długiej przerwie. Z dzieciorami oczywiście

    Nic nie wskazywało na to, że Roch w ten weekend będzie pedałował. Pogoda wyjątkowo zimna jak na maj, deszcz padał co godzinę, przez godzinę, więc o rower znikał za chmurami jak słońce. Jednak popołudniu coś się przejaśniło i dzieci postanowiły, że chcą iść na rower. Roch trochę niepewnie spoglądał w niebo, ale w końcu doszedł do wniosku, że przecież nic wielkiego się nie stanie. Zapakował więc swój plecak i pojechał do dzieciorów, które na miejsce pedałowania pojechały samochodem.

    W bagażniku mają pełnię możliwości: rolki, hulajnogę, deskorolkę, a teraz doszedł rower Młodego. Wszystko to jeździ w małym bagażniku, ale za to nic Rocha i Żonki nie zaskoczy. Praktycznie każda fanaberia może zostać zaspokojona. I tak Roch z Młodym jeździł na rowerze, a Młoda pomykała na deskorolce. Potem jeszcze tylko kilka rundek na hulajnodze i można się zawijać do domu. Dla Rocha i jego roweru nie wystarczyło miejsca więc musiał dowieźć się sam do domu, ale dzięki temu dołożył parę kilometrów do miesięcznych statystyk.
    I skoro już jesteśmy przy statystykach to warto pamiętać, że już 1 czerwca, w Dzień Dziecka, Roch po raz pierwszy pokaże swoje miesięczne statystki w nowej odsłonie. Trochę jeszcze poprawek wprowadził i ma jeszcze kilka pomysłów, ale to wszystko w swoim czasie. Na rowerze też trzeba przecież jeździć.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Skąd znowu ta cisza?!

    Spokojnie, nic się nie dzieje. Jako, że maj był wyjątkowo zimny, a i Roch w końcu wziął się za remont to nie było czasu na rowerowanie, a tym samym Roch nie miał się czym dzielić z Czytelnikami, ale powoli wszystko wychodzi na prostą. Drabina schowana, temperatura też powinna się podnieść, więc może ten weekend będzie całkiem rowerowy. Było, owszem, kilka wypadów z dzieciorami, ale to na zasadzie wspólnego spędzenia czasu na rowerze, bo akurat naszła ich ochota na pedałowanie.

    Z bardziej doniosłych rzeczy, które wydarzyły się w maju to zakup nowego roweru dla Młodej. Oczywiście, jak co roku dostała go na urodziny, a tym samym Młody dostał kolejny rower, więc obecnie oboje śmigają na nowych rowerach i całkiem dobrze im to idzie. Były nawet wycieczki po 10 kilometrów i to w ciężkim terenie (jak na możliwości dzieci, oczywiście). Tak więc coś tam się działo, ale natłok zajęć spowodował to, że Roch nie miał siły już pisać.
    Kolejnym powodem, dla którego Roch wsiąkł na prawie miesiąc to są jego statystyki, o których ciągle pisze, a jeszcze nic nie pokazał. Teraz może już uroczyście oświadczyć, że są one gotowe. Co prawda nadal wymagają troski i udoskonalania, ale na koniec maja Roch oficjalnie pokaże pierwszą wersję swoich statystyk, które docelowo będą rozwijane i udoskonalane, ale podstawowa wersja jest już gotowa.
    Roch nie zamierza konkurować ze Stravą, Garminem, czy Endomondo, ale ten projekt powstał jako nauka nowych rzeczy i chęć rozbudowania portfolio. Jest całkiem fajną zabawą. Powstał też blog i być może za parę miesięcy Roch przeniesie się na swoją autorską platformę integrując przy tym blog i statystyki w jedną całość. Oczywiście Garmin dalej będzie podstawowym źródłem danych, ale taka własna platforma to całkiem niezła zajawka.
    Dlatego też Roch nie pisał notek bo chciał się wyrobić przed końcem maja ze statystykami, a jak zaczynał to jedyne co miał to pomysł w głowie. Tak więc za dni kilka Roch pochwali się swoimi statystykami na swojej stronie. Po ostatnich wydarzeniach ze Stravą Roch skasował konto i poszedł w coś swojego. Tak jak pisał wcześniej nie będzie to kolejny serwis społecznościowy, ale skrojony na potrzeby Rocha mikroserwisik z cyferkami. Docelowo też będą ślady GPS w postaci mapek, ale to w kolejnej iteracji.
    Więc to nie tak, że Roch zapomniał albo olał, ale po prostu chciał się skupić na jednej rzeczy żeby dopiąć ją na ostatni guzik i móc na koniec miesiąca pokazać cyferki pod własną domeną. Ta oczywiście pozostaje bez zmian. 
    Roch pozdrawia Czyelników.
  • Weekend tym razem przedłużony

    W całym tym szaleństwie koronawirusowym można dostrzec kilka pozytywnych rzeczy. Ludzie zaczęli dbać o higienę, z półek sklepowych znikło mydło. Do tego przestali się wpychać i ocierać. Każdy zaczął szanować dystans społeczny. Są też mniej pozytywne rzeczy, takie jak załamanie się gospodarki i wszystko co z tym jest związane. Roch też zaliczył przymusowe wolne poniedziałki, ale trzeba dostrzegać w tym wszystkim pozytywy, bo jeszcze będzie dobrze.

    Skoro już te poniedziałki są wolne to można trochę popedałować przed resztą tygodnia, która jest już w pełni pracująca. I tak, na początku Roch musi z Młodą pojechać przymierzyć nowy rower. Tak, Młoda dostanie kolejny rower. Jak dobrze Roch liczy będzie to już piąty rower, ale jak chce się zachęcać młodzież do pedałowania to sprzęt musi być dopasowany. I basta. Tym razem będzie to już najprawdopodobniej 24 cale, czyli całkiem poważna maszynka. Roch celuje w tarczówki i amorek, żeby już można było Młodą zabrać na jakieś ciekawe trasy.
    W niedzielę był ostatni wypad na 20 calach, a od poniedziałku już prawdopodobnie będzie to większy rower. Co do całego weekendu to był oczywiście rowerowy, pogoda dopisała, choć deszczu było sporo, ale dało się pojeździć w przerwach pomiędzy opadami. I tak w niedzielę Roch zrobił 10 kilometrów z Młodą i Żonką i kolejne 10 km już tylko z Żonką, a więc weekend udany. Poniedziałek pewnie też będzie rowerowy, bo trzeba będzie przetestować nową zabawkę. O tym wszystkim na pewno będzie na fanpage i na instagramie (ehh te social media).
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Weekend odblokowany!

    No i stało się. Rząd łaskawie odblokował lasy i poluzował kagańca. Więc wszyscy ruszyli w las żeby zażyć odrobinę swobody i świeżego powietrza. A przede wszystkim ruchu, bo tego w ostatnim czasie brakowało najbardziej. Tak więc i Roch pojechał w las. Z Żonką oczywiście. Oboje unikali kontaktów z innymi, więc zapuścili się w głęboki las, tam gdzie nikomu nie chce się jeździć.

    I, faktycznie, tam było pusto, nie było biegających dzieci, czy spacerujących z psami. Przez weekend kilometrów wyszło ze 30, ale póki co Roch nie ma tego jak zaprezentować. Strava została skasowana, bo i tak Roch ma Garmina, a z segmentów nie korzysta. W dalszym ciągu pisze swoje rozwiązanie do statystyk (i bloga przy okazji), ale jeszcze trochę trzeba tam zrobić. Więc póki co będą jakiś foteczki z cyferkami.

    Zawsze też można wpaść na fanpage, tam też pewnie coś będzie wrzucone. Aktywność została odblokowana, więc Roch zamierza korzystać z tego przywileju cały czas. W masce, choć w lesie jej nie używa, bo to akurat Rochowi nie przeszkadza. Zbliża się długi weekend, więc pewnie wpadnie jakaś dłuższa przejażdżka. Może do Olsztyna, bo dawno nic w tamtym kierunku nie było.

    Tak czy inaczej Roch wraca do aktywności.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Siodełko rowerowe XLC SA-M03

    Wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że nie można być niczego pewnym. Jeszcze nie tak dawno Roch testował plecak, sztycę, kierownicę, a nawet dzwonek żeby później zamknąć rower w garażu, a siebie w domu. Chińska, nomen omen, klątwa mówi \”obyś żył w ciekawych czasach\” i w takich właśnie przyszło nam się odnaleźć. Jednak ciekawe czasy nie mogą sparaliżować bloga i Rocha.

    Sprzęt do tej recenzji Roch dostał już dość dawno, ale nie chcąc narażać się na konsekwencje, wstrzymał się z recenzją do momentu odmrożenia nakazów i zaleceń, a skoro te zostały zdjęte to Roch może śmiało wsiąść na siodełko i pedałować. I właśnie o siodełku będzie ta recenzja, a dokładnie o siodełku rowerowym XLC SA-M03.

    Jakość wykonania

    Na pierwszy rzut oka siodełko wygląda ładnie. Czarna syntetyczna skóra ładnie komponuje się z błyszczącymi bokami, na których jest napis XLC. Na wierzchu siodełka nie widać szwów, więc całość jest wręcz minimalistyczna, co Rochowi bardzo się podoba. Nie jest krzykliwe, ale w dotyku jest miłe i przyjemne. W przedniej części, na \”nosku\” mamy wstawkę antypoślizgową, która zapobiega przesuwaniu się podczas podjazdów.

    Oczywiście mamy też otwór odciążający zapobiegający zbytniemu naciskowi na krocze, co jest kluczowe nie tylko podczas długich wypadów. Lepiej zadbać o tę część ciała; to zaprocentuje w przyszłości. Pręty w testowanym siodełku były chromowo-molibdenowe i miały praktyczną podziałkę umożliwiającą precyzyjne dobranie pozycji \”przód-tył\”.

    Na zakończenie warto wspomnieć, że siodełko – zgodnie z najnowszymi trendami – jest krótsze, ale to wręcz jest zaletą o czym Roch napisze w dalszej części.

    Dane techniczne

    Testowane siodełko, jak już Roch wspomniał, miało konstrukcję CroMo. Poniżej pozostałe parametry:

    • Przeznaczenie: MTB/szosa
    • Odmiana: siodełko unisex
    • Pozycja: sportowa
    • Materiał prętów: cro-mo
    • Materiał wypełniający: pianka absorbująca wstrząsy
    • Materiał zewnętrzny: skóra syntetyczna
    • Pokrycie zewnętrzne czarne, bezszwowe
    • Wstawka antypoślizgowa w przedniej części
    • Nowoczesne, krótsze siodełko
    • Długość: 244 mm
    • Szerokość: 148 mm
    • Kolor: czarny
    • Waga: 211g

    Wrażenia z użytkowania

    Siodełko na rowerze prezentuje się całkiem nieźle. Oczywiście wygląd to rzecz gustu, ale Rochowi osobiście bardzo się podoba jego minimalistyczny styl. Nie ma tutaj wielkich napisów, kontrastujących kolorów. Wszystko jest stonowane, ale wcale nie nudne. Detale takie jak antypoślizgowy nosek, czy boczne napisy XLC dodają mu smaczku. Dodatkowo perforacje na wierzchniej części siodełka rozkładają się symetrycznie, podobnie jak boczne paski. Dla Rocha takie szczegóły są ważne, być może inni nie przywiązują do tego wagi, a chodzi im bardziej o to jak się na nim jeździ.

    A jeździ się bardzo dobrze. Rocha poprzednie siodełko, Fizik Nisenne, było długie, nie miało otworu odciążającego i było twarde. Siodełko od XLC ma otwór, jest krótkie i jest nieznacznie \”mniej twarde\”, ale akurat Rochowi twarde siodełka pasują. Otwór jest wręcz fenomenalny, choć od dawna jest stosowany, to Roch dopiero teraz odkrył jego zalety. Po wyregulowaniu siodełka komfort jest bardzo dobry.

    Jego długość jest zaletą – nic nie wystaje z przodu, a podpiera dokładnie to co ma podpierać. Nie ma się uczucia, że zaraz spadnie się z niego, albo przy mocniejszym hamowaniu nagle siodełko się skończy. Antypoślizgowy nosek też działa, bo podczas mocniejszego pedałowania, na podjazdach, nie ma się wrażenia, że z każdym naciśnięciem na pedały jesteśmy coraz bliżej kierownicy.

    I to wszystko składa się w jedną całkiem zgrabną całość, a dzięki długości i otworowi nie ma się uczucia odrętwienia, a więc ukrwienie prostaty jest znacznie lepsze, a to gwarantuje zdrowie w przyszłości.

    Podsumowanie

    Patrząc na te wszystkie zalety trudno nie oprzeć się wrażeniu, że siodełko rowerowe XLC SA-M03 ma same zalety. Nowoczesny projekt uwzględniający trendy, otwór na całej długości siodełka, czy wygląd, który Rochowi bardzo się spodobał. Do tego konstrukcja uniwersalna, która sprawdzi się zarówno na szosie jak i na MTB.

    Do głównych zalet należy antypoślizgowy nosek, który zapobiega przesuwaniu się podczas podjazdów, otwór odciążający, który jest na całej długości siodełka i minimalistyczny wygląd. Choć to ostatnie to mocno subiektywna sprawa, a ponieważ o gustach się nie dyskutuje to Roch zaznaczy tylko, że jemu to siodło bardzo się podoba.

    Nie można też zapomnieć o takich detalach jak podziałka do regulacji \”przód-tył\”, która ułatwia optymalne ustawienie siodełka, czy bezszwowa konstrukcja. Wszystko to powoduje, że siodełko rowerowe XLC SA-M03 to kolejna udana konstrukcja. Jeśliby chcieć się przyczepić do czegoś to można zauważyć, że boki siodełka nie są chronione przed otarciami spowodowanymi – na przykład – oparciem roweru o mur, ale to szukanie dziury w całym. Równie dobrze można uznać, że nie jest zabezpieczone przed upadkiem, ale przecież pewnych spraw nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

    Dla Rocha to siodełko ma 5/5. Szczególnie, że jego długość umożliwia swobodne manewrowanie na zjazdach.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts

  • Chomikowanie. To nam zostało.

    Jeszcze niedawno Roch pedałował lasami i polanami zachowując higienę jazdy i bezpieczeństwo, ale splot durnych decyzji spowodował, że teraz sama myśl o rowerze może zakończyć się mandatem. Nasza dzielna policja czuwa nad naszym bezpieczeństwem, ale bardziej nad swoim budżetem. Tak więc pozostało jedynie wpiąć rower w trenażer i zacząć pedałować w miejscu, nie koniecznie w domu. Można oszukiwać system i pedałować na zewnątrz, ale nie przemieszczać. Trzeba sobie radzić, a paradoksalnie bardziej niż z COVIDem trzeba walczyć z państwem, które swoimi decyzjami często wywołuje chaos i zdezorientowanie. Roch się z tym nie zgadza i uważa, że pedałowanie w lesie, w samotności, czyli tak jak pierwsza wersja zakładał powinno być dozwolone. Jednak nie chcąc wspierać budżetu dzielnej policji Roch wpiął rower w trenażer i chomikuje.

    Jednak tym razem zrezygnował ze Zwifta i komputera, jedynie zegarek i czujniki prędkości i kadencji. I z tym zestawem idzie mu całkiem nieźle, przedwczoraj przejechał 5 kilometrów, a wczoraj nakręcił całe 10 kilometrów. Jednak kres pedałowania w miejscu szybko się zbliża i pewnie po godzinie Rochowi się zacznie nudzić. Jednak bariera psychologiczna godzinnego pedałowania jest nie do przeskoczenia.

    Tak, czy inaczej oby po Świętach rząd poszedł po rozum do głowy i odblokował lasy. #WolneLasy

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Higieniczne pedałowanie – dzień drugi, oczywiście spóźnione

    No i stało się; splot ostatnich wydarzeń opóźnił kolejną notkę o całe dwa dni, ale na swoje usprawiedliwienie Roch ma to, że dobrał się do dawno zapomnianego dysku, na którym znalazł masę swoich rowerowych zdjęć z okolic roku 2008, a więc jeszcze z czasu Tarnowskich Gór. Tak się w tych zdjęciach zakopał, że zapomniał o tym, że w niedzielę też pedałował. Oczywiście wszystko zgodnie z zachowaniem higieny i zaleceniami.

    Skoro już Roch musi przestrzegać zaleceń to pojechał, razem z Żonką, do lasu. Głębokiego lasu. Tak głębokiego, że po drodze minęło ich stado dzików, a jak wiadomo dzikom nie należy wchodzić w drogę, więc zmienili trasę. Koniec końców wyjechali pod Blachownią. Z powrotem droga była prosta i szybka. Można było jeszcze gdzieś odbić i dokręcić do 30 kilometrów, ale nie ma co przesadzać. Łatwo się przeziębić, a lekarza to teraz ze świecą szukać. Więc lepiej dmuchać na zimne i nie przesadzać z rowerem. Jak zrobi się całkiem ciepło to Roch odbije sobie wszystkie nieprzejechane kilometry.

    Wypad oczywiście w ramach zaspakajania podstawowych potrzeb życiowych. Po powrocie Roch zabrał się za szukanie zupełnie nie tego co znalazł, ale akurat ten dysk to jest złoto. Od razu wszystko zaczął kopiować, a jest co. Zdjęcia, które Roch dawno spisał na straty, jak na przykład to:

    Teraz będzie można na fanpage obserwować zdjęcia, które Roch będzie wrzucał. Codziennie jedno zdjęcie.
    Roch pozdrawia Czytenlików.
    PS.
    Oczywiście ślad:
  • Higieniczne pedałowanie – dzień pierwszy

    Czasy i sytuację mamy, jaką mamy. Nie jest źle, za dobrze też może nie jest, ale trzeba sobie jakoś radzić i dostosować się panujących warunków. To co można zrobić to zachować zdrowy rozsądek i nie da się zwariować. Wcześniej Roch pisał, że słowa jego \”Złotej Pani Pediatrki\” są dla niego kluczowe; a więc boi się, ale też do problemu podchodzi z rozwagą. I tak też było dziś.

    Pogoda piękna, wiosenna, aż wołała \”choć pojeździć\” i Roch poszedł. Oczywiście nie sam, bo z Żonką. Warunki były higieniczne: unikali tłumów, pojechali raczej nieuczęszczaną drogą, Roch nie smarkał na drogę i – oczywiście – było to wyjście w celu zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, a pedałowanie jest dla Rocha taką potrzebą.

    Z racji tego, że są małżeństwem nie musieli zachowywać zalecanych dwóch metrów odstępu, ale i tak jak kogoś mijali to od tej osoby zachowywali regulaminowy odstęp. I tak, zgodnie z prawem, przejechali 28 kilometrów. Wnioski z wypadu są proste: ludzie generalnie mają w du*ie te całe #ZostanWDomu. W lasach samochodów pełno, nad wodą ludzi pełno. Rowerzystów też od groma, jednak Ci regulaminowo, pedałowali samotnie, czyli #RideSOLO działa.

    Jednak sam wypad, abstrahując od polityki i oceny, czy to godne, czy nie, był fajowy. Pogoda superowa, zero wiatru, noga podawała. No i w końcu, po wielu tygodniach, wyszło słońce. To jest to, czego Rochowi brakuje najbardziej. Gdyby warunki były inne i Roch nie pracował by z domu, to po wyjściu z pracy stanął by na schodach i wziął głęboki wdech. I tak, czuć wiosnę.

    Jutro kolejny dzień, który zapowiada się słonecznie, czyli też będzie pedałowanie. W ramach zaspakajania swoich potrzeb życiowych. Raz dziennie można. Może teraz w drugim kierunku, oczywiście też w okolicach odludnych. Przynajmniej kiedyś odludnych.

    Roch nie będzie pisał #ZostanWDomu, albo nie wychodź. Jeśli zrobimy to mądrze i z głową to nic złego się nie stanie, a witamina D ze słońca jest dużo lepsza niż ta z tabletki.

    Trzymajcie się zdrowo i nie dajcie się zwariować.

    PS.
    Ślad GPS oczywiście:

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Podsumowanie weekendu

    Od czasu tego feralnego wypadku Roch nie jeździł na rowerze. Nie licząc dwóch wypadów do paczkomatu to rower stał w garażu. Bynajmniej nie dlatego, że Roch odczuwał traumę z powodu potrącenia, ale musiał się trochę podleczyć. Bark jednak bolał, głowa miała spowolnione ruchy i trzeba było to ogarnąć Altacetem. W końcu udało się to wszystko ogarnąć i można było zacząć pedałować, ale pojawił się ten wirus. No i znowu mówią, żeby siedzieć w domu, nie wychodzić.

    Jednak Roch skonsultował się ze swoją \”Złotą Panią Pediatrką\” i ona wykazała zdrowe podejście do tematu. Napisała bowiem Rochowi: \”trzeba się bać, ale należy zachować zdrowy rozsądek\”. I to były słowa, z którymi Roch jeździ na rowerze. Po pierwsze zero kontaktu z obcymi, rower tylko z Żonką, w miejscach odludnych. Czyli w centrum, bo lasy są zasiedlone bardziej niż blokowiska.
    Tak poważnie, to Roch nie zamierza całkiem zamykać się w domu. Ogranicza wyjścia do tych koniecznych, nie zrobił zapasów ryżu, makaronu i kaszy. O papierze toaletowym nie wspominając. No i przede wszystkim higiena, czyli po każdym powrocie mycie rąk, unikanie dotykania twarzy i tak dalej. Takie czasy nastały, że trzeba będzie z tym lub innym cholerstwem żyć.
    Jednak przechodząc do podsumowania weekendu, to był on wiosenno-zimowy. W sobotę było zimno, ale słonecznie. Kilometrów przejechało się 12 i to był maks. na co Rocha było stać. Termicznie nie przygotował się do tego. Szczególnie, że termometr się rozładował i temperaturę Roch określał patrząc za okno. Jednak i te 12 kilometrów było, po takiej długiej przerwie, niezłym wynikiem.
    Niedziela też była rowerowa i zimowa – świeciło słońce i padał śnieg, ale drogi były suche więc można było pedałować. Tym razem Roch ubrał się cieplej ponieważ wiedział jaka jest temperatura. Jednak baterie w termometrze się przydają. Tym razem też wyszło ich 12, ale też fajnie się pedałowało.  W sumie, w weekend, Roch przejechał całe 24 kilometry i już nie może doczekać się kolejnego weekendu. Szczególnie, że prognozy podają już temperaturę na poziomie dwóch cyfr, więc będzie można gdzieś dalej się wypuścić. Oczywiście z zachowaniem higieny.
    Jeszcze słów kilka o dramie, jaką toczył po tym puknięciu. Napisał on, że jeśli choć jedna osoba się przekona do kasku to będzie to jego sukces. No i się przekonała. Od czasu feralnego wypadu Żonka postanowiła jeździć w kasku. Roch, korzystając z możliwości wymianu kasku, wymienił go na pasujący na Żonkę, więc ten pęknięty kask nie poszedł na marne. Roch póki co nie jest dobrym wzorem do naśladowania, bo kask dopiero musi sobie zorganizować, ale to kwestia czasu.
    Roch pozdrawia Czytelników.