Kategoria: Bez kategorii

  • Nieoczekiwana niespodzianka

    Od rana Roch czuł, że przytrafi mu się jakaś niespodzianka w ciągu dnia, ale do południa był spokój, więc uznał on, że jego przeczucie tym razem go zawiodło i postanowił, że pójdzie na rowerze. Jednak w okolicach wewnętrznej drogi PKP zaczęło Rocha coś kręcić w brzuchu, a to nic dobrego nie wróży szczególnie, że odległość od domu jest spora. Przytomnie Roch zawrócił i popędził do domu bowiem kręcenie w brzuchu przybierało na sile, ale wszystko skończyło się dobrze, a na przyszłość Roch ma nauczkę, żeby nie mieszać batonów z ogórkami, bo żadna przejażdżka rowerowa nie dojdzie do skutku.

    Później jeszcze Roch chciał iść na rower, ale wolał nie ryzykować kolejnych niespodzianek i został w domu. Jutro, o ile pogoda dopisze, Roch wybierze się na lotnisko, może nawet rowerem, bo bak w samochodzie świeci pustkami, a dopiero w poniedziałek będzie paliwowy zastrzyk. Tak więc — czy Roch chce, czy nie — rower jest jego jedynym środkiem lokomocji, ale za to przyjemnym i zdrowym.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Cieplej w łysinkę

    Każdy kto zna Rocha wie, że między nim, a jego włosami nie było zbytniej miłości i tak szybko jak się pojawiły tak szybko się skończyły*, a to pociąga za sobą pewne niedogodności w sezonie jesienno / zimowo / wiosennym. Krótko pisząc: jest zimno i trzeba chodzić w czapce, ale na rowerze też trzeba coś mieć na głowie. Kask, z racji wentylacji, odpada, czapka pod kask nie mieści się ponieważ kask jest dopasowany do Rochowej głowy. Jedynym wyjściem było zakupienie czapki, która będzie rowerowa, będzie ciepła i będzie szybko odprowadzała pot.

    I taką sobie Roch kupił, pierwsza jazda testowa wypadła bardzo pomyślnie; nic nie podwiewało, ciepło, ale Roch nie pocił się, więc dwanaście złotych zostało wydane racjonalnie i od teraz łysinka Rocha jest odpowiednio zabezpieczona przed warunkami pogodowymi. Niektórzy zmieniają opony w samochodach, a Roch zamienia nakrycia głowy. Zbliża się weekend i pogoda zapowiada się całkiem przyjemnie więc będzie okazja do dłuższego wypadu i — oczywiście — Roch odwiedzi lotnisko.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    * \”Mądrej głowy włos się nie trzyma\”

  • Pogoda sprzyja rowerowaniu

    W ostatnim czasie Roch ma huśtawki rowerowe, bo raz chce mu się jeździć, a innym razem nie. Wczoraj mu się nie chciało i nie jeździł, dziś mu się zachciało i poszedł trochę popedałować. Pojechał tylko do Miasteczka Śląskiego posiedzieć na ławeczce, pstryknąć jakieś zdjęcia i zażyć ostatnich promieni słońca, które ostatnimi czasy dopisuje. Dalej Rochowi nie chciało się jechać, a ławeczka przy stacji kolejowej jest wielce ok.

    Mały ruch (jak na lotnisku) towarowy, pasażerski większy, ale nic ciekawego nie jeździło. W końcu trafiła się jakaś manewrowa lokomotywa, którą Roch postanowił wykorzystać do nowej techniki, w której się rozkochał i którą ćwiczy na każdym zdjęciu. Najlepsze efekty Roch osiąga na modelkach, ale tych jest jak na lekarstwo, a przypadkowych \”modelek\”, które gdzieś tam pojawiają się na lotnisku Roch nie będzie pokazywał, bo nie ma zgody. Więc jakby jakaś modelka chciała, nooooo to wiecie, śmiało, bez krępacji. Oto \”modelka\” z przymusu:

    SM-42

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy rowerowy dzień

    W końcu Roch przemógł się i wyszedł na rower; pogoda ładna, jesienna, ale ciepło, miło i przyjemnie, aż nogi same chciały popedałować. Na dole okazało się, że jest trochę chłodniej niż na balkonie (wiadomo, ciepłe powietrze unosi się), ale Roch przewidział to i ubrał się w cieplejszą koszulkę i kamizelkę. Początkowo trzeba było rozruszać nogi i rower, który po długiej przerwie skrzypiał i piszczał. Najgłośniej dawał o sobie znać łańcuch, który Roch miał nasmarować, ale oczywiście zapomniał.

    Przebieżka była krótka, bo trzeba hartować organizm stopniowo, a dopiero pod koniec tygodnia Roch zanabędzie drogą kupna czapeczkę, żeby łysinka nie marzła w te jesienne dni. Jutro, o ile pogoda się utrzyma, też Roch będzie jeździł, ale wcześniej nasmaruje łańcuch, żeby ludzie nie oglądali się za Rochem. Może jeszcze uda się dokręcić do 4000 kilometrów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedziela na lotnisku

    Ostatnio Roch zaprzestał aktywności rowerowej, bo dopiero co wygrał z katarem i trzeba nacieszyć się możliwością oddychania przez nos, ale w domu też nie chciał siedzieć więc wybrał się na przejażdżkę w kierunku lotniska. Na miejscu ludzi więcej niż w marketach, jakieś kocyki, pikniki i ogólna sielanka. Roch zajął swoje stałe miejsce na podkładach i zaczął obserwować horyzont, czy coś nie nadlatuje. Wiatr dopisał i wszystko lądowało w dobrym kierunku, a startów nie było żal, bo same Wizz`y odlatywały.

    Po półtorej godzinie Roch miał wystarczającą ilość materiału, aby w domu przygotować 2 – 3 zdjęcia, które trafią na Flickr. Jedno ze zdjęć powędrowało na Airliners.net i jak dobrze pójdzie to będzie 2:8 dla screenerów. Ale nadzieja jest, bo Roch wycacał zdjęcie tak, że mucha nie siada więc może tym razem będzie 3:7, a ratio odrzuconych zdjęć nie podskoczy do góry. Za osiem dni wszystko będzie wiadome.

    Na zakończenie jedno ze zdjęć:

    Piper PA-28R-201 Arrow

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Będzie jeszcze słonecznie!

    Tracił już powoli Roch nadzieję, że w tym roku jeszcze będzie słonecznie — a przynajmniej nie będzie padało — ale według prognozy pogody AccuWeather jutro ma być na tyle ładnie, że będzie można założyć plecak, wsiąść na rower i popedałować do Miasteczka Śląskiego na pociągi. Jeśli pogoda utrzyma się do niedzieli to nie będzie większego problemu z wyjazdem na lotnisko, ale już samochodem, bo tam można zrobić \”cieplej lub zimniej\”, a na rowerze jest tylko zimniej.

    Kataru już nie ma, Roch jest wolny i jakiś taki lżejszy, bo wszystko co miało wykapać już wykapało i Roch oddycha pełną piersią. Można zatem pomyśleć o rowerze, a skoro już Roch przy rowerze jest to pora na wrześniowe statystyki, które \”dobrze żarły, ale zdechły\”:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Będzie jeszcze słonecznie?

    Roch ogranicza swoją działalność blogową ponieważ katar paraliżuje mu ręce, które służą tylko do trzymania chusteczek, które teraz Roch zużywa hurtowo dzięki czemu generuje zyski dla lobby chusteczkowego. Niemniej jednak jest coraz lepiej, a to z tego powodu, że kataru jest coraz mniej, czyli idzie ku dobremu. Korzystając z chwili przerwy — do której przyczynił się też deszcz — Roch wywiercił dziurki w płytce i zaczął lutować, do weekendu powinno być gotowe pierwszej próby montażu. Pierwszej, bo pewnie nie będzie to ostatnia próba.

    Poza tym wszystkim jest nudno, monotonnie, pochmurno i deszczowo; porobiłby Roch jakieś zdjęcia pociągom, ale nie da się wyjść z domu, bo ciągle pada i końca nie widać, choć pogodynki zapowiadają, że pogoda ma się poprawić i już od przyszłego tygodnia ma być słonecznie. Ile z tych obiecanek-cacanek wyjdzie zobaczymy, ale Roch podchodzi do tego, jak do jeża, czyli ostrożnie, bo może zaboleć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Oficjalne nadejście jesieni

    Długo, po oficjalnej premierze pory jesiennej, ładna pogoda nie wytrzymała. Już od wczoraj się psuło, a dziś kompletnie się zepsuło. Deszcz pada, zrobiło się zimno i jesiennie. Liście spadły z drzew, a te które jeszcze się ostały to zżółkły i też niedługo spadną. Jednym słowem nadeszła jesień. Roch nadal walczy z katarem, więc czy jest jesień, czy lato to i tak siedzi w domu.

    Teraz będzie więcej czasu na lutowanie, ale ucierpi na tym blog, który z założenia jest sezonowy, a skoro sezon się kończy to i tematyka bloga będzie ciut inna, choć nie do końca bowiem Roch nadal szykuje się do akcji \”Wymiana Piasty 2010\”, a i Bomberka trzeba oddać w fachowe ręce W. z zaprzyjaźnionego Adventure, że o nowym liczniku Roch nie wspomni. Trochę rowerowych tematów jeszcze Roch przerobi.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Katar jako zapowiedź pogorszenia pogody

    Od ostatniej notki minął jeden dzień, podczas którego Roch walczył z wszechogarniającym katarem, który z całą pewnością zaatakował Rocha podczas ostatniego rowerowania kiedy to jeździł w koszulce, choć pogoda wcale nie była koszulkowa. No cóż, Roch sam jest sobie winien i teraz musi walczyć z cieknącym nosem. Jeśli jednak dokładnie przeanalizować ów atak to Roch dochodzi do wniosku, że jego nos jest lepszy niż wszystkie prognozy pogody razem wzięte.

    Już wczoraj, pomiędzy jednym, a drugim kichnięciem, Roch wiedział, że \”ten katar coś przyniesie\”; i przyniósł zachmurzenie, a jutro pewnie zacznie padać deszcz, bo przecież nie może być tak, że jesienią świeci słońce. Przez wstrętny katar Roch nie jeździł na rowerze; jego zdaniem lepiej odpuścić dwa dni, niż zapaść na jakąś byczą grypę, która znowu napcha kiesy firm farmaceutycznych.

    Odpoczynek z całą pewnością przedłuży się ponieważ sprawdzone serwisy pogodowe pokazują ciemne chmurki z kropelkami i wieszczą spadek temperatury, więc zasmarkany Roch będzie mógł spokojnie kurować się. Jeśli uda się popedałować to Roch doniesie o tym czym prędzej, jak tylko przebieżeli z rowerem do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy jesienny dzień

    Kto by pomyślał, że jesień zaskoczy Rocha, a tu w TV podali, że dziś \”pierwszy dzień jesieni\” jest. Pogoda raczej letnia, ciepło, słonecznie, aż chce się jeździć na rowerze. Roch postanowił, że połączy dwie przyjemności i zabierze aparat na przejażdżkę na lotnisko. Na miejscu ruch raczej słaby więc Roch siedział i patrzył w niebo. I wypatrzył jakiś samolot na wysokości przelotowej. Żeby nie wracać z pustymi rękami Roch szybko go sfotografował i mógł już wracać, ale trafił się jeszcze WizzAir, którego Roch tylko odprowadził wzrokiem.

    Kolejny dzień i kolejne 40 km w statystykach; w takim tempie Roch pobije wszystkie dotychczasowe rekordy, a według szamanów od pogody październik też ma być słoneczny, więc Roch będzie pedałował i gromadził kilometry i może zbliży się do granicy 5 tyś. kilometrów. Na zakończenie zdjęcie rzeczonego samolociku, na Rochowe oko jest to Boeing 747, ale nie należy ufać Rochowemu oku.

    Boeing 747

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Z punktu A do punktu B

    Kolejny dzień, w którym Roch utrzymuje się ponad kreską oznaczającą 40 kilometrów. Jednak żeby tego dokonać musiał się nieco nakombinować, jak z jednego miejsca dojechać do drugiego, omijając drogę krajową 78, a właściwie jej lokalny odcinek z Tarnowskich Gór do Siewierza. Oczywiście mógł Roch jechać z Brynicy do Świerklańca rzeczoną drogą, ale w godzinach szczytu TIRy jeżdżą jeden za drugim, a pomiędzy nimi wiecznie spóźnieni przedstawiciele handlowi od jogurtów i cukierków w swoich kolorowych samochodzikach.

    W końcu Roch wjechał do lasu, przejechał kawałek lasem i wyjechał bliżej Świerklańca, pozostało przeprawić się przez jezdnię i już Roch — po dziesięciu minutach — był na drugiej stronie. Ze Świerklańca Roch pojechał do Kozłowej Góry i pozostało mu pojechać do Radzionkowa. Później mógł już spokojnie wracać do domu, bo licznik pokazał 40 kilometrów. Dawno nie było żadnych śladów GPS więc z dzisiejszego wyjazdu Roch wrzuci zapis, żeby był dowód na to, że Roch jeździ, a nie pisze, że jeździ.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Energii zabrakło

    Kolejna wizyta na lotnisku już za Rochem; jednak tym razem zaliczył logistyczną wpadkę ponieważ nie sprawdził, czy bateria w aparacie jest naładowana. Okazało się, że energii wystarczyło na ustawienie ostrości, po czym spust migawki został zablokowany i Roch mógł sobie posiedzieć i poczekać, aż jego towarzysz objedzie lotnisko dookoła. Rochowi jakoś nie chciało się jechać przez wszystkie wioski, ale nie wykluczone, że jeszcze w tym tygodniu dokona takiego wyczynu.

    Jeszcze dziewięć kilometrów, które Roch mógł zrobić dzisiaj, i będzie okrągłe 3800 km w tym roku. Później jeszcze 200km i będzie komplet, czyli 4 tyś. kilometrów. Później już nie będzie parcia na kilometry; ile Roch zrobi ponad kreskę tyle będzie jego, może nawet uda się wyskoczyć na pięć tysięcy kilometrów.

    Roch pozdrawia Czytelników.