Kategoria: Bez kategorii

  • Elektronika powoli powraca

    Pogoda robi się coraz bardziej jesienna, choć do nadejścia jesieni jeszcze trochę czasu zostało. W związku z tym Roch coraz częściej zamiast za kierownicę łapię za lutownicę i coś zaczyna robić, bo zaległości są kolosalne. Nie dość, że Rowerowy Robot Rocha zarósł grubą warstwą kurzu, to jeszcze inne \”projekty\” trzeba ruszyć z miejsca. Prawdziwy elektronik amator — podobnie jak prawdziwy mężczyzna, który musi spłodzić syna, wybudować dom i posadzić drzewo — powinien w życiu zrobić: migającą diodę, termometr i zegarek. Obecnie Rochowi dużo łatwiej jest zrobić termometr niż syna więc zaczyna od elektroniki.

    Ale rower bynajmniej nie idzie w odstawkę. Roch nadal będzie pedałował, żeby wyrównać, a najlepiej przekroczyć, zeszłoroczny wynik, bo nie może być tak, że z roku na rok Roch będzie jeździł coraz mniej. Młode wilczki już zaczynają kąsać Rocha po kostkach i trzeba im pokazać, że Roch nie od dziś jeździ na rowerze. Dziś Roch znacznie zbliżył się do 3000 km, i pewnie w weekend przekroczy tą magiczną granicę.

    Plan na ten rok, podobnie jak budżet, trzeba zweryfikować i obniżyć planowaną ilość kilometrów do pięciu tysięcy i oby chociaż tyle udało się przejechać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przerwa w rowerowaniu, czyli ponowna regeneracja

    Jeśli chodzi o poniedziałek to Roch obserwował samoloty, a po powrocie do domu nie było czasu, bo ledwo odłożył rower, a już dostał do rąk inną robotę i z wieczornego pisania nic nie wyszło. Trafiło się kilka smaczków, ale nie ma czym obrobić zdjęć więc w dalszym ciągu Roch wstrzymuje się przed ich publikacją. Jednak gdy PSE zostanie zanabyty drogą kupna, Roch zaleje bloga i serwis Airliners.net zdjęciami.

    ****

    Dzisiaj Roch od rana siedział w domu, kończył to co wczoraj wieczorem zaczął, a potem byczył się oglądając przepychanki w wiadomej sprawie, ale blog nie jest miejscem na uprawnianie polityki (tak jak i nie jest miejscem na reklamowanie czegokolwiek – przyp. Roch). Jedyna aktywność fizyczna jaką wykazał się Roch to zamknięcie okna, bo przytrafiło się całkiem niespodziewane oberwanie chmury.

    Korzystając z tej okazji, jaką stworzyła mu pogoda, Roch postanowił nie iść dziś na rower, bo trzeba trochę się zregenerować, zatroszczyć się o prostatę, a i dać nogom odpocząć. Z jego planów odwiedzenia Tour de Pologne też nic nie wyszło, bo trzeba by poczynić inwestycję w bilet autobusowy i jakiś prowiant, a obecnie każdy grosz jest na wagę złota.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Statystyki i trochę zaległości

    Oczywiście, jak przystało na Rocha, wczoraj znowu mu się zapomniało napisać kilka zdań, ale koniec miesiąca zaskoczył Rocha i musiał nadrobić trochę kilometrów. W sumie udało się odrobić 59km, co w efekcie dało 752 kilometry w miesiącu, a to – jak do tej pory – najwięcej ze wszystkich miesięcy. Roch powoli się rozkręca, ale pewnie roku braknie na solidne pedałowanie, bo do 1000km w miesiącu jeszcze brakuje.

    Jeśli ktoś pała nieodpartą ochotą zajrzenia Rochowi w \”metrykę\”, może to uczynić za pomocą Google Docs, gdzie nie trzeba posiadać czytnika PDF, wszystko jest zdalnie i niezależnie. Takie to mądre wszystko jest. Link do lipcowych statystyk to: Lipiec 2010 – Google Docs.

    ****

    Dzisiaj Roch planował pojechać na lotnisko, ale niedziela to ruch mógł być taki jak ostatnio, czyli praktycznie zerowy, nie licząc WizzAir\’a. Z tego wszystkiego Roch pojechał na Repty i Dolomity, a tam błoto po kolana. Skutkiem dzisiejszego wypadu jest rower, który nadaje się do mycia i buty, które już Roch umył.

    Trzeba będzie odżałować trzy złote i pojechać na ręczną myjnie, która jest po sąsiedzku i zmyć to błoto, bo jutro pod rowerem będzie piaskownica, a Roch będzie musiał to posprzątać. Jednak, pomijając ilość przywiezionego błota, było fajnie i od czasu do czasu, jak będzie wolne trzy złote, można powtórzyć taki wypad.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Do trzech razy sztuka

    Kilka dni temu Roch wspominał o tajemniczym serwisie i zdjęciu, ale nie chciał zapeszać. Dziś można odkryć tajemnicę owego serwisu i zdjęcia. Chodzi o największy i bodaj najbardziej prestiżowy serwis lotniczy na Świecie, czyli o Airliners.net. Roch dwukrotnie próbował umieścić tam zdjęcie, ale standardy jakościowe mają wyśrubowane do granic możliwości, każdy szczegół jest ważny i można odpaść za najmniejsze niedociągnięcie, o czym Roch przekonał się na własnej skórze.

    Jednak po dziesięciu dniach oczekiwania, trzecie zdjęcie, zostało przyjęte i – można tak napisać – Roch zaistniał w spotterskim świecie, a to motywuje go do dalszej nauki, bo na jednym zdjęciu Roch nie planuje poprzestać. Trzeba kuć żelazo póki gorące, choć pogoda temu nie sprzyja. Leje prawie cały tydzień, Roch siedzi w domu i się nudzi. Rower oczywiście stoi i zbiera kurz.

    Na zakończenie zdjęcie, które dostało się do Airliners.net:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • 67. Tour de Pologne na Śląsku

    Długo Roch czekał z ogłoszeniem, żeby przedwcześnie nie wystrzelić, ale teraz już wszystko jest potwierdzone. Roch będzie na 67. Tour de Pologne, który tym razem jedzie przez Śląsk. Największe święto wszystkich, dla których rower jest czymś więcej niż tylko środkiem transportu. Od 1 sierpnia przez siedem kolejnych dni będzie można oglądać najlepszych na świecie zawodników, u nas, na Śląsku.

    Roch pojawi się na 3. etapie, z Sosnowca do Katowic, polował będzie na bidon, autografy (i ten najcenniejszy Czesława Langa) i na zdjęcia. Poznać będzie go można po aparacie z długim obiektywem, uśmiechem od ucha do ucha i zdobycznych bidonach, na które Roch liczy. Miejscówka pewnie gdzieś w okolicy al. Korfantego, bo tam planowane są kolejne pętle i sam finisz.

    W związku z tym można się spodziewać notek \”tourowych\”, a może nawet jakichś zdjęć z trzeciego etapu. Jak Świętować to z pełnym przytupem. Na zakończenie obowiązkowy link, czyli strona domowa 67. Tour de Pologne, na której są mapki z etapami, aktualności i wiele ciekawych informacji.

  • Buszowanie w krzakach

    W końcu Roch wyszedł na rower; w domu wszystko zrobione więc nikt nie oponował specjalnie przed Rochowym jeżdżeniem, ale nie obyło się oczywiście bez sakramentalnego \”uważaj na siebie\”. Roch, jak zawsze, uważa na siebie, ale też nie ma jakiś specjalnych hamulców i czasem lubi poszaleć, szczególnie jak wjeżdża w krzaki, a tak właśnie było dziś.

    Na początek Roch wjechał w Repty i tam zrobił dwa obszerne kółka, później przejechał na Dolomity i tam zrobił kolejne trzy obszerne kółka po ścieżkach, o których już dawno zapomniał. W końcu Roch przejechał wzdłuż jakiegoś płotu i wyjechał już za Dolomitami. O dziwo nie zaliczył żadnej błotnej kałuży, choć ostatnio deszcze nie oszczędzają okolicy, w której przyszło mieszkać Rochowi.

    Jutro, o ile pogoda się nie poprawi, Roch ponownie wjedzie w krzaki, bo to blisko i można szybko wrócić do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Trzecie zero

    Jeszcze Excel nie ostygł po tym jak Roch dopisał do statystyk trzecie zero pod rząd. O ile z weekendu jeszcze jakoś potrafi się rozliczyć, chociażby dlatego, iż przez weekend padało, o tyle z poniedziałku już będzie problem, bo w sumie nic go nie usprawiedliwia. Nawet kubek aromatycznej kawy zbożowej, która przed Rochem właśnie stoi nie wyjaśnia lenistwa, które Rocha coraz częściej dopada.

    Jutro, o ile deszcz nie będzie padał, Roch musi iść pojeździć, bo smar w łożyskach stężeje i będzie problem z obracaniem się kół, a to pociągnie ze sobą większe zmęczenie, które z kolei spowoduje u Rocha marudzenie, że mu niedobrze, a to w efekcie przyczyni się do siedzenia w domu. W ten sposób koło się zamknie i Roch będzie marudził, że nie chce mu się jeździć.

    Na koniec tygodnia zapowiada się ładna pogoda, więc może Roch uskuteczni jakiś spotting na lotnisku wraz ze swoim towarzyszem, który ma do Rocha sporo cierpliwości. Lecz jak to wszystko się skończy to Roch będzie na bieżąco opisywał.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekend sponsoruje literka „d” jak deszcz

    Zbiorcze notki stają się powoli tradycją, ale Roch obiecuje poprawę, choć dziś jeszcze będzie zbiorcza, za wczoraj i dziś. Wczorajsze plany spottingu na lotnisku pokrzyżowała burza, a właściwie jej początki. Jednak Roch nie poddał się i – po tym jak był zmuszony zawrócić – podjął kolejną próbę, tym razem samochodem. Na miejscu okazało się, że jest pusto i na pierwszy start trzeba było czekać półtorej godziny.

    \”No cóż, niektórzy cały dzień moczą kija, a ja czekam na samolot\” – Usprawiedliwiał się Roch.

    W końcu coś Roch przyuważył, ale nie ma czym obrobić zdjęcia, bo próbna wersją Photoshopa się skończyła, a licencję Roch kupi dopiero w sierpniu. Zatem obróbka i prezentacja zdjęć została czasowo zawieszona, bo ciut jeszcze brakuje do pełni szczęścia.

     ****

    Dziś, od rana, pada, wieje i jest zimno. Bynajmniej nie przeszkadza to Rochowi, bo chłodek jest potrzebny, a i deszcz w przyrodzie jest niezbędny więc trzeba cierpliwie czekać. W związku z pogodą Roch regeneruje się, leżąc, śpiąc i nie robiąc nic ponadto, co należy do jego obowiązków.

    Już na przyszły tydzień zapowiadana jest poprawa pogody, więc będzie można udać się na prawdziwy spotting taki ze skanerem nasłuchowym, aparatami i w doborowym towarzystwie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiorczo. Ponownie.

    Lato w pełni, więc Roch zamiast pocić się przed monitorem, poci się na rowerze, bo to samo zdrowie jest. Wczoraj Roch urzędował na lotnisku, robił zdjęcia i dobrze się bawił. Wizyta odbyła się późnym popołudniem, bo i chłodniej jest i światełko jest lepsze. Zdjęć udało się kilka zrobić, ale póki co Roch nie będzie się chwalił, za osiem dni może uda dostać się na najlepszy serwis lotniczy na Świecie, ale to tylko marzenie Rocha.

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch został gwałtem nakłoniony do odwiedzenia Wielowsi, w której jeszcze nie był. Podjazdów zaliczył kilka, ale przecież jazda na rowerze to nie tylko zjazdy, czasem trzeba się pomęczyć. Na miejscu, czyli w Wielowsi, Roch chwilkę odpoczął w klimatyzowanym sklepie kupując kolejną porcję wody. Po odpoczynku Roch pojechał do Świniowic i już w kierunku Tarnowskich Gór.

    Wyjazd odbył się, oczywiście, w zacnym towarzystwie, czyli z Lotniczym Guru, który też generuje sporą ilość kilometrów, a więc wspólne wypady nie są dla nikogo męczarnią, choć Roch nie wyraża zachwytu podczas podjazdów.

    Tak w skrócie minęły dwa dni, weekend już za pasem i też pewnie pojawią się jakieś notki.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Popołudniowy wyjazd

    Trudno było przestawić się Rochowi z porannych wypadów na te tradycyjne, czyli popołudniowe. Raz, że ruch większy, a dwa to wyższa temperatura, choć daleko jej było do ostatnich rekordów. Jednak umiarkowane ciepło rozleniwiło Rocha i postanowił, że wyłączy to diabelskie urządzenie, zwane budzikiem. Popołudniowe wyjazdy też mają to coś.

    Roch pojechał do Bytomia, a stamtąd jakimś dziwnym trafem dojechał do Dolomitów. Sam nie wie jak to zrobił i zdaje się, że będzie ciężko ten wypad powtórzyć ponieważ Roch nie potrafi odtworzyć trasy. Wiadomo tylko, że był asfalt, potem jakaś ścieżka, kawałek lasu, tory i Dolomity. Ot, niespodzianka, ale miła; idąc za ciosem Roch wjechał w Dolomity, trochę pobuszował w krzakach i wrócił do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Upragnione ochłodzenie

    W końcu, po wielu dniach męczarni, nadeszło upragnione przez Rocha ochłodzenie, a wraz z nim przyszły też chmury i lekki deszcz, ale po takich upałach nie ma sensu liczyć na to, że nie będzie padało. To akurat nie przeszkadza Rochowi, bo deszcz też jest potrzebny (w rozsądnych ilościach). Korzystając z chłodniejszego dnia Roch wyskoczył na rower, ale wpierw musiał znaleźć jakąś chętną duszę, która chciałaby z Rochem pojeździć. Niezastąpiony okazał się lotniczy guru i Przyjaciel w jednej osobie.

    Jako, że Roch nie podziela jego pasji do stromych podjazdów na początku trochę oponował przed wjeżdżaniem, ale w końcu zaliczył kilka podjazdów. Pierwszy z nich był za Zbrosławicami, a drugi gdzieś w okolicach Miedar. Stamtąd pojechali do Pniowca i przez las wrócili, bo zaczynało się chmurzyć, a kilkanaście minut później rozpadało się.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mglisto i chłodno. Jednym słowem fajnie

    Kolejny poranny wypad już za Rochem. O ile wczoraj próbował obudzić się bez dopalacza w postaci budzika, o tyle dziś już wspomógł się tym sprytnym urządzeniem, żeby nie zaspać jak wczoraj. Wczoraj też mógł iść na rower, ale godzina 900 nie jest tak atrakcyjna jak 500.Żeby nie zasnąć nad kierownicą, ale też żeby nie słyszeć skrzypiącego łańcucha Roch zabrał z sobą mp3grajka, a w nim same hity, które miały spowodować naturalny doping i orzeźwienie. Najlepiej pedałowało się przy Louis Armstrong – We Have All the Time in the World.

    Dziś Roch zapragnął odwiedzić lotnisko wczesnym rankiem. W lesie mgła, wilgoć, rosa i chłód, czyli to, co Rocha kręci najbardziej szczególnie w takie upały jakie są popołudniami. Na płycie było pusto, ale za to pas startowy ładnie przykryty mgiełką, szkoda, że Roch nie jechał z aparatem, ale jutro też jest dzień, więc może będzie okazja pojawić się tam ponownie.

    Droga powrotna upłynęła pod znakiem pustej, szerokiej i czarnej drogi, która Roch sunął, a łańcuch skrzypiał coraz bardziej. Po drodze spotkał grupkę pedałujących w przeciwną stronę, więc poranne wypady nie są odkryciem Rocha, ale więcej ludzi wstaje z kurami i wsiada na rower. Jutro też jest dzień, a właściwe to wczesny poranek, bo za dnia Roch już nie planuje jeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.