Kategoria: Bez kategorii

  • Obejście problemu wysokich temperatur

    Pewnie gdyby na Antarktydzie było dostępne jakieś tanie łącze internetowe, to Roch pisałby tę notkę otoczony pingwinami, które podpowiadałby mu co ma pisać, a i pewnie same coś by chciały przekazać Światu. Jednak takich łącz nie ma, a więc Roch musi szukać innych sposobów na walkę z upałami. Pierwszym pomysłem było zamknięcie się w lodówce, ale gabarytowo Roch jest niekompatybilny i się nie mieści; drugim pomysłem było skonstruowanie jakiejś klimatyzacji do roweru, ale ten pomysł odpadł już na etapie planowania, bo żeby coś konstruować to musi być chłodno, a bez klimatyzacji… sami widzicie, Czcigodni, jaka kwadratura – nomen omen – koła.

    W końcu niezastąpiona Mama Rocha podrzuciła mu najprostszy pomysł pod słońcem:

    \”Może rano byś jeździł?\” – Zaproponowała.
    \”Hmm…\” – Zapadł w zadumę Roch.
    \”Ale musiałbym wcześnie wstawać\” – Szukał wymówki.

    W końcu jednak Roch przemógł się i przypomniał sobie studenckie czasy, kiedy wstawał o 530 żeby zdążyć na autobus. W pobudce pomogły mu poranne TIRy, które sunęły obwodnicą jeden za drugim. Potem szybkie śniadanie, kubek herbaty i pora się pakować. Jednak jak to zrobić nie budząc reszty domowników? Jakoś się udało, gdy Roch schodził ze schodów, but się omsknął i hurtowo wstała cała klatka schodowa.

    Koniec końców Roch o 553 siedział już na siodełku i pedałował w kierunku Świerklańca. Na początek Roch nie chciał się forsować, bo nie był pewien, czy nie zaśnie za – a właściwie nad – kierownicą, ale im dalej od domu tym lepiej się czuł. Poranny rower to zupełnie inna bajka; cisza i spokój na drogach, zapach rosy i chłód, którego tak bardzo Roch potrzebował. Wszystko wskazuje na to, iż Roch na stałe wprowadzi poranne wypady do swojego rowerowego dnia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Napis na kartce zostawionej w domu, a wyjaśniającej powód nieobecności Rocha i roweru, brzmiał: \”Poszedłem na rower, bo teraz jest chłodniej. Śniadanie jadłem. Wrócę o 800. Roch.\”. To na wypadek gdyby ktoś zaraził się od Rocha porannym rowerem.

  • Żar leje się z nieba

    Kto to widział, żeby w naszym klimacie pojawiały się tak wysokie temperatury, przecież mogłoby być 25°C i nikt by nie narzekał, a tak wody zaczyna brakować w rurach, ludzie się męczą, na rowerze nie chce się jeździć, ogólnie nic się nie chce. Roch szukał jakiegoś miejsca, w którym mógłby się ochłodzić, ale do lodówki nie mógł się zmieścić, a poza nią nie było rozsądnego i chłodnego miejsca.

    W końcu jednak Roch nadymał się i poszedł pojeździć, chociaż nie było to jakieś szaleństwo. Trochę powyżej 15 km, ale w takim upale to i tak dużo. Większość trasy Roch starał się jechać w cieniu, ale były takie momenty kiedy trzeba było wystawić się na działanie promieni słonecznych. W końcu Roch dojechał do domu i tam już został, przynajmniej kilka stopni mniej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Początek tygodnia z przytupem

    EuroLOT ATR-42-500

    Tradycyjnie już Roch jeden dzień poświęca na regenerację; w tym – a właściwie już minionym – tygodniu dzień regeneracyjny przypadł na niedzielę i to właśnie w niedzielę Roch byczył się, ale to wcale nie oznacza, że przeleżał cały dzień na łóżku. Jak widać na załączonym obrazku Roch wizytował lotnisko, na którym spędził trochę ponad godzinkę. Ruch wybitnie mały, ledwo dwa lądowania i jeden start. Według starych legend, po latach chudych przychodzą lata syte, oby to miało zastosowanie w amatorskim spottingu, bo Roch już planuje kolejną wizytę.

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch podskoczył, przez Miasteczko Śląskie, do Brynicy i dalej w kierunku lotniska, ale nie zatrzymywał się żeby samoloty mu się nie przejadły. Z powrotem Roch pojechał dokładnie taką samą trasą, a to dało kolejne 50 km zanotowane w statystykach. Za cel w tym miesiącu Roch postawił sobie wynik 1000 km i wszystko wskazuje na to, że cel ten zostanie osiągnięty, o ile pogoda i lejący się z nieba żar na to pozwoli.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Chorzów Stary. Rowerem.

    Nastała sobota i Roch rozpoczął poszukiwania rowerowego towarzysza. Pierwsze kilka prób spełzło na niczym, ale na Koyocika można zawsze liczyć. Nie było zbędnego gadania, szybko się umówili i szybko się spotkali, choć Roch spóźnił się dziesięć minut, jak zawsze zresztą. Plan wycieczki był prosty: odwiedzić wspólnego Przyjaciela, który mieszka w Chorzowie Starym.

    Jednak do tej pory Roch znał jedyną słuszną drogę, która miała dwa pasy i była strasznie ruchliwa. Koyocik jednak znał \”objazd\” więc nie było mowy o innej trasie jak tylko do Reeda. Roch pedałował przez Dobieszowice, Bobrowniki, Wojkowice, Michałkowice i finalnie przez Chorzów Stary. Jednak Reeda nie było w domu; nie ma w tym nic dziwnego ponieważ miała to być niespodziewajka i zainteresowany nic nie wiedział o tym, że Koyocik z Rochem planują go odwiedzić.

    Po chwili odpoczynku nadeszła pora na powrót. Trasa taka sama, tylko w drugą stronę, te same podjazdy i te same zjazdy, ale w tak zacnym towarzystwie to sama przyjemność. Na końcu jeszcze odpoczynek w Świerklańcu i można było wracać do domu. Kolejny weekend upłynął pod znakiem wspólnego pedałowania wraz z Koyocikiem, a za dwa tygodnie – jak los da, a terminarz pozwoli – Wielkie Jurajskie Pedałowanie (TM), być może we trójkę, a może nawet we czwórkę. Pozostaje trzymać kciuki za powodzenie całej operacji.

    Tak na marginesie Roch miał jeszcze jeden powód żeby poznać alternatywną drogę do Chorzowa Starego. Ten powód ma na imię Daria, z którą Roch lata świetlne nie widział się, ale dziś mało czasu było, żeby \”obskoczyć\” wszystkie miejsca jednak trasa jest znana więc można powtórzyć wypad.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nadplanowa wizyta na lotnisku

    Tydzień zbliża się ku końcowi, niedługo weekend i kolejne plany dotyczące wyjazdu na lotnisko. Jednak Roch miał jeszcze jedną zaległą wizytę na EPKT ponieważ w ubiegłą niedzielę Roch pedałował wraz z Koyocikiem. Bilans wizyt musi się zgadzać więc trzeba było pojechać w kierunku lotniska i zaliczyć kilka zdjęć. Wśród Wizz`ów trafił się jeden Bombardier CRJ-900, którego Roch jeszcze nie ma w swojej kolekcji. Teraz go już ma i poluje na inne maszynki, których jeszcze mu brakuje.

    Później już tylko same Wizz`y operowały więc nic specjalnego, nawet dla takiego szczawika jakim jest Roch. W weekend może będzie większy ruch, bo Roch nie odpuszcza i niedziela już jest zarezerwowana dla samolotów i lotniska. Jeśli o kilometry chodzi, to licznik pokazał ich 40, a więc tyle ile ma być. Resztę zdjęć można zobaczyć na Flickr, bo Pikasa przypomina stajnię Augiasza i trzeba tam porządek zaprowadzić. Tak więc link do zdjęć to: http://www.flickr.com/photos/gusioo/.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Definitywny koniec regeneracji

    Po dwóch dniach zaawansowanej regeneracji, czyli zwykłego byczenia się, Roch wyszedł na rower; pogoda sprzyjała, choć niebo nie było błękitne, ale w końcu raz się żyje. Smaczku całej sytuacji dodawał fakt, iż Megi znowu była u Mechanika (przez duże \”M\”, bo to magik pierwszej klasy). Tym razem poduszka silnika zepsuła się i wszystko wibrowało, drgało i trzęsło się. Tak więc wóz serwisowy nie był dostępny i – w razie jakiegoś deszczu – Roch musiałby ratować się w inny sposób.

    Wraz ze swoim \”Lotniczym Guru\” Roch uderzył do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd na Chechło, czyli lokalny akwen wodny. Z Chechła Roch podskoczył do Radzionkowa i na zakończenie wyjazdu pojechał na Dolomity. W końcu trochę Roch popedałował w miłym towarzystwie, rozruszał nogi, a i statystyki nabrały rumieńców choć to tylko 43 km.

    W najbliższym czasie, czyli być może jutro, Roch planuje wypad na lotnisko, bo w ostatnią niedzielę zaniedbał samoloty, choć fizycznie pojawił się pod płotem. Relacja oczywiście na blogu, bo gdzie indziej?

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przymusowa regeneracja

    Tak jak Roch pisał w swojej ostatniej notce nadszedł czas regenerowania się. O ile wczorajszy przestój był całkiem zamierzony, o tyle dzisiejszy był już spowodowany przelotnym deszczem, który straszył Rocha przy każdej chęci wyjścia na rower. Jednak według wszystkich prognoz od jutra będzie można poważniej myśleć o jeżdżeniu.

    Jeśli pogoda dopisze to może uda się wyskoczyć na lotnisko zrobić jakieś zdjęcia, a jeśli nie to zawsze można kręcić się po okolicy, tak żeby szybko uciec przed deszczem, który ewentualnie może się pojawić. Tak, czy inaczej Roch wskoczy na rower.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Tradycyjny wypad prawie zrealizowany

    Początkowo Roch, jak w każdą niedzielę, chciał pojechać na lotnisko robić jakieś zdjęcia, ale perspektywa wspólnego wypadu z Koyocikiem wygrała i Roch odpuścił dzisiejsze fotografowanie, na które wybierze się w środku tygodnia. Z Koyocikiem pojechali do Świerklańca, a stamtąd, przez las, na lotnisko. Lotnisko zostało objechane dookoła i już mieli wracać, kiedy padła propozycja pojechania do Mierzęcic.

    W Mierzęcicach nastąpił postój w knajpce \”Mr. Hamburger\”, w której serwowano okrągłe bułki, z czymś w środku. W sumie raz na dwa lata Roch może sobie pozwolić na \”fast food\” bez jakiejś szkody na zdrowiu. Po posiłku pora było wracać w okolice domu. Kierownikiem wycieczki był Koyocik, bo Roch dawno stracił orientację w terenie, a pytania typu \”tu w lewo?\” musiały męczyć Rochowego towarzysza.

    W końcu znowu wyjechali pod lotniskiem i stamtąd tradycyjnie pojechali do Brynicy, gdzie rozjechali się każdy w swoją stronę. Rochowi zostało jeszcze piętnaście kilometrów do domu, a picia już nie było. W końcu w pierwszym sklepie Roch kupił 1,5 litra \”wody źródlanej\” i wypił tak, jakby była to szklanka wody. Człowiek nie wielbłąd i pić musi. Później było z górki, nie licząc bolących nóg i skrzypiącego łańcucha, który irytował Rocha przy każdym obrocie. Pora go nasmarować.

    Wypad jeden z lepszych, długi, urozmaicony i w przyjacielskim towarzystwie. Czego chcieć więcej? Może tylko częstszych spotkań.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    79 kilometrów Roch przejechał. Jutro można spodziewać się regeneracji.

  • Żeby tylko zera nie było

    Lejący się z nieba żar spowodował u Rocha wystąpienie zjawiska zwanego leniwcem, który to pojawia się wtedy, gdy temperatura osiąga niebezpieczną granicę 30°C. Jednak koniec końców Roch wsiadł na rower i pojechał w las, przejechać się chwilkę żeby w statystykach nie było zera na początku. Jednak wcale przyjemnie nie było; spodenki się rozgrzały, o butach nie wspominając, bo w nich nawet siateczki wentylacyjne nie dawały rady.

    Z Dolomitów Roch wrócił do domu, bo gorąc był nie do wytrzymania. Jutro, jak zresztą w każdą niedzielę, Roch jedzie na lotnisko. Zabiera z sobą aparat, butelkę wodę i jakiś banknot na wypadek braku wody w butelce. Rano planowany jest wypad integracyjny z Koyocikiem, ale o tym wszystkim Roch napisze jutro (lub, znając życie, w poniedziałek).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Amortyzacja pompki i łatek

    Nic nie wskazywało na to, że Roch będzie miał jakąś awarię; w rowerze nic nie stuka, nie trzeszczy, a cały mechanizm jest lepszy niż w szwajcarskich zegarkach. Roch pojechał na lotnisko, bo chciał zrobić pewne 40 kilometrów, w końcu początek miesiąca i ładna pogoda zobowiązują.

    W drodze powrotnej Roch wjechał w dziurę, niby nic szczególnego, dziura jak setki innych, w które Roch wjeżdżał, ale okazało się, że ta jest inna. Ta dziura przebija opony, o czym Roch przekonał się chwilę po wyjechaniu z niej. Powietrze zeszło szybko i całkowicie. Do domu było jakieś 18 kilometrów, a więc spacer w butach SPD odpadał. Wezwanie wozu serwisowego też odpadało, bo zanim Roch wytłumaczy gdzie jest to zapadnie noc.

    W końcu przypomniał sobie, że w plecaku jeździ z nim pompka i łatki, który były kupione właśnie na taką okazję. Po dwudziestu minutach było po sprawie. Dwie dziurki zaklejone, koło założone i napompowane; można było jechać. W końcu, po wielu miesiącach, przydał się zestaw ratunkowy, który jeździł w plecaku. Wydatek ~50 zł zwrócił się, bo Roch nie musiał dreptać do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiorcza promocja wszystkich sklepów

    Na początku sprawy formalne, czyli dzisiejszy wypad; początkowo Roch chciał wybrać się na lotnisko, aby zobaczyć zepsutego Cargojet`a lecz ostatecznie uległ on naciskom i gwałtom zaprzyjaźnionego \”Guru Lotniczego\” i wybrał się w teren. Na początek Roch pojechał na Dolomity, tam wjechał w pokrzywy do kolan dzięki czemu ta część nóg została uodporniona na reumatyzm. Później Roch pojechał na Suchą Górę i tam stała się rzecz, która stać się nie miała.

    Otóż gwóźdź przebił oponę Rochowego towarzysza. Na szczęście Roch zaopatrzony był w zestaw pierwszej pomocy, ale próba ratowania dętki zmasakrowanej gwoździem skończyła pieszą wycieczką do domu. Trzeba będzie zaopatrzyć się, oprócz łatek, w dętkę, bo nigdy nie wiadomo na co się wjedzie.

    ****

    A teraz sprawy związane z chęcią promowania się innych stron na Rochowym blogu. Mocno wątpliwe jest to, iż Roch zyskał taką popularność, że firmy chcą się u niego promować, a jednak Roch od czasu do czasu dostaje maile z propozycją promocji w zamian za coś. Przykładem niech będzie fragment maila, który przyszedł dosłownie chwilę temu:

    Reprezentuję sklep internetowy ****.pl. W naszym asortymencie znajdują się: (…). Chcemy wspierać ludzi, którzy w aktywny i ciekawy sposób spędzają wolny czas i dzielą się swoimi pasjami i przeżyciami z tym związanymi z innymi.

    Pana blog idealnie wpisuje się w ten model. Czy byłby Pan zainteresowany współpracą, bądź wymianą, oto kilka możliwości:
    W zamian za link na Pana stronie możemy zaoferować(…)

    Później została wymieniona lista darmowych usług jakie w zamian za link Roch mógłby dostać. Wcześniej też przychodziły takie maile i Roch cały czas, z uporem maniaka odpisywał, że Blog nigdy nie będzie komercyjny, a on nigdy nie będzie na nim zarabiał.

    Zatem Roch, w tej notce, zbiorowo promuje wszystkie sklepy, które już Rochowi coś zaoferowały lub zaoferują mu coś w przyszłości. Szanowni przedstawiciele handlowi, czujcie się wypromowani, zareklamowani i dopieszczeni, a maili nie przysyłajcie, bo i tak lądują w koszu ze znaczkiem \”Spam\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Plażowiczki

    Z ostatnich lotniczych wieści Roch pragnie donieść, iż zepsuty Cargojet nadal stoi na lotnisku i można go swobodnie fotografować, choć najpierw trzeba dotrzeć w miejsce, który to umożliwi. Właśnie z tym faktem Roch związał swoje dzisiejsze plany rowerowe. Chciał pojechać na lotnisko i rozpocząć eksplorację nieznanego sobie terenu żeby dotrzeć do tego mitycznego miejsca, zwanego \”trzecią płytą\”.

    Koniec końców Roch wybrał się nad wodę pooglądać sobie plażowiczki, który opalały się na Chechle. Wszyscy patrzyli się na niego jakby był z innej planety; kask, spodenki, koszulka, rękawiczki z długimi palcami, okulary, buty, etc. Wszystko to powodowało zdziwienie, ale Rochowi było to obojętne, on skupiał się na czymś innym. Trochę w tym koncentrowaniu się pomagały mu ciemne okulary, przez które nie było widać na co Roch się aktualnie patrzy.

    Jeśli wszystko się uda to jutro Roch wybierze się na eksplorację \”trzeciej płyty\” i poszukiwanie dogodnego miejsca na sfotografowanie Cargojet`a.

    Roch pozdrawia Czytelników.