Kategoria: Bez kategorii

  • Prawie niespodziewany wydatek

    Czasem jest tak, że wiemy o czymś, ale nie chcemy w to uwierzyć. Roch też wiedział, że stery prawdopodobnie osiągnęły kres żywota, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Jednak w zaprzyjaźnionym Adventure szybko dowiedział się, że nie ma dla nich ratunku i trzeba myśleć o nowych. Skoro już Roch przytargał ramę to nie było sensu wracać z pustymi rękoma i szarpnął się na całkiem nowe i błyszczące stery FSA, bo jak szaleć to szaleć na całego.

    Jutro ponowna wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure; tym razem koła idą na serwis, bo trzeba piasty sprawdzić, tryb odkręcić i modlić się do Rowerowego Boga żeby przednia piasta nie podzieliła losu sterów, bo i tam opór jest większy niż zazwyczaj, a i oś pracuje “krokowo”, a nie płynnie jak to jest w tylnej piaście. Jednak zbytnia oszczędność nie popłaca i niekupienie Shimano XT było błędem, a wszyscy mówili, że co XT to XT, choć trochę droższe.

    Na zakończenie trochę cyferek, a właściwie zer, bo tak wyglądają statystyki Rocha za styczeń. Nie ma jednak w tym nic dziwnego, nawet najtwardsi, przy -15°C, nie wychodzą z domu. Roch z niecierpliwością czeka na odwilż, bo kilometry rosną, a jazda na tak wycacanym i wychuchanym rowerze to sama przyjemność i ponowne 10 tyś. km nie powinno być problemem. Właściwie to samo powinno się zrobić.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stłukło się

    I jest pierwsza – w dodatku śmiertelna – ofiara zimy. Jest nią kierunkowskaz, który stłukł się był, gdy Roch zaliczył kawałek lodu pod kołami. Potem poszło z górki, dopiero zaspa zatrzymała Rocha, a przy okazji pomogła rozbić się migaczowi, z czego Roch był bardzo niepocieszony. Na szczęście poza pechowym kierunkowskazem inne elementy Megi są nienaruszone, ale i tak trzeba było jechać do zaprzyjaźnionego pana Adama, żeby coś poradził, bo nie dość, że tak głupio bez kierunkowskazu to jeszcze buźka Megi wygląda mocno niesymetrycznie. Na szczęście wszystko już naprawione.

    Poza tym jest i dobra wiadomość; dziś termometr wskazał temperaturę powyżej zera, czyli trochę topniało. Są pierwsze oznaki końca zimy, choć jeszcze nie do końca pewne, ale ważne, że Roch zrzucił z siebie kilka warstw swetrów, kurtek i koszulek. Nastrój jakoś się poprawił, od razu chciało się rower składać, ale jeszcze nie można. Przygoda z zaspą spowodowała, że Roch nie zdążył przed 1300 zjawić się w zaprzyjaźnionym Adventure. Wizyta zostaje przesunięta na poniedziałek z nadzieją, że temperatura zrobi Rochowi dobrze i będzie powyżej zera.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Półmetek akcji “Rower 2010”

    Stało się to, co Roch zapowiadał od dłuższego czasu, ale po kolei. Piątek, jak reszta dni tygodnia zalatywała nudą. Chcąc to zmienić Roch postanowił, że założy nowe opony na obręcze, bo wszystko leży i przeszkadza. Skoro już Roch zdjął opony to wypadało umyć obręcze, bo te porosły trzyletnim błotem. Po dłuższej chwili moczenia kół w wodzie, Roch wyszedł trzymając tryumfalnie czyste obręcze w górze. Potem wystarczyło je wysuszyć i można było zakładać opony.

    Później Roch stwierdził, że skoro już moczy się w wodze to trzeba w końcu umyć ramę. Najpierw jednak trzeba było zmiękczyć błoto żeby nie porysować lakieru. Po dziesięciu minutach można było ją namydlić i wyszorować. Po wielu latach Roch był w stanie przeczytać numer seryjny ramy, a także napis “Author”, który znajduje się na dolnej rurze. Ukazały się także zadrapania, obicia i odpryski, ale pęknięć na szczęście nie ma. Później tylko suszenie i wcieranie wosku żeby się ładnie błyszczało. Jak szaleć to na całego.

    Jednak w tej beczce Roch dostrzegł łyżkę, a właściwie dwie, dziegciu. Po pierwsze to niepokojący opór sterów, który może sugerować ich kres, ale to okaże się jutro (lub w poniedziałek) jak Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure. Druga łyżka dziegciu to cykloza wagowa, której Roch się nie spodziewał. Korzystając z tego, że rower jest rozłożony na czynniki pierwsze Roch zważył każdą część, po czym uwzględnił wszystkie wyniki w swoich statystykach.

    Na zakończenie zdjęcie ramy, czystej ramy:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Więcej śniegu, czy większy mróz?

    Takie oto filozoficzne pytanie Roch sobie zadał i cały dzień szukał na nie odpowiedzi. Pytanie nasunęło się samo, a właściwie było efektem tego, co stało się za oknem. Przez noc napadało sporo śniegu, ale za to temperatura wskoczyła na bardzo rozsądny poziom, czyli w okolice -3°C. Koniec martwienia się o akumulator, koniec z cebulką, rękawicami i czerwonym nosem.

    Rama nadal stoi brudna, co Rocha zaczyna irytować, ale nie ma ochotnika, który zajmie się tym za Rocha, bo jemu jakoś nie chce się, szczególnie, że zima nie daje za wygraną to i rower będzie jeszcze stał, a czy na własnych kołach to już żadna różnica.

    Krótko, ale zima atakuje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zegarmistrzowska robota

    Zabrał się w końcu Roch za to, co wcześniej skutecznie udało mu się zepsuć. Zepsuciu uległa kostka od radia, w której urwał się kabelek i nie grał jeden głośnik, co Rocha denerwowało, bo jak są cztery to mają grać cztery. Nie chcąc siać zbędnego defetyzmu Roch mówił, że trzy są dobre, tak jak swego czasu Zenon Laskowik sugerował w skeczu “Traktor”.

    Okazało się, że pozostałe kabelki, w ilości ośmiu sztuk, też wisiały na włosku i trzeba było wszystko na nowo lutować. Zajęcie męczące, bo strasznie monotonne. Algorytm banalny: odegnij ząbek, wyjmij kabelek, oczyść, zalutuj, wygnij ząbek, włóż kabelek. Po zalutowaniu ósmego kabelka Roch miał szczerze dość. Plecy go bolały, palce też odmówiły posłuszeństwa po tym, jak złapał za rozgrzaną cynę. Ogólnie męczarnia, ale trzeba było to zrobić, bo bez radia to jakoś tak pusto.

    Później Roch gapił się na ramę. Na tą samą ramę, która miała być już dawno umyta, a nie jest. Ale Roch musi dojrzeć do tego, a sama rama musi nabrać mocy urzędowej. Tak już jest Roch skonstruowany, że do wszystkiego musi dojść sam i “żadne krzyki i płacze..”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimno, zimno i zimno

    Sądząc po ostatnich temperaturach zamiast globalnego ocieplenia mamy lokalne oziębienie. Niby osoby “nienachalnie młode” pamiętają większe mrozy, o czym rodzice Rocha są uprzejmi przypominać mu o tym na każdym kroku, o tyle Roch nie pamięta takich mrozów. Może poza jednym wczesnym porankiem, kiedy Roch czekał na autobus 820, który woził go na uczelnię. Od lat Roch przywykł do tego, że temperatura raczej nie schodziła poniżej -10°C i wszyscy byli zadowoleni.

    Przez te mrozy Rochowi nie chce się nic; siedzi w domu i coś psuje. Wczoraj zepsuł radio, dziś miał je naprawić, ale mu się nie chciało. Myciem ramy straszy już dobry tydzień, a ona jak leżała brudna tak leży dalej, a Roch wciąż o nią się potyka. Nic nie wskazuje na to, żeby jutro się ociepliło, lecz według “zaklinaczy pogody” ma być lepiej, ale czy to “lepiej” oznacza, że będzie ciepło – czy tylko mniej zimno – nikt nie mówi.

    W końcu Roch weźmie się do roboty, bo nie można tak nic nie robić. Najpierw jednak trzeba skończyć lutowy numer “Elektroniki dla Wszystkich”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dla dobra ogółu

    Kolejna cisza była spowodowana pojedynkiem naszych dzielnych i wspaniałych szczypiornistów, którzy pną się po turniejowych stopniach i są coraz bliżej pudła, a dokładnie najwyższego schodka oznaczonego numerem 1. Dzięki temu Roch w końcu przykleił się do telewizora i zapomniał o tym, że blog stoi pusty i straszy. Przez weekend Roch obserwował termometr, na którym kończyła się dolna skala. Przez ten mróz i śnieg Rochowi nie chce się grzebać przy rowerze, bo przecież zima nie odpuści z dnia na dzień więc można do tego podejść bez zbędnych szaleństw.

    W międzyczasie Roch zamówił płytki do Rowerowego Robota Rocha, o którym wszyscy już zapomnieli poza Rochem, który w końcu go skonstruuje. Zajął się także legendarnym już termometrem dla Koyocika, który niedługo będzie świętował roczek. Czas jednak szybko leci, albo to Roch rusza się jak mucha w smole. Jednak wszystko, co sobie zaplanował zrealizuje. To tylko kwestia czasu.

    Dlaczego taki tytuł notki? Bo w ostatnim czasie wszyscy wiedzą, co dla Rocha jest dobre. Pani w banku wie, że Roch potrzebuje tej promocji, choć wcale Roch tego nie chce, Pani ze stacji benzynowej wie, że Roch potrzebuje nowy program lojalnościowy, choć wcale mu nie jest to potrzebne. Wszyscy wiedzą co jest dla Rocha dobre, tylko dlaczego nikt go nie pyta, czy faktycznie on tego chce? No właśnie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Epidemia, czy co?

    Wraz z siarczystymi mrozami Rocha dopadł leniwiec, choroba znana z tego, że atakuje nagle, powoduje nagłą utratę ochoty, a w dodatku jest mocno przewlekła. Miał dziś Roch umyć ramę, ale zobaczył na termometr, który wskazał -10°C i stwierdził, że zima nie odpuści. Przynajmniej przez weekend. Zajął się więc Roch sobą, a właściwie to zajął swoje łóżko i tak mu już zostało. Zima wywołuje u Roch permanentne “nie chce mi się”, co przekłada się na bezsenność, bo ileż można spać.

    Jednak nadzieja na poprawę pogody nie umiera choć wszystkie prognozy mówią coś zupełnie innego. Kiedyś w końcu musi przyjść odwilż i cieplejsze dni, bo nie można tak cały czas wychodzić z domu i myśleć o tym, co przymarznie do czego i kiedy Roch się pośliźnie. Tak być nie może.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bomberek już w domu

    Z okazji kilkudniowego byczenia się Roch zaprzestał relacji z tego, na którym boku leżał, co ma w lodówce i czego nie robił. Wczesnym rankiem Roch – korzystając z tego, że jest w mieście – wybrał się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby sprawdzić, co tam słychać w szerokim świecie rowerowym, a przy okazji zapytać jak ma się Bomberek.

    Ku zdziwieniu Rocha amortyzator był gotowy; lśniący, pachnący olejem i śliski Bomberek był po przeglądzie, a stwierdzenie, że “twój amor to żyleta” spowodowało u Rocha gwałtowny rozrost ego połączony z zachwytem, bo Roch dba o rower jak może, a teraz rower zrewanżował się Rochowi tym, że jest jak żyleta. I tak też ma być, bo rower to jest to.

    Po powrocie do domu Roch położył widelec obok innych części i rozpoczął planowanie jak to wszystko poskładać, bo jest na półmetku remontu. Jutro rama zostanie wrzucona do wanny i dokładnie wymyta, a później będzie etap składania roweru, a po wszystkim pozostanie tylko wypatrywać pierwszych przebiśniegów.

    Bomberek w pełnej krasie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Byczy dzień

    Wcale nie chodzi oto, że dzień był “fajny”, ale – podobnie jak wczoraj – Roch nie robił nic, poza tym, że się byczył. Jutro czeka go wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure żeby zapytać jak tam amortyzator. Poza tym wszystkim nic nie wskazuje na to, że zima chce odpuścić. Dziś znowu śnieg pada, a w dodatku spadła temperatura. Tak więc zima nie chce odpuścić i daje Rochowi czas na spokojne skończenie remontu.

    Rama nadal czeka na umycie, ale w końcu wyląduje w wannie i będzie lśniąca i podrapana, bo do tej pory wszystkie rysy były ukryte pod warstwą błota i Roch nie stresował się tym, że rysa może okazać się pęknięciem, ale to wyjdzie dopiero jak Roch dokona tego, o czym pisze już jakiś czas.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Byczenie się

    Po ciężkiej pracy, związanej z rozbiórką roweru, teraz Roch ma wolne, a właściwie przestój, bo Bomberek serwisuje się w zaprzyjaźnionym Adventure więc Roch leży całym swym jestestwem na łóżku i nie wykazuje żadnej aktywności, oczywiście poza regularnym odwiedzaniem lodówki, bo człowiek nie wielbłąd i jeść musi. Do zrobienia pozostało jedno – umycie ramy, ale to Roch zostawi sobie na później, jak przyniesie amortyzator z serwisu. Wtedy wszystko z powrotem znajdzie się na swoim miejscu.

    Poza totalnym lenistwem Roch nie robi nic, ale to normalne, bo jak się byczyć to na całego. W międzyczasie dopadało śniegu, co nie wróży dobrze, bo śnieg ma topnieć, a nie padać. Wiosna coraz bliżej i trzeba już planować miejsca, które wypada odwiedzić na rowerze. Na pewno Roch wybierze się do skansenu kolejowego w Pyskowicach. Oczywiście, poza rowerem, Roch zabierze aparat, a i może ktoś będzie chętny do towarzyszenia Rochowi.

    Ale to przyszłość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ozdoba ściany

    Od rana Roch chodził od okna do drzwi wyczekując listonosza; jednak ten nie pojawił się. W związku z czym Roch zajął się swoimi sprawami, czyli kolejno: zaprzyjaźniony PWiK, zaprzyjaźniony mechanik, chwila odpoczynku, zaprzyjaźniony Adventure. Poniedziałki zawsze są u Rocha “lotne”, ale potem już jest weekend. Kiedy – pomiędzy jednym wejściem, a drugi wyjściem – zobaczył na biurku leżące awizo pomyślał, że jak złapie tego, kto je wypisał to obetnie mu głowę, bo po co temu komuś dwie dupy.

    Jednak po głębszej analizie rzeczonego awizo Roch doszedł do wniosku, że jest błąd w nazwisku, adresie, a samo awizo datowane jest na 14 stycznia, czyli na cztery dni wstecz. Poczta Polska albo ma wehikuł czasu, albo zatrudnia niedouczonych listonoszów, którzy nie potrafią poprawnie napisać nazwiska i numeru bloku. Sądząc po tym, że awizo krążyło przez cztery dni to bardziej prawdopodobna jest opcja druga. W końcu Roch udał się do urzędu po paczkę; pani z okienka wzięła karteczkę i gdzieś poszła. Wróciła po dziesięciu minutach i oznajmiła:

    – “Pana paczki nie ma..”
    – “Jak to kur*a nie ma?!” – Roch popadł w lekką irytację.

    W tym momencie w urzędzie zapadła grobowa cisza. Inni klienci stanęli jak wryci, zamilkły drukarki, słychać było tylko wskazówkę zegara, która odmierza kolejne sekundy. Suspens godny Hitchcocka, ale w końcu pani z okienka odnalazł język w gębie i ponownie zniknęła w jakimś pokoju. Po kilku minutach wyszła z paczką, która wyglądała jakby ją pies przeżuł i wypluł; karton pognieciony, zawartość pewnie też. Roch nie wytrzymał:

    – “Ta paczka wygląda jakby pani ją psu z dupy wyjęła”.

    Kolejna cisza i tylko ta wskazówka, która odmierza sekundy irytacji Rocha. W końcu po chwili Roch wychodził z urzędu trzymając w reku coś, co kiedyś było kartonem. W domu, po rozpakowaniu, jego oczom ukazała się zawartość, która wynagrodziła mu wszystkie trudy i wulgaryzmy, które musiał wydalić z siebie. A tą zawartością jest kalendarz Forum Nikoniarze.pl, który zawisł na ścianie i na pewno długo z niej nie zniknie.

    Kalendarz w roli głównej, w tle ściana i lutownica:

    Roch pozdrawia Czytelników.