Kategoria: Bez kategorii

  • Weekend odpoczynku

    We wczorajszej notce Roch wskazywał na pewną niekompatybilność zębatki, którą miał przyjemność zakupić w zaprzyjaźnionym Adventure. Dziś, wczesnym rankiem, Roch ponownie zjawił się w sklepie celem podszlifowania trybu i dostosowania go do korby, z którą Roch jest zżyty i nie ma zamiaru jej wymieniać. Po kilku chwilach korba była skręcona, a Roch miał uśmiech od ucha do ucha, bo kolejny element jest odfajkowany i czeka na montaż.

    W ten weekend, czyli już dziś, Roch planuje odpoczywać, bo dopiero w poniedziałek Bomberek pójdzie na serwis, a więc nie ma sensu wcześniej myć ramy. Gdy wszystko już będzie wyglądało jak nowe wtedy Roch wrzuci ramę do wanny i wymyje ją, a tym samym postawi “kropkę nad i”, czyli zakończy fazę rozbierania.

    Potem pozostanie założenie wszystkiego na rower i udanie się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby tam dokończyć remont, czyli założyć linki, pancerze, przejrzeć wszystko dokładnie i ogłosić koniec. Potem jeszcze chwila zimy, odwilż, wiosna i pierwszy ból spowodowany przez siodełko, ale to wszystko przed Rochem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zakupów i rozbiorów ciąg dalszy

    Im bliżej finału, tym Rochowi bardziej się chce pracować, bo widać, że roboty jest coraz mniej. Może to i zakręcone, ale Roch z natury jest zakręcony, a jego tok rozumowania jest jeszcze bardziej pokrętny. Po tej krótkiej promocji pora przejść do wydarzeń, które miały miejsce po tym jak Roch zjadł obiad, bo wcześniej szkoda było mu marnotrawić kalorie.

    Nadeszła wiadomość z zaprzyjaźnionego Adventure, która brzmiała mniej więcej tak:

    cze gusio
    mam zebatki dla ciebie

     Roch niezmiernie się ucieszył, bo to oznaczało, że ostatni element roweru zostanie wymieniony i będzie można się wykąpać wraz z ramą i zacząć składać wszystko w jedną zgrabną całość. Jednak, o czym Roch został uprzedzony, jedna z zębatek mogła wykazywać drobną niekompatybilność, co też miało miejsce, ale jutro Roch podszlifuje trochę końce i wszystko da się zamontować.

    Na zakończenie remontu Roch odda Bomberka w dobre i fachowe ręce, aby wymienić olej i sprawdzić jego stan. Po tym będzie można już obwieścić, że akcja “Rower 2010” jest na półmetku, a w dalszej perspektywie Roch będzie ogłaszał inaugurację sezonu 2010, która odbędzie się z pompą i wykopem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czwarty rozbiór roweru

    Roch idzie jak burza; nie minął tydzień, a Roch dokonał już czwartego rozbioru roweru. Rozbiór ów obejmował cały przód, czyli przednia przerzutka, manetki, klamki, chwyty i kierownica. Z całego roweru została tylko rama stojąca na kołach, Bomberek i mostek, żeby nie trzeba było szukać osobnego miejsca na koła, ramę i amortyzator. Do zdjęcia pozostała tylko korba, której bez specjalistycznej maszynerii Roch nie zdejmie, a więc trzeba będzie się uśmiechnąć do zaprzyjaźnionego Adventure.

    Po części mechanicznej, czyli śrubkologii, Roch przystąpił do czyszczenia, mycia i suszenia tego, co zdjął z roweru. Trochę się tego uzbierało, ale w końcu udało się tę stajnię Augiasza ogarnąć i wszystko jest czystsze niż było, a na pewno ma w sobie mniej piachu. Później Roch zorganizował karton, bo na biurku zaczęło brakować miejsca i trzeba było dokonać zgrupowania elementów i przeniesienia ich w inne miejsce.

    Być może jutro Roch uda się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby zdjąć korbę i dokona finalnego ruchu, czyli umyje ramę i zacznie powoli wszystko zakładać. Jeśli nie zacznie mu się śpieszyć to zapewne dojedzie do piątego rozbioru, a później do kilku(nastu) ubiorów(?) roweru, bo – jak na skrupulatnego kronikarza przystało – wszystko będzie opisywane, pokazywane i zachwalane.

    Na koniec zdjęcie grupowe:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zajęć tyle co śniegu

    Śniegu na zewnątrz jest dość na najbliższe dwa lata. Wystarczy wyjść na zewnątrz żeby brnąć po kolana w śniegu, a czasem można zaliczyć poślizg, bo pod białym puchem ukryty jest lód. Dzięki temu Roch ma wewnętrzne “fuj” i nie wychodzi na zewnątrz. Dopiero przymuszony do tego siłą i gwałtem od czasu do czasu idzie wyrzucić śmieci, albo coś załatwić. Gdyby nie ta siła lub inny rodzaj gwałtu to Roch siedziałby w domu i zajmował się rowerem.

    Poza rowerem Roch zajmował się płytą główną, której nie udało się naprawić, bo Roch za cienki na to jest, a teraz leży przed nim jakiś zasilacz, z którym jest o tyle łatwo, że ma mało elementów, a więc może się uda. Jak na razie Roch stawia na transformator, ale na ile jest to trafne to się okaże po przelutowaniu. W międzyczasie Roch zajmuje się rowerem, czyści, rozkręca, psuje i składa. W końcu wrzuci ramę do wanny albo – w ramach oszczędności – sam się z nią wykąpie i będzie mógł składać rower. Do zakupienia pozostały dwie zębatki, linki i pancerze. Siłą rozpędu Roch wymieni olej w Bomberku i ogłosi, że rower jest skończony.

    Jednak, póki co nie trzeba się śpieszyć; wszystkie prognozy mówią, że śnieg do lutego, a w perspektywie i dłużej poleży to nie trzeba się spinać z rozpoczęciem sezonu rowerowego, choć z drugiej strony obecna laba będzie skutkowała tym, że później trzeba będzie kręcić 1500 km w miesiąc, a kto wie, czy Roch takie tempo wytrzyma. Nadal Roch chce powtórzyć 10 000 km i wydaje się to możliwe szczególnie, że parcie na siodełko jest u Rocha spore.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Epoka lodowcowa

    Od jakiegoś czasu zdaje się, że klimat ulega oziębieniu, a nie ociepleniu. Do takiego wniosku doszedł Roch zrywając 1,5 centymetrową warstwę lodu, która zaległa na samochodzie. Skutecznie uniemożliwiła wejście do środka, bo szczelnie zalała drzwi, a nawet bagażnik. W końcu Roch zorganizował trochę ciepłej wody i udało się odmrozić drzwi. Do odmrożenia jednak pozostała reszta samochodu, a to nie było wcale takie łatwe. Jednak po godzinie intensywnego grzania wszystko stopniało, poza lusterkami, którym trzeba było pomóc.

    Poza tym nagłym zlodowaceniem Roch zaliczył kolejnego leniwca. Był umówiony w zaprzyjaźnionym Adventure, ale sen go z nóg zwalił i dziś już nie udało się nigdzie wyjść. Jednak jutro Roch nie da się pokonać senności i wybierze się do sklepu, choćby miał iść na czterech łapach.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Trzeci rozbiór roweru

    Zwykło się mawiać, że “do trzech razy sztuka” i Roch wziął to do siebie. Wczoraj pisał o tym jak to walczył z tylną przerzutką, a dziś postanowił skończyć rozkręcać tył roweru i zdjął hamulce. Oczywiście potem je umył i przesmarował, a na koniec włożył do woreczka i napisał nań “Tył” żeby wiedzieć, z której części roweru one pochodzą. Do końca pozostał tylko przód roweru i finalne umycie ramy. Potem wszystko trzeba założyć z powrotem, a w międzyczasie jeszcze wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure.

    Po rowerze przyszła pora na zdjęcia; sporo śniegu spadło i nasi skrzydlaci bracia mają poważne problemy ze znalezieniem jedzenia. U Rocha w karmniku zawsze coś się znajdzie, dlatego bez skrępowania ptactwo ucztuje piszcząc przy tym aż miło. Tak się złożyło, że Roch miał akurat wyjęty aparat no i powstała skromna galeria, która dołączyła do albumu Ptaki. Wersja Druga.

    Na zakończenie jedno zdjęcie zmarzniętego ptaszka:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Drugi rozbiór roweru

    Po wczorajszym pierwszym rozbiorze roweru, Roch z nadzieją rozpoczął przygotowania do drugiego podejścia. Tym razem postanowił nie zasypiać, a wziąć się solidnie z robotę, bo tej trochę jest. Na początek Roch pozbył się linek i pancerzy, bo to i tak idzie do wymiany, potem wykręcił tylną przerzutkę i postanowił ją trochę przeczyścić.

    Już próba wykręcenia jej z ramy nie wróżyła nic dobrego; pisk, skrzypienie i opór powodowały u Rocha zimne poty, bo bał się, że wykręci razem z przerzutką gwint z haka i trzeba będzie kupić nowy, a to wcale nie jest taka łatwa sprawa, bo hak do pięcioletniej ramy to już rzadkość. W końcu przerzutka wyszła, a gwint został, więc wszystko w porządku. Przyczyną takiego pisku była zardzewiała śruba, która złapała wilgoci i przestała współpracować. Trzeba było rozłożyć przerzutkę na czynniki pierwsze.

    – “O, sprężynka wyskoczyła” – Zdziwił się Roch.

    Wraz ze sprężynką wyskoczyła jeszcze podkładka, jakieś łożysko i inne pomniejsze elementy. O ile łatwo to było rozebrać, o tyle złożyć już jest trudniej. Przy pierwszym podejściu sprężyna nie miała naciągu i przerzutka wysiała jak słoniowi trąba. Znowu trzeba było rozkręcać i naciągać sprężynę, a to takie łatwe nie było. Przydała się dodatkowa para rąk Rocha Seniora, który trzymał przerzutkę, a Roch Junior naciągał. Wspólnymi siłami sprężyna była ciągnięta, a przerzutka stała jak słoniowi.. trąba.

    Tył załatwiony, jeszcze tylko wymienić oponę, umyć obręcz i zajrzeć do piasty. Jutro przód, czyli kierownica, hamulce i manetki. Oby tylko nie było sprężyn.

    Efekt końcowy:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    Aktualizacja: 10-01-2010
    Wiadomość od rowerowego guru i speca:
    Wojciech

    17:42:35: cze
    przerzutka na zdjeciu z twojego bloga ma odwrotnie poskladany wozek……..

    Dał Roch ciała. Notka i zdjęcie pozostają dla potomności.

  • Pierwszy rozbiór roweru

    Początek weekendu, opad śniegu większy niż kiedykolwiek, a więc wyjście z domu nie wchodzi w grę. W domu też niewiele do roboty, ale w końcu Roch powziął męską decyzję o tym, że zacznie powoli rozbierać rower, bo trzeba go umyć, sprawdzić co jeszcze jest do wymiany i powoli myśleć o podejściu do zakładania nowych gratów tak, aby nie dać się zaskoczyć wiośnie.

    Zanim Roch wziął klucz do ręki, to zasnął. Na szczęście był w pobliżu łóżka, a więc szybko przyjął odpowiednią pozycję i nic go nie obchodziło. Po zasłużonym odpoczynku Roch stwierdził, że dziś już się napracował i resztę dokończy jutro, o ile ponownie nie padnie. W międzyczasie czeka na niego płyta główna, którą trzeba obejrzeć i dojść do tego co się spaliło. Znając Rocha szczęście to nic z tego nie będzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejne rowerowe zakupy

    Od wczoraj nic się nie zmieniło, choć Roch obiecywał sobie, że przejdzie przez to gładko i bez bólu. Jednak jest inaczej, ale cóż, czasem tak musi być i tego nie przeskoczymy. Chciałoby się złapać za telefon, ale rozsądek podpowiada “po co? Przecież to nic nie zmieni” no i efekt jest taki, że telefon jest daleko od Rochowej ręki. Żeby nie kusiło.

    Kobiety, na smutki, mają swój sprawdzony sposób. Zakupy. Im większe, tym humor lepszy. Roch postanowił, że przez dziesięć minut mentalnie będzie kobietą. Tylko co takie kobiety kupują? Buty? Spódnice? Paski? Z tego zestawu nie pasowało do Rocha, bo gdzież on w szpilkach by poszedł? Postanowił, że kupi sobie coś bardziej męskiego, coś co będzie podkreślało, że jest samcem alfa; takim, który nie je miodu tylko żuje pszczoły.

    Aby stać się takim facetem Roch kupił sobie opony do roweru. Dwie sztuki, bo jak szaleć na zakupach to szaleć na całego. Swoją samczość Roch przypieczętował długiem, który zaciągnął, bo nie był przygotowany na tak duże zakupy. Trzymając po jednej oponie w ręce Roch – nie dość, że utrzymywał równowagę na lodzie – to jeszcze pokazywał wszystkim, że zrobił duże zakupy, tak jakby to kogoś – poza Rochem – obchodziło. W końcu dołek to doskonały pretekst na generowanie ruchu w przemyśle rowerowym.

    Akcja “Rower 2010” posunęła się do przodu. Zębatki będą w przyszłym tygodniu i wtedy Roch zwali się z gratami na zaplecze zaprzyjaźnionego Adventure żeby to wszystko poskładać, a przy okazji rozebrać Bomberka, bo i jemu potrzeba nowego oleju. O postępach Roch poinformuje Obserwatorów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bo czasem historia koło zatoczy

    Kiedy Roch stawiał swoje pierwsze kroki w blogowym świecie pisał, o czym popadnie, licząc, że ilość przełoży się na jakość, jednak im bardziej wgryzał się w to wszystko dochodziło do niego, że – prócz ilości – ważna też jest jakość samego wpisu. Do tej pory zdarza mu się pisać dwadzieścia osiem notek w miesiącu, ale stara się, by były one przynajmniej w dwóch pierwszych linijkach atrakcyjne. Po części udało mu się to osiągnąć, bo skupił się jedynie na swojej pasji, czyli rowerze. Później doszły pewne oboczności, takie jak elektronika, czy fotografia, ale zawsze starał się pisać o tym, co go fascynuje i pochłania bez reszty.

    W historii starego bloga, o którym mało kto już pamięta, a który znikł był z Internetu już jakiś czas temu, były opisane perypetie Pafnucego, dawno zapomnianego brata Rocha i Aliny, która to zawróciła Pafnucemu w głowie. Od tamtego czasu sporo wody już upłynęło, a Roch obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie publicznie wylewał swoich żali i trzymał się tego postanowienia aż po dziś dzień. Dziś przytrafiła się kolejna “okazja” do przelania swoich porażek na blog, bo on jest cierpliwy i wszystko przyjmie, ale nie ma co Was, Czcigodni, zanudzać. Stało się i już, życie idzie do przodu i trzeba za nim gonić.

    Poza tymi ewidentnymi smutkami i żalami powstał śmiały plan, aby powtórzyć zeszłoroczny wypad na Dolomity, które zimą są białe, a przez to mają jakąś taką atmosferę. Roch jest na etapie poszukiwań towarzysza i prawie jest wszystko dopięte na (przed)ostatni guzik. Jeśli tylko pogoda dopisze to powstaną obrazy, który aspirowałby do miana zdjęć.

    Na zachętę ubiegłoroczna galeria z takiego wypadu:
    http://picasaweb.google.pl/s/c/bin/slideshow.swf
    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Wybaczcie, że tak smętnie.

  • Który to już raz zima atakuje?

    Zima jest jak czkawka: przychodzi znienacka i w najmniej oczekiwanym momencie, trzyma jakąś chwilę i równie szybko ustaje. Z zimą, w tym roku, jest tak samo, było już kilka podejść, jedno nawet było lekkim falstartem, ale nigdy śnieg nie leżał dłużej niż tydzień. Potem chlapa, szaro, mokro i ciepło. W ostatnim czasie scenariusz znowu się powtórzył. Spadł śnieg, a prognozy na najbliższy czas wieszczą “rychłe nadejście wyżu, w wraz z nim ocieplenia”.

    Dziś Roch nie uskuteczniał żadnych zakupów rowerowych, ani też nie lansował w okolicach lodowiska. Siedział w domu i dumał, a w przerwach spał. Taki leniwy dzień się zrobił, pewnie ciśnienie opadło albo coś innego. Jutro, o ile pogoda pozwoli Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure, żeby sprawdzić jak tam mają się Rochowe zębatki.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Akcja “Rower 2010” oficjalnie rozpoczęta

    Piękna, zimowa pogoda, drogi białe, chodniki zasypane, lekki mróz, bezwietrznie. Pomiędzy przypadkowymi przechodniami można dostrzec Rocha, który niezdarnie przedziera się przez tłumy. Co jakiś czas poprawia czapkę, która nie wiedzieć dlaczego ciągle zsuwa się na oczy. Skostniałe dłonie lądują w kieszeni, ale to nic nie pomaga. Nerwowe poszukiwania rękawiczek kończą się porażką; rękawiczki zostały w samochodzie, kluczyk od samochodu w domu, a dom daleko w tyle. To nic, taka błahostka nie powstrzyma Rocha przed rozpoczęciem akcji “rower 2010”.

    Na drzwiach zaprzyjaźnionego Adventure biała kartka formatu A4, ułożona poziomo, a na niej odręczny napis “Remanent”. To nic, Roch puka w szybę, dostaje pozwolenie na wejście, w środku ciepło, jasno, zerowy ruch spowodowany białą kartką na drzwiach. Szybkie przywitanie ze wszystkimi i wizyta na poziomie –1, niczym w tajnej bazie wojskowej, tylko bez identyfikatorów z napisem “Visitor”.

    Po chwili Roch był już na poziomie zero, przygotowany do sfinalizowania zakupów, których dokonał, a które były pierwszymi w tym roku. Przed wejściem do sklepu czekała orkiestra, dziewczynki z kwiatami i wielki transparent z napisałem “LUD JEŻDŻĄCY NA ROWERACH GRATULUJE ROCHOWI UDANYCH ZAKUPÓW”. Były gratulacje, były autografy, były uściski, były tańce. Akcja “Rower 2010” rozpoczęta z pompą.

    Na koniec zdjęcie pierwszych zakupów:

    Roch pozdrawia Czytelników.