Kategoria: Bez kategorii

  • Przykleić język do klamki. Bezcenne.

    W ramach zabijania zimowej nudy Roch obserwował termometr, który ani myślał ruszyć się z poziomu -10°C; po chwili wpatrywania się w niebieski słupek i to Rochowi się znudziło. Ptaków w karmniku też nie było, pewnie im też było zimno i nie chciało się latać po jedzenie. W końcu Roch otworzył okno i zaczął robić własny śnieg. Posłużył mu do tego celu spryskiwacz (czy jak tam to się zwie) do kwiatków. Po chwili generowania śniegu Roch stwierdził, że ręka już jest zamarznięta, bo śnieg miast padać osadzał się na przedramieniu.

    Chcąc iść na całość Roch przyłożył czubek języka do metalowej części po czym stwierdził, że przymarzł do niej i teraz ma problem. Jednak po chwili język był wolny, a Roch szczęśliwy, bo przypomniały mu się czasy dzieciństwa, gdzie oprócz lizania różnych rzeczy, jadł śnieg (tą białą część), jeździł na sankach i miał w głębokim poważaniu wszystko, co nie przynosiło mu radochy.

    Ot i tak – w prosty, acz niebezpieczny sposób – Roch zafundował sobie odrobinę rozrywki w te mroźne dni. Jednak już pojawiają się jakieś konkurencyjne niże, wyże i inne izobary, które skutecznie podniosą słupek rtęci w okolice zera (ci odważniejsi wieszczą nawet okolice plus dziesiątki) i powróci normalność, czyli ciepło, ciepło i jeszcze raz ciepło.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Minus szesnaście

    Zima dała o sobie znać i to przez krakanie Rocha, który pozwolił sobie drwić z tego, że zimy w tym roku nie będzie. Teraz tego żałuje i to bardzo, bo termometr wskazuje -16°C, a to nie wróży nic dobrego. W dodatku słońce zachodziło “na czerwono”, czyli lepiej nie będzie. Tak niska temperatura powodowała u Rocha permanentny strach przed jakimkolwiek wyjściem z domu, a wyjść trzeba było.

    Po powrocie do domu gorąca herbata, ale bez “prundu”, bo jeszcze trzeba było wyjść. Jednak Roch uzbroił się w Buffa, który latem służył mu jako bandanka, zakładana pod kask. Uniwersalność tego wynalazku spowodowała, że zimą Roch będzie jej używał jako szalika, którego nigdy nie miał, ale taka temperatura chyba zweryfikuje fakt nieposiadania przez Rocha szalika.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Świątecznych porządków moc

    Rok można podzielić na dwa okresy; okres porządków wiosennych i okres porządków świątecznych. Roch – poza tym, że nie lubi poniedziałku – żyje od okresu do okresu. Akurat dziś nastał okres porządków świątecznych, a wszystko zaczęło się od sakramentalnego:

    – “Rochu, porządek już zrobiłeś?” – Padło trudne pytanie.

    Odpowiedź była oczywista na tyle, że Roch ją przemilczał. Twórczy nieład panuje u Rocha niezależnie od pory roku i okresu, który akurat Roch przechodzi. Tak więc na środku leży rower, a właściwie to, co z niego zostało, w kącie koła, biurko można zlokalizować tylko po komputerze, bo akurat na niego musiało znaleźć się miejsce. Patrząc na to wszystko Roch stwierdził, że dość i trzeba tę stajnie Augiasza, a właściwie Rocha, uporządkować.

    – “Backup.. backup.. backup.. zdjęcia.. backup.. dokumenty.. backup” – Mruczał Roch przeglądając płyty, które były wszędzie.

    W sumie backupów były dwa worki; to efekt pedantycznej wręcz dbałości o Rochowe dane zapisane w postaci cyfrowej. Niektóre osoby spędzają niedzielę w rodzinnym gronie, a Roch robi kopie zapasowe. I tak od 2007 roku, bo taka znalazła się najstarsza płyta.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Miękki, biały puch

    W końcu spadł owoc zbliżenia pary wodnej i niższej temperatury, czyli śnieg. To dziecko procesu zwanego resublimacją pokryło wszystko co mogło, łącznie z nowo wybudowanym i zamocowanym karmnikiem, który Roch budował co najmniej tyle, ile zajmuje wybudowanie dwupoziomowej, okazałej willi, ale liczy się efekt końcowy, a ten jest w miarę sympatyczny.

    Z okazji opadu śniegu i spadku temperatury Rochowi padł akumulator w samochodzie, co zresztą nie jest dziwne, bo średnio co dwa lata Roch budzi się z ręką w nocniku, a właściwie w śniegu. Wstępne naładowanie pokaże, czy to chwilowy grymas, czy definitywny kres życia akumulatora. Cytując lekarzy to “najbliższe 24 godziny będą decydujące”. O ile rano wszystko zażre będzie można mówić chwilowej niedyspozycji, w przeciwnym wypadku Megi dostanie pod choinkę nowy akumulator.

    Poza przygodami motoryzacyjnymi są też przygody poślizgowe, bo pod puszystym i skrzypiącym śniegiem kryją się lodowe niespodzianki, które mogą przypominać, że grawitacja jednak działa i to, co pionu nie trzyma przyjmuje pozycję horyzontalną, która w większości przypadków boli, oj boli. Jeśli do weekendu śnieg nie przestanie padać, to wypad w Dolomity będzie całkiem możliwy. Mowa oczywiście o tych Dolomitach lokalnych, a nie tych globalnych, w których burżuazja lansuje się ze swoimi węglowymi kijkami i kosmicznymi butami narciarskimi.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pracowity poniedziałek

    Roch, znany z tego, że nie lubi poniedziałku musiał wstać wcześnie, bo był umówiony na poranne spotkanie i nie wypadało się spóźnić. Poniedziałek jednak sprawił, że Roch spóźnił się, ale tylko trochę i można było zwalić winę na złe warunki pogodowe, bo przy -4°C ciężko się chodzi. W końcu doszedł w umówione miejsce i po godzinie był w domu. Przyniósł metolową obudowę, którą trzeba przystosować do robota, ale podstawa konstrukcji już jest. Reszta napędu też się znalazła i można przystąpić do próby złożenia tego w jakąś składną konstrukcję.

    Jako, że zima zaatakowała przyszła pora żeby uszczęśliwić ptactwo i w końcu założyć karmnik, który Roch kiedyś zbił z kilku desek. Premiera nowego domku dla ptaków odbyła się z pompą, a chwilę po przecięciu wstęgi zawitali pierwsi mali goście. Pozostaje tylko czekać z aparatem przy oknie i pstrykać co ciekawsze ptaszki.

    I tym mało rowerowym wpisem Roch uważa poniedziałek za dokonany.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pomysłem znienacka zaatakowany

    Siedzi Roch przy komputerze, ze słuchawek wydobywa się kolejny kawałek grupy Molotov, w głowie pustka, kolejny raz CARGO zagrało na Rochowym nosie, czyli niedziela dokonuje się w pełni. Roch przegląda Sieć w poszukiwaniu jakiejś wyjątkowej strony, na której można by zawiesić oko, ale wszystko jakieś takie nudne. Fora w ostatnim czasie też Rochowi się przejadły, a te komputerowe to już dno kompletne.

    – “Niedziela, psia mać” – Pomyślał Roch.
    – “Jeszcze myszka wysiadła” – Dokończył myśl po czym walną gryzonia w grzbiet, bo i jemu niedziela się udzieliła.

    Nagle Roch doznał olśnienia i nie był to skutek zwarcia, ale pomysł. Tak, Rocha nawiedził znienacka pomysł, który został natychmiast uwieczniony na papierze, bo pamięć Rocha przypomina kolejkę FIFO, czyli pierwszy pomysł wszedł i pierwszy wyszedł. Pomysł dotyczy robota, a dokładnie robota zrobionego z [fanfary, oczekiwanie, niepewność] części rowerowych. Tak, w kartonach Roch zgromadził pokaźną ilość starych gratów, z którymi nie ma co zrobić i z nich poskłada robota, a właściwie układ jezdny i większość mechaniki.

    Od jutra Roch zabiera się do roboty, póki pomysł jest świeży i Roch ma zapał do roboty. Rowerowy Robot Rocha (w skrócie RRR) to jest to czego Roch potrzebował. A i blog będzie jeszcze bardziej rowerowy, bo brak prawdziwych wypadów Roch nadrobi wypadami z Rowerowym Robotem Rocha, czyli RRR.

    Roch, i jego RRR, pozdrawiają Czytelników.

  • I jest! Zima nadchodzi

    Wszyscy Ci, którzy myśleli, że Święta będą szare, mgliste i nijakie dziś przekonali się, że wcale tak być nie musi. Roch przekonał się o tym, że zima nadchodzi, w dość bolesny sposób. Jak co sobota trzeba było założyć czapkę szofera i rozpocząć wojaże po mieście. A to apteka, a to jakieś warzywniaki, a to jakiś market, etc. Z wrodzonym obrzydzeniem Roch spogląda na coraz dłuższe kolejki i coraz większe chamstwo tych, którzy te kolejki generują.

    Jednak za nim wjechał z parkingu musiał pozbyć się lodu z szyb. Tradycjonalista Roch ma w schowku skrobaczkę i nią rozpoczął walkę z lodem. Lód nie chciał się poddać, a więc Roch wbił mu nóż w plecy, czyli włączył ogrzewanie i zaczął pokonywać lód “od tyłu”. Nie zmieniło to faktu, że przyzwyczajone do ciepła dłonie zaczerwieniły się niczym u Wokulskiego i odmówiły posłuszeństwa. Trzeba zacząć wozić, oprócz łopaty, jeszcze rękawiczki.

    Po powrocie Roch zaległ na łóżku i rozpoczął zaległą lekturę Elektroniki dla Wszystkich, czyli leniwa sobota, ale coraz bardziej biała, a to oznacza, że może niedługo Roch wybierze się w zaśnieżone Dolomity i pochwali się białymi zdjęciami, a kto wie, może jakąś panoramą nawet.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze ptaki wiosny nie czynią

    Z powodu deszczu karmnik Rocha czeka na lepsze czasy, czyli takie bardziej zimowe, a przynajmniej mniej deszczowe. Jednak ptaki o Rochu nie zapomniały i już zaczęły się dopominać o swoje. Póki co w prowizorycznej podstawce, ale i tak nie trzeba ich prosić żeby przyszły. Z tego właśnie powodu Roch stał z aparatem i czekał, aż któryś przyjdzie.

    I oto co powstało:

    Dziś było bardzo krótko, ale czasem obraz mówi więcej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prośby zostały wysłuchane

    Wczorajsze utyskiwania Rocha dotyczące nocy za dnia dotarły tam, gdzie dotrzeć miały i dziś było normalnie. Normalnie, czyli szybka pobudka, o rozsądnej godzinie i rozpoczęcie kolejnego nudnego dnia. Widoczność poprawiła się znacznie, co Rocha ucieszyło, bo mógł zobaczyć co dzieje się nie tylko na końcu balkonu, ale także dalej, w szerokim Świecie. Jednak, jak to w przyrodzie, bilans plusów i minusów musiał się zgadzać, a więc w zamian za widoczność temperatura spadła już w okolice zera, co może oznaczać rychły spadek śniegu.

    Z dwojga złego lepiej żeby spadł śnieg; będzie można jakiegoś bałwan ulepić, pojeździć na sankach albo iść gdzieś w knieje śniegiem zasypane, aby strzelić kilka zimowych zdjęć. Poza tymi plusami będą oczywiste minusy, czyli tony ubrań wiszące na Rochu, wygrzebywanie samochodu spod śniegu i niespodziewane utraty pionu, a tym samym bolesne spotkania z poziomem.

    Jeśli chodzi o sprawy rowerowe, wbrew pozorom to nadal blog rowerowy, to wszystko idzie w (bardzo) dobrym kierunku. Zapasy sklepowe są, zapasy finansowe są (ostatnio Roch wymienił słoik na większy), a więc wszystko wskazuje na to, że do wiosny rower będzie jak ta lala malowana lala i będzie można jeździć, oby tylko więcej niż w tym Roku. Jeszcze tylko list do Gwiazdki z prośbą o jakiegoś rowerowego towarzysza, a jeszcze lepiej towarzyszkę, bo samemu tak nudno pedałować, a w grupie – wiadomo – raźniej i weselej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Noc polarna

    Zjawisko znane w okolicach koła podbiegunowego zawitało w okolice ponurego blokowiska, na którym przyszło Rochowi mieszkać i żyć. Początkowo Roch zerwał się o swojej normalnej porze, czyli w okolicach godziny 800 i stwierdził, że to środek nocy, a w nocy to Roch śpi, a snuje się po pustym pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Jak pomyślał tak zrobił. Po jakimś czasie Roch czuje rękę na głowie i wcale nie był to dotyk anioła.

    – “Żyjesz synu?” – Ktoś zadał trudne pytanie.
    – “Żyję, która godzina?” – Zapytał nieświadomy tego, co za chwile usłyszy.
    – “Dochodzi 1100 – Usłyszał Roch.
    – “Co?!” – Zdziwił się Roch.

    W taki oto sposób naturalny zegar biologiczny zastał skutecznie zakłócony przez mgłę, która symulowała noc polarną. Brakowało tylko pingwinów, żeby Roch uwierzył w to, że znajduje się gdzieś na kole podbiegunowym. Później było tylko gorzej, a przynajmniej nie lepiej, bo taka smętna pogoda powodowała tylko senność, która skutecznie przykuła Rocha do łóżka. Teraz znowu jest ciemno, bo jest noc, ale taka prawdziwa, z księżycem i gwiazdami, których nie widać, a które nie mają zwyczaju tańczyć.

    Jeśli jutro będzie tak jak dziś, to Roch zatrzymuje Świat i wysiada. Nie jego cyrk i nie jego małpy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszyscy o nim mówią, a nikt go nie widział

    Pogodynki z różnych stacji telewizyjnych od jakiegoś czasu wspominają o zimie. Wróżą i wróżą, a ich wróżby nie chcą się spełnić. Dziś też miał spaść śnieg, a nie spadł. Pojawiła się za to mgła, czyli pionowy substytut śniegu, który też jest biały, ale nie leży tylko wisi. Wisi i ogranicza widoczność, a dodatkowo powoduje u Rocha myśli o założeniu melonika i pozdrawianiu innych, typowo angielskim “how are You”. Oprócz tego Roch próbuje pchnąć sprawę robota na właściwe tory, ale o tym jak już się wszystko głodko potoczy.

    Poza wczorajszym wypadem na lotnisko to Roch z domu się nie rusza. Można by wyskoczyć na stację, jakieś lokomotywy zobaczyć, ale co chwilę pada deszcz i trzeba weryfikować plany. Lepiej jakby ten śnieg już spadł, przynajmniej Roch miałby zapewnioną codzienną dawkę ruchu, bo auto spod śniegu samo się nie wykopie. A tak, łopata w bagażniku pokonuje z Rochem kolejne kilometry, a śniegu ni widu, ni słychu.

    Wyszło smętnie, ale taka pogoda.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niespodziewanie dużo szczęścia

    Zaszła potrzeba rozruszania Megi; stała biedaczka nieruchomo od zeszłej środy i były spore szanse, że akumulator się rozładuje, a przynajmniej jego sprawność znacznie spadnie. Problem był z określeniem punktu docelowego, do którego Roch mógłby pojechać, a takie bezproduktywne kręcenie się w miejscu do niczego nie prowadzi. W końcu Roch wymyślił, że połączy przyjemne z pożytecznym i pojedzie na lotnisko. Dystans też słuszny, bo w jedną stronę okrągłe dwadzieścia kilometrów.

    Problemem mogła się okazać pogoda, bo chwilę temu padał deszcz i zanosiło się na powtórkę. Jednak Roch podjął ryzyko i wybrał się w kierunku Pyrzowic. Na tylnej kanapie dumnie prężył się plecak, a w nim aparat, który mógł się przydać. Na miejscu okazało się, że coś stoi pod terminalem. Jednak słaba widoczność nie pozwalała stwierdzić, czy to coś ma zamiar dokonać startu. Po kolejnej chwili było widać, jak kołuje na pas, a po następnej chwili było widać cały samolot, jak wzbijał się w powietrze.

    Roch pstryknął parę zdjęć i wrócił do domu. I tak, prawdopodobnie ostatni raz w tym roku, Roch pojawił się pod płotem na lotnisku. Szczęśliwie coś startowało i Roch nie wrócił ze zdjęciami, choć pogoda nie zachwyciła i nie ma co wrzucić na Piakasę.

    Roch pozdrawia Czytelników.