Kategoria: Bez kategorii

  • Polowanie leżąc na łóżku

    Wczorajsze obietnice jakoby dziś miał zamiar polować na samoloty okazały się niemożliwe; nie przez lenistwo Rocha, a zwyczajnie przez kapryśną pogodę, która raz po raz polewała z nieba deszczem. O ile w samochodzie jest dach, a tyle chowanie się za każdym razem w aucie nie jest najwygodniejszym sposobem spędzenia popołudnia. Pogoda znowu zweryfikowała plany Rocha, pokazując mu jednocześnie, gdzie jego miejsce.

    Korzystając z tych kaprysów Roch skończył – tak, dobrze napisał – skończył przeróbkę zasilacza i drugie uruchomienie przebiegło pomyślnie. Pozostaje tylko kosmetyka w postaci uporządkowania kabli, dokręcenia luźnych śrub i skręcenie obudowy. Trochę elektronów, od czasu pierwszego ogłoszenia zamiarów Rocha, upłynęło, ale Roch skończył przeróbkę i jest niewymownie dumny z powodu przeżycia zabaw z wysokim napięciem.

    Teraz Roch ma kilka innych pomysłów, ale priorytetem jest termometr dla Koyocika, który Roch konstruuje dobre kilka miesięcy, ale jak widać może Roch jest nierychliwy, ale ostatecznie “Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A jutro Roch będzie polował na samoloty

    Temat dzisiejszej notki wcale nie oznacza, że Roch skumulował w sobie na tyle dużo energii by wymienić dętkę, a jedynie to, że istnieją alternatywne środki transportu, takie jak Rochowa Megi lub – w ostateczności – komunikacja miejska, która oprócz swojego podstawowego zadania, czyli transportu z punktu A do punktu B, ma jeszcze walor poznawczy, a mianowicie zawsze można poznać jakieś ciekawe osoby. Pogoda, a dziś była Prawdziwa Polska Jesień (TM) zachęca do, jednego z ostatnich, wypadu na lotnisko.

    Dziś też była spora okazja, bo trwały prace nad ILS i co chwilę przelatywał testowy samolot, ale Roch zajrzał na forum za późno i przeczytał, że już po, a była szansa pooglądać oblatywanie lotniska, ale to nie pierwsza i nie ostatnia konserwacja ILS, więc jeszcze Roch się naogląda. Poza tym jutro czwartek, czyli szanse na jakiś czarter znacząco wzrastają i być może nie będzie Roch sterczał jak kołek w szczerym polu.

    Jeśli pogoda utrzyma się do weekendu to Roch naprawi tylne koło i skorzysta z ostatnich cieplejszych chwil, bo rower ciągnie, a w tym roku było roweru jak na lekarstwo. A to kończenie edukacji, a to tygodnie burz, a to elektronika, a to aparat. Choć to ostatnie udawało się Rochowi zgrabnie łączyć. Szkoda, że nikt lutownicy zasilanej z dynama rowerowego nie wynalazł.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejna umiejętność nabyta

    W każdej wolnej chwili Roch zanurza się w przepastnych archiwach Szerokiego Kadru, z którego czerpie wiedze, jak robić znośne zdjęcia. Jako, że grafik z Rocha jak z koziej dupy trąba, zawsze opuszczał porady dotyczące manipulowania zdjęciami, ale w końcu chciał spróbować jak to jest szczególnie, że do tematu panoramy podchodzi już drugi raz. Za pierwszym udało się przegotować zdjęcia, ale już sklejenie ich w jedną, spójną całość przerosło Rocha.

    Dziś ogłosił wiktorię; nie dość, że udało mu się delikatnie poprawić zdjęcia, co wcześniej już robił, to jeszcze udało mu się to wszystko skleić w całość i zobaczyć swoją pierwszą w życiu panoramę. Oczywiście panorama lotniska, bo co innego mógł Roch “focić”? Wtedy jeszcze pogoda była ładna i można było zapuszczać się w dalekie rejony. Teraz pogoda jest jesienna, ale to dobrze. Kolejny artykuł na Szerokim Kadrze dotyczy mgły, czyli tego co jesienią jest w nadmiarze.

    Roch, oczywiście, pochwali się zdjęciem, a jak:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak pech to pech

    Początkiem nowego tygodnia Roch postanowił trochę popstrykać aparatem, może w końcu znajdzie jakieś poważne oznaki jesieni. Z racji tego, że rower nadal stoi z przebitą oponą Rochowi pozostały buty, jako środek transportu. Buty, jako środek transportu, mają znacznie ograniczony zasięg, a więc o samolotach nie było mowy chyba, że one przyleciałby do Rocha.

    Z tego wszystkiego Roch wybrał się do pobliskiego parku, aby tam poszukać śladów Pani Jesieni. Wyjął aparat, strzelił zdjęcie i bateria wyzionęła ducha. Dalsze pstrykanie nie miało sensu, bo aparat – profilaktycznie – zablokował możliwość pstrykania. Roch usiadł na ławce, wziął głęboki oddech i wrócił do domu. Baterię włożył do ładowarki, a sam zajął się uruchamianiem przerobionego zasilacza ATX, który ma służyć jako zasilacz laboratoryjny.

    Pierwsze próby okazały się pomyślne, wszystko zastartowało, nic się nie spaliło, a Roch przeżył więc można powiedzieć, że Roch stanął na wysokości zadania i naprawił stary zasilacz, a później go przerobił. Teraz tylko przewody uporządkować, spiąć i można wszystko skręcać. Można nawet ukaże się film, o ile Roch przeżyje zabawy z napięciem 230V.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prawie nic się nie dzieje

    Nudą jakoś zawiało, nawet na forach internetowych zrobiło się jakoś nudno, w kółko to samo i już czytać tego nie można. Rower dalej stoi z przebitą oponą i Rochowi ni jak nie chce się tego łatać. Poza tym wszystkim Roch obiecuje sobie, że pójdzie – bo przecież nie pojedzie – gdzieś z aparatem i na obietnicach się kończy, ale jutro nie ma zmiłuj się i trzeba wyjść z domu, bo za oknem robi się kolorowo.

    Poza tym permanentnym “nie chce mi się” Roch planuje wybrać się ostatni raz na lotnisko, autobusem lub samochodem żeby ostatni raz pstryknąć jakieś samolociki, ale nie ma z kim jechać, a samemu w autobusie jakoś nudno. Gdyby tylko ktoś chciał..

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sezon grzewczy, czyli zima nadchodzi

    Jak na blog rowerowy przystało Roch rozpisze się o sezonie grzewczym, dokładnie analizując wszelkie aspekty ciepłoty kaloryfera, bo od niego zależy dobre, lub złe, samopoczucie Rocha. Ocieplenie się kaloryferów może oznaczać tylko dwie rzeczy; albo administrator nie ma co robić, albo idzie zima. Jako, że administratorzy, nie tylko budynków, znani są ze swej skąpości, w grę wchodzi tylko rychłe nadejście zimy. Do pełni szczęścia brakuje już tylko łopaty w bagażniku.

    Od rana Roch siedział w domu i raczej nie przemęczał się; rower z przebitą oponą nadal czeka na “zachcenie” się Rochowi, kilka płytek czeka na wytrawienie, jakiś tam programik czeka na skończenie, a w dodatku Roch cały czas szuka jakiegoś nowego zajęcia. Podobno, jacyś odważni meteorolodzy, wieszczą nadejście ciepłych dni, ale to chyba ostatnie podrygi lata. Roch zbiera tłuszcz i idzie do gawry spać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czyżby oficjalny koniec sezonu rowerowego?

    Wstał Roch wczesnym rankiem, spojrzał w kalendarz i jęknął, że to już październik, a więc zimno, deszczowo, szaro i nijako. Niedługo trzeba będzie włożyć łopatę do bagażnika i czekać na śnieg, który z całą pewnością spadnie. Dodatkowym powodem jęknięcia Rocha był permanentny bark powietrza w tylnym kole, co Roch odebrał jako znak, że “kończ waść wstydu oszczędź”.

    Początkowo chciał się zabrać za naprawę, ale ostatecznie dał sobie spokój, widząc co za oknem się dzieje. Za tymże oknem wiało, padało i było zimno, gdyby nie faktura to Roch z domu by nie wyszedł, a tak musiał się ubrać i iść na ten ziąb.

    Tak, czy inaczej chyba pora kończyć tegoroczną przygodę z rowerem, bo będzie coraz zimniej i zimniej.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W kawałku szkła

    Roch postanowił przetestować obiektyw po tym jak czyścił go i pucował żeby pozbyć się niechcianego odcisku palca, który dodatkowo rozmazał się i nie chciał zejść z Rochowego obiektywu. Na miejsce testów Roch wybrał Dolomity; raz, że jest blisko, a dwa Rochowi nie chciało się nigdzie daleko jechać. Temperatura już jesienna i chyba trzeba będzie kończyć przygodę z rowerem, ale nie z aparatem. Oto kilka efektów wyczyszczonego obiektywu:

    Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza, że tak krótko, ale czasem trzeba.

  • Wszystko rozkopane

    Musiał Roch jechać do Katowic, załatwić jakieś tam sprawy, przy okazji odwiedzić Największe Centrum Handlowe (TM), ale akurat tam nie zabawił długo. “Do” jechało się całkiem przyjemnie, może poza dwoma nowymi fotoradarami, przed którymi Roch testował swoje nowe hamulce, które na szczęście nie zauważyły Rocha, ale innych i owszem, czego Roch był świadkiem.

    Gdy już był u celu musiał jakoś wrócić. I tu zaczęły się schody. W radiu mówili, że Katowice są zakorkowane, o czym Roch doskonale wiedział, gdyż stał właśnie w korku, o którym trąbili w radiu. Stał i stał i widział ja ślimaki pokazują mu rogi i śmieją się z niego, bo stał w korku. W końcu udało się wyrwać i ruszyć “pełną parą”, czyli z prędkością 40km/h, bo wszyscy musieli się rozjechać w swoich kierunkach. Kiedy Roch mógł już osiągnąć prędkość przelotową szybko pohamowały go nowe fotoradary, które tylko czekały na Rocha.

    Kiedy myślał, że najgorsze ma za sobą utknął w drugim korku, prawie pod domem. Czuł się jakby lizał loda przez szybę i nie było szans na szybkie wyjechanie z kolejnego zatoru drogowego. Nie wytrzymując tego Roch zawrócił i nadłożył drogi żeby utknąć w kolejnym korku, ale dużo krótszym. Szybko się udało wyjechać i już po chwili Roch był w domu.

    Wszędzie coś się buduje lub remontuje, czego skutkiem był kosmiczny czas powrotu; 30km w 1 godz. 30 min, ale było warto, bo to co Roch przywiózł z Katowic, w połączeniu z tym co Roch ma w skarbonce wystarczy na drugi obiektyw. Dłuższy, żeby samoloty ładnie wyglądały.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu! Nie mam rączek jedenastu

    Nadszedł ten dzień, który nadejść musiał, czyli dzień, w którym Roch pobrudził obiektyw, a dodatkowo rozmazał to po całym szkle. Początkowo Roch – będąc w stanie przedzawałowym – myślał, że “do już jest koniec, nie ma już nic”, ale po wizycie w zaprzyjaźnionym sklepie foto okazało się, że nie ma tak źle. Roch kupił zestaw do czyszczenia i poszedł do domu rozprawić z okropnością, jaka zagościła się na Rochowym obiektywie.

    W domu Roch wyjął aparat i trzęsącymi się rękami rozpoczął nakładanie płynu na szkło. Kiedy już wszystko odparowało Roch złapał za szmatkę i wytarł to co zostało. Szkło jest czyste, a Roch jakoś przeżył pierwsze w życiu czyszczenie obiektywu. Wcale nie było tak źle, ale zawsze pierwszemu razowi towarzyszy niepewność i spocone dłonie, a potem to już “byle do przodu”.

    Teraz pozostaje przetestować szkło, ale to jutro. Z tego wszystkiego Roch zapomniał o pójściu na rower, a pogoda jeszcze zachęcała na pedałowanie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W poszukiwaniu jesieni

    Roch, przy niedzieli, wybrał się na poszukiwania jesieni. Jako cel poszukiwań wybrał Repty, bo tam jest dużo drzew, a więc i większe szanse na znalezienie pierwszych oznak nadejścia Pani Jesieni, o której w telewizji mówią coraz więcej i coraz częściej. Pomijając sporą ilość ludzi, którzy – widocznie podążając za Rochem – szukali jesieni, nie było większych oznak jesieni.

    Drzewa nadal zielone, choć liści jakby mniej, trawa też jest zielona, a więc można powiedzieć, że Roch nie znalazł jesieni choć szukał w największych możliwych krzakach. W końcu zrezygnowany usiadł na ławce, celem odpoczynku, i obok niego spadł “pierwszy jesienny liść”, którego Roch tak wyczekiwał.

    Niedziela, jak zawsze, upłynęła pod znakiem rozleniwienia i permanentnego “nie chce mi się”. Na zakończenie zdjęcie jesiennego liścia, który odpoczywał był obok Rocha.

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Ostatnie ciepłe dni

    We wszystkich serwisach pogodowych, które Roch obserwuje, pojawiła się informacja, że to ostatni taki ciepły weekend, a od poniedziałku ma się pogorszyć pogoda. “Tak nie może być” zakrzyknął Roch i zaczął bojkot tych serwisów, które złowieszczą, a to dlatego, że na dniach ma pojawić się Patrouille de France na lotnisku w Pyrzowicach celem dotankowania swoich stalowych ptaków.

    Takiej okazji Roch nie może przepuścić i jak tylko informację o przylocie PdF się potwierdzą Roch pojawi się na lotnisku i będzie wyczekiwał ośmiu Alpha Jet’ów w trójkolorowych barwach. Może nawet uda się wejść na płytę, ale o to na razie jest sfera marzeń Rocha.

    Dziś Roch dał sobie spokój z lotniskiem i przewiózł się rekreacyjnie po Świerklańcu i Piekarach Śląskich. Po niebie nic nie latało więc Roch dobrze zrobił, że nie jechał do Pyrzowic, bo i tak nie złapałby żadnego samolotu. Po powrocie do domu Roch zaczął śledzić informacje o spodziewanym przylocie PdF do Pyrzowic. Na sierpniowe międzylądowanie Roch nie załapał się, a było warto. Ktoś życzliwy nakręcił film:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=juvgH49SPx4&hl=pl&fs=1&color1=0x3a3a3a&color2=0x999999&w=480&h=385]

    Roch pozdrawia Czytelników.