Nawał zajęć, z których część to mało ważne pierdółki powoli przerasta Rocha i zaczyna brakować mu czasu. Na razie doba ma jeszcze 24 godziny, ale jak tak dalej pójdzie to trzeba będzie z godzinkę dołożyć, a to już może nie być takie proste.
Wczoraj Roch był na rowerze, ale notka wyleciała mu z głowy, a gdy sobie przypomniał o niej to już dawno spał. Planował pisać rano, ale to listonosz zostawił awizo, a to jeszcze coś innego, a to trzeba było iść do kiosku po gazetę i tak jakoś nie miał czasu zasiąść do komputera.
Popołudniu poszedł Roch na rower, wziął aparat i pojechał robić zdjęcia. Jako, że nie chciało mu się jechać daleko to zaszył się gdzieś nad sadzawką, która nie jest znana innym \”turystom\”, a więc nie ma tam tłoku i nie trzeba sprawdzać, czy rower jeszcze stoi, czy zostały Rochowi tylko buty.
Później jeszcze podjechał na Dolomity, ale nie zatrzymywał się, tylko pędził do domu. Jutro aparat odpoczywa, a Roch jeździć. Może nawet zrobi jakiś dłuższy dystans bo na jutro nie ma specjalnych planów, choć na horyzoncie widać spotkanie z Koyocikiem.
Ale to wszystko okaże się jutro, a plany rowerowe można połączyć, wszak do Koyocika można jechać rowerem.
Roch pozdrawia Czytelników.