Kolejny długi weekend zaczął się, co dobitnie widać w sklepach, bo półki opustoszały, jakby przerwa świąteczna trwała tydzień albo i nawet miesiąc. Jednak pomijając kwestie pustych półek i zakupów, pozostaje jeszcze jeden pozytywny aspekt świąt, czyli wolny dzień, a jeśli ktoś wziął urlop, to nawet długi weekend się z tego zrobi. Dla Rocha jednak to tylko wolny dzień, bo walczy on o tytuł pracownika miesiąca, więc nie bierze urlopów1. A wolny dzień — szczególnie świąteczny — można święcić na kilka sposobów.
(więcej…)Kategoria: Długie wypady
Dłuższe wypady
-
Weekend bardzo wyprawowy
Wypraw ciąg dalszy — i to nie byle jakich wypadów, bo poprzeczka znowu została podniesiona, ale jeśli chce się pojechać na dwudniową wyprawę pod namioty, to trzeba się rozwijać i wypuszczać coraz dalej. Tym razem Roch nie musiał nic kombinować, bo każdy chciał jechać na rower, zjeść zupę z termosu i napchać się bezkarnie słodkim i rogalikami z Lidla (które są nabite po sam brzegi nadzieniem, polecajka). Plan na kolejny wyprawowy weekend był prosty — zaliczyć jakiś dalszy dystans, a najlepiej to jeszcze jakoś ogarnąć sobotę, żeby były dwa dni z długimi wypadami. I tak Roch przeszedł od pomysłu do realizacji. Weekend był rowerowy, a zaczął się od soboty.
(więcej…) -
Trasa Poraj – Częstochowa na rowerze
Czasem rowerowe życie zaskakuje i znienacka podpowiada dużo lepsze trasy, niż początkowo planowaliśmy. Podobnie było w ostatni weekend, kiedy planowali wypad do Tarnowskich Gór. Pojeździć po lesie i innych terenach, ale Rochowi nie bardzo to pasowało. Nie dlatego, że nie chciało mu się jechać do TG, ale dlatego, że trzeba byłoby jednak trochę jeździć po drogach, żeby dojechać z jednego miejsca do drugiego. Plan, który powstał dzień wcześniej, zakładał dojazd do TG pociągiem. Bo to kolejna atrakcja, ale też, póki Roch nie kupi czwartego bagażnika na dach, to wożenie wszystkich rowerów nie jest możliwe. Dirtówka już nie mieści się do bagażnika, więc zostaje pociąg. Koleje Śląskie odpaliły już bezpośrednie połączenie pomiędzy Częstochową a Tarnowskimi Górami i Roch chciał się tą liną przejechać. I tu stała się magia, bo ten pociąg jedzie przez Poraj. PORAJ!
(więcej…) -
Hałding, czyli Panie! Hałdy to mi z ręki jadły!
Długo się Roch zabierał do przejechania tej trasy, ale w końcu się udało. Dużo też o niej pisał, bo najwcześniejsze są jeszcze z zeszłego roku, ale dopiero teraz Rochowi udało się temat wziąć na tapet i go zrealizować. Po części wynika to z tego, że w tym roku ma inne podejście do roweru. Jeśli jest czas, to trzeba jeździć na rowerze, a jeśli tego czasu nie ma, to trzeba zrobić tak, żeby się on znalazł. I wtedy też jeździć na rowerze. I właśnie tak zrobił w tym przypadku. Do tego pogoda się udała bardzo, bo po kolejnych deszczowych dniach w końcu wyszło słońce, a tego słońca Roch potrzebuje jak „kania dżdżu”. Bo ma już dość szarości za oknem. I wiecznych kropel deszczu na szybie. Tym sposobem Roch odbył swoją pierwszą epicką wyprawę w 2024 roku. Choć bardziej niż wyprawę można napisać wyrypę, bo było grubo. Nie tylko pod butami.
(więcej…) -
Wekeend marzeń i kilometrów
Takie rzeczy trzeba pisać na gorąco, zanim opadnie podjaranie i zostaną tylko wspomnienia. Bez chwili wahania Roch napisze, że weekend był najlepszym weekendem od dawna. I to nie dlatego, że dzieciory pojechały z Dziadkami na weekend w góry, tylko dlatego, że Roch z Żonką wzięli się w garść i zrealizowali, to co zaplanowali. Z racji swoich różnych projektów Roch uzbierał „zaskórniaki” w takiej ilości, że wystarczyło na bagażnik dachowy, żeby móc wozić rowery. Tak, rowery, bo są dwa bagażniki, a docelowo Roch planuje załadować na dach 4 rowery. A skoro bagażnik wskoczył na dach, a sakwy na rower to nie można było zmarnować takiej szansy. Dodatkowo dzieci w górach. Układ planet wskazywał na to, że będzie to weekend marzeń.
(więcej…) -
Takie urlopy to się rozumie
Styczeń to miesiąc planowania urlopów – Roch musi się określić kiedy w ciągu roku chciałby wziąć jakiś – dłuższy – urlop, tak żeby firma w której pracuje mogła sobie ogarnąć okres wakacyjny, jednak Roch ma raczej stały plan urlopowy, dostosowuje tylko dni, bo czasem urlop zaczynał się w sobotę, ale w połowie tygodni. Generalnie cały dalszy rozwój wypadków miał swój początek w tym, że Roch zaplanował pierwszy „dłuższy” urlop na kwiecień, a dokładnie to na „po świętach”. Plany były jak zawsze rowerowe i o zgrozo – tym razem się spełniły.
(więcej…)