Kategoria: XLC

Recenzje XLC

  • Torba na ramę XLC BA-W32

    Tegoroczne wakacje dla Rocha to nieustanna walka z czasem i złośliwością nieprzychylnej materii, ale są też rzeczy przyjemniejsze. Do tych przyjemniejszych należy oczywiście zaliczyć rower. Jest go mało, to prawda, ale jak już jest to cieszy podwójnie, a przy okazji Roch ogarnia swoje recenzje. Tak się składa, że akurat kiedy zbliża się kolejny „techniczny piątek” to Roch coś sobie popedałuje „ode wsi dode wsi”. Od niedawna ma więcej czasu albowiem remont ma się ku końcowi. Z niewinnego malowania skończyło się na wymianie elewacji, nowych meblach, cyklinowaniu parkietu, a przed Rochem jeszcze wymiana poddasza i nowa podłoga u Młodego. Także dzieje się; ale dzieje się też rowerowo. Bo oto Roch dostał do testów kolejny element bikepacking’owego zestawu. Tym elementem jest torba na ramę XLC BA-W32.

    (więcej…)

  • Lusterka rowerowe XLC MR-K12

    Nie minęło wiele od ostatniej recenzji, a przed Roch leżą już nowe „gadżety”. Cudzysłów jest tutaj bardzo na miejscu, bo to o czym Roch będzie pisał wcale gadżetem nie jest, a ma realny wpływ na nasze bezpieczeństwo. Tak się złożyło, że Roch wstrzelił się z recenzją w czas kiedy trwa akcja Bezpieczny rower zorganizowana przez rowertour.com. I tak właśnie w dzisiejszej recenzji zostanie poruszona kwestia bezpieczeństwa na rowerze, a dokładnie tego co dzieje się za naszymi plecami, bowiem bohaterem – a w zasadzie bohaterami – tej recenzji będą lusterka rowerowe XLC MR-K12. A dokładnie to lewego i prawego lusterka, bo Roch dostał ich komplet.

    (więcej…)

  • Tylny błotnik XLC MG-C27

    Lato w pełni, sezon wakacyjny uraczył wszystkich lejącym się żarem z nieba. Pogoda doskonała jak na wakacje. Nie licząc tych nawałnic i setek alertów RCB można powiedzieć, że lato tego roku jest wyjątkowo sprzyjające i oby tak pozostało jak najdłużej. Za Rochem już wakacyjny urlop, z którego przywiózł tonę piachu w samochodzie, setki zdjęć i zadowolone bombelki, które w morzu wyszalały się na cały rok. Przywiózł także nienachalną opaleniznę i rozwalony łokieć, ale tej dramy już chyba wystarczy. Najlepsze w tych wakacjach – oczywiście poza pogodą, miejscówką i rodzinnym wypoczynkiem ‒ było to, że jak Roch wrócił do domu to czekała na niego paczka z dobrem od rowertour.com. O paczce wiedział jeszcze podczas urlopu i ten fakt dodawał +100 do wypoczynku i relaksu. Po powrocie rozerwał gigantyczny karton i wyjął z niego tylny błotnik XLC MG-C27. I właśnie on jest bohaterem dzisiejszej recenzji.

    (więcej…)

  • Torba podsiodłowa XLC BA-W39

    Lato, w końcu, w pełni; pogoda zachęca do jeżdżenia na rowerze, a ilość jasnych godzin w ciągu dnia powoduje, że te wypady mogą być całkiem długie. I tak też stara się robić Roch, co prawda nie zawsze się to udaje, ale jak już ma możliwość to stara się pojeździć trochę więcej. Pakuje wtedy swoją nerkę, która towarzyszy mu przy każdej okazji i rusza przed siebie. Do nerki wchodzą najpotrzebniejsze rzeczy: klucze, bidon, telefon, inhalator i jakiś drobny banknot w razie gdyby na trasie przyszło coś kupić, a akurat nie byłoby terminala w sklepie. Jednak czasem fajnie byłoby zapakować coś więcej jeszcze.

    I tutaj dochodzimy do pojęcia, które kojarzy się z gravelem, czyli do bikepackingu. Do tej pory Roch do transportu większej ilości rzeczy używał plecaka, ale od pewnego czasu ma też inną torbę, która pomieści całą szafę, a i jeszcze można wpakować piłkę nożną. I tak zbliżamy się do kolejnej recenzji, tym razem na tapet bierzemy torbę podsiodłową XLC BA-W39: https://www.rowertour.com/p/195796/xlc-tail-bag-ba-w39-torba-podsiodłowa

    Jakość wykonania

    Zacząć należy od tego, że torba podsiodłowa jest przepastna. Można tam zmieścić naprawdę dużo bagażu, a jeśli odpowiednio rozłoży się rzeczy to spokojnie wejdzie odzież na zmianę a i pewnie jakieś spanie się zmieści.

    Torba podsiodłowa wykonana jest z poliestru 600D, co gwarantuje że nasze rzeczy znajdujące się w środku pozostaną suche nawet podczas jazdy w deszczu. Torbę przypinamy pod siodełko za pomocą dwóch pasków, a do sztycy mocujemy dwoma szerokimi rzepami. Dzięki temu torba jest stabilna i nie lata na boki nawet jak jest załadowana po brzegi. Skoro już doszliśmy do końca torby to wspomnieć należy, że zamknięcie torby to \”rolltop\”, czyli zwijamy ją i ściągamy paskami. Dodatkowo na brzegach są rzepy, którymi można je \”skleić\”.

    Ten rodzaj zamknięcia powoduje, że możemy regulować jej objętość. Jeśli chcemy wrzucić tylko potrzebne rzeczy, to bardziej ją zwijamy, ale jeśli potrzebujemy większej objętości to rozwijamy ją i mamy \”wór bez dna\”. Całkiem rozsądne rozwiązanie, które sprawdzi się zarówno na krótkim wypadzie \”dookoła komina\” jak i na dłuższym, gdzie trzeba zabrać dodatkowe rzeczy.

    Wszystkie paski można zwinąć i schować pod gumką dzięki czemu nic nie zwisa, a całość sprawia schludne wrażenie. Jedynie paski mocujące torbę do sztycy, w odczuciu Rocha, mogłyby być nieco krótsze, albo Roch ma wyjątkowo cienką sztycę, bo tymi paskami spokojnie można by owinąć ją ze dwa albo i trzy razy. No chyba, że Roch nie potrafi poprawnie zamontować tej torby.

    Dane techniczne

    Jak już Roch wspomniał, torba wykonana jest z poliestru 600D, reszta parametrów to:

    • Wymiary: 68 x 33 x 15 cm,
    • Pojemność: 20 litrów,
    • Kolor: Czarny,
    • Waga: 1636 g,
    • Zapięcie Rolltop umożliwiające regulowanie objętości torby,
    • Wodoszczelna,
    • Sztywna wkładka wewnętrzna zachowująca kształt torby,
    • Elastyczne paski umożliwiające mocowanie drobnych przedmiotów na torbie,
    • Elementy odblaskowe zwiększające bezpieczeństwo.

    Torbę mocuje się do prętów siodełka za pomocą dwóch pasków, a do sztycy dwoma szerokimi rzepami.

    Wrażenia z użytkowania

    Z początku Roch miał niemałą zagwozdkę jak podejść do tej torby. Bo do tej pory do bikepackingu miał raczej podejście luźne, żeby nie napisać, że w ogóle nie próbował, ale w końcu postanowił, że sprawdzi jak ta torba sprawdzi się podczas codziennego używania. Bo jedno to epicki wypad, a drugie to upchanie się z gratami, bo bombelek chce jechać pograć w piłkę, albo akurat pogoda nie jest pewna i trzeba, oprócz kluczy od domu, zabrać jeszcze kurtkę, a przy okazji bidon i aparat.

    I tak też podszedł do tematu. W codziennym używaniu torba daje radę, można do niej wrzucić trochę rzeczy i zwinąć ją bardziej, a można zapakować strój piłkarski, lustrzankę, piłkę nożna i buty, a jeszcze zmieści się bidon i zapięcie do rowerów. Trzeba jednak pamiętać o pewnej kolejności układania rzeczy wewnątrz, bo raz się zdarzyło, że Rochowi końcówka torby się \”złamała\”, ale po poprawieniu ułożenia już nic się nic działo.

    Dodatkowo, dzięki \”szybkiemu\” mocowaniu, można torbę zabrać ze sobą jeśli zostawiamy rower gdzieś przypięty. Ponowne założenie torby trwa chwilę i nie sprawia żadnego problemu.

    Podsumowanie

    Pierwsze spotkanie Rocha z bikepackingiem spowodowało u niego przerażenie, że o to teraz trzeba będzie pakować kuchenkę turystyczną, namiot i jeździć od miasta do miasta, ale potem – gdy już ochłonął – okazało się, że bikepacking wcale nie musi oznaczać gigantycznych wypraw. Spakować można się też na całodzienny wypad z dziećmi, a jak wiadomo te są bardzo wymagające jeśli chodzi o potrzeby i trzeba mieć zawsze wszystko pod ręką.

    To wcale nie oznacza, że torba podsiodłowa XLC BA-W39 sprawdza się tylko podczas wypadów za miasto. Równie dobrze można zapakować się na kilkudniowy wypad i przejechać kilkaset kilometrów. To właśnie ta uniwersalność powoduje, że będziemy po nią sięgać jak tylko będzie potrzeba przewiezienia większej ilości bagażu. O ile w ogóle zdejmiemy ją z roweru.

    Za cenę ok. 220 zł (teraz na rowertour.com jest obniżka) dostajemy pojemną torbę, która jest wodoszczelna i wytrzymała, a 20 litrów objętości umożliwia przewiezienie naprawdę sporej ilości bagażu.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Zestaw kół do szosy i gravelu XLC WS-D01 – część druga

    No i nadszedł ten moment, w którym odpowiemy sobie na pytanie zadane w pierwszej części recenzji zestawu kół do szosy i gravelu XLC WS-D01, czyli cytując pierwszy wpis:

    Druga część, która pojawi się w marcu, odpowie Wam na pytanie, ile te koła są w stanie znieść.

    Jednak zanim odpowiemy sobie na to pytanie Roch trochę opisze o całym procesie ich składania. Bo poza szprychami, piastą i obręczą trzeba było na nie założyć jeszcze tarcze, oponę i podjąć decyzję w którą stronę iść. Drogi były dwie: albo dętka, albo mleko. Roch wybrał tą drugą drogę, czyli zrobienie z kół wersji bezdętkowych. Bo to wcale trudne nie jest, a zawsze to jakiś nowy skill w rowerowym świecie. W oficjalnej specyfikacji nie jest podane, że koła są „tubeless ready”, ale to wcale nie znaczy, że nie można ich zamlekować.

    Żeby to osiągnąć trzeba się trochę nagimnastykować, ale proces jest całkiem przyjemny jeśli tylko robimy wszystko dokładnie. O jakości wykonania i technikaliach Roch pisał w pierwszej części; teraz pozostało tylko opisać jak na tych kołach się jeździ, ale też Roch opisze kilka smaczków, na które trafił podczas składania kół, a które na pewno uchronią nowych i szczęśliwych nabywców przed przestojami w pracy. Tę część recenzji podzielimy nietypowo, bo na etapy pracy przy kołach.

    Dętka, czy mleko? Czyli w którą stronę pójść

    Po wyjęciu z kartonu mamy gołe koła, które wymagają pewnej troski żeby móc je założyć do roweru. Pierwsze co to oczywiście podjęcie decyzji, w jaki system iść. Dętka jest oczywista. Opaska na obręcz, dętka i opona. Nic nas nie zaskoczy, niczego nie da się zepsuć. Druga droga to „tubeless”. Czyli taśma, uszczelnienie obręczy, zawór i mleko. Trochę więcej zabawy, ale z doświadczenia Roch może polecić drugą drogę.

    Po pierwsze sam „fun” z grzebania przy rowerze, po drugie mamy coś nowoczesnego co po przebiciu samo się uszczelnia (a przynajmniej powinno), a po trzecie koszt jest porównywalny, a mleko – które zostanie – możemy spokojnie wykorzystać na dolewki. Nic się nie zmarnuje. Zaczynamy od odtłuszczenia powierzchni – to jest kluczowe i lepiej się do tego przyłożyć, bo może się okazać, że w połowie taśma się odklei i będzie „lipa”. Dobry odtłuszczacz to podstawa.

    Długo Roch kombinował czego użyć, aż w końcu użył resztek „nail cleaner” od Semilaca, którego Żonka używa do paznokci. Poważnie, to działa. Jak Wasza ładniejsza połówka ogarnia hybrydy to na pewno ma jakiś „nail cleaner”. Pewnie znajdzie się coś bardziej profesjonalnego, ale dla Rocha zupełnie takie rozwiązanie wystarcza. Po odtłuszczeniu pozostaje nakleić taśmę.

    W internetach jest sporo filmów o tym jak nakleić taśmę i są one przydatne. Na pewno dobrze napinamy taśmę, kleimy dokładnie i równo. Koniecznie na zakładkę. Najprościej zacząć 10 cm przed otworem na wentyl i skończyć 10 cm za nim. Tak, żeby taśma na siebie nachodziła. Jak już ogarniemy taśmę to sprawdzamy, czy nie ma bąbli powietrza (jak są to wyciskamy). Nie pozostaje nam nic innego jak zamontować wentyl, czyli robimy dziurę w taśmie i wkręcamy wentyl. I tu pierwszy #protip. Roch użył wentyli Trezado w rozmiarze 30 mm, które wychodzą na styk. Nie wystają zbyt dużo, można spokojnie pompować koło. Dłuższe wentyle będą bardziej wystawały, ale 30 mm to minimum żeby cokolwiek dalej z kołem zrobić. Jak już mamy wszystko zmontowane to zakładamy oponę, wlewamy mleko (60 ml spokojnie wystarczy) i pompujemy. Mamy gotowy zestaw kół, z których zrobiliśmy bezdętkowe.

    A hamulce? Co z hamulcami!

    Według specyfikacji jedynie tarcze w systemie center lock pasują do kół, ale można zastosować adapter center lock -> 6 śrub. Jednak Roch poszedł w centerlock, a tarcze to Shimano XT (SM-RT86). I tutaj ważna uwaga: tylne koło, mimo, że ma oś 12 mm to potrzebuje nakrętki center lock do osi 15 mm. Oznaczenie tej nakrętki to SM-HB20. W przednim kole spokojnie sprawdzi się ta dołączona do tarczy.

    A to przez nakrętkę regulacji luzów, która umożliwia kasowanie luzu łożysk na zamontowanym kole. Tak, zestaw kół do szosy i gravelu XLC WS-D01 ma możliwość kasowania luzów nawet jak koła są zamontowane w rowerze. Genialne rozwiązanie! jak już wszystko zmontujemy to mamy wyborny zestaw kół.

    Wrażenia z jazdy

    No i doszliśmy do clou tej części recenzji. Jak się na tych kołach jeździ. Pierwsze to rzuca się w oczy, a właściwie to w uszy, to brak odgłosów kręcącego się bębenka. Nic nie grzechota, a rower jest bezgłośny. Jedynie opony szumią i wiatr w uszach. W porównaniu do fabrycznych kół Gianta Roch może powiedzieć, że zdecydowanie kręcą się lżej i płynniej. Roch nie wie na ile dodatkowych watów to się przełoży, ale na pewno kultura pracy jest zdecydowanie wyższa.

    Do tego wyżej wspomniany sposób kasowania luzów zasługuje na brawa. Nie trzeba się bawić w zdejmowanie koła i kasety żeby dobrać się do konusów. Tutaj wystarczy poluzować imbusem 2.5 mm śrubkę i palcami przekręcić nakrętkę żeby skasować luzy. Można to zrobić nawet na trasie. Wystarczy mieć imbusa 2.5 mm. I tyle.

    Według specyfikacji na koła można założyć maksymalnie oponę 35 mm. I tutaj Roch musi napisać, że opona o szerokości 38 mm spokojnie się mieści w obręczy i przy tym nie jest balonem. Obecnie Roch ma opony 700x38C i rower nic nie stracił na trakcji. Dalej jest pewnie i przyczepnie. No i ciut wygodniej niż na 35 mm.

    Podczas jednej z przejażdżek, wieczorem, Roch całkiem przypadkiem i nie zamierzenie zjechał ze schodów. Po prostu było ciemno, mimo lampki, cień padł tak że wydawało się prosto, a okazało się, że wcale tak nie jest. No i schody zaliczone, koła dalej proste, więc są też odporne na błędy (i schody). Jazda na tych kołach przypomina poruszanie się luksusową limuzyną, która ma podwójne szyby, więc do kabiny nie przedostaje się nic z zewnątrz. Tak samo jest tutaj. Zupełna cisza. Do tego gravelowanie na tych kołach też nie sprawia problemu. Nawet brodzenie w grząskim piachu nie robi na nich wrażenia, nie mamy wrażenia, że te koła są wiotkie i giętkie. Po szutrze idą jak dzik w żołędzie i mało co potrafi je zaskoczyć. Trochę Roch obawiał się o zaplot, bo jednak słoneczko z jednej strony wywołało u niego obawę, że przy pierwszym hamowaniu albo wjechaniu w dziurę koła poskładają się, ale nie, wszystko jest na swoim miejscu więc obawy o sposób zaplotu były bezsensowne.

    Podsumowanie

    I doszliśmy do końca tej recenzji. Wyjątkowej pod każdym względem. Z jednej strony to pierwsza taka recenzja, która została podzielona na dwie części. To wynika z potrzeby pojeżdżenia i poczucia tych kół. Z drugiej strony to pierwsza recenzja, która od Rocha wymagała podjęcia szeregu decyzji, które tak naprawdę miały wpływ na to jak te koła się zachowały. Od podjęcia decyzji o przejściu na system bezdętkowy, przez dobór tarcz, aż w końcu na montaż opony, która – jakby nie patrzeć – jest poza fabryczną specyfikacją producenta, ale to właśnie, według Rocha, jest naturalnym podejściem do tematu. Trzeba sprawdzić warunki graniczne, a nie tylko opcje zawierające się w specyfikacji.

    Można było szukać opony 35 mm, ale można też było użyć tego co ma się pod ręką i sprawdzić rezultaty, a te są jednoznaczne. Zestaw kół XLC WS-D01 sprawdził się w każdych warunkach. Od jazdy po schodach, przez wypady \”do miasta\” aż do dłuższych wypadów przez \”drogi, lasy i szutry\”. Pozwalają na wiele błędów i wybaczają chwile nieuwagi, a przez to stały się idealnym towarzyszem w Rochowym gravelu.

    Na plus na pewno można zaliczyć kulturę pracy, jakość wykonania i spasowania elementów. Na pewno rozwiązania techniczne, jak na przykład kasowanie luzów, czy „maszynówki” w piastach, do tego ich wytrzymałość i tolerancja na błędy. Małą łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest ta nieszczęsna nakrętka centerlock tylnego koła, ale teraz już będziecie wiedzieć, że trzeba od razu zamówić większą nakrętkę.

    Roch jest mega zadowolony z tych kół. Nie tylko sprawiają wiele frajdy podczas jazdy, ale też możliwość ich konfiguracji, dopasowania pod siebie, a w końcu spędzenia kilku wieczorów w „Garażowym serwisie rowerowym” jest wartością samą w sobie. Dłubanie, dopasowywanie i skręcanie. Całe to przedsięwzięcie zakończyło się kołami szytymi na miarę, tak jak garnitur, tak te koła pasują jak ulał i dopełniają gravelowego charakteru roweru.

    I na koniec odpowiedź na główne pytanie tej części recenzji:

    Druga część, która pojawi się w marcu, odpowie Wam na pytanie, ile te koła są w stanie znieść.

    Bardzo dużo.

    Już całkiem na zakończenie garść statystyk, czyli gdzie Roch jeździł na tych kołach. Wszystkie linki są dostępne na Stravie:

    Być może ustawienia Stravy spowodują to, że osoby bez konta zobaczą tylko stronę logowania, więc poniżej Roch zamieszcza screen dla osób, które nie korzystają ze Stravy.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Zestaw kół do szosy i gravelu XLC WS-D01 – część pierwsza

    Mamy początek lutego, jeszcze ostatni test kurtki XLC nie zdążył ostygnąć, a już wchodzi kolejny. Tym razem jednak będzie inaczej. Z kilku powodów, o których Roch postara się napisać w \”zajawce\”. Po pierwsze primo, na blogu zaczynają się pojawiać zmiany, związane właśnie z \”zajawką\”, czyli wstępniakiem, który jest na stronie głównej i ma zachęcać do przeczytania całej notki. Po drugie primo i najważniejsze: ten test będzie wyjątkowy, tak jak to co Roch będzie testował. Cały test będzie składał się z dwóch części. Pierwsza z nich to będą wrażenia i jakość wykonania, czyli to co da się uchwycić bez konieczności używania testowanego produktu, a druga część to będą właśnie wrażenia z użytkowania. Tak więc zaczynamy pierwszą część testu, a testować będziemy zestaw kół do szosy i gravelu XLC WS-D01.

    Jakość wykonania

    Tak jak Roch napisał we wstępniaku, dziś skupimy się na cechach, które możemy wyłapać bez używania kół, bez zakładania ich do roweru. Ot, wyjmujemy z kartonu i pierwsze co to ogromny efekt \”WOW\”. Później jest tylko lepiej. Koła są czarne, z szarymi napisami, na piastach też są napisy XLC, więc od razu wiemy, z jaką marką mamy do czynienia. Po krótkim rozpoznaniu tematu koła dla XLC zostały zbudowane przez włoską firmę \”Miche\”. Szukając głębiej dochodzimy do tego, że \”Miche\” została założona w 1919 we Włoszech i specjalizuje się głównie w kołach i napędach rowerowych.

    Mamy więc pewność, że to co z kartonu wyjęliśmy to nie jest chiński wytwór, który ma niedoszlifowane ranty, czy obręcz na złączeniu jest przesunięta. Tutaj Roch bardzo próbował znaleźć coś co będzie świadczyło o kiepskiej jakości, ale szczerze nie ma się do czego przyczepić. Każde połączenie jest szlifowane, nawet dziury na nyple widać, że są wygładzone.

    Piasty przystosowane są do sztywnych osi 12 mm i kręcą się bardzo gładko. Tylna piasta jest wręcz bezgłośna. Bębenka prawie w ogóle nie słychać, co dla Rocha jest pewnym \”kłopotem\” bo akurat lubi jak koło brzęczy, ale obiektywnie patrząc nie ma powodu do narzekania. Jest cicho, koła kręcą się bardzo dobrze, wręcz aksamitnie. Chyba nie trzeba wspominać, że są fabrycznie wycentrowane.

    Co do jakości to nie ma obaw. Solidna robota, kawał dobrego koła. Jako, że są one w rozmiarze 700 to na pewno wpadną do gravela. Warto wspomnieć, że koła przystosowane są do tarcz w systemie Center Lock, czyli nie mamy śrub, a nakrętkę i wielowypust na kołnierzu piasty.

    Dane techniczne

    Od strony technicznej koła prezentują się następująco:

    • Przeznaczenie: Szosa/Gravel,
    • Materiał obręczy: Aluminium,
    • Mocowanie tarczy: Centerlock,
    • Rozmiar kół (ETRTO): 622-19 mm,
    • Przystosowane do opon: 28-35 mm,
    • Rodzaj osi przedniego koła: 12×100 mm,
    • Rodzaj osi tylnego koła: 12×142,
    • Maksymalne obciążenie: 120 kg,
    • Kompatybilne z systemami Shimano i SRAM 8, 9, 10 i 11 rzędów,
    • Piasty: Wykonane z kutego aluminium 7075-T6, obrabiane CNC,
    • Łożyska piasty mogą być regulowane z założonym kole,
    • Szprychy: Stal nierdzewna 16 + 8/16 + 8 (Sapim),
    • Nypel: Mosiądz,
    • Waga przedniego koła: 890 g,
    • Waga tylnego koła: 1050 g.

    Cechy szczególne

    • Doskonałe do gravelu,
    • Solidna konstrukcja z aluminium,
    • Piasty wykonane z kutego aluminium i obrabiane metodą CNC,
    • Precyzyjnie wykonane we Włoszech.

    Warto wspomnieć o zaplocie kół. Od strony tarczy są to dwa krzyże, czyli szprychy \”przecinają\” się w dwóch miejscach, co jest konieczne z uwagi na to, że podczas hamowania koło musi wytrzymać siły działające na tarczę.

    Natomiast po przeciwnej stronie mamy zaplot na \”słoneczko\”, czyli szprycha idzie prosto od otworu w piaście do obręczy nie krzyżując się z innymi szprychami. Jak promienie słońca. Taki zaplot ma na celu zredukowanie wagi przez zastosowanie krótszych szprych.

    Wrażenia z użytkowania

    I tutaj stawiamy przecinek. Nie można bowiem opisać swoich wrażeń z używania czegoś, czego nie używało się dostatecznie długo. Póki co, Roch miał okazję jedynie wyjąć koła z kartonu, zaliczyć stan \”WOW\”, wyobrazić je sobie na gravelu, ale na tym koniec. Owszem, są doskonale spasowane, precyzyjnie pracują, ale jak ogarną szuter? Jak poradzą sobie z krawężnikami? Te pytania pozostają bez odpowiedzi i dopóki Roch nie wjedzie na szuter i nie przywali w jakiś krawężnik to nie będzie mógł – z czystym sumieniem – powiedzieć, czy warto zainwestować około 1300 zł (po przecenie to ok. 800 zł) w zestaw kół XLC.

    Jednak na te i inne pytania Roch odpowie dopiero jak na nich pojeździ. Tymczasem na pewno będą wpisy o dopieszczaniu tych kół, bo trzeba założyć im tarcze, opaskę, dętkę i oponę.

    Podsumowanie

    Podsumowanie tej empirycznej części jest proste: zestaw kół XLC WS-D01 jest wykonany z oszałamiającą dbałością o detale, nie mamy tu żadnego niedociągnięcia. Łączenie jest niewidoczne, otwory na nyple są idealnie szlifowane. Piasty pracują aksamitnie, bębenek jest cichy. Całość daje nam poczucie, że mamy do czynienia z produktem wysokiej jakości, który będzie pracował bezawaryjnie przez lata.

    Szczerze to Roch nie może się doczekać, aż założy je do gravela. Początkowo miał je zamiar uszczelniać i przerabiać na bezdętkowe, ale po rozpakowaniu ich od razu doszedł do wniosku, że będą \”dętkowe\”. Nie pozostaje nic innego jak uzbroić je w tarcze, dętkę i oponę i sprawdzić co te cacka potrafią, a sądząc po ich budowie to jeszcze nie raz wywołają efekt \”WOW\” u Rocha.

    I na tym zakończymy tę część recenzji. Pierwsza część miała przybliżyć Wam to czym te koła są — a są efektem doświadczenia w budowie kół i precyzji wykonania. Druga część, która pojawi się w marcu, odpowie Wam na pytanie, ile te koła są w stanie znieść.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Kurtka rowerowa XLC JE-S26

    W Nowy Rok należy wejść ubranym cały na biało albo w ogóle. Roch postanowił zacząć ten rok właśnie cały na biało. Startuje bowiem drugi rok współpracy z internetowym sklepem rowerowym – rowertour.com i wszystko wskazuje na to, że ten rok będzie tak samo udany jak poprzedni. Co ciekawe pierwsza notka pojawiła się dokładnie 17 stycznia 2020, czyli bez dwóch dni, mamy rocznicę i trzeba to uczcić z przytupem, czyli kolejną notką z recenzją. I jak zawsze będzie to coś wyjątkowego, a żeby było ciekawiej to pogoda w sam raz dopisała, bo było zimno i śnieżnie.

    I tak, pierwszą recenzją w tym nowym roku, jest termiczna kurtka rowerowa XLC JE-S26.

    Jakość wykonania

    Po rozpakowaniu kurtki pierwsze wrażenie jest mega pozytywne. Szczególnie wewnętrzna strona kurtki sprawia wrażenie koca, pod którym można się zaszyć i przeczekać do wiosny. Zewnętrzna strona przygotowana jest na cięższe warunki, deszcz, zimny wiatr czy śnieg, ale to środek kurtki zachęca do założenia krótkiego rękawka. Całość robi solidne wrażenie. Do tego świetne dopasowanie, nawet przy rozmiarze XXL nie powoduje, że czujemy się jak w namiocie. Poza tym w obcisłym, nie ważne jak bardzo, zawsze dobrze się wygląda.

    Oczywiście nie mogło zabraknąć elementów odblaskowych; tutaj główną rolę odgrywa logo XLC, które odbija światło zapewniając nam widoczność po zmroku, co w przypadku zimowych warunków jest kluczowe. Szwy, suwaki, dopasowanie – to wszystko sprawia wrażenie, że kurtka jest uszyta na miarę. Oczywiście nie mogło zabraknąć kieszonek na plecach. W sumie mamy ich 4 sztuki w tym jedna zapinana jest na suwak, a pozostałe trzy są “tradycyjne”, czyli ładowane od góry.

    Spokojnie mieszczą zimowe rękawiczki, klucze do domu, czy nawet zapięcie rowerowe, a kieszonka na zamek spokojnie pomieści telefon komórkowy, choć tutaj trzeba wspomnieć, że 6,5 cala wchodzi na styk. Z większym modelem może być problem żeby zasunąć zamek. Oczywiście można włożyć telefon do jednej z pozostałych trzech kieszonek, które nie są zapinane na zamek.

    Z przodu oczywiście zamek na całej długości, tył jest przedłużany co zapewnia, że kurtka nie będzie się nam podwijała, rękawy proste bez rzepów i innych gadżetów, które utrudniałby zakładanie rękawiczek. Całość jest doskonale dopasowana, nic nie odstaje ani nie krępuje ruchów.

    Dane techniczne

    • Materiał:
      • góra: 85% poliester, 15% poliuretan,
      • podszewka 87% poliester, 13% elastan,
    • Ocieplana, wygodna bluza,
    • Wiatro i wodoodporna,
    • Doskonała na chłodne dni,
    • Oddychająca, membrana doskonale odprowadza nadmiar ciepła,
    • Elastyczny materiał,
    • 3 tylne kieszenie,
    • Boczna kieszonka zapinana na suwak,
    • Elementy odblaskowe,
    • Dostępne rozmiary: XS, S, M, L, XL, XXL,
    • Waga 400 g.

    Wrażenia z użytkowania

    Jako, że wraz z nowym rowerem szybko skończyły się ciepłe dni Roch zmuszony był kupić sobie jakąś ciepłą kurtkę. Jeżdżenie w kamizelce i koszulce skończyło się dla niego katarem i kichaniem, co w obecnej sytuacji było stresujące dla wszystkich dookoła. Koniec końców Roch wybrał Decathlon, bo był blisko i można było szybko kupić kurtkę tak żeby nie marznąć i nie czekać na przesyłkę. Dlatego Roch ma porównanie jak jeździ się w kurtce od XLC, a jak w kurtce z Decathlonu.

    Na korzyść XLC przemawia na pewno przyjemniejsze wykończenie i podszewka, która jest zwyczajnie miła i przyjemna, w dotyku przypomina koc, który aż zachęca żeby pod kurtkę założyć tylko krótki rękaw, ale trzeba mieć na uwadze, że kurtka jest zimowa, więc powinniśmy się ubrać ciut cieplej, ale tylko ciut. I tak na przykład Roch jeździł przy lekko dodatniej temperaturze w okolicach +5℃, potem poszedł pojeździć kiedy słupek rtęci zszedł na poziom 0℃, aż w końcu ostatni wypad był z bombelkiem przy ujemnej temperaturze.

    Wnioski są proste, kurtka jest bardzo ciepła. Pod spodem Roch miał podkoszulkę, koszulkę z długim rękawem i na to kurtka. Za każdym razem było ciepło. Szczerze to Roch nie miał okazji sprawdzić, przy jakiej temperaturze założyłby dodatkową warstwę, ale na pewno kurtka zda egzamin przy mroźnej pogodzie. Na cieplejsze dni można zrzucić jedną warstwę, ale też nie ma co liczyć na to, że przy +10℃ będzie nam komfortowo. Mimo membrany i oddychalności po prostu będzie gorąco.

    Poza walorami termicznymi warto wspomnieć o jej możliwościach transportowych. Trzy kieszenie na plecach spokojnie wystarczają do transportu kluczy, zapięcia, czy jedzenia. Dodatkowa kieszonka zapinana na suwak spokojnie zmieści telefon, choć 6.5 cala wydaje się być górnym zakresem, który kieszonka jest w stanie przyjąć. Oczywiście nie zabrakło odblaskowych wstawek, które zwiększają nasze bezpieczeństwo.

    Podsumowanie

    Co tu dużo pisać; zima to specyficzna pora roku, ale jak mawiają nie ma złej pogody do jazdy na rowerze, jest tylko źle dobrane ubranie. Kurtka rowerowa XLC JE-S26 gwarantuje, że nie zmarzniemy nawet podczas długich wypadów przy ujemnej temperaturze. Nie jest jej groźny wiatr ani deszcz, czy śnieg. 

    Ciepło mamy zagwarantowane dzięki membranie, która dba o równowagę termiczną, a nadmiar ciepła skutecznie odprowadza na zewnątrz. No i w końcu zima przestała być straszna, a jazda na rowerze nabrała nowego wymiaru. Za około 400 zł możemy mieć kawał solidnej kurtki, która zagwarantuje nam ciepło nawet na dłuższych wypadach. Do jej mocnych stron należą na pewno jakość wykonania, odprowadzanie ciepła i miła w dotyku podszewka, która naprawdę jest jak koc. Tylko ciepłego kakao brakuje.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Skarpetki rowerowe XLC CS-L02

    W okres przedświąteczny wchodzimy z pełną prędkością. Jeszcze ostatnia notka nie ostygła, a Roch już pisze kolejną. Święta mogą się różnie kojarzyć; dla jednych będzie to choinka, dla innych Święta to zapach pierników, a dla jeszcze innych Święta to mycie okien, wymiatanie spod szafki kurzu i szukanie nie plamiącego się obrusu. Ten okres to też Kevin sam w domu i Last Christmas zespołu Wham. Takich skojarzeń może być jeszcze sporo, ale na pewno każdemu Święta kojarzą się z prezentami. Bo to najfajniejsze, a każdy ma w sobie coś z dziecka i lubi zaglądać pod choinkę, czy to już i dlaczego zostało jeszcze 10 potraw do zjedzenia, a on po opłatku już był gotowy na prezenty.

    W tym roku niespodziewanie Roch został obdarowany przez rowertour.com – internetowy sklep rowerowy, który sprawił Rochowi bardzo sympatyczny prezent. Roch wcześniej pisał, że Święta mogą się kojarzyć różnie, ale wspólnym mianownikiem wszystkich Świąt są dwie rzeczy: krawat i skarpety. I Roch dostał skarpety pod Choinkę. A dokładnie to skarpetki rowerowe XLC CS-L02.

    Jakość wykonania

    Skarpety te to nie byle jakie skarpety. Ich przeznaczeniem jest all mountain, czyli w skrócie brodzenie w błocie, zjazdy na singlach, czasem podjazdy, więc to co jest najfajniejsze w kolarstwie, w tych skarpetach jest jeszcze fajniejsze. Skarpetki są przyjemne w dotyku, z długą cholewką i czuć na stopach, że w niektórych miejscach są grubsze.

    Nie bez powodu skarpetki są kierunkowe, czyli jest lewa i prawa. Tak, na wierzchu są oznaczone L i R, żeby przypadkiem nie pomylić ich bo wtedy stają się nie wygodne. To pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy po ich rozpakowaniu. Do tej pory Roch zakładał skarpetki w taki sposób żeby duży palec pasował do największego wygniecenia, a teraz ma skarpety kierunkowe.

    I to faktycznie działa. Poprawnie założone doskonale opinają stopę i czuć, że w niektórych miejscach, szczególnie na \”łuku podłużnym bocznym\” (info z Wikipedii, to ta część stopy, która jest na zewnątrz) skarpetka jest grubsza. Zaś na wierzchu stopy jest cieńsza, co gwarantuje dobrą wentylację. Pięta zaś jest trochę grubsza, co też da się czuć, nawet podczas użytkowania ich w domu.

    Całość jest wygodna. Dodatkowym atutem są jony srebra, które zabijają ten dziwny zapaszek, który czasem się pojawia po zdjęciu butów rowerowych. Teraz bez obaw można jeździć na rowerze, a po powrocie powiedzieć, że było się tylko \”po mleko\”.

    Dane techniczne

    Oprócz jonów srebra skarpetki mają też inne zalety.

    • Materiał: 56% bawełna, 16% polipropylen, 25% poliamid, 3% Elastan,
    • Skarpetki rowerowe szczególnie sprawdzone w dyscyplinach FR, DH,
    • Długa cholewa,
    • Szyte asymetrycznie z uwzględnieniem różnic w budowie stóp dla jak najlepszego dopasowania,
    • Kolor: czarny,
    • Dostępne rozmiary: 39-41, 42-45 (rozmiar testowanych skarpetek), 46-48,
    • Wyprodukowane w Europie.

    Wrażenia z użytkowania

    Okazji do sprawdzenia ich w boju było sporo i nie tylko na rowerze były testowane, ale zacznijmy od roweru. Pogoda jest jaka jest, bywa zimno, więc trzeba pomyśleć o czymś cieplejszym na stopy. Do tej pory Roch zakładał zwykłe skarpetki, a na buty ocieplacze neoprenowe, bo same buty są mocno wentylowane. Latem to jest zbawienie, ale zimą bywa w stopy zimno. W tych skarpetkach można spokojnie zostawić ochraniacze w domu. Są grubsze, więc lepiej izolują od strony palców i podeszwy, ale góra stopy oddycha więc nie ma uczucia komory parowej w bucie.

    Do tego wysoka cholewka spokojnie chowa się pod spodenkami, więc nic się nie wysuwa, obsuwa, czy podwija. Na rower w sam raz, ale na rowerze się nie kończy. Do biegania też się świetnie nadają właśnie dzięki swojej konstrukcji, bo amortyzują spód stopy i piętę, a jony srebra umożliwiają pozostawienie ich na środku pokoju, a żona nawet nie zauważy, że tam leżą, bo zwyczajnie ich nie czuć.

    Do chodzenia po domu też się nadają, więc poza all mountain mają jeszcze wiele innych zastosowań. Na koniec warto zaznaczyć, że poza walorami użytkowymi te skarpetki świetnie wyglądają. Logo XLC na palcach i pięcie, wyraźne oznaczenie która skarpetka na którą stopę. Ogólnie całość jest na bardzo duży plus.

    Podsumowanie

    Żeby poczuć te skarpetki (nie dosłownie, bo te jony srebra czynią cuda) trzeba je założyć na stopę. Pierwsze uczucie to spinanie, ale po kilku chwilach czuć, że w pewnych miejscach opinają, a w innych są miękkie, wręcz amortyzują. I tak na palcach i pięcie czuć miękkość, w środku stopy są opinające, a wierzch to strefa wentylacji, która działa bardzo dobrze. Doskonale sprawdzają się na rowerze w chłodniejsze dni, ale i latem nie będzie problemu ze względu na ich możliwości wentylacji.

    Za około 50 zł można mieć skarpetki uniwersalne, bo sprawdzą się nie tylko na górskich singlach, czy leśnych trasach, ale i w bucie do biegania odnajdują się doskonale. Na co dzień też można ich używać, więc są uniwersalne. Jeśli szukacie skarpetek na rower, to te są naprawdę godne polecenia. Oczywiście pisząc tę recenzję Roch ma na stopach skarpetki CS-L02 od XLC, bo są naprawdę wygodne.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Dzwonek rowerowy dla dzieci XLC DD-H03

     Grudzień to — jak każdy na pewno się domyśla — okres świąteczny, a więc dzieciory zaczynają intensyfikować pytania o prezenty, Mikołaja i choinkę. Prezenty na pewno już w drodze, albo przynajmniej zaplanowane co kupić. U Rocha też już prawie wszystko dopięte na ostatni guzik. W tym roku okazało się, że gwiazdki będą dwie. W sumie jedna już przyszła do Rocha, a tak naprawdę to do młodzieży, bo oto dzisiejszymi gwiazdami będą dzieciory Rocha, które to testowały pierwszy z dwóch produktów, które Roch dostał od rowertour.com – sklepu rowerowego online. 

    Zatem dziś podwójna, a nawet potrójna, inauguracja. Oto bowiem bohaterami dzisiejszej recenzji są: dzwonek rowerowy dla dzieci XLC DD-H03 w wersji żyrafy i dwójka dzieci. Jak pewnie się orientujecie jeden dzwonek już Roch ma na koncie, teraz pora na kolejny.

    Jakość wykonania

    Co do jakości to jest ona na wysokim poziomie. Wiadomo, że jest odlew, więc pozostaną pewne ślady po formie, ale nie są one widoczne. Dzwonek jest duży, więc łatwo go złapać przez dziecko. Jedynie do czego można się przyczepić do śrub mocujących, mógłby mieć jakieś kapturki, bo wiadomo że dzieciak lubi grzebać.

    Samo mocowanie jest standardowe, dwie śruby i obejma, którą się zdejmuje. Tutaj duży plus ponieważ obejma jest złożona z dwóch części i nie ma ryzyka, że pęknie tak jak ma to miejsce w przypadku obejm, które trzeba rozchylić. Szczególnie jak rower stoi w garażu i plastik będzie zimny i twardy. Wtedy każda obejma pęka.

    Całość sprawia fajne wrażenie, Rocha dzieciory zawołały \”łał, ale faaaajne\”, więc im się spodobało. Dźwięk dzwonka też nie straszy, chyba że zacznie się naciskać 10 razy na sekundę. Na uwagę zasługuje też logo XLC na \”cokoliku\”.

    Dane techniczne

    Tutaj drobna, ale ważna uwaga, dzwonek będzie pasował do kierownic o średnicy do 25,4 mm, co uniemożliwiło montaż na kierownicy w rowerze Młodej.

    • Mocowanie na kierownicy Ø 25,4 mm,
    • Waga: 80 g,
    • Dostępne wzory: żyrafa, hipopotam, wielbłąd, koala, krokodyl, sumo, świnka, ośmiornica, tygrys.

    Wrażenia z użytkowania

    No dobra, wrażenia z użytkowania były takie, że Młody ciągle trąbił żyrafą, potem oboje wpadli na pomysł żeby trąbić na siebie, aż w końcu Młody gonił Młodą rowerem i na nią trąbił. Chyba gadżet się przyjął. Co do wrażeń Rocha to wszystko co sprawia dzieciorom radość jest fajne, a że przy okazji poprawia bezpieczeństwo tylko dodatkowy plus. Poza tym fajnie to wygląda na kierownicy, a to też jest ważne szczególnie u dzieci, które wszystko oceniają w kategoriach \”fajne albo nie fajne\”.

    Dla nich nie liczy się to, czy mocowanie jest na dwie śruby, czy jedną, bo to jest problem taty. On to musi założyć tak żeby nie zniszczyć, a potem to już tylko zabawa i zabawa. Jeśli spojrzeć by na dzwonek rowerowy XLC oczami dorosłego to wart jest wydania ok. 25 złotych, bo frajda dla dzieciaka jest warta dużo więcej.

    Podsumowanie

    Jak zapewne wiecie to nie pierwszy dzwonek rowerowy, który Roch testował. Wcześniej pisał o XLC DD-M17. Problem z takimi recenzjami jest jeden, to czy się spodoba, czy nie jest kwestią subiektywną. Dla jednych żyrafa na kierownicy to obciach, dla innych coś innego, coś co powoduje, że rower jest ładny, nie jest nudny albo po prostu jest jakimś \”heheszkiem\” na kierownicy.

    U dzieci działa to trochę inaczej. Dziecko musi poczuć więź z zabawką, wtedy jest dla niego atrakcyjna, bo samo to, że się podoba nie zatrzyma go przy niej na dłużej. Doskonałym przykładem jest tutaj kaczka, którą Roch sprowadzał aż z Chin. Z Chin! Bo chciał sprawić dzieciom (a przy okazji sobie) prezent. Kaczka niestety nie zażarła. Leży gdzieś w garażu i pełni funkcję zapasowej w razie gdyby Roch swoją gdzieś zgubił, to ma jeszcze dwie inne.

    Z dzwonkiem rowerowym XLC DD-H03 jest inaczej. Tutaj przyjęło się od razu, choć na początku było gniecione, ściskane i wyrywane to dzwonek zdał egzamin i wytrzymał trudy dwójki dzieci, potem jeszcze trochę z Młodym pojeździł na rowerze. Jeśli chodzi o stosunek cena/jakość to też nie ma do czego się przyczepić. 

    Podsumowując dzisiejszy wpis to jest to fajny gadżet dla dzieci żeby uatrakcyjnić im rower, a przy okazji zapewniając im trochę bezpieczeństwa, ale i tak największą frajdą będzie trąbienie na innych ludzi.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Pedały XLC PD-S19

    Jak każdego miesiąca, tak i teraz pora na kolejny test. Tym razem jednak nie było tak gładko i wcale nie chodzi o ogarnięcie całego przedsięwzięcia, a o czysto techniczną stronę. Jak niektórzy zapewne wiedzą, że od pewnego czasu Roch toczy kolejną dramę. Nie byłoby miesiąca bez jakiegoś problemu, ale teraz był on do potęgi.

    Jak zawsze, po otrzymaniu paczki od internetowego sklepu rowerowego – rowertour.com, cieszy się jak dziecko, potem robi zdjęcia, a na końcu idzie do garażu i tam montuje, sprawdza albo przekłada części w rowerze. Tym razem jednak stara część postanowiła się postawić. I tak z prostego serwisu zrobiła się wyprawa do zaprzyjaźnionego sklepu, w którym gravel przeszedł przegląd zerowy, a przy okazji udało się wykręcić pedał.

    I właśnie pedały XLC PD-S19 będą bohaterem dzisiejszego testu.

    Jakość wykonania

    Do tej pory wszystko co było sygnowane znakiem XLC było doskonałej jakości. Tak też jest i w tym przypadku. Pedały wykonane są z aluminium w kolorze czarnym z wyciętym logiem XLC. Charakterystyczną cechą jest korpus mający kształt platformy. W porównaniu do poprzednich pedałów Shimano M540 na pewno są większe, a to zasługa platformy właśnie.

    Do tego oś Cr-Mo obrabiana CNC i wisienka na torcie, czyli łożyska maszynowe. Tak więc pedały w zasadzie bezobsługowe, a dzięki uszczelnieniu gwarantują bezawaryjną pracę przez wiele sezonów. Poza tym to klasyczne SPD wpinane z obu stron, kompatybilne z Shimano więc z butami nie ma problemu. Nawet bloków nie trzeba wymieniać, wszystko działa od razu. Typowe plug&play. Oczywiście w zestawie, oprócz samych pedałów, są też bloki, podkładki, a nawet naklejki na podeszwę buta, które mają za zadanie uszczelnić but od wewnątrz.

    Całość sprawia solidne wrażenie. Sam montaż jest prosty, potrzebujemy klucz imbusowy i trochę smaru żeby nie wkręcać pedału \”na sucho\”. Oczywiście pedały też posiadają regulację twardości sprężyny dzięki czemu można ustawić moment, w którym but wypnie się z zatrzasku. W Rocha egzemplarzu sprężyny były ustawione raczej słabo (to subiektywne odczucie), więc musiał trochę je podkręcić. I warto dobrać odpowiedni moment wypinania żeby uniknąć wywrotki.

    Dane techniczne

    • Przeznaczenie: MTB / Enduro / Trial
    • Aluminiowy korpus,
    • Możliwość wpięcia z obu stron,
    • Oś z materiału Cro-Mo, obrabiana CNC, uszczelniona,
    • Łożysko maszynowe,
    • Kompatybilne z systemem Shimano SPD,
    • Regulowany moment wypięcia od 60 do 160 kgf/cm,
    • Duża powierzchnia pedału dla lepszego trzymania stopy,
    • Żłobienia na pedale zapewniające lepszą przyczepność,
    • W zestawie bloki pedałów,
    • Waga: 462 g,
    • Wymiary: 90×90 mm.

    Wrażenia z użytkowania

    Po udanej operacji zamiany pedałów Roch zrobić całkiem spory dystans, realizując przy tym jeden ze swoich celów, który kiedyś sobie wymyślił. Przez całą drogę (ok. 36 kilometrów) pedały nie sprawiały żadnych kłopotów. Co prawda ich wielkość na początku sprawiała Rochowi kłopot ze znalezieniem zatrzasku, ale po kilku wpięciach i z tym nie było problemu.

    Wszystko przez to, że Roch do tej pory jeździł tylko na Shimano M540, które były dużo mniejsze, więc przesiadka na nowe pedały wymagała pewnego oswojenia się, ale kiedy już to nastąpiło Roch wiedział, że to będzie dłuższa znajomość. Cała trasa była asfaltowa z podjazdami, więc trzeba też było mocniej nacisnąć na pedały. Nie było żadnych trzasków, cykania, czy przypadkowego wypinania się buta.

    Jako pedały SPD sprawdzają się doskonale, ale to nie koniec ich możliwości. Jako, że Roch często też jeździ z dzieciorami to zdarza mu się zakładać zwykłe buty, bo jest szybciej i dzieci nie marudzą, że już chcą iść, a Roch dalej zapina buty. Latem najczęściej są to sandały albo trampki i jazda w takim obuwiu na pedałach SPD powoduje ból związany z tym, że jest mała powierzchnia podparcia stopy, poza tym zatrzask SPD wbija się w miękką podeszwę.

    Pedały XLC z racji tego, że mają większą powierzchnię podparcia sprawdzają się idealnie jako pedały do zwykłych butów. Ich profil jest bardziej płaski, zatrzask schowany jest, więc but ma lepsze podparcie, a to przekłada się na komfort jazdy. Warto tu zaznaczyć, że nie są to pedały platformowe, a rasowe pedały MTB, ale ich konstrukcja ułatwia jeżdżenie w zwykłych butach, co dla Rocha jest ważne, bo nie zawsze chce zakładać buty SPD.

    Podsumowanie

    Po przejechaniu ponad 100 km na tych pedałach Roch uważa, że to kolejna część od XLC, która trzyma najwyższy poziom techniczny, ale też rozwiązania zastosowane w nich sporo ułatwiają, jak choćby \”platforma\” która zapewnia większy komfort podczas jazdy w zwykłych butach.

    Pedały XLC PD-S19 stanowią klasę samą w sobie. Łożyska maszynowe i uszczelniania gwarantują bezawaryjną pracę przez wiele sezonów, kompatybilność z systemem SPD umożliwia używanie ulubionych butów, a jakość wykonania korpusu świadczy o dbałości o detale. No i nie można zapomnieć o wyglądzie. Czarny kolor, wycięte logo XLC powodują, że pedał wygląda atrakcyjnie, a to dla Rocha też ważne, bo rower nie może być nudny.

    Za cenę w okolicach 200 zł dostajemy kawał uniwersalnego i świetnie wyglądającego pedału, a przede wszystkim dostajemy gwarancję niezawodności, a to ważna rzecz. Do tej pory Roch był zwolennikiem pięćset czterdziestek, ale teraz uważa, że nie ma co się ograniczać do jednego rozwiązania, jak na rynku są dostępne równie dobre, a pod pewnymi względami lepsze (ta \”platforma\” wymiata) alternatywy. Jeśli ktoś w najbliższym czasie planuje wymianę pedałów to z czystym sumieniem Roch może polecić XLC PD-S19.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.
  • Zestaw kluczy imbusowych XLC TO-S32

     Nieuchronnie nadszedł kolejny \”techniczny piątek\”, w którym to Roch publikuje testy i własne przemyślenia na temat różnych gadżetów, które dostaje od zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego – rowertour.com. Tym razem trafiła mu się nie lada gratka; jak zapewne wiecie Roch od pewnego czasu zaczął kompletować swój prywatny \”garażowy serwis rowerowy\”, który będzie służył mu do napraw wszystkich rowerów jakie ma na stanie. I tak sobie Roch kompletuje narzędzia. Zaczyna od tych, które są mu potrzebne w pierwszej kolejności i brnie w to coraz głębiej. A całe to zamieszanie zaczęło się od bacika i klucza do kasety.

    I wtedy wchodzi on – Rowertour – cały na biało i oferuje Rochowi do testów zestaw kluczy imbusowych XLC TO-S32. No lepszego testu Roch nie mógł się spodziewać, a że akurat trafił się serwis roweru Młodzieży to tym chętniej zabrał się do roboty.

    Jakość wykonania

    Co do jakości to przyczepić się nie można, ale u XLC jest to standardem; jak coś jest sygnowane ich logiem to oznacza, że jest to produkt, który posłuży wiele lat. I tak jest z tymi kluczami. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie solidnych, a do tego mają bardzo praktyczny stojak, który dodatkowo można przykręcić do ściany.

    Każdy klucz, a jest ich osiem sztuk, ma swoje miejsce w stojaku. Te najmniejsze klucze mają okrągłe oczka, w których stoją, natomiast te większe mają kształt imbusa, więc włożenie ich na swoje miejsce nie stanowi problemu.

    Same klucze wykonane są solidnie, posiadają twardy i nieślizgający się uchwyt, który jest wyprofilowany i doskonale leży w dłoni dzięki czemu nie ma możliwości żeby klucz wypadł nam z dłoni. Klucze wyposażone są w dłuższą część, która służy do szybkiego wkręcania śruby i krótszą końcówkę, która służy do dociągnięcia śruby do pożądanego momentu. dodatkowo każdy posiada kulistą końcówkę, która umożliwia pracę pod kątem, czyli dostaniemy się też do trudno dostępnych miejsc, jak na przykład do obejmy przedniej przerzutki, która czasem bywa schowana gdzieś między rurą podsiodłową, a kołem.

    Sam stojak, poza możliwością przykręcenia do ściany, można też przykręcić do blatu stolika, a na froncie są oznaczenia rozmiarów kluczy, więc nie ma problemu z tym, że mniejszy klucz włożymy do większego otworu, albo że akurat tej szóstki nie ma na swoim miejscu.

    O jakości i przemyśleniu każdego klucza może też świadczyć fakt, że każdy klucz możemy powiesić na ścianie ponieważ w każdym uchwycie jest otwór do jego zawieszenia.

    Dane techniczne

    Klucze XLC TO-S32 należą do linii pół profesjonalnej, która przeznaczona jest dla domowych warsztatów rowerowych, cechują się trwałością i odpornością na zużycie. I to jest faktycznie prawda, bo u Rocha już \”kilka\” śrub wkręciły, a dalej wyglądają jak nowe.

    Pozostałe parametry to:

    • Zestaw dwustronnych kluczy imbusowych,
    • Rozmiary kluczy: 2 mm, 2.5 mm, 3 mm, 4 mm, 5 mm, 6 mm, 8 mm i 10 mm,
    • Wyprofilowana rączka zapewniająca pewny chwyt,
    • Stojak w zestawie,
    • Możliwość zawieszenia każdego klucza na ścianie,
    • Końcówki o różnej długości umożliwiające szybkie wkręcanie i dociąganie śrub.

    Wrażenia z użytkowania

    Roch nie musiał długo czekać na możliwość ich przetestowania. Najpierw regulacja hamulców w rowerze Młodego, potem regulacja przerzutki w rowerze Młodej, aż w końcu akcja ratunkowa przedniej przerzutki w rowerze Żony.

    Podczas tego ostatniego serwisu, Roch – i klucze – miał najwięcej roboty, ale też kulista końcówka sprawnie odkręciła linkę z przerzutki. Za każdym razem nie było problemu żeby znaleźć odpowiedni rozmiar – wystarczyło spojrzeć na podstawkę. Porównując to do pracy ze zwykłymi imbusami przede wszystkim uchwyt robi robotę. Normalnie trzeba kombinować żeby klucze nie wypadły z dłoni, a mając możliwość złapania za kawałek grubego uchwytu od razu zyskuje się uczucie kontroli nad śrubą.

    Kiedy trzeba \”dociągnąć\” śrubę wystarczy obrócić klucz i już mamy dźwignie zapewniającą, że gwint będzie dociągnięty \”na maksa\”. Swoją drogą podstawka, nawet nie przykręcona od niczego, jest stabilna i bez problemu można ją postawić obok stojaka. Klucze na pewno nie wypadną.

    Podsumowanie

    Do tej pory Roch ratował się zwykłymi \”imbusami\”. Dało się śruby dokręcać, jak to każdym kluczem. Pewnie takim dodawanym do mebli imbusem też dałoby się rower naprawić, ale w pewnym momencie do gry wchodzi poczucie ergonomii i przekonanie, że skoro można wkręcać śruby sprawniej i wygodniej, to dlaczego tego nie robić.

    I tutaj właśnie jest miejsce dla kluczy imbusowych XLC. Śrubę wkręcają tak samo jak każde inne klucze, ale mają w sobie to coś co powoduje, że nie odczuwamy frustracji jak po raz kolejny klucz wypada z dłoni, bo te klucze – dzięki uchwytowi – z dłoni po prostu nie wypadają.

    Za kwotę około 130 zł zafundujecie sobie bardzo fajne klucze, które wiele ułatwią i jeszcze więcej wytrzymają. Na pewno posłużą przez lata i zaoszczędzą siarczystych bluzgów w Waszych domowych serwisach rowerowych.

    I tak już całkiem na koniec Roch odkrył jeszcze jedną funkcję tych kluczy. Otóż po otrzymaniu paczki od kuriera i rozpakowaniu jej Roch postawił je na półce w domu. Całkiem nieźle sprawdzają się jako dekoracja, ale żeby wykorzystać ich potencjał w pełni trzeba zanieść je do garażu lub piwnicy, tam sprawdzają się najlepiej.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts

  • Siodełko rowerowe XLC SA-M03

    Wydarzenia z ostatnich miesięcy pokazują, że nie można być niczego pewnym. Jeszcze nie tak dawno Roch testował plecak, sztycę, kierownicę, a nawet dzwonek żeby później zamknąć rower w garażu, a siebie w domu. Chińska, nomen omen, klątwa mówi \”obyś żył w ciekawych czasach\” i w takich właśnie przyszło nam się odnaleźć. Jednak ciekawe czasy nie mogą sparaliżować bloga i Rocha.

    Sprzęt do tej recenzji Roch dostał już dość dawno, ale nie chcąc narażać się na konsekwencje, wstrzymał się z recenzją do momentu odmrożenia nakazów i zaleceń, a skoro te zostały zdjęte to Roch może śmiało wsiąść na siodełko i pedałować. I właśnie o siodełku będzie ta recenzja, a dokładnie o siodełku rowerowym XLC SA-M03.

    Jakość wykonania

    Na pierwszy rzut oka siodełko wygląda ładnie. Czarna syntetyczna skóra ładnie komponuje się z błyszczącymi bokami, na których jest napis XLC. Na wierzchu siodełka nie widać szwów, więc całość jest wręcz minimalistyczna, co Rochowi bardzo się podoba. Nie jest krzykliwe, ale w dotyku jest miłe i przyjemne. W przedniej części, na \”nosku\” mamy wstawkę antypoślizgową, która zapobiega przesuwaniu się podczas podjazdów.

    Oczywiście mamy też otwór odciążający zapobiegający zbytniemu naciskowi na krocze, co jest kluczowe nie tylko podczas długich wypadów. Lepiej zadbać o tę część ciała; to zaprocentuje w przyszłości. Pręty w testowanym siodełku były chromowo-molibdenowe i miały praktyczną podziałkę umożliwiającą precyzyjne dobranie pozycji \”przód-tył\”.

    Na zakończenie warto wspomnieć, że siodełko – zgodnie z najnowszymi trendami – jest krótsze, ale to wręcz jest zaletą o czym Roch napisze w dalszej części.

    Dane techniczne

    Testowane siodełko, jak już Roch wspomniał, miało konstrukcję CroMo. Poniżej pozostałe parametry:

    • Przeznaczenie: MTB/szosa
    • Odmiana: siodełko unisex
    • Pozycja: sportowa
    • Materiał prętów: cro-mo
    • Materiał wypełniający: pianka absorbująca wstrząsy
    • Materiał zewnętrzny: skóra syntetyczna
    • Pokrycie zewnętrzne czarne, bezszwowe
    • Wstawka antypoślizgowa w przedniej części
    • Nowoczesne, krótsze siodełko
    • Długość: 244 mm
    • Szerokość: 148 mm
    • Kolor: czarny
    • Waga: 211g

    Wrażenia z użytkowania

    Siodełko na rowerze prezentuje się całkiem nieźle. Oczywiście wygląd to rzecz gustu, ale Rochowi osobiście bardzo się podoba jego minimalistyczny styl. Nie ma tutaj wielkich napisów, kontrastujących kolorów. Wszystko jest stonowane, ale wcale nie nudne. Detale takie jak antypoślizgowy nosek, czy boczne napisy XLC dodają mu smaczku. Dodatkowo perforacje na wierzchniej części siodełka rozkładają się symetrycznie, podobnie jak boczne paski. Dla Rocha takie szczegóły są ważne, być może inni nie przywiązują do tego wagi, a chodzi im bardziej o to jak się na nim jeździ.

    A jeździ się bardzo dobrze. Rocha poprzednie siodełko, Fizik Nisenne, było długie, nie miało otworu odciążającego i było twarde. Siodełko od XLC ma otwór, jest krótkie i jest nieznacznie \”mniej twarde\”, ale akurat Rochowi twarde siodełka pasują. Otwór jest wręcz fenomenalny, choć od dawna jest stosowany, to Roch dopiero teraz odkrył jego zalety. Po wyregulowaniu siodełka komfort jest bardzo dobry.

    Jego długość jest zaletą – nic nie wystaje z przodu, a podpiera dokładnie to co ma podpierać. Nie ma się uczucia, że zaraz spadnie się z niego, albo przy mocniejszym hamowaniu nagle siodełko się skończy. Antypoślizgowy nosek też działa, bo podczas mocniejszego pedałowania, na podjazdach, nie ma się wrażenia, że z każdym naciśnięciem na pedały jesteśmy coraz bliżej kierownicy.

    I to wszystko składa się w jedną całkiem zgrabną całość, a dzięki długości i otworowi nie ma się uczucia odrętwienia, a więc ukrwienie prostaty jest znacznie lepsze, a to gwarantuje zdrowie w przyszłości.

    Podsumowanie

    Patrząc na te wszystkie zalety trudno nie oprzeć się wrażeniu, że siodełko rowerowe XLC SA-M03 ma same zalety. Nowoczesny projekt uwzględniający trendy, otwór na całej długości siodełka, czy wygląd, który Rochowi bardzo się spodobał. Do tego konstrukcja uniwersalna, która sprawdzi się zarówno na szosie jak i na MTB.

    Do głównych zalet należy antypoślizgowy nosek, który zapobiega przesuwaniu się podczas podjazdów, otwór odciążający, który jest na całej długości siodełka i minimalistyczny wygląd. Choć to ostatnie to mocno subiektywna sprawa, a ponieważ o gustach się nie dyskutuje to Roch zaznaczy tylko, że jemu to siodło bardzo się podoba.

    Nie można też zapomnieć o takich detalach jak podziałka do regulacji \”przód-tył\”, która ułatwia optymalne ustawienie siodełka, czy bezszwowa konstrukcja. Wszystko to powoduje, że siodełko rowerowe XLC SA-M03 to kolejna udana konstrukcja. Jeśliby chcieć się przyczepić do czegoś to można zauważyć, że boki siodełka nie są chronione przed otarciami spowodowanymi – na przykład – oparciem roweru o mur, ale to szukanie dziury w całym. Równie dobrze można uznać, że nie jest zabezpieczone przed upadkiem, ale przecież pewnych spraw nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

    Dla Rocha to siodełko ma 5/5. Szczególnie, że jego długość umożliwia swobodne manewrowanie na zjazdach.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts