Kategoria: XLC

Recenzje XLC

  • Plecak rowerowy XLC BA-S48

    Zanim wszyscy zdążyli zapomnieć o lutym przyszedł marzec, czyli kolejny miesiąc współpracy z sklepem rowerowym rowertour.com. Tym razem po wielu przeciwnościach losu Rochowi udało się dobrnąć do końca testów prezentowanego dziś plecaka rowerowego XLC BA-S48. Krótko mówiąc, a raczej pisząc ten plecak ma moc i potencjał bycia nie tylko rowerowym, ale jak najbardziej wszechstronnym, całodziennym, górskim, czy nawet plecakiem do sklepu. Jednak to wszystko Roch opisze w dalszej części dzisiejszego wpisu..

    Jakość wykonania

    Kiedy Roch odebrał paczkę od kuriera poczuł lekkość. Nawet nie spodziewał się, że będzie to plecak, jednak po otworzeniu paczki okazało się, że było to właśnie plecak i to jeszcze w kolorze szaro-niebiesko-białym, czyli w dokładnie takim jakim Roch chciał. Pierwsze wrażenie to solidność – i nie chodzi tutaj o to, że jest dobrze pozszywany, ale o jakość materiału. Robi on wrażenie grubego, solidnego i wytrzymałego. Takiego, któremu nie są straszne gałęzie drzew w głęboki i zapomnianym lesie. Z drugiej strony \”bryła\” plecaka jest kompaktowa, nie wystaje poza plecy, nie powoduje uczucia jakby się miało garb. Wszystko pasuje do siebie. Jest kompletne i przemyślane. Do bólu solidne, ale też ma w sobie to coś, co powoduje, że chcemy z nim iść nawet do sklepu.

    Gdy bliżej się przyjrzeć szwy, suwaki dopełniają wrażenia solidności. Rocha urzekła górna kieszonka, która ma specjalne wycięcie na suwak. Im bardziej poznajemy ten plecak, tym bardziej chcemy go nosić. Jakość i staranność wykonania tego plecaka odkrywamy właśnie w takich smaczkach. Suwaki pracują bez zarzutu, nawet w pełnych rękawicach rowerowych odsunięcie ich nie stanowi najmniejszego problemu. Wnętrze plecaka to kontynuacja tego co widzimy na zewnątrz. Wszystko jest przemyślane, poukładane w logiczną całość. Od razu wiadomo co i gdzie można włożyć. Roch miał wiele plecaków, nawet takich po 30 litrów, ale żaden z nich nie był tak przemyślany. Zazwyczaj odnosiło się wrażenie, że projektanci podchodzili do swojego zadania mniej więcej tak: “mamy do zagospodarowania 30 litrów, zróbmy więc dwie komory, jakąś kieszonkę na telefon i dwie siatki na zewnątrz”.

    Tutaj mamy wiele drobnych schowków, które można zagospodarować jak się chce. I mamy pewność, że zawsze jedzie z nami to co będzie nam potrzebne.

    Dane techniczne

    Plecak jest wykonany z wodoodpornego nylonu Ripstop, co – po szybkim sprawdzeniu w Google –
    gwarantuje nam, że to co mamy w środku pozostanie suche. Jednak jeśli nie mamy 100% pewności to z odsieczą przychodzi nam dodatkowa osłona przeciwdeszczowa w kolorze jaskrawo żółtym, co dodatkowo gwarantuje nam widoczność i bezpieczeństwo. 

    Plecak można podzielić na cztery części:

    • Duża, na całej długość plecaka
    • Mała, w górnej części plecaka – na klucze i inne drobiazgi (Roch tam nosi m.in dowód rejestracyjny)
    • Duża, na całej długości, w środku 3 dodatkowe przegrody podzielone w stosunku 1:2:1 (dwie zewnętrzne są mniejsze w stosunku do środkowej)
    • Zewnętrzna – na całej długości, w środku 2 przegrody siatkowe (Roch używa ich do przewożenia inhalatorów)
    • Przegrody oddzielone są od siebie cienkimi plastikowymi panelami, które w razie konieczności można wyjąć.

    Pozostałe parametry to:

    • Pojemność: 18 litrów
    • Plecy – ergonomiczne uformowane, usztywnione, miękkie gąbki, super wentylacja
    • Zewnętrzny uchwyt na kask
    • Pas piersiowy z regulacją wysokości oraz gwizdkiem
    • Pas biodrowy z kieszeniami
    • Pasy kompresyjne, pozwalające zmniejszyć objętość plecaka gdy jest pusty
    • Miękkie, regulowane szelki z odblaskami

    Możliwości regulacji są wręcz imponujące. Poza możliwością regulacji szelek, możemy jeszcze wyregulować objętość plecaka dzięki czemu można go odchudzić jak nie potrzebujemy całej jego pojemności. Gdy przyjdzie przewieźć nam coś większego wystarczy pociągnąć za paski i mamy całe 18 litrów do wykorzystania, Do tego regulacja wysokości i długości pasa piersiowego, a jak go nie potrzebujemy to jest możliwość odczepienia go całkowicie.

    Ale no właśnie, ile tak naprawdę możemy zapakować, bo 18 litrów to są suche liczby, które nie dają wyobrażenia o tym co możemy w nim przewieźć. No więc Roch miał czas to sprawdzić.

    Wrażenia z użytkowania

    Do codziennego użytku Roch potrzebuje niewiele. Notes, długopis, kabel do ładowania zegarka, inhalator, który musi mieć ze sobą jako astmatyk, klucze, dowód rejestracyjny jakieś pomniejsze rzeczy typu dwie tabletki przeciwbólowe. Ilość znikoma, wtedy przydaje się regulacja objętości. Jednak ostatnio Roch pojechał z dzieciakami w góry, na pożegnanie zimy. Do tego doszedł basem.

    Wtedy w plecaku była lustrzanka, ręcznik na basen, pianka do pływania dla syna, spodenki dla Rocha, klapki x2. Do tego jeszcze dwa bidony w bocznych kieszeniach i chusteczki higieniczne w kieszeniach na pasie biodrowym. Oczywiście telefon, klucze od domu i samochodu, dowód rejestracyjny i nawet pendrive były w górnej kieszeni przeznaczonej na drobiazgi. I jeszcze osłona przeciwdeszczowa też była w plecaku. I wszystko na plecach.

    Na rower oczywiście plecak też się nadaje. Pompka, zapasowa dętka, multitool, łatki, skuwacz do łańcucha to wszystko zmieści się w plecaku bez problemu. Jedynie z kaskiem Roch miał problem, ale to dlatego, że nie chciał nadwyrężać plecaka (bo jest fajny i nie chciał go rozwalić). Na pewno udałoby się go schować, ale Roch tak zaprzyjaźnił się ze swoim plecakiem, że nie chciał go aż tak męczyć. Poza tym miejsce kasku jest na głowie.

    Dla tych, którzy nie wożą bidonów w koszykach jest miejsce w plecaku na bukłak. Kieszeń najbliżej pleców, sprytnie schowana pod osłoną szelek zapewnia dodatkowe miejsce na spory worek z napojem.

    Podsumowanie

    Tę część recenzji, podobnie jak poprzednie, piszę się zawsze z największą przyjemnością. Nie dlatego, że wyrobił się limit, czy odhaczyło się kolejną pozycję na liście, a dlatego, że używanie produktów XLC to przyjemność sama w sobie. Nie inaczej jest z opisywanym plecakiem BA-S48, który sam w sobie jest ideałem, który Roch poszukiwał od długiego czasu. Roch używa plecaka codziennie, zabiera go do pracy, do sklepu. Traktuje go tak samo jak kobiet torebkę. Ma w nim wszystko, a nawet więcej tylko boi się włożyć głęboko rękę.

    Plecak był już z Rochem, w górach, na rowerze i codziennie jeździ z nim do pracy. Jeśli szukacie solidnego plecaka na rower, który bez problemu sprawdzi się w górach, nad morzem czy w pracy to XLC BA-S48 jest ideałem. I mało jest rzeczy, którymi Roch tak się jara, ale ten plecak naprawdę ma moc i potencjał.

    Tymczasem Roch zabiera plecak i jedzie dalej:

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts

  • Dzwonek rowerowy XLC DD-M17

    Zgodnie z tym co Roch napisał w ostatniej notce, dziś startujemy z testem drugiego produktu, który był bonusem do kierownicy, ale urzekł on Rocha tak, że postanowił go opisać w osobnej notce. Tym bonusem, który jest wynikiem ciągłej współpracy z internetowym sklepem rowerowym rowertour.com, jest dzwonek rowerowy XLC DD-M17.

    Jakość wykonania

    Nie jest to jednak zwykły dzwonek rowerowy. Ten dzwonek jest pionowy, z dziurką w środku i przypomina donut, czyli pączka z dziurką, który najczęściej występuje w filmach w towarzystwie policjanta. Jednak tym razem jest to dzwonek rowerowy z krwi i kości, a raczej z metalu i plastiku. Całość wygląda kosmicznie, niczym UFO albo pączek właśnie.

    Co do jakości to nie ma się do czego przyczepić. Element obrotowy wykonany z twardego plastiku, a pod nim jest wkomponowany metalowy gong, który odpowiada za dźwięk. Całość spasowana idealnie, nic nie lata, nie ma się wrażenia, że zaraz wszystko się posypie. Nawet śruba montażowa została sprytnie schowana w środku, przez co całość konstrukcji sprawia wrażenie dopracowanej i taka w rzeczywistości jest. Podczas jazdy, nawet po wyboistym terenie, nie słychać aby dzwonek wzbudzał się samoczynnie, co bywa denerwujące szczególnie jak dookoła panuje cisza i tylko jeden element roweru ciągle brzęczy. Jak nie musi dzwonić to nie dzwoni.

    Dane techniczne

    Dzwonek jest głośny, nawet w ruchu miejskim jest słyszalny i to jest jego główne zastosowanie. Nikt chyba nie będzie dzwonił w lesie na dzika albo innego niedźwiedzia. Co innego w mieście, gdzie trzeba mieć oczy dookoła głowy i czasem trzeba zadzwonić na stado łosi idących drogą dla rowerów.
    Pozostałe dane techniczne poniżej:
    • Średnica montażowa: Ø22.2 mm
    • Średnica kopuły dzwonka: Ø53 mm
    • Waga: 35 g
    • Głośność: około 64 dB (pomiar orientacyjny)

    Dźwięk dzwonka należy określić jako \”klasyczny\”, czyli dobrze znany z tradycyjnych dzwonków, które robiły \”dryń-dryń\”. Z tą różnicą, że tutaj kopuła obraca się wokół własnej osi, więc można zrobić z dzwonka \”pepeszę\”, która będzie strzelała serią dźwięków na tych bardziej opornych pieszych.

    Wrażenia z użytkowania

    Ciężko opisać wrażenia z jazdy bowiem na dzwonku trudno się jeździ, ale można opisać wrażenia z użytkowania. Przede wszystkim należy wspomnieć, że \”dzwonek lub inny sygnał ostrzegawczy o nieprzeraźliwym dźwięku\” jest obowiązkowym wyposażeniem roweru i po prostu musimy go mieć. I warto go mieć, choć przez większość czasu nie będziemy go używali, ale w dobie ludzi zapatrzonych w telefony, ze słuchawkami na głowie warto mieć na kierownicy coś, co w sposób jednoznaczny ostrzeże innych przed nadjeżdżającym rowerem.

    Sposób obsługi jest banalny. Kciukiem lub dłonią obracamy kopułą dzwonka, a on zaczyna dzwonić. Bije donośnie, niczym Dzwon Zygmunta. Jego ogromną zaletą jest to, że nie trzeba szukać cyngielka, jak w tradycyjnym dzwonku. Sprężynka, na którym ów języczek jest zamocowany może się przekrzywić. Tutaj mamy kopułę, którą kręcimy. Rozwiązanie bardzo fajne, szczególnie zimą, kiedy jeździmy w grubych rękawicach i nie musimy szukać tego małego elementu, tylko mamy pod ręką kawał dzwona.

    Jeśli już zaczniemy dzwonić, to dźwięk jest donośny i charakterystyczny dla zwykłego dzwonka tak więc nikt ni powinien mieć wątpliwości, że to co słyszy to nadjeżdżający rower. Wewnątrz najprawdopodobniej dalej młoteczek puka w metalową obudowę, ale można pukać tradycyjnie, albo pukanie może być otoczone dizajnerską obudową.

    Podsumowanie

    Po otwarciu paczki Roch pomyślał: WTF!? Jednak szybko doczytał, że ten pączek z dziurką to rasowy dzwonek od XLC, oznaczony symbolem DD-M17, który nie dość, że robi robotę to jeszcze fajnie wygląda. Montaż nie jest specjalnie kłopotliwy, a efekty są oszałamiające. Może i funkcjonalnie jest to nadal dzwonek rowerowy, który dzwoni, ale to w jaki sposób to robi to już inna bajka. Zamontowany na kierownicy wygląda efektownie i działa efektywnie. Niezależnie od tego, czy jeździmy bez rękawiczek, czy w zimowych rękawicach mamy pewność, że jak potrzebujemy użyć dzwonka to bez problemu go użyjemy.

    I chyba takie miało być jego przeznaczenie.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Kierownica XLC Raceby Flatbar

    Mamy nowy miesiąc, więc startujemy z kolejnym cyklem testów, które Roch wykonuje we współpracy z internetowym sklepem rowerowym rowertour.com. W tym miesiącu zajmiemy się dwiema rzeczami, ale o drugiej z nich Roch nie będzie nic wspominał, poza tym że był to bonus, ale tak uroczy, że Roch postanowił go przetestować osobno, pomimo tego, że idealnie wpasowałby się w tekst o kierownicy, bo właśnie przechodzimy do pierwszej rzeczy jaką na luty Roch zaplanował, a jest to kierownica XLC Raceby Flatbar.

    Jakość wykonania

    Pierwsze wrażenie jakie można odnieść po wyjęciu tej kierownicy z pudełka to takie, że jej szerokość jest gigantyczna. Owszem, ma ona 740 mm szerokości i jest \”płaska\” (choć to nie do końca tak, ale o tym będzie w dalszej części). Roch z ciekawości zmierzył swoją kierownicę, która ma całe 520 mm szerokości, tak więc było to starcie Dawida z Goliatem.

    Co do jakości wykonania to wszystko jest na najwyższym poziomie. Czarne, matowe, aluminium idealnie skomponuje się z każdym rowerem. Dodatkowe podziałki na końcach kierownicy ułatwią jej ─ ewentualne ─ skrócenie, ale to raczej nie będzie konieczne. Nawet miejsca gięć wyglądają ładnie. Całość sprawia wrażenie przemyślanego produktu, który ma jeden cel: sprawić wiele radości na rowerze. I wywiązuje się z tej obietnicy doskonale.

    Dane techniczne

    Tutaj dochodzimy do tego, że XLC Raceby Flatbar wcale nie jest płaska, mimo że nazywa się Flatbar, ale przy takiej długości prosta rurka byłaby narzędziem tortur, a nie elementem przeznaczonym do prowadzenia roweru. Podgięcia i wzniosy siłą rzeczy muszą być. Jeśli już o wzniosie piszemy to jest on typu \”rizer bar\”, czyli wznosi się ku górze. Parametry prezentują się następująco:

    • Długość: 740 mm
    • Średnica montażowa: Ø31.8 mm
    • Backsweep: 9°
    • Wznios: 8 mm
    • Waga deklarowana: 280 g
    • Linia produktów: RACEBY

    Głównym przeznaczeniem tej kierownicy jest MTB, XC i Maratony, a o tym Roch będzie miał okazję się przekonać, ponieważ w sezonie 2020 ma w planie przejechać kilka maratonów. Waga, jak na taką długość kierownicy, jest bardzo rozsądna, a to dzięki zastosowaniu aluminium 6061 2014-T6, które dodatkowo zostało podwójnie cieniowane.

    Podziałka na końcach kierownicy ułatwia jej skrócenie, w przypadku gdyby okazała się za długa. Maksymalna długość do jakiej możemy ją skrócić to 680 mm, czyli mamy 60 mm \”regulacji\”.

    Ergonomiczne wyprofilowanie kierownicy wspiera sportową pozycję na rowerze, ale jednocześnie nie obciąża ramion i nadgarstków.

    Wrażenia z jazdy

    Początkowo Roch przeraził się jej długością. Już widział jak zamiast na rowerze jedzie jakimś chopperem albo wersalką, gdzie każdy zakręt to szarpanie się z 740 mm aluminium ale nic bardziej mylnego! Rower nie stracił ani odrobiny na sterowności, dalej można nim brać ciasne zakręty, choć próbując wjechać pomiędzy dwa drzewa trzeba mieć z tyłu głowy fakt, że nie zawsze musimy się zmieścić.

    Jednak po oswojeniu się z XLC RACEBY Flatbar Roch poczuł, że to jest przedłużenie jego rąk. Rower dalej jedzie tam, gdzie ma jechać, skręca tam gdzie ma skręcać, a wszystko to bez zbędnego szarpania się i walki z rowerem.

    Ergonomiczne ukształtowanie kierownicy powoduje, że ręce nie bolą, nie drętwieją. Dodatkowo pozycja na rowerze jakby trochę się polepszyła, ale może być to subiektywne odczucie. Na pewno komfort jazdy wzrósł. Szerokość kierownicy spowodowała to, że ręce oddaliły się od środka roweru, przez to wibracje nie są tak odczuwalne. Na starej kierownicy wyczuwalna była kostka brukowa. Teraz Roch przestał ją odczuwać.

    Niezależnie, czy jeździcie po lesie, terenie, czy akurat jedziecie asfaltem kierownica zrobi robotę. Odciąży ręce, delikatnie poprawi pozycję na rowerze i doda \”fejmu\” bo przecież trochę o to chodzi. Dla niej Roch pozbył się wszystkiego z kierownicy. Została tylko kaczka, która teraz siedzi na mostku.

    Podsumowanie

    Po pierwszym wrażeniu \”ojaaaa ale długa\” Roch wziął się za montaż i jeżdżenie, bo nie warto opierać się tylko na tym co się widzi. I tutaj okazało, że po raz kolejny XLC zrobiło genialną rzecz, bo inaczej nie można określić kierownicy RACEBY Flatbar.

    Pozycja na rowerze, jakość wykonania, parametry techniczne i wygląd – to wszystko sprawia, że wraz z kolejnymi kilometrami coraz bardziej lubi się tę kierownicę. Roch w weekend jeździł i jedynie co go powstrzymywało od dalszej jazdy to rozładowana tylna lampka i zbliżająca się noc.

    Naprawdę warto sprawdzić tę kierownicę. Im więcej kilometrów na niej przejedziecie tym bardziej ją polubicie, a ona odwdzięczy się Wam pewnością prowadzenia, ergonomią i wyglądem.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Amortyzowany mostek XLC ST-M21

    Nie minęło dużo czasu, a Roch ma już dla Was kolejną nowość i smaczek od rowertour.com – internetowego sklepu rowerowego. Tym razem na tapetę bierzemy amortyzowany mostek XLC o oznaczeniu ST-M21. Jak już wcześniej Roch wspominał, wszystkie te gadżety są efektem współpracy jaką Roch rozpoczął z początkiem roku. Jednak aby nie przedłużać i nie zniechęcać przydługim wstępem przechodzimy do konkretów.

    Jakość wykonania

    Od razu po wzięciu do ręki mostek wydaje się solidny i duży, ale przy tym zachowuje rozsądną wagę. W tym miejscu zaznaczyć należy, że mostek jest wyposażony w mechanizm amortyzujący, ale nawet to nie spowodowało, że jest przesadnie ciężki. Waga 198 gram dla długości 100 mm wydaje się rozsądnym kompromisem pomiędzy tym co oferuje, a masą.

    Na górze mostka można zobaczyć napis \”Tranzx\”, a to oznacza, że można się po nim spodziewać czegoś dobrego. I w tak jest. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów warto trochę przybliżyć parametry.

    Według specyfikacji producenta, mostek jest wykonany z aluminium 2041, wycinany w technologii 3D. Pasuje na standardową rurę sterową o średnicy 1⅛ cala (28.6 mm) i dzięki temu pasuje niemal do wszystkich typów widelców. Mocowanie kierownicy odbywa się za pomocą 4 śrub, a kierownica powinna mieć średnicę 31.8 mm.

    Mostek występuje w trzech długościach: 80 mm, 90 mm i 100 mm, a kąt nachylenia to 6°.

    Sposób montażu

    Początkowo Roch myślał, że podobnie jak w poprzednim tekście o amortyzowanej sztycy XLC mostek też będzie miał jakąś regulację, ale okazało się, że nie. Całość montażu sprowadza się do zdjęcia starego mostka, wykręcenia kierownicy i złożenia wszystkiego z powrotem. Podczas montażu boczne zaślepki lubią wypadać dlatego dobrym pomysłem jest najpierw zamontowanie mostka na rurze sterowej, wtedy niesforne zaślepki zostaną spacyfikowane i można spokojnie zająć się montowaniem kierownicy, sprawdzeniem czy wszystko jest dobrze dokręcone i optymalnie ustawione. No i możemy wsiadać.

    Warto też wspomnieć o tym, że głębokość osadzenia (czy też wysokość mostka) to 40 mm, więc jeśli macie jakieś przekładki to trzeba je dopasować do nowego mostka tak żeby nie wystawał zbyt wysoko albo nie wpadł zbyt głęboko.

    Wrażenia z jazdy

    Początkowo Roch szukał momentu, w którym mostek zaczyna pracować, jednak dopiero po utwardzeniu amortyzatora Roch wyczuł jak on działa. I ponownie, jeśli myślicie, że ten mostek da Wam dodatkowe 150 mm amortyzacji, to się mylicie. Tak to nie działa. Amortyzacja ma zapewnić równiejszy rozkład drgań i zmniejszyć nacisk na nadgarstki. I tak faktycznie jest, pracuje nienachalnie, ugięcie – o ile tak można to określić – nie powoduje uczucia, że oto coś nam się złamało z przodu i tracimy kontrolę nad rowerem.

    Amortyzacja raczej sprowadza się do tłumienia drgań, jednak całość zachowuje się bardzo przewidywalnie i nie powoduje ona poczucia, że nagle rower nam pojedzie w swoim kierunku, albo że prowadzimy wersalkę.

    Mostek będzie miał zastosowanie głównie w rowerach bez amortyzacji lub w takich, w których jest ona śladowa. Na przykład w trekingach albo nawet w gravelach. I tutaj Roch widziałby właśnie największe pole do popisu dla tego mostka. Gravele obecnie zdobywają świat i nie ma się czemu dziwić. Pomijając autorskie systemu amortyzacji, na przykład u Specializeda, w tego typu rowerach nie ma większej amortyzacji; owszem mamy grubszą oponę, ale reszta roweru jest sztywna, przez co drgania i tak będą przekazywane na kierownicę.

    Do tego coraz częściej zobaczyć można rower MTB ze sztywnym widelcem z przodu. Tam też mostek się sprawdzi i zapewni nieporównywalnie lepszy komfort prowadzenia roweru.

    A właśnie chodzi o to żeby te drgania były jak najmniejsze, a wygoda jak największa.

    Podsumowanie

    Początkowo Roch był sceptyczny, bo jak to coś z przodu się ugina? O ile sztycę można zrozumieć, o tyle z mostkiem już Roch nie mógł sobie tego wyobrazić. Jednak po paru kilometrach okazało się, że to faktycznie ma szanse działać. Po podpompowaniu amortyzatora Roch faktycznie poczuł, że drgania na szutrze są jakby mniejsze. Producent podaje, że mostek jest w stanie ugiąć się o 2°:

    • Offers a horizontal cushioning angle of up to 2°

    Jednak tego nie udało mu się osiągnąć. Jednak mechanizm tłumienia drgań działa i jest faktycznie zauważalna poprawa. Co prawda Roch ma amortyzator przedni, ale z mostkiem zaprzyjaźnił się na tyle, że raczej zdejmował go nie będzie. Co więcej, założy nań licznik, a miejsca ma więcej. Poprzedni mostek był o 10 mm krótszy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts.

  • Amortyzowana sztyca XLC SP-S05

    I nadszedł ten dzień, w którym Roch może podnieść kurtynę i ogłosić wszystkie szczegóły \”tej bomby i petardy\”, o której pisał od kilku tygodni na blogu i jego fanpage’u. Zaczęło się od niewinnego maila od jednego z przedstawicieli sklepu z propozycją współpracy. Od zawsze Roch był przeciwny tego typu inicjatywom, ale z biegiem lat i pod wpływem zeszłorocznych wydarzeń Roch doszedł do wniosku, że te rowery to jednak jest coś co Roch chciałby robić. Zaczął od grzebania przy swoim, kupił sobie kilka narzędzi, zrobił miejsce w garażu i pracowni i powoli zaczyna robić swój kącik domowego mechanika, w którym coraz więcej spędza czasu.

    I dlatego Roch odpisał, że bardzo chętnie nawiąże współpracę i będzie testował, co w zasadzie sprowadza się do jeżdżenia na rowerze, różne części. I tak oto Roch nawiązał współpracę z internetowym sklepem rowerowym rowertour.com. Oni przysyłają Rochowi fajne rzeczy, a Roch na nich jeździ. Gwoli ścisłości, przesyłają Rochowi tylko fajne części, reszta zależy od Rocha i ma tutaj swobodę działania, więc to nie jest tak, że w paczce są części i gotowy tekst.

    I tak słowem wstępu przechodzimy do pierwszej, testowanej przez Rocha, części, a mianowicie amortyzowana sztyca XLC o oznaczeniu XLC SP-S05.

    Jakość wykonania

    Na początek ciężko było Rochowi cokolwiek powiedzieć o jakości, wszak to kawałek rurki, z dwoma śrubami, która – ta rurka – ma za zadanie utrzymanie siodełka na odpowiedniej wysokości. Jednak po bliższym przyjrzeniu się Roch zaczął dostrzegać pewne szczegóły, które na pierwszy rzut oka mogły mu umknąć. Na pewno na plus należy zaliczyć \”podziałkę\”, która pokazuje na jakiej wysokości jest siodełko. Na podziałce jest 10 kresek, co oznacza że mamy możliwość regulacji w zakresie od ok 10 cm do 0 cm, gdzie 0 jest minimalnym poziomem, na który można wyciągnąć sztycę.

    Drugim plusem jest \”medium amortyzacyjne\”, czyli to co odpowiada za to, że sztyca pracuje i spełnia swoją rolę. W przypadku tej sztycy jest to sprężyna i elastomer, a więc zestaw często spotykany w amortyzatorach. Wróży to na pewno lepszy komfort niż sam elastomer, który też czasem można spotkać w podobnych produktach.

    Kolejnym plusem, są nakrętki, które przytrzymywane są blaszką tak żeby ułatwić montaż siodełka. Nie musimy trzymać ich palcem żeby trafić w nie śrubą. Wystarczy, że złożymy jarzmo i wkręcimy śruby w swoje miejsce. I w zasadzie na tym kończy montaż siodełka. Później wystarczy włożyć sztycę w ramę i można jeździć. Chociaż nie, skoro jest to sztyca amortyzowana to powinna mieć regulację. I ma.

    Sposób regulacji

    I w ten płynny sposób przechodzimy do regulacji sztycy. Okazuje się bowiem, że sztyca ma możliwość regulacji. Sama regulacja jest banalna i dość dobrze opisana w instrukcji obsługi. Całość sprowadza się do wkręcenia śruby regulacyjnej na głębokość odpowiadającą naszej wadze. I tak mamy cztery poziomy regulacji:

    • Soft – dla wagi do 65 kg, śrubę wkręcamy na głębokość 3.2 mm,
    • Medium – dla wagi od 66 kg do 85 kg, śrubę wkręcamy na głębokość 3.5 mm,
    • Hard – dla wagi od 86 kg do 100 kg,śrubę wkręcamy na głębokość 3.8 mm,
    • Hard+ – dla wagi od 100 kg do 120 kg, śrubę wkręcamy na głębokość 4.0 mm.

    Najprościej i najszybciej regulacji można dokonać za pomocą suwmiarki, na której ustawiamy pożądaną głębokość i kręcimy śrubą aż do momentu osiągnięcia ustawionej głębokości. Oczywiście można to zrobić \”na oko\” ale to nie gwarantuje że ustawimy ją dobrze, a przecież o to nam chodzi. Na zdjęciu obok widać śrubę wkręconą na głębokość 3.8 mm.

    W tym miejscu należy się jeszcze bardzo ważna uwaga: należy uważać żeby śruby regulacyjnej nie wykręcić. Jak pewnie się domyślacie, może ona wyskoczyć, a za nią pójdzie sprężyna. Tak więc podczas regulacji korzystamy z załączonej instrukcji, tam jest wszystko jasno opisane.

    Po zakończonej regulacji nie pozostaje nam nic innego jak włożyć sztycę w ramę, ustawić wysokość i można siadać i jeździć.

    Wrażenia z jazdy

    Skoro już udało nam się wyregulować i zainstalować sztyce to pora też na niej pojeździć. Jeśli ktoś myśli, że nagle z hardtaila zrobi się full, którym będzie można jeździć na trasach Enduro Trials to – niestety – jest w błędzie. Tak to nie działa. A jak to działa? Bardzo prosto i skutecznie.

    Jeśli chodzi o amortyzację, to jest ona wyczuwalna i działa kiedy ma działać. Najczęściej na poprzecznych nierównościach np.: na krawężnikach, na korzeniach, na nierównej kostce. I właśnie w takim terenie sprawdza się ta sztyca. Jej żywiołem są szutrowe drogi, leśne ścieżki i kostka brukowa. Tam daje o sobie znać. Jeśli jest dobrze wyregulowana to zareaguje w momencie, w którym spodziewalibyśmy że zadziała.

    Kolejnym ważnym atutem jest to, że podczas zwykłej jazdy nic się nie buja, nic się nie ugina więc nie przeszkadza w jeździe. Nawet na podjazdach nie traci się rytmu pedałowania. Jak już Roch na wstępie napisał, sztyca magicznie nie przemieni nam roweru na full’a, ale też komfort jazdy znacząco wzrośnie. Nawet jak wpadniemy na krawężnik, korzeń, czy kostkę brukową to nie odczujemy tego tak bardzo jak ze sztywną sztycą.

    Podsumowanie

    Amortyzowana sztyca XLC SP-S05 sprawuje się całkiem dobrze, jej największymi zaletami jest jakość wykonania, regulacja, sposób pracy. Skala ułatwia ustawienie wysokości, a sprytne rozwiązanie z blaszką przytrzymującą nakrętki jest strzałem w dziesiątkę. Sztyca jest uniwersalna, odnajdzie się w każdym terenie i przede wszystkim kiedy ma zadziałać to działa.

    Jeśli chcecie poczuć trochę amortyzacji pod siodełkiem to amortyzowana sztyca XLC jest doskonałym wyborem, który na pewno spełni swoje zadanie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    Artykuł powstał przy współpracy z rowertour.com – sklep rowerowy online i XLC parts