Kategoria: Rower

Kategoria wpisów rowerowych

  • Lasy lublinieckie + staw Posmyk

    Lasy lublinieckie + staw Posmyk

    Ostatnio coś się Rocha trzymają lasy albo to Roch stara się trzymać w lesie. Trochę zasługi w tym ma niechęć do asfaltów, a trochę ostatnie trasy, które Roch planuje, albo znajduje, na Komoocie. Wcześniej Roch jeździł po lasach raciborskich, teraz dla odmiany pojechał bliżej, bo do Lublińca. Co prawda jeszcze nie rowerem, ale i to ma w planach. Planowanie wypadu zaczęło się od pomiaru bagażnika, czy poza rowerem zmieści się coś jeszcze. Bo to, że rower wchodzi, to Roch wiedział od początku, ale czy zmieszczą się kaski, „drabinka”, bidony i sakwy tego już nie był pewny. I tak zaczęła się lubliniecka przygoda.

    (więcej…)
  • Lasy rudzkie, pierwszy epicki wypad

    Lasy rudzkie, pierwszy epicki wypad

    Od początku roku Roch jeździł — w zasadzie — tylko dookoła komina. Nie było dalszych wypadów, ale były spory serwis rowerowy, który upewnił Rocha w tym, że rower jest gotowy do epickich wypadów. Co prawda zostały jeszcze do wymiany opony, ale jeszcze „chwilę” muszą pojeździć stare gumy. Pisząc „chwilę” Roch ma na myśli kilka dni, a nie tak jak było z suportem, dwa sezony. Jednak i bez opon Roch załapał się na całkiem solidny wypad i dystans, po którym spodziewał się śmierci, a okazał się całkiem znośnym pedałowaniem. Na pewno nie lekkim, ale też nie było jakichś kryzysów. I wszystko to, w okolicach Rud.

    (więcej…)
  • Nowy kask, nowy suport i nowy sezon

    Nowy kask, nowy suport i nowy sezon

    Z tym nowym suportem to Roch trochę popłynął, bo nowy to on był dwa sezony temu, jak Roch kupował go w zaprzyjaźnionym Adventure i myślał, że od razu go wymieni, ale prowizorki są najtrwalsze, więc jeszcze dwa sezony przejeździł na rozwalonym suporcie. Poza tym rozleciał się kask, o którym Roch pisał wcześniej, czyli Abus Viantor to już przeszłość. Ogólnie w ostatnim czasie sporo się działo i sporo serwisowało się. Jednak, pomimo tych niedogodności, powoli się rozkręca. A w sobotę będzie pierwszy, poważny, test kondycji i roweru.

    (więcej…)
  • Wiosno! Przyjdź!

    Wiosno! Przyjdź!

    Luty to trudny okres dla Rocha; po całkiem ciepłym styczniu przyszedł mróz i śnieg. I wszystkie plany Rocha związane z brakiem śniegu stopniały, podobnie jak ten śnieg, który padał i topniał, czasem nawet tego samego dnia. Rower poszedł w odstawkę, szczególnie że podziała się jeszcze jedna rzecz, która spowodowała, że Roch nie jeździł. Patrząc w statystyki, jest jakiś ruch, ale znikomy. Garmin coś tam nagrał, igpsport też coś wrzucił, a Strava to zapisała. Luty średnio zapisał się w statystykach, ale coś tam wpadło. Zupełnie inaczej niż notki na blogu, ale w sumie, o czym pisać. Sezonowość bloga weszła na pełnej.

    (więcej…)
  • Rowerowy styczeń – taki nie za ciepły, nie za zimny

    Rowerowy styczeń – taki nie za ciepły, nie za zimny

    Pierwszy rowerowy miesiąc przeszedł do historii. Roch obiecał sobie, że nie będzie robił żadnego podsumowania roku 2024, ale coraz bardziej go to męczy i może jednak przełamie się i usiądzie do tego tematu, ale równie dobrze może do tego nie dojść. Jednak podsumowanie stycznia 2025 jest całkiem prawdopodobne, bo pod względem rowerowym trochę się działo. Głównie przez pogodę, która — jak co roku — okazała się łaskawa, ale tak nie za bardzo. Ogólnie było fajnie, nie licząc tych momentów, w których padał śnieg, a jeśliby odrzucić jeszcze te, w których ten śnieg topniał — to był całkiem fajny miesiąc.

    (więcej…)
  • Kąpiele w błocie pośniegowym

    Kąpiele w błocie pośniegowym

    Pogoda lubi robić figle, ale czasem te figle są mocno irytujące. O ile w grudniu było całkiem dobrze i przewidywalnie, pewnie dlatego, że Roch nie jeździł wtedy na rowerze, to już styczeń zaczął grać Rochowi na nosie. Najpierw kontynuował całkiem dobrą pogodę z grudnia, potem spadł śnieg, a z nim temperatura, a potem znów wyszło słońce, temperatura podskoczyła, a zamiast śniegu zrobił się błoto pośniegowe. Obecnie znowu napadło śniegu, ale tym razem — jak zacznie to topnieć — to będzie bagno pośniegowe.

    (więcej…)
  • Najważniejsze to dobrze zacząć rok

    Najważniejsze to dobrze zacząć rok

    Skoro Roch przywrócił bloga do życia, to wypada też na nim coś napisać. Okazja — do co najmniej kilku notek — właśnie się nadarzyła. To oczywiście Święta i Nowy Rok. Czas ubierania choinek, jedzenia sałatki jarzynowej, pierogów i barszczu z uszkami. To też czas na postanowienia, a jak wszyscy widzą, noworoczne postanowienia są nimi przez pierwsze dwa tygodnie. Później już tylko najwytrwalsi mogą powiedzieć, że dalej trzymają się swoich planów. Roch ciągle próbuje i czasem nawet wychodzi, ale może w tym roku uda się dotrwać z nimi do końca. Jednak na podsumowanie będzie jeszcze czas, teraz pora napisać o tym, jak ten rok się zaczął.

    (więcej…)
  • Reaktywacja bloga. Na poważnie

    Reaktywacja bloga. Na poważnie

    W ostatnim czasie — to jest od jakiś 3 miesięcy — na blogu dużo się dzieje. I to wcale nie chodzi o wartościowe notki, ale o migrowanie, zamykanie, ponowne otwieranie i ponowne migrowanie. Wszystko przez to, że Roch nie mógł się zdecydować, w którym kierunku iść z blogiem. W sumie to nie wiedział to nic. Rower też poszedł w odstawkę, bo nigdy nie było czasu, żeby pojeździć, a jak już było to pogoda i długość dnia robiły swoje. Tak więc Roch zapędził się w ślepy zaułek, ale wyszedł z niego.

    (więcej…)
  • Walka z ogumieniem i nowy gadżet

    Walka z ogumieniem i nowy gadżet

    Od dłuższego czasu Roch nie pisał na blogu nic, bowiem musiał trochę przeorganizować całość blogowego świata, o czym pisał już w jednej z ostatnich notek: Ostatnie wakacje, pierwsza dziura w dętce i trochę zmian na blogu. I przez ten okres Roch cały czas walczył z dętką, a w sumie to już z całym kołem, które ciągle traciło powietrze. Nie, nie była to wina mleka, bo Roch ma dętkę, a mleku już dawno powiedział „do widzenia”. Problem w tym, że nie było wiadomo, dlaczego powietrze ciągle uchodzi, skoro Roch nie jeździł na rowerze, albo jeździł tylko do szkoły i z powrotem, bo Bombelki wolą jeździć rowerami, niż samochodem. Dla Rocha to też dobrze, bo parking pod szkołą jest tak zniszczony, że zawieszenie aż jęczy, jak widzi te dziury.

    (więcej…)
  • Projekt Dirt’23 skończony. I co dalej?

    Projekt Dirt’23 skończony. I co dalej?

    Cały ten projekt Dirt’23 na początku wcale nie był projektem. Był luźnym zbiorem myśli i pomysłów jak można zagospodarować długie, zimowe wieczory, a przy okazji pokazać Bąbelkowi jak fajne jest składanie roweru. Zaczęło się od opowieści Rocha, o tym, jak sam składał sobie rowery — oczywiście to nie do końca tak było, że sam sobie składał, bo spory wkład w rowery Rocha miał zaprzyjaźniony Adventure i W. który nie raz poświęcił obiad, żeby pomóc Rochowi poskładać rower. Roch miał szczęście, że na swojej rowerowej drodze spotkał — i spotyka dalej — pozytywnych ludzi, którzy mają ogromną wiedzę i chcą się nią dzielić. I Roch też chce zarażać pasją do rowerów i wszystkiego, co jest dookoła roweru. Młody podchwycił te opowieści i postanowił, że też złoży swój rower. Roch to rozumiał i czuł ten rodzący się płomień rowerowej pasji.

    (więcej…)
  • Ostatnie wakacje, pierwsza dziura w dętce i trochę zmian na blogu

    Ostatnie wakacje, pierwsza dziura w dętce i trochę zmian na blogu

    Wakacje, wakacje i po wakacjach; ale nie do końca, bo jedne wakacje się skończyły, a inne się zaczęły. Co prawda te szkolne wakacje się skończyły, ale Roch wraz z dzieciorami postanowił je przedłużyć i we wrześniu jeszcze raz pojechali na wakacje. Stąd też Roch ponownie było offline, choć w miejscu, w którym byli zasięg i roaming był dostępny, ale było tyle do jeżdżenia i zwiedzania, że Roch nawet nie myślał o telefonie (chyba że akurat potrzebna była nawigacja). Do tego doszła jeszcze kwestia porządków i przenosin, a także kasowania niektórych rzeczy, z których Roch nie korzystał albo nie miał czasu na ich pilnowanie.

    (więcej…)
  • Rowerowy weekend bez dzieci

    Rowerowy weekend bez dzieci

    Rowerowe weekendy — przynajmniej dla Rocha — mają specyficzną cechę, a mianowicie są słabo udokumentowane. Poza śladem albo śladami GPS raczej ciężko jest Rochowi pochwalić się tym, gdzie był. Oczywiście, może napisać, że był tam i tam, ale zdjęć raczej mało robi. Wynika to z faktu, że woli on jeździć aniżeli zatrzymywać się co chwila i pstrykać widoczki. A zdjęcia „z roweru” najczęściej wychodzą poruszone, krzywe (to jeszcze da się naprawić) albo rozmazane. Tak więc mając do wyboru jechać, jak najwięcej albo stać i robić zdjęcia, Roch najczęściej wybiera to pierwsze, czyli pedałowanie. Szczególnie że ostatni weekend był podwójnie rowerowy, bo i w sobotę i w niedzielę wpadły długie — czyli takie dalej niż dookoła komina — wypady. A to wszystko dzięki temu, że dzieciory pojechały z dziadkami na weekend w góry, a Roch nie mógł sobie znaleźć miejsca. Właściwie to znalazł sobie miejsce — na siodełku.

    (więcej…)