Z tym nowym suportem to Roch trochę popłynął, bo nowy to on był dwa sezony temu, jak Roch kupował go w zaprzyjaźnionym Adventure i myślał, że od razu go wymieni, ale prowizorki są najtrwalsze, więc jeszcze dwa sezony przejeździł na rozwalonym suporcie. Poza tym rozleciał się kask, o którym Roch pisał wcześniej, czyli Abus Viantor to już przeszłość. Ogólnie w ostatnim czasie sporo się działo i sporo serwisowało się. Jednak, pomimo tych niedogodności, powoli się rozkręca. A w sobotę będzie pierwszy, poważny, test kondycji i roweru.
(więcej…)Tag: Rower
-
Wiosno! Przyjdź!
Luty to trudny okres dla Rocha; po całkiem ciepłym styczniu przyszedł mróz i śnieg. I wszystkie plany Rocha związane z brakiem śniegu stopniały, podobnie jak ten śnieg, który padał i topniał, czasem nawet tego samego dnia. Rower poszedł w odstawkę, szczególnie że podziała się jeszcze jedna rzecz, która spowodowała, że Roch nie jeździł. Patrząc w statystyki, jest jakiś ruch, ale znikomy. Garmin coś tam nagrał, igpsport też coś wrzucił, a Strava to zapisała. Luty średnio zapisał się w statystykach, ale coś tam wpadło. Zupełnie inaczej niż notki na blogu, ale w sumie, o czym pisać. Sezonowość bloga weszła na pełnej.
(więcej…) -
Rowerowy styczeń – taki nie za ciepły, nie za zimny
Pierwszy rowerowy miesiąc przeszedł do historii. Roch obiecał sobie, że nie będzie robił żadnego podsumowania roku 2024, ale coraz bardziej go to męczy i może jednak przełamie się i usiądzie do tego tematu, ale równie dobrze może do tego nie dojść. Jednak podsumowanie stycznia 2025 jest całkiem prawdopodobne, bo pod względem rowerowym trochę się działo. Głównie przez pogodę, która — jak co roku — okazała się łaskawa, ale tak nie za bardzo. Ogólnie było fajnie, nie licząc tych momentów, w których padał śnieg, a jeśliby odrzucić jeszcze te, w których ten śnieg topniał — to był całkiem fajny miesiąc.
(więcej…) -
Kąpiele w błocie pośniegowym
Pogoda lubi robić figle, ale czasem te figle są mocno irytujące. O ile w grudniu było całkiem dobrze i przewidywalnie, pewnie dlatego, że Roch nie jeździł wtedy na rowerze, to już styczeń zaczął grać Rochowi na nosie. Najpierw kontynuował całkiem dobrą pogodę z grudnia, potem spadł śnieg, a z nim temperatura, a potem znów wyszło słońce, temperatura podskoczyła, a zamiast śniegu zrobił się błoto pośniegowe. Obecnie znowu napadło śniegu, ale tym razem — jak zacznie to topnieć — to będzie bagno pośniegowe.
(więcej…) -
Najważniejsze to dobrze zacząć rok
Skoro Roch przywrócił bloga do życia, to wypada też na nim coś napisać. Okazja — do co najmniej kilku notek — właśnie się nadarzyła. To oczywiście Święta i Nowy Rok. Czas ubierania choinek, jedzenia sałatki jarzynowej, pierogów i barszczu z uszkami. To też czas na postanowienia, a jak wszyscy widzą, noworoczne postanowienia są nimi przez pierwsze dwa tygodnie. Później już tylko najwytrwalsi mogą powiedzieć, że dalej trzymają się swoich planów. Roch ciągle próbuje i czasem nawet wychodzi, ale może w tym roku uda się dotrwać z nimi do końca. Jednak na podsumowanie będzie jeszcze czas, teraz pora napisać o tym, jak ten rok się zaczął.
(więcej…) -
Reaktywacja bloga. Na poważnie
W ostatnim czasie — to jest od jakiś 3 miesięcy — na blogu dużo się dzieje. I to wcale nie chodzi o wartościowe notki, ale o migrowanie, zamykanie, ponowne otwieranie i ponowne migrowanie. Wszystko przez to, że Roch nie mógł się zdecydować, w którym kierunku iść z blogiem. W sumie to nie wiedział to nic. Rower też poszedł w odstawkę, bo nigdy nie było czasu, żeby pojeździć, a jak już było to pogoda i długość dnia robiły swoje. Tak więc Roch zapędził się w ślepy zaułek, ale wyszedł z niego.
(więcej…) -
Walka z ogumieniem i nowy gadżet
Od dłuższego czasu Roch nie pisał na blogu nic, bowiem musiał trochę przeorganizować całość blogowego świata, o czym pisał już w jednej z ostatnich notek: Ostatnie wakacje, pierwsza dziura w dętce i trochę zmian na blogu. I przez ten okres Roch cały czas walczył z dętką, a w sumie to już z całym kołem, które ciągle traciło powietrze. Nie, nie była to wina mleka, bo Roch ma dętkę, a mleku już dawno powiedział „do widzenia”. Problem w tym, że nie było wiadomo, dlaczego powietrze ciągle uchodzi, skoro Roch nie jeździł na rowerze, albo jeździł tylko do szkoły i z powrotem, bo Bombelki wolą jeździć rowerami, niż samochodem. Dla Rocha to też dobrze, bo parking pod szkołą jest tak zniszczony, że zawieszenie aż jęczy, jak widzi te dziury.
(więcej…) -
Projekt Dirt’23 skończony. I co dalej?
Cały ten projekt Dirt’23 na początku wcale nie był projektem. Był luźnym zbiorem myśli i pomysłów jak można zagospodarować długie, zimowe wieczory, a przy okazji pokazać Bąbelkowi jak fajne jest składanie roweru. Zaczęło się od opowieści Rocha, o tym, jak sam składał sobie rowery — oczywiście to nie do końca tak było, że sam sobie składał, bo spory wkład w rowery Rocha miał zaprzyjaźniony Adventure i W. który nie raz poświęcił obiad, żeby pomóc Rochowi poskładać rower. Roch miał szczęście, że na swojej rowerowej drodze spotkał — i spotyka dalej — pozytywnych ludzi, którzy mają ogromną wiedzę i chcą się nią dzielić. I Roch też chce zarażać pasją do rowerów i wszystkiego, co jest dookoła roweru. Młody podchwycił te opowieści i postanowił, że też złoży swój rower. Roch to rozumiał i czuł ten rodzący się płomień rowerowej pasji.
(więcej…) -
Ostatnie wakacje, pierwsza dziura w dętce i trochę zmian na blogu
Wakacje, wakacje i po wakacjach; ale nie do końca, bo jedne wakacje się skończyły, a inne się zaczęły. Co prawda te szkolne wakacje się skończyły, ale Roch wraz z dzieciorami postanowił je przedłużyć i we wrześniu jeszcze raz pojechali na wakacje. Stąd też Roch ponownie było offline, choć w miejscu, w którym byli zasięg i roaming był dostępny, ale było tyle do jeżdżenia i zwiedzania, że Roch nawet nie myślał o telefonie (chyba że akurat potrzebna była nawigacja). Do tego doszła jeszcze kwestia porządków i przenosin, a także kasowania niektórych rzeczy, z których Roch nie korzystał albo nie miał czasu na ich pilnowanie.
(więcej…) -
Rowerowy weekend bez dzieci
Rowerowe weekendy — przynajmniej dla Rocha — mają specyficzną cechę, a mianowicie są słabo udokumentowane. Poza śladem albo śladami GPS raczej ciężko jest Rochowi pochwalić się tym, gdzie był. Oczywiście, może napisać, że był tam i tam, ale zdjęć raczej mało robi. Wynika to z faktu, że woli on jeździć aniżeli zatrzymywać się co chwila i pstrykać widoczki. A zdjęcia „z roweru” najczęściej wychodzą poruszone, krzywe (to jeszcze da się naprawić) albo rozmazane. Tak więc mając do wyboru jechać, jak najwięcej albo stać i robić zdjęcia, Roch najczęściej wybiera to pierwsze, czyli pedałowanie. Szczególnie że ostatni weekend był podwójnie rowerowy, bo i w sobotę i w niedzielę wpadły długie — czyli takie dalej niż dookoła komina — wypady. A to wszystko dzięki temu, że dzieciory pojechały z dziadkami na weekend w góry, a Roch nie mógł sobie znaleźć miejsca. Właściwie to znalazł sobie miejsce — na siodełku.
(więcej…) -
Konopiska Airstrip
Przeszukując mapę — najczęściej na Komoot — Roch wynajduje różne dziwne miejsca, do których chciałby pojechać. Od dawna chodziło za nim jedno z takich miejsc. Zaczęło się od map Google, w którym też jest ono oznaczone, potem utrwaliło się ono w starym Locus Map, a teraz trafił na nie w niezastąpionym Komoot. Nie dość, że na każdej mapie trafiał na to miejsce, to jeszcze pokazało się ono w aplikacji Traseo. Ktoś już tam pojechał, a przecież to Roch chciał tam jechać pierwszy. Jedno to miejsce jest publiczne i każdy może tam pojechać, w końcu to airstrip, czyli lądowisko. Takie aeroklubowe, ale lądowisko.
(więcej…) -
Procesja do lasu i nad wodę
Kolejny długi weekend zaczął się, co dobitnie widać w sklepach, bo półki opustoszały, jakby przerwa świąteczna trwała tydzień albo i nawet miesiąc. Jednak pomijając kwestie pustych półek i zakupów, pozostaje jeszcze jeden pozytywny aspekt świąt, czyli wolny dzień, a jeśli ktoś wziął urlop, to nawet długi weekend się z tego zrobi. Dla Rocha jednak to tylko wolny dzień, bo walczy on o tytuł pracownika miesiąca, więc nie bierze urlopów1. A wolny dzień — szczególnie świąteczny — można święcić na kilka sposobów.
(więcej…)