Skoro Roch przywrócił bloga do życia, to wypada też na nim coś napisać. Okazja — do co najmniej kilku notek — właśnie się nadarzyła. To oczywiście Święta i Nowy Rok. Czas ubierania choinek, jedzenia sałatki jarzynowej, pierogów i barszczu z uszkami. To też czas na postanowienia, a jak wszyscy widzą, noworoczne postanowienia są nimi przez pierwsze dwa tygodnie. Później już tylko najwytrwalsi mogą powiedzieć, że dalej trzymają się swoich planów. Roch ciągle próbuje i czasem nawet wychodzi, ale może w tym roku uda się dotrwać z nimi do końca. Jednak na podsumowanie będzie jeszcze czas, teraz pora napisać o tym, jak ten rok się zaczął.
(więcej…)Tag: Weekend
-
Reaktywacja bloga. Na poważnie
W ostatnim czasie — to jest od jakiś 3 miesięcy — na blogu dużo się dzieje. I to wcale nie chodzi o wartościowe notki, ale o migrowanie, zamykanie, ponowne otwieranie i ponowne migrowanie. Wszystko przez to, że Roch nie mógł się zdecydować, w którym kierunku iść z blogiem. W sumie to nie wiedział to nic. Rower też poszedł w odstawkę, bo nigdy nie było czasu, żeby pojeździć, a jak już było to pogoda i długość dnia robiły swoje. Tak więc Roch zapędził się w ślepy zaułek, ale wyszedł z niego.
(więcej…) -
Rowerowy weekend bez dzieci
Rowerowe weekendy — przynajmniej dla Rocha — mają specyficzną cechę, a mianowicie są słabo udokumentowane. Poza śladem albo śladami GPS raczej ciężko jest Rochowi pochwalić się tym, gdzie był. Oczywiście, może napisać, że był tam i tam, ale zdjęć raczej mało robi. Wynika to z faktu, że woli on jeździć aniżeli zatrzymywać się co chwila i pstrykać widoczki. A zdjęcia „z roweru” najczęściej wychodzą poruszone, krzywe (to jeszcze da się naprawić) albo rozmazane. Tak więc mając do wyboru jechać, jak najwięcej albo stać i robić zdjęcia, Roch najczęściej wybiera to pierwsze, czyli pedałowanie. Szczególnie że ostatni weekend był podwójnie rowerowy, bo i w sobotę i w niedzielę wpadły długie — czyli takie dalej niż dookoła komina — wypady. A to wszystko dzięki temu, że dzieciory pojechały z dziadkami na weekend w góry, a Roch nie mógł sobie znaleźć miejsca. Właściwie to znalazł sobie miejsce — na siodełku.
(więcej…) -
Konopiska Airstrip
Przeszukując mapę — najczęściej na Komoot — Roch wynajduje różne dziwne miejsca, do których chciałby pojechać. Od dawna chodziło za nim jedno z takich miejsc. Zaczęło się od map Google, w którym też jest ono oznaczone, potem utrwaliło się ono w starym Locus Map, a teraz trafił na nie w niezastąpionym Komoot. Nie dość, że na każdej mapie trafiał na to miejsce, to jeszcze pokazało się ono w aplikacji Traseo. Ktoś już tam pojechał, a przecież to Roch chciał tam jechać pierwszy. Jedno to miejsce jest publiczne i każdy może tam pojechać, w końcu to airstrip, czyli lądowisko. Takie aeroklubowe, ale lądowisko.
(więcej…) -
Trasa Poraj – Częstochowa na rowerze
Czasem rowerowe życie zaskakuje i znienacka podpowiada dużo lepsze trasy, niż początkowo planowaliśmy. Podobnie było w ostatni weekend, kiedy planowali wypad do Tarnowskich Gór. Pojeździć po lesie i innych terenach, ale Rochowi nie bardzo to pasowało. Nie dlatego, że nie chciało mu się jechać do TG, ale dlatego, że trzeba byłoby jednak trochę jeździć po drogach, żeby dojechać z jednego miejsca do drugiego. Plan, który powstał dzień wcześniej, zakładał dojazd do TG pociągiem. Bo to kolejna atrakcja, ale też, póki Roch nie kupi czwartego bagażnika na dach, to wożenie wszystkich rowerów nie jest możliwe. Dirtówka już nie mieści się do bagażnika, więc zostaje pociąg. Koleje Śląskie odpaliły już bezpośrednie połączenie pomiędzy Częstochową a Tarnowskimi Górami i Roch chciał się tą liną przejechać. I tu stała się magia, bo ten pociąg jedzie przez Poraj. PORAJ!
(więcej…) -
Zima, zima i po zimie
Sezon rowerowy, a tym samym aktywność Rocha, stał się trochę mniej aktywny. To normalne u Rocha, szczególnie że w ostatnim czasie spadł śnieg i zrobiło się niefajnie. Choć w tym roku było nieco inaczej, bo śniegu było na tyle dużo, że dało się po nim jeździć. Nie było chlapy, błota pośniegowego i kilka razy Roch poszedł na rower. Z dwojga złego, jeśli zima ma w ogóle istnieć to właśnie w takiej formie. Dużo śniegu, który jest ubity, lekki mróz, żeby śnieg się nie stopił i w sumie tyle. Tyle wystarczy dla Rocha, żeby móc choć trochę wyjść na rower. Młodemu też taka pogoda się spodobała, więc razem pedałowali, choć łatwo nie było.
(więcej…) -
Październiku, ach ty październiku
Rok ma dwanaście miesięcy, w których zawsze znajdzie się czas na rower. Choćby na krótki, takie dookoła komina, albo nawet mniejszy — do paczkomatu i z powrotem. To chyba najkrótszy dystans, jaki Roch przejeżdża rowerem, bo w sumie do najbliższego automatu ma jakieś 450 metrów. Jednak każdy miesiąc miał swoje dłuższe lub krótsze wypady, było ich zależnie od pory roku dużo albo mało. Zresztą widać to po statystykach, które przypominają fale — jest ciepło, są całkiem wysokie, jest zima, to bywają niskie, ale jak nie ma śniegu, to Rochowi raczej nie rzutuje, czy wieje, czy nie. Z reguły pedałowanie Rocha to taka sinusoida, z tym że w październiku pojawił się jakiś błąd i coś nie zażarło. To znaczy, wiadomo co i dlaczego i Roch stara się to naprawić.
(więcej…) -
Paprocany – Pszczyna – Paprocany
Odkąd Roch skompletował „Rowerowy Zestaw Wypadowy”, czyli pisząc po ludzku, kupił bagażnik rowerowy, świat tras rowerowych stanął przed nim otworem. Do tej pory jak pomyślał o tym, że musi pakować rowery do bagażnika, to dostawał białej gorączki. Inna sprawa, że zapakowanie czterech rowerów jest niemożliwe i nawet kombi nie daje rady. Trzeba by jakiegoś VAN-a mieć na boku, który jeździłby tylko z rowerami, ale taniej wyszło kupić bagażnik i wozić wszystko (no prawie, bo jeszcze jednego brakuje) na dachu. W ten sposób Roch zjeździł już Żelazny Szlak Rowerowy i kilka pomniejszych tras. I tak pedałując, wpadł na pomysł — co prawda nie jest to żadna nowość, bo takich miejsc w Internetach jest od groma — żeby stworzyć jedno miejsce dla wszystkich tras, jakie Roch przejedzie. Ze śladami, danymi i opisem. Taki prywatny „logbook” albo po naszemu „dzienniczek tras”. I to właśnie jest pierwsza trasa, która do niego trafi.
(więcej…) -
Wekeend marzeń i kilometrów
Takie rzeczy trzeba pisać na gorąco, zanim opadnie podjaranie i zostaną tylko wspomnienia. Bez chwili wahania Roch napisze, że weekend był najlepszym weekendem od dawna. I to nie dlatego, że dzieciory pojechały z Dziadkami na weekend w góry, tylko dlatego, że Roch z Żonką wzięli się w garść i zrealizowali, to co zaplanowali. Z racji swoich różnych projektów Roch uzbierał „zaskórniaki” w takiej ilości, że wystarczyło na bagażnik dachowy, żeby móc wozić rowery. Tak, rowery, bo są dwa bagażniki, a docelowo Roch planuje załadować na dach 4 rowery. A skoro bagażnik wskoczył na dach, a sakwy na rower to nie można było zmarnować takiej szansy. Dodatkowo dzieci w górach. Układ planet wskazywał na to, że będzie to weekend marzeń.
(więcej…) -
Terenowy weekend, w końcu!
Czasem, w życiu blogowym zdarza się tak, że tytuł wpisu nie nadąża za jego treścią i właśnie w tej notce da się to odczuć, choć Roch postara się to zminimalizować, żeby nie było aż tak dużego dysonansu pomiędzy tym, jak Roch zatytułował wpis, a o czym napisał. Choć do pewnego stopnia całość będzie się pokrywała z tym, że weekend był terenowy, a nawet był więcej niż terenowy, ale miejscami będą wplatały się nici innych wydarzeń, ale tak to jest, jak się wcześniej zaczyna, a potem przełącza się na robienie zleceń.
(więcej…) -
Wakacje, oby rowerowe
Mamy to! A w zasadzie mają to osoby, które jeszcze się uczą, albowiem oni tylko mają ten przywilej posiadania wakacji. I dobrze niech korzystają, ile mogą, bo to ich czas, a po wejściu w wir pracy zostanie im tylko 26 dni urlopu na cały rok. Rocha bąbelki dalej nie potrafią się nadziwić, że jak to – tylko 26 dni wolnego!? Tak więc wakacje to piękny czas, którym należy się cieszyć, bo później zostanie już tylko 26 dni. A najlepiej cieszyć się wakacjami siedząc na rowerze. I tak właśnie Roch stara się robić.
(więcej…) -
Nie tylko rowerowo jest dobrze
Dawno znowu Roch nic nie pisał i nie jest tak, że znowu szuka jakiegoś samochodu, bo już ma i jest z niego mocno zadowolony. Do tego stopnia jest zadowolony, że szuka bagażnika na rowery, takiego na dach, żeby móc upchnąć tam cztery sztuki rowerów, ale w sumie nie o tym Roch chciał pisać. Choć w sumie to o tym też napisze, bo może Szanowne Grono Czytelniczo — Obserwacyjne coś podpowie, zarzuci jakimś linkiem, do czegoś sprawdzonego, więc to wcale tak nie jest, że temat poszukiwań bagażnika na rowery jest mało ważny, ale na pewno nie jest tak ważny, jak ten, który zadział się w ostatnim miesiącu, a o którym Roch trochę napisze, ale najpierw jednak rowery.
(więcej…)