Miesiąc: lipiec 2008

  • Turystyka

    Rocha nie interesują już żadne nowe przejazdy kolejowe, ani nic co w telewizji jest reklamowane. Aby uciec od tego wszystkiego pojechał w las, a dokładnie w las pomiędzy Tarnowskimi Górami, a Pniowcem by tam, w spokoju, rozkoszować się jazdą na rowerze i nowym albumem Tiesto – In Search Of Sunrise 7.

    Niestety – zapomniał, że dziś jest niedziela to las, jak i wszystkie inne tereny zielone, będzie oblegany przez niedzielnych rowerzystów. I tak też było, gdzie by nie skręcił to zawsze natykał się na rowerzystów (tak, celowo został użyty rodzaj męski).

    Z tego wszystkiego Roch kupił sobie Heinekena i w samotności spożył ten zacny trunek na powalonym drzewie. Między jednym łykiem, a drugim Roch starał się zrobić jakieś sensowne zdjęcie, które nadawałoby się do albumu 365, ale ten wyczyn udał się dopiero na Reptach.

    Tam też tłumy oblegał ścieżki i alejki dlatego Roch wrócił do domu. Tam nie ma tłumów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Telewizja kłamie!

    Roch, usłyszawszy wczoraj w telewizji, że w Nakle Śląskim został wyremontowany przejazd kolejowy i teraz można sobie porozmawiać z żywym nastawniczym (osobą, która ustawia drogę przebiegu składu pociągowego) oddalonym o 400 metrów od rzeczonego przejazdu postanowił, że podjedzie i pogada sobie z nim.

    Jedyny znany Rochowi przejazd kolejowy w Nakle Śląskim znajduje się tuż z ARiMR i tam skierował się Roch. Podniecony zbliżającą się rozmową z nastawniczym Roch nie zwracał uwagi na wiatr, na wodę pryskającą spod kół, na TIRy. Gnał przed siebie niesiony wiatrem, który próbował go powstrzymać przed upragnioną rozmową.

    W końcu Roch skręcił z głównej drogi i już odliczał metry do przejazdu, już był u celu, podnosił ręce w geście zwycięstwa niczym Lance Amstrong na mecie Tour de France. Już układał sobie przemówienie, brzmiało ono mniej więcej tak:

    Dzień dobry szanowny panie nastawniczy, czy mógłby pan otworzyć mi te nowe rogatki i umożliwić mi przejazd przez ten nowy i jakże bezpieczny przejazd?

    Powtórzył to kilka razy żeby zapamiętać. Na horyzoncie pojawił się przejazd i znajoma tabliczka. Na miejscu Roch podszedł do tabliczki, cały zalany potem i drżącym głosem przeczytał:

    \”PROSZĘ DZWONIĆ\”
    Nosz kur*a, telewizja kłamie – Mruknął Roch i pojechał.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prośby Rocha wysłuchane

    Roch to musi mieć jakieś chody u zarządzającego pogodom. Wczorajsze prośby o klimatyzację zostały wysłuchane i od rana termometr wskazywał 10°C. W ciągu dnia temperatura nieśmiało osiągnęła 15°C co dla Rocha było optymalną wielkością.

    Ubrawszy się zszedł na dół i pojechał polować na to jedyne zdjęcie, które zostanie opublikowane na stronie 365 project. Długo nie mógł się zdecydować co tak naprawdę chce uwiecznić. W końcu zatrzymał się i zaczął szukać jakiegoś widoczku.

    W końcu na Rochowym kole usiadła pszczoła i zaczęła pozować do zdjęcia. Roch bez chwili wahania chwycił aparat, zrobił makro i strzelił. I jeden obowiązek został spełniony. Pozostało jeszcze zrobienie 50-u kilometrów.

    Wiatr przeszkadzał, ale Roch nie poddawał się. Pedałował przed siebie, aż licznik wskazał 50 kilometrów. Tak w tajemnicy Roch napisze, że dokładnie wyszło 47km, ale o tym cicho-sza.

    Schłodzony Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nieoczekiwane spotkanie

    Żar lał się z nieba, asfalt płynął, termometr szalał. Takie warunki zastały Rocha w drodze na Świerklaniec. Trochę chłodzenia fundowały mu jadące TIRy, ale to nie pomagało. Roch rozpływał się, czuł jak promienie słoneczne wypalają mu skórę.

    Jednak nie poddawał się i pedałował dalej starając się wyprzedzić promienie słoneczne w myśl zasady im szybciej jedziesz tym jest chłodniej. Faktycznie przy wyższych prędkościach robiło się przyjemnie chłodno, ale ileż można jechać z prędkością 30 – 40 km/h.

    Na Świerklańcu Roch zażył kondycji, ale z umiarem gdyż wiedział, że przed nim daleka droga. Ze Świerklańca pojechał do Wymysłowa i tam zawrócił. Gorąc niesamowity bił z nieba i Roch chciał jak najszybciej schować się w jakimś cieniu.

    Do domu wrócił lasem przez Nowe Chechło. Mnóstwo cienia, miły chłodek tylko te muszki, które atakowały Rocha. Będąc już pod domem zadzwonił telefon.

    Się ma Koyocie – Powiedział Roch.
    Się ma, gdzie jesteś i co robisz? – Zapytał.
    Pod domem i nic nie robię – Odpowiedział Roch.
    To co – piwko na Chechle? – Zaproponował Koyocik.
    A i owszem – Odpowiedział Roch.

    Szybko jeszcze podjechał do domu gdzie uzupełnił kondycję i skierował się na Chechło. Na miejscu Roch z Koyocikiem napili się piwka, które przyjemnie schłodziło Rocha od środka i ruszyli w kierunku domu.

    I w tym miejscu apel Rocha i Koyocika: Reedzie! Michale! Nie idźcie tą drogą! Wsiadajcie na rowery i ruszajcie na pączki! Koyocik z Rochem już tam jadą! A dokładnie to w przyszłym tygodniu zostało umówione spotkanie pączkowe i liczą na Was! Przyłączcie się!

    Szczegóły w przyszłym tygodniu.

    I tym miłym akcentem Roch kończy dzisiejszą notkę.

    Nieustannie pozdrawia Czytelników.

  • Królestwo za klimatyzację!

    Niby rower to takie urządzenie, które zapewnia chłodzenie niezależnie od temperatury zewnętrznej. Nic bardziej mylnego. Termometr wskazywał 40°C w słońcu, a więc temperatura oscylowała w okolicach 30°C co dla Rocha i tak jest o wiele za dużo.

    Roch pomyślał, że podczas pedałowania wiaterek będzie go chłodził, a postojów nie przewidywał. Wyruszył w drogę i faktycznie początkowo było miło, sucho i przyjemnie. Po dłuższej jeździe Roch poczuł, że miłe doznania przechodzą do historii.

    Im wolniej jechał tym było bardziej gorąco, a szybciej się nie dało bo nogi zaczynały ograniczać prędkość Rocha. Kondycja w buteleczce również się kończyła co było znakiem, że należy zajechać do domu celem uzupełnienia kondycji w buteleczce.

    W domu Roch wypił kawkę i poczytał sobie to, co \”eksperci\” piszą na tematy około komputerowe. Po lekturze wyruszył na drugi etap pedałowania. Pojechał na Pniowiec i z powrotem. Słońce przestało grzać i można było złożyć kask. Z kaskiem jednak lans większy.

    Po zrobieniu 65km Roch wrócił do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nowy miesiąc – nowe cele

    No i stało się. Czerwiec skończył się, a z nim skończyły się wolne rubryki w Rochowych statystykach. Pora więc na krótkie podsumowanie minionego już miesiąca. Na tle poprzednich miesięcy czerwiec wypadł doskonale, najwięcej kilometrów, same pięćdziesiątki, dwie setki no i dwa ważne spotkania. Z Koyocikiem na Jurze i to ostatnie, całą trójką.

    Czerwiec w liczbach prezentuje się następująco: 1378 kilometrów w ciągu 67 godzin 2 sekund ze średnią 20,58km/h. Bardziej szczegółowe informacje jak zawsze w pliku pdf (można zauważyć pewne imię nawet):

    czerwiec_2008.pdf

    ****
    Pierwszego dnia lipca Roch pojechał na Pniowiec, ale nie zahaczył o pączkownie ponieważ samotna konsumpcja nie należy do najprzyjemniejszych, a nie było nikogo \”pod ręką\” kto mógłby konsumować te cuda polane czekoladą.

    Tak więc Roch wrócił do domu, gdzie wchłonął tabliczkę czekolady i ponownie wyszedł na rower. Pojechał na Repty i tam pozostał. Wyszedł taki niezobowiązujący 50-o kilometrowy wypad, niestety nie zakończony w pączkowni.

    Nie można mieć wszystkiego.

    Niemniej jednak Roch nieustannie pozdrawia Czytelników.

    P.S: Licznik wskazuje 5109 km.