Miesiąc: grudzień 2008

  • Podsumowanie i pożegnianie roku 2008

    No i stało się – stary rok się kończy, a już na pewno zakończył się rowerowy rok 2008, bo dziś nastąpił ostatni w tym roku wypad rowerowy. Czas na podsumowanie dwunastu miesięcy w siodle, jednak najpierw Roch pochwali się zakupem, jeszcze w starym roku.

    Otóż Roch zakupił sobie wypasione buty na rower w przystępnej cenie, a to za sprawą Osobistego Rabatu (TM) jaki Roch dostał u chłopaków i dzięki temu stał się posiadaczem wypasionych butów SPD.

    Do zakupienia pozostają jeszcze pedały, ale to kwestia czasu jak Roch zaopatrzy się w jakieś M-540, bo na XTRy go nie będzie stać. Tak więc w starym roku Roch sprawił sobie jeszcze jeden prezent. Jak widać buty stoją pod choinką, która zaczyna się sypać, ale cóż poradzić – Święta się skończyły.

    Ale wracając do podsumowania roku bo o tym głównie będzie ostatnia w tym roku notka. Jeśli chodzi o grudzień to totalna porażka i lepiej gdyby w ogóle nie było grudnia. Na początku żarło całkiem nieźle, kilometry kapały, pogoda dopisywała jednak z upływem miesiąca Rochowi przestawało się chcieć, a pogoda nadal dopisywała.

    W statystykach robiło się czerwono, Roch dopisywał kolejne zera, aż doszedł do ostatniego wiersza, w którym wpisał jedną z nielicznych wartości większych od zera. Zatem w grudniu wygląda to tak: 187km w czasie 9 godz. 15 minut co daje oszałamiające 6 km dziennie ze średnią 6 km, czyli szybciej niż Poczta Polska, ale wolniej niż ślimak winniczek.

    A jak to wygląda to z perspektywy roku? Według Rocha całkiem dobrze, choć nie udało się wyrobić normy, czyli 10 tyś kilometrów. Roch liznął okolice tej liczby, a przez to nabrał ochoty na powtórkę. Tak więc w roku 2008 Roch przejechał 9577km w czasie 477 godz. 59 minut co daje średnio 26 kilometrów dziennie z prędkością 16km/h.

    Przez rok, abstrahując od kilometrów, Roch uskutecznił całe mnóstwo wypadów z Przyjaciółmi, kilkanaście zlotów z Reedem i Koyocikiem, zaliczył Jurę i Mirowskie Pierogi i całą masę niezapomnianych rowerowych chwil, za co wszystkim Roch gorąco dziękuje.

    Oby nadchodzący rok był jeszcze lepszy! Na zakończenie pliczki ze statystykami do pobrania:
    grudzien_2008.pdf
    Rok_2008.pdf

    Na zakończenie zdjęcie Rocha w starym roku:


    Roch pozdrawia Czytelników.

  • To jest, k…, napad!

    Z tym krokiem Roch wstrzymywał się dosyć długo, ale w końcu nastał dzień, w którym Roch udał się do banku żeby wpłacić świąteczny haracz, tfu, prezent na konto, żeby pieniądz zarabiał na siebie, a nie leżał w słoiku i wodził na pokuszenie Rocha. Zaraz z rana Roch wsiadł do Megi i pognał do banku. Oczywiście symboliczny parking zapchany po brzegi więc Roch pojechał dalej, ale i tam był problem. Jednak, szczęśliwie, wcisną się w lukę.

    Pełen nadziei, że po świętach nie będzie kolejek wszedł do banku, wybrał odpowiednią opcję i wysunął się kartonik z napisem 264. Roch spojrzał na tablicę i złapał się za głowę.

    O ku*a! – Jęknął jak zobaczył na tablicy numerek 224.
    Będę tu stał z godzinę.. – Dumał szukając jakiegoś siedziska.
    ..chyba, że krzyknę to jest napad! – Dumał dalej na stojąco.
    ..ee szkoda ludzi stresować – Pomyślał.

    Stanął więc w kącie i obserwował jak numerki rosną i zbliżają się do tego co Roch ma napisane na kartoniku. W końcu udało się i, dzięki pustym losom, Roch dostał się do \”panienki z okienka\” i zapragnął wpłacić swoje zaskórniaki. Pani wklepała coś w komputer, przeliczyła, schowała i zadała trudne pytanie.

    Widzę, że pan nie ma aktywnej obsługi przez internet – Zaatakowała Rocha.
    Yyy nie mam i .. – Zaczął Roch, ale nie skończył.
    A to u nas jest darmowe, fajne i w ogóle to obciach nie mieć – Pani zachwalała.
    Ale ja nie odczuwam potrzeby posiadania bankowości internetowej – Odpowiedział stanowczo Roch.
    No ale to takie fajne i wygodne jest – Pani starała się przekonać Rocha.
    Ale ja już mam dość komputerów przez cały dzień i nie chce jeszcze mieć konta w komputerze – Odpowiedział Roch.

    Pani spuściła głowę i podziękowała, chyba Roch nie zrobił jej dobrze bo jakaś taka nienasycona została, ale Roch naprawdę nie tęskni za bankowością internetową.

    Po powrocie do domu Roch udał się na zasłużony odpoczynek i, niestety, nie zdążył iść na rower, ale jutro może się uda, o ile jakieś okoliczności nie pokrzyżują Rochowi planów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W siodle

    Jakoś tak się zdarzyło, że wczoraj Rochowi nie chciało się pisać bo i nie było o czym pisać więc odpuścił sobie wczorajszą notkę, ale dziś za to będzie notka mrożąca krew w żyłach i powodująca zjeżenie się włosów na głowie.

    Otóż od rana coś Rochem miotało, nie mógł znaleźć sobie miejsca, aż w końcu w jego głowie zaświtała myśl, która już go nie opuściła, aż do pory \”po obiadowej\”. Roch zapragnął iść na rower i nie interesowało go, że słupek rtęci spadł na poziom -5 st. C, a tym samym będzie więcej niż pewne, że jakaś część ciała przymarznie do roweru.

    Długo, długo się wahał, aż w końcu złapał za rajtki i zaczął się ubierać. Na zakończenie nałożył na siebie grubą warstwę kremu Nivea żeby odizolować się niesprzyjającej temperatury, a przy okazji nabrać trochę blasku i delikatności.

    Zszedł na dół, otworzył drzwi i fala zimna uderzyła go prosto w twarz, ale nie poddał się. Nie poddał się nawet po upadku przed klatką spowodowanym poślizgiem i nieprzygotowaniem do sezonu zimowego. Roch pozbierał się, otrzepał rajtki ze śniegu i pojechał dalej licząc na to, że dalej będzie trochę większa przyczepność.

    Kierunek Repty, przyczepność nieznacznie wzrosła, więc Roch mógł rozwinąć prędkość i w miarę szybko dojechać do celu. W samym parku ścieżki zaśnieżone, ale przejezdne. Roch wjechał więc na szlak i poczuł jak tylne koło go wyprzedza, jednak doświadczenie połączone z przytomnością umysłu spowodowały, że drugi upadek był mniej bolesny.

    Roch wjechał w krzaki bo główne ścieżki przestały go bawić. Gałęzie pękały, liście szeleściły, a Roch twardo pedałował przed siebie. Dojechał do rzeczki i tam postanowił zrobić przystanek, pstryknąć kilka zdjęć i zrelaksować się po świątecznym maratonie.

    Po odpoczynku Roch rozpoczął powrót do domu, co nie było łatwe bo ochota na jeżdżenie była nadal, ale czas się kończył i trzeba było wracać do domu. Pod domem Roch nie zaliczył już żadnego upadku, wszedł do klatki i od razu poczuł jak fala gorąca uderza go w twarz.

    Na zakończenie kilka zdjęć z dzisiejszego wypadu:

    Zimowe Repty

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Coś się dzieje

    No i stało się; Święta się skończyły, a jedyny ślad po nich to wskazówka wagi, która drastycznie przesunęła się w prawo. Powróciła normalność, sklepy zostały otwarte, wszystko jakoś ożyło co Rocha bardzo cieszy. Pierwsze kroki skierował do Marketu celem zakupienia płyt DVD bo trzeba zrobić zaległą kopię zapasową danych.

    Wewnątrz marketu jakby czas się zatrzymał. Mikołaje, promocje i takie tam świąteczne \”sale\”. Roch czym prędzej złapał płyty i pobiegł do kasy. Po pięciu minutach był już na zewnątrz z płytami w dłoni. Człapał do domu powoli bo chciał się przewietrzyć po dwóch dniach kiśnięcia w domu.

    Gdy wrócił już odświeżony zasiadł przed komputerem i nagrywał płyty. Nagrywał do wieczora więc szkoda o tym pisać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na szczęście to już koniec

    No proszę… jeszcze trochę… jeszcze chwilkę.. już blisko.. kurna nie zasnę – Powiedział Roch w okolicach godziny 900 próbując dospać do jakiejś późniejszej godziny.

    To skutki siedzenia przed telewizorem do godziny 100 w nocy oglądając Stevena w akcji jak własnoręcznie zabija połowę wojska, a drugą załatwia pistoletem z jednym magazynkiem. Może i bajka, ale na wieczór jak znalazł.

    Gdy Roch już wstał, przetarł oczy, spojrzał w lustro i stwierdził, że ładniejszy i tak nie będzie. Od rana myślał jak tu zagospodarować sobie resztę dnia żeby nie skończyło się tak jak wczoraj. Do południa znowu nic nie przyszło do głowy, po południu nie było lepiej. W końcu Roch wziął kluczyk i postanowił, że sprawdzi, czy w samochodzie jest jeszcze jakiś duch.

    Przekręcił kluczyk, zawyło, zaświstało i zaskoczyło. Roch wyszedł i zaczął leniwie odkopywać samochód spod śniegu. Robił to tak leniwie, że sąsiedzi podeszli do okien zobaczyć jak z człowieka może ujść życie z powodu świąt. Ręka opadała dzięki przyciąganiu ziemskiemu.

    Gdy już samochód został wydobyty spod śniegu Roch wyjechał z parkingu i pognał w kierunku zachodzącego słońca. Dmuchawa dmuchała, radio grało, konie mechaniczne rączo ciągnęły, a Roch obserwował drogę szukając jakiegoś znaku bliżej nie określonego. Jednak nic takiego nie pojawiło się więc Roch wrócił do domu.

    Pod dom zajechał efektywnym poślizgiem, w pełni kontrolowanym, żeby dziatwie pokazać jak się jeździ samochodem po czym Roch powrócił do normalności.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Gdy nie ma co robić

    Mogłyby się już skończyć te Święta – Pomyślał Roch, któremu od jakiegoś czasu wszystko jedno.
    Nic tylko jedzenie i spanie – Myślał dalej.
    Koniec dumania zaraz mi pęcherz pęknie – Skończył myślenie i zwalił się z łóżka.

    Tak zaczął się pierwszy dzień Świąt. Początkowo Roch nie myślał, że będzie umierał z nudów, ale wraz z upływem godzin nabierał przekonania, że zanudzi się na śmierć. Do południa to jeszcze jakoś leciało, ale później jakoś wszystko się załamało i Roch permanentnie nie miał co do roboty.

    Zabrał się zatem za lutowanie, ale nim rozgrzał lutownicę ochota przeszła, później były próby wyczyszczenia roweru, ale to jeszcze szybciej się skończyło bo już w fazie planowania. Następnie Roch chciał iść na rower, ale śnieg go odstraszył i mróz zresztą też.

    Roch postanowił, że resztę dnia palcem nie kiwnie bo nawet gdy palec się poruszy to reszta Rocha jakoś odmawia współpracy, a tu jeden dzień tego świątecznego szału, a potem wraca normalność. Roch odlicza godziny bo ileż można siedzieć z głową w talerzu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • No to najlepszego

    Roch zaczyna nietypowo bo rano, ale i okazja jakoś bardziej ku temu sprzyjająca.

    Roch pragnie złożyć wszystkim Czytelnikom gorące życzenia zdrowych, pogodnych i wesołych Świąt, oby stół uginał się pod ciężarem potraw, oby karp lekkim był, żeby pod choinką prezenty się nie mieściły, żeby w przyszłym roku spełniło się to, co miało się spełnić w tym roku, no i spełnienia wszystkiego czego sobie życzycie Czcigodni.

    A Wam, Bracia i Siostry, Roch życzy, żeby dętki nie pękały, żeby łańcuchy się nie wyciągały, żeby rower sam pedałował, żeby powstawały nowe trasy rowerowe, żeby kilometry się mnożyły, a zmęczenie się dzieliło, żeby zawsze była pogoda i, jednocześnie, ochota, żeby kondycja rosła, a wraz z nią czas, żeby bidon zawsze był pełny, żeby drzewa nie wyrastały, a korzenie się chowały.

    Jednocześnie Roch dziękuje, że wytrzymaliście z nim ten rok i ma nadzieję, że kolejne będą równie udane.

    Roch.

  • Mini opłatek

    Trzeba skoczyć do Tomka złożyć życzenia – Pomyślał Roch zrywając się o 1000 z łóżka.

    Zaraz po porannym ogarnięciu się Roch wyskoczył z domu i poszedł do zaprzyjaźnionego PWiKu żeby ostatni raz, w starym roku, spotkać się z kumplami. Roch zastał zamknięte drzwi do kantorka, ale szybko wydzwonił Tomka i dowiedział się, że jest w terenie. Jednak Roch był mile widziany i miał przyjść do laboratorium.

    Roch zjawił się na miejscu, dostał śrubokręt i zaciskarkę do ręki i miał pociągnąć kabla. Roch wywiązał się z zadania w miarę szybko i dzięki temu załapał się na prowizoryczny i spontaniczny opłatek, a właściwie pierniczek.

    Jako, że Roch liczy kalorie bo rower stoi, a brzuch rośnie pierniczek przeżył. Po prowizorycznym opłatku Roch wrócił do domu i miał zabrać się za ubieranie choinki, jednakże brukselka ponownie spowodowała pojawienie się leniwca i Roch odłożył ubieranie na jutro rano.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Świąteczny amok, szał i ogłupienie

    Zaczęło się świąteczne szaleństwo podczas, którego lepiej nie zapuszczać się do sklepów bo można się niemiło zdziwić. Roch jednak musiał wyjść z domu i poszukać piły włosowej. Z góry założył, że w Tarnowskich Górach szanse zbliżają się do zera. Jednak nie poddawał się i chodził od sklepu do sklepu w poszukiwaniu piłki.

    Dzień dobry, czy piłę włosową dostanę? – Zapytał.
    Może taki STHIL? – Powiedział sprzedawca wskazując na piłę łańcuchową.
    Yyy proszę czytać z moich ust: W Ł O S O W A – Literował Roch.
    A jak ona wygląda? – Dziwił się sprzedawca.
    Wesołych Świąt – Roch nie chciał tracić czasu na tłumaczenie.

    Zrezygnowany pojechał do Marketu Budowlanego, w którym każdy znajdzie coś dla siebie, coś jak sklep nie dla idiotów. Załapał pana z obsługi, zapytał o piłę włosową, a kompetentny pan zaprowadził Rocha do odpowiedniego miejsca. Po drodze pan stwierdził, że chyba nie ma, ale na miejscu okazało się, że są. Kulturalny pan przeprosił, co Rocha zadziwiło i zamurowało.

    ****

    Świąteczne korki na drogach spowodowały, że Roch kręcił po sobie tylko znanych ulicach żeby tylko nie stać w korku. Niestety nie udało się i musiał swoje odstać w świątecznym korku, gdzie atmosfera jest miła i kulturalna, tylko czasem można było usłyszeć świąteczny dźwięk klaksonu.

    Po powrocie do domu Roch zaległ na łóżku i tak już został. Leniwiec wygrał z Rochem i spowodował, że oczy same się zamknęły na godzinkę.Roch pozdrawia Czytelników.

  • Polowanie na drzewko

    Nastała sobota i Roch wybrał się na poszukiwanie choinki. Koniecznie żywa i koniecznie zielona bo taki wymóg padł odgórnie i bez spełnienia tego warunku Roch mógł się nie pokazywać w domu. Kierunek to Pniowiec i tamtejszy leśniczy, który wedle legend posiada choinki i tanio je sprzedaje.

    Roch wsiadł do samochodu i pojechał wyhaczyć jakąś choinkę. Na miejscu Roch ujrzał ogrom choinek i poczuł, że wybór nie będzie łatwy. Wymiar Roch mnie więcej znał, teraz tylko gęstość igiełek określić i można było wracać. I tu zaczęły się schody.

    Do Rocha podeszła miła dziewczyna, prawdopodobnie córka leśniczego i zapytała w czym może pomóc. Roch chwile pomyślał, ale perspektywa ucieczki przed ojcem leśniczym wyposażonym w dwururkę spowodowała, że Roch ograniczył się do pomocy w wyborze choinki.

    Po chwili znalazł się wymarzona choinka tylko, że za długa.

    Biorę ją, ale muszę ją skrócić – Rzekł Roch do córki leśniczego.

    Dziewczyna gdzieś znikła i po chwili zjawiła się z siekierką.

    Mogę, bo jeszcze się skaleczysz – Powiedział Roch do córki gajowego.
    No to teraz, kurna, zaszpanuję – Pomyślał Roch.

    Złapał za trzonek i zamachną się i sruuuuuu w choinkę, siekierka odskoczyła, Roch uskoczył i w ten sposób uniknął amputacji stopy. Drugie podejście było bardziej profesjonalne, a po kilku razach choinka została skrócona. I tu zaczęły się schody.

    Okazało się, że samochód jest trochę za krótki na choinkę i trzeba by ją jeszcze skrócić. Jednak Roch podszedł filozoficznie do problemu bagażnika i po chwili choinka była w środku, a koniec jej wystawał przez szybę. Roch czuł się jak Janek Kos, z Czterech Pancernych, mknął sobie do domu zadowolony, że ma stopę i choinkę.

    Póki co drzewko stoi sobie na balkonie, ale już niedługo zostanie przystrojona i będzie przypominać o cudownym ocaleniu stopy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Spadł śnieg, Święta idą

    Przez ostatni tydzień wszyscy krakali, że spadnie śnieg i będą białe Święta. Jednocześnie Roch został dwukrotnie załatwiony brukselką przez co w grudniu Roch zaczerwieni się po publikacji statystyk bo więcej zer to tylko w Sejmie można znaleźć. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja ulegnie zmianie więc pora wsadzić rower do wanny i zmyć z niego całoroczne błoto.

    Bomberek powędruje do Adventure na przegląd i wymianę oleju, trochę sprzętu trzeba będzie kupić, może w końcu uda się kupić SPD i zwiększyć kooltowość drastycznie, a może Roch pozostanie przy obecnym rozwiązaniu, które sprawdza się doskonale.

    Tak, czy inaczej Roch zamraża rowerowe wypad bo kryzys go dopadł i śniegofobia więc Roch siedzi w domu. Jednak pisania na blogu nie zamraża bo coś zawsze się dzieje i warto tym podzielić się z ogółem internetowej społeczności lub po prostu napisać to i odfajkować kolejny zakończony dzień.

    Wbrew wcześniejszym zapowiedziom Roch nie żegna się z Operą bo wszystko się ułożyło i blog działa w miarę stabilnie, a na zmuszanie Googli do ponownego indeksowania Roch jest zbyt leniwy.

    I to wszystko na dziś.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kurier zawsze dzwoni o siódmej

    Śpiącego w najlepsze Rocha obudził telefon, jednak Roch nie rzucił mięsem, nie narzekał, że go obudzili. Zerwał się z łóżka i złapał za telefon.

    Yes! Yes! Yes! – Zakrzyknął Roch po rozmowie.

    Był to kurier firmy GLS (zasłużona reklama), który powiedział, że będzie u Rocha w okolicach 1230 więc Roch zarezerwował sobie wolne na tą godzinę tak żeby być w domu. W międzyczasie zrobił wypad do Lublińca na kawkę. Jednak cały czas spoglądał na zegarek, aby nie spóźnić się do domu.

    Po powrocie do domu Roch niecierpliwił się, ale umówionej godziny jeszcze nie było. Gdy zegar wybił połówkę godziny rozległ się dzwonek. Kurier stanął u progu z wielkim pudłem. Roch czytelnie podpisał się w miejscach, które wskazał kurier i dostał wielkie pudło, które miał problem przepchnąć przez drzwi.

    Na pudle napis TME zwiastował, że to prezent, który Roch sam sobie sprawił z niewielką pomocą rodziców, którzy dołożyli się do Rochowego hobby. Po uporaniu się z taśmą, paskami i naklejkami Roch zobaczył drugie pudło. Drżącymi rękami wyjął drugie pudło, a po chwili zawartość.

    Aleeee wypas, jeszcze ładniejsze niż na zdjęciu – Myślał Roch.

    Gdy wszystkie części były już wyjęte Roch przystąpił do montażu. Po chwili przed Rochem stała piękna, biała stacja lutownicza, którą Roch kupił sobie na Święta jako prezent pod choinkę, która zostanie zakupiona jutro.

    Nie mogąc się powstrzymać Roch zasiadł za stołem i zaczął lutować; jednak co stacja to stacja, grot cieńszy, grzałka krótsza, można regulować temperaturę i ogólna fajność i kultowość. Teraz Roch może rozwinąć skrzydła i pielęgnować w sobie nutkę domorosłego elektronika amatora.

    Na zakończenie obowiązkowe zdjęcie bo jak chwalić się to na całego:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Z przyczyn obiektywnych Roch nie był na rowerze; a nawet gdyby chciał to i tak padało więc zero przyjemności.