Rok: 2008

  • Szybka piłka

    Po wczorajszym bardzo ciepłym dniu pozostało tylko wspomnienie. Dziś lało, wiało, a słupek rtęci nieśmiało wspinał na piątą kreskę ponad zerem. Roch miał już zrezygnować z roweru, ale popołudniu przejaśniło się, asfalt wyschnął, ale zimno pozostało. Nosiu, który dostał kolejną przepustkę, wyciągnął Rocha na rower.

    Jednak Roch ubrał się za lekko i trochę go przewiewało. Szczególnie na Chechle, gdzie pojechali. Na miejscu okazało się, że Nosia czeka załatwienie pewnej sprawy, a Roch chciał być świadkiem tego niecodziennego wydarzenia bo, niczym Niewierny Tomasz, jak nie zobaczy to nie uwierzy.

    Jednak do owego \”załatwienia sprawy\” było circa 2 godziny. Co można robić w dwie godziny, aby się rozgrzać? Można znaleźć starą oponę, górkę i spuszczać oponę z górki patrząc jak ona ładnie się toczy. Rochowi przypomniało się dzieciństwo, w którym oprócz opon zjadał też różne mięska, które w piaskownicy się pojawiały, ale to czasy (nie)słusznie minione.

    Wracając do roweru – czas upływał, aż wybiła godzina zero. Spotkanie zaplanowane było pod pewnym hotelem. Roch zobaczył brawurową rozgrywkę obu stron i uwierzył, że wszystko może się zdarzyć. Uff – obyło się baz nazwisk, imion tak więc jest spora szansa, że Roch nie zostanie nazwany ciotą, szowinistą lub inną nazwą, której nie potrafi zrozumieć, najczęściej, Autorka.

    Kończąc dzisiejszą notkę Roch pozdrawia nieobecnego Michała (ale dzień jeszcze się nie skończył) i Czytelników.

  • Wpis zaległy bo Roch poległy

    Wczorajszy wieczór dla Rocha był bardzo męczący i nie potrafił, oprócz zjedzenia kolacji, zmusić się do żadnego innego wysiłku nawet gdyby miał być on umysłowy. Niemniej jednak dziś umysł jest świeży i rześki dzięki temu notka będzie trochę mniej nudna niż bywa zazwyczaj. Tyle tytułem wstępu.

    Wczesnym popołudniem Roch pojechał do Świerklańca i z powrotem. Jechał cały czas po twardym asfalcie niczym kolarz pedałował, ale opony jakby większy opór stawiały i były głośniejsze. Na szczęście buczenie opon zagłuszał mp3grajek.

    Ubrany w kurtkę Roch zostawiał za sobą wodny ślad, który wydobywał się spod Rochowego kasku. Na Świerklańcu dowiedział się, że swoją pracę inżynierską, którą do tej pory robił z Łukaszem będzie robił sam. Lepiej późno niż wcale. W drodze powrotnej doszedł do wniosku, że pora by wskoczyć w coś bardziej przewiewnego.

    Na drugi etap wypadu wybrał się z Michałem. Plan był dosyć prosty i uwzględniał wypad na Dolomity. Jako, że kondycja już dopisuje to można było uskutecznić taki, kiedyś szalony, wypad w Dolomitową dzicz. Na miejscu okazało sie, że są osoby, które nie potrafią logicznie myśleć i zostawiają rowery na środku zjazdu, a sami idą sobie pstrykać fotki zapewne na fotka.pl albo inną klasę.

    Dym poszedł z hamulców, ale udało się wyhamować przed stającymi rowerami i zbluzgać bezmyślnych tłuków, za stawianie roweru na środku szybkiego zjazdu.

    Później Roch z Michałem pojechali na Nasyp gdzie doszli do wniosku, że pora by się ujawnić. Do tej pory Roch opisywał wypady z Michałem, ale nikt – poza garstką ludzi – nie wiedział kim jest Michał.

    Od dziś będzie wiadomo z kim Roch jeździ i dlaczego tak mu się to podoba. Padła również propozycja podania numeru telefonu do Michała tak żeby Fanki mogły dzwonić, ale to była luźna propozycja, która upadła na etapie głosowania.

    Kończąc wczorajszy zaległy wpis Roch pragnie jeszcze raz przeprosić z opóźnienia sprawozdawcze, ale wczoraj ciśnienie spadło do takiego poziomu, że Roch nie mógł nawet palcem kiwnąć, a co dopiero 10-oma palcami stukać w klawisze.

    Opóźniony Roch pozdrawia i Michała i Czytelników.

  • Z głową w talerzu

    Rano Roch wybrał się na przejażdżkę samochodową do Nysy z Michałem. W trakcie powrotu coś się stało i Roch poczuł senność. Sprawcą senności było spadające ciśnienie, ale Roch dał radę i dojechał do domu.

    Podczas obiadu Rocha ogarnęła potężna senność, która skończyła w talerzu. To był ten moment kiedy trzeba zostawić wszystko i iść spać. Po pobudce Roch udał się na rower. Niestety sam ponieważ Michała również dopadł leniwiec.

    Roch początkowo jeździł po mieście, ale to nie było to. Pojechał na Pniowiec i tam dopiero odżył. Pedałował sobie rączo, aż tu nagle TIR zaczął go wyprzedzać. Kierowca podchodził do tego manewru z dużą dozą nieśmiałości. Po kilku próbach w końcu się udało i Roch ponownie został sam na asfalcie.

    Po 30-ym kilometrze Roch wrócił do domu.

    Jednak samemu to nie to samo.

    Samotny Roch pozdrawia Czcigodnych.

  • Zmiana drogi powrotnej

    Ponownie udało się pojeździć. Kondycja powraca dużymi krokami, czyli Roch zaczyna poszukiwania nowego partnera, który nie będzie zostawiał Rocha w tyle.

    Dziś, dla odmiany, Roch z Michałem pojechali inną drogą, która była bardziej wymagająca, ale też miała od kogo wymagać. Nie licząc jednego, nie zamierzonego, postoju cała została pokonana bez zejścia z roweru. Dalsza część trasy również została wessana bez zająknięcia.

    Nie licząc małego zagubienia się w krzakach Roch z Michałem cały czas trzymali się zaplanowanej trasy pokonując ją bez przystanku. W nagrodę za sprawne pokonanie trasy wypity został Strong pod, już, zaprzyjaźnionym sklepem całodobowym.

    Droga powrotna upływała pod znakiem oglądania się za plecy, czy czasem jakaś Kia nie siedzi na ogonie. W końcu Roch z Michałem skręcili w boczne drogi i krążyli między blokami tak, aby nie usłyszeć \”Policja, proszę zjechać na pobocze\”.

    Na szczęście nic takiego nie miało miejsca.

    Zmęczony Roch pozdrawia i Michała i Czytelników.

  • Niee, to nie Policja

    Nastało późne popołudnie. Zadzwonił Michał i zapytał, czy Roch pozbył się leniwca. Zwarty i gotowy Roch odpowiedział, że chętnie pojeździ z Michałem. Wspólnie pojechali na Repty, gdzie Roch zostawał w tyle, ale dawał z siebie wszystko żeby dogonić Michała.

    W drodze powrotnej wstąpili do Leśniczówki na jakiś napój energetyzująco-musujący. Po wypiciu napoju energetyzującego rozpoczęli powrót do domu. Nagle za nimi zatrąbił samochód.

    No jedź, wolne masz – Pokazywał Roch jadąc obok Michała.

    Jednak samochód nie chciał wyprzedzać. W tym momencie zrodził się szatański plan. Roch z Michałem postanowili dać nauczkę kierowcy i \”przyblokowali\” go, wyjeżdżając na środek jezdni.

    Ty zwolnij trochę, niech jedzie za nami – Powiedział Michał.
    Ok, nauczymy go jeździć – Odpowiedział Roch.
    Ej, to Policja może być – Spostrzegł Michał.
    Dzietam – Policja ma cywilnego Lanosa, a to Kia jest – Odpowiedział Roch patrząc do tyłu.

    Nagle kierowca dojechał do Rocha i Michała opuścił szybę i pokazał odznakę policyjną.

    Policja proszę zjechać na pobocze – Powiedział pasażer Kii pokazując odznakę.
    O kur*a! Zatrzymujemy się – Powiedział Michał, a w tym czasie Roch skomponował się kolorystycznie z kaskiem.
    Panowie wiecie dlaczego was zatrzymaliśmy? – Zapytali panowie.
    Taaaaak wiem i przepraszamy.. – Chóralnie wykrzyczeli.
    …Głupio zrobiliśmy, nasza wina – Tłumaczyli się dalej.
    Tak więc pouczamy panów, że należy jechać jeden z drugim – Powiedzieli panowie policjanci.
    Tak wiemy, przepraszamy.. – Odetchnęli z ulgą.
    No, to do widzenia – Odpowiedzieli panowie z policji.

    Czasem to Roch zastanawia się, czy ma więcej szczęścia, czy rozumu.

    Szczęśliwy Roch pozdrawia szczęśliwego Michała i pozostałych Czytelników.

  • Zrzęda, maruda, malkontent

    Te trzy słowa doskonale oddają dzisiejszą rozmowę z Michałem. Wcześniej trochę popadało i Rochowi przeszła ochota do jazdy.

    Cześć, idziemy na rower? – Zapytał Michał.
    Yyyyyeeeeee noooo jaaaaa nieeee wiem, hmmm, mokro taaaam i w ogóle – Roch zaczął zrzędzić.
    Spoko, sam się przejadę – Powiedział Michał.
    Wiesz, żeby tam sucho było to nie ma problemu, ale znowu będę mokry, ubłocony i w ogóle – Roch kontynuował zawodzenie.
    Nic się nie dzieje – sam pojadę – Odpowiedział Michał.

    I w ten sposób Roch dał się poznać jako zrzęda, malkontent, maruda i co tam najgorsze.

    Marudzący Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza Michała.

  • Jeszcze trochę i Roch zostanie w tyle

    Do takiego wniosku doszedł podczas dzisiejszego wypadu z Michałem. To, że kondycja wraca to widać gołym okiem. Mniej postojów, mniejsze sapanie, szybsza jazda, ale Rocha zastanowiła jeszcze jedna rzecz. Jednak po kolei.

    Początkowo plan na niedziele był prosty. Wybrać się na Dolomity bo kondycja jest już coraz lepsza to i można zapuścić się w bardziej wymagający teren jakim są Dolomity. Już na pierwszym podjeździe Rochowi opadała szczęka gdy na szczycie wszystko było w miarę dobrze.

    Dalsza podróż po Dolomitach też była bardzo owocna z jednym ale; otóż ścieżka, którą zawsze Roch z Michałem zjeżdżali została brutalnie rozjeżdżona przez ludzi na czterokołowych motorkach, którzy nie znają żadnej świętości. Przecież człowiek sukcesu, nowobogacki lub po prostu \”młody wilczek\”, któremu rodzice kupili prezent na osiemnaste urodziny musi się gdzieś wyszaleć.

    A to, że Segiet to rezerwat przyrody to już go nie interesuje. Koniec jednak narzekań, moda na quady przejdzie i wszystko wróci do normy.

    Z Dolomitów wypadało pojechać do Radzionkowa, a dokładnie na Księżą Górę, czyli miejsce gdzie corocznie odbywają zawody MTB, a codziennie jeździ tam sporo rowerzystów i rowerzystek. Po drodze jednak były dwa strome podjazdy, które Rocha trochę martwiły, ale Michał nie dał za wygraną.

    Pierwszy z nich został pokonany z prędkością 22 km/h, co nawet dla Rocha było czymś szalonym, ale oboje byli na górze skłonni do dalszej jazdy. Kolejny podjazd to swego rodzaju Kolarski Jednorożec Rocha (TM), czyli podjazd już na Księżą Górę.

    Ja tu dymam z buta – Powiedział Roch.
    Łeee tam – wjeżdżamy – Powiedział Michał i zazgrzytał przerzutkami.

    W tym momencie, oczami wyobraźni, Roch ujrzał swoje płuca, które leżą na asfalcie, ale nie było wyjścia. Zgrzytnięcie przerzutką i Roch zaczął atak. W połowie nastąpił krótki odpoczynek, który miał na celu uspokojenie kołaczącego serca i można było dalej pedałować.

    Trochę pojeździli bo pagórkach i wrócili do Tarnowskich Gór.

    Jeśli w takim tempie Michał będzie nabierał kondycji to Roch może zacząć szukać nowego partnera na rower bo za nim już długo nie pociągnie, ale póki co Roch nadąża, a i jest miło i przyjemnie.

    Zdążający Roch pozdrawia Michała i pozostałych Czytelników.

  • Całodniowe cross country

    Zaczęło się rano. Michał zadzwonił do Rocha z propozycją porannego wypadu rowerowego. Początkowo Roch grymasił jak młoda dziewica nie wiedząc czego chce, ale w końcu ubrał się i zszedł na dół. Pierwszym celem był Adventure gdzie dokonano zakupu łatek. Tam też do Michała i Rocha dołączył Czołgista, czyli Sebek.

    Razem udali się w kierunku Rept. Po drodze spotkali Tomka – prawdopodobnie przyszłego pracodawcę Rocha, ale o tym cicho-sza żeby nie zapeszyć. Na Reptach Sebek poprowadził pozostałych rowerzystów nową trasą, która bardzo przypadła do gustu Rochowi, a i Michałowi również.

    Zmęczeni wrócili do domu. Roch jednak nie mógł się powstrzymać i po obiedzie po raz drugi wybył na rower. Ponownie Repty i ponownie nowa ścieżka, w której Roch zakochał się. Strome zjazdy i jeszcze większe podjazdy, czyli to co Roch uwielbia. Do tego ostre zakręty i wystające korzenie.

    Po dwóch pętlach Roch zjechał do domu celem uzupełnienia kondycji. Po krótkiej chwili ponownie zadzwonił Michał i zapytał, czy Roch wybierze się na rower. No jak Roch mógłby odmówić? A więc trzeci wypad rowerowy, trzeci raz na Reptach, ale tym razem trasa rekreacyjna ponieważ nogi Rocha rozpoczęły protest. Ból nasilał się podczas podjazdów i słabł podczas zjazdów.

    W drodze powrotnej obowiązkowy Strong i można dzień uznać za zakończony. Trzykrotny wypad na Repty zaowocował dystansem 55 kilometrów w czystym terenie. Roch nie czuje nóg.

    Zmęczony, ale szczęśliwy, Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Wypadziki pierwsza klasa.

  • Jak powstają ramy Cannondale

    Krótki film prezentujący kolejne etapy powstawania ramy Cannondale.
    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=b3aW-dSJCZo&hl=pl&w=425&h=355]
    I to tyle. Przyczyną jest ból głowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Roch herbu dwukrotnie pęknięta guma

    Zaraz po obiedzie Roch udał się na rower. Początkowo sam jeździł po Reptach, z których pojechał na Pniowiec i wrócił do domu. Nic specjalnego nie wydarzyło się. Później wypad z Michałem. Początkowo pojechali do Adventure aby zapytać o bloki do SPD. Tuż pod sklepem Roch poczuł miękkość z przodu. Była ona za duża, aby uznać to za pracę amortyzatora.

    Ku*a, dętkę przebiłem – Krzyknął Roch.
    Spoko, jesteśmy u chłopaków to załatamy – Powiedział Michał.
    Wezmę dętkę, a jutro kasę oddam – Wymyślił Roch.

    Dostał dętkę i przystąpił do wymiany. Sprawdziwszy, czy w oponie nic nie siedzi założył nową dętkę i ruszył z Michałem na Chechło. Nic nie wskazywało na to, że za chwile stanie się tragedia. W drodze powrotnej Roch ponownie wyczuł miękkość co świadczyło o tym, że ponownie wystąpił kapeć.

    Ku*a! Znowu kapeć – Krzyknął Roch.
    Tym razem to dymam z buta do domu – Dodał po chwili.
    Spoko, mam łatki i klej to zakleimy – Powiedział Michał.

    Łatanie rozpoczęło się od zdjęcia koła i zlokalizowania źródła dziurawiącego dętkę. Okazało się nim mikroskopijne szkło, które siedziało w oponie. Po wyjęciu można było przystąpić do łatania dętki.

    Wszystko wskazywało na to, że żaden klej nie będzie wstanie związać łatki z dętką, ale w końcu znalazła się tubka, z której trysnął świeży klej.

    Po zaklejeniu dętki wystarczyło odczekać kilka minut, aby klej dobrze zaschnął i można było montować oponę. Łatwo napisać trudniej zrobić. Opona wykazywała się niezdyscyplinowaniem i za nic nie chciała dać się założyć na obręcz. Po wielu stękaniach i przekleństwach w końcu siedziała na swoim miejscu.

    Przyszła pora na pompowanie. W tym miejscu należy zaznaczyć, że wcześniej nabyta dętka wykazywała sporą niekompatybilność z pompką. Owa niekompatybilność przejawiała się tym, że kominek ledwo wystawał z obręczy i pompka nie chciała go złapać. Przez to nie dało się napompować koła. Jednak przytomność umysłu Michała spowodowała, że udało się napompować koło i można było pedałować do domu.

    Nie chcąc ryzykować trzeciego kapcia Roch z Michałem udali się do osiedlowego sklepu i zakupili po Strongu. Bo trzeba oblać nową łatkę na nowej dętce.

    Na tym zakończył się wielce pechowy wypad na Chechło.

    Kapciowy Roch pozdrawia Michała, który sponsorował klej, łatkę i Stronga oraz pozostałych Czytelników, którzy sponsorują Rochowy zapał do pisania.

  • Podeszczowe podróżownie

    Cały dzień lało. Roch chciał zaznaczyć w statystykach \”opady deszczu\”, które uniemożliwiły wyjście na rower jednak w okolicach 1800 opady ustały i Roch wraz z Michałem mogli uskutecznić błotny wypad na Repty.

    Od początku było wiadomo, że błoto będzie dosłownie wszędzie i tak też się stało. Wieczorny wypad odbył się pod znakiem tryskającego spod kół błota, które po krótkim czasie pokrywało każdą część rowerową i każdą cześć ciała.

    Po zjeździe z błotnistej górki, na której hamulce pełniły funkcję dekoracyjną Roch z Michałem zatrzymali się aby złapać trochę powietrza. Trudno to wytłumaczyć, ale pogoda powodowała problemy ze złapaniem oddechu co było, delikatnie pisząc, uciążliwe.

    Dalsza trasa upłynęła pod znakiem długiego podjazdu, na którym Roch myślał, że wypluje płuco. Wstyd pisać, ale warunki atmosferyczne spowodowały zadyszkę u Rocha. Cóż, nie każdy jest doskonały.

    Po pokonaniu podjazdu, na którym opony przegrywały ze śliskim kamieniami, nastała pora na zjazd. W tym momencie Roch doszedł do wniosku, że lepszy był podjazd, przynajmniej nie pryskało błoto spod kół. W ułamku sekundy z prawie czystych i nadal ładnie pachnących rowerzystów stali się błotnymi stworami, których przestraszyła się pani spacerująca po parku.

    Skoro jesteśmy już przy tajemniczej nieznajomej. Początkowo tajemniczo uśmiechnęła się do błotnych potworów, a później zaniknęła w otchłani parku Repeckiego. Roch z Michałem postanowili odnaleźć ową nieznajomą, a dokładnie to Roch postanowił, a Michał pojechał z Rochem. W końcu gdy tajemnicza nieznajoma się odnalazła Roch postanowił zagaić.

    Pani sama tak spaceruje? Możemy potowarzyszyć? – Rozpoczął wypluwając resztki błota.
    Do pracy idę.. – Odpowiedziała uśmiechając się.

    I na tym zakończył się \”podryw\”, nieznajoma na pożegnanie tajemniczo uśmiechnęła się i podążyła w kierunku ośrodka rehabilitacyjnego. Michał z Rochem skierowali się ku domowi. Jednak nie obyło się bez spożycia napojów energetyzująco-musującego.

    OWy napój nosi nazwę Strong i faktycznie jest Strong. Jednak tym razem Roch delektował się smakiem i nie śpieszył się co zaowocowało spokojnym szumem, a nie kopnięciem byka w Rochową głowę.

    Dzięki temu Roch wrócił do domu w miarę szybko, zachowując pozory utrzymywania prostego toru jazdy. Napój został spożyty w warunkach polowych, czyli pod sklepem dzięki temu Roch poczuł się jak rasowy degustator.

    Na tym zakończył się podeszczowy wypad na Repty wraz z Michałem, któremu kondycja wraca.

    Błotny Roch pozdrawia Czytelników i swojego rowerowego Towarzysza.

  • Rozdziewiczanie sprzętu

    Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami Roch wybrał się na rower z Michałem. Celem był rekreacyjna wyprawa na Repty. Na Reptach Michał z Rochem jeździli po krzakach w celu znalezienia kondycji, która to gdzieś wyparowała. Jednak nie było źle i kondycja zaczęła wracać.

    Aby uczcić powrót kondycji Roch z Michałem udali się do pobliskiej Leśniczówki, aby wypić napój energetyzująco-musujący zwany Heinekenem. Po pierwszym napoju Roch nabrał werwy i zrobiło mu się cieplej, po drugim napoju Roch zaczął rozpoznawać stojące w oddali motocykle co świadczyło, że drugi Heineken wyostrzył mu wzrok.

    W kuflu została znaleziona pestka z cytryny co bardzo zdziwiło konsumentów ponieważ ani Roch, ani Michał nie pili piwa z cytryną. Jednak próba reklamacji felernego kufla skończyła się niepowodzeniem ponieważ pani za barem wzruszyła ramionami i nalała drugą, wolną od bugów, kolejkę.

    Powrót, po dwóch napojach, nie przysporzył większego problemu w przeciwieństwie do powrotu po dwóch Strongach. Pod domem Roch z Michałem spotkali jeszcze dwóch innych rowerzystów, w tym jednego na BMX\’ie.

    Na koniec Roch pochwali się statystykami za miesiąc marzec, które można pobrać klikając w poniższy link:

    marzec_2008.pdf

    Dla osób, które boją się klikać w odnośniki Roch, w kilku zdaniach, opisze osiągnięcia w marcu. W marcu Roch zrobił 684,81 kilometrów w 34 godz. 54 minuty ze średnią prędkością 15,26 km/h. Średnio dzienny dystans Rocha to 22 kilometry. W porównaniu do lutego Roch odnotował spadek, ale to wina pogody. I tego się trzymajmy.

    Statystyczny i lekko podchmielony Roch pozdrawia Czytelników.