Rok: 2008

  • Dzień wypłaty

    Jeśli ktoś powie Rochowi, że kryzys finansowy szaleje to Roch nie uwierzy. Nadszedł bowiem dzień wypłaty i to z kilku niezależnych źródeł, co Rocha niezmiernie ucieszyło. Po pierwsze kieszonkowe, które Roch dostaje od dziecka, a za które kupował pierwsze klocki Lego, potem części do roweru, a ostatnio doszły do tego kondensatory. Kieszonkowe raczej symboliczne, ale akurat to ma motywować Rocha do oszczędności.

    Drugie źródło to wpłata za wczorajszy – czyli niedzielny – poranny kurs do Piekar Śląskich, Zabrza i Bytomia ze znajomą, która prawa jazdy nie posiada, a samochód trzeba było jakoś ściągnąć do domu. O tym akurat Roch nie wspomniał wczoraj bo do południa zwiedzał Śląsk, a potem jakoś z głowy wyleciało. Tutaj grosz był solidny, adekwatny do wczesnej pory, o jakiej Roch musiał wstać.

    Trzecie źródło to niespodziewany kupiec, który zapragnął posiąść nieużywany mostek, który walał się po pokoju i co rusz Roch potykał się o niego. Tutaj Roch przyjął zapłatę w naturze pod postacią piwka smacznego. Tak więc kryzys finansowy jakoś Rocha omija i pozwala mu realizować swoje rozliczne pasje jakie w ostatnim czasie Roch u siebie odnajduje.

    Później nastało popołudnie i Roch zasnął. Jak zawsze, od zmiany czasu, Roch nie potrafił powstrzymać opadających powiek, które w końcu zamknęły się i otworzyły dopiero w okolicach 1500. Znowu Roch przespał ładną pogodę i na rowerze zdążył dojechać tylko Rept i z powrotem. Za sobą Roch przyprowadził zmrok, zimno i wiatr. Wypad można określić jako mroczny.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podobno dwa razy w tą samą dziurę nie wjeżdża się

    Stara mądrość ludowa głosi, że dwa razy do tej samej rzeki nie wchodzi się, a Roch wjechał po raz drugi do tej same dziury. Chodzi oczywiście o notkę z OTB, w której Roch relacjonował przelot przez kierownicę. Dziś postanowił, że pojedzie na Repty i sprawdzi, czy dziura tam jeszcze jest.

    Jechał wolno, patrzył pod koło i szukał tego przeklętego miejsca, dzięki któremu musiał przelatywać przez kierownicę. W końcu je znalazł i spróbował pokonać je na rowerze. Wolno, wolno i udało się – Bomberek nieznacznie ugiął się, ale przejazd został zaliczony.

    Z Rept Roch nie zdążył już nigdzie jechać bo, jak zwykle, wyjechał z domu za późno przez popołudniową drzemkę, którą zafundował sobie po obfitym obiedzie. Roch będzie musiał znaleźć jakiś sposób na to popołudniowe lenistwo bo jak tak dalej pójdzie to Roch prześpi cały dzień i z roweru zawsze będą nici.

    A jak nie prześpi to zasiedzi się przy lutownicy. Skoro już Roch zagaił temat elektroniki to wypada wspomnieć, że dziś wpadło do portfela Roch kilka złotych za usługę informatyczną i można śmiało powiedzieć, że wystarczy na wszystkie graty jakie będą potrzebne do stworzenia super tajnego projektu, a i jeszcze na obudowę i nowy grot do lutownicy zostanie.

    I tym optymistycznym fragmentem Roch kończy notatkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wspólny wypad

    Roch postanowił, że pojedzie do Świerklańca bo dawno tam nie był i w ogóle pora na zmiany bo zrobiło się już nudno. Ze Świerklańca Roch pojechał jeszcze do Dobieszowic i z powrotem do Świerklańca. Na miejscu pstryknął kilka fotek i skierował się do domu.

    Gdzieś w połowie spotkał znajomego kolarza, z którym wrócił do domu. Roch planował jeszcze wypad na Repty, żeby dokręcić do równych 50 kilometrów, ale wraz z zachodem słońca zachodziła chęć do pedałowania szczególnie, że robiło się coraz zimniej.

    Kilometrów wyszło skromnie bo tylko 35, ale to i tak lepiej bo zazwyczaj z trudnością Roch dobija do 30. A przed Rochem jeszcze trzy dni długiego weekendu, podczas którego Roch planuje jeszcze bardziej zbliżyć się do zaplanowanego dystansu.

    Dziś będzie krótko, a co.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wizyta w publicznej kuchni połączona z konsumpcją

    Tak zwariowanego piątku Roch jeszcze nie miał. Na początek wizyta u mechanika i umówienie się na wymianę pompy wodnej, która zaczęła ciec, potem szybki – dosłownie – wyjazd do Chorzowa i powrót w ciągu godziny. No i Roch udał się do zaprzyjaźnionego PWiK i tam trochę odpoczął.

    Gdy tak odpoczywał do kantorka weszła pani, która szukała urzędującego tam Tomka, ale go nie zastała. Był tylko Roch. Pani lekko się zasmuciła, ale Roch szybko zasugerował, że jeśli chodzi o komputer to chętnie pomoże szczególnie, że pamięta wszystkie hasła w firmie bo spędził tam trochę czasu.

    Pani powiedziała, że chodzi o kawę, na co Roch powiedział, że w konsumpcji kawy też nie ma sobie równych. W miedzy czasie pojawił się Tomek i stwierdził, że Roch go godnie zastąpi w piciu kawki. Więc Roch udał się z nieznajomą do kuchni na kawkę. A dalszy ciąg to Roch zostawi dla siebie.

    A popołudniu Roch poszedł na rower bo i pogoda dopisała i chęci, większe niż zawsze, były. Rowerem tym pojechał na Repty i tam już został. Liście pod kołami szumiały, czasem gałęzie wkręcały się w szprychy. Roch pstryknął kilka zdjęć i wrócił do domu. Zdjęcia jednak nie nadają się do publikowania.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower odpoczywał

    Rower miał wolne, nie musiał dźwigać Rocha na siodełku swoim, nie musiał słuchać Rocha, nie musiał nic robić. Stał sobie w okolicach pokoju i lśnił kooltowścią swoją, a Roch w tym czasie bujał gdzieś między Tarnowskimi Górami, a Lublińcem. Został bowiem zaproszony na kawkę i nie sposób było odmówić pomimo tego, że Roch po kawce robi się senny i uległy.

    W związku z tym pił herbatkę, po której nic mu nie jest. Po powrocie zjadł odgrzewany obiad i usnął ze zmęczenia. Później, gdy zapadł zmrok, Roch zajął się projektem tajny, a o którym pisze i pisze, a nic nie widać. Jak dobrze pójdzie to jutro Roch trawi płytkę, a jak nie pójdzie to zamawia płytkę w sklepie wraz z obudować i jednym mały, trudno dostępnym, scalaczkiem.

    Tak czy inaczej Roch ma zajęcie na weekend, a rower będzie intensywnie ujeżdżany bo pogoda szykuje się zacna. A jutro znowu podróżowanie, tym razem do Chorzowa, więc gdyby jakaś fanka lub fan chciałby się spotkać to Roch chętnie się zapozna z czytelnikami i przyjmie słowa krytyki.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Wieczorku poezji Roch nie przewiduje.

  • Pogoda sprzyja zakupom

    Od rana pogoda zachęcała do spędzania wolnego czasu poza domem. Początkowo Roch pojechał kupić łożysko do samochodu bo w tylnym kole \”cuś\” buczało i świstało. Po zakupie Roch udał się do zaprzyjaźnionego mechanika samochodowego ze zgrzewką Warki Strong i pytaniem, czy zechciałby wymienić. Oczywiście nie było sprzeciwu, być może dlatego, że Roch serwisuje komputer mechanika i odmowa mogłaby się spotkać z daleko idącymi konsekwencjami.

    Po wymianie łożyska nastała cisza, jedynie koniki mechaniczne szumią rączo ciągnąc do przodu. Rochowi zostało skromne dziesięć złotych. W normalnych warunkach kupiłby za to jakieś piwko i skonsumował je na rowerze, na przykład. Jednak jego nowa pasa skutecznie pochłania wszystkie, z trudem uciułane, złotówki. Będąc na rowerze Roch podjechał do Zaprzyjaźnionego Sklepu Elektronicznego i kupił części potrzebne do złożenia jego super tajnego projektu.

    Złotówek wystarczyło tylko na wyświetlacz numeryczny i sterownik do niego (ICL7107), ale to już coś. W planach jeszcze zakup obudowy i kilku pomniejszych gratów. Najważniejsze już stoi pod Rocha biurkiem.

    ****

    Po udanych, choć częściowych, zakupach Roch udał się na przejażdżkę. Pojechał na Pniowiec i wrócił przez Repty i Dolomity, na których spotkał dwie sarny, ale aparat był wolniejszy i nim się rozgrzał to sarny uciekły.

    Mając w pamięci wczorajszy brak czasu dziś, Roch, wybrał się wcześniej na rower przez co zyskał sporo czasu co przełożyło się na ilość kilometrów. Wyszło ich 40, a więc nie ma tak źle jak na listopad. Póki śnieg nie spadnie to Roch będzie się starał kręcić jak najwięcej kilometrów.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszystko zaplanowane

    Od rana Roch siedział w zaprzyjaźnionym PWiK, gdzie konsultował swój przyszły projekt ze swoim Guru, Mentorem i Przewodnikiem w świecie elektroniki. Okazało się, że pomysł skonstruowania zasilacza laboratoryjnego tak się spodobał, że Roch wytrawi dwie płytki zamiast jednej.

    W nagrodę za pomysł dostał zepsuty zasilacz awaryjny, z którego wykręcił transformator potrzebny do zasilenia swojego projektu. Obudowa również została znaleziona i zamówiona więc można śmiało napisać, że Roch startuje ze swoim projektem. Ale mniejsza z elektroniką, pora na rower.

    W związku z ochłodzeniem się powietrza Roch przeprosił się z kurtką, którą pierw musiał znaleźć. Nie było to wcale takie łatwe, ale po przewróceniu przepastnej szafy, w której są koła, jakiś stary widelec i kilka kluczy Roch znalazł upragnioną kurtkę. Przy okazji znalazł dawno poszukiwany przedmiot, co bardzo go ucieszyło.

    Uzbrojony w kurtkę Roch wybył z domu. Jak zawsze wybył za późno, jakoś jeszcze jego wewnętrzny zegar nie potrafi się przestawić, i zdążył zaatakować tylko Repty, a i to nie całe. Powrót do domu w okolicach 1600 był konieczny ponieważ mgła Rocha zastała, a i dzień zbliżał się do końca.

    Na zakończenie Roch informuje, że zanabył, drogą kupna, zestaw nowych akumulatorków przez co jego aparat ożył i zaczął pstrykać fotki. Dzięki temu już niedługo pojawią się nowe albumy i ogólnie blog jakby ożyje nie tylko za sprawą napięcia i natężenia, ale także w aspekcie duchowym. Wyszło, niechcący, filozoficznie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny projekt zaplanowany

    Wczoraj Roch pisał, że wszedł w posiadanie wyświetlacza alfanumerycznego umożliwiającego wyświetlanie różnych informacji. Podczas dzisiejszego wypadu Roch obmyślał jak to wykorzystać fakt, że wyświetlacz dostał za darmo. Pedałując tak wpadł na pomysł, żeby spróbować wyświetlać różne informacje pochodzące z komputera, takie jak temperatura procesora, wielkość dysków, etc.

    Gdy przestał już obmyślać co i jak zrobi skupił się na jeździe. Pojechał na Repty i Dolomity, ale czasu zaczęło brakować bo Roch późno wybył z domu przez co musiał mocniej naciskać na pedały, a przez to było Rochowi trochę zimniej niż zazwyczaj. Pora chyba przeprosić się z kurtką tylko najpierw trzeba ją znaleźć.

    Kończąc Roch z góry przeprasza za to, że w najbliższym tygodniu znowu zacznie Was, Czcigodni, męczyć płytkami, żelazkami i innymi bziumami. Chyba, że powstanie nowy blog, nad czym Roch intensywnie myśli, ale żadna klamka jeszcze nie zapadła. Blogowa \”Alma Mater\” jest na Operze, tu Roch zaczynał i tu Roch skończy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Miła odmiana

    Od kilku ładnych tygodni Roch jeździł na Repty i Dolomity. Dziś jednak zapragnął odmiany i pojechał do Świerklańca. Po części było to spowodowane tym, że w Piekarach Śląskich na Rocha czekał wyświetlacz, który Roch miał sobie odebrać jak będzie w pobliżu.

    Była więc motywacja do dalszego wypadu. Ze Świerklańca Roch pojechał, przez Wymysłów i Dobieszowice, do Piekar Śląskich. Na miejscu Roch dostał do łapek wyświetlacz i zadowolony wrócił ścieżką rowerową do Świerklańca.

    Ze Świerklańca pozostało pojechać na Nowe Chechło i do domu. Jako, że godzina robiła się późna nie było czasu dokręcić do pełnej pięćdziesiątki i Roch został za 40km na liczniku. Czasem taka odmiana jest potrzeba szczególnie, że na asfalcie nie można zrobić OTB (a przynajmniej jest to trudniejsze).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dywersyfikacja pogody

    Jak zawsze rano Roch sprawdził pogodę. Żeby być pewnym prognoz zdywersyfikował źródła pogodowe tak, aby mieć jakiś pogląd na temat tego, czy będzie padać, czy nie. Większość prognoz sugerowała, że popołudniu będzie padać. W związku z tym Roch przygotował się do spędzenia popołudnia w domu. Wyjął lutownicę i zaczął lutować.

    Jednak deszcz nie zaczął padać i można śmiało iść na rower, ale po godzinie 1500 nie było już sensu ubierać się, schodzić na dół z rowerem tylko po to żeby pojeździć godzinkę na rowerze i uciekać przed zmrokiem.

    Roch pozostał w domu i nic specjalnego nie robił – jutrzejsza prognoza jest bardziej obiecująca więc może uda się pojeździć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Szerokim łukiem

    Wczoraj Roch napisał, że nie było ofiar OTB. Jednak dziś, tuż po tym jak zwlókł się z łóżka zauważył, że noga trochę ucierpiała bo powstał ładny siniak przypominający pedał, ale nie warto się nad tym rozwodzić. Szybko zniknie i nie będzie po nim śladu.

    Dziś Roch ponownie pojechał na Repty, ale pechowe miejsce, jak większość ścieżek pokrytych liśćmi, omijał szerokim łukiem tak, aby nie wpaść znowu w jakąś nowo powstałą dziurę. Z Rept Roch pojechał na Dolomity i Pniowec bo w ostatnim czasie jakoś Roch pofolgował sobie i kilka kilometrów przeciekło mu przez palce, a może przez szprychy.

    Koniec miesiąca nadszedł wielkimi krokami, gdyby nie kalendarz i statystyki to Roch nadal by tkwił w październiku. Skoro już jesteśmy przy końcu miesiąca i statystykach to warto opublikować kolejną porcję statystyk za październik.

    Jak było wiadomo w tym miesiącu Roch znalazł się pod kreską, ale to wina krótszego dnia, gorszej pogody i kilku innych czynników, a także lenistwa. W liczbach miesiąc prezentuje się następująco: 719km (23,20km dziennie) w czasie 31 godz. 26 min ze średnią prędkością 16,88km/h.

    Jak zawsze można sobie pobrać plik: [ATTACH=http://files.myopera.com/Gusioo/blog/pazdziernik_2008.pdf][B]pazdziernik_2008.pdf[/B][/ATTACH]

    Na zakończenie Roch pragnie poinformować, że wszystkie pliki dostępne są tutaj: [URL=http://cid-00fe7a41121c71d2.skydrive.live.com/browse.aspx/Statystyki][b]Statystyki[/b][/URL]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • OTB, czyli o tym jak Roch fiknął

    W życiu przeżywamy kilka pierwszych razów. Pierwsze wypowiedziane słowo, pierwsze kroki, pierwsza miłość, pierwszy pocałunek. Wśród tych pierwszych razów jest także pierwszy fikołek na rowerze. Osoby, które cokolwiek siedzą w tematyce rowerowej wiedzą, że OTB to over the bar, czyli po naszemu zrobienie fikołka przez kierownicę.

    I Roch dziś pierwszy raz w tym sezonie fiknął sobie przez kierownicę, wykonując piękny przewrót w przód wraz z rowerem. Wszystkiemu winna jest dziura przykryta liśćmi, w którą Roch nieumyślnie wjechał. Kiedy już leżał na ziemi myślał, czy aby Bomberek jest cały i zdrowy. Prędkość była minimalna, ale jednak mogło coś się stać.

    Szybkie oględziny wykazały, że Bomberek i reszta roweru przeżyła upadek i nic się nie połamało. Później Roch rzucił okiem na siebie, czy czasem noga lub ręka nie złamały się, ale pod tym względem też było dobrze. Roch otrzepał się z piachu i liści i ruszył dalej.

    W domu ponowne, dokładniejsze, oględziny roweru potwierdziły brak usterek co Rocha niezwykle ucieszyło. Poza tym fikołek z rowerem jest bardzo efektowny tylko szkoda, że nikt tego nie widział.

    Cały i zdrowy Roch pozdrawia Czytelników