Rok: 2008

  • Zakup kontrolowany

    Od kilku dni Roch zapowiada, że zagospodaruje w jakiś sposób podwójną trójkę, którą udało mu się trafić. Wsiadł więc na rower i, wprowadzając w życie zasadę łączenia przyjemnego z pożytecznym, udał się do sklepu z elektroniką, w którym się stale zaopatruje, na rekonesans co w tej chwili jest dostępne. Okazało się, że na półce leży taki sam miernik jaki Roch sobie zapragnął, ale pieniędzy oczywiście Roch nie zabrał. Zakup został odłożony na jutro rano.

    Po pożytecznym przyszła pora na przyjemne. I tutaj następuje zgrzyt bo jazda w deszczu, nawet tym przelotnym, nie jest przyjemna. Roch z nadzieją spoglądał w niebo, które co rusz polewało deszczem. Zapadła decyzja o powrocie do domu i spędzeniu reszty dnia w czterech ścianach myśląc jak to sobie uprzyjemnić przymusową wegetację.

    Po sprawdzeniu pogody Roch doszedł do wniosku, że jutro będzie znośnie i dziś można sobie całkowicie odpuścić. Jedynie co się udało to machnąć pięć kilometrów tak żeby wczorajszą wpadkę jakoś zrekompensować.

    Jutro jednak Roch się nie podda i pójdzie śmigać na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pięć kilometrów w plecy

    Roch nie wie kogo lub co obwiniać z dzisiejsze wydarzenia. Nic nie zapowiadało katastrofy, powietrze było spokojne, chmur jak na lekarstwo, nawet Internet jakby szybciej płynął po skrętce. Roch rozluźniony zasiadł przed komputerem i, jak to ma w porannym zwyczaju, zaczął edytować plik ze statystykami.

    Licznik leżał w okolicach komputera, żeby Roch nie zapomniał dodać dystansu. Chwycił więc go w prawą dłoń (cały czas piszemy o liczniku) i zaczął naciskać, mocniej i mocniej, aż po chwili Roch był w pełni usatysfakcjonowany widząc nowy wiersz w statystykach. Odłożył licznik na bok i poszedł po kawę.

    Dzień, a właściwie przedpołudnie, minęło na czytaniu grup o tematyce elektronicznej i poszukiwaniu jakiegoś fajnego miernika. Nastała pora obiadowa, Roch wyłączył komputer i skupił się na walorach smakowych obiadu.

    Nastała godzina 1400 i Roch miał zamiar pójść na rower. Wziął więc licznik i zszedł na dół. Wsiadł na rower i ruszył na Pniowiec. Po chwili (na oko pięć kilometrów upłynęło) Roch zorientował się, że licznik nie został skasowany i kilometry liczą się na dzień poprzedni. Roch szybko wyzerował licznik, ale owe pięć kilometrów poszło w powietrze tak jakby Roch siedział w domu.

    Brzydko to wygląda, ale cóż poradzić na Rochową sklerozę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Skutki czasowego wydłużenia

    Roch myślał, że jest odporny na czasowe zawirowania, które w ostatnim czasie stały się głównym bohaterem jego notek. Jednak dziś okazało się, że wcale tak nie jest. Z rana Roch musiał odbyć daleką podróż bo aż do Sosnowca, a popołudniu był plan żeby iść na rower.

    Jednak po powrocie Roch zapadł w jaką dziwną śpiączkę, i wcale nie była to choroba filipińska, która trwała strasznie długo. Roch wstał to już było szaro i rower musiał dziś odpoczywać. Za to Roch wybrał się do Marketu żeby zrealizować swoje dwie trójki, które trafił w Totka. Z pomocą przyszedł program, który Roch własnoręcznie napisał na jakieś zaliczenie programowania. Okazuje się, że na własnej twórczości można nieźle zarobić.

    Za dwa złote Roch puścił kolejnego zakłada, a za resztę zaszaleje i kupi sobie jakiś sensowny miernik do jego, powstającej powoli, pracowni Młodocianego Elektronika. Znając jednak życie Roch dołoży kilka złociszy i kupi sobie jakiś wypasiony miernik, którego i tak nie wykorzysta w pełni, ale będzie lans. A może Roch dołoży do słoika z napisem \”zbieram na większy dysk twardy\” i spokojnie poczeka, aż mu tam królowie się rozmnożą. Czas pokaże.

    No i to na tyle – Roch nie był na rowerze, statystyczna kreska coraz mocniej go przygniata, ale jak tu jeździć jak co rusz jakieś machlojki z czasem robią.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower zbliża

    Nie od dziś wiadomo, że rower zbliża ludzi, co prawda nie ma na to badań, ale Roch to wie i już. Potwierdzeniem tego niech będzie dzisiejsze wydarzenie, którego Roch był uczestnikiem. Początkowo nic nie zapowiadało takiego zwrotu akcji, wypad jak wypad najpierw Repty potem Dolomity i powrót miastem do domu.

    Na światłach do Rocha dojechał kolarz, który zwyczajowo powiedział \”siema\”, a Roch odpowiedział. Na pytanie dokąd to Roch pomyka odpowiedział, że do domu bo samemu to nudno jest, a mp3grajek ducha wyzionął. Owy kolarz zaproponował wspólny wypad na Świerklaniec bo jemu też nudno samemu. Roch nie mógł odmówić i wybrał się na Świerklaniec.

    Tempo, o dziwo, w sam raz dla Rocha. Prędkość w okolicach 30km/h, częste zmiany, zero zmęczenia. Na Świerklańcu oczywiście rundka lanserska i na koniec wymiana telefonami. Bo okazuje się, że Roch znalazł idealnego, prawie bo to nie kolarka, towarzysza codziennych wypadów. Prawdopodobnie koniec samotnych wypadów.

    W drodze powrotnej Roch przebrnął przez dwanaście funkcji swojego licznika i spojrzał na zegarek, który wskazał 1630. Roch przestraszył bo za chwile zastanie go zmrok, a do domu jeszcze kawałek. Kontrolnie wyjął telefon i spojrzał na zegarek, który wskazywał 1530.

    Okazało się, że Roch nie przestawił zegarka w liczniku pomimo tego, że od kilku dni trąbi o zmianie czasu. Dobrze, że telefon sam się przestawia.

    I tak zakończyła się rowerowa niedziela.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Godzina dłużej na rowerze?

    Trąbią o tym wszędzie, że śpimy godzinę dłużej. Roch zaczął się zastanawiać, czy można by tą ekstra godzinę wykorzystać na rowerze? Bo po co komu dodatkowa godzina snu gdy można zażyć trochę ruchu na świeżym i zimnym powietrzu.

    Ale zostawmy na boku rozmyślania Rocha na temat ekstra godziny. Roch, ciepło ubrany, wyruszył na rower, aby trochę przybliżyć się do magicznej granicy. W comiesięcznych statystykach już wie, że będzie pod kreską bo pogoda nie sprzyjała generowaniu dużej liczby kilometrów.

    Roch standardowo pojechał na Repty i Dolomity bo na dalsze wypady nie ma czasu, a przecież od jutra będzie niby ekstra godzina. Później postanowił, że trochę polutuje bo innej perspektywy na długie zimowe wieczory chyba nie ma.

    Coraz lepiej to wychodzi Rochowi i zastanawia się, czy czasem nie założyć bloga o losach początkującego elektronika, który zaczyna naukę od podstaw. Mogłoby być ciekawie, ale czy Roch poradzi sobie z prowadzeniem dwóch blogów?

    Kończąc dzisiejszą nudną, za co przeprasza, notkę Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kominiarkę czas wyjąć

    Nadeszła, a wraz z nią ziąb, deszcz, wiatr i ogólne popsucie się nastroju, a od 26 dnia października dojdzie do tego przesunięcie czasu i depresja gotowa. Bo rano ciemno, popołudniu ciemno, dnia tyle co nic, a rower ciągnie jak nie przymierzając traktor przyczepę. Letni, ba, jesienny strój pora wrzucić do pralki, a zimowy trzeba odnaleźć w szafie bez dna.

    Roch przegrał z zimnem i dzisiejszy rower należał do jednego z najgorszych, a właściwie to najgorszego w całym sezonie. Początkowo było znośnie, ale pogoda spłatała figla i trochę się ochłodziło. Roch, gdzie w Dolomitach, stwierdził, że koszulka i lekka kurtka to dużo za mało, a wrócić trzeba było. Im szybciej tym zimniej dlatego Rocha wyprzedzały nawet ślimaki winniczki z napisem \”Poczta Polska\” na domku.

    Po powrocie Roch przytulił do kaloryfera, ale ten też zimny. Nie pozostało nic jak zrobić sobie herbatę i przytulić się do gorącego czajnika. Po chwili Roch odzyskał czucie i mógł zasiąść przed komputerem tuląc się do kubka z herbatą.

    Pogoda zagrała na Rochowym nosie, ale ten jeszcze się zrewanżuje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    Na zakończenie film, bo dawno nie było:

    Animal BMX Roadtrip
    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=vT_uXPfSAVE&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

  • Leniwiec wymuszony

    Wczorajszy leniwiec był całkowicie dobrowolny bo Roch myślał, że dziś sobie odbije, a tu taka du..ża klapa. Deszcz od rana lał, nic tylko wziąć lutownicę do łapki i zdziałać coś pożytecznego dla ludzkości. Jednak Roch zapragnął przejść do zaprzyjaźnionego PWiK, posiedzieć i pogadać, być może poznać kolejną Basię.

    Roch zebrał w sobie i w okolicach 1000 był już w kantorku u Chłopaków. Jak to zwykle bywa Roch dostał zajęcie, tak jakby od czasu ostatniej, bardzo zamierzchłej, praktyki nic się nie zmieniło. Trzeba było sprawdzić, czy kabel RS232 to cross, czy prosty. Nic prostszego – wystarczy omomierz i spinacz.

    Potem już było tylko lepiej – porysowanie samochodu zarejestrowana przez firmowy monitoring i dochodzenie do sprawcy. Roch czuł się jak Agent Specjalny w CIA, który za pomocą satelity sprawdza, czy żona go nie zdradza. Po krótkim poszukiwaniu znalazł się fragment nagrania, na którym widać jak Ford Escort rozwala drzwi w Seacie. Nagranie zarchiwizowane i przekazane odpowiednim służbom.

    Po dzisiejszym dniu (sorry za pleonazm) Roch posiada już nagranie kradzieży samochodu, zniszczenia samochodu, a także nagranie Basi przechadzającej się po korytarzu. Jak dobrze, że firma ma monitoring. Na jutro Pogodynka zapowiada znośną pogodę to Roch skończy przynudzać i napisze w końcu coś rowerowego.

    Tymczasem Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciągle w siodle

    Roch nie spoczął na laurach, choć mógłbym bo i tak ma więcej kilometrów niż w roku ubiegłym, ale chęć posiadania pięciocyfrowego wyniku na liczniku (i na blogu oczywiście) motywuje go do dalszej jazdy pomimo, że ma dziś miał cały czas pod wiatr.

    Trasa zaczęła się od Pniowca, a więc zaszła lekka modyfikacja, a później już standard. Jadąc z Pniowca Roch dostrzegł rowerzystkę pedałującą w kierunku przeciwnym i tak się zagapił, że chwilę jechał \”pod prąd\”, ale szybko wrócił na swój pas. Pomógł mu w tym TIR, który nadjeżdżał z przeciwnej strony.

    Później tylko wyścig z traktorem, który Roch wygrał i triumfalnie wyprzedził pyrkającego ciągnika. W Reptach Roch pojeździł trochę po krzakach i udał się na Dolomity. Po drodze zauważył zaparkowane Audi, o którym pisał w notce Prawie jak. Przez chwile mignęła myśl, że może by wskoczyć do wozu i dokonać \”krótkotrwałego użycia\”, ale myśl ta szybko wyleciała z głowy Rocha.

    Z Dolomitów Roch udał się do domu i tam już zakończył dzień. Komputerek, kawka i inne uprzyjemniacze.

    Sprzed komputerka Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ostatni tysiąc

    Roch powoli zaczyna świętować, kupuje takie śmieszne tekturowe czapeczki, rozwijane gwizdki, konfetti, papierowe kubeczki na połówkę i popychacz. Powoli, aczkolwiek dużymi krokami Roch zbliża się do finału całorocznych zmagań i poświęceń.

    Roch osiągnął wynik 9000 kilometrów i można śmiało napisać, że to nie koniec. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze lub aż 1000km, ale podobno ten ostatni tysiąc, podobnie jak pierwszy milion, smakuje najlepiej i jest najprzyjemniejszy.

    Czy to prawda Roch się przekona i szybko zda sprawozdanie na łamach swojego skromnego bloga. Dziś Roch udał się standardowo na Repty i Dolomity, ale logistyka coś zawiodła. Miało być 30km, a wyszło 28 i przez to świętowanie nie jest pełne, a notka nieznacznie moja się z prawdą. Niemniej jednak jutro będzie 32km, a może więcej, to się rachunek wyrówna.

    Gdy Roch będzie już w pełni szczęśliwy może uda się jakoś pożegnać sezon wraz z Przyjaciółmi bo ostatnio jakoś tak rzadko się widują na rowerach, ale trzeba będzie jeszcze raz spotkać się w sposób spontaniczny i zaskakujący.

    A potem Święta, prezenty, chwalenie się i Nowy Rok. Roch jest lepszy niż markety – Święta zapowiada jeszcze w październiku, a markety zwykły wystawiać Mikołaja w listopadzie. Roch robi postępy.

    Postępowy Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekend udany

    Cały weekend udany, pogodny, słoneczny choć zimny. Ostatniego dnia Roch pojechał standardowo na Repty, Dolomity i Pniowiec bo jakoś dalsze / inne trasy go nie kręcą, a na tych standardowych wie ile zrobi kilometrów i jest w stanie zaplanować dalszy ciąg wycieczki tak żeby licznik wskazał określoną ilość kilometrów.

    Jazda po mokrych liściach jest dosyć ryzykowna, szczególnie jak trzeba hamować, o czym Roch kilka razy przekonał się, gdy tył roweru zaczął go niepodziewanie wyprzedzać. Jadnak Roch nie zaliczył gleby. Po powrocie do domu Roch zasiadł do konsumpcji ciasta z jabłkami, które czasem zwane jest szarlotką, i wszystkie kalorie spalone przez Rocha poszły w.. no sami wiecie.

    A jutro ostatni dzień męczenia płytek – tym razem dwóch bo Roch ma nową koncepcję i postara się ją wdrożyć w życie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Oficjalne podziękownia

    Roch pragnie oficjalnie, na łamach tegoż postu, podziękować lavince, za załatwienie przaśnej pogody na weekend. Roch nie wie jak to zrobiłaś, ale powtórz to jutro.

    Roch niesiony delikatnym wiatrem pedałował sobie spoglądając w niebo, czy czasem pogoda nie szykuje jakiejś niespodzianki. Jednak cały wypad pogoda utrzymała się i Roch całkiem miło spędził czas. Na początek pojechał na Repty, a potem na Dolomity, czyli standard w ostatnim czasie.

    Po objechaniu tych obu miejsc Roch postanowił, że pojedzie jeszcze na Pniowiec, bo kilometrów tak jakoś mało, a lavinka zamówiła pogodę to trzeba korzystać. Wracając przez las Roch spotykał grzybiarzy, aż w końcu dostrzegł znajomy rower. Oto mama Roch zbierała grzyby, aby w zimie nie brakowało tego przysmaku.

    Roch nie przeszkadzał i pomknął niezauważony dalej. Pod domem spojrzał jeszcze raz w niebo i uśmiechnął się do Pogodynki żeby jutro nadal rozpieszczała Rocha.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nudno, pochmurno, deszczowo

    W dodatku Rocha dopadło całkowite lenistwo objawiające się tym, że na nic nie ma ochoty, nawet na zabawy w domowego elektronika. Wszystko to przez pogodę, która załamała się z godziny na godzinę. Wczoraj wieczorem już lało jak z cebra, dziś doszedł do tego wiatr i mamy gotową burzę. Co prawda przejściową, ale zawsze burzę.

    Roch leży, nudzi się i planuje kolejne zakupy zwiększające możliwości komputera tak żeby był nadal wypasiony i w ogóle cacy. Wczorajszy brak notatki był spowodowany między innymi tym, że po powrocie od Koyota nie miał już na nic ochoty. Wpatrywał się tylko w napis 2GB, który od wczoraj widnieje na ekranie Rochowego sprzętu. A może nie długo dojdzie 320GB bo Roch myśli nad dyskiem twardym.

    Wszystko to przez pogodę, która jak zawsze musiała się zepsuć wraz z nadejściem weekendu. Może jutro Roch znajdzie w sobie na tyle sił, że złapie w łapkę lutownicę i coś zlutuje, a może coś dopisze, a może pójdzie na rower. Co będzie jutro to się dopiero okaże.

    Roch pozdrawia i ma nadzieję, że wczorajszy brak notki nie wpłynął jakoś znacząco na jego fajność.