Rok: 2008

  • Tyłem do przodu

    Po tym wszystkim co Roch wypisywał o pogodzie jest mu głupio. Od dwóch dni pogoda oszczędza Rocha i pozwala mu wrócić do domu suchym, lub w ostateczności nie wypuszcza go na rower. Dziś pogoda postarała się i pozwoliła wyjść na chwilę słońcu przez co temperatura wzrosła o kilka stopni.

    Roch ubrał się, zakrył twarz i ruszył przed siebie. Pojechał na Dolomity i na Repty. Jakoś ostatnio królują te rejony być może dlatego, że za kilka miesięcy gdy spadnie śnieg Roch nie wjedzie na Dolomity, a Repty zimą to nic przyjemnego. Tak więc korzysta póki może.

    Później przejechał się na Pniowiec, cały czas pod wiatr, ale z nadzieją, że w drodze powrotnej wiatr popchnie Rocha. Nie mogło być tak pięknie. Wiatr zmienił kierunek wraz z Rochem i dalej przeszkadzał Rochowi.

    Po przyjeździe do domu Roch stwierdził, że gdyby usiąść na rowerze \”tyłem do przodu\” to wtedy wiatr zawsze wiał by w plecy. Światła myśl, nie ma co.

    Roch pozdrawia Czytelników i Czytelniczkę, tradycyjnie.

  • Obieżyświat

    Czasem bywa tak, że trzeba wsiąść w samochód i przypomnieć sobie drogę do Sosnowca. Roch zawitał tam w okolicach 1400, aby spotkać się z Promotorem i przedstawić niemalże skończoną pracę. Niemalże skończoną dlatego, że Promotor znalazł kilka szczegółów, które trzeba poprawić.

    No cóż, bez tych szczegółów też działa, ale jak Promotor każe tak Roch musi zrobić więc trzeba poprawić schemat, projekt płytki, trzeba wydrukować projekt płytki, trzeba uruchomić żelazko, trzeba wytrawić płytkę, trzeba przelutować elementy tylko dlatego, że doszła jedna ścieżka.

    W drodze powrotnej Roch rozmyślał jak to fajnie byłoby na rowerze ponieważ słońce wyszło, termometr pokładowy wskazał 15 st. C. Jednak Roch musiał wydostać się z Sosnowca, co w godzinach szczytu wcale nie jest takie łatwe. Korek za korkiem, a z nimi korek do korka tak wyglądała sytuacja na drogach. Pełni szczęścia dopełniła eLka, która wyskoczyła przed Rocha i snuła się 40km/h i żadne krzyki i płacze nie spowodowały zwiększenia prędkości.

    W końcu udało się wyprzedzić, ale co Roch się nagadał to tylko on wie. W końcu upragnione Tarnowskie Góry, godzina jeszcze sensowna, a i pogoda się utrzymała. Roch zacierał ręce bo wiedział, że zaraz po przyjeździe wyskoczy na rower.

    Tyle co wyłączył silnik i zaczął padać deszcz. Z roweru nici, ale po drodze minął kilka \”grzybiarek\” to i wzrok nacieszył.

    Motoryzacyjnie wyszło, Roch przeprasza.

  • Relacji nie będzie

    Relacji z kolejnego etapu Tour de Pologne nie będzie, a to dlatego, że Roch był na rowerze. Tak, pogoda stała się dla Rocha niezwykle łaskawa i nawet przelotnie wyglądało słoneczko śmiejąc się do Rocha gdy ten omijał kałuże.

    Początkowo Roch pojechał na stację BP napompować oponki bo te po dwudniowym odpoczynku sflaczały jakby troszkę. Gdy te były już twarde Roch mógł skierować się na Dolomity. Z Dolomitów sobie tylko znanym skrótem wyjechał do Rept.

    Krzaki były mokre to i Roch po chwili był mokry, ale szczęśliwy bo licznik wskazywał coraz więcej kilometrów. Z Rept pojechał na Pniowiec i lasem wrócił do domu. Licznik wskazał 50km, a pogoda się załamała. Dobrze, że Roch nie porwał się na większy dystans.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolarstwo bierne

    Roch uprawiał kolarstwo bierne. Na czym to polega? Otóż wystarczy włączyć telewizor w okolicach 1500, obejrzeć pakiet reklam i już piętnaście minut później można pedałować wśród najlepszych kolarzy Świata. Tak, dobrze się domyślacie, że notka będzie o Tour de Pologne.

    Za oknem plucha i ziąb więc jedyny sposób, aby pedałować to Najstarszy Tour, który łaskawie transmituje telewizja, za przeproszeniem, publiczna. Tak więc Roch ściskał kciuki za trójkę, która uciekała przed peletonem. Oczywiście dwójka Polaków ostro pracowała, a Hiszpan z Euskaltel – Euskadi jakby nie mógł dać dłuższej zmiany.

    Koniec końców trójka została wchłonięta przez peleton na około cztery kilometry przed metą. Jednak ucieczka była pasjonująca, obie premie górskie (III kategorii) zostały zdobyte przez Polaków, a i na mecie najlepszy przyjechał na ósmej pozycji. Jak na razie Polacy pokazują klasę, są w każdej ucieczce, zdobywają premie i walczą, bo dobra walka jest lepsza od najlepszego zwycięstwa. I niech to będzie pointą dzisiejszej notki.

    Jak pogoda się nie poprawi to Roch zrelacjonuje całe Tour de Pologne, z braku lepszych zajęć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Brrr, zimno

    Weekend upłynął z dala od roweru, nie licząc krótkiego wypadu w sobotę, dlatego Roch postanowił, że żadne krzyki i płacze nie zatrzymają go w domu. Roch ubrał się, po czym wyszedł na balkon żeby upewnić, że to co ma na sobie nie spowoduje zbytniego ochłodzenia lub podgrzania.

    Test balkonowy wypadł pomyślnie dlatego Roch założył kask i zszedł na dół. Wsiadł na rower i pojechał przed siebie. Niektórzy twierdzą, że mamy nadal lato, ale temperatura i chmury wskazują na wczesną jesień.

    Brrr zimno.. – Mówił do siebie Roch co kilka kilometrów.

    Nie ma się czemu dziwić – przez kilka miesięcy Roch był przyzwyczajany do temperatur grubo ponad 20 st. C, a tu nagle taka niespodziewajka. W mp3grajku co chwilę zmieniały się utwory, a to York ft. Asheni – Mercury Rising, a to Roni Size – Dirty Beats. Rochowi robiło się coraz cieplej.

    Początkowo chciał przejechać na Pewną Ulicę (TM), ale ostatecznie pojechał na Repty i Dolomity. Widać już pierwsze oznaki jesieni, liście zaczynają spadać z drzew, a dzień staje się coraz krótszy. I tutaj dochodzimy do meritum dzisiejszej notki. Coraz krótszy dzień to coraz mnie kilometrów, a to – jak wiadomo – jest dla Rocha trochę niepokojące. Co prawda statystycznie Roch nadal znajduje się nad kreską, ale 31-12-2008 nadejdzie bardzo szybko i Roch obudzi się z ręką w statystykach.

    Trudno będzie uskuteczniać 50km dziennie, ale do końca września powinno nakapać jakieś 400km więc tysiąc powinien zostać dokonany. A co z tego wyjdzie to okaże się za 14 dni.

    Kończąc Roch pozdrawia Czcigodnych Czytelników.

  • A dalej to już kicha

    Zgodnie z zapowiedziami, Roch udał się na coroczne Gwarki. Poszedł tylko dla Łowców.B, którzy mieli występować o 1800. Na początku konkurs i pytanie \”wymień przynajmniej jeden skecz Łowców\”, na które dziewczyna, z żółtą piłeczką, odpowiedziała energicznie i zdecydowanie \”Mariolka!\”.

    Nastała przeszywająca cisza, konsternacja wśród publiczności i Łowców, w końcu prowadzący postanowił uświadomić dziewczynę, że to nie tędy droga. Zresztą nikt spośród trójki zbytnio nie znał odpowiedzi. Tylko Roch przygnieciony napierającym tłumem krzyczał \”autooobbbussss, seeeeeejm, the klaszczers…. kuuuur*aaaaa młotki..\”, ale nikt go nie słyszał.

    Po występie Łowców nadeszła pora na występ jakiegoś niemieckiego zespołu. Roch poszedł na kolację do pobliskiej budki z fastfudem i wrócił, wraz z Nosiem, gdy na scenie był już Dżem. Nie są to Rocha klimaty dlatego nie wsłuchiwał się w słowa, a raczej starał się skoncentrować na wyszukiwaniu znajomych.

    I tak znalazł (prawie bez pomocy) Dobrawę z Michałem, a na koniec Agatę, z którą chwilę porozmawiał jednak ryk Dżemu skutecznie zagłuszał komunikację. Na zakończenie miał być pokaz laserów, który prowadzący zachwalał: \”robi to Philips więc nie będzie to kicha..\”. Roch, jak większość zebranych, nie zdążył zobaczyć tego pokazu bo laserki pojawiły się na 5 minut, pomrugały na zielono i się skończyły. Pan prowadzący kłamał – kicha totalna.

    I na tym zakończył się drugi dzień Gwarków, trzeci będzie jeszcze gorszy dlatego Roch nie będzie brał udziału w tej kiszce. Wszystko skończyło się na Łowcach.B.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Można sobie zobaczyć kilka zdjęć zanim Roch został zaatakowany tłumem od tyłu: Łowcy.B

  • Przymrozki

    Jesień rozszalała się na dobre. Zrobiło się strasznie zimno, pochmurno, przygnębiająco i ogólnie do czterech liter. Roch zasiadł za kierownicą roweru, ale dalek nie pojechał. W koszulce było strasznie zimno. W dodatku złowrogo zachmurzone niebo nie zachęcało do dalszego pedałowania.

    Psy, nawet te kulawe, siedziały w budach i Roch postanowił, że nie wychyli się z domu nawet na metr, nawet gdyby jakaś fanka chciała zobaczyć łydki Rocha w akcji. Za zimno, za pochmurno, za ciemno.

    ****
    Jednak koniec dnia zaskoczył Rocha. Napisał do niego zetorres, który poinformował Rocha, że został awansowany na moderatora grupy 365 project! Dla Rocha to zaszczyt!

    Zetorres, my friend! I would like to thank you for this nomination. It is a honour for me to be in a group moderators.

    Best greetings to all the readers and zetorres 😉

  • Nowy konik

    I to wcale nie taki żywy, parskający i wydający inne odgłosy paszczowe. Konikiem też nie jest mechaniczny. Roch znalazł sobie nowe zajęcie pomiędzy wypadami na rower. Otóż zainteresował się elektroniką, a dokładnie konstruowaniem własnych układów. Na pierwszy ogień idzie lampka rowerowa, która przy szybko zapadającym zmroku jest przydatna.

    Gdy tylko Roch skompletuje potrzebny materiał to zamieści przewodnik jak skonstruować sobie tylną lampkę.

    ****
    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch pojechał na Pniowiec, a później – między opadami desczu – Roch pomykał po Dolomitach wraz z Michałem. Z Dolomitów pojechali na Repty i tam już zostali, a dokładnie w leśniczówce pobliskiej.

    Krótka notka bo i nic ciekawego u Roch się nie działo. Za to sobota i niedziela upływają pod znakiem Gwarków i wtedy będzie się działo :cheers: :beer: :drunk: :drunk:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ku przestrodze – uważaj na drodze!

    Ryk silnika, niepewność co się dzieję, chwile strachu, syreny, niebieskie światła, pędząca karetka. Tak minęło popołudnie Rocha. Nagle nad Rocha blokiem pojawił się śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, co zwiastowało tragedię. Wylądował na pobliskim parkingu co było znakiem, że stało się coś poważnego.

    I tak było – na przejściu dla pieszych rozpędzony samochód \”zgarnął\” dwoje dzieci (8 i 9 lat). Droga hamowania skończyła się około metra za oznakowanym przejściem dla pieszych. To było do przewidzenia jak tylko została oddana do użytku nowa nawierzchnia, równa, szeroka, czarna i szybka. Można wdepnąć gaz w podłogę, od tego są drogi przecież, a im równiej tym szybciej.

    Po dziesięciu minutach śmigłowiec LPR był w powietrzu, a Roch poszedł na rower. Jednak lądujący śmigłowiec pozostał w pamięci Rocha. Przecież to on mógł być na tym przejściu albo jechać rowerem tą ulicą.

    Szkoda dzieciaków, bo one nie są winne temu, że debil zasiadł za kierownicę. O rowerze nie będzie. Nie dziś.

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=0b_Qvd124SM&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

  • Na rowerze zachowaj ostrożność!

    Ogólnie rzecz ujmując Roch (prawie) zawsze ma jakiś ogólny zarys wycieczki. Zazwyczaj modyfikacje są wprowadzane na bieżąco, ale dziś było inaczej. Roch wiedział tylko, że pojedzie do Świerklańca, a nóż znowu jakaś panna zapyta Rocha o lokalizację budki z lodami lub inną atrakcję typu Pałac Kawalera.

    Jednak wskazania Rochowego licznika zaniepokoiły go ponieważ dumne dwanaście kilometrów było tylko grą wstępną do jakiegoś dłuższego dystansu. Roch zaczął wybierać jakiś dalszy cel, ale wybitnie mu nie szło. Skończyło się na leśnych ścieżkach prowadzących na Chechło. Z nadzieją na zgubienie się gdzieś w leśnych czeluściach Roch ruszył przed siebie.

    Jednak Automatyczny Pilot Rocha (TM) nie pozwolił mu się zgubić, nie licząc wjechania w krzaki przez dziewczyny paradujące w bikini. Kto to widział chodzić po lesie w bikini! Jeszcze je jakiś Roch prze.. jedzie. Po wyjściu z krzaków i otrzepaniu się z flory krzakowej ruszył dalej przed siebie.

    Gdy był na Chechle zaczął zastanawiać się gdzie tu jeszcze pojechać. Minąwszy posterunek Policji Roch ruszył do Miasteczka Śląskiego. Lasem, a jakże, patrząc przed siebie i uważając na wyrastające nagle krzaki. W Miasteczku Śląskim na twarzy Rocha pojawił się uśmiech. Licznik wskazał akceptowalny dystans, a doliczając powrót można było uznać, że wycieczka się udała.

    Powrót odbył się Drogą Wewnętrzną PKP (TM), którą Roch dojechał do samych Tarnowskich Gór.

    Warto nadmienić, abstrahując od tematyki krzakowo-rowerowej, że ujawniła się kolejna Czytelniczka, która nawet pochwaliła Rocha, że posty płodzone przez niego są nawet ciekawe.

    Roch dziękuje za miłe słowa i pozdrawia Czytelniczkę, jak również wszystkich pozostałych Czcigodnych.

    P.S: Trochę prywaty jeszcze nikogo nie zabiło.

  • Roch w swoim żywiole

    W końcu Roch przypomniał sobie o tym, że gdzieś na jego biurku leżą rozładowane akumulatorki. Postanowił, że ubierze się świątecznie i weźmie w podróż aparat. Pojechał więc na Suchą Górę i tam zaczął szukać jakiegoś widoczku.

    W końcu z braku sensownych widoczków postanowił, że z siebie zrobi widoczek. A nóż Roch zaliczy dzwona lub glebę i będzie wartościowe zdjęcie.

    Wyszło, zdaniem Rocha, całkiem miłe dla oka (pomijając obecność Rocha na pierwszym planie) zdjęcie, które ocieka dynamiką ruchu i ekspresją przekazu.

    Można kliknąć to Roch się powiększy, ale czy warto to już Wasza sprawa.

    Później Roch pojechał na Dolomity gdzie ponownie spróbował znaleźć jakiś miły dla oka widoczek i nawet się udało ustrzelić kwiatka bo tylko on nie uciekał przed Rochem. Po owocnym polowaniu Roch udał się do domu i nigdzie więcej nie jechał.


    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Hibernacja Rocha

    Od rana zapowiadał się senny dzień. Niby ciśnienie było w normie, niby pogoda była znośna, a Rochowi i tak ziewało się na każdym kroku. Rano trzeba było jechać do miasta, ale to nie postawiło Rocha na nogi. Sennie jakoś tak było za kierownicą, czasami nawet nudno.

    Po powrocie Roch położył się, ale obiad nie pozwolił mu zasnąć. W końcu przysypiał na nudnie zieloną brukselką. Po obiedzie Roch w końcu poszedł spać. Obudził się jak było już grubo po 1700 i w związku z tym nie poszedł na rower.

    Tyle pisania żeby napisać \”Roch nie jeździł na rowerze\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.